Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2017, 21:03   #70
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Cytat:
Nie...
Przez chwilę patrzył na enigmatycznego sms’a wysłanego w odpowiedzi do Asu. Odczekał chwilę i posłał następnego:
Cytat:
... bo śniadanie zrobię ja! ]:>
Czekam
Odłożył komórkę i leżąc patrzył w sufit.
Czuł się jak pilot, który patrzy na kontrolki i widzi stan paliwa. Lecieć dalej, czy może położyć samolot na skrzydło i zawrócić?
Tuż przed PoNR.
Alice smsem zbliżył się do “punktu bez powrotu” swojego i Asuki, oboje byli w tym samolocie.

Po tym co zaszło wczoraj i wobec chęci dziewczyny zobaczenia się choćby przelotnie gdy była wykończona po pracy, można było zakładać, że gdy dziś wyjdzie z jego apartamentu będą oficjalnie parą, albo uzna się za wykorzystaną i będą się unikać. To drugie było fatalną opcją biorąc pod uwagę babcie Natsuko, ale z drugiej strony Szkot bał się, że unieszczęśliwi dziewczynę. Teoretycznie nie było przeciwwskazań. Śliczna, młoda, drobna Japonka, o ładnej buzi, wesołych ślicznych oczach dysponująca atutami w postaci zgrabnych nóg i pełnych piersi. Ale to nawet nie fizyczność była clue. Asu miała w sobie ten optymizm, wesołość i drzemiące pozytywne wariactwo, połączone z nieśmiałością i dobrocią.
W niektórych aspektach bardzo przypominała Isę, do której co dwa miesiące chciał lecieć, już prawie kupując bilet. I za każdym razem odpuszczał, bo coś z tyłu głowy mówiło mu, że najpewniej uczyni jej ból samym swoim widokiem. Choć z wiadomości od niej wciąż przebijała troska o niego i to że chyba wciąż go kocha.

Zamknął oczy.

Co zaszło w Glasgow do cholery?!
Wiedział, ale ta wiedza była zamknięta amnezją. Kluczem były świadome sny gdzie spotykał się z własną podświadomością przybierająca obraz wyuzdanej diablicy. Od ostatniej sennej sesji sam już nie ogarniał. Podświadomie we śnie sam siebie ostrzegał, że nie chciał wiedzieć i pamiętać. Tylko co kurwa było gorsze?
Straszna wiedza czy bezsilna niewiedza?
Bycie świadomym co strasznego się uczyniło, czy nieświadomość czemu nie może być z kobietą którą kocha, która mimo wszystko kocha jego, z która ma dwójkę dzieci…
Czy Asu była lekarstwem na to, czy ją po prostu skrzywdzi?

Poziom skomplikowania tego całego gówna przybił go. Nie chciał o tym myśleć.
Wstał i odpalił laptop. Nim poszedł pod prysznic odpalił muzykę.
Jak zwykle, losowo.
Jak zwykle, los pierdolnął mocno trafnie.



Gdy wrócił zamówił przez Internet zakupy. Składniki na śniadanie obiecane Asu.
Fakt blokady karty ominął wybierając płatność telefonem i doliczeniem kosztów do abonamentu. Na dłuższą metę nie można było tak żyć, ale nowoczesne technologie umożliwiały przeżycie jak widać nawet w ciężkiej dupie.
Czekając na dostawę i na Asukę zasiadł do komputera i zaczął tworzyć stronę internetową na swoim prywatnym serwerze. Layout zrobił w klimatach Avatara Camerona i dodał sześć podstron. Na pierwszej która otwierać się miała pod linkiem “Wspomnienia Yakalafiego” zaczął wpisywać to wszystko co pamiętał ze snów i wizji, do najdrobniejszych szczegółów. Dodał też proste forum i sięgnął po komórkę.

Cytat:
Jak mówiłem, założyłem stronę. www.bluebastards.alice.com. Nie mam…
Urwał.
Zdecydował się jeszcze nie puszczać go do Yamasaki, bo miał nadzieję, że dziewczyna się odezwie. Wspomniał jej zachowanie w staffroomie kafejki.
Kto ją gwałcił gdy była dzieckiem?
Ojciec?
Brat?
A może szło o coś lekko innego?
Alice’owi daleko było do samarytanina, ale zbyt przypominała mu w tym samego siebie. Chciał pomóc, ale to zależało od niej.
Ten sms mógł poczekać.

Myśli o Yamasaki i jej ‘problemie’ nakierowały go na jedną stronę. Nie online, bo ściągnął ją już dawno na laptop.

Cytat:
(...) policja po ugaszeniu pożaru w sierocińcu przy kościele św. Marii w Iverness odnalazła ciało księdza Malcolma McGee, ale wstępne oględziny wykazały, że duchowny nie żył już zanim w budynku rozpętał się pożar. Nieoficjalne informacje jakie uzyskał nasz reporter wskazują na rozległe rany głowy i klatki piersiowej zadane najprawdopodobniej siekierą. W pożarze zginęło też…
Alice siedział przed laptopem jakby się zawiesił i dopiero dzwonek do drzwi go ocucił. Traf chciał, że Asuka akurat spotkała się z kurierem i przejęła od niego zakupy, które teraz wręczyła z triumfalną miną Lindsay’owi.
- Dzień dobry! - powiedziała wesoło, całując go w policzek, jak to czyniła zazwyczaj. Czyżby więc nic się jednak nie zmieniło między nimi?
- Witaj. - Przejął zakupy z uśmiechem. - Chcesz się odświeżyć? Prysznic gdy będę robił szamę?
- Brzmi jak spełnienie moich marzeń. -
Ucieszyła się przemykając do środka w służbowym granatowym wdzianku. - I ta twoja kawa. Po irlandzku, tak?
- Po irlandzku -
zgodził się. - To zmykaj, a ja zacznę robić śniadanie. Może nawet będzie zjadliwe.
A jednak coś było inaczej. Mijając go, Japonka delikatnie przejechała palcami po jego ramieniu. Niby taki subtelny gest, ale charakterystyczny raczej dla kochanków niźli przyjaciół. Po chwili kobieta zniknęła za drzwiami łazienki. Wkrótce też usłyszeć można było stamtąd szum strumienia wody.

Nie było problemem, że Alice nie potrafił gotować, bo to co zamierzał podać nie wymagało specjalnie dużo umiejętności. Tradycyjne ‘scottish breakfest’ zostawiające z tyłu jeżeli idzie o bombę kaloryczną i obfitość nawet powszechnie bardziej znaną wersję angielską “Brytyjskiego śniadania.


[MEDIA]https://hotelesurbanos.files.wordpress.com/2014/05/pedir-desayuno-en-un-hotel-una-tarea-no-tan-sencilla4.jpg[/MEDIA]

Nietrudne bo nietrudne, nie zabierające dużo czasu, ale trochę się przy tym narobił. toteż choć Asu nie żałowała sobie długiego odprężającego prysznica, to gdy wyszła dopiero kończył i robił kawę.
- Pysznie pachnie... - pochwaliła, podchodząc bliżej. Dopiero teraz zauważył, że ma na sobie tylko dwa ręczniki - mniejszy na głowie, większy owinięty wokół tułowia, lecz nie sięgający dalej niż do połowy uda.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz z powodu tej wizyty - powiedziała cicho. - Tak bardzo chciałeś mnie wczoraj zatrzymać... a ja chciałam cię zobaczyć. Choć pewnie zaraz będę musiała uciekać, bo zasnę na stojąco.
- Ale… -
zdziwił się - ...czemu miałbym się gniewać? Ja… cieszę się bardzo. Chciałaś…? - Wyglądał jakby się lekko zamotał.
Asuka pochyliła głowę i posłała mu to charakterystyczne spojrzenie niewinnego kociaka, które potrafią wykonać chyba tylko kobiety. Piękne kobiety.
- Nie chciałabym ci się narzucać... w sumie... nie chciałam tego poruszać. Po prostu po ciężkim dniu w robocie... czy raczej nocce, pomyślałam, że miło będzie zjeść z tobą śniadanie. Jestem egoistką. - Rozłożyła ramiona w geście bezradności, lecz zaraz potem musiała złapać ręcznik, który zaczął się zsuwać i ciaśniej owinąć wokół sylwetki.
- Jak ci w ogóle minął wieczór?
- Był -
Szkot zamyślił się - był ciekawy. I przedstawienie wyszło nieźle. To był naprawdę niezły wieczór - uśmiechnął się - choć wciąż żałuję, że nie mogliśmy spędzić go razem - skłamał.
Brakowałoby, żeby zobaczyła jego kontakty z yakuzą.

- Trzeba nakarmić naszą małą egoistkę, bo padnie. Weź kawę - wskazał na kubki z przygotowaną mieszanką - a ja zaniosę to co tu popełniłem. - Chwycił za talerze kiwając głową w stronę salonu.
Asuka posłuchała i z wrodzoną gracją (albo wyuczoną przez babcię) zaniosła kubki na stół w salonie.
- Jestem głodna jak wilk, ale chyba przesadziłeś z objętością śniadania - powiedziała, patrząc na podane przez Alice’a smakowitości. - Kilka takich śniadań i sama będę jak świnka. Aż dziwne jak ty zachowujesz taką figurę... - uśmiechnęła się lekko - i kondycję.
- Po prostu nie jadam śniadań. Nie chce mi się robić takich rzeczy tylko dla siebie. Więc taka wyżerka to miła odmiana. Masz na dziś jakieś plany? Poza odespaniem dyżuru.
Zaprzeczyła ruchem głowy, biorąc się za konsumpcję.
- Toshi-chan pytał czy nie chcę wyskoczyć do kina wieczorem, ale jeszcze mu nie odpowiedziałam.
- Ach, Toshi. -
Alice też zaczął zajadać. - Myślałem o tym, że jak zjemy, a będzie Cię ścinać to mogłabyś tu się przespać zamiast tłuc się do domu ledwo stojąc na nogach.
- Też o tym pomyślałam... -
wyznała, po czym dodała: - ale doszłam do wniosku, że na to za wcześnie. I pewnie oka bym przy tobie nie mogła zmrużyć. Mmmm pyszne!
- No proste, że pyszne, przecież ja robiłem! -
Udał napuszenie się z dumy, ale coś go męczyło. - Asu… “za wcześnie”, “nie zmrużyła oka”, nie chcę się narzucać”, “nie chcę poruszać”… O co chodzi?

Westchnęła.

- Naprawdę chcesz teraz o tym mówić czy jesteś uprzejmy? - Spoważniała. - Bo ja mogę, męczy mnie to trochę, ale... wydaje mi się, że nie jesteś gotowy żeby określić nasz status teraz - powiedziała prosto z mostu, jak to miała w zwyczaju. Pod tym kątem była bardzo nie-japońska.
Też westchnął. Wstał z fotela i usiadł koło niej przysuwając talerz do siebie.
- To nie tak, że nie jestem gotowy. A Ty?
- Porozmawiać bym chciała, owszem. -
Odłożyła talerz na stół. - Przede wszystkim nie wiem czego ty chcesz, a... nie chcę cię osaczać. Przede wszystkim jesteś moim przyjacielem “trochę naszym gaijkokujinem”.
Oh, to akurat było proste.
Czego chciał?
Wypierdolić z siebie tego niebieskiego skurwysyna.
Wiedzieć, że może wrócić do Isy i dzieci.
Może po drodze gorąca randka z Penelope Cruiz na piaskach Seszeli.
Oj w kwestii “czego chciał” to mogli gadać do oporu.

- Często czuję się jak okręt podczas sztormu - powiedział cicho. - Rzucany falami nawet nie wiem gdzie płynąć. Nie wiem czy wtedy liczy się “co się chce”. Seks… było mi z Tobą dobrze, ale nawet nie o to chodzi, przy Tobie czuję spokój, radość. Nie wiem jak to powiedzieć.
- Nie wiesz, bo wciąż starasz się powiedzieć to dobrze -
dokończyła za niego Asuka. Po chwili położyła mu dłoń na kolanie. - To nie ma być dobrze, nie ma być wygodnie... to ma być prawdziwe. Tylko tego chcę Alice-chan. Żebyś mnie nie oszukiwał. Nawet jeśli prawda zaboli, to... jakoś to przetrwam. Oboje przetrwamy. Ale jeśli mnie okłamiesz... - spojrzała mu głęboko w oczy - nigdy ci nie wybaczę. Dlatego mów jak czujesz. A nie jak ładnie zabrzmi.
Odchylił głowę na oparcie i przymknął oczy.
W sumie… czym ryzykował? Co mu zależało?
I akurat Asu należała się szczerość.
- Ja i moja była żona, bardzo się kochaliśmy. Z jakiegoś powodu to zostało zamknięte, ale gdzieś tam wewnątrz wciąż coś jest. Dlatego nie chciałem jakoś, no wiesz, pamiętasz Ryuko? - przypomniał jak kiedyś chciała go styknąć ze swoją przyjaciółką. - Jakoś… nie wiem. Nie widziałem nawet sensu. A Ty działasz na mnie tak, że wczoraj gotów byłem zaryzykować przyjaźń by Cię pocałować, poczuć i było mi bardzo źle jak musiałaś iść. Sam się w tym gubię Asu-Chan.
Cofnęła rękę i chwilę milczała. Odezwała się nie patrząc na Alice’a.
- Rozumiem. Mi też jest ciężko z uwagi na Toshiego. On... będzie zazdrosny jeśli dowie się, a ja... nie chcę tego ukrywać, jeśli... jeśli to miałoby być coś poważnego. Dlatego... chyba nie powinniśmy nazywać tego związkiem. Czy czymś... - Wydawała się mocno zawstydzona, ale i tak brnęła dalej. - Czasami... czasami to potrzebne. Szczególnie jak człowiek jest samotny. I... chyba tak powinniśmy wczorajsze zdarzenie traktować - dokończyła cicho.
Uniósł głowę i spojrzał na nią.
Objął ją przyciągając do siebie, tak że oparła mu głowę na ramieniu.
- Nie chcesz choćby spróbować, Asu? - spytał wciąż cicho.
Westchnęła.
- Chcę. Ale... bardziej nie chcę cię stracić. Wolę, więc żeby zostało jak jest, dopóki ty sam nie uważasz tego za... za spełnienie swoich marzeń. - Uśmiechnęła się lekko. - Jestem wymagającą egoistką.
- Kochana egoistka. -
Uśmiechnął się, ścisnął ją lekko i przelotnie pocałował w skroń. - Tylko… nie miej mi za złe Asu, jak czasem będę na Ciebie patrzeć, ok? - Lekko się stropił. - Poza tym wszystkim, no wiesz, uczucia… to zawsze mnie pociągałaś. A od wczoraj wiem, że uwielbiam się z Tobą kochać. To możesz po mnie widzieć, nie będziesz o to zła?
Zaśmiała się na to szczerze.
- Czasem jesteś prawdziwym gaijinem. Mam 21 lat Alice-chan, w Japonii powinnam rodzić dzieci już. A przynajmniej mieć męża. Za kilka lat będę starą panną, na którą nikt nie zechce spojrzeć. Twoja reakcja... nie jest mi więc niemiła. - powiedziała, delikatnie wyswobadzając się z jego uścisku.

Puścił ją niechętnie.

- Po śniadaniu lecisz do sypialni spać, ja tu popracuję. Ty jesteś zmęczona, drzemka dobrze Ci zrobi. Mi przyda się trening, aby mieć łapki przy sobie gdy w moim łóżku leży takie cudo. Jedz, wystygnie Ci.
- Zachowujesz się teraz jak soba. Zawsze mówi o jedzeniu, gdy coś jest dla niej niewygodne. -
Asuka dopiła kawę. - Wracam do siebie. Nie zmrużyłabym pewnie oka, wiedząc, że jesteś za ścianą. Mów sobie co chcesz, ale... dla mnie to dość trudne. - Westchnęła po raz kolejny i wstała z kanapy.
- Zamówię taksówkę i pójdę się przebrać do łazienki.
- Odwiozę cię. Muszę skoczyć do banku -
powiedział niechętnie. - Kiedy zdecydujesz czy masz wolny wieczór czy nie?
Spojrzała na niego ze smutnym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Myślę, że... nie mam - powiedziała, dodając po chwili: - ale zawsze możemy iść w trójkę.
- Nie, to bez sensu. Toshi ma nadzieje na to że… -
urwał orientując się, że powiedział coś głupiego. - Pub, klub… oki, ale kino średni pomysł. Pozostaje mi zazdrosny wieczór - mrugnął.
Asuka znów się uśmiechnęła.
- Pójdę się przebrać. - Wstając ze swojego miejsca. - Bardzo dziękuję za śniadanie.
Pięć minut później była już ubrana i gotowa do wyjścia.
- Naprawdę cieszę się, że cię zobaczyłam - powiedziała stając przy drzwiach - i przepraszam... jeśli cię zmartwiłam. Po prostu... wiemy na czym stoimy.
- Tak Asu -
cmoknął ją w czoło - choć ja wciąż do końca nie wiem. - Uśmiechnął się zbierając klucze z szafki przy drzwiach. Odruchowo sprawdził wszystko co ma. Portfel, telefon, fajki… brak ‘magicznego pudełeczka’. Cholera, ale przy niej nie chciał po nie iść. - A powiedz mi… bo do tej pory tylko ja mówiłem co się dzieje w mojej głowie. Ty… Ty byś chciała? - spytał otwierając drzwi.
Patrzyła na niego bez słowa. Po chwili skinęła głową.
- Chciałabym. Choć... czasem mam wrażenie, że dopiero muszę cię poznać - odpowiedziała z powagą.

Zaprawdę…
Poznać go bardziej było pomysłem epickim. Dziewczyna z pewnością zareagowała by radośnie na pewne szczegóły z jego życia.
- Cóż, dobrze wiedzieć, że jest przynajmniej nadzieja. - Uśmiechnął się. - Chodźmy.
- Taksówka czeka -
powiedziała, sprawdzając aplikację. - Podwieźć cię do tego banku?
- Chętnie.



Rozstali się kilka minut później, żegnając przed siedzibą banku Alice’a. Nie był to co prawda główny oddział, ale i tak robił wrażenie ogromem budynku i modernistyczną bryłą.



To zresztą było dość zabawne zjawisko, że mali, przywiązani do tradycji Japończycy lubowali się w nowoczesnych drapaczach chmur. Szkot wszedł do środka wyszukując swoją gaijin kartę. Oficjalnie nazywała się “Alien Registration Card”, co zawsze kojarzyło mu się z filmami o obcych z Sigurney Weaver. W sumie nie było to tak dalekie od tego jak obcych postrzegali niektórzy Japończycy. Gaijini mieli obowiązek nosić ją ze sobą. Alice wspomniał jedną urban legend w której pewnemu jankesowi ukradziono portfel z ARC. Wedle prawa nie mógł nawet pójść na policję zgłosić okradzenie, bo dostałby czapę za brak Gaijin karty, którą mu przecież skradziono.
Kręcąc głową z uśmiechem zajął miejsce w kolejce do pracowniczki banku mając nadzieję, że pójdzie szybko i bezboleśnie.

Nie minęły dwie minuty, gdy został zaproszony do jednego ze stolików. Tu z każdym klientem rozmawiano indywidualnie przy osobnym stoliku.
- W czym mogę pomóc? - zapytała śliczna Japonka w okularach i upiętych w kok włosach. Wszystkie pracowniczki nie dość, że miały te same kostiumy, to miały włosy upięte w kok. Czarne włosy. Żadnych farb, żadnych dodatkowych ozdób, nawet szpilki i zegarki miały takie same. Różniły się jedynie dodatkiem w postaci okularów lub ich brakiem.
- Chciałbym odblokować swoje konto i wyrobić nowe karty. - Alice usiadł naprzeciw uroczej pracowniczki i uśmiechnął się uprzejmie. - Od soboty nie mam dostępu do pieniędzy, jak mi Pani nie pomoże, wolałbym nie być zmuszony do żebrania by miło móc spędzić dzisiejszy wieczór - zażartował.
- Oczywiście. Pana dane poproszę. Numer telefonu także, jeśli można. Pamięta pan jakieś kody zabezpieczające?
- Oczywiście -
podał jej ARC i paszport. - Kod do konta… - wziął karteczkę i długopis leżący na stoliku i napisał na nim, pokazując dziewczynie.
Ta wprowadziła dane do komputera i zaczęła coś klikać. Jej twarz zmieniła się w beznamiętną maskę robota, któremu wydano polecenie.

Nie minęły dwie minuty, a Alice usłyszał, że ktoś za nim staje. Po bokach mężczyzny usytuowało się dwóch ochroniarzy.
- Bardzo mi przykro, ale przy tym koncie i pańskim nazwisku jest adnotacja, by skontaktować się z policją Służby porządkowe zostały już wezwane i powinny zjawić się lada moment. Tymczasem prosiłabym pana o opuszczenie stanowiska i skierowanie się do pomieszczenia z oznaczeniem Vip-4 - powiedziała beznamiętnym, uprzejmym tonem.
“Co kurwa?” - pomyślał.
- Słucham? - spytał zdziwiony jakby to co mówiła dziewczyna nie docierało do niego.
- Musi pan wyjaśnić sprawę blokady z policją. Takie mamy instrukcje. Bardzo mi przykro z powodu tych utrudnień. Ja jednak nie mogę panu już pomóc, dlatego bardzo proszę, by poczekał pan w pokoju Vip-4 na pojawienie się funkcjonariuszy i nie blokował stanowiska dla innych petentów. Panowie zaprowadzą pana. Jest tam kawa, herbata, może się pan poczęstować.
Szkot wstał bez słowa i kiwnął głową.
Idąc z dwoma smutnymi panami do VIProomu zastanawiał się o co do cholery może chodzić. Motyw młodego ninjy, “Kitsune” jak nazwał go Kazuo odpadał, jakby go znaleźli przed yakuzą i mieli coś na Szkota, to nie bawiliby się w oznaczanie go przez konto. Musiało iść o coś związanego z personaliami.
Ale o co?

Alice wszedł do pomieszczenia, usiadł i wyciągnął komórkę. Nie wiedział czy policja nie aresztuje go konfiskując tymczasowo telefon, więc wolał nie czekać i w końcu wysłać tego sms.

Cytat:
Jak mówiłem, założyłem stronę. www.bluebastards.alice.com. Nie mam od Ciebie kontaktu, szkoda. Może więc chociaż tak. Trzymaj się Yama, z niebieskimi i z tym, no wiesz...
Wysłał i czekał wciąż zachodząc w głowę o co może chodzić.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline