|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-06-2007, 10:24 | #31 |
Reputacja: 1 | Orrina wkurzało zachowanie tych dwóch typów. Wydawali mu sie nadęci i wścibscy, a na pewno nie pomocni, choc jak podejrzewał ze takich się uważali. "Po pierwsze ta dziewczyna stąd nie wyjdzie puki nie sprawdzę co ukradła. A jak którychś z panów chce iśc spać to przypominam, że to nie ja wtargnołem do nie swojego pokoju. A pan który uważa się za mnicha niech lepiej nie przeszkadza, bo flirtować z dziewką możesz sobie później." W tym momencie ciągle uważając czy dziewczyna nie próbuje uciekać zaczoł sprawdzać czy nic mu nie zgineło. Najważniejsze są oczywiście topór który od razu wzioł do ręki i zbroja, ale inne rzeczy takie jak sakiewka tez nie moga zginąć.
__________________ Koniec świata nastał już tyle razy że już nawet nie ma na co specjalnie czekać |
13-06-2007, 13:38 | #32 |
Coraz bardziej zagubiona, dziewczyna próbowała gorączkowo domyśleć się co zaszło, jak znalazła się w tym dziwnym pokoju, w towarzystwie uzbrojonego krasnoluda. "Musiał mnie jakoś odurzyć i zaciągnąć tu, żeby zabić. Musiał mnie rozpoznać. A teraz, gdy przyszli mi z pomocą, posądza mnie o kradzież, żeby się usprawiedliwić... Co ja mam robić? Jak zachowałaby się..." - Ja, ja, ja niczego nie ukradłam, o wielmożni panowie! Nie tak mnie matka wychowała, ja z bogobojnych i ućciwych ludzi jestem. Ja... Ja zostałam napadnięta, ten oprych jakimiś sztuczkami nieczystymi ogłupił mnie, tak, żebym nie wiedziała co się dzieje! Ledwo się ocknęłam, ujrzałam jak stoi nade mną ze sztyletem! Musicie dać mi wiarę, wielmożni panowie! Ja z ućciwych jestem... - powtórzyła, teraz już ciszej, łącząc dłonie na podołku i opuszczając głowęw geście poddańczości. Wyglądała, jakby zaraz miała zacząć łkać. | |
13-06-2007, 22:44 | #33 |
Reputacja: 1 | Widząc, że nikt nie zamierza już pochopnie zabijać, a sprawa jednak przekracza jego kompetencje, Silwilin postanowił się wycofać. Rozejrzał się po zebranych i przypomniał sobie co zawsze pomagało chłopom się pogodzić: - Może zejdźmy na dół, napijmy się piwa żeby wszyscy się uspokoili i wtedy spróbujemy to wyjaśnić? Nie wiedział co sądzić o całej sprawie, ani krasnolud ani dziewczyna nie wydawali mu się kłamać. |
13-06-2007, 23:33 | #34 |
Reputacja: 0 | Mnich proponujący piwo? Ciekawostka. Wygląda na młodego, lecz wydaje się być doświadczony... Ciekawe, naprawdę ciekawe. - pomyślał Bezimienny, zaś odwróciwszy się od krasnoluda rzekł: Nie ma sprawy, panie krasnolud. Już mnie tu nie ma. Myślałem, że może przyda się pomoc w obronie cennego majątku mości krasnoluda, którego nie zdążyła jeszcze sprzątnąć ta urocza pani. Jednak widać, że nie zna sie na fachu, bo każdy wie, że krasnoludy wożą ze sobą jedynie zapas gorzały... Po czym zaśmiawszy się pogardliwie czekał na mnicha, bo w końcu nie tak znowu często zdarza się być proszonym na trunek przez takiego męża, nawet pomimo tego, że unika się spożywania alkoholu. Poza tym, Bezimienny czuł, że ta postać odegra ważną rolę na jego drodze...
__________________ You can't escape From my damnation Nor run away From isolation Ostatnio edytowane przez Bezimienny : 13-06-2007 o 23:35. |
15-06-2007, 18:53 | #35 |
Dziewczyna nadal stała z opuszczoną głową. Odetchnęła w duchu widząc, że postronni jednak nie dali wiary w oskarżenia krasnoluda. Najchętniej oddaliłaby się i poszła w swoją stronę. "W swoją stronę." Czyli gdzie? Nie miała dokąd pójść, i nie mogła zaryzykować, że ten krasnolud, kimkolwiek jest, znowu przypuści atak na jej osobę. Nie wierzyła, żeby cała ta sytuacja była przypadkiem. Ten krasnolud musi być w spółce z tamtymi ludźmi. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie nocy, której została zmuszona uchodzić. Tak, musiał ją wytropić i odnaleźć. Tylko po co? Dlaczego komuś zależało na jej śmierci? Jedyny sposób na ocalenie skóry, jaki przychodził jej do głowy, to zapewnić sobie stałą ochronę tych jegomościów, którzy tu teraz stoją. Oni już widzieli jak ten krasnolud próbował ją zasztyletować. Przy nich nie będzie mógł działać tak otwarcie. Tylko jak zapewnić sobie ich przychylność? Dziewczyna tylko stała, jakby czekając na decyzję "wielmożnych panów" o jej losie. | |
16-06-2007, 17:02 | #36 |
Reputacja: 1 | Nie widząc sprzeciwu dla swojego pomysłu, a z drugiej strony też większej reakcji na niego Silwilin opuścił pokój i udał się na dół do głównego pomieszczenia karczmy gdzie usiadł czekając czy ktoś do niego dołączy. Nie wiedział co myśleć o całym zajściu i liczył, że krasnolud i dziewczyna pojawią się na dole i jakoś to wytłumaczą. Dużą pomocą mógł być też karczmarz, który wynajmował pokój, w końcu on wiedział komu go wynajął i powinien wiedzieć kto jest gościem nieproszonym i jak się tu dostał. P.Z.: Karczmarz jest z nami? Widzieliśmy wcześniej na dole krasnoluda lub dziewczynę? |
16-06-2007, 18:01 | #37 |
Reputacja: 1 | Amman Amman niewiele myśląc udał się za mnichem. W końcu nie miał nic lepszego do roboty, a nie widział siebie w roli sędziego. Schodził na dół z nadzieją, że wreszcie świta i będzie mógł dokładnie przeszukać wóz.
__________________ Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek... gg:10518073 zazwyczaj na chwilę - pisać jak niedostępny, odpiszę jak będę |
16-06-2007, 18:54 | #38 |
Dziewczyna pośpieszyła za wychodzącymi. - Błagam, nie zostawiajcie mnie panowie samej z tym ... krasnoludem... (to ostatnie było powiedziane takim tonem, jakby dziewczyna próbowała znaleźć odpowiedni tytuł, ze średnim skutkiem) - Przecie sami widzieliście sztylet w jego ręku. Jeszcze gotowy doprowadzić do końca, co mu przerwaliście. - mówiła, zbiegając za nimi po schodach. Dyszała przy tym, nie mogąc złapać oddechu. - Nie zostawicie przecie niewinnej dziewki w potrzebie... Wszak widać, źle wam z oczu nie patrzy. Zacni panowie. (to ostatnie dodała trochę po chwili, jakby po namyśle) | |
16-06-2007, 22:01 | #39 |
Reputacja: 1 | Gdy schodziliście na dół, karczmarz właśnie wbiegał na schody w pośpiechu wycierając ręce w fartuch. - Słyszałem jakieś krzyki, co się dzieje do diaska? Kto krzyczał i gdzie? - szybko wypowiadane przez karczmarza słowa były prawie niezrozumiałe. - Byłem w stajni konie uspokoić, coś niespokojne dziś są znów i słysze krzyki. No to huzia do środka i was na schodach spotykam. Co się dzieje do stu diabłów?
__________________ Szczęścia w mrokach... |
16-06-2007, 23:30 | #40 |
- Panie karczmarzu, napad był! Znaczy się, krasnolud niechybnie zaciągnął mnie do swej izby, gdzie sztyletem mi groził! Ledwie się ocknęłam, ujrzałam jak stoi nade mną ze sztyletem owym. Ci oto zacni panowie pośpieszyli mi na ratunek, teraz już chyba bezpieczna jestem. A ledwo przybiegli, mnie oskarżać zaczął! Nie wiem jeno jak to się stało, że do izby mnie zaciągnął, jakieś sztuczki nieczyste uprawiać musi. Miejcie baczenie na niego, panie karczmarzu, to wam rzeknę. O, w tamtym pokoju się wszystko rozegrało. - Dziewczyna pokazała palcem drzwi pokoju, w którym doszło do całego zdarzenia. - Na długo on się tu zatrzymał, ów krasnolud? - zapytała, pragnąc zaspokoić ciekawość. | |
| |