Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2017, 18:12   #4
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Alicja patrzyła ze zdziwieniem na wypięte, wydawałoby się kobiece pośladki i zgrabne nogi. Było w tym widoku coś... coś kuszącego, ale przede wszystkim skandalicznego! Przecież nie godziło się tak chodzić... nikomu! Dziewczyna odwróciła głowę, by nie oglądać tego dziwnie fascynującego widoku. Jednak nie mogła go zignorować.
- Przepraszam - odezwały się nogi. - Czy ktoś tam jest? Utknęłam.

Chęć niesienia pomocy była jednak u dziewczyny znacznie silniejsza niż społecznie uwarunkowane zniesmaczenie nieobyczajnym strojem, toteż Alicja znów spojrzała na pośladki i nogi i podeszła bliżej, by ocenić sytuację.
- Dzie... dzień dobry. - odezwała się niepewnie - Ja... tu jestem. Mogę... mogę panią pociągnąć. Tylko... będę musiała złapać... tak w pasie... albo nieco niżej. - wyjaśniła, czując jak policzki jej płoną.
- Nie, nie, nie - zaprotestowały nogi. - Wtedy znowu byłabym w środku, a ja muszę być na zewnątrz. Już jestem spóźniona. Proszę popchnąć.
- Ale...

Alicja zamilkła. Cała ta sytuacja była tak bardzo dziwna, że nie wiedziała, co o niej myśleć. Toteż po prostu spełniła prośbę królika... pani królik... króliczki?

Ostrożnie oparła dłonie na krągłych pośladkach istoty.
- To popchnę... na trzy, dobrze?
- Tak, bardzo proszę.

Popchnięta pani królik jednak nie chciała się ruszyć. Wierciła się i kręciła pod dłońmi, lecz mimo to nie była ani trochę bardziej na zewnątrz. W końcu zrezygnowana zapytała.
- Czy zostało jeszcze trochę wody w fontannie małości?
Fontanna małości? Chodziło o fontannę z tą dziwną rzeźbą? Ale po co komu woda? Bardziej mydło... coś, co się ślizgało. Woda do niczego nie była teraz przydatna. Tak przynajmniej uważała Alicja, ale przez grzeczność nie chciała zdradzać swoich myśli. Nauczyła się tego w domu. Jej mama i tata wszak nigdy nie lubili, gdy zdradzała im swoje przemyślenia, różne od ich własnych - nawet gdy miała rację.
- Eee co proszę? - zapytała ostrożnie.
- Fontanna małości. Jakby mnie panna nią polała, to może bym się wtedy przecisnęła.
- A... acha.
- powiedziała i ruszyła pełna pesymizmu, wykonać zadanie. Musiała się naprawdę mocno nachylić, by dotknąć tej odrobiny wody na dnie basenu fontanny. Nie mając naczynia, zamierzała namoczyć chusteczkę i wycisnąć ją nad “panią królik”, oczywiście nie pomyślała przy tym, że nie powinna moczyć ręki… Z początku zupełnie nic się nie stało. Alicja się nie zmniejszyła nic a nic. Bez przekonania zatem ochlapała resztką wody biedną ofiarę drzwi.

Po chwili nogi zaczęły się wiercić i z radością krzyknęły.
- Ruszam się. Jeszcze jedno pchnięcie!
Na te słowa dziewczyna przełknęła ślinę, patrząc na fikające przed nią pośladki, lecz posłusznie naparła na nie, chcąc przepchnąć przez otwór. Królicza pani stęknęła, jęknęła i wyskoczyła na drugą stronę jak korek z butelki. Alicja zaczęła zastanawiać się jak to się mogło stać. Przecież sama nie zmalała… podbiegła do krzesła i zmierzyła się uważnie. Ha! A jednak była mniejsza. O pół palca, nie więcej, lecz fakt był faktem. Wróciła do drzwi i z przerażeniem stwierdziła, że te nie mając już w sobie niczego co by je blokowało, zmniejszyły się jeszcze bardziej. Teraz nawet Alicja by się przez nie prześlizgnęła. Skonsternowana rozejrzała się z jakąś inną drogą, by się stąd wydostać. No i za kotką.

- Dina? Ci ci ciiii! Diiiinaaaa! - zaczęła ją nawoływać, rozglądając się wokół.
Drogi nie było widać. Okna - za wysoko, drugich drzwi - brak. Bez skrzydeł do lufciku nie było szansy dotrzeć. Za to Alicja wypatrzyła koci ogon leniwie kiwający się na szczycie jednej z szaf.
Choćby i weszła na krzesło, nie było opcji, by tam sięgnęła.
- Kici kici! Diana! - nawoływała jeszcze chwilę dziewczyna, po czym z westchnieniem rezygnacji wróciła do fontanny.
- A co mi tam... - powiedziała do siebie i nabrała wody w dłonie. Po chwili wahania, napiła się jej odrobinę. Woda nie była smaczna ani niesmaczna. Tylko taka letnia i nijaka. Ot, ostatnia reszta w basenie. Za to efekt napicia się był natychmiastowy i zauważalny. Alicja straciła dobrą stopę wzrostu. Co dziwne, wraz z nią zmniejszyła się też jej sukienka, co przynajmniej pozwalało zachować przyzwoitość. Niestety drzwi wciąż były za małe i bardzo możliwe, że utknęłaby w nich teraz tak samo jak wcześniej królik.

- Kto spija ostatki, ten piękny i gładki - znad szafy dobiegł miękki głos.
Szybko obróciła głowę w tamtą stronę.
- Kto...kto to powiedział?! - zapytała, wystraszona.
- To bardzo nieładnie, nie poznawać przyjaciół - słowa dobiegały z okolic kociego ogona. Maniera mówienia brzmiała jak u Kota z Cheshire, ale barwa głosu była nie ta. Alicja zadarła głowę, by przyjrzeć się osobie, lecz wciąż nie umiała jej rozpoznać.
- Przepraszam, może jakbym zobaczyła cię lepiej, to bym poznała. Jesteś strasznie wysoko. - powiedziała po prostu.
W odpowiedzi z ciemności nad szafą wysunął się szeroki uśmiech i kocie oczy. Tylko. Nie było nosa, ani uszu, ani pyszczka. Uśmiech w zupełności zdominował przestrzeń.



Nie było jednak wątpliwości, że uśmiech i oczy należały do kota ze snów Alicji, z czasów gdy była małą dziewczynką. Dziewczyna jednak pamiętała głos Kota z Cheshire jakoś inaczej.
- To... ty! - powiedziała, nie mogąc uwierzyć własnym oczom - Ale przecież... przecież ja tylko śniłam o tobie. Czy teraz też śpię?
- Nie wiem. Ale ja nie śpię i rozmawiam z tobą. Czy zdarza ci się mówić przez sen.

Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Nie wiem, bo wtedy śpię. Nie wiem, co się w tym czasie dzieje z moim ciałem.
- W takim wypadku i ja nie wiem, czy nie mówisz przez sen. Więc może śnisz?
- Tylko nie wiem, kiedy zasnęłam... goniłam mojego kota... Dinę. Znasz Dinę? Widziałeś ją gdzieś tutaj?
- Nie widziałam
- zaprzeczył głos. - Na pewno zapamiętałabym innego kota.
Westchnęła ciężko.
- A czy jest jakaś inna droga stąd? - wskazała na małe drzwiczki.
- Zawsze jest inna droga, jeśli się jest kotem. Można stąd też wylecieć. Ale ludzie stworzyli drzwi, więc muszą korzystać z drzwi.
Dziewczyna westchnęła. Mimo wszystko jednak cieszyła się z towarzystwa.
- A nie chcesz iść ze mną poszukać Diny? - zapytała, nie bardzo jednak robiąc sobie nadzieję. Kotka zeskoczyła jednak wnet z szafy, spadając na rzeźbę w fontannie. Na pewno wyglądała kocio, ale w takim samym zakresie jak Pani Królik wyglądała króliczo.


1

Było w jej wyglądacie więcej skandaliczoności niż zwierzęcości.
- Żeby jej poszukać, musiałabyś wyjść. A żeby wyjść, musiałabyś być mniejsza - zajrzała do fontanny. - A cała woda się skończyła.
- A może... może mogłabym coś jeszcze wypić... lub zjeść żeby stać się mniejsza?
- zapytała Alicja, przyglądając się niezwykłemu zwierzęciu ze snów.
- Nic już tu innego nie ma. Fontanna musiałaby znowu wytrysnąć.
- A jak to zrobić?
- Alicja przyjrzała się teraz fontannie z uwagą, szukając jakiegoś mechanizmu do jej sterowania. Rzeźba ją zdobiąca była bardzo realistyczna i oddawała każdy szczegół anatomiczny mężczyzny… tak dokładnie, że Alicji aż nie uchodziło patrzeć, szczególnie między nogi.
- Basen jest napełniany przez księcia, ale on sam musiałby się najpierw czegoś napić - kotka owinęła się wokół statuy. - Nie wiem, czy masz jakiś pomysł by go napoić. - Usadowiła się wygodnie na kamiennych kolanach. - Jest jeszcze druga metoda, działa na wszystkich mężczyzn.
- Mężczyzn? Nie rozumiem... I kim jest ten książę?
- zapytała Alicja, przekrzywiając ciekawsko głowę.
- Jest fontanną - padła oczywista odpowiedź. - Ma jeden wlot - kocica musnęła dłonią (łapą?) usta posągu - i jeden wylot - przesunęła dłoń między marmurowe nogi.
- Rozumiem! - pospieszyła z zapewnieniem nie patrząc jednak w okolice, które wskazywała Kotka - Tylko gdzie ja znajdę coś do picia dla niego?
- W tym pokoju niczego takiego nie ma. Przyniosłaś coś ze sobą?

Dziewczyna ze smutkiem pokręciła głową.
- Mam tylko koszyk Diny. I to, co na sobie. - znów westchnęła.
- Możesz poczekać na deszcz - spojrzała w górę i trudno było zgadnąć, czy myślała o otwartym lufciku, czy o chmurach pod dachem. - Ale to byłoby bardzo nudne.
- To prawda, nie mogę tu tyle czasu stracić. Pani matka będzie zła, jeśli nie zjawię się na podwieczorku. -
odparła dziewczyna z powagą - No i Dina... Dina mnie może potrzebować! Proszę... może ty potrafisz mi jakoś pomóc? Może skądś przyniesiesz wody? Umiesz pojawiać się i znikać, prawda? Gdzie tylko zechcesz, prawda? - dopytywała się, coraz bardziej zdesperowana Alicja.
- Prawda. Ale co będę miała z tego, że ci pomogę?
Dziewczyna zasępiła się, zaczesując włosy za uszy.
- Podobno się przyjaźnimy... przyjaciele pomagają sobie w potrzebie. Ja teraz w potrzebie jestem i ładnie cię o pomoc proszę. A jeśli też mogę ci w czymś pomóc żeby się odwdzięczyć... po prostu powiedz.

Kotka z Cheshire uśmiechnęła się szeroko, pokazując ostre zęby. Było w tym coś niepokojącego.
- Przyjaciele? Bardzo długo nie odwiedzałaś swojej przyjaciółki, a kiedy zrobiłaś to ostatnim razem wszystko stanęło na głowie. Lecz niechaj będzie. Udzielę ci tym razem pomocy. - Sprężyła się w sobie i wyskoczyła wysoko na szafę, potem po kociemu wspięła się po zasłonce, a potem zniknęła z oczu, zostawiając Alicję samą. Nie mając nic lepszego do roboty, dziewczyna zaczęła rozglądać się uważnie po wnętrzu. Im coś było bliżej ziemi tym było mniejsze - mysia dziura była wielkości naparstka, w drzwiach zmieściłby się tylko kot (choć nie taki, jak ten z Cheshire). Na poduszkach, które złagodziły upadek Alicji leżały przeróżnej wielkości kapelusze, halki, sukienki i pończochy. Rezolutna dziewczyna stwierdziła, że gdyby jej nowa/dawna przyjaciółka nie wróciła, to dałoby się z tych wszystkich ubrań związać linę i jakoś wspiąć na parapet. Kot jednak wrócił i to dosyć szybko, trzymając w rękach czajnik znad którego unosił się aromat herbaty.

- Och! Jesteś wspaniała - pochwaliła ją Alicja i z uciechy aż klasnęła w dłonie. Nie tracąc więcej czasu, odebrała herbatę i ostrożnie wlała w usta posągu. Po paru chwilach coś zagulgotało i spomiędzy nóg posągu, z miejsca cokolwiek nieobyczajnego, chlusnęła czysta woda.
Alicja niby rozumiała zasadę działania, ale skrzywiła się.
- I ja... ja mam to wypić?
- Ludzie piją różne rzeczy.
- To mi nie pomogło... -
burknęła dziewczyna. Po chwili jednak pochyliła się nad nową kałużą w sadzawce i nabierając wody w dłonie, napiła się jej. Była chłodna i czysta jak z górskiego potoku, fontanna działała zatem bez zarzutu. Właściwości wody unaoczniły się natychmiastowo. Alicja zaczęła maleć i maleć, aż zrobiła się nie większa niż Dina, którą chciała odnaleźć. Za to Kot z Cheshire wyglądał teraz jak olbrzym.
- Dziękuję przyjaciółko. - krzyknęła do Kotki, po czym z trudem gramoląc się na dół kamiennej obudowy fontanny, skierowała się ku drzwiom, by sprawdzić czy da radę przez nie przejść.

____________________________
1 - grafika autorstwa Jima Balenta
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline