Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2017, 17:01   #55
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Borriddim zerwał się na równe nogi, gdy tylko zobaczył oddechy siedzących dookoła zamieniające się w kłęby pary. Zapadła chwilę wcześniej cisza aż krzyczała alarmująco, a niemożliwy do uzasadnienia niepokój udzielił wszystkim - coś było zdecydowanie nie w porządku!

Wtedy usłyszał łopot skrzydeł. Zdecydowanie większych, niż ptaków przyzywanych mocą zaklęć Bertholda. Obrócił się w kierunku, z którego dochodził szum i podniósł brwi w zdumieniu - w ich stronę zbliżała się olbrzymia istota, która musiała kiedyś być smokiem. Teraz jej ożywione plugawą magią truchło służyło za wierzchowca siedzącemu na niej wampirowi.

"Luthor Harkon" - Dorgundsson gdzieś już słyszał to miano wyszeptane przez kogoś z przestrachem. A było czego się bać. Władca zastępów nieumarłych i bez smoka byłby groźnym przeciwnikiem.

W tym momencie bestia jakby zaznaczając swoją obecność zaryczała ogłuszająco i z łoskotem wylądowała tuż przed nimi. Skupiony na przerażającym wrogu krasnolud nie zauważył przemiany jeziorka w krwawe bajoro, ale wychodzące stamtąd ghule już tak.

- Jeszcze se, kurwa, chórek snotlingów zaproś... - mruknął i porzuciwszy ostrzał z kuszy ze względu na gabaryty i opancerzenie przeciwników ruszył do przodu z młotem ściskanym pewnie w dłoniach.

Ktoś chyba próbował z krwiopijcą rozmawiać, ale wkrótce wszystko utonęło w bitewnym zgiełku. Chrapliwe odgłosy ożywieńców, porykiwania smoka, huk wystrzałów i okrzyki atakujących wampira oraz gada zagłuszyły wszystko inne.

Do smoka dobiegł zaraz po Norsmence i tuż przed Orrgarem, jednak bijak ześlizgnął się po twardych łuskach.

I wtedy zapadła ciemność.

Khazad nie dostrzegał nic - wszystko wokół było idealnie czarne. Jednak wciąż słyszał ruchy potężnego stwora przed sobą oraz szczęk broni i odgłosy walki dochodzące z miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowały się ghule. Ktoś z chrupnięciem zadał dotkliwą ranę nieumarłemu gadowi, na co ten zareagował rycząc i sycząc. Zapewne nie dlatego, że odczuwał ból, ale z
wściekłości.

Nagły podmuch i znajomy już huk granatu powalił Dorgundssona na ziemię. Tylko czekać, aż Erwin kiedyś pozabija ich wszystkich tymi ładunkami. Rumor przed nim musiał oznaczać jedno - smok upadł również, zatem dobrze byłoby, gdyby już nie zdołał się podnieść. Borriddim zerwał się i wykonując szeroki zamach uderzył tam, gdzie spodziewał się sporych rozmiarów łba gada. Towarzyszące uderzeniu chrupnięcie łamanej kości świadczyło o tym, że trafił, a brak ruchu - że potwór został pokonany.

Gdzieś obok z sykiem i trzaskiem przemknęły pociski ognistego maga, a wściekły ryk oznaczał uśmiercenie również Harkona. Śmierć czarownika rozproszyła efekty jego obrzydliwej magii, dlatego Dorgundsson mógł już po chwili potwierdzić naocznie, że uderzenie młotem trafiło, gdzie trzeba. Radując się z tego wcale nie pewnego zwycięstwa okupionego wszakże ranami Harpii i Zabójcy Borriddim zdjął hełm i napawał się widokiem wielkiego gadziego cielska leżącego tuż przed nim. I choć przypuszczał, że za życia bestia musiała budzić wymieszany ze strachem podziw, to w oczach krasnoluda dobry smok, nieważne żywy czy nieumarły, to martwy smok. Naprawdę martwy.

Czarodziej ognia dopytywał o smocze łuski, dlatego Borriddim podniósł ukruszony ciosem kieł gada i zaniósł do niego, samemu zadowalając się jedynie pojedynczą łuską i pazurem na pamiątkę po tej walce.

Truchło wąpierza wyciągnięto z sadzawki i co bardziej odważni żołnierze barona poczęli je rozczłonkowywać. Khazad podszedł do nich i powstrzymał, zanim narobili większych szkód. Już wcześniej dostrzegł wspaniale się prezentującą zbroję noszoną przez Harkona. Pancerz musiał być naprawdę dobrej roboty, bowiem nawet magiczny żar jedynie osmalił blachy, nie rozhartowując ich i czyniąc go bezużytecznym.

Z pewnym obrzydzeniem poodpinał wszystkie sprzączki i zdjął blachy jedną po drugiej. Gdy skończył, nogą przesunął zadziwiająco lekkie truchło umarlaka w stronę marynarzy, którzy na nowo zaczęli je rąbać jakby bali się, że wąpierz mógłby raz jeszcze ożyć.

Borriddim zatargał blachy nad sadzawkę, która po śmierci Harkona ponownie miała zwyczajny kolor (choć dla pewności krasnolud nabrał nieco wody na dłoń i powąchał podejrzliwie), po czym całość dokładnie wyszorował od wewnątrz i z zewnątrz za pomocą piasku i wody. Przez chwilę rozważał przemycie wszystkiego alkoholem, ale zrobiło mu się szkoda... alkoholu.

Po jakimś czasie uznał, że wystarczy i postanowił założyć pancerz na swoją zbroję kolczą. Harkon był wyższy, za to skromniejszej postury niż krasnolud i po dokonaniu niezbędnych korekt na sprzączkach pancerz pasował przyzwoicie. Dorgundsson był zdziwiony, jak lekki, a przy tym wytrzymały okazał się cały komplet blach. Hełmu, mimo czyszczenia, postanowił nie zakładać. Smród nieumarłego wewnątrz tego elementu był wyjątkowo dokuczliwy.

Był gotowy do dalszej drogi, jak się okazało - mieli zboczyć nieco z drogi wskazanej przez jaszczury i zbadać siedzibę Harkona. Czemu by nie?
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline