Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2017, 10:51   #40
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Thundertree
Obozowisko

Podróżni drgnęli zaskoczeni gdy niziołek wynurzył się niespodziewanie zza krzaków, wyskakując na trakt za karawaną. Idący na końcu chwycili za broń i krzyknęli na tych z przodu by się zatrzymali. Nie zdążyli odpowiedzieć na pytanie Trzewiczka, gdy od strony lasu huknęło.
- Burza idzie, czy ki demon? - zdumiała się korpulentna kobieta w czerwieni. Niebo było co prawda zaciągnięte deszczowymi chmurami, lecz żadną miarą nie zapowiadaly one burzy.

Głośny łomot dobiegł ich właśnie od strony, gdzie powinna być reszta drużyny. Stimy przeraził się nie na żarty. Nie wiedział jak odebrać ów dźwięk. Walczył ze sobą czy nie dać dyla, byle z dala stąd, ale po tym jednym rozgardiaszu brak było ponownych huków, a na niebie nie widział latających smoków, czy wiwern. Zapomniał nawet, że karawana, do której grzecznie zagaił wyciągnęła w odpowiedzi broń. Naprawdę tak groźnie wyglądają? Niziołek przypatrywał się w dal z rozdziawioną gębą, trochę nie wiedząc co z sobą zrobić, wreszcie przypomniał sobie o karawanie z Neverwinter.
- Demon nie… smok. - Trzewiczek kiwnął głową z pewnością i złożył ręce do lotu - Smoook! Być może! Nie wiemy na pewno! Schowajcie się pod drzewa! Szybko! Szybko! Smoook!

Zenobia rozejrzała się czujnie. Co prawda nic nie widziała, ale nigdy nie wiadomo kiedy taki smok postanowi zaatakować ich od tyłu. Po plecach przebiegł jej dreszcz strachu ale i fascynacji. Wyglądało jednak, że bestia przebywa właśnie gdzie indziej. Kto wie, może to głośne łubudu, to odgłosy walki? Przecież mówiła, że trucizną trzeba... A właśnie, tą dokładkę niziołkowi, z którego lała kociołka? E, chyba z właściwego, tylko dlaczego zaczął nagle widzieć smoki?

Nie czekając na reakcję niespodziewanych gości, Trzewiczek odwrócił się do Zenobii.
- Co jeśli on tu przyleci? - zapytał ze strachem w oczach - W karczmie, w Phandalin mówiła Pani coś o truciźnie, ale jak otruć smoka? - lekko spanikowany, choć starający się opanować Trzewiczek wskoczył z powrotem do ich kryjówki i spoglądał na rzeczy jakie mieli. - Znam się trochę na pułapkach, ale na króliki, nie na smoki! - Stimy w zamyśleniu popukał się w podbródek i zaczął głośno myśleć - Wiemy że to smok ze zgagą, czego nie lubią smoki ze zgagą? Albo inaczej co lubią? Przynęta. Jedzenie? Skarb? - Stimy spojrzał na swoją kurę i posmutniał nagle.

Podróżni w lekkim oszołomieniu spojrzeli na Zenobię, a potem na krzaki, w których zniknął niziołek.
- Od dowcipów to my jesteśmy… - niepewnie rzekł jakiś niedorostek wyglądający raczej na pastucha niż komedianta.
- Ja to w sumie słyszałem o smoku, jakeśmy w mieście byli - od sąsiedniego wozu podszedł zarośnięty młodzian. - Ale on ponoć nad górami bardziej na północ latał…
- Kazdy smoki widzi jak popije siwuchy na wyrębie. Do tego driady, jendorożce i chochliki, co dziwnym trafem cały zarobek kradną - prychnęła kobieta w czerwieni, do której pierwotnie zagadał Trzewiczek. Spojrzała na Zenobię, oceniając ją fachowym okiem. - A wy co robicie w tej głuszy prócz straszenia uczciwych podróżnych, hę?

- Jakiego straszenia? Pozdrowić was chcieliśmy. O nowiny wypytać, no i przed smokiem ostrzec. - Odparła Zenobia, równie profesjonalnie oceniając kobietę. Wyglądała na taką, co ma coś do powiedzenia. Kto wie, czy nie najwięcej z nich.
-Z tym tu, nie dużym wzrostem, ale wielkim sercem i żołądkiem Simym stanowimy straż tylną grupy pogromców smoków. Namiotów ich pilnujemy i strawę ważymy. A was skąd droga prowadzi? Tylko, wiecie co, niziołek może mieć rację, nie stójcie tak na widoku, coś się tam dziać zaczęło…

- Ta, jasne....
- mruknął woźnica.

Z zarośli znów wychyliła się kędzierzawa głowa Trzewiczka.
- Gdy o smoki chodzi, lepiej chuchać na zimne. - powiedział niezbyt odkrywczo - Przeczekamy jakiś czas. Teraz lepiej nie pozostawać na otwartej przestrzeni, bo jeszcze pomyli nas z naszymi dzielnymi pogromcami!

- Nie będziemy w krzaki wjeżdzać, żebyście nas tam potem bezbronnych obskoczyli! - obruszył się ktoś. - Jak tu smok lata to im dalej odjedziemy, tym lepiej!
I zaciął konia, krzykiem poganiając przednią część ekipy. Na trakcie została tylko korpulentna matrona i młodzik, który wspomniał o smoczych plotkach.

- Co takiego w mieście o tym smoku mówili? A o druidzie słyszeli? Też ponoć niedaleko mieszkał, aleśmy go nie znaleźli. - zapytał Stimy zarośniętego młodziana, lustrując nieboskłon.

- Smoka bartnicy widzieli, ci co bliżej Urwistych Gór barcie mają, na północ od nas. Ale też i żywiołaki ognia widzieli, i demony jakoweś… Druidy zaś jak wędrowne ptaki, raz tu, raz tam, co najwyżej w swoich kręgach pomieszkują, a cały świat ich domem - filozoficznie skomentował brodacz chcąc chyba ukryć fakt, że o smoku nie ma wiele do powiedzenia.

- Stimy Yol, znawca magicznych przedmiotów - przedstawił się obu osobom niziołek, kłaniając się przy tym lekko w stronę matrony - dla przyjaciół “Trzewiczek”. - Można zapytać kto takie przerażające i fascynujące opowieści roznosi? Żywiołaki i Demony? … i to ledwie tydzień drogi stąd?

- Po karczmach gadają - wzruszył ramionami młodzian, który przedstawił się jako Euzebiusz i wymienił kilka nazw neverwinterskich gospód, z których niziołek kojarzył tylko jedną, nieopodal południowej bramy.

- Ech… - westchnął Stimy - Ciekawe to, ale lepiej by nie okazało się prawdą. Karawana wam ucieka - skinął w stronę oddalających się trubadurów - Uważajcie na siebie i patrzcie czy jakiś smok nie nadlatuje. - Można było potraktować to jako pożegnanie. Zdaniem niziołka ludzie ci niewiele byli w stanie pomóc im w odszukaniu druida, a tylko to odwiodłoby resztę drużyny od niepokojącego Trzewiczka pomysłu, by zaczekać na smoka. O ile ten już się nie zjawił!

Było jednak cicho. Po tym jednym grzmocie, czymkolwiek był nie słychać było kolejnych. Niziołek zachodził w głowie co też to mogło być i co to dla nich oznacza. Myśl ta nie dawała mu spokoju i choć nie zamierzał wracać w to niebezpieczne miejsce, stale bił się z myślami. Nie zwykł za bardzo przejmować się innymi, zdążył jednak, może nie jakoś bardzo, ale jednak polubić chociażby Shavriego. Ostatecznie postanowił zajrzeć co tam się stało, ale dla bezpieczeństwa, dopiero po odczekaniu kilku godzin.

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 31-08-2017 o 20:52.
Rewik jest teraz online