Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2017, 15:11   #164
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- Jak na taką bogatą mafię mogli się postarać o cieplejsze wejście - mruknął Sharif, przeskakując podniesioną lufą z lewej na prawą i nie odrywając kolby karabinku przyciśniętej do ramienia. Przylgnął lewym bokiem do drzwi dalej od detektora ciepła, mierząc w korytarz po prawej.
- Sprawdź tę odnogę. Nie odchodź za daleko. Upewnij się tylko, że w pobliżu nie ma innych drzwi. Ja zobaczę co z tymi - powiedział cicho, ale tak, by Alice mogła go zrozumieć. Po tych słowach oderwał jedną rękę od broni i wymacał nią klamkę drzwi, przy których stał. Następnie spróbował je uchylić.


Alice nie lubiła upadków, zwłaszcza z wysokości. Na szczęście ta nie była aż tak wielka. Rozmasowała sobie nieco obolałą rękę i zaraz rozejrzała się, podobnie jak Sharif. Zerknęła w stronę, którą wskazywał jej towarzysz i kiwnęła lekko głową. Powolutku zrobiła parę kroków w tamtą stronę, wyciągając broń i nasłuchując. przydałoby jej się jakieś światło
- Sharif, rzuć latarkę… - poprosiła teatralnym szeptem.
Chwilę potem spostrzegła, że korytarz bardzo szybko kończy się ścianą, jednakże wcześniej dawał dwie odnogi - jedna prowadziła w lewo, druga w prawo. Pierwszy korytarz prowadził do schodów wykutych w kamieniu, przed którymi znajdowały się drzwi. Drugi kończył się ślepo, jednak ta część podziemi również została wzbogacona o kolejną parę ciężkich, drewnianych wrót. Alice poczuła gęsią skórkę na ramionach, kiedy para tłustych, spasionych szczurów przebiegła tuż między jej nogami. Ich głośne, świszczące piski zdawały się drwić z dwóch biednych dusz, które zapuściły się na ich terytorium.

Sharif natomiast wszedł do pomieszczenia. Pomieszczenie średniej wielkości. Największą uwagę zwracała sadzawka na środku oraz kanał, który kończył się gdzieś pod ścianą. Woda śmierdziała i była brudna. Nie poruszała się. Kurz, zgniłe liście oraz patyczki przykrywały jej powierzchnię. Kiedy Khalid zaświecił światłem latarki, ujrzał ludzki szkielet na samym dole. Był odziany w częściowo zniszczone ubrania, których oryginalny kolor był zagadką… a obok niego leżała walizka. Irakijczyk mógł zdecydować się, by zanurkować i ją wydobyć… jednak czy zagłębienie się w śmierdzącą, obrzydliwą wodę bez wyraźnego powodu miało jakikolwiek sens?

Alice miała dwojaką myśl, kiedy między jej nogami przebiegła sobie para szczurów: z jednej strony było to paskudne i chciała wydać zduszony pisk, a z drugiej chciała je podeptać i pokopać. Popatrzeć jak oddają ostatnie tchnienie. Nosiciele plagi… Odnajdując dwie dodatkowe pary drzwi, cofnęła się nieco i chciała wspomnieć o tym Sharifowi, ale widząc, że utonął w jednym z pomieszczeń, uznała, że jeszcze odrobinę da mu spokój. Podeszła ostrożnie do schodów i zrobiła kilka kroków na nie, ciekawa dokąd prowadzą. Były spadziste w dół, a gdzieś pod nimi zapewne znajdował się zbiornik wodny, gdyż Alice słyszała spadające krople. I rzeczywiście - po prawej stronie brudna, mułowata woda rozciągała się w oddali. Gdyby wychyliła się poza barierkę, mogłaby do niej wpaść. Kiedy Harper doszła do końca schodów, światło latarki ukazało nowy poziom. Diametralnie różnił się od poprzedniego. Był w całości stworzony z surowego kamienia. Naturalna, pradawna jaskinia rozciągająca się pod Suomenlinną.

Alice doszła do wniosku, że korytarz, którym przechadzała się wcześniej, musiał stanowić pozostałość po budynku zbudowanym długi czas temu na pradawnej jaskini. Na nim z kolei zbudowano kościół, przez którego kruchą podłogę wpadli na dół. Czy ktoś mógł przez przypadek umieścić miejsce kultu chrześcijańskiego akurat tutaj? Mało prawdopodobne. Zapewne chciał przykryć to wszystko, co znajdowało się pod spodem.

Czy Alice powinna zapuścić się na ten poniższy poziom? A może wrócić do Sharifa, lub sprawdzić pozostałe pomieszczenia?

Sharif w tym czasie bez słowa wycofał się z pomieszczenia, w której znalazł kości nieboszczyka. Zamykając za sobą drzwi, odwrócił się od razu w prawo. Lewą pięść trzymał zaciśniętą na rączce pistoletu maszynowego, z kolei w prawej dłoni dzierżył telefon z włączonym flashem, jednocześnie wspierając lufę na przedramieniu tejże ręki. Lekko pochylony i ze skupionym spojrzeniem ruszył taktycznym krokiem przed siebie. Docierając do rozwidlenia zwolnił i ostrożnie wychylił się, sprawdzając obie odnogi. Nie widząc nigdzie Alice, wstrzymał na chwilę oddech, nasłuchując jej obecności.
Harper musiała znajdować się gdzieś po lewej stronie. W kompletnej ciszy - nie licząc pisków szczurów - odgłos oddychającego człowieka przebijał się znacząco. Zapewne to była ona. Jednak - gdyby poszedł w tym kierunku - mógłby się o tym przekonać i w pełni rozwiać wątpliwości.

Kolejny poziom podziemia zafascynował ją. chciała się dowiedzieć co kryje się głębiej. Aż ją korciło. Rozsądek piskliwym głosikiem przypomniał jej jednak, że nie powinna sama zapuszczać się zbyt daleko od Sharifa. Zaczęła się więc cofać, wspinając po schodach. Chciała zerknąć teraz na pozostałe pomieszczenia, zaczynając od tego przy schodach…

Sharif słysząc kroki dobiegające od strony schodów, natychmiast się tam odwrócił i w oczekiwaniu wymierzył z broni, palcem łaskocząc spust.
- Jesteś - stwierdził z ulgą, opuszczając lufę i przesuwając swoje źródło światła z dala od oczu Alice.
- Miałaś się nie oddalać za daleko - mruknął pouczająco i nabrał w płuca zatęchłego powietrza.

Alice popatrzyła na niego i lekko uniosła brew
- Nie oddaliłam się ‘za daleko’. Za daleko byłoby, gdybym weszła do tej wielkiej jaskini, tam niżej. A tylko rzuciłam na nią okiem. - powiedziała i zerknęła po nim
- Znalazłeś coś? - zmieniła temat.
Irakijczyk tylko westchnął, ale spogodniał.
- Kościotrupa - odpowiedział, posyłając krótkie spojrzenie w kierunku korytarza, z którego wyszedł. - A ty? I gdzie idziemy dalej? - zapytał, oddając jej inicjatywę.

- Może sprawdźmy te drzwi? - zaproponowała zaraz Alice. Nie wiedziała co go tak kościotrup rozpogodził, ale wolała nie pytać.
- Zgoda - odparł i ustawił się z boku wspomnianych drzwi, dalej od klamki. - Otwierasz, ja wchodzę. Gotowa?

Alice kiwnęła głową i odwróciła się, by chwycić za klamkę.
- Gotowa. - powiedziała spokojnym tonem, po czym spojrzała na drzwi i powoli nacisnęła klamkę, by je otworzyć i się odsunąć.

Ten pokój również okazał się niezamieszkały przez żadne inne stworzenie prócz szczury. Tuż naprzeciw Sharifa i Alice ukazała się ogromna, żelazna skrzynia mająca przeszło metr wysokości. Wyglądała jak miniaturowy schron atomowy. Po wejściu do pomieszczenia tuż po prawej stronie spostrzegli stary, wciąż solidny stół. Pokrywała go solidna warstwa kurzu mogąca mieć nawet dziesięciolecia. Nierówna powierzchnia sugerowała, że pod brudem znajdowały się jakieś rzeczy, lecz na pierwszy rzut oka nie było widać co to takiego. W głębi pomieszczenia znajdowały się trzy regały. Wydawały się być pełne… butelek. Zapewne wina, jednak kształt naczyń ginął pod kurzem.

Upewniając się, że pomieszczenie jest bezpieczne, Sharif opuścił broń.
- O co chodzi z tym miejscem? - pomyślał na głos, rozglądając się. Ostrożnym krokiem podszedł do skrzyni i obejrzał ją z bliska, próbując odnaleźć jakiś zamek bądź mechanizm otwierający żelazne ustrojstwo.
Była to solidna, metalowa kłódka, która oparła się korozji czasu. Choć Sharif potrząsnął nią oraz ciężkimi, żeliwnymi zawiasami, sprawiały wrażenie bardzo stabilnych.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline