Ianus vel Blennus i jego rusanamańska towarzyszka spędzili w lokalu jeszcze trochę czasu, opróżniając kolejne dzbany kefiru, jedząc placki i słodkie przekąski, które podał gospodarz oraz rozmawiając. Gdy uznali, że na ulicach zapanował już spokój i mogą bezpiecznie wrócić, wyszli i skierowali swoje kroki ku północnym obrzeżom Al'Geif, tam gdzie znajdował się seraj Ali'Beba.
Skrępowanego mężczyznę zawlekli w jakiś boczny zaułek. Było tam spokojnie i na tyle daleko od głównych ulic, że gwarantowało to brak przeciwwskazań do przesłuchania w dowolnej formie. Po ściągnięciu z jeńca opończy, awanturnikom ukazała się zakrwawiona, brodata twarz, z której patrzyły na nich przerażone oczy.
-
Zostawcie mnie, na łaskę Fahima - szeptał mężczyzna, bojąc się odezwać głośniej. -
Nie zabijajcie mnie. Ja... Ja nie chciałem Was atakować. Przysięgam na słowa Proroka...
Tym stwierdzeniem tylko potwierdził, to co pewnie pojawiło się w głowach bohaterów. Że był członkiem bandy, z którą rozprawili się w nocy w norze. Oględziny jego szyi nie pozostawiały wątpliwości - miał na niej wytatuowaną kropkę, znak przynależności do gangu.
Okazał się być tchórzem, więc nawet rutynowe bicie nie było konieczne. Przyznał, że w nocy wraz z innymi członkami bandy napadli na młodego rabusia grobów, wracającego z katakumb i zabili go, zabierając mu łup. Za bardzo nie wiedział, co tym łupem dokładnie było, bo tą sprawą zajmował się zabity w potyczce Kadir. To właśnie przy nim awanturnicy znaleźli nóż, tablice i inne przedmioty.
-
Wieczorem udajcie się do palarni Sauda ibn Anisa - bardzo chętnie podzielił się informacją o miejscu, w którym możliwe jest spotkanie głowy szajki bądź umówienie z nim spotkania. -
Tam powiedzcie właścicielowi, że piękna Munira oczekuje na oblubieńca.