'Nie takie znowu skromne.' Pomyślała Franciszka jako pierwszą rzecz po wejściu. Uśmiechnęła się adekwatnie do sytuacji, czyli również skromnie i pokłoniła się tak jak uczono ją, aby kłaniać się przed dostojnymi osobami. Jednocześnie wydarzyła się rzecz, która ją zaskoczyła. Opowiadania Waltera o wilkołakach, nie wzbudziły w niej większego strachu, być może dlatego, że nie potrafiła sobie wyobrazić siebie w bezpośrednim starciu z taką istotą. Teraz jednak, gdy ktoś poczęstował ją uprzejmością, której ostatnie przejawy można było zobaczyć 1000 mil stąd, poczuła niepokój. Walter, Fyiodor, Anna mogli mieć swoje tajemnice, ale z grubsza można było zakładać, że są tym za kogo się podają. Tutaj ten komfort się skończył... a może to po prostu ten głos? Tego rodzaju dźwięk łatwiej było usłyszeć w kuźni, niż na parafialnym dziedzińcu.
- Laudetur Iesus Christus... Pokój temu domowi. - odezwała się po łacinie - Dziękuję za zaproszenie. Pewnie się szlachetny Pan zastanawia, co mnie sprowadza późną porą do tego Bożego Domu... Jestem Francisca Ramberti, Inkwizytor i najniższa ze sług bożych. Przybyłam dzisiaj do Płocka i wieczór zastał mnie w trakcie załatwiania pierwszych obowiązków... - zawiesiła głos chcąc sprawdzić, czy rozmówca rozumie.