Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2017, 06:42   #72
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Wujek i Angie i zły pan żul co zasadzkował w czarnej czarności

Ta noc była brzydka i bardzo się Angie nie podobała. Nie dość, że zła woda wylała po okolicy, zmuszając do ucieczki ludziów, to jeszcze przestraszyła futerka, zepsuła tamę i sprawiła masę kłopotów. Tak jak knuja, knująca i po prostu będąca, co już doprowadzała blondynkę z Pustkowi do nerwa. No ale z drugiej strony była też miła Vex co miała batoniki, motur i prezentowała staniki i jeszcze lubiła wujka i się z nim dzieliła duszami i przytulała od środka, co też było bardzo miłe. Był też pan z obrazkami, co zrobił jej ćmę z czachą i cukierasami i też się poprzytulali… ale teraz siedział tam gdzie knuja i był zajęty, a wujek ją uczył, że jak ktoś jest w pracy to ma mu nie przeszkadzać, więc nie mogła z nim spać, a czuła się bardzo zmęczona… chciała się położyć, najlepiej przy wujku i futerkach. Ale futerka spały tam, gdzie ogień, a tam… tam Angie nie chciała na razie iść, żeby nie przeszkadzać. Leżała w swoim kącie na regali, tulając misia, bo nikt inny nie chciał jej przytulić - z tego powodu też zrobiło się jej smutno i źle. Nie lubiła spać sama, to było… takie smutne. Jak wtedy na pustyni, kiedy dziadek usnął, a wujek jeszcze nie przyjechał. Wtedy też spała sama i żyła sama poza momentem jak przyszli źli ludzie, ale oni już też zmienili się w kości, a kości nie przytulały… no i zostały daleko, tam gdzie piaski.

Leżała na boku, a czarna czarność otaczała ją z każdej strony, bo wyłączyła światełko żeby oszczędzać baterie. Słuchała jak skrzypią rzeczy koło ognia, słyszała rozmawiającą Mewę i Patyka. Słyszała jak pan z obrazkami gra na klekotach i śpiewa i chciała tam iść… ale tam była knuja, a jej się zbierało na krople w oczach i nie chciała aby akurat ona to widziała.
Było też coś jeszcze… coś niepokojącego. Kroki, szelesty i przesuwania. Ludzkie, jakby ktoś próbował dostać się do ich domu. Słysząc to poderwała czujnie głowę, strzygąc uszami jakby w okolicy szurnięto batonikiem. Takim dobrym, z karamelem.
Ktoś zasadzkował! Na nich, na wujka! I na futerka! Na pewno przyszedł po futerka! I był zły i niedobry jak knuja, a może i gorszy! Bo jakby był dobry to by wszedł normalnie a nie skradajował i zasadzkował. Angie musiała działać, coś zrobić! Ochronić futerka! I Wujka! I miłą Vex! I upewnić się, że Roger też jest bezpieczny!
Na dźwięk głosu wujka drgnęła. Mówił przez radyjko, ale pewnie był teraz śpiący, jak ona była śpiąca po tulaniu z Rogerem. Wtedy nic się jej nie chciało oprócz spania na zaobrazkowanej piersi… a przecież wujek miał tylko kłopotów, smutków i nerwów. Martwił się ciągle, też zasłużył żeby odpocząć i być szczęśliwy przez chwilę chociaż.
- Żyję - odpowiedziała przez radyjko naciskając najpierw odpowiedni guzik. Mówiła cicho żeby nie zaalarmować zasadzkującego ktosia - Potem przyjdę. Potulaj jeszcze Vex. Bez odbiora - powiedziała i wyłączyła dzyndzel na radyjku. Ten do wyciszania go. Jak się wcisnęło ten dzyndzel to przestawało mówić i robiło się ciche, a Angie musiała być teraz cicha. Zejść na dół. Cicho… za hałasami. Sprawdzić i obronić. Dobrze, że miała misia.

Nastolatka zeszła ze swojego regału i jej stopy cicho opadły na deski starej podłogi. Oczy były obecnie zdecydowanie mniej przydatne niż inne zmysły. Kanciasty otwór okna wydawał się całkiem jasny mimo, że jawił się jako granatowy prostokąt na tle czerni. Wnętrze budynku tonęły w ciemnościach i majaczące tu czy tam jaśniejsze plamy mogły być starymi kartkami wciąż trzymającymi się ścian, dziurami w tynku lub podłodze albo przedmiotami leżącymi na podłodze. Angie miała jednak ogromną wprawę w bezszelestnym poruszaniu się więc udało jej się na nieco już poznanym terenie przebyć te przeszkody bez szwanku i hałasu. Doświadczenie jednak podpowiadało jej, że próby na dłuższą metę przypominają grę w rosyjską ruletkę. Na dłuższą metę coś musiało się spieprzyć. Ale jeszcze nie tym razem.

Pod butami czuła kolejne fragmenty desek, wykładzin i betonu które lekko uginały się i trzeszczały pod jej krokami. Na tyle lekko i cicho, że odgłosy te powinny utonąć w odgłosach nocy. Usłyszała szmer rozmów zostawiany za sobą. Tam, gdzie na korytarz dobiegała przyjemna i kusząca łuna ogniska i gdzie byli wujek i Vex i kocia rodzina. I nieco bliższe ale cichsze rozmowy rodzeństwa. Zza okien z zewnątrz dochodził klekot i śpiew wydawany przez Rogera. Słyszała też zgrzyt resorów furgonetki. Wszystkie te odgłosy pomagały zagłuszyć cicho poruszającą się dziewczynę z Pustkowi. Na dole dotknęła podłogi i choć nie czuła przez buty, że jest mokra jednak czuła jak buty zagłębiają się w miękkim piachu, mule i błocku pozostawionym przez falę powodziową jaką się tędy przetoczyła przed paroma godzinami.

Na dole też słyszała odgłosy tego obcego znacznie wyraźniej. Musiało mu chyba zależeć na tym, żeby pozostać niewykrytym choć też raczej nie zależało mu na śmierć i życie albo po prostu nie dorównywał umiejętnościom przemierzającej parter blondynce z nożem. Musiał wciąż być na zewnątrz choć całkiem blisko budynku, pewnie tuż przy ścianie. Chyba zrezygnował ze sforsowania drzwi jakie wcześniej zablokował wujek i gdy Angie ostrożnie omijała ledwo zarysowane w ciemności stoliki by ich nie kopnąć czy nie uderzyć się o nie była już pewna, że tamten chyba próbuje wejść przez jedno z okien lub podobny otwór. Słyszała odgłos nieco głośniejszego chlupnięcia jakby odbił się z wody i zaraz potem doszedł jej odgłos sapania, stękania i trzeszczących desek i metalu gdy chyba przeciskał się przez otwór.

Angie dostrzegła obcego akurat gdy przecisnął się przez jakieś okno. Widziała głównie ogólną bryłę sylwetki widoczną głównie dzięki temu, że była w ruchu i na tle nieco jaśniejszego okna. No i po ciężkim oddechu. Wydawało jej się, że to facet choć pewności nie miała. Dłonie miał raczej wolne bo potrzebował ich by przeleźć przez dziurę. Ogólnie sprawiał wrażenie, że albo łapał oddech albo nasłuchiwał tego co dzieje się w domu ale tego, że w pobliżu jest ktoś z nożem to chyba się jeszcze nie zorientował.

Czarność nie pozwalała dojrzeć szczegółów, ale blondynka wiedziała przecież, że wujek i Vex są na górze, pan z obrazkami ciągle śpiewał i klekotał, a reszta… na dobrą sprawę reszta jej nie obchodziła. Zwłaszcza knuja, więc jeśli to ona ładowała się przez okno? No i z bliska ten ktoś był o wiele mniejszy niż wujek… i tak okropnie śmierdział! Jak stara piwnica z gnijącymi w niej rzeczami i starzy ludzie co leżeli pod barami. Tych drugich czasem mijali z wujkiem podczas podróży. Angie nigdy nie podobał się ich zapach, taki specyficzny i ciężki do pomylenia… “żul” - chyba tak o nich mówił jej opiekun, a że był Paznokciem i wujkiem i najmądrzejszy to na pewno się nie mylił. Ten cały żul teraz zasadzkował na domek który zajęli i wychodziło na to że to dziewczyna z pustyni ma wartę, bo reszta była zajęta… no i akurat ona usłyszała i mogła podejść. Coś w tym żulu bardzo się jej nie podobało, a może chodziło o wydarzenia poprzednich godzin?

Była zmęczona, śpiąca i zasmutniała, a ten niemiły pan właśnie próbował zasadzkować i pewnie przyszedł po futerka i po wujka i pewnie miał niemiły plan jak jeszcze bardziej im narobił kłopotów… no i na koniec odjechać moturem. Z batonikami. I futerkami… tak, to miało całkowity sens i dla Angie było bardzo prawdopodobne. Słyszała w głowie słowa wujka o tym, że powinna pytać i nie są już na pustyni, ale czarna czarność, zła woda i ten nieładnie pachniuchujacy pan obudził w niej coś innego. Znała ten zapach z przeszłości, był zły. Tak zły jak ludzie którzy kiedyś przyjechali do jej domu wśród piasków. Odsunęła więc wspomnienie postawnego blondyna, wracając do tego, co było przedtem.
Dziadek też wiedziałby co robić. Nie miała nic dystansowego, ale ciemność sprzyjała skradaniu, a podeszła już tak blisko! Jeszcze parę kroków, na spokojnie. Głowa blondynki się wyłączyła, działało ciało. Wyuczone odkąd pamiętała lekcje. Wiedziała co musi zrobić. Wyeliminować problem póki nie zrobił większych problemów. Nie dać się dostrzec, ani zranić. Być szybsza, zwinniejsza. A on tak okropnie sapał! Jak po biegu, albo jakby był chory… a jak zarazi wujka?!
“Prowadzisz ostrze od dołu, przez miękkie. Uważaj na kości, bo złamiesz ostrze. Jeden szybki ruch” - w uchu zaskrzeczał głos dziadka, na miękkim pod brodą poczuła widmowy dotyk jego sękatego palucha. Tak. Misiem przez miękkie pod brodą, do góry. Aż pod głownią poczuje opór skóry.

Atak blond nożowniczki z ciemności okazał się całkowitym zaskoczeniem dla obcego mężczyzny. Silne, pełne witalnych sił ręce złapały go za ubranie a druga dłoń wepchnęła mu kawałek stali od rękojeści wyrzeźbionej w głowę niedźwiedzia prosto pod szyję, przebiła cienkie w tym miejscu kości podniebienia i weszła wyżej by zabełtać w czaszce mózg. Mężczyzna bronił się próbując odepchnąć napastniczkę ale jednak przewaga wyszkolenia, zaskoczenia była po stronie napastniczki. Jedynie ciemność jednakowo utrudniała obojgu wymianę ciosów. Angie musiała atakować w sporej mierze na czuja bardziej w pośpiechu zgadując gdzie są wrażliwe na atak detale anatomii przeciwnika niż je widząc. Mimo to jednak przeciwnik prawie od razu zacharczał krztusząc się własną krwią a nastolatka poczuła jak po dłoni trzymającej nóż dziadunia spływa gorąca posoka. Facet charcząc oderwał się w końcu od blondynki ale jedynie po to by wykonać mało skoordynowany krok, upaść na kolana i zaraz upadł na podłogę drapiąc i kopiąc w agonalnych konwulsjach mokre klepki. Jasne było, że zadana przez blondynkę rana musiała się okazać dla niego śmiertelna choć jak zwykle ciału trochę zajmowało przejście od całkowitego życia do całkowitej śmierci.

“Upewnij się, że nie żyje. Sprawdź, czy był sam. Jeśli nie - wracaj w cień i wykończ kolejnego. Przemieszczaj się, nie stój jak jaszczurka na słońcu. Jeśli był sam zobacz, czy nie ma przy sobie czegoś, co ci się przyda. Przenieś i zamaskuj ciało. Jeśli się da upozoruj wypadek. Jeśli nie rób tak żeby nikt go nie znalazł. Chyba że chcesz, aby go znaleźli” - porady dziadka brzmiały jej w głowie, gdy kucnęła przy ciągle drgającym ciele i wytarła nóż o jego ubranie - “Ludzie to kłopot, a kłopoty się eliminuje. Nie płacz. Oni by po tobie nie płakali.”
Nie płakała, już nie. Była w końcu duża i musiała się opiekować wujkiem tak jak on opiekował się nią. Wyciągnęła światełko żeby w jego blasku przyjrzeć się szybko utrupionemu ktosiowi, ale zanim je zapaliła zamarła w bezruchu, wsłuchując się w dźwięki nocy. Czy ktoś jeszcze tam był? Czaił się tak jak ona zaczaiła się na już trupa. Musiała być czujna, Roger mówił, że mają wojnę. Wiedziała co to wojna, dziadek jej opowiadał.

Światełko pożyczone jej przez wujka okazało się niesamowicie przydatne. Zdradziło te wszystkie szczegóły jakie po nocnej ciemności wewnątrz nieoświetlonego budynku były nie do dojrzenia. Zanim nastolatka je zapaliła chwilę nasłuchiwała odgłosów nocy. I słyszała je. Słyszała jak tuż za ścianą woda leniwym rytmem uderza o ścianę. Jak Roger dalej śpiewa swoją pieśń. Rozmów i odgłosów z góry już nie słyszała. Słyszała jak ciało tuż obok szarpie się i nieruchomieje. Słyszała odgłosy silników, krzyków ludzi i ryków zwierząt ale to w oddali. Gdzieś od strony ogólnej bryły budynków osady. W pobliżu nie słyszała nic co by wskazywało na kolejnych napastników. Jeśli jacyś byli musieli być o wiele ostrożniejsi i rozsądniejsi skoro nie zdradzili się nijak. Mogli też czekać na jakiś sygnał czy znak od tego zabitego w nieco dalszej odległości. Ale wówczas też ich nie była w stanie wykryć w tej chwili.

W świetle latarki wujka widziała złachmanione ubranie mężczyzny ze zmierzwioną brodą i podartej, brudnej wełnianej czapce. Musiał być od niej starszy choć jak bardzo to brud i ta zmierzwiona broda przeszkadzały w ustaleniu detali. Na deskach podłogi widoczne były ślady i tego obcego, i Angie, i ich krótkiej ale śmiertelnie brutalnej walki bo naniesione błoto i kałuże nieźle utrwalały wszelakie ślady. Obecnie tam gdzie nastolatka czy ten obcy odcisnęli swój ślad obecności widać było zruszoną mokrą glebę i przebijające smugi gołej podłogi. Do tego sporo krwi, zarówno w smugach, kałużach, rozbryzgach jak i szybko powiększającej się czerwonej plamie wypływającej z gardła mężczyzny. Jego ubranie wydawało się podobnie złachmanione jak i reszta wyglądu. Do tego było obszerne i niezbyt dopasowane na temperatury jakie były całkiem wysokie nawet w nocy. Zupełnie jakby było mu zimno mimo tropikalnej pogody na zewnątrz. Nie widziała u niego żadnej broni, przynajmniej nie w dłoniach ani na zewnątrz wierzchniego ubrania.

Kto normalny chodził w czapce jak nawet w nocy było ciepło? O wiele cieplej niż na pustyni, tutaj oddech nie zmieniał się w parę, nie trzeba było nosić płaszczy i czapek, ale ten ktoś to miał. Brudne, takie trochę przypadkowe i zniszczone. Nie tak jak koszulki które Angie dostała od wujka.
- Oj… sprzątanie będzie… ciężkie - mruknęła pod nosem. Przetoczyła nóż w palcach i złapała za coś co było chyba kołnierzem. Nie miała zamiaru wsadzać mu rąk pod ubranie i macać. Wolała rozciąć materiał i warstwa po warstwie odsłonić co tam chował. Bo musiał coś chować jak przyszedł zasadzkować, prawda? Nasłuchiwała też, próbując wyłapać kolejne podejrzane dźwięki. Przydałby się jej pistolet, albo karabin dziadka. Teraz da radę działać tylko na krótki dystans...trudno. Poradzi sobie jak na dużą dziewczynkę przystało.

Nóż przy wsparciu wprawnych w oprawianiu zwierzyny dłoni dość sprawnie radził sobie ze “skórkowaniem” obcego z ubrania. A okazało się, że było co skórkować bo mężczyzna miał na sobie tych warstw zaskakująco wiele jak na tak gorącą pogodę jaka dominowała w okolicy. Spod pociętego płaszcza wyłoniła się jakaś bluza zasuwana na suwak, potem kolejna już bez suwaka za to obie z kapturami. Pod nimi były jakieś koszulki i wreszcie niezbyt zadbane i odpychające brudem i zapachem ciało. Rzeczy jednak miał przy sobie dość niewiele. W jednej kieszeni znalazła składany nóż, ale raczej z składany scyzoryk o dość ubogiej wersji za to nieźle zaostrzony. Coś co można było uznać za broń to była chyba łyżka do opon lub podobny pręt który odkryła zatknięty gdzieś w spodnie. Miał jeszcze trochę ręcznie robionych skrętów podobnie niedbałych jak i reszta jego ekwipunku i szklaną piersiówkę gdzieś do połowy pełną o jakimś czerwonawym, wodnistym i przezroczystym płynie.

Nóż powędrował do kieszeni spodni blondynki. Przyda się, na potem. Utrupiony pan tak śmierdział, że nawet jakby miał jakieś cukierki, to Angie za żadne skarby świata by ich nie zabrała… no chyba że dać knui to jeszcze tak, ale tak zjeść samemu? W życiu!
Dużo sztywnego, cuchnącego materiału, jeden nóż i jakieś skręty. Skręty też wzięła i piersiówkę. Może był w niej alkohol, potem sprawdzi. Już miała go zacząć przetaczać tam gdzie zła woda, gdy w świetle światełka błysnęło coś na jego szyi. Miał wisiorek, nawet ładne. Jego też zabrała. Ubrań nie miała zamiaru zabierać… pozostawała też sprawa co zrobić z trupem. Na dworze była czarna czarność, nie chciała tam wychodzić i robić hałasów skoro tam wciąż mogli być źli ludzie. W końcu podrapała się rękojeścią misia po czole, postanawiając schować niemiłego utrupionego pana w piwnicy, a rano… rano powie wujkowi. Tylko najpierw posprząta też podłogę na piętrze. Wyglądało na to, że czeka ją sporo pracy.

Pracy okazało się całkiem sporo. Dużo więcej potu i wysiłku niż w samo utrupienie tego obcego pana. Do ciągnięcia po mokrej podłodze wcale nie był taki lekki. Była prawie pewna, że zostawiają za sobą ona ślady butów a on dwie “szyny” po butach i sunącym po ziemi ubraniu oraz nadal ściekającą z krytycznej rany krwi. Same pokonanie schodów też nie było takie proste i trup stukał na każdym schodku. Przy okazji też nastolatka odkryła, że wody w piwnicy znacznie przybyło od czasu gdy sprawdzała ją z wujkiem i uratowali stamtąd kocią rodzinę. Wtedy woda sięgała jej gdzieś do połowy łydki. Obecnie zaś musiała sięgać powyżej pasa pewnie, może nawet gdzieś do połowy sylwetki. I sądząc z cichego ale nieustannego szmeru jaki dopływał od krańcowych ścian kolejne fale zimnej i czarnej wody nadal wypełniały najniższy poziom budynku.

W końcu jednak udało się jej wepchnąć ciało które zaczęło dryfować na powierzchni wody. Samo zacieranie śladów krwi i walki też zajęło jej zaskakująco dużo czasu i wysiłku. Gdy skończyła i spojrzała na swoje dzieło w świetle latarki to jakoś miała wrażenie, że jakby ktoś wysprzątał albo chociaż starał się to zrobić w tym pomieszczeniu i korytarzu prowadzącym do schodów piwnicy. Dla niej samej raczej było to dość czytelne. Dla innych nie była pewna. Nawet tu i tam nadal widziała ślady krwi. Ale zatarcie całkowite na tyle by usunąć takie ślady pewnie zajęłoby jej znacznie dłużej czasu, może nawet i do rana.

Z góry doszły ją kroki które szybko przeszły w odgłos stąpania po schodach. Ktoś poruszał się całkiem sprawnie i dyskretnie. Choć nie tak jak ona potrafiła. Jaskrawa plama światła zdradzała broń z oświetleniem taktycznym wujka jeszcze bardziej niż jego chód.
- Angie? - doszło jej zapytanie lekko nasycone niepokojem i czujnością. Widocznie wujek nie uznał sytuacji za aż tak niepewną czy niebezpieczną by zachować milczenie. Lub bardziej zależało mu na nawiązaniu kontaktu z podopieczną niż ostrożności.

Przyszedł? Ale po co? Przecież był zajęty i miał odpoczywać, a nie biegać ze swoim światełkiem i jeszcze patrzeć jak Angie sprząta po niemiłym, śmierdzącym panu. Nie mógł zostać tam gdzie Vex i futerka? Schodził po schodach tupiąc trochę, ale nie tak jak inni ludzie których znała. Chciała do niego wyjść, powiedzieć że nie ma się czym martwić bo jest już bezpiecznie, a ona pilnuje to on ma wolne na spanie i tulanie i nawet zjedzenie tego co zostało na dnie kociołka jakby miał ochotę. Zrobiła ruch jakby chciała podnieść się i wyjść, ale dotarło do niej, że go zawiodła. Powiedziała jeszcze na łódce jak jechali przez rzekę… że będzie pytać zanim kogoś utrupi, a teraz?
Teraz zgasiła światełko i zastygła w bezruchu w ciemnym kącie pod ścianą, chowając w kieszeni bluzy czerwone od krwi ręce. Nie zdążyła ich umyć, zajęta myciem podłogi i chowaniem trupa.
Wujek chyba jej nie dostrzegł. Jeszcze nie. Ale gdy tak chwilę nasłuchiwał przy wejściu na schody pewnie nie był zbyt uspokojony brakiem odpowiedzi i reakcji swojej podopiecznej. Jaskrawe światło na jego broni odzierało mrok nocy z jego maskujących walorów. Wujek jednak ruszył w stronę drzwi wejściowych i zatrzymał się w nich by je otworzyć. Potem wyszedł na zewnątrz idąc w stronę furgonetki. Po otwarciu drzwi głos Rogera i jego klekotów stał się wyraźniejszy. Do Angie doszło też odgłosy stukania jakby ktoś pukał w blachy pojazdu a po chwili głos wujka i knui.

Przeszła cicho w tamtym kierunku, do drzwi stając za framugą żeby móc słyszeć o czym rozmawiając. W międzyczasie pospiesznie próbowała doczyścić ręce, ale miała tylko to czerwonawe coś od pana żula. Było płynne, więc postanowiła tego użyć do przemycia rąk i misia.

- Jak dawno to było? - pytał wujek. Angie widziała dobrze jego plecy gdy stał do niej tyłem a frontem do szoferki furgonetki zaglądając do środka.

- No już jakiś czas temu. Myślałam, że poszła do was. - odpowiedział z wnętrza szoferki głos knui.

- On musi się tak drzeć? - zapytał znowu wujek pewnie patrząc przez okno gdzieś w stronę kufra pojazdu skąd dobiegały skrzypienia i głos Rogera.

- Tak. - odpowiedziała krótko Melody. Wujek pokręcił głową i po chwili odwrócił się znowu frontem do budynku.

- Dobra, dzięki. - powiedział na pożegnanie i znów zaczął chlupiąc wodą wracać w stronę głównego wejścia do budynku przy jakim stała nastolatka. Na razie trzymał karabin a więc i światełko po skosie więc celowały w wodę na zewnątrz ale gdy wejdzie do środka pewnie zabierze się za przeszukanie pomieszczenia. Wtedy pewnie natknie się na świeże pozostawione przez nastolatkę ślady jeśli nie na nią samą.

- Hej, stało się coś? - z vana doszedł pytający głos Melody.

- Tak. Ale jeszcze nie wiem co. - odpowiedział wracający do budynku wujek.

Ręce Angie nie mogły już wyglądać lepiej. Przeczyszczone śmierdzącym czerwonym płynem i wytarte o koszulkę, bo była czarna i plamy na niej się tak nie odznaczały, wyglądały pewnie nadal brudno i krwisto, zwłaszcza przy paznokciach, ale jeżeli schowa je do kieszeni powinno być okey. Może wujek nie zauważy… nie chciała żeby się martwił, a chyba zaczynał. Nie lubiła jak się martwił, bo wtedy smutkował i jej też robiło się smutno, że jemu jest smutno. Zapaliła światełko żeby przez próg wujek je widział zawczasu i powoli odkleiła się od ściany, idąc mu naprzeciw. Światełkowała na ściany z dala od krwawych rozbryzgów, teraz czarnych w czarnej czarności… do rana. Rano będą widoczne.
- Dlaczego już się nie tulasz z Vex? - spytała kiedy znalazła się w zasięgu jego słuchu i nie potrzebowała podnosić głosu. W kapturze nadal narzuconym na jasne włosy usilnie unikała patrzenia w jego stronę, wodząc głową tam gdzie jasna, miła plama jasności.

- A! Tu jesteś!. Bo już miałem zamiar cię naprawdę zacząć szukać. - wujek przebył ostatni kawałek drogi do budynku wchodząc po schodach na parter. W głosie dała się znać ulga. - Co się nie odzywasz jak cię wołam? I czemu masz wyłączone radio? - zapytał gdy zatrzymał się przed nią więc znów wydawał się przy gabarytach nastolatki ogromny. Pytał też już tak bardziej poważnie choć czekał na to co ona odpowie. - A nie mogę się z czystym sumieniem tulać z Vex czy z kimkolwiek wiedząc, że osoba mi bliska gdzieś się błąka po nocy. - odpowiedział na pytanie jakim przywitała go podopieczna blondynka w kapturze.

- No przecież powiedziałam że potem przyjdę, jestem już duża. Sam tak mówiłeś - gapiła się gdzieś pod nogi, kopiąc piętą w ubłoconej podłodze. - Byliście zajęci to nie chciałam wam przeszkadzać. Wracaj na górę, poradzę sobie. Nie potrzebujesz mnie tam. Jeszcze tu zostanę.

Wujek wziął głębszy oddech i jakby dla kontrastu do swojej podopiecznej spojrzał gdzieś w mrok sufitu. Potem spojrzał na blondynkę w kapturze i położył jej swoją dłoń na ramieniu.
- Wiem, że sobie świetnie poradzisz sama. - powiedział jakoś tak ciepło i sympatycznie wujek. - Ale nie jesteś tu sama. Chodź na górę. Nikomu nie przeszkadzasz. Chodź Angie. Ładnie ci poszło z Melody swoją drogą. Nie pozabijałyście się widzę. To dobrze, bardzo dobrze. Ale teraz chodź na górę. Prześpij się i odpocznij. Jutro nas będzie czekał ciężki dzień. Przydadzą nam się wszystkie siły. - wujek mówił łagodnie zapraszając, prosząc i tłumacząc. Plama głowy wykonała ruch w stronę schodów prowadzących na piętro.

Angie całą sobą chciała iść. Tam gdzie Vex, ogień i futerka. Zrobiła ruch do przodu, we wskazanym kierunku i zatrzymała się nagle. Nie wolno jej było, jeszcze miała pracę. W niedobrej, czarnej czarności i złej wodzie, co to coraz wyżej sięgała jej w piwnicy.
- Nie mogę wujku - westchnęła, spuszczając głowę jeszcze niżej. Zawiodła go i ciężko się tak przed nim teraz stało. A przecież chciała dobrze! Żeby zasadzkujący pan żul nie zabrał futerek! Cofnęła się jeszcze krok do tyłu, poza zasięg ręki wujka przez co spadła ona z jej ramienia.
- Muszę… no muszę posprzątać - westchnęła, zaczynając tłumaczyć - I sprawdzić czy… no czy ktoś tu jeszcz… czy jest bezpiecznie i można odpocząć, ale ty idź i odpocznij. I prześpij się, bo musisz być silny. I mądry… bo jest wojna. Roger tak mówił, słyszałeś… chciałabym z nim zostać tutaj, ale się nie zgodzisz bo musimy jechać do cioci. Tylko… - zawiesiła się szukając właściwych słów, ale jej słownik do rozbudowanych nie należał, Machnęła więc ręką i westchnęła jeszcze ciężej - Nie chcę iść na górę, mogę spać gdzieś tutaj? Bo jak będziecie się chcieli się potulać z Vex, a ja będę… no jak sie maca koszulkę przy kimś to jest dziewczyna puszczalska, a nie chcę żeby Vex była puszczalska. Lubię ją… to sobie tu pośpię - wzruszyła ramionami unikać myślenia o tym że znowu w podobnym rachunku zostanie sama.

- Co musisz posprzątać? - choć po ciemku nie widziała detali wujkowej twarzy to wydawało jej się, że przy pytaniu zmrużyła ona oczy w geście niejasności. - Dlaczego chcesz spać tutaj? Przecież wszystkie rzeczy masz tam na górze. Nie będziemy się już tulać z Vex. Teraz dobrze by było się zamienić i ja popilnuję obozu a ty się prześpij. Nad ranem Vex mnie zmieni. - wujek rozglądał się po mrokach parteru jakby to był dzień albo dało się przez nie przejrzeć i dostrzec jakąś przyczynę zachowania nastolatki jakie chyba miał trudność zrozumieć. Przy spędzaniu nocy i podziale na warty pewnie z rozliczenia na trzy osoby wyszedł mu bardziej korzystny grafik niż w rozliczeniu na dwie czy jedną. Zaś do odpoczynku ogrzane ogniskiem pomieszczenie gdzie rozbili się na noc wydawało się tak dobre jak to było możliwe w obecnej sytuacji.

Dziewczyna pokręciła energicznie głową nie zgadzając się z tym co wujek mówił. Mądrze mówił, miał rację, ale… no właśnie zawsze było jakieś “ale”.
- Muszę posprzątać bałagan - powiedziała bardzo powoli, uciekając wzrokiem na swoje buty. Pokiwała się na piętach i mówiła dalej - Żeby było czysto, a potem zrobić obchoda. Muszę… żebyś był bezpieczny… i futerka też.

- Jaki bałagan? Angie co jest grane? Bo normalnie jakbyś się chciała mnie pozbyć. -
wujek pokręcił głową a potem przestał i spojrzał w dół na drobniejszą postać w kapturze. Położył jej dłoń na ramieniu jakby chcąc dodać jej otuchy.

- Kocham cię wujku… i nie chcę żeby ktoś ci zrobił krzywdę - powiedziała cicho walcząc z drżącą szczęką. Nabrała powietrza i skoczyła do przodu, obejmując opiekuna w pasie i przytulając się mocno jakby to miało ją ochronić przed strachami i cieniami.
- Nie wyganiam, nie ciebie. Nie chcę żebyś szedł, nigdy. Tylko został ze mną. Na zawsze… i żeby nikt na ciebie nie zasadzkował. Jak… no bo… - zacięła się, więc nabrała powietrza i wypuściła je powoli żeby się uspokoić i zebrać myśli - Bo jak się łączyliście z Vex duszami to tu był taki pan żul. Krążył wokół domku i chciał wejść, ale był niedobry. Chciał nas zazasadzkować! Zabrać futerka! Tobie zrobić kuku… jak knuja! Bo po co by się tak skradajował i wchodził przez okna? I tak strasznie śmierdział, tak że w brzuchu bolało. Jak ci panowie co mi ich kiedyś pokazywałeś, co leżeli pod barem i miałam do nich nie podchodzić. Ci tacy brudni i w porwanych ubraniach… on też miał takie ubrania i śmierdział… jak ci niedobrzy ludzie którzy przyszli do mnie na pustynię jak ciebie nie było. Oni też zasadzkowali i zrobili mi rany i one bardzo bolały, ale teraz już dobrze, bo są blizny… on by tobie też zrobił rany, bolałoby cię - przełknęła ślinę i wtuliła twarz w mundur Paznokcia - I mógłby zabrać futerka i Vex i motur… było tak czarno, nie widziałam czy ma broń i jaką, a jakby zaczął strzelać? Karabin dziadka został na górze, przy ogniu. No ale miałam misia… ale to trzeba podejść i nie… no muszę posprzątać - skończyła chaotyczna opowieść i zamknęła szczęki.

- Okey, okey, już dobrze. Spokojnie Angie już dobrze. - wujek mówił uspokajającym tonem i pozwolił dziewczynie w kapturze wtulić się w siebie i przycisnął ją dodatkowo do siebie aż zdawała się tonąć w mundurze jego piersi, ramion jakby mógł ją obejmować ze wszystkich stron na raz. Wujek w tym czasie chyba usiłował odtworzyć co tu się działo przez ten czas gdy tak gładził i pocieszał wtuloną w niego nastolatkę.
- Więc ktoś tu był tak? Jakiś menel. I nas przed nim obroniłaś tak? Okey Angie pokaż mi go. Dobrze, że tobie nic się nie stało. Czy stało? - powiedział gdy odsunął nieco podopieczną od siebie by móc na nią spojrzeć.

Dziewczyna najpierw pokiwała głową przy części o panu menelu czy żulu…. Wujek stosował to zamiennie i kiedyś jej to już tłumaczył. Potem pokręciła przecząco gdy spytał czy jest ranna. No jak miała być? Przecież dziadek od zawsze jej pokazywał jak być cichą, odkąd tylko mogła chodzić, a pan żul był zajęty wchodzeniem przez okno. Milcząc zapaliła światełko i zaświeciła na podłogę pod oknem zasypaną piachem i ciemnymi teraz plamami, zygzakami i rozbryzgami na ścianach które próbowała zamaskować.
- Jest ciemno… ludzie kiepsko widzą jak tak ciemno i czarno - wyszeptała niemrawo. Czy zaraz zacznie się na nią gniewać? Jak zobaczy trupa w piwnicy z dziurą po misiu w gardle? - Próbowałam… no trochę posprzątać, żeby… do krwi idą muchy, robale i inne żyjątka. Drapieżniki… ale to na pustyni. Tu ludzie, oni też idą do krwi… i zadają pytania, a to kłopot. Wchodził o tam - pokazała palcem gdzie okno - To podeszłam i… już nie zasadzkował. Jesteś bezpieczny, a on… leży w piwnicy. Sprawdziłam, na pewno zwłokuje, nie udaje. Tam coraz więcej wody. Chciałam tu posprzątać i potem gdzieś… go wynieść. Żeby tu nie śmierdział… strasznie dyszał i miał dużo ubrań. Nawet czapkę, a jest tak ciepło… może był chory? Nie idź tam, nie chcę żebyś i ty zachorował… albo… ja najpierw pójdę - wyprostowała się i popatrzyła prosząco spod kaptura - Bo jak on będzie taki niemiły jak Tess? Widziałeś ile… jak go trzeba utrupić kilka razy?

Wujek popatrzył we wskazanym kierunku ale, że po ciemku nadal niezbyt to coś rozjaśniało więc uniósł karabin i zapalił latarkę. Teraz w ostrym świetle ślady zostawione przez ciągnięte ciało i próby sprzątania były całkiem wyraźnie widoczne. Wujek ruszył w tamtą stronę i przyświecał sobie głównie podłogę. Najpierw wrócił do pomieszczenia gdzie niedawno jego podopieczna stoczyła swoją ostatnią walkę a potem lustrował chwilę pomieszczenie w świetle latarki. Potem znów zaczął się cofać idąc po śladach na zamulonej dotąd podłodze i doszedł po tak wyraźnej ścieżce do schodów prowadzących do piwnicy. Zszedł po nich na zalany wodą poziom i tam w końcu mógł obejrzeć ciało zaszlachtowanego delikwenta. Nie odzywał się wciąż oglądając z bliska świeże ciało pływające po powierzchni wody. W końcu wrócił znowu na parter.

- Wygląda mi na całkiem nieżywego. - powiedział w końcu wujek wracając do rozmowy z Angie. - Dobrze, że tobie się nic nie stało. Z tym typem stało się. Jeśli ktoś by się pytał mów, że się broniłaś jak sie do nas próbował podejść. - odezwał się po chwili zastanowienia. - Ale lepiej o nim nie gadać bo nie wiadomo kogo on znał i kto jego znał. - powiedział po chwili drapania się po policzku. Wyglądał jakby zastanawiał się czy powiedzieć coś jeszcze albo jak coś powiedzieć. W końcu pokręcił głową i znów położył dłoń na ramieniu nastolatki. - Idź na górę Angie. Rozłożyłem ci posłanie. Zobacz co z Vex i kotami. I prześpij się. Odpocznij. Ja tu teraz popilnuje i wszystkim się zajmę. - powiedział i też razem z nastolatką ruszył ku schodom. Mówił już pewnie siebie jak zazwyczaj gdy przedstawiał plan co mają robić gdy rozdzielał na ich dwójkę zadania.

Blondynka szła grzecznie nie wspominając o panu z obrazkami, chociaż chciała do niego iść. Na jedną noc narobiła wystarczająco kłopotów.
- Pomogę posprzątać, ja nabrudziłam - mruknęła wchodząc na pierwszy stopień, ale zatrzymała się na drugim i okręciła w bok, łapiąc opiekuna za ręce - Jesteś bardzo zły? Przepraszam… nie chciałam żeby on… żeby tu… żeby było jak… - dukała przez ściśnięte gardło, strzelając oczami po okolicy i mrugając szybko - Jakbym poszła się spytać… to by mógł się przyczaić, albo… no zrobić coś innego niemiłego. No i byłeś zajęty, Roger też… a knuja jest leniwa i niedobra z nią nie chcę z nią rozmawiać. I też była daleko… jakby miał broń mógłby… jak w domu… i to… nie pozwolę żeby ktoś ci zrobił krzywdę. Nikt - koniec powiedziała twardo, z zacięciem. Ścisnęła jego ręce i nie miała zamiaru puścić.

- Nie jestem zły. Nie na ciebie. Zrobiłaś co uznałaś za stosowne w danej sytuacji. I świetnie ci to wyszło. - powiedział spokojnie wujek ocierając z twarzy Angie jakiś kłębek. Wujek zaczął wchodzić po schodach pociągając za sobą podopieczną. - Chodź na górę Angie. Odeśpij to wszystko i odpocznij. - powiedział namawiając ją do powrotu do oświetlonego i ogrzanego pokoju.

- Teraz to ty chcesz żebym sobie poszła - burknęła zabierając ręce i chowając je w kieszenie bluzy - Nie ty zrobiłeś kłopot, jesteś dobrym wujkiem. Najlepszym na świecie i najmądrzejszym. Najdobrzejszym, najpiękniejszym i… chciałabym być taka, ale nie jestem - wzruszyła ramionami i zgrzytnęła zębami - Jestem tylko Angie. I robie problemy… tak? Moze jakby mnie nie było mógłbyś się kolegować z Vex. Ona jest fajna i zna się na tym co wolno u ludziów i jak. Ja mogę wrócić na piaski, albo do lasu… chciałabym do lasu. Ładnie tam, dużo zielonego i woda.

- Angie. -
wujek zatrzymał się a przez to, że szedł pierwszy po schodach w tej chwili wydawał się jeszcze większy a przynajmniej wyższy niż zazwyczaj. Cofnął się jednak na podobny stopień co jego podopieczna i przez chwilę patrzył się chyba na jej twarz. - A ty jesteś najlepszą i najpiękniejszą córką jaką mógłbym sobie wymarzyć. - powiedział i pochylił się nieco by móc ją pocałować w czoło. Potem znów wrócił do pionu i chwilę znów jej się przypatrywał. - Słuchaj, to co się dzieje między mną a Vex czy z kimś innym to jest coś innego. Te cale dzielenie się duszą, kolegowanie czy nie. To jest coś innego. Niż to co łączy ciebie i mnie. Jesteś dla mnie ważna. Taka jaka jesteś. Nie słuchaj jakichś głupot, że tam ktoś ci coś powie, że jesteś niefajna albo ktoś tam niby jest od ciebie fajniejszy. To bzdura. Przynajmniej dla mnie. A teraz nie próbuję cię spławić czy co. Chciałbym to bym ci kazał zrobić jakiś obchód czy coś równie zbędnego bym na przykład mógł wrócić na górę i tulać się z Vex. Ale nie o to chodzi Angie. Już z połowa nocy minęła. Rano nas czeka ciężki i długi dzień. Musisz się przespać by się do czegoś nadawać jutro. A lepiej się przespać w śpiworze i przy ognisku. Mi też będzie łatwiej pilnować jak będziecie w jednym pomieszczeniu. A nad ranem obudzę Vex by ona objęła ostatnią wartę. Spytałem ją czy chce jechać z nami do Teksasu. Powiedziała, że chce. Czyli teraz jesteśmy we trójkę. Przynajmniej na tą drogę do Teksasu. We trójkę powinno być nam łatwiej. I dobrze. Bo się cholerny sajgon szykuje na następne parę dni. Rozumiesz teraz jak jest Angie? Możemy już iść na górę? - wujek tłumaczył po kolei co, jak, skąd i dlaczego. Na końcu wskazał dłonią w górę schodów gdzie już dało się zauważyć kawałek łuny odbijającej się na suficie korytarza na piętrze.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.

Ostatnio edytowane przez Czarna : 24-08-2017 o 07:26.
Czarna jest offline