Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2017, 23:12   #52
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Rozmowa z Baronem - dzieło wspólne

Lexa wyraźnie nie była zadowolona, choć dużo by wymieniać powodów tego stanu. Przede wszystkim chodziło o norsmenów, których nie znosiła, choć Baron wcale nie musiał o tym wiedzieć. Jego propozycja więc pobudziła w niej lekką irytację, że niby ma się prężyć przed tymi kutasami i ich przekonywać, może jeszcze dupę wypiąć? Kobieta nerwowo zaciskała pięści, a jej szczęka zacisnęła się mocno. Z początku nie potrafiła z siebie wiele wykrztusić, choć wiedziała co należy zrobić. Drażniące było też to, że Baron zaczął pomału gadać tak jak ona, zwykły naśladowca! Co On myślał, że dzięki temu stanie się “jednym z nas”? Jakoś wcześniej wolał być “tym lepszym”.
- Opłacimy Norsmenów znalezionymi tutaj skarbami. Niech biorą wszystko i zobaczą, że czeka tego dużo więcej. Jeśli dołączyć nie zechcą, w co wątpię, to chociaż statek jakiś odkupić się da. To dużo kosztowności - Lexa nawet nie westchnęła, mówiła wszystko z niezwykłą obojętnością i jeszcze większą niechęcią. Wcale nie miała ochotę na kontakt z mężczyznami ze Skeggi.

Berthold cały czas walczył z furią ogarniającą go na myśl o tak haniebnej zdradzie.
-Cassini i jego pierdolone sługusy muszą nam zapłacić - powiedział zaciskając pięść do bólu. Wydobył z siebie warknięcie przypominające bardziej dzikie zwierzę niż człowieka.
-Sojusz z Norsmenami brzmi nieźle, kilku takich wojowników jak Lexa i rozgnieciemy zdrajców na miazgę! Choć twoi ludzie jakoś nie walczyli do ostatka w obronie statku…. - przerzucił spojrzenie na Thorę i jej załogę.
- Tylko jak się z wyspy wydostać? Może by się jakiś statek udało zdobyć, unikając nieumarłego plugastwa….jeżeli jaszczuroludzie nie są z wyspy, to musieli tu przecież jakoś przypłynąć……

Inżynier usiadł na przewróconym pniu drzewa dając odpocząć strudzonej i rannej nodze.
- Panie.- Erwin zwrócił się do Barona.- Wydaje mi się, że norsi pójdą na taki układ, ale skończy się podobnie jak z Cassinim. Będą chcieli nas wykorzystać do swoich celów. Już prędzej bym zawierzył jaszczurom. Powiedzieć co planuje Cassini i jaszczury roznoszą go na strzępy. My w tym czasie po cichu weźmiemy co do nas należy i zwiejemy na statek.- Zaproponował patrząc na kompanów.

- Prędzej skończymy złożeni w ofierze ich krwawym bogom - odparł Albrecht. - Na szczytach tych swoich piramid mają ołtarze, gdzie wyrywają swym ofiarom serca, a pozbawione życia zwłoki zrzucają z tysięcy wąskich schodów. Tak powiadają nieliczni, którzy przeżyli spotkanie z nimi…

- Ryzykowny plan, zważywszy na to że chcemy zrobić mniej więcej to samo co ten zdradziecki szczur. Nie nadwyrężał bym naszego szczęścia z tubylcami - Zaczął Wolfgang. - Najpierw musimy zobaczyć czy uda się wydostać z tej wyspy szlakiem wskazanym przez jaszczury i z pewnością trzeba pomyśleć o zabraniu przynajmniej części tego złota. Z czegoś trzeba będzie opłacić norsmenów. W końcu nie są tacy głupi na jakich wyglądają, a na samych obietnicach bogactwa daleko nie zajedziemy. - Mag podrapał się po głowie. - Można do każdej ze skrzyń przywiązać długie żerdzie po obu stronach. Czterech ludzi nie powinno mieć zbytnich problemów w niesieniu tego. Można też ich zmieniać i zawsze można porzucić ładunek.

- Jednak jest pytanie. Jak zareagują tubylcy jak nas złapią ze skarbami i czy nie spowolni naszego marszu taka skrzynia. Truposze depczą nam po piętach.- Dodał Erwin.

- Dlatego zawsze można to porzucić. - Odpowiedział Wolfgang. - Przedzierając się przez nieznany szlak w takiej grupie i tak nie będziemy przesadnie szybcy. No i słyszałem że złoto dla jaszczurów nie ma dużej wartości, jeśli jakąkolwiek.

- Racja, nie ma to dla nich zbyt dużej wartości, ale myślę, że nie lubią padać ofiarami grabieży, niezależnie od wartości zrabowanych skarbów - zwrócił się do maga Baron. - Wracając jednak do ucieczki z wyspy… Jaszczuroludzie mogli przepłynąć cieśninę wpław. Podobno świetnie pływają, a jedną z ich ulubionych form zasadzek są właśnie bagna - potrafią wyskoczyć w najmniej spodziewanym momencie i zabrać ofiarę ze sobą. My będziemy potrzebowali statku lub chociażby tratwy… Ktoś się na tym zna?

Wolfgang wyraźnie zaczął się irytować. - Jak chcesz Baronie. Dogadanie się z norsmeńskimi piratami zostawiam tobie, choć z tego co wiem, jedyny język jaki znają to złoto - Wzruszył ramionami. - Co do płynięcia to trzeba będzie sklecić tratwy, albo coś znaleźć. Chyba.

Inżynier zastanawiał się chwilę nad całą sytuacją.
- To mam pytanie. Wie ktoś po której stronie wyspy jesteśmy? Po której jest właściwa Lustria i nasi wybawcy Norsmeni? Coś mi się wydaje, że trzeba będzie na drugą stronę wyspy się przespacerować.- Wyjawił swoje obawy Erwin.

- Norsmeni są jeszcze gorsi - stwierdziła ponuro Lexa, której słowa nie były zbyt skonkretyzowane. Gorsi od niej, gorsi z zachowania, z rozmowy, walki? Kobieta co dziwiło, nie była wcale zadowolona z tego, że ze swymi rodakami miałaby mówić i obcować, jednak nie widziała lepszego rozwiązania.
- Bierzmy te klejnoty i po prostu spróbujmy. Skoro Baron wymyślił, to Baron prowadzi - zrobiła groźną minę i skrzyżowała ręce pod piersiami.

- Zgadza się - Kratenborg potwierdził obawy Erwina. - Jesteśmy mniej więcej na południowej stronie wyspy, a musimy przeprawić się przez dżunglę na jej drugą stronę. To przy wesoło paradujących sobie hordach nieumarłych nie będzie łatwym zadaniem, a trzeba jeszcze zbudować tratwę nim nas znajdą. Nie wiem co wy o tym myślicie, ale uważam, że jesteśmy w beznadziejnym położeniu - powiedział siląc się na lekki uśmiech, po czym zwrócił się do Lexy:
- Znacie teren lepiej ode mnie, podobno dogadaliście się z jaszczuroludźmi, więc jeśli macie zamiar wyjść z tego cało, to wy będziecie musieli nas przeprowadzić przez dżunglę.

Lexa prychnęła
- Gówno się znam na mapie, ty ryj najwięcej w niej miałeś - warknęła nie siląc się więcej na kulturę, której i tak nie posiadała. Baron ze zleceniodawcy stał się bardziej ciężarem.

- Po co te nerwy? Niewystarczająco nam problemów? Mapy przeglądałem, ale były one pisane przez kartografów sprzed półwiecza i nie są zbyt szczegółowe - odpowiedział Baron, starając się zachować spokój. Ledwo zdołał zapanować nad sobą po zdradzie, a teraz Lexa znowu wyprowadzała go z równowagi.
- Mam na niej zaznaczony obrys wyspy, zielony teren oznaczający dżunglę, wulkan oraz świątynne miasto… Proszę, teraz wiesz tyle co ja - dodał z wyraźnie słyszalną kpiną w głosie.

- Jak stare małżeństwo - Powiedział cicho Wolfgang kręcąc głową. - Ze wskazówkami jaszczurów powinniśmy jakoś przejść na drugą stronę i się zobaczy co wtedy. Ponownie też zaproponuje wziąć jedną ze skrzyń. Opłacimy norsmenów i powiemy im gdzie jest reszta żeby nas po prostu nie pozabijali. Może się skuszą.

- Tak zróbmy. - skwitowała Lexa powściągliwie. Byli w takim gównie, że póki co nie mieli wielkiego wyboru i było trzeba działać.

- Wyjścia nie mamy.- Skomentował Erwin. - Ruszajmy się lepiej bo zaraz na karku będziemy mieli towarzystwo.- Zawahał się na moment.
- Panie. Kolonia jest Imperialna a Ty Baron Imperialny. Cassini i khazad z Imperium wiele wspólnego nie mają a podejrzewam, że rywalizacja między Marienburgiem a Imperium Cassaniemu nie pomoże w negocjacjach.- Zaczął nowy wątek i wstał by ruszyć w dalszą drogę.

- Zapominasz, że dotrą tam przed nami, choćby nam wyrosły skrzydła jak Bertholdowi - zwrócił się do inżyniera Baron.
- Mogą im wszystko wcisnąć, chociaż najpewniej już nas spisali na straty i zapomnieli. To chyba nasza jedyna przewaga, ale nie skorzystamy z niej dopóki się stąd nie wydostaniemy. Potrafiłbyś przygotować dla nas tratwę? Ty i Brokk, znaczy się - dodał, spoglądając wymownie na Mistrza Run. - Wiem, że krasnoludy nie przepadają za wodą, ale na prostej obróbce drewna powinni się znać…

- Hmmpff… - Borriddim postanowił włączyć się do dyskusji. - Prostą obróbkę drewna to będziesz miał w wykonaniu partaczy umgi. - Zaprotestował oburzony. - Dowolny dawi z jedną ręką zawiązaną za plecami zrobi to lepiej, niż wasi mistrzowie.

Brokk Varda milczał, choć krew się w nim gotowała. Zdrada, jakie to ludzkie, nawet na drugim krańcu świata, ludzie knują i spiskują. Nie zgadzał się też z Bertholdem, Bardin Mordinsson i jego towarzysze nie bali się ryzykować życia dla pobratymców. W takich sprawach żaden z syn Grungniego nie będzie się wahał. Wytłumaczenie było prostsze, choć mało który człowiek potrafił je zrozumieć. Krasnolud musiał dać słowo temu skurwielowi Cassiniemu, podobne jakie on dał Baronowi. Brokk pozostawił te myśli jednak tylko dla siebie.
Rozważania o budowie tratwy i zarzut Barona dotyczący unikania przez krasnoludy wody wyrwał Mistrza Run z rozmyślań. W sumie wiele było w tym prawdy, Brokk ciężko chorował w czasie rejsu. Jednak nie zmienia to faktu krasnoludzcy inżynierowie i na tej płaszczyźnie wyprzedzają słabiej rozwinięte rasy.
- Nasi krewniacy stworzyli flotę żelaznych okrętów. Nie martwcie się budową paru tratw. Zrobimy co będzie trzeba.


- Nie proszę was o zbudowanie wojennego okrętu, a jedynie prostą tratwę - zaśmiał się Baron na przepełnione dumą słowa khazada. - No, ale skoro jesteście tacy dobrzy, to ta robota wam przypadnie.

- Skrzynie w wieży były trzy… - krasnolud zaczął wyliczać. - Każdą uniosą dwie osoby, które można będzie często zmieniać. Jeśli pójdziemy przez opuszczone miasto to jeszcze trochę możemy zebrać z tego, co tam się marnuje. Według mnie powinniśmy zabrać jak najwięcej złota i kosztowności, żeby mieć argumenty dla Norsmenów lub kogokolwiek innego, komu trzeba będzie się opłacić za pomoc. To, że pójdziemy wolniej z obciążeniem nie powinno być problemem - jaszczury nas dogonią, jeśli będą chciały, a umarli - cóż, nie powinni iść szybciej, niż my, ale za to nie muszą odpoczywać. Jeśli nas wyczują, to i tak stąd nie uciekniemy.

- I rzeczywiście nie ufałbym nikomu, kto będzie mógł zrobić to, co Cassini. Ani jaszczurom, ani piratom. Ale tym będziemy martwić się dopiero za jakiś czas.- Zakończył.

-Borriddim i Baron mówią z sensem…- Najwyraźniej nieprzekonany do końca Berthold zaczął drapać się po zmierzwionej brodzie. Ale zrobienie tratwy trochę potrwa, a wiemy jak daleko do najbliższego lądu? Szybciej byłoby sprawdzić czy jaszczuroludzie jakąś łódź mają…

- Może mają, może nie mają. - Ponownie zabrał głos Wolfgang. - Tym będziemy martwić się jak już wyjdziemy z lasu po drugiej stronie.

Erwin słuchał co mają inni do powiedzenia i się zastanawiał.
- Tratwę zbudować, zbudujemy. Mam nadzieję, że Borriddim nie będzie miał nic przeciwko jak razem za to się weźmiemy. Podejrzewam, że jedna to za mało dla takiej czeredy jak nasza i do tego ze skrzyniami. - Dodał patrząc na brodacza. Niezbyt podobało się Inżynierowi traktowanie umiejętności Imperialnych mistrzów rzemiosła jak gówniarzy przy robieniu zabawek, ale nie skomentował. W końcu jednak odpuścił. Khazadzi byli dumni. W akademii często gościli przedstawiciele tej rasy i prawie każdy podobnie się odnosił do takich spraw.

- Nic a nic. Każda siekiera się przyda do karczowania tych… drzew. - Odpowiedział Dorgundsson. - Tratwy zrobi się ze dwie, może trzy nawet. Zawsze to lepiej, jeśli jakiś bies z morza wyskoczy i zatopi którąś. Poza tym łatwiej o materiał na mniejsze jednostki. - Ocenił.

- Dla spokoju lepiej nie bratać się zbytnio z jaszczurami, skoro mamy zabrać nieco ich własności. Skorzystajmy z drogi, jaką zaproponowali - powinna być wolna od umarlaków, ale przeprawmy się na drugą stronę wyspy sami. Przynajmniej nie będą nam patrzeć na ręce.

Aureolus milczał. Budowa tratw, logistyka wypraw przez dżunglę, negocjacje z Norsmenami… każda z tych rzeczy leżała poza obszarem kompetencji medyka. No, może poza ostatnią. Jak do tej pory szło mu całkiem dobrze z jedyną Norsmenką z jaką rozmawiał. Niemniej podejrzewał, że w ich osadzie lepiej sprawdzi się Baron Kratenborg lub Lexa ze swoją siostrą. Korzystając z chwili postoju przygotował mieszankę ziół, której zapach choć trochę odstraszy wszechobecne insekty.

- W takim razie pójdziemy wyznaczoną przez jaszczuroludzi trasą, a kiedy już dotrzemy na drugi brzeg to zaczniemy się zastanawiać nad dalszymi krokami - powiedział Baron, a następnie kazał marynarzom Thory zabrać skrzynie i przygotować się do wymarszu.

Berthold wymienił spojrzenie z Baronem, po czym także zaczął szykować się do drogi, przywołując do siebie swoje zwierzęta. Nakarmił i uspokoił psy, podekscytowane i zaniepokojone tym co działo się dookoła.
Nie żałował decyzji o podróży do Lustrii, Nowy Świat był fascynującym miejscem, dawno nie czuł takiej ekscytacji jak podczas łowów na monstrualne gady. Wszędzie otaczała go nieujarzmiona, natura, skrywająca sekrety dawno upadłych cywilizacji. Gdyby nie ta haniebna zdrada Cassiniego, sprawy układałaby się pomyślnie.
-Nawet na krańcu świata ludzie są takimi samymi zdradzieckimi sukinsynami! - Warknął, podążając za innymi. Przynajmniej był w doborowym towarzystwie wyśmienitych wojowników i nieustraszonych odkrywców, z Lexą (o niej przynajmniej wiedział, że nie była zdolna do takiej zdrady i podstępów) i innymi u boku może była szansa wyjść z tego cało. Jeżeli nie… nigdy nie planował śmierci w wygodnym łożu.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 23-08-2017 o 23:24.
Lord Melkor jest offline