Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2017, 21:05   #39
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Thundertree
Wieża




Wydawało się, że drużyna doszła do jakiego-takiego konsensusu. Pozostawało przekonać Turmalinę by dokończyła czarowanie. A po wszystkim odgrzebać z ruin skarb… Krasnoludzica zakasała rękawy i przystąpiła do dzieła zniszczenia, wyprosiwszy wcześniej ekipę na zewnątrz. Coś zamruczało, zastukało… i nagle jak nie huknie! Stojąca w drzwiach Turmalina wyskoczyła na zewnątrz, ale nie dość szybko - spadające kamienie solidnie zbombardowały jej plecy i niewymowne.

- Upsik… - stwierdziła geomanka, z trudem podnosząc się z ziemi z całą potłuczoną godnością, na jaką ją było stać.

- Co się gapicie? Czasem się zdarza; nawet ja nie wiem czasem jak mocno walnie. Ale problem sam się rozwiązał, smok wróci, zobaczy że podłoże się zawaliło i będzie musiał sam wleźć by skarb przenieść w inne miejsce. Wtedy go dopadniemy. W końcu jak nas nie będzie będzie to wyglądać na zwykłe zawalenie się starej konstrukcji.
- Tak to się kończy właśnie używanie magii.
- stwierdziła wojownicza sentencjonalnie, kiedy już dotarło do niej, co właściwie się wydarzyło - Coś jeszcze zostało... - wskazała mieczem na resztki wieży - Więc może warto dokończyć dzieła? Zawsze to więcej wysiłku dla gada, jakby chciał odzyskać skarb…
- Walnęłam ociupinkę za mocno - nadąsała się Turmalina, zła chyba na siebie dla odmiany.
- Mam maść rozgrzewającą… czasem pomaga na siniaki - Tori odwróciła się plecami do geomantki, prezentując jej swój plecak. Problemem była jednak różnica w ich wzroście, więc zarumieniona po same koniuszki szpiczastych uszu półelfka, spróbowała gibnąć się i kucnąć, co by jej piersiasta przyjaciółka, mogła sobie wydobyć co potrzeba.

- Tori, na Miłość Moradina, mam tu ku uciesze wszystkich kieckę rozdziewać? Później. I nie burzymy wieży. Smok wróci, zobaczy że się strop zawalił, wkurzy się ale nie zdziwi - w końcu to stara budowla. Głupi nie jest, wykalkuluje sobie że wlezienie do środka po skarb będzie łatwiejsze niż zburzenie wieży i wygrzebywanie monet z pomiędzy gruzu. Wtedy zwalę mu wieżę na łeb, i wykończymy co się ostanie. Nie czekać na zaproszenie, chować się! - krasnoludka najwyraźniej przypomniała sobie jak dowodzi się drużyną i pogoniła wszystkich z widoku wyciągając swą wierną szpicrutę.

Shavriego nie trzeba było naganiać. Już wcześniej upatrzył sobie krzaczyska dodatkowo osłonięte od góry koroną sędziwej lipy. Będzie miał stamtąd doskonały widok na bryłę wieży. A póki co trochę świętego spokoju, żeby się wyciszyć. Czatowania był nawykły za sprawą niezliczonych polowań w lesie wokół Futenbergu. Nuda nie była mu straszna. Czas planował umilić sobie monotonnym żuciem suszonej wołowiny. Zastanawiał się jedynie, na ile wobec smoka skuteczne będą jego strzały. Ale doszedł do wniosku, że jest tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać.
Po jednym i drugim machnięciu kijkiem na drużynników Turmi nagle stanęła jak wryta i zrobiła zdziwiony wyraz twarzy.
- Co się...nie czuję.... - i nikt się nie dowiedział czego Turmalina nie czuje, bo padła jak długa na zieloną trawę.

Tori niczym zwierz nadnaturalny, zaraz szybko wyczuła fałszywą nutę w głosie krasnoludki, rozpoznając u niej objawy wstrząsu. Rzuciła się więc jej na ratunek, ale do pumy miała daleko, toteż nie uchroniła biedaczki przed upadkiem w… kurz i trawę. Cóż za hańba dla tak świetnie skrojonego ubrania.

- Turmi! - Półelfka krzyknęła ostrzegawczo samej nie do końca wiedząc po co, w pędzie chowając sejmitar do pochwy, co by się przypadkiem na niego nie nadziać lub co gorsza… zrobić kebab z nieprzytomnej. Z tarczą miała większy problem, więc odrzuciwszy ją na bok, uklękła przy zaklinaczce, badając jej stan.

Nie było źle. Pyskata towarzyszka o bajecznie wielkim biuście będzie żyć. Musi tylko poleżeć w spokoju.

Melune spojrzała nagle w niebo, wyraźnie coś kalkulując, przy okazji ganiąc samą siebie za głupotę. Nie było czasu na leżenie. Smok w każdej chwili mógł nadlecieć, a oni byli jak na widelcu… i choć sama kapłanka powątpiewała w złe intencje gada, to jednak nie chciała narażać towarzyszy, by przekonać się o słuszności jej zdania.

Wypowiadając modlitwę do Selune, złożyła dłonie, prosząc w swym ojczystym języku, co brzmiał jak chrzęst piasku na zębach o łaskę uzdrowienia. Po chwili dotknęła zdjęła rękawice z dłoni i dotknęła świetlistymi opuszkami policzka krasnoludki.

Joris z niedowierzaniem patrzył na Turmalinę. Wpierw jak w klasyczny sposób zrujnowała zarówno wieżę jak i jedyny plan jaki mieli. Później jak ucieka na tych swoich serdelach obijana po plecach przez spadające głazy. Potem jak wywija na nich kijem jak gdyby nigdy nic. I w końcu jak pada na ziemię.

- Nie wierzę - pokręcił głową wyrażając w końcu swoją metafizyczną głębię tego momentu - No po prostu nie wierzę!
Podszedł do kapłanki nachylając się i zerkając na stan geomantki. Owszem. Zmierziła go niemożebnie, nawet bardziej niż Przeborka. Ale to nie znaczyło, że się nie zaniepokoił o jej życie.
- Jeśli nic sobie w głowę nie zrobiła, to trzeba ją dobudzić Rika. A jak nie to dobić w cholerę! - warknął na nieprzytomny zezwłok - Rękę bym sobie uciąć dał, że umyślnie to zrobiła zołza jedna…
- Dajże pokój…
- kapłanka popatrzyła bez wyrazu na myśliwego. Gdyby wiedziała, że jej chęć zachowania się słusznie wobec obu stron konfliktu, tak wpłynie na stosunki w drużynie… siedziałaby cicho.
Kopnął ze złością jeden z mniejszych kamieni, który poleciał w krzaki.
- Dobra. Musimy iść do przodu z tym co mamy. Marv, Przeborka, Rika do domu maga. Przygotujcie się. Huk był tak donośny, że smok mógł go wyłapać. Shavri…
Zwrócił się do tropiciela, po czym obejrzawszy na Turmalinę uśmiechnął się złośliwie.
- Pomóż mi zaciągnąć ją do środka.

Młodszy tropiciel spojrzał tylko na upatrzoną przez się kryjówkę, a potem ruszył w kierunku Turmaliny.

- Może wierzgnąć - westchnął, łapiąc nieprzytomną pod prawe ramię.

Szlak błota powinien zostawić niezapomniane wspomnienie na falbaniastej sukni… Łapiąc krasnoludkę pod lewe ramię, Joris obejrzał się jeszcze dookoła. Coś było nie tak. Coś się zmieniło. Instynkt w tych sprawach nigdy nie zwodził. Po chwili go olśniło.
- Ktoś widział niziołka?
Selunitka podniosła tarcze i bez słowa udała się we wskazane miejsce. Małego człowieka nie widziała już od dłuższego czasu, nie wiedziała jednak, czy była to zasługa jego niskiego wzrostu, czy Trzewiczka gdzieś… wcięło. “Bogowie… oby nie został przysypany żywcem…”
- I tak się nie przydawał - mruknął Marv. Jeszcze niedawno myślał, że jego poprzednia grupa była dziwna, ale ta wcale jej nie ustępowała. Dwójka zupełnie nieprzydatnych, ale tak samo jak on opłacanych towarzyszy to naprawdę sporo. Przełknął cisnące się na usta słowa i skierował tam gdzie wysłał go Joris. Mogli przez chwilę poczekać, a jak nic z tego nie wyjdzie, to rozpali ogień na środku wsi, skoro na szczycie wieży się już nie dało. Mieli za to coraz większą wiedzą o tym, dlaczego krasnoludy zwykle trzymają swoje baby pod ziemią.

Przeborka spojrzała z nieodgadnioną miną na to, co reszta ludzi wyprawiała przy nieprzytomnej kransoludce, a potem spiesznie podążyła za rudowłosym chłopakiem. Sprawa złota i złej krwi, którą powodowało, rozwiązała się poniekąd sama... szkoda tylko, że stracili w ten sposób przewagę nad smokiem. Niemniej łup teraz wojowniczki nie martwił (ani zaginiony towarzysz) - a bardziej kwestia tego, ile przyjdzie im czekać na pojawienie się gada. Jej plecak został w obozie, a wraz z nim większość zapasów... a smok mógł pojawić się za chwilę, jak i za kilka dni. A na głodnego walczyło się zdecydowanie gorzej.

Zaciągnąwszy geomantkę do domu maga, towarzysze ułożyli ją wygodnie w przegniłym stelażu, który kiedyś musiał być łóżkiem, a teraz w środku zawierał poczerniały kłąb czegoś co przy dużej dozie dobrej woli, mogło być siennikiem. Dopiero wtedy Joris odetchnął i wyszedł na zewnątrz, rozejrzeć się, czy małego człowieczka nie widać nigdzie w pobliżu. Niestety nie było. A próby wytropienia go na błotnistym podłożu nie miały większego sensu gdy smok mógł wrócić w każdej chwili. Nie pozostało nic innego jak czekać… Może niziołek wróci. A może zrobi to smok. Tak czy inaczej perspektywami najbliższych chwil było słuchanie utyskiwań i złorzeczeń Turmaliny, która w rękach Riki, powinna zaraz dojść do siebie. Smok musiał w końcu wrócić. Chyba, że… spotkał gdzieś swój koniec. Może z rąk druida?

Myśliwy obserwując swoją drużynę, nie mógł się jakoś uspokoić. Podano im skarb na tacy. A jednak sytuacja była w jego oczach jako myśliwego trudna. Z jednej strony mogli czekać długo, bo i nie śpieszyło im się przeca nigdzie. Z drugiej… Walka po zmroku traciła sens, bo całun chmur gęsty tak, że nocą oko wykol i tylko Rika, rozsądna panna zburzmy wieżę i smok będą cokolwiek widzieć…

- Wspominałeś ogień Marv - powiedział w końcu do pancernego wojownika - Ale przekonany nie jestem. Bo i nie tylko smok może się zwabić na widok łuny, czy zapach dymu… W okolicy gnieździły się gobliny, a nieco dalej na południu orczy klan był. Przetrzebiliśmy znaczy się co się dało, ale… no właśnie. Ryzyko takie, że zwabimy tu więcej wrogów niżbyśmy chcieli. Z drugiej strony do nocy czekać też marny pomysł bo nas gadzina wtedy łacniej wyoczy niż my ją… Na razie czekamy do południa. Ale co później nie wiem jeszcze.

Turmalina wkrótce odzyskała przytomność, co obwieściła całemu światu klnąc głośno na stan swojej sukni, i fakt, że suknia czyściła się magicznie nie miał tu nic do rzeczy.

Myśliwy uśmiechnął się na to półgębkiem i spojrzał na Rikę, Shavriego i Przeborkę.

- Co radzicie?
- Zjeść, napić się. Pomodlić. W tej kolejności.
- Przeborka wybrała sobie w miarę suchy i wygodny kąt i siadła sobie w im wygodnie, rozciągając kości - Ja bym jeszcze rozdzieliła się na dwie chaty. Z jednej jak wszyscy wybiegniemy, to łatwo nas wszystkich smok ogniem opluje, a z garnizonu także i widok lepszy dla przepatrywacza. -ziewnęła i rozprostowała ramiona - A tak to odpocząć przed walką, skoro tylko czekanie nas czeka. I bogowie wiedzą tylko, jak długie. Może więcej niż dzień nawet, kto wie…
- Wybiliśmy trochę nieumarłych, a ożywione rośliny nawet jak są głupie, to w ogień nie wlezą
- Marv wrócił do wcześniejszych słów Jorisa. - Wieża tylko huknęła, a my potrzebujemy w razie czegoś coś, co będzie widać nad drzewami. Słup dymu wydaje mi się najlepszy do ściągnięcia tego czegoś. Możemy zacząć od przyjrzenia się stworzeniu. Cholera wie jak często to coś bywa zazwyczaj w tym miejscu. I zgadzam się, rozdzielenie się na dwie chaty brzmi dobrze.

- Tak zatem zróbmy
- ozwał się Joris po chwili namysłu.


 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline