Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2017, 17:00   #80
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Baron był w stanie sam odpowiedzieć na jedno ze swoich pytań - transport był wojskowy. A indagowani wozacy wyznali ze strachem, że nikogo podejrzanego nie widzieli... nie licząc Was.

Oględziny miejsca zbrodni przyniosły kilka ważnych informacji:
Strzały, jak zauważył Bert, nie wyglądały na użyte w walce. Były połamane tak, jakby po prostu wysypały się z kołczana i zostały zdeptane przez konia. Wyglądało to tak, jakby dopiero w ostatniej chwili łucznik zauważył, że coś jest nie tak, ale nie zdążył już naciągnąć łuku.
Nie było żadnych ciał napastników - albo nie mieli strat, albo byli na tyle zdyscyplinowani, by zabrać swoich poległych. tak czy inaczej prawdopodobnie wykluczało to zwierzoludzi i orków. Ci pierwsi nie byliby zdolni do takiej taktyki i dyscypliny, a ci drudzy nie zaatakowaliby konno i raczej nie zaskoczyliby tak łatwo żołnierzy.
A i ślady wojskowych butów różniły się nieco od wzoru, jakie sami zostawiali...
Atakującymi na 99% byli ludzie.
Ogień musiał być bardzo mocny - spalone wozy to jedno, ale drewno nie płonie w tak wysokiej temperaturze, by tak stopić metal. Dodatkowo - spalenizna dziwnie pachniała. Nie miał jednak niezbędnej wiedzy, by dokładniej to określić. Może jakiś alchemik lub mag mógłby powiedzieć coś więcej?

Leo nie znalazł cennych przedmiotów - wozy transportowały zapasy dla żołnierzy, a dla nich kosztowności się nie wiezie. Pod warstwą stopionych metalowych przedmiotów znalazło się natomiast kilka nadających się do użytku mieczy (choć uszkodzone przez temperaturę straciły na jakości)), a w resztach beczek - kilkanaście grotów do strzał, oszczepów i włóczni. Żadna z wiezionych gotowych włóczni nie ocalała.



Zza drzew nagle dobiegł Was krzyk:
- Sal! ty stary ochleju! Puściłeś kieckę Marthy i już się w lesie zgubiłeś mieszczuchu chędożony!? - wszystko w przyjaznym, żartobliwym tonie. Niektórym głos wydał się znajomy. I nic dziwnego - po chwili na polanę z uśmiechem wpadł Oleg i zaczął witać się uściskami z "bandytami". Widać było, że znają się jakiś czas i są w przyjaznych stosunkach.

Po chwili usłyszeliście też ryk kaprala Detlefa i wszystko stało się jasne.
Tym razem nikt się nie pozabijał przed rozmową.
Obie części oddziału spotkały się razem. I każda przyprowadziła kogoś ze sobą. Tylko wozacy wyglądali na przestraszonych, kiedy nagle okazało się, że ich obstawa zna się ze zbójami...
 

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 24-08-2017 o 21:30.
hen_cerbin jest offline