Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2017, 22:01   #33
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Bolas rozkręcał się nad głową Enki, a bojowy brytan już rozpędzał się do biegu za uciekającym mężczyzną. Gdy zwiadowczyni wypuściła furkoczącą broń, pies znajdował się w połowie drogi do zakrętu. Niestety biegnący mężczyzna zdołał już zniknąć za rogiem i obciążone sznurki upadły w pył drogi, pomiędzy nogi wystraszonych całym tym zamieszaniem przechodniów. Hundur, z ociekającymi śliną faflami, niczym pocisk z balisty pędził za uciekinierem. Zniknął za rogiem, a jego nowy właściciel, Cedmon musiał mocno pracować nogami, by za nim nadążyć. W pogoni brytan wywrócił jakiegoś ubranego w długie szaty jegomościa, który zawodząc głośno, starał się wstać na nogi. Biegnący Cedmon wpadł na niego, ponownie go wywracając. Rusanamańczyk tym razem nie wstawał. Zamiast tego usiłował wyplątać się ze swojego prześcieradła.

Krzyki Enki, pędzący pies i goniący za nim Gmanagh spowodowały spore zamieszanie na ulicy. Znajdujący się akurat w pobliżu ludzie zaczęli krzyczeć, wymachiwać rękami, biegać we wszystkie strony i wzywać na pomoc Fahima i wszystkich Proroków.

Gdy Cedmon, ciężko dysząc wybiegł za róg, zobaczył swojego psa, który szarpał leżącego w pyle ulicy człowieka. Zakrwawiony mężczyzna osłaniał twarz i gardło rękami i głośno krzyczał wzywając pomocy.


Na ziemi przed czarownicą leżeli trzej ludzie. Ich krew wsiąkała w pył. Pozostali odstąpili, przerażeni i wahający się. Magia w kulturze Rusanamani zarezerwowana była dla Synów Siedmiu Proroków, jednej z kapłańskich sekt i każdy wierny Rusanamani uważał inne osoby parające się tajemną sztuką za przeklęte i wykluczone ze społeczeństwa. Pech chciał, że imam rozpoznał w Zahiji wiedźmę. Ale teraz, po ujawnieniu się, trzymała tłuszczę w szachu. Chociaż przez chwilę.

- Fahimie! Widzisz a nie grzmisz! - znów zaczął swoje zawodzenie kapłan. - Ukórz się przed obliczem Jedynego, potępiona! Niech ogień oczyści twą duszę! - krzyczał. Odwrócił się i popędził do wnętrza. To uratowało dwójkę awanturników. Pozbawieni przywódcy ludzie nie atakowali. Zahiji i Ianusowi udało oddalić się na kilkadziesiąt kroków od meczetu, gdy imam powrócił. W jednej ręce dzierżył płonącą żagiew, którą wymachiwał. W drugiej zwinięty zwój - z pewnością którąś surę Huna'ab Gesh, traktującą o potępionych i wątpliwych sposobach ich sprowadzenia na drogę Fahima.

- Prorok mówi: I ogniem wypalcie ich ciała, a dusze z dymem ku Jedynemu ulecą. On, mocą swoją je uzdrowi i na łono przyjmie! - zaintonował. Tłuszcza zareagowała krzykiem. Ludzie zaczęli zbierać kamienie i ciskać je za uchodzącą parą. Zahija i Thoer właśnie wydostali się z placu i znikali za rogiem. Przez moment byli bezpieczni.
 
xeper jest offline