Gdy schodziliście na dół, karczmarz właśnie wbiegał na schody w pośpiechu wycierając ręce w fartuch. - Słyszałem jakieś krzyki, co się dzieje do diaska? Kto krzyczał i gdzie? - szybko wypowiadane przez karczmarza słowa były prawie niezrozumiałe. - Byłem w stajni konie uspokoić, coś niespokojne dziś są znów i słysze krzyki. No to huzia do środka i was na schodach spotykam. Co się dzieje do stu diabłów?
__________________ Szczęścia w mrokach... |