Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-08-2017, 11:10   #61
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Dopiero po pewnym czasie Saito zdał sobie sprawę, że chłodna reakcja Sonorokiego dotknęła go bardziej niż powinna. Dłuższą chwilę zastanawiał się czemu tak jest. Przecież prawie się nie znali, pomijając uszka i tamten projekt, który pewnie nie dojdzie do skutku, byli sobie kompletnie obcy. Byli też dorosłymi ludźmi i mieli prawo do własnych opinii, choćby kompletnie odmiennych. Zdroworozsądkowa część jego umysłu doskonale to rozumiała i szanowała postawę Shunsuke. Więcej nawet - dopuszczała, że to on ma rację i należałoby mieć nadzieję, że cała ta “afera” się już skończy zamiast niepotrzebnie się tym emocjonować. A jednocześnie jego dystans i jakaś taka… oziębłość… dokuczały mu. Jakby był mu kimś bliskim. Najbliższym wręcz. Bez sensu…

Zastanawiał się nad tym wszystkim wędrując w kierunku salonu Haruki. Im bardziej się do niego zbliżył tym bardziej jego myśli zwracały się ku tatuażystce. Może ona też ma już dość jego ględzenia i chce się skupić na swoim życiu? Choć ostatnio dała mu do zrozumienia coś odmiennego. Wydawała się zaciekawiona, chciała wiedzieć więcej. Czemu miałaby go wtedy okłamać? Z grzeczności? Jeśli nie chciała wiedzieć nic więcej mogła powiedzieć wprost. Zaoszczędziłaby czasu i sobie i jemu… Nic to. Miał jeszcze trochę czasu by do niej pójść i przekonać się osobiście.

I gdy już był tak blisko, gdy spodziewał się, że za chwilę za szybą dostrzeże jej znajomą twarz, TO się znowu stało. Najpierw fala dziwnego, nienaturalnego wręcz smutku, a potem ciemność i kolejna wizja. Zdołał jedynie wysunąć ręce przed siebie i oprzeć się o szybę chroniąc się przed upadkiem.

Haruka zaskoczona wyjrzała za okno. Nie! Tego było za wiele! Najpierw cholerny ex, a teraz…
- Wybacz Asao, ale to mój znajomy. - Chwilę biła się z myślami co właściwie ma zrobić. - Mogę go ukryć na zapleczu?
- Jeśli go znasz... to nawet powinnaś. - mruknęła niezbyt zadowolona szefowa - Tylko niech więcej tu nie przychodzi w takim stanie!
- Powiem mu jak wytrzeźwieje. - Sama była lekko poirytowana. To tak bardzo nie był jej dzień i nawet zerkanie na ukochaną sukienkę nie pomagało. Wyszła z salonu zdejmując rękawiczki.

- Saito San. - Przyjrzała się mężczyźnie. - Co się stało?

Nie odpowiedział od razu. Wpatrywał się tylko bezmyślnie najpierw w swoje odbicie w szybie, później w Harukę. Oddychał ciężko, próbując zebrać myśli. Na jego czole zalśniły kropelki potu.

- Co? - zapytał zdziwiony jej obecnością.
- Wejdziesz? Dam ci herbaty. - Haruka była lekko zdziwiona bo Saito nie wydawał się być pijany. - Niebawem powinnam skończyć.
Gdy wziął jeszcze jeden głęboki oddech, poczuł się trochę lepiej. Wyprostował się i otarł pot z czoła.
- Tak… - odpowiedział powoli. - Właśnie miałem… kolejną wizję.
- Oh! - Haruka zrobiła zaskoczona minę. - Ale już ok? Wskakuj. - Otworzyła drzwi salonu. - A i… moja szefowa myślała, że jesteś pijany. Więc tak… nieważne. Wchodź.
- Chyba tak - przytaknął. - Dziękuję.
Podążył w ślad za dziewczyną starając się wyglądać na trzeźwego i normalnego. A przynajmniej z taką myślą w głowie.

Haruka przeprowadziła go przez strefę wejściową na zaplecze. Salon wyglądał całkiem normalnie nie licząc fantazyjnych dekoracji na ścianie.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/94/7d/b1/947db18391da00d80880dcd0d064511e--tattoo-shop-decor-tattoo-parlor-decor.jpg[/media]
Na zapleczu stały trzy krzesła, była jednak zwykła kuchenka i wszystkie przyrządy do zaparzania herbaty. Haruka podeszła do kuchenki i zabrała się za przygotowywanie naparu.
- Rozgość się, za chwilę będzie gotowe. Coś się stało, że przyszedłeś akurat tutaj, czy po prostu miałeś ochotę wpaść?
Saito skorzystał z okazji i usiadł, choć czuł się już lepiej.
- Miałem dać znać, gdy się czegoś nowego dowiem. Wysłałem ci SMS-a, ale nie odpowiedziałaś, więc pomyślałem, że zajrzę.
Haruka nie patrząc na niego nalała wody i po chwili włożyła do czajniczka liście.
- Mój ex mnie zirytował, więc wrzuciłam telefon na dno szafki. - Uśmiechnęła się do mężczyzny, po czym wróciła do przygotowań. - Wybacz. Wydarzyło się coś ciekawego? Jak spotkanie?
- W sumie… niewesoło. - Długowłosy spochmurniał na wspomnienie sytuacji w kawiarni - Poznałem dwie osoby, które mają taki sam tatuaż. Poza tym rysownikiem, z którym byłem umówiony, ma go także tamtejsza kelnerka. Z tym, że ona nie chciała w ogóle ze mną rozmawiać, a on, choć zdaje się wiedzieć coś więcej na temat tego wszystkiego to… woli nie mieć z tą sprawą nic wspólnego. I w gruncie rzeczy ma nadzieję, że to po prostu minie.
- Rano miałam dosyć przykrą wizję. - Haruka podała mu czarkę z zaparzoną herbatą. - Jeśli mają podobne, to nie dziwię się, że nie chcą się tym dzielić. Ogarnę lokal i możemy pójść gdzieś zjeść i pogadać, co ty na to?
- Moje też bywają przykre, jak ta sprzed chwili. Nie zmienia to jednak faktu, że chciałbym wiedzieć co się ze mną dzieje i o co w tym wszystkim chodzi...
Upił mały łyk herbaty.
- Dobrze. Zaczekam.

Haruka opuściła zaplecze i wróciła do salonu. Wydobyła z szafki telefon, rzeczywiście odnajdując na nim wiadomość od Saito. To tak bardzo nie był jej dzień. Spojrzała jeszcze raz na Kazuo i po chwili w końcu do niego odpisała:

Cytat:
“Może lepiej będzie jak w ogóle nie będziemy się widywać.”
Może znowu uciekała, ale miała tego lekko dość. Schowała telefon do kieszeni ukrytej w fałdach sukienki i wróciła pomóc Asao. Ta jednak odprawiła ją ruchem ręki.
- Mam jeszcze jednego klienta dzisiaj. Ogarnij swój fotel i możesz spadać. - powiedziała, nawet nie odrywając wzroku od tworzonego dzieła - Z twoim znajomym wszystko gra?
- Tak… chciał zajrzeć zapytać co u mnie i gorzej się poczuł. - Haruka zabrała się za czyszczenie maszynek. - Pojutrze mam umówionych tylko dwóch klientów. Gdybym ich przesunęła, byłaby opcja bym wzięła dzień wolny?
- W porządku. Dopóki nikt nie zgłosi skargi. - powiedziała szefowa, w dalszym ciągu skupiona na robocie.
- Ok. - Oshiro przestała zawracać głowę szefowej. Na chwilę wpadła do poczekalni i napisała z firmowego lapka dwa maile, po czym wróciła do ogarniania stanowiska pracy.

Saito w tym czasie sięgnął po smartfona i zanotował wszystkie imiona, jakie słyszał w ostatniej wizji. Później wrócił do powolnego sączenia herbaty.
Haruka wróciła po jakichś 20 minutach.
- No to możemy lecieć. - Podeszła do szafki i wydobyła z niej plecak. Postanowiła, że na razie nie będzie nawet zerkać na telefon. - Ta knajpa co ostatnio czy pomęczymy kelnerki w innym lokalu, widokiem tatuaży?
Akatugawa opróżnił już czarkę i wyglądał dużo lepiej.
- Jeśli o mnie chodzi, może być ta sama co wczoraj. - powiedział wstając.
Oshiro uśmiechnęła się.
- Ok skoro ci pasuje.. - Dziewczyna zgarnęła naczynia i obmyła je na szybko, po czym zarzuciła plecak na ramię i otworzyła drzwi od zaplecza.

Mężczyzna nie zwlekając wyszedł na zewnątrz i poczekał na towarzyszkę. Zerknął jeszcze na telefon szacując ile czasu mu zostało przed spotkaniem ze znajomymi. I ile ewentualnie może się na to spotkanie spóźnić.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 19-08-2017, 11:29   #62
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Haruka pomachała jeszcze pracującej Asao i dołączyła do mężczyzny.
- Jakieś inne plany na wieczór? - Spytała widząc, jak patrzy na telefon.
- Tak, jestem jeszcze umówiony z kumplami na dzisiaj. - długowłosy przyłapał się na tym, że chciał powiedzieć “normalnymi kumplami”. W porę się jednak powstrzymał. Nie chciał przecież urazić Oshiro. Po prostu przyłapywał się na tym, że w swojej głowie oddziela “normalne” życie, w którym trzeba jeść, spać i pracować, od tego, w którym próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczych “transferów” i gania za niebieskimi kosmitami.
- Fajnie, na którą? - Haruka rozejrzała się po ulicy. Trochę łapała się na tym, że miała nadzieję iż Kazuo się jednak pojawi. - Jakby co jest niezłe Ramen w okolicy. - Wskazała palcem lokal znajdujący się zaledwie przecznicę dalej.
- Na 20-tą. Ale dopuszczam możliwość spóźnienia się. To mi się zdarza… - uśmiechnął się, choć jednocześnie pomyślał, że nie ma się czym chwalić. Powinien raczej popracować nad swoją punktualnością… - W sumie dawno nic nie jadłem, a ramen brzmi wyjątkowo apetycznie. A skoro już polecasz…
- Jadam tam dosyć często. - Haruka poprowadziła Saito wzdłuż ulicy w stronę najbliższego przejścia. - Przynajmniej już przywykli do ludzi z salonu. Odsłoniła tradycyjne zasłony i wprowadziła go do środka.


-Ohayō! - Przywitała się z Ito San i poprowadziła Saito w głąb lokalu, gdzie stały stoliki. - Zaczekaj, zamówię nam ich specjalność. - Mrugnęła do pisarza i wróciła do baru by zamówić posiłek. Wróciła po paru sekundach i rozsiadła się przy stoliku. Była w wyraźnie lepszym nastroju.
- To jakim wspomnieniem cię teraz zaskoczyli? - Spytała, wybierając pałeczki ze stojącego na blacie kubka.
- Umarł ktoś mi bliski - powiedział powoli, a słowa te z trudem przeszły mu przez usta. - To znaczy jej. Mofuputsi. To chyba był jej mąż. Czułem jej rozpacz, poczucie beznadziei i taką… pustkę w środku. Chyba chciała się nawet targnąć na własne życie. - zamyślił się na chwilę, po czym sięgnął po telefon i wybrał ostatnią notatkę.
- Czy któreś z tych imion coś ci mówi? - podsunął smartfona dziewczynie. Na ekranie widniało kilka słów:

Cytat:
Mofuputsi
Kapitan Rastha Motsamaisi
Yakalafi
Tkaczka
Haruka przełknęła ślinę i spochmurniała. Przez chwilę bawiła się pałeczkami.
- Yakalafi to naukowiec, którego kochała… kocha kobieta której wspomnienia widzę. - Powiedziała po dłuższym czasie. - On kocha jakąś Selohi, o którą rywalizuje z jakimś Makhenike. - Podniosła wzrok na Saito. - Brzmi jak jakaś słaba telenowela, co? W ostatnim wspomnieniu chyba dowiedziałam się, że wymyślił coś strasznego, nie wiem czy nie zrobił mi krzywdy. A raczej nie mi tylko Setsebi, Tej dziewczynie.

Saito uzupełnił swoje notatki o nowe imiona i powiązania między nimi.
- Według Sonorokiego widzimy te wspomnienia, bo w naszym DNA zostały zapisane dusze tych niebieskich istot. Kosmitów, czy skąd oni są. Na tym polega cały ten “transfer”. Teraz widzimy ich wspomnienia, bo oni powoli się w nas budzą, tylko… nie wiadomo co się stanie z nami, gdy obudzą się całkiem.

Haruka westchnęła ciężko.
- Miło wiedzieć, że z góry jestem skazana na pecha u facetów. - Zerknęła na ladę i uśmiechnęła się. - O jest!

Poderwała się od stołu i po chwili wróciła z dwoma parującymi miskami. Jedną postawiła przed Saito, a drugą zagarnęła dla siebie.


- Jestem ciekawa czy ten Yakalafi już się obudził. Chciał obudzić się przed Makhenike, by zdobyć w tym życiu Selohi. - Haruka rozłamała pałeczki. - Itadakimasu!
- Itadakimasu - odparł bez entuzjazmu, sięgając po własne pałeczki. Jedzenie wyglądało i pachniało pysznie, jednak ponure myśli nieco przytłumiły jego apetyt. Popatrzył znowu na swój tatuaż i potarł go palcem.
- Może… zamiast próbować się odnaleźć, powinniśmy spróbować się ratować. A przynajmniej, tak jak Shunsuke, trzymać kciuki za to, by ostatecznie im się nie udało. - długowłosy westchnął i popatrzył Haruce w oczy. - Sam nie wiem. Nie wiem już co o tym myśleć.

Haruka przez chwile jadła w milczeniu.Uśmiechała się lekko. Nauczyła się uśmiechać zawsze nie ważne gdzie galopowały jej myśli. Siedzenie ponurą źle wyglądało i w salonie i w knajpie. Odstawiła prawie pusta mieszkę i spojrzała na Saito.
- Wiesz nie jestem ani specjalistką od zjawisk nadnaturalnych ani psychologiem, ale chyba to jest tak, że każde z nas musi sobie z tym poradzić po swojemu. Jeśli jest to coś co jest w nas “zakodowane” to nie wiem na ile możemy tego uniknąć. - Wydobyła z plecaka szkicownik i na szybko zapisała imiona, które przed chwilą podała Saito i które widziała na jego telefonie. - Wiem, że u mnie wspomnienia pojawiają się w zupełnie dziwnych momentach. Całowałam się z ex, trzask i jest wspomnienie. Wątpię czy uda mi się tego uniknąć, nawet jeśli nie spotkam więcej ciebie albo innych.

Saito jadł powoli z wyrazem zamyślenia na twarzy. Starał się nie popadać w drugą skrajność i nie martwić na zapas. Po prostu… nie bardzo wiedział co ma z sobą zrobić.
- Ja też nie wiem. Nie wiem na ile słuszne są nasze domysły. Nie wiem skąd ten facet wie to, co wie i na ile można mu wierzyć. Tylko… O ile na początku czułem potrzebę szukania pozostałych i brania w tym udziału, to teraz nie jestem już taki pewien, czy powinienem. Może Mofuputsi chce, aby cały proces przebiegł pomyślnie. Chce znowu żyć. Przetrwać. Ale ja również mam prawo tego chcieć. I ty. My wszyscy. I to nie w porządku jeśli ktoś próbuje się ratować naszym kosztem, nie?

- Myślę, że na pewno nie ma się co martwić na zapas. - Haruka sięgnęła z powrotem po swoją miskę i zabrała się za kończenie posiłku. - Jakoś tak… czuję że jeśli będziemy się cieszyć tym jak żyjemy obecnie to będziemy dalej żyć, a jak nie to zaczniemy uciekać w ich życie. Ale to też tylko jakieś pomysły. - Mrugnęła do niego i wróciła do jedzenia.

- Pewnie masz rację - mężczyzna zmusił się do uśmiechu i kontynuował posiłek. - Zastanawiam się jeszcze: czemu akurat my? Czy to czysty przypadek, czy też jest jakiś powód, dla którego to nam transferowali swoje dusze. Wiemy już o czterech takich osobach w Tokio, ale nie wiem, czy możemy na tej podstawie wyciągać jakieś wnioski. Może królicze uszka pojawiły się u ludzi na całym świecie. A może nie… Ciekawe, czy istnieje jakiś wspólny mianownik.

- Nie zastanawiałam się nad tym. - Haruka odstawiła pustą miskę. - Ale nie wydaje mi się bym się jakoś szczególnie wyróżniała na tle wszystkich innych japończyków. Może po prostu byliśmy podobni do tych osób ze wspomnień? - Oparła się łokciami o stół i spojrzała na wejście do lokalu. - Nie wiem kim była tamta dziewczyna, ale jeśli cały czas miała takie perypetie z facetami, to w sumie jakieś podobieństwo jest. - Uśmiechnęła się do swoich myśli. - Pozostali jak rozumiem starają się zapomnieć o temacie?

- No nie wiem. Ja u siebie takich podobieństw nie widzę. Nawet płeć się nie zgadza. W wizjach Mofuputsi widzę rodzinę, a ja nigdy nie byłem szczególnie rodzinnym typem… Ale może jest coś innego. Miejsce urodzenia, albo czas? Znak zodiaku? Nie wiem. Może powinniśmy to sobie wypisać i porównać… Shunsuke wychodzi z założenia, że gdy te istoty się w nas całkiem przebudzą to nie skończy się to dla nas dobrze. Chciałby po prostu, żeby im się nie udało, żeby to wszystko minęło, by mógł wrócić do swojego dotychczasowego życia. A co do tej kelnerki, to nie mam pojęcia co sobie myśli. Po prostu nie chciała ze mną rozmawiać o tatuażu. Jakbym ją czymś uraził albo za mocno ingerował w jej prywatność.

- Jak są tacy niechętni to możesz mieć problem by to porównać. Ja urodziłam się drugiego stycznia 1988 roku. Wiem że jestem zającem według chińskiego zodiaku, chyba wodnik w innym… ale nie jestem pewna. - Oshiro schowała szkicownik, w którym zapisała wcześniej imiona. - Przyznaj się po prostu zżera cię ciekawość, o co właściwie w tym wszystkim chodzi. Nie potrafiłbyś się oderwać.

- Sonoroki zgodził się odpowiedzieć na parę pytań, jeśli nie będą bardzo osobiste. W każdym razie nie miał nic przeciwko, bym mu takie pytania przesłał… Ja jestem z kwietnia, ale rok się zgadza. To już coś, choć podejrzewam, że to odległy strzał. I masz rację, zżera mnie ciekawość. Pytanie tylko: czy to moja własna chęć rozwikłania zagadki, czy też wpływ przenoszonej przeze mnie duszy Mofuputsi?
Ten dylemat martwił go, jednak z jego twarzy nie schodził teraz pogodny wyraz. Chyba Haruka miała na niego dobry wpływ. Dzięki niej jakoś łatwiej przychodziło mu znosić to wszystko.
Spojrzał na zegarek w telefonie. Zostało mu pół godziny do spotkania z przyjaciółmi.

- Która godzina? - Haruka wskazała podbródkiem telefon. - Zbieramy się?
- 19:30. Mam jeszcze chwilę czasu. - odsunął od siebie miskę z resztką jedzenia - Dziękuję ci. To dzisiejsze spotkanie sprawiło, że czułem się źle, a po rozmowie z tobą jest mi dużo lżej na sercu. Masz takie pogodne nastawienie… Było mi tego trzeba dzisiaj. - uśmiechnął się do niej serdecznie.
- Też trochę odetchnęłam. Cieszę się że postanowiłeś wpaść do salonu. - Zerknęła na wejście do knajpy. Sklep z alkoholem po drodze powinien być jeszcze czynny. - Jakbyś chciał pogadać to wal śmiało, czasem nie odpiszę tak jak dzisiaj ale to po prostu robota. - Uśmiechnęła się spoglądając z powrotem na Saito.
- Jasne, rozumiem. Każdy ma swoje życie. Postaram się tego nie nadużywać i nie narzucać Ci się za bardzo. Choć nie jestem pewien czy mogę o tym porozmawiać z kimkolwiek poza Tobą. Chciałbym opowiedzieć o tym przyjaciołom, ale trochę się obawiam, że uznają mnie za wariata… No nieważne. Niedługo się dowiem co powiedzą.
- Heh chodziło mi tylko o to, że przez większość dnia jestem w pracy. Zazwyczaj potrzebuję czasu by odpowiedzieć. Myślę że jak powiesz im, że to sny to co najwyżej spytają, co piłeś wcześniej.
- Jak powiem im, że to tylko sny, to… rozminę się z prawdą. Chyba już wolę się dowiedzieć co powiedzą na to, że to nie są zwykłe sny. Najwyżej uznają mnie za wariata. To już nawet nie takie straszne. Bardziej bałem się wcześniej, gdy sam się za takiego uważałem.
- Mój współlokator i tak uważa mnie za świra, więc nawet specjalnie nie zareagował jak powiedziałam, że miałam dziwną wizję. - Haruka roześmiała się. Po czym przypomniała sobie, że chwilę potem Ichiro zniknął też ze swoim chłopakiem. Powstrzymała grymas, który chciał wypłynąć na jej twarz. Czuła się cholernie samotna z tym wszystkim. - Chodźmy, czeka mnie jeszcze spacerek do mieszkania.
- Ok, też powinienem się już zbierać. Odprowadzę cię kawałek, jeśli nie masz nic przeciwko.
- Będzie mi bardzo miło. - Haruka zgarnęła swoje rzeczy i wstała od stołu.

Saito podszedł do lady, by uregulować rachunek. Po chwili wrócił do stolika.
- No to w drogę.

To był krótki, acz przyjemny spacer. Choć praktycznie dopiero teraz się poznali, Haruka i Saito mieli wrażenie, że przyjaźnią się od dawna? Czyżby to tak zwane pokrewieństwo dusz? A może to uczucia ich niebieskich pasażerów rzutowały na ich znajomość.

Tak czy siak, znajomi już czekali na Saito, toteż dwójka “naznaczonych” uszkami pożegnała się szybko. Akutagawa został wciągnięty w tzw. pubing - koledzy bowiem mieli w planie wypić piwo lub drinka w każdej napotkanej knajpie. Haruka zaś znów została sama. Kazuo póki co się nie odzywał.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-08-2017, 08:04   #63
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


- Ya-ya-yakuza? - Szkot wyglądał na zszokowanego. - Jaka yakuza? O co chodzi?
- Szukają cię! Poszli teraz na główną salę. Goście w garniakach i okularach. Mają tatuaże, u jednego widziałam na szyi! -
odpowiedziała pełnym dramatyzmu tonem Natsuko.
- Czego u diabła mogą chcieć?! - Alice spytał raczej sam siebie. - Kto mnie zastąpi? - zwrócił się już do koleżanki.
- Nie wiem, może Shinto. Zna rolę. Tylko mocno go będzie trzeba ucharakteryzować - powiedziała z namysłem aktorka, po czym dodała: - dyrektor się wścieknie. Może cię wywali, ale jeśli faktycznie masz problemy Alice-chan... życie masz tylko jedno, a bajto możesz mieć wiele.
- Jedno -
powtórzył tępo. - Daj mi chwilę, muszę… pomyśleć.
Najwłaściwszym rozwiązaniem, byłoby jechać od razu na lotnisko, nawet z pominięciem mieszkania gdzie zapewne też go szukali. Yakuza to nie były gangi jak w Europie. Tu nie było na nich siły. Jeżeli chcieli kogoś dopaść to była tylko kwestia czasu ile komuś uda się ukrywać w pełnym zaszczuciu.
Problem z ewakuacją był jednak zasadniczy: do jutra Alice nie miał dostępu do swojego konta.

Gdy Natsuko wróciła do swojej garderoby, Alice wyciągnął telefon i wybrał numer O’Donnela, który miał jeszcze z czasów sprawy w Glasgow. W Szkocji był późny ranek, poseł z pewnością już nie spał.
Poseł…
Może już nie poseł, ostatnie wybory były… po tym co zaszło z udziałem Alice’a.
- Nie ma takiego numeru - oznajmił przyjazny kobiecy głos.
Alice zaklął cicho, tymczasem na końcu korytarza zaszumiało. Ktoś szedł w jego stronę!
Szybko ocenił swoje szanse, mógł uciekać na zewnątrz, ale nie był pewien czy ktoś nie obserwuje wejścia.
Niewiele myśląc wparował do garderoby Natsuko.
- Nie możesz tu się chować! - spanikowała na jego widok aktorka. - Jeśli nas razem zobaczą... mnie też... nie, nie możesz!
- Cicho, na litość boską!! -
Alice odparł głośnym szeptem.
Ściągnął z wieszaka jedno z kimon i okrył się nim związując z przodu prowizorycznie, aby ukryć swoje ubranie. Na głowę założył czarną perukę i opadł na krzesło przed lustrem.
- Maseczka, na makijaż, szybko! - powiedział cicho i błagalnie, spoglądając przy tym ku niej żałośnie.
Było jednak za późno. W drzwiach garderoby stanęło trzech mężczyzn w garniturach.
Nie wyglądali jednak na biznesmanów.


[MEDIA]http://m.fotoblogia.pl/antonkusters-yakuza-006--15e7c18,910,500,0,0.jpg[/MEDIA]

Pierwszy z nich, najniższy, uśmiechnął się szeroko.
- Lindsay-san, jeśli się nie mylę? - zapytał wesoło, jakby byli kumplami z wojska.
- Lindsay, Lindsay… - Alice udał zastanowienie. - Ach czyż to nie ten aktor? - Zwrócił się na chwilę do Natsuko, po czym na powrót spojrzał na mafiosa. - Niestety nie znam, ja tu tylko kimona przymierzam - dodał bezczelnie grając głupa. No bo co mu pozostało?
Mężczyzna w garniturze z widocznymi dziarami pod spodem zaśmiał się cicho.
- Uwierzylibyśmy, gdyby nie fakt, że jest pan... gaijinem - rozłożył ostentacyjnie ramiona - ciężko się pomylić. Przejdźmy zatem do sprawy... Szef chciał z panem porozmawiać chwilę.
Dyrektor teatru wie i obiecał znaleźć zastępstwo na spektakl. Jak się szybko uwiniemy, wróci pan na drugi. - uśmiechnął się przyjaźnie. I może Alice by mu uwierzył, gdyby nie fakt, że obaj jego kumple trzymali dłonie tak, by w razie potrzeby szybko sięgnąć pod poły marynarki. Lindsay mógł więc wątpić czy w ogóle ma tu jakiś wybór.
Przyklejona do jego pleców Natsuko drżała niby liść osiki.
- Panowie… - Alice objął Natsuko w geście uspokojenia. - Wiemy że nie wrócę na drugi spektakl ani już na żaden. Dacie mi zagrać ten ostatni raz? Po nim pojadę z wami. Zrozumcie. Etos pracy. Kocham to co robię. Ostatni raz - poprosił raz jeszcze.
Facet, który z nim gadał, zrobił pełną współczucia minę. Zdjął powoli okulary, wejrzał w niebieskie oczy Alice’a i spokojnie mu odpowiedział:
- Nie. - Wyszczerzył się przy tym w łobuzerskim uśmiechu. - No już, mówimy “papa” i jedziemy - dodał ponaglając Lindsaya.
Kwestia narażania Natsuko nie była może dla Szkota problemem, ale nie bardzo widział opcje jakie były w tej sytuacji. Trzech uzbrojonych mafiozów i on, sytuacja była nader przejebana.
- Ok - powiedział zrezygnowany i odsunął od siebie delikatnie Natsuko. Zdjął kimono oraz perukę.
- Chodźmy.
- Dobra decyzja -
pochwalił facet od gadki.

Trzech przedstawicieli yakuzy zaprowadziło Alice’a do czarnego suva, zaparkowanego pod teatrem na miejscu dla vipów. Jeden z byczków siadł za kierownicą, podczas gdy Alice został posadzony między drugim pakerem a gościem od gadki. Ten ostatni znów się wyszczerzył.
- Tak w ogóle Kazuo jestem. Muszę powiedzieć, że jak na gaijina dobrze gadasz po naszemu, Lindsay-san.
- Urodziłem się tu i tu spędziłem dzieciństwo. Nie zdradzisz mi pewnie jaki jest powód tej, hm, przemiłej wycieczki Kazuo-san?
- Nie mieszkam w głowie szefa, sorry stary -
powiedział, po czym dodał. - A teraz wybacz, nasze spotkanie popsuło mi randkę. Muszę jakoś udobruchać moją panią - mówiąc to wyciągnął telefon. - A właśnie... - oderwał się na chwilę - nie muszę ci chyba mówić, że nie powinieneś się z nikim kontaktować? Szefu bywa nerwowy w tych kwestiach.
- Z nikim. Przyjąłem. -
Alice zapadł się w siedzenie pogrążony w niewesołych myślach, ale zaczął mu świtać promyczek nadziei. Była niedziela, więc nikt nie odkrył jeszcze raczej ciała młodocianego ninji w magazynach, toteż była szansa iż chłopak nie był związany z yakuza i ta “wycieczka” nie ma nic wspólnego z zabójca i O’Donnelem. Fakt iż nie sprzątnęli go tak po prostu tylko wiozą do szefa też dawał jakieś nadzieje. szkot kurczowo się ich trzymał, choć myśl gdzie jedzie nie pozwalała nabierać optymizmu.

Jechali prawie godzinę, docierając na peryferia Tokyo. Jeśli go tu wyrzucą zapowiadał się niezły, kilkudziesięciokilometrowy spacer do najbliższej stacji metra. A jeśli go zranią i wyrzucą? Pewnie wykrwawi się gdzieś w przydrożnym rowie.
Z tymi wesołymi myslami Lindsay dojechał do sporego, tradycyjnie urządzonego dojo..


[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/600x315/3b/51/f1/3b51f1e38a709e916013d4d37240c720.jpg[/MEDIA]

- Poczekaj chwile - poinstruował go Kazuo, wychodząc z samochodu i zostawiając Alice’a samego z milczącymi byczkami.
- Dam znać jakbym się gdzieś wybierał - mruknął Szkot nie przejawiając na oko ku temu chęci. Pomyślał o tym czy spytać czy nie można zapalić, ale wolał nie ryzykować.
Zresztą Kazuo nie kazał mu długo czekać i po kilku minutach otworzył drzwi samochodu.
- Szef jest zajęty, ale zaraz postara się znaleźć dla ciebie chwilę - powiedział. - Chcesz się porozglądać czy dobrze ci tak z Kenzo na tylnym siedzeniu? - zaśmiał się.
- Nie no, chętnie bym rozprostował kości. - “nim mi je wszystkie połamią” dodał w duchu.
Wysiadł z samochodu i wyjął paczkę papierosów, podsunął otwartą Kazuo i rozglądał się ciekawie.
- Myślisz, że długo to zajmie?
Facet od gadki najwyraźniej znów pisał ze swoją dziewczyną, bo odpowiedział, gapiąc się w ekran telefonu i ignorując gest Lindsaya:
- Nieee... o tej porze roku grób kopiemy w 20-30 minut - odparł, po czym spojrzał na minę Lindsaya i wybuchnął śmiechem. - Żartuję, żartuję. Nie mam pojęcia.
Schował telefon do kieszeni, po czym zapraszająco kiwnął ręką na Szkota.
- Chodźmy.
- Dobry, hehe, żart -
Szkot uśmiechnął się chowając paczkę papierosów, choć po plecach czuł spływające kropelki potu. Jego uśmiech też był jakiś taki sztuczny. Na lekko sztywnych nogach podążył za Kazuo.
Dojo było doprawdy okazałe. I musiało być naprawde stare, patrząc na rysy architektoniczne. Wszystko jednak było tutaj w idealnym stanie. Doprawdy piękne miejsce... gdyby nie stojący co jakiś czas w cieniu faceci w garniakach.
Kazuo przeszedł się z Alicem wokół niewielkiego oczka wodnego, po czym wprowadził go do środka budynku. Przed wejściem jednak Alice musiał nie tylko zdjąć buty, jak nakazywał zwyczaj, ale też zostawić telefon i... wszystko, co nie podobało się ochroniarzom. Nawet wykałaczkę.
Tak “rozbrojony” został wprowadzony do jednej z sal treningowych. Jak się okazało - akurat walczyło tutaj dwóch gości. I to naprawdę dobrych gości!

Przypatrywał się temu z coraz większą ciekawością niż strachem. Być może to była taka okrutna taktyka yakuzy. Być może japońscy mafiozi cieszyli się z tej eksplozji strachu gdy przykładało się w końcu pistolet do czoła ofierze, po uprzednim doprowadzeniu jej do poczucia iż niekoniecznie musi stać się coś złego.
Alice jednak miał to w dupie.
Uporczywie łapał się tych wszystkich drobnostek jak przywiezienie go do szefa, a nie wrzucenie do morza z nogami uwięzionymi w betonowym bloku. Jak śmiech i zapewnienie o żarcie Kazuo gdy mówił o kopaniu grobu. Chwytał się tego i bez słowa grzecznie czekał obserwując walkę.
Jego towarzysz natomiast wrócił do smsowania z dziewczyną.
- Ech, naprawde mam nadzieję, że szybko skończycie i nie będzie trzeba niczego kopać. Moja pani dała mi dwie godziny, potem... cóż, zawsze można zamówić dziewczynkę, ale mam wrażenie, że jakość usług w tym fachu ostatnio jest coraz gorsza... - mamrotał koleś, który najwyraźniej lubił gadać.

Tymczasem mężczyźni skończyli dziwny, ale jakże fascynujący pojedynek, wykonany tylko dłońmi - składający się wyłącznie z bloków i ciosów. Niby proste, ale precyzja i szybkość ich ruchów nie pozostawały złudzenia, że ci goście, to profesjonaliści.
Mężczyźni wstali, ukłonili się sobie i wyszli z sali, nic sobie nie robiąc ze stojącego tu yakuzy i gaijina.
- To… to wszystko? - Alice wyglądał na nieco zdziwionego. - Mogę już sobie iść Kazuo-san? - dodał z nadzieją.
- Co? Nieeee no. Czekamy aż cię szef przyjmie. Niedorozwinięty jesteś? Mówiłem przecie! - prychnął, odwracając na chwilę uwagę od telefonu.
- Ja tak tylko. Wiesz, nieczęsto yakuza zabiera mnie do szefa, denerwuję się. - Alice zamknął się cierpliwie czekając dalej.
- Mhmm... nikt tutaj nie przychodzi często, jeśli nie jest jednym z nas. - odparł Kazuo beznamiętnie, wracając do smsowania.

Dopiero gdy przesuwane drzwi przed nimi się otworzyły, a jakaś śliczna Japoneczka w tradycyjnym stroju wykonała zapraszający gest, Kazuo schował telefon i dał kuksańca Alice’owi.
- No, powodzenia chłopie - powiedział, po czym dodał: - tylko mów prawdę. To najważniejsze.
- Dzięki. Postaram się… -
Szkot wziął głęboki oddech i bez większej zwłoki ruszył do drugiego pomieszczenia. Czuł się jakby skakał nurkując do lodowato zimnej wody.
Sala, do której trafił, nie była może szeroka, ale bardzo długa i praktycznie pozbawiona mebli. Na przeciwległym końcu na Lindsaya czekał jeden z walczących mistrzów.
- Proszę się pokłonić, a potem usiąść na poduszce - poleciła Alice’owi młodzitka Japonka po angielsku.
- Hai - odszepnął Lindsay i pokłonił się na tyle głęboko by było to odczytane jako wielka grzeczność, ale nie uniżenie. Alice znał się na etykiecie japońskiej tyle o ile, głównie od soby Natsuko, kobiety starej daty.
Po trwaniu chwilę w tym ukłonie usiadł na poduszce w pozycji podobnej do gospodarza.
Nie odzywał się na razie i nie dziękował za zaproszenie, bo nie był tu de facto gościem. Został zawezwany, tedy w ciszy i skupieniu z lekko pochyloną głową czekał na gest gospodarza.
Mężczyzna naprzeciwko również milczał. Patrzył po prostu na Alice’a, a z jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji. Naprawdę... żadnych! To niepokoiło Szkota jeszcze bardziej.
Tymczasem śliczna Japoneczka w kimonie znów podeszła do niego i położyła przed nim zdjęcie.
- Znasz tego mężczyznę? - zapytała cicho.
Wyćwiczony talent aktorski Alice’a zaowocował brakiem choćby drgnienia powieki, podczas gdy wewnątrz Szkot wił się, jęczał i zapadał w samym sobie. Brak związku yakuzy z młodym zabójcą był jego nadzieją, która właśnie rozsypała się w drzazgi. Niby mógł iść w zaparte, ale skoro ściągnęli go tu to wiedzieli o związku ‘domorosłego ninjy’ i Lindsaya. Poza tym…
“Mów prawdę” powiedział Kazuo.
Alice zastanawiał się, czy większa czapa grozi mu za to co zrobił, czy za kłamanie prosto w twarz szefowi mafii w Tokio.
- Hai - odpowiedział zrezygnowany - ale widziałem go tylko raz.
Mężczyzna po drugiej stronie sali ani nie drgnął.
- Możesz nam powiedzieć, co się z nim potem stało? - zapytała dziewczyna.
- Umarł.
Znów zapadło milczenie. Mężczyzna po drugiej stronie sali skinął na dziewczynę. Ta odkiwała głową.
- Czy to ty go zabiłeś? - zapytała tak samo uprzejmie i bezbarwnie jak wcześniej.
- On chciał zabić mnie, miał rewolwer. Ja nie chciałem zabić jego, miałem tylko młotek. - Szkot wciąż patrzył w podłogę. - Chciałem się z nim ułożyć, ale on nie chciał na to pójść. Zabiłem, nie miałem wyboru.

I znów ta cholerna cisza!

Mężczyzna od którego zależało jego życie milczy.
Tylko jego oczy się poruszają, powoli prześlizgując między twarzą gaijina a dziewczyny.

I wtedy zupełnie niespodziewanie szef yakuzy pochyla się, kłaniając Alice’owi, który zaczął zastanawiać się czy gospodarz nie uzna za obrazę, jeżeli tu i teraz wymknie im się schodząc na zawał serca. Z drugiej strony zejście na zawał w wieku 30 lat byłoby wyczynem całkiem niezłym i niespotykanym.

- Arigatou - odezwała się Japonka. - Jesteśmy ci wdzięczni, Lindsay-san. Ten człowiek zabił przyjaciela wnuka naszego pana, a wrogowie naszych przyjaciół, są naszymi wrogami. - mówiła spokojnie, z dbałością wymawiając słowa. - Dowiedzieliśmy się, że to ty byłeś celem Kitsune. Nie miałeś więc wyboru. Albo ty, albo on. Jednak ratując własne życie zrobiłeś też dobry uczynek, za co mój pan pragnie ci podziękować. - Mężczyzna kiwnął potakująco głową, choć wyraz jego twarzy się nie zmienił. - Jeśli chcesz zajmiemy się tym, który zapłacił za zlecenie twojej śmierci.
Lindsay poczuł jak wiotczeje mu chyba każdy mięsień w ciele. W jednej krótkiej chwili ze spiętego do granic możliwości zmienił się w giętką kluskę utrzymującą się we względnym pionie tylko dzięki sile woli.
- Arigato - odpowiedział słabym głosem. - Ten człowiek został skrzywdzony, byłem narzędziem do tego by go zniszczyć. To dobry człowiek, chce mnie chyba zabić z wielkiego żalu, bezsilności, goryczy, nie wiedząc, że taki los przygotował mu ktoś inny. Nie zasłużył na śmierć. Jeżeli mogę mieć prośbę, to wolałbym aby mu po prostu wyperswadować chęć zabicia mnie. Moja soba Natsuko mawia zawsze, że szafowanie śmiercią jest złe, bo nieodwracalne. - Szkot pochylił się w głębszym ukłonie.
- Niech i tak będzie - powiedziała po krótkiej chwili dziewczyna. - Dziękujemy ci Lindsay-san. Za to co zrobiłeś i za twój czas.
Teraz to ona ukłoniła się głęboko, po chwili dając dyskretnie znać ręką, że czas spotkania dobiegł końca.
Szkot skłonił się głęboko jeszcze raz, wstał i na drżących nogach wyszedł z pomieszczenia.

- Nie będzie grobu Kazuo, chyba dasz radę spotkać się z dziewczyną - powiedział do czekającego Japończyka z głosem znamionującym tony ulgi.
- Wiem. - Japończyk wyszczerzył się bezczelnie. - No to dokąd pana odwieźć? - Skłonił się niczym angielski kamerdyner.
- Wiem, że się śpieszysz Kazuo - powiedział Alice idąc z Japończykiem do wyjścia. - Nie chciałbym Ci zabierać cennego czasu tak miło zaplanowanego wieczoru. Jak pożyczysz mi pieniądze na taksówkę, jutro oddam. Sam wrócę. I… czy mógłbym mieć przy tym małą prośbę?
- Daj spokój, odwieziemy cię gdzie trzeba -
powiedział gadatliwy Japończyk, prowadząc go do auta. - Polecenie szefa - dodał tonem wyjaśnienia. - A co do prośby, masz tupet, wiesz? Podoba mi się to. Wal.
- Wiesz po co mnie tu ściągnął Wasz szef? Ach zapomniałem, mówiłeś, że nie mieszkasz w jego głowie. No więc… -
Alice zawahał się. - W związku z tym co miał do mnie, jest takie jedno ciało… na przedmieściach Tokio. Nie wiem czy szef by je chciał, ale ja nie bardzo bym chciał zostało znalezione. Problem w tym, że nie potrafię prowadzić samochodu...
- Ooooo jasne! Chętnie zobaczę jak skończył sławny Kitsune. -
Kazuo zachichotał najwyraźniej zapominając już, że o niczym nie wie. - Chłopaki się nim zajmą - rzekł otwierając drzwi SUVa przed Alicem.
- Lepiej nie Kazuo… - odpowiedział Alice wsiadając do wozu - lepiej nie zaglądać. Uwierz mi.
Dając namiary na ciało i wskazując gdzie w magazynie je ukrył, zastanawiał się gdzie jechać. Był zmęczony psychicznie, ale chciał zobaczyć minę dyrektora po tym jak ten dowiedział się, że zabiera go yakuza, a on wraca. Natsuko też należało się uspokojenie, że nic jej nie grozi. No i miał tu żyć jednak, a nie skończyć w grobie, lub spierdalać z Japonii przed mafią. Chciał zrobić coś trochę jak zrobiłby Japończyk. Etos pracy, o którym mówił do Kazuo jeszcze w garderobie Natsu.
- Zawieźcie mnie do teatru. Może zdążę na tą druga sztukę.
- Nasz klient - nasz pan! -
odparł wyjątkowo wesoły przedstawiciel japońskiej mafii.



Alice zdążył dosłownie “na styk” biorąc pod uwagę czas potrzebny do zrobienia charakteryzacji i założenie kostiumu. Wystąpił jednak i zrobił to jak zwykle full-profeska. O ile jednak normalnie za taki spektakl mógł spodziewać się najwyżej poklepania po plecach przez kogoś z ekipy technicznej, tym razem wszyscy łącznie z dyrektorem i aktorami traktowali go tak, jakby zagrał co najmniej oskarową rolę. Nawet ktoś zostawił kwiaty w jego garderobie!
Faktycznie dał z siebie wszystko. Zaparł się chyba po raz pierwszy czując to co prawdziwy Japończyk mógł czuć spełniwszy swój obowiązek będąc na skraju. Wszyscy przesadzali, bo ten występ nie poszedł mu jakoś wyjątkowo, ale najwidoczniej Hideharu, dyrektor, puścił parę z gęby co się stało. A może Natsuko? W takiej sytuacji fakt, że wrócił i jakoś zagrał był jakimś powodem do fety.

Zmęczony nim wyszedł zapukał jeszcze do garderoby Natsu. Nikt jednak nie otworzył. Kiedy zaś Alice nacisnął klamkę, okazało się, że garderoba jest pusta. Kobieta musiała już pójść do domu, więc i on udał się do siebie.



Gdy przyjechał do swojego apartamentu i nie potrzebował nawet prochów by wkrótce odpłynąć w głęboki sen.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 21-08-2017, 10:34   #64
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


Praca pozwalała nie myśleć.
Był to stały czynnik. Znany i wyrobiony przez lata. Niczym wygodne stare kapcie, które choć dziurawe na palcach, wciąż lepsze były od nowych modeli dostępnym w sklepach.
I nawet gdy rozsądek podpowiadał: zmień je, na boga! Zmień na nowe, zobacz, zamsz dawno się wytarł, kolor wyblakł, kurz wgryzł się w fakturę, palce wystają ci przez dziury na zewnątrz. Stać cie! Stać cie na nowe i piękne…, to jednak strach przed zmianą był silniejszy. Strach przed nieznanym, niesprawdzonym.
Po ukończonych studiach Miyako bała się dalszego życia. Była tak przerażona, że planowała oblać ostatnie egzaminy, tylko po to, by zostać dłużej na uniwersytecie. By pozostać w znanym i bezpiecznym środowisku rutyny.

Zdobyła dyplom dla ojca i… matki. Spłaciła swój dług, jaki zaciągnęła u nich w dzień swoich narodzin. W końcu wykupiła sama siebie spod opiekuńczych skrzydeł rodziny i… ruszyła w dryf po morzu samotności i dorosłości. Samodzielności.
Czy była dobrą córką? Nie umiała odpowiedzieć na to pytanie. Zresztą nie bardzo chciała poszukiwać na nie odpowiedzi. Niektóre tezy powinny pozostać bez pokrycia. Powinny zostać wypowiedziane i od razu zapomniane.
Tak żyło się lepiej. Bez ciężaru świadomości, że się zawiodło, bez poczucia, że można było przeżyć swoje życie lepiej.

[media]https://i.pinimg.com/564x/dc/9a/04/dc9a041628457c4dc11a45a691c7876b.jpg[/media]

Nie wiedząc kiedy Yamasaki znalazła się w parku. Oczywiście zmierzała na drugą zmianę, ale była tak pochłonięta własnymi myślami, iż miała wrażenie jakby teleportowała się przez kolejne rejony Tokio.
Dobrych kilka minut zajęło kobiecie zorientowanie się w którym miejscu była i w którym kierunku powinna udawać się dalej.
Ogłuszający śpiew higurashi ukrytych w listowiu soczysto zielonych krzewów i drzew, otulił ją miękkim kokonem melodii. Roześmiani i pogodni ludzie mijali ją po obu stronach alejki, wesoło rozmawiając. Jakieś nastolatki na różowym kocu, wylegiwały się na trawie, każdy wpatrując się w ekran swojego telefonu.
Starsze małżeństwo trzymając się pod ramiona, szli z wyjątkowo tłustym mopsem na czerwonej smyczy. Piesek ledwo się toczył, ale wydawał się bardziej zadowolony z życia niż Miyako, którą aktualnie omijał szerokim łukiem, nawet nie zaciekawionym obwąchiwaniem jej nogi.

”Obyś tak zdechł na zawał swojego otłuszczonego serduszka.” pomyślała z rozbawieniem skrzypaczka, wybierając mniej uczęszczaną ze ścieżek.
Odpaliwszy pokemony, dostrzegła na mapie spawn z Pikachu… i to nie byle jakim bo shiny!
Nie lada gratka dla otaku, którym ona na szczęście nie była, ale i tak postanowiła przejść się te kilka kroków, by spróbować go złapać.
Wtedy też dostrzegła trójkę dziewcząt znęcających się nad jakimś chłopakiem.
Błyszczący Pikacz, był dosłownie obok nich.
Ukrywając się w cieniu drzewa, zabrała się za łapanie stworka do pokeballa. Na dłoni błyszczał jej tatuaż, którego zignorowała.

GRATULACJE ZŁAPAŁEŚ PIKACHU!

[media]https://aotf.com/wp-content/uploads/2017/08/shiny-pikachu-pokemon-go.jpg[/media]

- Pff… ale gówno - mruknęła pod nosem i z rezygnacją Miyako, przyglądając się pomarańczowemu szczurowi na ekranie.
Podniosła wzrok i utkwiła go w czwórce przed nią. Kto z nich był właścicielem, świecącego znaczka?
Tak, to było to pytanie, które wypowiadało się po to… by pozostawić bez odpowiedzi i zapomnieć.

Opierając się plecami o pień drzewa, obserwowała w ciszy zaistniałą scenę, jakby była w teatrze na przynajmniej „dobrym” przedstawieniu, lub w kinie na filmie „akcji”, albo… jak matka siedząca w parku i obserwująca swojego berbecia w piaskownicy.
Tyraniczne dziewczyny miały w sobie potencjał, choć cechowało je brak doświadczenia. Były zbyt nerwowe i niepewne w tym co robiły, starając się przestraszyć ofiarę krzykiem i ciosami na odlew. Nawet ona nie była taka gdy zaczynała mając ile… 10 lat? 12?
Co do chłopaka, wydawał się być nudnym frajerem, który w innym wypadku zasłużyłby samym swoim istnieniem na takie traktowanie, ale kobieta nie lubiła się znęcać nad niewinnymi, nie sprawiało jej to tak wielkiej przyjemności, jak wtedy, gdy łamała rękę chłopakowi, który podwinął jej spódnicę szkolnego mundurka.
Oczywiście Yama nie znała się na ludziach. Była ślepa na ich potrzeby i uczucia. Te… normalne.
Przed sobą miała jednak równych sobie. Skrzywionych odszczepieńców, u których łatwo potrafiła rozpoznać samą siebie. Oglądanie ich, sprawiało jej przyjemność.

Gdy licealista postanowił się odgryźć i to w tak wyszukany sposób. Parsknęła śmiechem. Szczerym i lekkim. Który zaskoczył ją i być może tamtych.
Umilkła szybko, zakrywając umalowane usta dłonią i skryła się głębiej w cień, by jej nie dostrzegli.
Jeszcze przez kilka minut stała, obserwując sytuację, po czym speszona, wróciła na ścieżkę i… udała się w swoim kierunku.

Pierwszy raz od dawna… polubiła kogoś, zanim go jeszcze poznała. To skurwystństwo u chłopaka, miało w sobie coś… coś przyciągającego i odpychającego zarazem.

*Bip, bip*

Telefon zawibrował, a skrzypaczka odblokowała ekran i przeczytała komunikat.
”Uwaga, za pół godziny zacznie się event Pokemon GO! w rejonie w którym jesteś! […]”

- A spierdalajcie…

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 22-08-2017, 13:06   #65
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Orochi zadarł wzrok ku górze, zerknął to na jedną to na drugą dziewczynę po czym zwrócił się do przywódczyni.
- No. - przyznał.
Choć nie walczył, Aino i tak chciała go upokorzyć, złapała za jego szczękę i zmusiła do otwarcia ust. A kiedy to zrobił, napluła wprost do jego przełyku.
- Jesteś niczym, śmieciu, czaisz? Nie masz prawa z nami zadzierać! Nie masz prawa przed nami uciekać! - nakręcała się ślicznotka, wciąż tarmosząc jego szczękę - Nie masz prawa się nawet bronić, kapujesz?! Możemy cię zajebać! I to nawet nie osobiście... mam do tego ludzi. Możemy zrobić wszystko... możemy zmienić twoje zasrane życie w koszmar. Twoje i twojej dziewczyny. - uśmiechnęła się wrednie - Co, myślałeś, że się nie dowiem?
Chłopak starał się wzruszyć ramionami gdyż w istocie nie myślał o tym. Nie myślał też o wielu innych rzeczach.
Aino strzeliła mu z liścia w twarz.
- No i co? Ze strachu zapomniałeś języka w gębie, ścierwojadzie?
Znów spróbował wzruszyć ramionami.
- Nie - odpowiedział zgodnie z prawdą.
Ta odpowiedź wydawała się nieco wybić dziewczynę z roli dręczycielki. Pochyliła się, jednocześnie podnosząc podbródek chłopaka tak, żeby musiał na nią spojrzeć.
- To teraz już wiesz... moi kumple chętnie zaliczą taką dojną krowę. A ty będziesz na to patrzył... a może i ciebie od razu wezmą na ruszt? Niektórzy lubią takie kościste tyłki. - uśmiechnęła się lubieżnie, po chwili jednak spoważniała.
- Błagaj śmieciu. Błagaj i proś o wybaczenie!
Znów Orochi jak to ciele pokiwał głową i wysunął do przodu twarz, otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć… lecz po prostu znienacka złapał zębami dolną wargę Aino, której to zastygła z triumfalną miną facjata, znalazła się bilsko.
Za blisko.
Nie chciał jej zwyczajnie ugryźć, nie - chciał ją odgryźć! jak w tym filmie o kanibalach. Odgryźć i w miarę możliwości połknąć, lub przynajmniej spróbować.
- Aaaa!!! - dalsza część krzyku stała się bełkotliwym wyciem, gdy usta dziewczyny zaczęła zalewać krew. Nie było jednak łatwo odgryźć ludzkie surowe ciało. Orochi czuł w ustach pustkę. Jedynie zranił boleśnie dziewczynę, która teraz miotała się jak oszalała. Jednak z koleżanek pospieszyła jej z pomocą i paczką chusteczek, podczas gdy druga nie zwalniała jednak uścisku. Orochi był wciąż unieruchomiony. Tymczasem Aino przyłożyła kilka chusteczek do rozwalonej wargi i bez ostrzeżenia, zdzieliła chłopaka w głowę potężnym kopniakiem. Poczuł jak coś chrupie mu w szczęce, a potem pojawił się potworny wręcz ból.
Lecz Orochi nie bał się i choć odczuwał ból, nie cierpiał. Taki właśnie był ten nastolatek. Owszem, lękał się wielu rzeczy, ale ból nie był jedną z nich. Przeciwnie wręcz, ból go przyciągał, był jak płomyk rozświetlający ciemną noc, w którego blasku lśniły oczy nocnych zwierząt, drapieżników łaknących ludzkiego mięsa. Orochi śmiałby się teraz gdyby tylko obolała szczęka mu na to pozwoliła. Chłopak wspominał za to Fullmetal Alchemist Brotherhood, autorstwa Hiromu Arakawy: “Lekcja pozbawiona bólu nie ma znaczenia. Aby coś otrzymać, poświęcenie czegoś innego jest koniecznie. Jednakże właśnie przez ten ból, przez pokonywanie go, zdobywa się silne serce, które nie przegra z niczym. Serce niczym stal.”
Orochiego wciąż trzymała jeszcze jedna z koleżanek-ochroniarek Aino, chłopak wolną dłonią odnalazł jej krocze, jego palce wsunęły się pod spódniczkę. Tutaj też była warga, którą zamierzał szarpnąć, rwać aż do uszkodzenia własnych paznokci.
Orochi z racji posiadania teraz własnej narzeczonej, zaczął interesować się żywiej tym jak sprostać oczekiwaniom dziewczyn. Zagadnienie całkowicie chłopakowi obce, toteż szło mu ciężko. Jednak coś ciekawego już w odmętach internetu znalazł: Otóż nie ma silniejszego odczucia niż cierpienie fizyczne. Jego doznania są głębokie, nie budzą najmniejszych wątpliwości, w przeciwieństwie do wrażenia przyjemności, które kobiety podobno nieustannie udają, prawie nigdy go nie przeżywając. Ani miłość własna, ani młodość, ani siła, ani zdrowie, nie są w stanie wywołać u kobiety tego wątpliwego i mało satysfakcjonującego wrażenia przyjemności. Natomiast uczucie bólu nie wymaga szczególnych starań. Im więcej wad cielesnych ma mężczyzna, im jest starszy, im mniej zdolny jest się podobać, tym łatwiej osiąga ten cel. Gdy idzie o cel, to istotę jego rozumiemy najlepiej uświadamiając sobie, że najbardziej podnieca i podrażnia nasze zmysły właśnie to, co wywołuje w służącym nam przedmiocie możliwie najsilniejsze wrażenia jakiegokolwiek rodzaju. A zatem ten, kto wywoła u kobiety najbardziej wstrząsające wrażenie i zbulwersuje jej istotę, bezsprzecznie zapewni sobie największą dozę rozkoszy. Albowiem wzburzenie, jakiego doznajemy obserwując przeżycia kobiety, będzie niewątpliwie żywsze jeżeli jej odczucia będą okrutne, niż gdyby były łagodne lub miłe. W ten sposób egoistyczny rozpustnik przekonany, że jego przyjemności będą tym większe, im więcej obejmą doznań, zada poddanemu sobie obiektowi (kiedy już stanie się jego panem) możliwie najdotkliwszy ból wiedząc, że osiągnięta rozkosz będzie tak duża, jak silnymi będą wrażenia, które zdoła wywołać w służącym obiekcie.
A przynajmniej tak mówił Orchiemu internet.
Gdzieś z boku rozległ się śmiech - tak niepasujący do tej pełnej grozy sytuacji. Szybko jednak urwał się, a może został zagłuszony przez krzyk brutalne penetrowanej napastniczki? Znów jednak taktyka Orochiego okazała się skuteczna, dziewczyna puściła go. Mógł “coś” zrobić. Tylko co?
Uwolniony chłopak wystrzelił uradowany do przodu, on był jeden ich było trzy, postanowił uciekać.
Na razie.
Odwrócił głowę nie zwalniając ani na chwilę.
- Ale jesteście łatwe, nawet nie byłem przygotowany. Ale będę. Zrobię wam krzywdę - krzyczał nie oszczędzając własnych nóg w galopie do domu. Daleko zresztą nie miał. Po chwili drzwi “na domofon” zamknęły się za nim i z bezpiecznej odległości mógł obserwować rozwścieczone gangsterki. Najwyraźniej jednak ktoś z sąsiadów zainteresował się krzykami na podwórku, bo dziewczyny szybko zniknęły, powtarzając jednak kilkukrotnie obłożone epitetami życzenie śmierci Okiemu i gwałtu jego dziewczynie.
Chłopak uśmiechał się pod nosem rozmasowując obolałą szczękę. Tata i mama mówili o tym, że musi być mężczyzną, musi dbać o narzeczoną.
No to teraz ma okazję!
Przecież skrzywdzenie tych dziewczyn będzie czymś zupełnie fair, przecież same się o to proszą. Prawda? Orochi gdybał już, czy bardziej doniosłe, będzie gdy ukaże Aino przed tym jak ta skrzywdzi Arashi, czy już po tym? hmm… ciężki orzech.
Wizją gwałtu na własnej dziewczynie chłopak się jakoś specjalnie nie przejmował. Przecież na kreskówkach elfie księżniczki były gwałcone przez ogromne potwory, których penisy miały większy obwód niż ich własne głowy, a i tak nic im się potem nie działo.
Nastolatek powędrował do łazienki, umył twarz i zęby po czym usiadł przed komputerem w zaciszu własnego pokoju. W sieci było tyle sposobów na zadawanie bólu i niektórych nawet Orochi jeszcze nie znał…

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 22-08-2017, 13:19   #66
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Dziewczyna pomachała Saito i przez chwilę patrzyła jeszcze jak odchodzi. Nie chciała tego mówić Saito, ale po tym co ostatnio się działo, nie była pewna czy nie chciałaby oddać swojego życia tej Setsebi. Zerknęła na powoli znikające znamię.
- Haruka weź się ogarnij. - Szepnęła do siebie. Ruszyła w kierunku domu, jednak zamiast odbić w stronę monopolowego skierowała się w stronę targu przy Higashi. Świeża ryba odpadała, ale i tak mogła sobie urządzić prawdziwą ucztę! Po jakiejś godzinie krążenia między straganami. Gdzie mimo wszystko kupiła sobie wino śliwkowe. Dotarła w końcu do domu.


Chwilę biła się z myślami czy nie rzucić gdzieś w cholerę telefonu, ale w końcu położyła go na blacie roboczym obok kieliszka z winem. Przebrała się w krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach, nawet nie zakładając stanika i popijając wino zabrała się za gotowanie.
- Będzie Chāhan, Tendon… - Uśmiechała się przygotowując kolejne składniki. - Somen, Tempura. - Na deser kupiła sobie jabłka, z których planowała zrobić sobie króliczki. Ichiro będzie się cieszył widząc pełną lodówkę. Gdy już większość składników była gotowa, pojawił się sms. Haruka wytarła ręce i upiła łyk wina. Nie była pewna czy chce go widzieć. Jednak nie była tak ślepa by nie widzieć, że czeka na tą wiadomość. Niechętnie sięgnęła po telefon.

Cytat:
Wiesz, że mi zależy. Po prostu wyskoczyła mi robota. Jak dobrze pójdzie, za 2-3h będę wolny. I spełnię każdą twoją fantazję, króliczku. K.
Czuła jak serce zabiło jej mocniej. Nie powinna tego robić. Na niewielu rzeczach się znała, ale co nieco o tatuażach wiedziała. Kazuo należał do jakiejś grupy. Nawet nie wiedziała czy pojawi się po tych 2-3 godzinach. Spojrzała na te wszystkie składniki. Jedzenia wystarczyłoby dla rodziny. Spojrzała w dół na swoje ciało. Nie było źle, ale wiedziała, że się zaokrągla, na razie pupa i na szczęście cycki, ale wiedziała co przyjdzie zaraz potem. Upiła łyk z kieliszka i spojrzała na drugą, nie otwartą butelkę. Po chwili namysłu napisała do Ichiro:
Cytat:
Mogłabym kogoś zaprosić na kolację?
Odpowiedź od niego przyszła prawie natychmiast.
Cytat:
Oczywiście cukiereczku. Ja przenocuję dziś... u kolegi, ale pamiętaj że jutro idziemy na skałkę. Punkt 9 jestem po Ciebie, więc żadnych szaleństw młoda damo.
Całuję, Ichi
Haruka uśmiechnęła się do telefonu. Tak. Ichiro był idealny. Jej mina zrzedła na myśl o napisaniu do Kazuo. Czy był sens się w to bawić? Upiła łyk wina, zastanawiając się jak to napisać. Z jednej strony czuła, że coś ich łączyło i w jakiejś dziwnej naiwności myślała, że to nie tylko seks. Z drugiej był przestępcą, istniała szansa że należał do dużej grupy, możliwe że Yakuzy. Pewnie mogłaby znaleźć sobie kogoś kto nie ładowałby jej w kłopoty, a za to miał dla niej czas. Przygryzła wargę. Nawet nie wiedziała czy nie zakopywał teraz jakichś zwłok, na przykład tamtej kelnereczki.

Słysząc pikanie minutnika zorientowała się, że patrzy się tak na telefon prawie pół godziny. Przeklęła cicho, wyłączając gotująca się wodę i na szybko odpisała:
Cytat:
Za dwie godziny kolacja u mnie. H.
Nie chciała pokazywać, że jest na niego zła, że jest rozczarowana, ale co by nie robiła sms nie chciał wyglądać inaczej. Westchnęła ciężko i dopisała adres, po czym wysłała wiadomość. Dopiła resztkę wina w kieliszku i dolała sobie więcej. Może powinna uprzedzić Ichiro, że jej gość jest przestępcą? Przez chwilę poważnie to rozważała ale ostatecznie uznała, że nie jest to informacja nadająca się do wysłania sms-em.

Zabrała się z powrotem za gotowanie mimo wszystko przygotowując pojemniki jakby miała schować prawie wszystko poza swoją porcją.

W trakcie pichcenia dostała kolejną wiadomość od byłego, który najwyraźniej nie planował szybko zniknąć z jej życia.

Cytat:
Gotujesz?!!!!
Haruka parsknęła. No tak epizod na zmywaku i w kuchni był już po tym jak się rozstali. Wytarła dłoń o fartuszek i odpisała:
Cytat:
Jak chyba każda japonka. Spinaj poślady.
Tym razem odpowiedź nadeszła wyjątkowo szybko.
Cytat:
Spiąłem. Kilka razy nawet. Są mega jędrne. Chcesz podać na nich posiłek?
Oshiro chwilę patrzyła na telefon. Po czym wybuchła już szczerym śmiechem.
Cytat:
Ćwicz, ćwicz. Jak się spóźnisz jem sama i idę spać.
Odłożyła telefon i zabrała się za smażenie. Po chwili namysłu nastawiła minutnik na piekarniku na 1,5 godziny. Była ciekawa czy Kazuo się wyrobi.

Po chwili nadeszła odpowiedź:
Cytat:
To nie zależy ode mnie, króliczku. Naprawdę z przyjemnością umrę, konsumując twoje potrawy, tylko muszę coś skończyć.
I nim odpisała, kolejna:
Cytat:
Jaki masz dziś kolor majteczek?
Haruka zerknęła na smsa ale była właśnie na etapie mieszania składników. Była ciekawa czy napisać mu prawdę czy się z nim podroczyć. W sumie była też ciekawa czym jest tak zajęty. Czy wykonuje kolejną fuchę? A może posuwa jakąś laskę? Na tą myśl mina jej spochmurniała. Spojrzała na jedyną osłonę swojej kobiecości jaką były krótkie spodenki w króliczki. A może ściąga jakąś należność, albo co gorsza kogoś… Potrząsnęła głową i wrzuciła danie do piekarnika. Zerknęła na pusty stół. Nakryć dla jednej czy dwóch osób? Upiła łyk wina, odtwarzając w myślach jaką zastawę ma w szafkach. Sięgnęła po telefon i odpisała.
Cytat:
Jestem już po prysznicu i mam na sobie tylko spodenki od piżamy.
Uśmiechnęła się jak głupia do telefonu i odłożyła go na bok, by wybrać z szafki pojedynczą zastawę. Kazuo jednak nie zamierzał dać jej spokoju.
Cytat:
Wyślij zdjęcie. PLiiiiiiiissssss!!!! ***
Haruka spojrzała na lekko ubrudzony fartuszek. Spodenki też były obsypane lekko mąką. No i ta koszulka… Rozstawiła zastawę dla siebie i podeszła do patelni zobaczyć jak jedzenie, dopiero po tym odpisała.
Cytat:
Nie. Przyjedziesz to zobaczysz. :P
Po chwili namysłu napisała kolejnego smsa.
Cytat:
Zamiast siedzieć z telefonem, skończ tą robotę i jedź.
Odłożyła swoją komórkę i zerknęła na odliczający czas minutnik. Nalała sobie resztkę wina i wyłączyła piekarnik, by znajdujące się w nim danie doszło.
Cytat:
Potrzebuję motywacji. ZDJĘCIEEEEEE!!!!! **
Yuri nie dawał za wygraną. Haruka zerknęła na bulgoczące garnki. Miała chwilę. NIby to jedno zdjęcie… a i nie takiego się pewnie spodziewa. Stanęła przed lustrem w przedpokoju i zrobiła sobie bez skrupułów zdjęcie tak jak stała. W fartuszku z winem w ręce, po czym wysłała je do Kazuo i wróciła do gotowania.
Po chwili dostała odpowiedź:
Cytat:
Ruchałbym!!! **
Haruka zerknęła na minutnik. Ubywało mu czasu, ubywało w zatrważającym tempie.
Cytat:
Możesz mieć problem na odległość.
Położyła telefon na stole i zabrała się za kończenie jedzenia. Złapała się na tym, że ustawiła na blacie drugi set do nakrycia stołu. Powstrzymała się jednak by go wystawić.
- On się tylko droczy. - Szepnęła do siebie, wyjmując kolejne części składowe dań. Co gorsza, Kazuo przestał się także odzywać. Minęła godzina od czasu ostatniej jego wiadomości, gdy mężczyzna po prostu umilkł. Haruka czuła lekki zawód, ale prawdą było że i tak planowała jeść sama. Gdy zbliżał się umówiony czas, zaczęła przygotowywać porcję tylko dla siebie, starannie układając kolejne dania na półmiskach. Cały czas zerkała na dodatkowy zestaw naczyń ale nie dotknęła go. Może jednak pojechał do innej, może jednak robota się przedłużyła. Przygryzła wargę, wycinając kawałkom jabłuszek, królicze uszka. Może jest martwy.


Odetchnęła ciężko. Przynajmniej sama zje jak człowiek, napije się jeszcze wina i wyśpi jak należy.


Ledwo jednak włożyła pierwszy kęs do ust, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Spojrzała na nie lekko zaskoczona, a chwilę później na zegarek. Czas minął chwilę temu. Podniosła się od stołu i podeszła do drzwi. Chwilę się wahałą ale wyjrzała przez wizjer. Widok przysłonił jej ogromny bukiet róż. Znów ktoś nacisnął dzwonek, tym razem trzykrotnie, dając znać o swoim zniecierpliwieniu. Haruka odsunęła się od drzwi zaskoczona. Chwilę patrzyła na nie, nie do końca wiedząc co ma zrobić. Jeśli był to Kazuo, chyba już nie powinna go wpuszczać. czas minął. Zerknęła na stół gdy rozległ się kolejny dzwonek.

Nie powinna niepokoić sąsiadów! Szybko otworzyła drzwi.
Kazuo, ubrany w garnitur najwyższej jakości z bukietem czerwonych róż i tym uśmiechem, który raz skradł jej już serce, wślizgnął się do środka.
- Witaj o piękna! - skłonił się z galanterią, po czym podsunął jej pod nos kwiaty - To dla ciebie z wyrazami najszczerszych przeprosin. Ponadto mam przygotowaną mowę oralną, ale... to może jak zjemy? Jestem taaaki głodny... - oblizał się znacząco.

Haruka zerkała niedowierzająco to na Kazuo, to na bukiet. Po chwili zanurzyła nosek w kwiatach, zaciągając się ich zapachem.
- Są piękne. - Powiedziała z delikatnym ,trochę niepewnym uśmiechem. - Wejdź, zaraz ci nałożę. - Obróciła się i ruszyła do kuchni. - Myślałam, że już się nie pojawisz.

Czuła się lekko dziwnie będąc w piżamie. Szczególnie gdy zobaczyła Kazuo ubranego w garnitur. Wzięła wazon stojący na stoliku i nalała do niego wody. Powoli umieściła w nim róże. Były naprawdę piękne, chyba nigdy nie dostała takiego bukietu. Odstawiła go na bok i zabrała się za nakładanie dań dla gościa.
- Mmmm pachnie przepysznie. - powiedział stając za nią i oplatając ją rękami w pasie - I pomyśleć, że ci nie wierzyłem... Na szczęście nie starczyło mi czasu, by zjeść po drodze ramen. Ramen albo kwiaty. No i jak widać dobrze wybrałem. - zaśmiał się, po czym pocałował ją w szyję.

Haruka poczuła jak jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Chciała powiedzieć, że zamiast myśleć o kwiatach lub ramen, mógł po prostu przyjechać, ale ugryzła się w język.
- Usiądziesz, Zaraz podam jedzenie. - Ostrożnie ułożyła tempurę w miseczce i zerknęła przez ramię na Kazuo. - Masz ochotę na wino śliwkowe?

Dłonie mężczyzny jednak nie odrywały się od jej ciała, wślizgując pod kusą bluzeczkę i przemykając ku piersiom. Gdy zaś ciekawskie paluszki odkryły, że kobieta nie ma stanika, bardzo chętnie zajęły się podtrzymywaniem jej biustu.
- Chcesz mnie spić? - zapytał, pieszcząc ustami jej ucho - Bardziej łatwy chyba nie będę…

Zaskoczona Oshiro zaparła się dłońmi o blat. Przygryzła wargę, powstrzymując, chcący się wydobyć z ust jęk.
- Po prostu pasuje do kolacji. - Wyszeptała po dłuższej chwili. - Naprawdę jesteś głodny?
- Jak wilk! - powiedział, zjeżdżając dłońmi znów na jej brzuch, a potem zsuwając z jej bioder spodenki. Opuszczając je, klęknął za Haruką i zaczął lizać i całować jej pośladki.

Teraz Haruce nie udało się powstrzymać. Jęknęła z rozkoszy chwytając się mocno blatu. Jej ciało poddawało się dotykowi mężczyzny. Powoli docierało do niej jak bardzo go pragnęła, a toż robili to wczoraj. Zresztą… na co liczyła? Na to że Yuri grzecznie usiądzie i z nią zje?
- Tam nie ma jedzenia, Kazuo. - Jej głos był rozpalony, zupełnie jak jej szparka, która momentalnie zaczęła domagać się uwagi. Była zła na siebie. Znów pozwalała mu zrobić z sobą na co tylko miał ochotę.
- Ale jest źródełko - zachichotał, po czym zsunął całkiem jej spodenki i lekko szarpnął jej nogi, by szerzej je rozstawiła. Nim zdążyła zaoponować, poczuła jak język mężczyzny pełznie po wewnętrznej stronie jej uda ku górze.

Oshiro posłusznie rozsunęła nogi, przygryzając wargę. Jej głowa protestowała. Nie powinna mu na to pozwalać. Nie powinna mu się oddawać, w każdym dogodnym dla niego momencie, jakby była jakąś laską na sprzedaż. Nagle kopnęła ją myśl, że mogła być dla niego kimś takim. Chętną szparką na zawołanie. Zupełnie jak ta Setsebi. Miała słabość do mężczyzny, któremu wcale nie musiało na niej zależeć. Poczuła jak pod powiekami zbieraja się łzy, jednak jej ciało posłusznie odpowiadało na wszystko co robił z nią Yuri. W końcu udało się jej coś z siebie wydusić.
- Nie jesteś w stanie zjeść ze mną nawet kolacji? - Usłyszała, że jej głos zabrzmiał smutno. Nie chciała tego. Nie chciała mu pokazywać takiej strony siebie. To było tak cholernie bez znaczenia. Jej smutki, humory. Kazuo doskonale radził sobie bez niej przez te wszystkie lata.
- Ale czy gdzieś się spieszymy? - zapytał odrywając usta, choć był już prawie u celu podróży. Zamiast gorących warg kochanka, Haruka poczuła jednak jego palce, które delikatnie poczęły przesuwać się po jej kobiecości, rozmasowując wypływającą z niej wilgoć.
- Chciałem tylko przeprosić za spóźnienie... i rozluźnić cię, gdy siądziemy do kolacji. - powiedział miękko, a jego kciuk musnął jej klejnocik rozkoszy.

Oshiro naparła biodrami na jego dłoń, wypinając pupę lekko do tyłu. Lekko pochyliła się nad blatem czując jak jej ciało zaczyna drżeć.
- Nie.. - Wzięła głębszy oddech, gdy Yuri dotknął jakiegoś wrażliwszego miejsca. Czuła jak wszystko na dole pęcznieje, oczekując aż coś wypełni jej szparkę. - Nie nazwałabym tego rozluźnieniem.
- Więc nie chcesz...? - zapytał a potem bezczelnie sięgnął językiem do jej soczystej brzoskwinki, wpijając się w nią ze smakiem. Jego dłonie zaś gładziły smukłe nogi Japonki, wodząc palcami po skórze ud.

Haruka zacisnęła dłonie tak, że aż pobielały jej kłykcie. Czuła jak jej oddech przyspiesza, jak głowa przestaje myśleć.
- Chcę… pragnę ciebie.

Więcej nie musiała mówić. Kazuo znów udowodnił swój oralny kunszt, pieszcząc ją języczkiem i ustami oraz pocierając nosem jej łechtaczkę. Doszła szybko i gwałtownie, a zadowolony z siebie kochanek usiadł na ziemi między jej nogami.
- Piękne widoki są w tej restauracji. - rzekł z zawadiackim uśmiechem na twarzy.

Oshiro oddychała ciężko, opierając się o kuchenny blat. Czuła jak palą ją policzki jak cały świat wiruje lekko od przeżytej rozkoszy.
- Jesteś niemożliwy. - Szepnęła cicho patrząc, na usadowionego na ziemi mężczyznę.
- I głodny - przypomniał, gapiąc się na nią bezczelnie.

Haruka roześmiała się cicho. Powoli wyprostowała się i spojrzała na blat upewniając się na czym skończyła. Sięgnęła po garnek z kolejnym daniem i zerknęła na dół na Kazuo.
- Chcesz zaczekać tutaj, czy jednak przejdziesz do stołu?
- Jeśli nie będziesz się ubierać, zostaję tutaj. Nagle... bardzo polubiłem takie domowe posiłki. - oblizał się i mrugnął do niej.
- Jeśli ładnie poprosisz mogę się nawet do końca rozebrać. - Uśmiechnęła się do niego i wróciła do ustawiania miseczek i talerzyków na tacy.

Na tę deklarację Kazuo aż oczy zabłysły. Przejechał palcami po jej nagiej łydce.
- Proszę, króliczku. Uszczęśliwisz mnie tym niemniej niż pyszną kolacją.

Haruka sięgnęła do szafki po kieliszek i nalała wina także dla Kazuo, po czym ustawiła je obok na tacy.
- No to jest wszystko. - Zerknęła na dół na siedzącego na podłodze mężczyznę. Nie była pewna czy powinna spełniać jego zachcianki. Jednak… sama niby zaproponowała. Odsunęła się lekko wychodząc z leżących na podłodze spodenek i po chwili wahania, zdjęła też koszulkę. Poczuła jak lekko palą ją policzki. - A teraz zapraszam do stołu.

Kazuo westchnął rozanielony tym widokiem i posłusznie ruszył za kobietą.
- Obiecaj mi takie widoki i jedzonko każdego wieczora, to jutro przyjdę z pierścionkiem zaręczynowym. - wyznał, uśmiechając się, przez co ciężko było stwierdzić ile w tym żartu, a ile jego prawdziwych uczuć. Jak zwykle w przypadku Kazuo-mistrza bajeru.

Oshiro rozstawiła na stole porcje przeznaczone dla mężczyzny i odstawiła tacę na bok. Sama zajęła miejsce po drugiej stronie stołu.


- Cóż, wobec tego chyba pozostanę niezamężna. - Powiedziała z uśmiechem. - To nie moje mieszkanie i nie powinnam tu codziennie zapraszać ludzi, a co za tym idzie nie mogę ci tego obiecać. - Chłodne krzesło dziwnie drażniło, jej rozpaloną szparkę.

Kazuo usiadł wyjątkowo bez słowa po drugiej stronie.
- Może więc czas, bym kupił mieszkanie... - mruknął pod nosem bardziej do siebie niż do niej. Po chwili jednak uśmiechnął się zawadiacko.
- Itadakimasu! - zawołał i zaczął zajadać ze smakiem raz po raz zerkając z zadowoleniem na nagą tatuażystkę.

Haruka chwilę obserwowała jak je, po czym sama wróciła do swojego posiłku. Dopiero po dłuższej chwili się odezwała.
- A chcesz zdradzić gdzie teraz mieszkasz? - Spytała sięgając po lampkę z winem.

Podniósł głowę i spojrzał na nią w zamyśleniu. Nie wiedziała jednak czy naprawdę rozważał czy podać jej swój adres, czy znów się zgrywa.
- Wynajmuję kawalerkę w Minato, jakieś 300 metrów od Tokyo Tower, zaraz podrzucę ci współrzędne, jakbyś chciała mnie odwiedzić. - powiedział, po czym dodał - Ale rzadko tam bywam. Często śpię u znajomych, albo w mieszkaniach szefa, albo po hotelach, gdy jestem w trasie. Jakoś wcześniej... nie miałem potrzeby posiadania czegoś swojego. Sama zresztą wiesz, jaki jestem. - Uśmiechnął się - Mmmmm cudo!

Dopiero po chwili dotarło do niej że ostatnia uwaga dotyczyła posiłku, a nie samego Kazuo. Haruka poczułą jak lekko się rumieni gdy dotarło do niej że pochwalił to co ugotowała.
- Cieszę się, że smakowało. - Sięgnęła po jedną z cząstek jabłek z króliczymi uszkami. - Jak widać sama też nie mam nic swojego, więc rozumiem.
- Może to zmienimy? - zapytał jej gość, upijając nieco wina.

Kazuo wstał i podszedł do niej z tyłu. powoli zaczął masować jej ramiona.
Dziewczyna na chwilę spięła się gdy wstał jednak szybko uspokoiła się. To był nadal Kazuo. Należał do gangu czy też nie, ale gdzieś tam był jej Yuri. Poddała się masażowi z uśmiechem, czując jak pomalutku zaczyna z niej schodzić dzisiejszy dzień. Tamta wizja, ten sms od niego, który tak ją zirytował. Ta dosyć trudna, acz przyjemna rozmowa z Saito. Myślała o zmianie, już od dłuższego czasu przestawał jej odpowiadać stan w jakim się znalazła, jednak nigdy nie uwzględniała Kazuo w tej zmianie. Odchyliła głowę by móc na niego spojrzeć.
- Jak chciałbyś to zmienić? - Uśmiechnęła się niepewnie.

Jego dłonie niepostrzeżenie przeniosły się niżej, masując teraz jej piersi. Na początku nie patrzył jednak na nią, a gdzieś przed siebie. Dopiero kiedy zaczął mówić, spojrzał na nią z błyskiem w oku.
- Wiesz, mógłbym kupić mieszkanie... stać mnie. Razem byśmy je wybrali, umeblowali i... mogłabyś w nim ze mną zamieszkać jako pani... Yuri. - przy ostatnich słowach nawet takiemu chojrakowi głos zadrżał.

Haruka czuła jak jej ciało ponownie zaczyna się rozpalać, jej nogi rozsunęły się lekko. Oczy dziewczyny zaczęły się przymykać, jednak gdy mężczyzna powiedział to co ma do powiedzenia, otworzyła je szeroko.
- Kazuo. - Potrząsnęła głową. To było niemożliwe. Ten wolny duch. Członek gangu… proponował jej, pokrytej dziarami tatuażystce z tendencją do tycia, małżeństwo? - Czy ty właśnie mi się oświadczasz?

Mężczyzna nie odpowiedział od razu. Pieścił za to coraz bardziej zachłannie jej piersi, raz po raz, ściskając brodawki między palcami.
- Powiedzmy, że... badam grunt. Nie chcę żebyś pomyślała, że nie mówię poważnie. - przyznał.
- Ja.. ach. - Haruka jęknęła cicho, gdy zaczął pieścić mocniej jej piersi. - Nie byłam nigdy z nikim, kto według mnie myślałabym o czymś takim. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. - Ty też nie wydajesz się być typem, któremu zależałoby na stały związku, wiesz?
- Wiem, króliczku. Mnie też to w sumie, ale jak cię znów spotkałem... pomyślałem nagle, że to mogłoby się udać, wiesz? - oparł się podbródkiem o jej ramię. Podczas gdy jedną ręką wciąż pieścił pełniejsze niż kiedyś piersi kobiety, druga zjechała między jej uda, delikatnie gładząc wzgórek łonowy.
- Myślę, że... chciałbym żeby ktoś taki jak ty czekał na mnie w domu. I chociaż może to zabrzmi zupełnie jakbym zwariował, to ci powiem, że nasze dzieci... nasze dzieciaki byłyby zajebiste. Serio.

Oshiro rozchyliła szerzej nogi. Widziała jak jej ciało posłusznie reaguje na wszystko co robi z nią Kazuo. Miałaby zostać matką? Żoną? Żoną gangstera? Już dzisiaj gdy czekała na niego obawiała się czy dotrze. Gdy przestał pisać obawiała się czy żyje. Uniosła jedną dłoń i sięgnęła do twarzy Yuriego.
- Wiesz, że zamartwię się na śmierć? - Sama była zdziwiona, że nie neguje tej opcji. Mogłaby być partnerką tatuażysty, muzyka, kogokolwiek. Nie była też pewna czy nie powinna mówić mu o swoich podejrzeniach. O tym, że rozpoznała tatuaż. - Już dzisiaj martwiłam się, że może stać ci się krzywda, podczas tej twojej “roboty”.
- Ale wiesz, że to się nie zmieni? - jeden z jego paluszków wślizgnął się do jej szparki i zaczął ją delikatnie posuwać - Nie chcę cię oszukiwać, że zmienię robotę i stanę się innym człowiekiem, ale... jeśli będę miał motywację, na pewno będę wracał częściej. A ty nie będziesz tak często siedzieć sama nocami z butelką wina.

Biodra Haruki naparły na wbijający się w nią palec, podczas gdy jej dłoń wsunęła się włosy Kazuo.
- Jeszcze powiedz, że seks ze mną ci wystarczy i nie będziesz korzystał z innych kobiet, a możesz się mi oświadczać. - Powiedziała lekko żartobliwym tonem. To nie mogło się dziać. Yuri nie mógł mówić poważnie. Chodziło tylko o seks. Ten jeden wieczór i jutro znowu nie wiadomo co dalej. Wróci do pustego domu, otworzy butelkę wina i będzie rysować, przy jakimś filmie, kolejne koncepty na dziary.
- Ale ty jesteś zachłanna - zaśmiał się, kąsając ją w szyję - Zaprosiłabyś mnie lepiej do wyrka. Zapewniam, że będzie pani zadowolona. - powiedział tonem służącego.

Haruka podniosła się z krzesła. Kazuo nadal był ubrany w garnitur, podczas gdy ona… Przytuliła się do niego wsuwając ręce pod marynarkę.
- Nie masz ochoty na wspólny prysznic? - Pocałowała go delikatnie. - Ach… i uprzedzam, że mam pojedyncze łóżko.
- Prysznic brzmi dobrze, a co do łóżka... zmieścimy się. Postaram się wślizgnąć tak, żeby nie zajmować więcej miejsca niż to konieczne. - zachichotał, głaszcząc ją po włosach.

Oshiro przesunęła dłonie na jego ramiona i ostrożnie zsunęła marynarkę, po czym odwiesiła ją na swoje krzesło.
- Dobrze ci w garniaku. - Sprawnie rozwiązała krawat. Tyle razy przygotowywała Riku do występów, a potem rozbierała go po nich, że ten typ garderoby męskiej nie miał przed nią sekretów. Zwinęła krawat i wsunęła go do kieszonki koszuli, po czym zabrała się za jej rozpinanie. Uważnie obserwowała wyłaniające się spod koszuli ciało.

O ile ona kochała króliczki, o tyle awatarem Kazuo były lisy - rude, polarne, pustynne, bengalskie... wszystkie. A jednak na jego ciele kobieta zauważyła kilka nowych wzorów - czerwonookie smoki.
- Mmmm to też mi się podoba - skomentował Japończyk, pozwalając się rozebrać.

Haruka zdjęła z niego koszulę i ułożyła ją na marynarce. Chwilę przesuwała dłonią po tatuażach Kazuo. Trochę starając się je zapamietać, trochę rozpoznać. Odruchowo patrzyła czy poznaje rękę, któregoś z artystów. Powoli jej dłoń powędrowała niżej, zsuwając się po umięśnionym torsie. Kiedyś nie był taki. Wysportowany, ale nie… Sięgnęła do jego spodni i rozpięła pasek, a zaraz po nim rozporek, po czym, opadając na kolana, zsunęła je z Kazuo. Zabrała się za rozsznurowywanie jego butów.
- Tu będziesz musiał mi trochę pomóc. - Jej głos był dziwnie rozpalony. Czy to na skutek, wcześniejszych pieszczot, czy tego co teraz robiła… a może tych dziwnych oświadczyn.

Gdy już został bez spodni i stanął na bosaka na podłodze sięgnęła do jego bokserek. Spojrzała w górę czekając na jego reakcję. Po przyjemności, którą zapewnił jej w kuchni, miała ochotę się odwdzięczyć. Kazuo wręcz pożerał ją wzrokiem. Chyba trafiła w jego wrażliwą strunę, bo choć nie dało się nie zauważyć jak bardzo jej pożąda, stał grzecznie, poddając się rozpoczętemu przez nią rytuałowi niemal rozdziewania. Mężczyzna zagryzł zęby na pięści, całkiem zdając się na inwencję swojej... no właśnie, kim dla niego była? Dziewczyną? Byłą... obecną? A może przyszłą żoną?

Haruka zsunęła jego bokserki i chwilę, przyglądała się jego męskości. To było takie dziwne. Niby zjedli razem kolację, dostała kwiaty. Powoli sięgnęła do pełnego entuzjazmu członka Yuriego i zaczęła go delikatnie pieścić dłońmi. To było trochę jak randka, jednak chwilę później rzucali się na siebie jak jakieś szczeniaki. Nieśmiało otworzyła usta i powoli objęła jego męskość swymi wargami, zaczynając ją pomału ssać. Jakby na to nie patrzyła, a teraz mieła przed oczami przede wszystkim potężnego członka swego partnera i jego poruszający się od przyspieszonego oddechu brzuch, byli kochankami i niczym więcej. Jej dłonie powędrowały dalej pieszcząc jego woreczek a usta entuzjastycznie zabrały się do pracy nad ciepłym ciałem, które miały w sobie.
Kazuo pogładził ją po głowie. Jego oddech i ruchy bioder były szybkie, urywane, wydawało się, że naprawdę się podniecił tą scenką rozbierania.
- A...ale... nie chciałaś iść pod prysznic? - zapytał, po czym dodał to, co już zdążyła zaobserwować - Ja...ja zaraz dojdę, jak nie przestaniesz... za dobra jesteś, króliczku, w te klocki... - jęczał głośno niczym dziewczyna.

Oshiro wypuściła go z ust i wstała. Oblizała wargę z kropli, która po niej spłynęła.
- Ta część już jest czysta. - Mrugnęła do niego. Po czym po chwili namysłu dodała cicho. - Wolałabym byś doszedł we mnie.

Nie musiała mu tego powtarzać. Kazuo przypadł do niej, całując bez opamiętania w usta i po całej twarzy. Jego silnie ramiona, uniosły kobietę do góry, pewnie chwytając za pośladki. W tej pozycji przyparł ją do ściany, a zaraz potem nadział na swój pal. Sapnął teraz z zadowolenia i spojrzał jej prosto w oczy.
- Żoneczko, wróciłem!

Haruka jęknęła zaskoczona. Jednak po pierwszym szoku oplotła jego biodra swoimi nogami. Patrzyła na niego rozpalonym wzrokiem, czując jak gładko ślizga się w jej gorącym ,mokrym wnętrzu.
- Okaeri nasai, skarbie. - Powstrzymała się by nie odwrócić wzroku. To było takie dziwne. Oparła dłonie o jego ramiona. - Tęskniłam.
- Twój mężuś już wrócił... czujesz skarbieeee... - to było chyba za wiele dla Kazuo. Podniecony tak bardzo tą scenką oraz posilony posiłkiem Haruki, doszedł w niej tryskając mocno, wprost do jej wnętrza. Mimo to jednak nie spowalniał tempa.

Czuła. Tak bardzo go czuła. Oshiro wbiła się palcami w jego ramiona czując jak sama dochodzi. Jej nogi zacisnęły się na nim, pozwalając biodrom przez chwilę pracować w jej własnym tempie. Zaczęła całować jego usta, twarz, powieki, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Gdyby mogła go tak mieć codziennie.

Po chwili jednak napięcie opadło, a Kazuo zwolnił ruchy bioder, nie wysuwał się z niej jednak. Uśmiechnął się za to szelmowsko i całując jej ucho, szepnął:
- Teraz i ty masz powody, by się ze mną wykąpać żoneczko.

Oshiro objęła go mocno. Nie planowała nigdzie schodzić.
- Prysznic, to te drzwi po prawej. - Szepnęła wprost w jego ramię. Pocałowała jego wytatuowaną, rozgrzaną skórę i ułożyła wygodnie głowę. - Wymyj mnie mężusiu.

Czuła, że jego wyćwiczone ciało bez trudu sprosta temu zadaniu. Kazuo, tuląc ją teraz czule do siebie, ujął pewniej jej pośladki i zaniósł kobietę do łazienki. Nawet zamknął za nimi drzwi, choć wcale nie było takiej potrzeby.
- Wolisz ciepłą czy zimną wodę? - zapytał, wchodząc z nią do kabiny prysznicowej i opierając plecy kochanki o zimne kafelki.
- Jeśli nie chcesz bym już teraz usnęła w twoich ramionach, to sugeruję chłodny prysznic. - Haruka oparła głowę o kafelki, przyglądając się Kazuo. - A ty jaki wolisz?

Mężczyzna nie odpowiedział. Chwilę pomanewrował przy włączniku wody i po chwili Haruka poczuła na ciele przyjemny strumień ciepłej wody.
- Na śpiocha Cię jeszcze nie brałem. - zachichotał Yuri, sięgając po gąbkę i mydło. Po chwili czule zaczął rozprowadzać mydliny po ciele kochanki.

Haruka uniosła głowę do góry, pozwalając by płynęła po niej woda. Czuła jak jej brodawki stwardniały, a piersi uniosły się.
- Przyznaj, że cię wymęczyłam i sam chciałbyś się przespać.

Prychnął, najwyraźniej urażony, na dowód swej jurności znów w nią wchodząc, nie do końca opadłym z sił żołnierzem, który teraz zaciekawiony podniósł głowę.
- Po prostu... miałem ciężki dzień i pomyślałem, że chciałbym z tobą poleżeć... na tobie... w tobie... - zachichotał, przyspieszając znów tempa i wypuszczając gąbkę z rąk. Zaparł się natomiast o kafelki dłońmi, przygważdżając do nich tatuażystkę.

Oshiro jęknęła. Jej ciało jeszcze nie zdążyło ochłonąć po ostatnim razie. Opuściła głowę spoglądając na Kazuo.
- Też chętnie z tobą poleżę. - Jej głos był słaby, lekko zmęczony, ale nadal rozpalony. - Nie pamiętam kiedy ostatnio spałam z kimkolwiek.

Na te słowa mężczyzna pocałował ją. Całował ją tak i kochał się z nią, aż woda całkiem zmyła z ich ciał pianę. Wtedy postawił Harukę ostrożnie na ziemię.
- No to zaprowadź mnie do swojego pokoju, króliczku. - powiedział z uśmiechem, wyłączając wodę i sięgając po ręczniki. Pierwszy zarzucił jej na głowę, drugim zaś sam zaczął się wycierać.

Oshiro wytarła się dokładnie i odwiesiła ręcznik. Chwyciła go za ramię i pociągnęła za sobą. Wprowadziła go do niewielkiego pokoju, który mógłby należeć do kogokolwiek. Proste drewniane łóżko i małe biurko. Leżały na nim szkicowniki i charakterystyczny telefon japonki. Na krześle wisiała użyta dzisiaj sukienka i zdjęty stanik.

Haruka puściła jego dłoń i padła na swoje łóżko, które nawet nie było zasłane. Leżał na nim jedyny element, który wskazywałby na miłość jego właścicielki.


Dziewczyna obejrzała się na stojącego w drzwiach Kazuo.
- Witam w moim małym świecie.
Japończyk rozejrzał się, po czym zamknął za sobą drzwi i... ułożył się nie obok, a na Haruce. Jedną ręką odchylił jej udo z zamiarem wznowienia dogłębnych pieszczot.
- To... w jakiej dzielnicy chciałabyś mieszkać? - zapytał z uśmiechem kota, który właśnie szykował się do posiłku.
- Gdzieś gdzie w okolicy jest jakiś fajny, długo czynny targ. Inaczej mogę mieć problem by ci gotować o takich godzinach. - Uśmiechnęła się, układając dłonie na jego ramionach. - A tak, to jest mi obojętnie.

Wślizgnął się do jej wnętrza, zwisając nad nią na rękach. Zaczął powoli, leniwie poruszać biodrami, bardziej kochając się z nią dla samej przyjemności poczucia złączenia niż w poszukiwaniu szczytu rozkoszy.
- Jakieś konkretne piętro? Parter? A może przestronne poddasze? - pytał w rytm ruchów.

Jęknęła z rozkoszy.
- Byleby był balkon… albo taras. - Uśmiechnęła się. - Fajnie byłoby to zrobić na zewnątrz, prawda?
- O tak, uwielbiam twoje pomysły... - zanurzył twarz w jej włosach, raz po raz całując policzek i szyję. Najwyraźniej reakcja Haruki jeszcze bardziej go rozpaliła, bo zaczął poruszać się w niej szybciej.
- No i pozwolenie na zwierzęta domowe musi być. Żebyś mogła wreszcie dostać ode mnie prawdziwego króliczka. - wysapał jej do ucha.
Haruka czuła jak jej oddech przyspiesza, jak rozpalone pod prysznicem ciało zaczyna ponownie napierać na Kazuo. Uśmiechnęła się szeroko, słysząc o króliczku.
- Mhm.. i jeszcze duża kuchnia i pokój dla dziecka. - Wymruczała. - A tak serio…. - Obróciła głowę i pocałowała go w usta. - Wystarczyłyby mi własne cztery ściany z dużym materacem na środku.
- Nieładnie mówić “materac” na mężulka - powiedział na to Kazuo z uśmiechem, czy raczej wysapał. Podniósł się też teraz i uniósł nogi Haruki tak, by oparła łydki na jego ramieniu. Trzymał je przy tym ciasno złączone... i w tej pozycji znów w nią wszedł, delektując się ciemnością, którą jego gorący organ musiał sforsować.

Oshiro zadrżała czując jak wciska się w jej ściśniętą szparkę. Patrzyła na niego pełnym pragnienia wzrokiem.
- A gdy mąż jest wygodny, nie jest to komplement? - W jej głosie znów zawitało rozbawienie. Czuła się dobrze z Kazuo, gdyby tylko mogła mieć cień gwarancji, że nagle go nie zabraknie.

Nie odpowiedział, doszedł w niej za to ze słodkim jękiem. Kazuo był chyba jedynym kochankiem, który nie hamował swoich “odgłosów” w trakcie zbliżenia. Teraz też penetrował ją, stękając z zadowoleniem. Kiedy skończył, spojrzał na Harukę czule.
- Życzy sobie żoneczka dokończyć oralnie czy mogę przejść już w stan spoczynku?
Jęknęła cicho, czując jak w doszedł w niej. Haruka pogładziła go po głowie.
- Możesz przejść w stan spoczynku. Jutro idę na ściankę i powinnam też się wyspać. - Sięgnęła jedną ręką po telefon by ustawić na nim budzik.

Mężczyzna przyjrzał jej się uważnie, po czym wstał, by wyłączyć światło w przedpokoju i sypialni Haruki.
- Na pewno mogę zostać? - zapytał jakoś tak niepewnie.
- Czemu nie? - Spytała lekko zaskoczona. Zsunęła się pod ścianę, robiąc mu miejsce. - Po prostu obudzę cię jak będę wstawać.
- Niech będzie króliczku. - powiedział, wskakując do łóżka i kładąc głowę między jej piersiami.
- Taaak mógłbym zawsze zasypiać. Dobranoc żoneczko. - zamruczał.
Haruka pokręciła z niedowierzaniem głową, ale sama poczuła, że się uśmiecha. Nachyliła się i ucałowała czubek jego głowy.
- Dobranoc mężusiu. - Powiedziała cicho i naciągnęła na nich kołdrę. Jej myśli były przyjemnie spokojne.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 22-08-2017 o 13:31.
Aiko jest offline  
Stary 22-08-2017, 14:36   #67
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Atak nastąpił podstępnie w najmniej odpowiednim momencie. Wywoływał fałszywe uczucia i podsuwał fałszywe tęsknoty. A może nie do końca… fałszywe? Tak czy siak była to przeszłość. Ich przeszłość. I nawet oni nie mogą nią żyć, tylko muszą się zmierzyć z rzeczywistością, która z pewnością nie dorasta ich wizjom.
To omdlenie jednak nie było nawet w połowie tak irytujące jak fakt, że uszka się pojawiły. I implikacje jakie z tego faktu wynikały.
- Wszystko w porządku.To tylko chwilowe omdlenie.- Japończyk zacisnął zęby z wściekłości. Akurat teraz to musiało się zdarzyć? Ze wszystkich miejsc w Tokio, kolejny Niebieski musiał wybrać ten budynek właśnie? Sonoroki wstał i zerknął na Chisako dodając spokojnie. -To przepracowanie… nic więcej.
Uśmiechnął się ciepło i usiadł dodając.- Wyglądasz przepięknie Chisako- chan.
- Może nie powinieneś wychodzić z domu? Może damy sobie spokój z przedstawieniem? - Chisako patrzyła na niego z troską, głaszcząc go po ramieniu. Zupełnie jakby była jego dziewczyną.
-Może tak zróbmy…- zgodził się z nią Sonoroki i uśmiechnął przykładając swoją dłoń do jej dłoni.-Może powinienem udać się do domu… mojego czy twojego? Bo nie zrezygnuję z tej rozmowy, ani z twojego towarzystwa.
Przez chwilę wydawała się speszona, cofnęła też rękę.
- Może do ciebie. - powiedziała, choć nie wyjaśniła czemu - Dojdziesz ze mną na parking? Zaparkowałam tam służbowe auto.
- Wiem że się martwisz o moje zdrowie, ale nie musisz aż tak bardzo. Mógłbym zanieść cię na rękach do samochodu. I tak zrobię, jeśli nadal będziesz traktowała mnie jak kalekę.
- “pogroził” żartobliwie, po czym dodał czule.- Wiem, że się o mnie martwisz i doceniam to, ale to że czasami tylko tracę przytomność, nie znaczy że tracę siły. Dojdę do samochodu.
- To nie jest normalne. Powinieneś zrobić badania.
- powiedziała poważnie, biorąc go pod ramię i kierując się ku wyjściu.
- Zażywam leki. - skłamał Japończyk, który nie korzystał z żadnych specyfików jakie otrzymał w szpitalu.
- Chociaż tyle. - skomentowała kobieta, całując go w policzek.
Kiedy wsiedli do środka luksusowej Toyoty Crown, Chisako jeszcze raz przyjrzała się Shunsuke.
- Tak się martwisz tym ostatnim projektem? Jak w ogóle ta sprawa?
- Uznałem że lepiej będzie jeśli sobie odpuszczę ze względów zdrowotnych. Tak jest bezpieczniej.
- odparł Sonoroki uśmiechając się do Ayame.- Czuję się lepiej z tego powodu. Czuję się spokojniejszy.-
A i fakt że z Saito zamierzał się komunikować tylko elektronicznie, poprawnie wpływał na jego samopoczucie.
- To dobrze. - uśmiechnęła się Chisako, wyjeżdżając z parkingu. Jechali w milczeniu. Znów wróciło poczucie zażenowania z powodu tego, jak zakończyli ostatni wieczór.
Kiedy kobieta zaparkowała pod budynkiem, w którym mieściło się mieszkanie Sonorokiego, westchnęła. Nie patrząc na niego, spytała:
- Myślisz, że... powinnam wchodzić na górę? Może lepiej... się pożegnać?
- Po co więc w ogóle się spotkaliśmy?
- zapytał w odpowiedzi Shunsuke. Zamyślił się.- Były chyba wczoraj jakieś chwile przyjemne dla ciebie?
Spojrzał na Chisako dodając żartobliwie.- Poza tym… nie możesz kusić spełnieniem każdego życzenia i liczyć, że zachowam się jak buddyjski asceta.
- Taak, poniosło mnie. Było bardzo przyjemnie, dlatego... -
zawahała się - Chciałam dać ci wiele... ale nie mogę dać ci... no wiesz, stabilizacji. - westchnęła znów - Trzymanie się za ręce, chodzenie na randki, wspólnie mieszkanie, ślub, dzieci... to nie dla mnie. Nie mogę ci tego dać, choć na to zasługujesz.
- Nigdy nie mówiłem że tego chcę.-
przypomniał jej Sonoroki. Pochwycił jej dłoń i delikatnie uścisnął. - Chcę twojego… uśmiechu. To mi wystarczy. Wiem jakie masz cele przed sobą i rozumiem to. Ja też… nie nadaję się na typowego chłopaka. Siedzę sam w swoim mieszkaniu całe dnie i rysuję.- Drugą dłonią ujął jej podbródek i spojrzał wprost w jej oczy. - Akceptuję to kim jesteś Chisako-chan. Szanuję twoje wybory… Nie oczekuję że jeśli wejdziemy do mnie na górę, to pójdziesz ze mną do łóżka. Ale jeśli będziesz chciała, będziesz potrzebowała takiej bliskości… to ja jestem tutaj Chisako-chan. I nie żądam nic ponad to, co możesz mi dać. No… może poza jednym…- trzymając twarz Japonki za podbródek pocałował ją delikatnie w usta. - Należy mi się kilka przeprosinowych buziaków. I bynajmniej nie w policzek, a w usta.
- Wciąż nie rozumiesz... -
powiedziała, gdy odsunął usta - Nie mam oporów, by iść z tobą... by kochać się z tobą... już to robiliśmy. Ale nie zostanę na śniadanie. Skończymy i... i sobie pójdę. I tak będzie zawsze, rozumiesz?
- Chisako-chan… czyżbym stał się… czyżbyś mnie wykorzystywała dla własnej wygody? Dla własnej przyjemności? -
zapytał Shunsuke uśmiechając lekko i mrużąc oczy. - No cóż… przyjemność jest zawsze obopólna.-
Nachylił się i rozkoszując dotykiem jej skóry, całował szyję Japonki powoli i delikatnie. - Nie przejmuję się tym, że sobie pójdziesz. Naprawdę. Bardziej mnie obchodzi to czy chcesz wejść na górę. Czy chcesz się ze mną kochać teraz, a nie to czy nie masz oporów... Nie chcę czuć, że cię do czegoś zmuszam. Wolę cię skusić.
- Głupi jesteś, jeśli o to pytasz. -
odparła, po czym zgrabnie niczym łania, wskoczyła na niego. Bez zbędnej wstydliwości, zaczęła rozpinać spodnie Shunsuke.
Dłonie mężczyzny tymczasem oparły się na jej udach i zaczęły podwijać sukienkę do góry. Wpatrywał się wprost w twarz Chisako sięgając dłońmi coraz wyżej, by dotknąć palcami obszaru jej majtek. Tam w dole nie był jeszcze gotowy, ale też na Chisako nie czekał miękki samuraj. Po prostu… wzięła go trochę z zaskoczenia.
Jakim więc kopem energetycznym było dla niego odkrycie, że pod spodem kobieta nie miała bielizny.
- To w ramach przeprosin… - odparła, uśmiechając się psotnie. Następnie pocałowała go namiętnie w usta, gdy jej sprawne paluszki majstrowały przy jego budzącej się męskości.
- Czyli miałaś...wszystko.. zaplanowane?- zapytał zaskoczony Sonoroki sięgając palcami między płatki kwiatu jej kobiecości, powoli i badawczo pieszcząc kochankę.- A gdybyśmy zostali… na przedstawieniu… kochalibyśmy się na widowni?
- Teraz już nigdy się nie dowiesz…
- szepnęła mu do uszka, po czym ugryzła delikatnie jego płatek. Tymczasem Shunsuke zajęty był innymi płatkami - zdecydowanie już dobrze zroszonymi.
Także i pieszczota zwinnych palców kobiety dawała oczekiwane przez nią efekty. Sonoroki robił się twardy, pod jej dotykiem. Rozpalony sytuacją grafik pozwalał jej jednak samej ocenić, czy chce jeszcze czuć pieszczotę jego palców pomiędzy swymi udami, czy też zdecydowana na więcej.
Chisako przeciągnęła się na tyle, na ile pozwalało na to wnętrze samochodu. Oderwała jedną rękę od przyrodzenia mężczyzny, by kliknąć coś na kokpicie. Po chwili wszystkie szyby przyciemniły się całkiem, drugi przycisk - lekki powiew klimy i zapach wanilii, przy trzecim jej palce zawahały się.
- Lubisz... przy muzyce? - zapytała.
- Lubię… przy tobie lubię wszystko.- wymruczał i zaczął bardziej podwijać jej sukienkę, by odsłonić więcej jej ciała.- Chcę cię zobaczyć całą w nagiej okazałości Chisako-chan.
Kobieta posłała mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, włączając przycisk odtwarzania muzyki.
- Dojdziemy i do nagości… - szepnęła.
We wnętrzu Toyoty rozległy się enigmatyczne dźwięki jakiejś muzyki relaksacyjnej. W ich takt Chisako zaczęła kręcić pupą i powoli nadziewając się na rozgrzany pal Shunsuke.
Dłonie mężczyzny zacisnęły się więc na biodrach Chisako, gdy poczuł jak otula jego wrażliwy na pieszczoty organ miłości, swym miękkim ciepłym ciałem. Przyglądał się jej rozpalonym spojrzeniem pozwalając wybrać tempo ich figli. Przygryzał wargę, by zdusić swe jęki i nie zakłócać muzyki.
Chisako zaś mruczała i wiła się zmysłowo. Nie było w jej ruchach jednak pośpiechu. Sonoroki miał wrażenie, że kobieta uwodziła go. Jeśli to była kolejna forma przeprosin, to musi postarać się o to, by częściej go przepraszała.
Nie przestając go ujeżdżać, Japonka powoli zaczęła rozpinać z tyłu sukienkę.
- Pomożesz mi z zamkiem? - zapytała cicho, po czym znów go pocałowała.
- Tak… - szepnął rozpalonym spojrzeniem wodząc po jej twarzy i uśmiechając się czule. Dłońmi przesunął po pośladkach Chisako, powędrował wyżej, aż dotarł do suwaka i powoli zaczął go rozsuwać, nie mogąc oderwać wzroku od swej kochanki.
Ona zaś niczym wąż ze swojej wylinki, wysunęła się z sukienki zdejmując ją przez głowę. Teraz, gdy muzyka nabrała tempa, biodra Chisako również nacierały mocniej, a jej piersi podskakiwały w tym niezwykłym galopie.
Głowa mężczyzny przylgnęła do tych dwóch krągłych piersi, usta Sonorokiego całowały je zachłannie, tak jak zachłannie pochwycił dłońmi jej pośladki czując jak ruchy jej bioder doprowadzają go coraz szybciej do zbliżającej się eksplozji. Ona też musiała to czuć, gdy unosiła się i opadała wraz tempem muzyki wypełniającej jej samochód. Zresztą to ona doszła pierwsza wpadając w szalony pęd amazonki. Shunsuke dotarł jednak do kresu podróży tuż za nią.
Ale nawet ta ekstaza nie przerwała mu rozkoszowania się krągłościami Chisako, nadal wielbił pocałunkami jej piersi, muskał językiem twarde ich szczyty, nadal wodził palcami po pośladkach.
- Masz ochotę pójść na górę ze mną? Do mojego mieszkania?- spytał cicho.
- Jeśli to zaproszenie, to odpowiedź brzmi... tak. - kobieta uśmiechnęła się ciepło, głaszcząc jego spocone czoło - Pomożesz mi się ubrać?
- Nie tak entuzjastycznie jak cię rozbierałem, ale… tak. Pomogę.
- choć dłonią sięgnął po porzuconą sukienkę, to jego język nadal krążył po piersi Chisako.
Zadrżała.
- Na pewno chcesz opuścić ten samochód?
- Trochę tu mało miejsca. Niemniej możemy tu zostać, jeśli powiesz na co masz ochotę. Co mam teraz zrobić z tym skarbem który mam przed sobą.
po tych słowach chwycił obie jej piersi ściskając je lekko i ugniatając. Masował je prowokująco i całował. - Zdradź mi swoje sekrety i kaprysy Chisako-chan.
Kobieta zaś oparła ręce na jego ramionach i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Chcę... siusiu - powiedziała, po czym roześmiała się perliście - Proszę, pomóż mi się ubrać i weź mnie na górę. - mówiła, chichocząc jak mała dziewczynka.
- Dobrze.- westchnął Shunsuke odrywając dłonie od jej piersi i zabierając za ubieranie ją w sukienkę.
- A co z dniem zakochanych i podobnymi? Wiem że takie okazje potrafią dobijać. Możemy wtedy poudawać parę jeśli chcesz. Mnie to nie przeszkadza.- zapytał ostrożnie. - Lub nie. Pytam z ciekawości jedynie. Nie czuj presji.
Chisako poczekała aż zapnie jej sukienkę, po czym otworzyła drzwi samochodu i wyszła na zewnątrz, odruchowo poprawiając włosy.
- Nie. Żadnych świąt. I żadnego udawania. Jeśli gdzieś wybieramy się razem... jesteśmy tylko znajomymi. - powiedziała, sprawdzając czy kolczyki są na swoich miejscach.

- Znajomymi. I ja dźwigam znajomą w ramionach… nie wiedziałem że tak można.- zażartował Sonoroki chwytając Chisako w ramiona i ruszając z nią do mieszkania.- Będę musiał pamiętać o tym nowym zwyczaju.
Japonka wydawała się taka krucha i delikatna, gdy ją niósł. Taka eteryczna… było to zabawne na swój sposób. Gdy dotarł z nią do drzwi i otworzył je, to mruknął do jej ucha.- Witaj w mojej jaskini. Masz ochotę coś zjeść, czegoś się napić?
- Siusiu -
prychnęła, chyba niezbyt zadowolona z przedstawienia, jakie przed nią odegrał. Gdy postawił ją na ziemi, kobieta naciągnęła sukienkę i bez słowa skierowała się do toalety, zamykając za sobą drzwi na zamek.
- Sama chciałaś by cię nieść.- przypomniał żartobliwie Sonoroki i ruszył do kuchni, by nalać im po lampce wczorajszego prezentu Chisako.
Po chwili wróciła. Znów uśmiechając się pięknie, przyjęła lampkę i upiła z niej łyk.
- Na czym więc skończyliśmy? - zapytała.
- Ostatnim razem… skończyliśmy na mnie leżącym na łóżku i tobie… wykorzystującej ten fakt niecnie, ale … nie mam nic przeciwko i klęknięciu przed tobą i wykorzystaniem języka bardziej kreatywnie. - odparł z uśmiechem Shunsuke smakując trunku.- Bardzo dobry… naprawdę. Niestety moja rodzina zajmuje smarami i olejami napędowymi. Raczej kiepski materiał na podarek.
Ayame zachichotała na to cicho.
- Może podarunek kiepski, ale to znaczy, że faktycznie możesz mieć dar... nawilżania. - spojrzała na niego znacząco i usiadła na jego biurku. Po chwili bezwstydnie rozłożyła nogi na boki ukazując swój wilgotny i wciąż zaczerwieniony po ostatnich rozkoszach kwiatuszek.
Na ten widok Shunsuke zaschło w ustach, więc upił trunku i klęknął przed kobietą. Jego dłonie zaczęły wodzić po jej nogach podciągając nieco jej suknię, by bardziej odsłonić ów skarb.
- Piękny… widok…- mruknął i zaczął od delikatnych pocałunków, a potem sięgnął językiem by wpierw rozpalić ją we wrażliwym punkciku jej kobiecości.. a potem zachłannie sięgnąć głębiej i namiętnie pieścić ją tak… jak wczoraj. Spoglądał więc od czasu do czasu w górę, by upewnić się że odgrywa właściwą melodię za pomocą swych pieszczot. Nie miał co do tego wątpliwości patrząc na przymknięte powieki kochanki i jej lekko rozchylone, cichutko pojękujące usta. Choć Chisako wciąż była dlań zagadką, teraz mógł czytać jej emocje niby z otwartej księgi.
Kobieta odchyliła jeszcze bardziej głowę, a jej uda oplotły szyję Sonorokiego, dając tym samym znać, że zbliża się do kresu rozkoszy. To tylko zmotywowało go do większego wysiłku, silniej napierał czubkiem języka na jej wrażliwe obszary, sam czując napór poniżej pasa. Pragnął jej coraz mocniej pobudzany jej zachowaniem.
Chisako wzdychała coraz szybciej pobudzona jego pieszczotami.
- Wejdź we mnie... - poprosiła - Inaczej... nie wytrzymam!
- Tak… -
szepnął Shunsuke wstając i gorączkowo szarpiąc się z paskiem. Po co w ogóle go zapinał? Mógł przecież tylko spodnie. Ubrania teraz go irytowały. I to które miał na sobie i to które ona miała.
- Nie ucieknę ci. - powiedziała z uśmiechem Ayame, po czym psotnie przewróciła oczami. - Chociaaaaż...
- Nie zdążysz…-
w końcu udało się opuścić spodnie i gatki. Pochwycił ją za uda i przysunął do siebie.- Nie dam ci uciec.
Połączył się z nią, z rozkoszą zanurzając w jej rozgrzanym i wilgotnym wnętrzu. Zadrżał… było równie cudownie jak w samochodzie. Nawet lepiej, gdy miał kontrolę nad sytuacją.
Pochwycił mocno za pośladki i kolejnymi stanowczymi ruchami bioder rozpalał ich oboje.
Z każdym jego pchnięciem jakiś przedmiot na biurku przewracał się lub spadał. Kartki mięły się pod poruszającymi się pośladkami kobiety, lecz żadne z nich o to nie dbało. Chisako oplotła jego kark ramionami, dopasowując ruchy swojego ciała do jego pchnięć. Powiedzieć, że pojękiwała z rozkoszy to mało, kobieta mruczała niczym kocica perska.
Pożądanie pochłaniało myśli mężczyzny i jego świadomość, coraz gwałtowniejsze były ruchy jego bioder. Coraz mocniej zaciskał dłonie na jej pośladkach i coraz namiętniej całował usta i szyję… i coraz bardziej przeklinał w myślach sukienkę Chisako która osłaniała jej ciało przed jego pieszczotami. Był coraz bliżej i ona musiała to czuć.
Nagle ciało kobiety wygięło się w łuk, targane spazmami. Po chwili jednak znieruchomiało a na twarzy kochanki Sonoroki dostrzegł wyraz błogiego spełnienia, które jej podarował.
- Za dużo masz na sobie.. za dużo mamy na sobie. Chcę cię wymasować… a ty mi opowiesz o swojej karierze modelki.- zaproponował Shunsuke rozsuwając zamek jej sukienki.
- Chcesz mnie dobić? - odparła, wciąż ciężko oddychając. Pozwoliła jednak powoli się rozebrać. Pomogła też Shunsuke. A gdy oboje w końcu stanęli nadzy w niewielkim mieszkaniu Japończyka, Chisako poprosiła o przygaszenie świateł. Potem położyła się na łóżku i zaczęła opowiadać.
- Byłam młoda... bardzo młoda... ten cały modeling to był czysty przypadek. Nie planowałam tego. Wracałam ze szkoły, gdy zaczepił mnie jeden fotograf. Chciał zrobić mi kilka zdjęć w parku... Akurat wiśnie zakwitły. Myślałam, że tylko mnie podrywa…
- Chisako-chan… ty nadal jesteś gorącym towarem. Nadal jesteś zjawiskowa.-
odparł z uśmiechem Shunsuke i speszył się przypominając co zrobił rano.- Ten rysunek który zrobiłem ci wczoraj. Wyszłaś mi jak pinup-girl. Naprawdę podniecająca.
Jego dłonie masowały jej piersi powoli i intensywnie. Nadal ją pragnął, ale teraz… chciał nacieszyć swe oczy jej pięknem. - Nie widzę powodu byś… miała się przejmować tym, że już nie jesteś modelką.
- To nie tak, że się przejmuję -
pospieszyła z wyjaśnieniem, przeciągając się leniwie pod dotykiem jego palców - Po prostu cała ta przygoda... to był przypadek. Nie zaszłam daleko w tym zawodzie. Bardziej... namieszali mi w głowie. I tyle.
- Jesteś bardzo seksowna… bardzo… niech żałują więc.
- Sonoroki uśmiechnął się ciepło przyglądając się zmysłowej Ayame. Jako artysta potrafił docenić piękno, które widział przed sobą. Kusiło go by przenieść je na dwuwymiarową powierzchnię, ale jako zdjęcie, a nie rysunek.
Nie był jednak gotów jej tego zaproponować. Zaczął wodzić jednak palcami po jej brzuchu masując go i schodząc czasem między jej uda.- To jak było… z tym fotografem?
Kobieta uśmiechnęła się. Poddając się pieszczotom, zamknęła teraz oczy i nie otwierając ich, mówiła:
- Był diabelnie przystojny. Kochałam się w nim przez 3 lata, ale on... on był profesjonalistą. I miał dziewczynę. też modelkę, tylko gaijinkę. Sam rozumiesz... no ale to on pokazał moje zdjęcia agentce, która robiła castingi do magazynu młodzieżowego. Dostałam się. Byłam jedną z dziewczyn sezonu jesień-zima 2004.
- Był też idiotą zapewne. Sezon 2004...będę musiał to sprawdzić… albo ubrać ciebie w seksowną bieliznę i rozkoszować się widokami.-
uśmiechnął się Shunsuke całując pierś Ayame.
- W domu mam ten numer. na pamiątkę... mmmrrr... zachowujesz się jak kocur, który dostał w łapki tłustą mysz, wiesz?
- Mysz… może ale nie tłustą. Raczej.. smakowitą.-
delikatnie sięgnął do kobiecości Ayame palcami, rozchylił palcami jej kwiatuszek i sięgnął głębiej. Delikatnymi pieszczotami rozpalał apetyt kochanki, mówiąc pomiędzy pocałunkami składanymi na jej piersiach.- Łakomy kąsek z ciebie.. i tak śliczny, że aż chciałoby się… zachować cię… na zdjęciu.
Podniosła głowę i spojrzała na niego. jej policzki były zaróżowione, a usta delikatnie rozchylone w przyspieszonym oddechu.
- Zdjęcie...? Nie, nie lubię zdjęć. Ale lubię twoje rysunku, Shunsuke-kun.
- Nie wiem czy dłonie… czy nie będą mi drżeć za mocno.-
odparł Sonoroki nie przerywając wodzenia palcami w jej intymnym zakątku. - Chcesz żebym narysował twój nagi akt?
- Czemu nie... chętnie zobaczę jak mnie widzisz... a potem podziękuję za to.
- mrugnęła do niego łobuzersko.
- No dobrze. Choć ciężko mi od ciebie oderwać się…- stwierdził z uśmiechem Shunsuke oblizując ze smakiem palce. Ruszył po kartki papieru i pędzelek oraz tusz. Nie zamierzał używać tabletu.- Wybierz pozę… która by mi mówiła: Pragnę cię… więc odłóż ten przeklęty pędzel i zajmij się mną.
- Widzę, że ciężkie warunki pracy nie są ci straszne. -
zaśmiała się na to Chisako, śledząc go wzrokiem - Modelką erotyczną nigdy nie byłam, ale... co powiesz... na to. - rzekła, zmieniając pozycję. Chwyciła przy tym szlafrok Shunsuke i udając, że dopiero co go zdejmuje, wypięła się do rysownika apetycznie pupą.

[media]http://s5.ifotos.pl/img/97jpg_qhxewwa.jpg[/media]

- Może być? - zapytała.
Sonoroki przez chwilę nie odpowiadał wodząc spojrzeniem po jej krągłościach.
- Tttak… może… może być. Kusisz mnie… Chisako-chan.- zaczął powoli malować jej kształtne ciało wodząc spojrzeniem po jej skórze. I nerwowymi ruchami pędzelka nanosił jej piękno na papier, czując wyraźnie ożywienie poniżej pasa. Sama Chisako też musiała dostrzec jego owację na stojąco. Jedna z jej dłoni - ta którą podtrzymywała się ściany, zsunęła się między jej uda. Shunsuke zobaczył jak paluszki kobiety zaczynają pieścić jej kobiecość raz po raz wślizgując się do wewnątrz. Jako modelka aktu nie powinna się ruszać teraz, ale... czy mógł jej zabronić?
- Widzę, że lubisz stawiać mi… wyzwania.- odparł dwuznacznie Shunsuke nie mogąc oderwać od niej spojrzenia. Z trudem panował nad drżeniem rąk, ale powoli i cierpliwie nanosił krągłości jej ciała na papier. Oczywiście z czasem będzie trudniej, bo dojdą… szczegóły. Trzeba przyznać, że Chisako rzeczywiście mówiła mu swym ciałem jak go pragnie. Może nawet za dobrze jej to szło.
No i czy nie wypięła teraz bardziej zapraszająco pośladków? Shunsuke zauważył, że kobieta pieści się teraz dwoma paluszkami naraz. To znaczyło, że była gotowa... Jak więc w takich warunkach miał pracować?!
- Chisako-chan… chcesz… bym cię.. wziął od tyłu? - wydukał z siebie z trudem Sonoroki mając już problem ze skupieniem się na czymś innym niż owa hipnotyczna pokusa jej pupy.
- A skończyłeś malować? - uśmiechnęła się psotnie, nie przestając pieścić swojej kobiecości jedną ręką. Druga zaś sięgnęła jej krągłego biustu.
- Jeszcze nie… nie jest mi łatwo cię... namalować.- przyznał się szczerze Sonoroki wcale nie zamierzając porzucić malowania, mimo że modelka cały czas się poruszała. Było coś niezwykle intrygującego w Chisako-chan w tej chwili. Coś co chciał przenieść na papier. Zachować dla siebie.
Kobieta z trudem trwała w pozycji do malunku, pieszcząc się teraz obydwoma rękami. Jej biodra delikatnie poruszały się gdy paluszki zagłębiały się w wilgotnym wnętrzu.
- W takim razie... pospiesz się... bo nie wiem... ile wytrzymam… - wymruczała.
Sonoroki w końcu zaklął pod nosem zostawiając szkic Chisako i podszedł do kochanki, pochwycił za jej pośladki i Japonka poczuła jak męskość kochanka przesuwa się między jej pośladkami.
- Czy… mogę… czy będziesz… chciała tak?- naparł czubkiem na bramę Chisako zwykle nie przeznaczoną do forsowania przez kochanka. Tak więc grafik nie wiedział, czy ona tak lubi.
- Och... - kobieta wydawała się skonsternowana - Jednak nie jesteś takim grzecznym chłopcem... - szepnęła i dodała - Bądź dla mnie dobry…
- Wiesz ile erotycznych grafik rysowałem? I to znacznie bardziej niegrzecznych niż to…-
delikatnie i prowokująco trącał czubkiem swej męskości ową norkę perwersyjnej rozkoszy nie podejmując jej szturmu.- ...Niemniej, to zależy od ciebie. I od tego czy masz ochotę spróbować, czy wolisz bardziej tradycyjny podbój.
- A jeśli nic nie powiem... czy się powstrzymasz?
- zapytała Chisako, obdarzając go zmysłowym uśmiechem. Zaczęła kręcić swoim słodkim kuperkiem, ocierając się o niego.
- Nie… bo kusiłaś mnie… bardzo długo.- delikatnie naparł na jej pośladki powoli zdobywając ciało Chisako od tej strony. Cicho jęknął czując rozkosz jaki mu sprawił ten podbój i zacisnął dłonie na pośladkach kochanki. Starał się być bardzo delikatny i ostrożny. Starał się sprawić jej jak najwięcej przyjemności i jak najmniej bólu.
Ayame jęknęła, lecz nie spinała się. Wręcz przeciwnie, wyraźnie starała się rozluźnić mięśnie, by mógł znaleźć się w niej. Czyżby... miała tutaj doświadczenie?
Głupio było o to pytać. Głupio było też się przyznawać do własnych studenckich… doświadczeń. Mężczyzna powoli poruszał biodrami delektując się doznaniami i ułatwiając sobie i Chisako całą zabawę. W końcu… odważył się sięgnąć wyżej i delikatnie zacisnąć dłoń na piersi kochanki, by do doznań płynących z pupy dołączyć pieszczotę jej biustu.
Była modelka dyszała pod nim ciężko, lecz nie wydawała się cierpieć. Wręcz przeciwnie. Jej biodra nieśmiało zaczęły się poruszać, dostosowując do jego tempa.Nie przestając pieścić piersi Chisako i poruszając leniwie biodrami Sonoroki zasugerował.
- Oprzyj się rękami o ścianę… będzie mi łatwiej… zająć się całą tobą.-
- Jakbyś mało... się mną zajmował... -
wysapała, lecz spełniła jego polecenie. O dziwo dodała też:
- Mocniej... ja już długo... nie wytrzymam... chcę cię czuć... mocniej!
Trzymając stabilnie kochankę Sonoroki mocniej naparł biodrami i narzucił szybsze tempo rozkoszując się reakcją ciała Chisako i dostarczanymi mu przez nie doznaniami. Zaciskał też mocno palce na piersi i zsunął drugą dłoń między jej uda, by zastąpić jej paluszki w pieszczocie jej kwiatu kobiecości. Dotykać stanowczymi gwałtownymi ruchami, by doprowadzić Chisako do ekstazy. A gdy poczuł znajome drżenie jej ciała, również nie wytrzymał. Doszli niemal równocześnie, obwieszczając swoją rozkosz całemu światu głośnymi jękami.
- To... było... coś… - wyszeptała Chisako, którą przy ścianie trzymało już tylko ciało kochanka.
- Jedna z twoich fantazji? A zdradzisz inne, żebym mógł się przygotować, bo póki co mam tylko bitą śmietanę. - rzekł żartobliwie Japończyk delikatnie kąsając płatek uszny Chisako. - I rekwizyty dla modeli i modelek.
Kobieta wyplątała się z jego objęć i położyła na łóżku. Spojrzała na niego z uśmiechem.
- A wiesz, że o tym nie myślałam... jakoś... zawsze skupiam się na tym, żeby druga strona była zadowolona. Wtedy i ja jestem. Jeśli coś lubię, to chyba po prostu być zaskakiwaną. - wyznała, po czym zapytała z cichą nadzieją - pewnie nie mogę tu zapalić, co?
- Zważywszy jak to się u nas układa, masz prawo do odrobiny egoizmu. I kaprysów.-
zaśmiał się Sonoroki, po czym dodał przyglądając się leżącej kochance.- A masz jakieś papierosy przy sobie? Bo ja nie palę i żadnych nie mam. -
Wstał i ruszył do kuchni poszukać czegoś co się nada na popielniczkę.- Ale nie przeszkadza mi jak ty zapalisz. Kobiety z papierosami są seksowne.
- Dziękuję. -
powiedziała i naga podeszła do torebki, by wyjąć paczkę fajek. Odruchowo też zerknęła na ekran iphona.
- Kurwa... - zaklęła cicho - Jednak nie zapalę u ciebie. Muszę się zbierać. - powiedziała, coś pisząc na telefonie szybko.
- Jakiś problem? - zapytał zaniepokojony Shunsuke i dopytał jeszcze. - Mogę jakoś pomóc?
Ayame wsadziła telefon do terebki i zamknęła ją nerwowym ruchem. Następnie przebiegła przez pokój i zaczęła zbierać ubrania.
- Po prostu nie potrafią beze mnie jednego wieczoru spędzić. Jak mnie nie ma, to wszystko się wali. Ech... muszę jechać do studia. Mogę wziąć u ciebie szybki prysznic?
- Tak oczywiście… umyłbym ci plecki, ale nie skończyłoby się na szybkim prysznicu.-
zażartował Sonoroki uśmiechając się lekko. - W razie czego, ja zawsze jestem pod ręką.
Wszak nie miał tak odpowiedzialnej roboty jak ona i tak wymagającej czasowo.
Kiwnęła tylko głową, nie reagując nawet na żart. Po prostu zamknęła się w łazience i puściła strumień wody. Po dwóch minutach było po wszystkim. Po czterech jak strzała wypadła z pomieszczenia, ledwo zatrzymując się przy Shunsuke, by się pożegnać.
- No to lecę. Dziękuję za dziś i... wybacz, że nie zostałam dłużej.
- Nie masz za co, przyjemność była i po mojej stronie. A i nie wahaj się dzwonić do mnie. Mam dużo czasu wolnego do wykorzystania.-
odparł na pożegnanie Shunsuke przyjaznym tonem.
Kobieta uśmiechnęła się wyraźnie dręczona przez wyrzuty sumienia. Podbiegła do niego jeszcze szybko na paluszkach i ucałowała szybko w usta.
- Do zobaczenia. Jutro się odezwę! - powiedziała, odbiegając, by założyć obcasy. Po chwili zniknęła za drzwiami, zostawiając Shunsuke samego.

To było nieco niespodziewane zakończenie dnia, ale Sonoroki raczej nie miał czego żałować. To był dla nich udany wieczór. Ale nie dla sztuki. Nie obejrzeli przedstawienia, a rysunek Chisako który malował Sonoroki nie wyszedł poza fazę podstawowego szkicu. No cóż… może jeszcze będzie okazja?
Na razie wypadało się ubrać, przynajmniej w gatki. Godzina była już późna, ale Sonoroki z obowiązku sprawdził skrzynkę mailową, a potem konto na deviantarcie. Odpisał na niektóre z zapytań. I wyłączył laptop.
Nie było wieści od Saito i to Shunsuke... martwiło? Nie wiedział dokładnie czemu. Tak jak nie wiedział co myśleć o tym całym niebieskim typku siedzącym w nim. Gdyby to był samolubny osobnik i zły, Sonoroki mógłby uważać go za rodzaj inteligentnego nowotworu. Ale sytuacja nie była aż tak prosta.
W każdym razie jutro musiał się zabrać za nadrabianie zaległości i czekać na telefon od Chisako. A może sam zadzwoni?
Może… na pewno zaś planował zadzwonić do Hisashiego i przeprosić go za rezygnację z jego projektu. Należało mu się coś więcej niż suchy SMS.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 22-08-2017, 23:33   #68
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
- No, w końcu, stary. - powitał go Bunta - Spóźniasz się drugi raz jednego dnia? Serio? A gdzieś tam grzeje się czekający na nas alkohol!
- I stygną kobiety! - dodał Kazu robiąc poważną minę.
- Jakie kobiety? - zdziwił się długowłosy.
Bunta stanął między nimi, położył im dłonie na plecach i lekko popchnął do przodu nakierowując ich na pobliski pub.
- Najpierw shoty, później pytania. Saito stawia.
Kazuhiro tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- Aha, jeszcze jedno - ciągnął Bunta, gdy wchodzili do środka - Nie przyzwyczajajcie się za bardzo do tego miejsca. Ten zacny przybytek, to dopiero początek naszej podróży.

Jeszcze przed wejściem Akatugawa pomyślał, że nazywanie tego miejsca "zacnym" jest stanowczą przesadą. Kiczowaty wystrój, brud, powietrze gęste od dymu papierosowego, muzyka stanowczo za głośna i zbyt elektroniczna. Rozmowa w tym miejscu wręcz nie wchodziła w grę. Zastanawiał się nawet w jaki sposób jego przyjaciel zamierza się porozumieć z barmanem w takich warunkach. Odpowiedź nadeszła szybko, gdy tylko zajęli miejsce przy barze. Bunta nachylił się nad ladą, krzyknął dwa słowa i zrobił kilka dziwnych gestów dłońmi. Barman kiwnął głową ze zrozumieniem i po chwili pojawiło się przed nimi dziewięć kieliszków z żółto-zielonym alkoholem. Sądząc po wyrazie zadowolenia na twarzach przyjaciół Saito, było to dokładnie to, co chcieli dostać. Po trzech szybkich kolejkach byli już gotowi do dalszej drogi.

- Proszę, powiedz, że w następnym będzie trochę spokojniej. - zapytał eseista, gdy tylko znaleźli się na zewnątrz.
- Nie wiem, nie wiem - wzruszył ramionami Bunta - Zasady mówią, że wchodzimy do wszystkich knajp po kolei. A co się trafi, to się okaże. O, tam jest następna - wskazał lokal po drugiej stronie ulicy. - Naprzód załogo!
Kazu podążył za nim nie przestając się szczerzyć, a Saito niewiele myśląc poszedł w ich ślady.

Tu było trochę lepiej. Pub przypominał długą starą piwnicę. W rogu znajdowała się mała scena, na której kapela złożona z czterech młodych chłopaków mniej lub bardziej udolnie odgrywała jakieś j-rockowe kawałki. Nie byli rewelacyjni, ale przynajmniej nie tak głośni jak można się było spodziewać.
- Może usiądziemy tam? - spytał Saito wskazując wnękę w ścianie, możliwie oddaloną od sceny.
Bunta skinął głową.
- A czego się napijesz?
- Może piwo?
- Doskonale. - odwrócił się do barmana - Trzy duże piwa.

- To co z tymi twoimi snami? - zapytał Kazuhiro, gdy zajęli już miejsce przy stoliku. - To jakieś koszmary?
Saito popatrzył na stojącą przed nim szklankę pełną złocistego trunku. W głowie zaczynało mu już lekko szumieć i nie był do końca przekonany, czy duże piwo było takim dobrym pomysłem. Podobnie jak nie był przekonany, czy chce opowiadać kumplom o niebieskich ludzikach. W zasadzie zdążył się już wygadać Haruce. Zeszło z niego trochę tego całego ciśnienia i chyba nie potrzebował się już nikomu wyżalać. Ani robić przyjaciołom test na otwartość umysłu.
- To nic takiego. Przejdzie mi - odparł upijając pierwszy łyk.
- No weź... - Kazu wyglądał na urażonego - Kumple są jak rodzina. Brata się wstydzisz?
- Jakie sny? - wtrącił się Bunta, do tej pory zajęty swoim trunkiem. Z jego szklanki zniknęła już jedna trzecia zawartości.
- Saito mówił, że śnią mu się jakieś dziwne rzeczy. Tylko teraz nie chce powiedzieć jakie.
- A może... - zastanowił się Bunta... - Może śni mu się Yue? Śliczna, niegrzeczna Yue?
- Spadaj! - burknął Saito.
- Ej, nie bądź taki. Gdyby to mnie się śniła - ciągnął dalej - to na pewno bym ci opowiedział. Ze szczegółami. Żebyś mógł mi zazdrościć takiego snu.
- Świntuchy...
- E tam - odparł Kazuhiro. - Po prostu... jesteśmy jak rodzina. Dlatego przychodzi nam to tak swobodnie.
- Jak rodzina, Kazu? - Saito przyjrzał mu się z uśmiechem - O swojej siostrze też tak "swobodnie" fantazjujesz?
Mężczyzna spochmurniał.
- Dobrze wiesz jak wygląda moja siostra. Nawet nie żartuj w ten sposób!
Po krótkiej wymianie spojrzeń wszyscy trzej wybuchnęli szczerym śmiechem.

Kilka kolejnych łyków upłynęło im w milczeniu. Uśmiechali się tylko pod nosem i potakiwali głowami, jakby delektując się wciąż tym ostatnim żartem.
- To nie powiesz, co cię męczy? - Bunta nie dawał za wygraną.
Saito pokręcił głową.
- Nie mam w tej chwili ochoty. Po dzisiejszym dniu czuję się już dużo lepiej. I mam nadzieję, że wieczór w waszym towarzystwie pozwoli mi się całkowicie odprężyć. Po prostu nie chcę już gadać o problemach.
- Spoko... - przyjaciel kiwnął głową, choć w jego głosie była chyba nuta niezadowolenia. Może tylko mu się zdawało, a może Bunta miał do niego trochę żal, że znowu się przed nimi zamyka.
- A wiecie co nam się pozwoli odprężyć i zapomnieć o kłopotach? - Kazuhiro wyciągnął telefon i po chwili pokazał im animowany banner z reklamą pobliskiego klubu ze striptizem. - Fajne miejsce. I całkiem niedaleko.
- Może i niedaleko, ale po drodze mamy jeszcze co najmniej dwa puby. Chcecie wszystkie zaliczyć?
- No trudno - Bunta wzruszył ramionami. - Wejdziemy do każdego i napijemy się chociaż symbolicznie. A później... kto wie. Może i się coś zaliczy.
- Zależy w jakim stanie tam dotrzemy...
- No już nie mędrkuj Saito. Wchodzisz w to, czy nie?
- No trudno - odparł po chwili wachania. - Niech stracę!
- Spokojnie przyjacielu - Bunta poklepał go po ramieniu - Nic nie stracisz. - po czym dodał konspiracyjnym szeptem - Striptiz stawia Kazu.
- Coo? - zainteresował się Kazuhiro.
- Nic nic, stary - mężczyzna uśmiechnął się szelmowsko. - Dopij spokojnie piwko i lecimy dalej.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 24-08-2017, 21:13   #69
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Japonia, Tokyo, poniedziałek, ranek
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=nJfmen7eoQc[/MEDIA]

- Zaczynamy akcję, sir.

Major zatarł ręce. Wreszcie mógł zrobić użytek z nadanych mu uprawnień, choć pewnie rząd Japonii nie będzie zadowolony. Ale co tam… taka okazja! Taka okazja może już nigdy się nie zdarzyć.


Yamasaki
To była ciężka noc. Klientów jakby ubyło ostatnimi czasy, manager chodził nerwowy i krzyczał na wszystkich, czepiając się pierdół. Oczywiście, nie na Yamasaki, ona wszak jak zawsze wykonywała wszystkie swoje obowiązki perfekcyjnie. Niemniej sama musiała przyznać, ze trochę się wynudziła. Poza kilkoma zleceniami od stałych klientów, miała zatańczyć dla tylko trzech najebanych chłopaczków, którzy pewnie wpadli do klubu raz jeden w życiu przy okazji wieczora kawalerskiego. Ciągle śmiali się i rzucali jakimiś złośliwościami w swoim kierunku, zamiast skupić się na tańcu Yamasaki. Co gorsza, wtedy pojawiły się też te cholerne uszka.
Jakby miała mało problemów…

Na szczęście potem wróciła do domu i mogła położyć się spać. Sen był jej jedynym momentem wytchnienia…

Niebieskoskóry mężczyzna o dzikich, czerwonych oczach ogładził czule jej policzek – teraz rozpalony i mokry od potu gorączki. Oboje wiedzieli, że nie pozostało jej im wiele czasu. Umierała.
- Jutro… jutro Jowisz wejdzie na linię sygnału… - mówiła z trudem – Transfer duszy będzie niemożliwy…
- Nie martw się, zdążymy. – uspokoił ją, ściskając jej rękę – Doktorek ma jakąś truciznę. Jeden zastrzyk i po minucie będziemy zimni. Akurat tyle, by otworzyć przesył. I nie stchórzyć. Poza tym sama wiesz, że ja nie boję się śmierci. Dałbym radę sam, gdyby zaszła taka potrzeba. I doktorka też – pocałował jej sperlone potem czoło – Już niedługo Selohi. Już niedługo nie będzie bolało…
- Boję się… - wyznała, z trudem formułując słowa – A jeśli… się nie odnajdziemy?
- Ja cię znajdę. Przyrzekam. – rzekł na to z mocą. I oboje wiedzieli, że mówi to z pełnym przekonaniem – Choćbym miał wysuszyć ich oceany i zburzyć masywy górskie… znajdę cię Selohi.
- To było bardzo… romantyczne… Makhenike. – spróbowała się uśmiechnąć, lecz szybko grymas bólu zastąpił ten gest mimiczny.
- Och, cicho. Po prostu nie myśl, że się mnie pozbędziesz. – powiedział, całując ją czule w usta.



Miyako obudziła się rano wraz z budzikiem. Po jej policzkach płynęły łzy. Do kogokolwiek należały wspomnienia z jej snów, ta istota była kochana. Była kochana tak, jak nikt nigdy nie kochał Yamasaki.


Shunsuke
- Yakalafi, musimy porozmawiać – wszedł do laboratorium – Przeglądałem twoje ostatnie raporty. Jest w nich sporo nieścisłości.
Wywołany niższy mężczyzna w kitlu gwałtownie zerwał się ze swego miejsca i wykonał gest dłonią, który po chwili mężczyzna odwzajemnił. To było ich powitanie.
- Kapitanie, oczywiście, zaraz wszystko wyjaśnię. Chodzi o badania nad surowicą, jak mniemam?
- Owszem. W dodatku mam wrażenie, że część danych została zedytowana od czasu, gdy je zatwierdziłem. Wiesz, co myślę, o takich zagraniach…
- Zedytowana? – mężczyzna okazał zdziwienie – O tym nic nie wiem. Moment, kapitanie. Podam panu tylko zestaw witamin i możemy się tym zająć, dobrze? Bo chyba faktycznie namieszałem…
Skinął głową. Nienawidził bałaganiarstwa, lecz nie mógł przecież za to karać swych podwładnych. Szczególnie, że Yakalafi był w ich gronie ostatnim wykształconym medykiem.
Ten zaś podszedł do swojego drona, wprowadził mu kilka opcji, po czym wrócił do gościa.
- Motsamaisi, jestem pewien, że ostatnio jak widziałem te dane, wszystko było w porządku. – powiedział, podając kapitanowi ampułkę. Ten przełknął ją, po czym nastawił skaner empatyczny. Aura doktora połyskiwała czerwonym światłem.
- Kłamiesz Yakalafi! – powiedział, zrywając się z oburzeniem.
- Nie do końca kapitanie. Te dane były niezmienione, gdy je otwierałem. Zmieniłem je potem. – zaśmiał się cicho jego rozmówca, obserwując jak potężnej postury błękitnoskóry mężczyzna chwieje się i upada na kolana.
- Coś ty mi…
- Amadeum. Przyspiesza działanie wirusa. Obawiam się, że zaraz pan zejdzie kapitanie. Muszę zadzwonić do transferowni. – powiedział, klikając coś na kokpicie i nie przestając się uśmiechać.
Tymczasem on czuł jak się dusi. Nie był w stanie nic powiedzieć, nic zrobić, jego oczy przysłaniała mgła.



„Otruł mnie!” – z tymi słowami w głowie Shunsuke obudził się, zrywając do siadu. Był cały spocony.

Jednak to nie koszmar wybudził go ze snu, lecz odgłos dzwoniącego telefonu. Wyświetlacz pokazywał godzinę 6:45, a dzwoniła Ayame.


Saito
- Masz wątpliwości… - powiedziała złotooka istota, którą Saito kojarzył jako „Księżniczkę”. Błękitnoskóra złapała go za rękę, dodając otuchy.
- Mów…
- Pani… po prostu zastanawiam się nad zasadnością tej akcji. Dzięki transferowi wypełnimy ludzkie istnienia, które były skazane na śmierć, uratujemy je i uratujemy siebie, co jest może piękne, ale…
- Ale?
- Ale po co to wszystko? Będziemy Ziemianami. Nasz żywot dopełni się na obcej planecie.
- Niekoniecznie… Powinno się nam udać wrócić do domu
Saito poczuł jak zaintrygowany sam chwyta Księżniczkę za długie, niebieskie palce.
- Jak to? Przecież ludzie nie znają technologii, a zanim my byśmy wysłali tam statek… nasz ludzki żywot dobiegłby końca. Więc jak?
- Setsebi, twoja przyjaciółka, ma pomysł. Niech sama ci opowie…



Saito obudził się z potwornym bólem głowy. Kac gigant deptał jego głowę, dumę i jak się wkrótce miał przekonać – zdeptał jego portfel. Na szczęście jednak Japończyk jakimś cudem dotarł do domu i nawet do swojego łóżka, co zakrawało na mały sukces. Tylko zmarzł trochę, bo się nie okrył kołdrą.
Okazało się bowiem, że kołdrę przywłaszczył sobie ktoś inny. Ktoś, kto zawinięty w kokon chrapał teraz smacznie. Spodziewając się najgorszego, Akutagawa odchylił poły pościeli i zajrzał do środka – w kokonie z kołdry spał nie kto inny jak Bunta.

Też znalazł sobie noclegownię! Z tego jednak wniosek, że podryw nie poszedł im zbyt dobrze.

Saito usiadł na brzegu łóżka i trzymając się za głowę spróbował wstać. Wydarzenia ostatniej nocy pamiętał jak przez mgłę. Mieli iść do klubu ze striptizem, ale co było potem? Akutagawa zamiast własnych wspomnień miał głowę wypełnioną wizjami błękitnoskórych ludzi.

Wtem jak obuchem jego układ nerwowy został porażony przez sygnał domofonu. Znów zapomniał go wyłączyć!

Bunta na łóżku zamruczał z wyrzutem, po czym wcisnął się głębiej w swój kokon. Tymczasem dzwonek powtórzył się. Czyżby to znów ciotka? Jeśli tak… Saito powlókł się do aparatu i spojrzał na podgląd video. Pod drzwiami nie stała jednak jego ciotka, ani nikt z rodziny. Stał tam natomiast dzielnicowy policjant.


Orochi
Pogładził czule policzek błekitnoskórej dziewczyny – teraz rozpalony i mokry od potu gorączki. Oboje wiedzieli, że nie pozostało jej im wiele czasu.
- Jutro… jutro Jowisz wejdzie na linię sygnału… - mówiła z trudem – Transfer duszy będzie niemożliwy…
- Nie martw się, zdążymy. – uspokoił ją, ściskając jej rękę – Doktorek ma jakąś truciznę. Jeden zastrzyk i po minucie będziemy zimni. Akurat tyle, by otworzyć przesył. I nie stchórzyć. Poza tym sama wiesz, że ja nie boję się śmierci. Dałbym radę sam, gdyby zaszła taka potrzeba. I doktorka też – pocałował jej sperlone potem czoło – Już niedługo Selohi. Już niedługo nie będzie bolało…
- Boję się… - wyznała, z trudem formułując słowa – A jeśli… się nie odnajdziemy?
- Ja cię znajdę. Przyrzekam. – rzekł na to z mocą. I oboje wiedzieli, że mówi to z pełnym przekonaniem – Choćbym miał wysuszyć ich oceany i zburzyć masywy górskie… znajdę cię Selohi.
- To było bardzo… romantyczne… Makhenike. – spróbowała się uśmiechnąć, lecz szybko grymas bólu zastąpił ten gest mimiczny.
- Och, cicho. Po prostu nie myśl, że się mnie pozbędziesz. – powiedział, całując ją czule w usta.



Tego ranka jak gdyby nigdy nic Oki udał się do szkoły. Nie miał z tym zresztą żadnych problemów. Nigdzie nie zobaczył ani śladu prześladujących go dziewczyn. Nikt też nie zwrócił na niego uwagi bardziej niż zazwyczaj.

Był klasowym frikiem. Kilku innych frików witało się z nim, ale generalnie tacy jak on byli trzymani z boku klasowych imprez, żartów czy dram. Nie to żeby mu to przeszkadzało – dzięki temu miał więcej czasu na internet.
Siedział właśnie w swojej ławce, oglądając po kryjomu filmik z walk w byłej Jugosławii. Trwała pierwsza lekcja – angielski. Nauczycielka tłumaczyła na tablicy zadanie domowe, które mieli zrobić, gdy drzwi klasy przesunęły się i stanęła w nich podstarzała kobieta, znana Orochiemu z sekretariatu.

- Czy to 3E? – zapytała nauczycielki.
- Owszem.
- Orochi Oki jest dzisiaj?
- Tak, tam siedzi.
– wskazała go belferka.
- Bardzo przepraszam, ale muszę zabrać tego gentlemana do dyrektora. Natychmiast. Oki, pozwól tutaj! – zawołała ostro sekretarka.

W klasie zaszumiało. „Ale jaja, frik coś odwalił”, „Zawieszą go”, „Słyszałem, że podpadł Aino…” – urwane wypowiedzi docierały do uszu Orochiego, a wszystkie oczy zwrócone były wprost na niego.


Alice
- Yakalafi, musimy porozmawiać – wysoki, ciemnowłosy mężczyzna o niebieskiej skórze i poważnych czerwonych oczach wszedł do laboratorium – Przeglądałem twoje ostatnie raporty. Jest w nich sporo nieścisłości.
Wywołany niższy mężczyzna w kitlu gwałtownie zerwał się ze swego miejsca i wykonał gest dłonią, który po chwili mężczyzna odwzajemnił. To było ich powitanie.
- Kapitanie, oczywiście, zaraz wszystko wyjaśnię. Chodzi o badania nad surowicą, jak mniemam?
- Owszem. W dodatku mam wrażenie, że część danych została zedytowana od czasu, gdy je zatwierdziłem. Wiesz, co myślę, o takich zagraniach…
- Zedytowana? – udał zdziwienie – O tym nic nie wiem. Moment, kapitanie. Podam panu tylko zestaw witamin i możemy się tym zająć, dobrze? Bo chyba faktycznie namieszałem…
Mężczyzna skinął głową. Nienawidził bałaganiarstwa, lecz nie mógł przecież za to karać swych podwładnych. Szczególnie, że Yakalafi był w ich gronie ostatnim wykształconym medykiem.
Ten zaś podszedł do swojego drona, wprowadził mu kilka opcji, po czym wrócił do gościa.
- Motsamaisi, jestem pewien, że ostatnio jak widziałem te dane, wszystko było w porządku. – powiedział, podając kapitanowi ampułkę. Ten przełknął ją, po czym nastawił skaner empatyczny. Aura doktora połyskiwała czerwonym światłem.
- Kłamiesz Yakalafi! – powiedział, zrywając się z oburzeniem.
- Nie do końca kapitanie. Te dane były niezmienione, gdy je otwierałem. Zmieniłem je potem. – zaśmiał się cicho jego rozmówca, obserwując jak potężnej postury błękitnoskóry mężczyzna chwieje się i upada na kolana.
- Coś ty mi…
- Amadeum. Przyspiesza działanie wirusa. Obawiam się, że zaraz pan zejdzie kapitanie. Muszę zadzwonić do transferowni. – powiedział, klikając coś na kokpicie i nie przestając się uśmiechać.
Tymczasem Motsamaisi czuł jak się dusi. Nie był w stanie nic powiedzieć, nic zrobić, jego oczy przysłaniała mgła.
- Biedna Mofuputsi, taka nagła śmierć męża złamie jej serce… - mówił szczerze Yakalafi. Jego cel był jednak ważniejszy… I nie zamierzał się już wycofać.



Alice’a zbudził tym razem dźwięk SMS-a. To była wiadomość od Asuki:

Cytat:
Wracam właśnie z dyżuru. Mogę wpaść żeby dać ci buziaka i zrobić śniadanie. Brudna, śmierdząca i wykończona. Ty wybierasz. Masz 3 minuty na decyzję!

Haruka
Spojrzała z uśmiechem na przyjaciółkę. Żona Kapitana była piękną kobietą, lecz utrata syna sprawiła, że na jej obliczu zawsze malował się wyraz goryczy.
Tym razem jednak Setsubi czuła, że jest w stanie nieco polepszyć jej humor.
- Pamiętasz, gdy ludzie wylądowali na Księżycu, Mofuputsi? Myśleliśmy, że może są gotowi na kontakt z nami…
- A oni wybili całą załogę. Eksperymentowali na nich i ich zabili, nie bacząc na to, że to myśmy ich stworzyli. Bez nas wciąż byliby bezmyślnymi małpami…
- Nie o to chodzi. Statek. Statek został.
- Och!
- Nazywają go Aurora i choć nie potrafią włączyć w nim silników nadprzestrzennych, bo nie dysponują szóstym zmysłem, testowali go nieraz. Lata. Aurora lata. I dla nas też poleci! Trzymają go w miejscu, które sami nazywają Strefą 51. Musimy tylko mieć…



Sen urwał się gwałtownie, gdy ktoś zadzwonił do drzwi mieszkania długim, ostrym sygnałem. Haruka podniosła głowę i spojrzała na zegarek. 8:03 – to nie mógł być jej współlokator, poza tym on miał klucze.

- Nigdzie cię nie wypuszczę… - wymruczał sennie Kazuo, tuląc się do niej i obejmując jej kibić ramieniem. Tymczasem dzwonek znów został naciśnięty – tym razem kilka szybkich nerwowych razy, jakby to było coś bardzo ważnego.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 26-08-2017, 21:03   #70
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Cytat:
Nie...
Przez chwilę patrzył na enigmatycznego sms’a wysłanego w odpowiedzi do Asu. Odczekał chwilę i posłał następnego:
Cytat:
... bo śniadanie zrobię ja! ]:>
Czekam
Odłożył komórkę i leżąc patrzył w sufit.
Czuł się jak pilot, który patrzy na kontrolki i widzi stan paliwa. Lecieć dalej, czy może położyć samolot na skrzydło i zawrócić?
Tuż przed PoNR.
Alice smsem zbliżył się do “punktu bez powrotu” swojego i Asuki, oboje byli w tym samolocie.

Po tym co zaszło wczoraj i wobec chęci dziewczyny zobaczenia się choćby przelotnie gdy była wykończona po pracy, można było zakładać, że gdy dziś wyjdzie z jego apartamentu będą oficjalnie parą, albo uzna się za wykorzystaną i będą się unikać. To drugie było fatalną opcją biorąc pod uwagę babcie Natsuko, ale z drugiej strony Szkot bał się, że unieszczęśliwi dziewczynę. Teoretycznie nie było przeciwwskazań. Śliczna, młoda, drobna Japonka, o ładnej buzi, wesołych ślicznych oczach dysponująca atutami w postaci zgrabnych nóg i pełnych piersi. Ale to nawet nie fizyczność była clue. Asu miała w sobie ten optymizm, wesołość i drzemiące pozytywne wariactwo, połączone z nieśmiałością i dobrocią.
W niektórych aspektach bardzo przypominała Isę, do której co dwa miesiące chciał lecieć, już prawie kupując bilet. I za każdym razem odpuszczał, bo coś z tyłu głowy mówiło mu, że najpewniej uczyni jej ból samym swoim widokiem. Choć z wiadomości od niej wciąż przebijała troska o niego i to że chyba wciąż go kocha.

Zamknął oczy.

Co zaszło w Glasgow do cholery?!
Wiedział, ale ta wiedza była zamknięta amnezją. Kluczem były świadome sny gdzie spotykał się z własną podświadomością przybierająca obraz wyuzdanej diablicy. Od ostatniej sennej sesji sam już nie ogarniał. Podświadomie we śnie sam siebie ostrzegał, że nie chciał wiedzieć i pamiętać. Tylko co kurwa było gorsze?
Straszna wiedza czy bezsilna niewiedza?
Bycie świadomym co strasznego się uczyniło, czy nieświadomość czemu nie może być z kobietą którą kocha, która mimo wszystko kocha jego, z która ma dwójkę dzieci…
Czy Asu była lekarstwem na to, czy ją po prostu skrzywdzi?

Poziom skomplikowania tego całego gówna przybił go. Nie chciał o tym myśleć.
Wstał i odpalił laptop. Nim poszedł pod prysznic odpalił muzykę.
Jak zwykle, losowo.
Jak zwykle, los pierdolnął mocno trafnie.



Gdy wrócił zamówił przez Internet zakupy. Składniki na śniadanie obiecane Asu.
Fakt blokady karty ominął wybierając płatność telefonem i doliczeniem kosztów do abonamentu. Na dłuższą metę nie można było tak żyć, ale nowoczesne technologie umożliwiały przeżycie jak widać nawet w ciężkiej dupie.
Czekając na dostawę i na Asukę zasiadł do komputera i zaczął tworzyć stronę internetową na swoim prywatnym serwerze. Layout zrobił w klimatach Avatara Camerona i dodał sześć podstron. Na pierwszej która otwierać się miała pod linkiem “Wspomnienia Yakalafiego” zaczął wpisywać to wszystko co pamiętał ze snów i wizji, do najdrobniejszych szczegółów. Dodał też proste forum i sięgnął po komórkę.

Cytat:
Jak mówiłem, założyłem stronę. www.bluebastards.alice.com. Nie mam…
Urwał.
Zdecydował się jeszcze nie puszczać go do Yamasaki, bo miał nadzieję, że dziewczyna się odezwie. Wspomniał jej zachowanie w staffroomie kafejki.
Kto ją gwałcił gdy była dzieckiem?
Ojciec?
Brat?
A może szło o coś lekko innego?
Alice’owi daleko było do samarytanina, ale zbyt przypominała mu w tym samego siebie. Chciał pomóc, ale to zależało od niej.
Ten sms mógł poczekać.

Myśli o Yamasaki i jej ‘problemie’ nakierowały go na jedną stronę. Nie online, bo ściągnął ją już dawno na laptop.

Cytat:
(...) policja po ugaszeniu pożaru w sierocińcu przy kościele św. Marii w Iverness odnalazła ciało księdza Malcolma McGee, ale wstępne oględziny wykazały, że duchowny nie żył już zanim w budynku rozpętał się pożar. Nieoficjalne informacje jakie uzyskał nasz reporter wskazują na rozległe rany głowy i klatki piersiowej zadane najprawdopodobniej siekierą. W pożarze zginęło też…
Alice siedział przed laptopem jakby się zawiesił i dopiero dzwonek do drzwi go ocucił. Traf chciał, że Asuka akurat spotkała się z kurierem i przejęła od niego zakupy, które teraz wręczyła z triumfalną miną Lindsay’owi.
- Dzień dobry! - powiedziała wesoło, całując go w policzek, jak to czyniła zazwyczaj. Czyżby więc nic się jednak nie zmieniło między nimi?
- Witaj. - Przejął zakupy z uśmiechem. - Chcesz się odświeżyć? Prysznic gdy będę robił szamę?
- Brzmi jak spełnienie moich marzeń. -
Ucieszyła się przemykając do środka w służbowym granatowym wdzianku. - I ta twoja kawa. Po irlandzku, tak?
- Po irlandzku -
zgodził się. - To zmykaj, a ja zacznę robić śniadanie. Może nawet będzie zjadliwe.
A jednak coś było inaczej. Mijając go, Japonka delikatnie przejechała palcami po jego ramieniu. Niby taki subtelny gest, ale charakterystyczny raczej dla kochanków niźli przyjaciół. Po chwili kobieta zniknęła za drzwiami łazienki. Wkrótce też usłyszeć można było stamtąd szum strumienia wody.

Nie było problemem, że Alice nie potrafił gotować, bo to co zamierzał podać nie wymagało specjalnie dużo umiejętności. Tradycyjne ‘scottish breakfest’ zostawiające z tyłu jeżeli idzie o bombę kaloryczną i obfitość nawet powszechnie bardziej znaną wersję angielską “Brytyjskiego śniadania.


[MEDIA]https://hotelesurbanos.files.wordpress.com/2014/05/pedir-desayuno-en-un-hotel-una-tarea-no-tan-sencilla4.jpg[/MEDIA]

Nietrudne bo nietrudne, nie zabierające dużo czasu, ale trochę się przy tym narobił. toteż choć Asu nie żałowała sobie długiego odprężającego prysznica, to gdy wyszła dopiero kończył i robił kawę.
- Pysznie pachnie... - pochwaliła, podchodząc bliżej. Dopiero teraz zauważył, że ma na sobie tylko dwa ręczniki - mniejszy na głowie, większy owinięty wokół tułowia, lecz nie sięgający dalej niż do połowy uda.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz z powodu tej wizyty - powiedziała cicho. - Tak bardzo chciałeś mnie wczoraj zatrzymać... a ja chciałam cię zobaczyć. Choć pewnie zaraz będę musiała uciekać, bo zasnę na stojąco.
- Ale… -
zdziwił się - ...czemu miałbym się gniewać? Ja… cieszę się bardzo. Chciałaś…? - Wyglądał jakby się lekko zamotał.
Asuka pochyliła głowę i posłała mu to charakterystyczne spojrzenie niewinnego kociaka, które potrafią wykonać chyba tylko kobiety. Piękne kobiety.
- Nie chciałabym ci się narzucać... w sumie... nie chciałam tego poruszać. Po prostu po ciężkim dniu w robocie... czy raczej nocce, pomyślałam, że miło będzie zjeść z tobą śniadanie. Jestem egoistką. - Rozłożyła ramiona w geście bezradności, lecz zaraz potem musiała złapać ręcznik, który zaczął się zsuwać i ciaśniej owinąć wokół sylwetki.
- Jak ci w ogóle minął wieczór?
- Był -
Szkot zamyślił się - był ciekawy. I przedstawienie wyszło nieźle. To był naprawdę niezły wieczór - uśmiechnął się - choć wciąż żałuję, że nie mogliśmy spędzić go razem - skłamał.
Brakowałoby, żeby zobaczyła jego kontakty z yakuzą.

- Trzeba nakarmić naszą małą egoistkę, bo padnie. Weź kawę - wskazał na kubki z przygotowaną mieszanką - a ja zaniosę to co tu popełniłem. - Chwycił za talerze kiwając głową w stronę salonu.
Asuka posłuchała i z wrodzoną gracją (albo wyuczoną przez babcię) zaniosła kubki na stół w salonie.
- Jestem głodna jak wilk, ale chyba przesadziłeś z objętością śniadania - powiedziała, patrząc na podane przez Alice’a smakowitości. - Kilka takich śniadań i sama będę jak świnka. Aż dziwne jak ty zachowujesz taką figurę... - uśmiechnęła się lekko - i kondycję.
- Po prostu nie jadam śniadań. Nie chce mi się robić takich rzeczy tylko dla siebie. Więc taka wyżerka to miła odmiana. Masz na dziś jakieś plany? Poza odespaniem dyżuru.
Zaprzeczyła ruchem głowy, biorąc się za konsumpcję.
- Toshi-chan pytał czy nie chcę wyskoczyć do kina wieczorem, ale jeszcze mu nie odpowiedziałam.
- Ach, Toshi. -
Alice też zaczął zajadać. - Myślałem o tym, że jak zjemy, a będzie Cię ścinać to mogłabyś tu się przespać zamiast tłuc się do domu ledwo stojąc na nogach.
- Też o tym pomyślałam... -
wyznała, po czym dodała: - ale doszłam do wniosku, że na to za wcześnie. I pewnie oka bym przy tobie nie mogła zmrużyć. Mmmm pyszne!
- No proste, że pyszne, przecież ja robiłem! -
Udał napuszenie się z dumy, ale coś go męczyło. - Asu… “za wcześnie”, “nie zmrużyła oka”, nie chcę się narzucać”, “nie chcę poruszać”… O co chodzi?

Westchnęła.

- Naprawdę chcesz teraz o tym mówić czy jesteś uprzejmy? - Spoważniała. - Bo ja mogę, męczy mnie to trochę, ale... wydaje mi się, że nie jesteś gotowy żeby określić nasz status teraz - powiedziała prosto z mostu, jak to miała w zwyczaju. Pod tym kątem była bardzo nie-japońska.
Też westchnął. Wstał z fotela i usiadł koło niej przysuwając talerz do siebie.
- To nie tak, że nie jestem gotowy. A Ty?
- Porozmawiać bym chciała, owszem. -
Odłożyła talerz na stół. - Przede wszystkim nie wiem czego ty chcesz, a... nie chcę cię osaczać. Przede wszystkim jesteś moim przyjacielem “trochę naszym gaijkokujinem”.
Oh, to akurat było proste.
Czego chciał?
Wypierdolić z siebie tego niebieskiego skurwysyna.
Wiedzieć, że może wrócić do Isy i dzieci.
Może po drodze gorąca randka z Penelope Cruiz na piaskach Seszeli.
Oj w kwestii “czego chciał” to mogli gadać do oporu.

- Często czuję się jak okręt podczas sztormu - powiedział cicho. - Rzucany falami nawet nie wiem gdzie płynąć. Nie wiem czy wtedy liczy się “co się chce”. Seks… było mi z Tobą dobrze, ale nawet nie o to chodzi, przy Tobie czuję spokój, radość. Nie wiem jak to powiedzieć.
- Nie wiesz, bo wciąż starasz się powiedzieć to dobrze -
dokończyła za niego Asuka. Po chwili położyła mu dłoń na kolanie. - To nie ma być dobrze, nie ma być wygodnie... to ma być prawdziwe. Tylko tego chcę Alice-chan. Żebyś mnie nie oszukiwał. Nawet jeśli prawda zaboli, to... jakoś to przetrwam. Oboje przetrwamy. Ale jeśli mnie okłamiesz... - spojrzała mu głęboko w oczy - nigdy ci nie wybaczę. Dlatego mów jak czujesz. A nie jak ładnie zabrzmi.
Odchylił głowę na oparcie i przymknął oczy.
W sumie… czym ryzykował? Co mu zależało?
I akurat Asu należała się szczerość.
- Ja i moja była żona, bardzo się kochaliśmy. Z jakiegoś powodu to zostało zamknięte, ale gdzieś tam wewnątrz wciąż coś jest. Dlatego nie chciałem jakoś, no wiesz, pamiętasz Ryuko? - przypomniał jak kiedyś chciała go styknąć ze swoją przyjaciółką. - Jakoś… nie wiem. Nie widziałem nawet sensu. A Ty działasz na mnie tak, że wczoraj gotów byłem zaryzykować przyjaźń by Cię pocałować, poczuć i było mi bardzo źle jak musiałaś iść. Sam się w tym gubię Asu-Chan.
Cofnęła rękę i chwilę milczała. Odezwała się nie patrząc na Alice’a.
- Rozumiem. Mi też jest ciężko z uwagi na Toshiego. On... będzie zazdrosny jeśli dowie się, a ja... nie chcę tego ukrywać, jeśli... jeśli to miałoby być coś poważnego. Dlatego... chyba nie powinniśmy nazywać tego związkiem. Czy czymś... - Wydawała się mocno zawstydzona, ale i tak brnęła dalej. - Czasami... czasami to potrzebne. Szczególnie jak człowiek jest samotny. I... chyba tak powinniśmy wczorajsze zdarzenie traktować - dokończyła cicho.
Uniósł głowę i spojrzał na nią.
Objął ją przyciągając do siebie, tak że oparła mu głowę na ramieniu.
- Nie chcesz choćby spróbować, Asu? - spytał wciąż cicho.
Westchnęła.
- Chcę. Ale... bardziej nie chcę cię stracić. Wolę, więc żeby zostało jak jest, dopóki ty sam nie uważasz tego za... za spełnienie swoich marzeń. - Uśmiechnęła się lekko. - Jestem wymagającą egoistką.
- Kochana egoistka. -
Uśmiechnął się, ścisnął ją lekko i przelotnie pocałował w skroń. - Tylko… nie miej mi za złe Asu, jak czasem będę na Ciebie patrzeć, ok? - Lekko się stropił. - Poza tym wszystkim, no wiesz, uczucia… to zawsze mnie pociągałaś. A od wczoraj wiem, że uwielbiam się z Tobą kochać. To możesz po mnie widzieć, nie będziesz o to zła?
Zaśmiała się na to szczerze.
- Czasem jesteś prawdziwym gaijinem. Mam 21 lat Alice-chan, w Japonii powinnam rodzić dzieci już. A przynajmniej mieć męża. Za kilka lat będę starą panną, na którą nikt nie zechce spojrzeć. Twoja reakcja... nie jest mi więc niemiła. - powiedziała, delikatnie wyswobadzając się z jego uścisku.

Puścił ją niechętnie.

- Po śniadaniu lecisz do sypialni spać, ja tu popracuję. Ty jesteś zmęczona, drzemka dobrze Ci zrobi. Mi przyda się trening, aby mieć łapki przy sobie gdy w moim łóżku leży takie cudo. Jedz, wystygnie Ci.
- Zachowujesz się teraz jak soba. Zawsze mówi o jedzeniu, gdy coś jest dla niej niewygodne. -
Asuka dopiła kawę. - Wracam do siebie. Nie zmrużyłabym pewnie oka, wiedząc, że jesteś za ścianą. Mów sobie co chcesz, ale... dla mnie to dość trudne. - Westchnęła po raz kolejny i wstała z kanapy.
- Zamówię taksówkę i pójdę się przebrać do łazienki.
- Odwiozę cię. Muszę skoczyć do banku -
powiedział niechętnie. - Kiedy zdecydujesz czy masz wolny wieczór czy nie?
Spojrzała na niego ze smutnym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Myślę, że... nie mam - powiedziała, dodając po chwili: - ale zawsze możemy iść w trójkę.
- Nie, to bez sensu. Toshi ma nadzieje na to że… -
urwał orientując się, że powiedział coś głupiego. - Pub, klub… oki, ale kino średni pomysł. Pozostaje mi zazdrosny wieczór - mrugnął.
Asuka znów się uśmiechnęła.
- Pójdę się przebrać. - Wstając ze swojego miejsca. - Bardzo dziękuję za śniadanie.
Pięć minut później była już ubrana i gotowa do wyjścia.
- Naprawdę cieszę się, że cię zobaczyłam - powiedziała stając przy drzwiach - i przepraszam... jeśli cię zmartwiłam. Po prostu... wiemy na czym stoimy.
- Tak Asu -
cmoknął ją w czoło - choć ja wciąż do końca nie wiem. - Uśmiechnął się zbierając klucze z szafki przy drzwiach. Odruchowo sprawdził wszystko co ma. Portfel, telefon, fajki… brak ‘magicznego pudełeczka’. Cholera, ale przy niej nie chciał po nie iść. - A powiedz mi… bo do tej pory tylko ja mówiłem co się dzieje w mojej głowie. Ty… Ty byś chciała? - spytał otwierając drzwi.
Patrzyła na niego bez słowa. Po chwili skinęła głową.
- Chciałabym. Choć... czasem mam wrażenie, że dopiero muszę cię poznać - odpowiedziała z powagą.

Zaprawdę…
Poznać go bardziej było pomysłem epickim. Dziewczyna z pewnością zareagowała by radośnie na pewne szczegóły z jego życia.
- Cóż, dobrze wiedzieć, że jest przynajmniej nadzieja. - Uśmiechnął się. - Chodźmy.
- Taksówka czeka -
powiedziała, sprawdzając aplikację. - Podwieźć cię do tego banku?
- Chętnie.



Rozstali się kilka minut później, żegnając przed siedzibą banku Alice’a. Nie był to co prawda główny oddział, ale i tak robił wrażenie ogromem budynku i modernistyczną bryłą.



To zresztą było dość zabawne zjawisko, że mali, przywiązani do tradycji Japończycy lubowali się w nowoczesnych drapaczach chmur. Szkot wszedł do środka wyszukując swoją gaijin kartę. Oficjalnie nazywała się “Alien Registration Card”, co zawsze kojarzyło mu się z filmami o obcych z Sigurney Weaver. W sumie nie było to tak dalekie od tego jak obcych postrzegali niektórzy Japończycy. Gaijini mieli obowiązek nosić ją ze sobą. Alice wspomniał jedną urban legend w której pewnemu jankesowi ukradziono portfel z ARC. Wedle prawa nie mógł nawet pójść na policję zgłosić okradzenie, bo dostałby czapę za brak Gaijin karty, którą mu przecież skradziono.
Kręcąc głową z uśmiechem zajął miejsce w kolejce do pracowniczki banku mając nadzieję, że pójdzie szybko i bezboleśnie.

Nie minęły dwie minuty, gdy został zaproszony do jednego ze stolików. Tu z każdym klientem rozmawiano indywidualnie przy osobnym stoliku.
- W czym mogę pomóc? - zapytała śliczna Japonka w okularach i upiętych w kok włosach. Wszystkie pracowniczki nie dość, że miały te same kostiumy, to miały włosy upięte w kok. Czarne włosy. Żadnych farb, żadnych dodatkowych ozdób, nawet szpilki i zegarki miały takie same. Różniły się jedynie dodatkiem w postaci okularów lub ich brakiem.
- Chciałbym odblokować swoje konto i wyrobić nowe karty. - Alice usiadł naprzeciw uroczej pracowniczki i uśmiechnął się uprzejmie. - Od soboty nie mam dostępu do pieniędzy, jak mi Pani nie pomoże, wolałbym nie być zmuszony do żebrania by miło móc spędzić dzisiejszy wieczór - zażartował.
- Oczywiście. Pana dane poproszę. Numer telefonu także, jeśli można. Pamięta pan jakieś kody zabezpieczające?
- Oczywiście -
podał jej ARC i paszport. - Kod do konta… - wziął karteczkę i długopis leżący na stoliku i napisał na nim, pokazując dziewczynie.
Ta wprowadziła dane do komputera i zaczęła coś klikać. Jej twarz zmieniła się w beznamiętną maskę robota, któremu wydano polecenie.

Nie minęły dwie minuty, a Alice usłyszał, że ktoś za nim staje. Po bokach mężczyzny usytuowało się dwóch ochroniarzy.
- Bardzo mi przykro, ale przy tym koncie i pańskim nazwisku jest adnotacja, by skontaktować się z policją Służby porządkowe zostały już wezwane i powinny zjawić się lada moment. Tymczasem prosiłabym pana o opuszczenie stanowiska i skierowanie się do pomieszczenia z oznaczeniem Vip-4 - powiedziała beznamiętnym, uprzejmym tonem.
“Co kurwa?” - pomyślał.
- Słucham? - spytał zdziwiony jakby to co mówiła dziewczyna nie docierało do niego.
- Musi pan wyjaśnić sprawę blokady z policją. Takie mamy instrukcje. Bardzo mi przykro z powodu tych utrudnień. Ja jednak nie mogę panu już pomóc, dlatego bardzo proszę, by poczekał pan w pokoju Vip-4 na pojawienie się funkcjonariuszy i nie blokował stanowiska dla innych petentów. Panowie zaprowadzą pana. Jest tam kawa, herbata, może się pan poczęstować.
Szkot wstał bez słowa i kiwnął głową.
Idąc z dwoma smutnymi panami do VIProomu zastanawiał się o co do cholery może chodzić. Motyw młodego ninjy, “Kitsune” jak nazwał go Kazuo odpadał, jakby go znaleźli przed yakuzą i mieli coś na Szkota, to nie bawiliby się w oznaczanie go przez konto. Musiało iść o coś związanego z personaliami.
Ale o co?

Alice wszedł do pomieszczenia, usiadł i wyciągnął komórkę. Nie wiedział czy policja nie aresztuje go konfiskując tymczasowo telefon, więc wolał nie czekać i w końcu wysłać tego sms.

Cytat:
Jak mówiłem, założyłem stronę. www.bluebastards.alice.com. Nie mam od Ciebie kontaktu, szkoda. Może więc chociaż tak. Trzymaj się Yama, z niebieskimi i z tym, no wiesz...
Wysłał i czekał wciąż zachodząc w głowę o co może chodzić.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172