Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2017, 16:06   #54
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Gdy tylko wielki smok wraz z jeźdźcem wyłonił się przed nim, kobieta szeroko rozwarła oczy i uniosła głowę w górę, próbując objąć wzrokiem ten ogrom. Poczuła wewnętrzny niepokój, być może nawet ukłucie lęku, ale i fascynację. Jej serce zabiło szybciej, choć w hałasie otoczenia nie słyszała jego uderzeń, a tylko czuła je zza żeber. Wzięła głęboki wdech i zdążyła zabronić siostrze zbliżania się do bestii. Obawiała się, że Thorze mogłaby się stać krzywda, bowiem ogrom potwora potrafił wzbudzić prawdziwy niepokój. Lexa chciała nawet dodać, by nie szarżowała póki smok nie skupi pełnej uwagi na niej lub na kimś innym, jednak więcej powiedzieć nie zdążyła. Inni jeszcze rozmawiali między sobą, jakby chcąc ustalić taktykę, jakiś plan działania, jednak Harpię jakby ta sfera dyskusji przestała dotyczyć, nie mogła nawet już się na niej skupić. Miecz wampira wycelowany w jej stronę, zajarzył się czarną aurą.

Kobietę otoczyła tajemnicza mgiełka mroku, a zaraz po tym blondynka krzyknęła z bólu, chwytając się za brzuch. Prawdę mówiąc nie wiedziała do czego przyłożyć ręce, gdyż uczucie przebijających nagie ciało ostrzy było wszędzie. Nagle spod zbroi kobiety zaczęła spływać krew, plamiąc wierzchnie ubranie Norsmenki i ściekając po jej rękach, szyi i nogach. Miała wrażenie, jakby pod zbroją pot lał się z ciała, jednak wiedziała, że to jej własna posoka. Spojrzała w górę na siedzącego na smoku Luthora, a jej umysł przeszył niewyobrażalny gniew.
- Ty psichuju! - zawarczała w kierunku wampira i ruszyła do przodu rozpędzając się po drodze z dzikim wrzaskiem. Kropla krwi skapnęła po jej brwi, przelatując tuż przed prawym okiem. Wojowniczka wybiła się w powietrze i zamaszystym ruchem wykonała cięcie atakując smoka.


Bestia ryknęła głucho, chyba niezbyt dotknięta tym jednym draśnięciem. Norsmanka zrozumiała, że musi się poprawić i dać z siebie więcej. Jej śliskie od własnej krwi dłonie zaciskały się mocno na rękojeściach broni trzymanych w obydwu rękach. Kiedy przymierzała się do zadania serii ciosów, usłyszała po swojej prawej stronie huk odpalanej broni palnej. Drgnęła lekko rozproszona, ale wciąż będąc w gotowości, gdy z drugiej strony wysoko nad jej głową eksplodował granat, robiąc jeszcze więcej hałasu. Lexa poczuła wściekłość i irytację. Zaczynało ją to naprawdę denerwować, czuła się jakby była pod ostrzałem armat i miała walczyć z prawdziwą artylerią. Nie mogła oczywiście odmówić skuteczności broni, ale wszystko działo się tak szybko i z takim łoskotem, że poczuła się w pewnym sensie ogłuszona. Niemal w sekundę wokół się zadymiło, aż w końcu mgła przybrała barwy czerni i głębokiego mroku. Lexa nie była początkowo pewna, czy spowodowane było to bronią wybuchową, czy innymi siłami, jednakże ogrom tego zjawiska jak i jego nienaturalne nasycenie skorygowały szybko jej wątpliwości. Skupiła się więc ignorując wszystkie niedogodności wokół i wymierzyła dwa szybkie cięcia oraz trzecie robiąc obrót wokół własnej osi, aby zamachnąć się z większym impetem. Ostre klingi przecięły zgniłe mięso i wystający spod strzępów mięśni kościec, rozcinając śmierdzącą powłokę. Przenikliwy ryk smoka, który rozniósł się po okolicy głośniej niż wybuch granatu dał blondynce niewyobrażalną satysfakcję. Bestia padła pod naporem ilości ciosów i siły całej drużyny, z łoskotem padając na glebę i zrzucając z grzbietu wampira. Luthor Harkon w sekundę stanął w płomieniach, wytworzonych magią Wolfganga.

Wróg został pokonany pożarty przez języki ognia. Nastała nienaturalna cisza, w której to Lexę przytłaczał niesamowity szum w głowie. Stała tuż przy smoku, w miejscu, z którego siekała go wielokrotnie, przy akompaniamencie ryków bestii. Jej oddech był bardzo ciężki, miała wrażenie, że zbroja zaczęła ważyć o kilka kilogramów więcej i w dodatku lepi się od wewnątrz. W końcu blondynka padła na kolana, a następnie usiadła na przesiąkniętej krwią ziemi. Na jej pancerzu nie widniał nawet ślad zadrapania, choć pod blachami ewidentnie była mocno zraniona. Objęła się jedną ręką za brzuch, a w drugiej wciąż trzymała miecz. Jej oddech był płytki, prawie niezauważalny. Wszystko ją piekło i bolało a spod zbroi wciąż ściekała krew, nie miała jednak teraz siły, aby zdjąć ciążącą na poharatanym ciele zbroję. Musiała chwilę odpocząć. Kaskada jasnych włosów zakryła profil jej twarzy.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline