Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2017, 19:20   #293
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Pierwsi żołnierze zdążyli dobiec na miejsce i dołączyć się do walki. Jeden z orków został poważnie raniony przez dwóch zbrojnych. Po drugiej stronie strumienia toczył się bój pomiędzy szamanem orków a Balthazaarem wspomaganym przez Dzika. Dwuręczniak smoczydła spadł jak grom na orka otwierając na piersi kolejną bruzdę. Kapłan Gruumsha był wyjątkowo zwinny, bowiem kolejnych cięć jaszczura uniknął z łatwością. Nawet płynne cięcia krasnoludzkich toporów nie wyrządził mu krzywdy. Venora chwilowo była skupiona na największym z barbarzyńców, który choć natarł na Balthazaara teraz skupił się w pełni na Venorze. Ork wyszczerzył zęby napiął wszystkie mięśnie i zaryczał jak dziki zwierz. Jego oczy w sekundę zaszły krwią a na twarzy pojawiła się istna furia.
Rycerka doskonale wiedziała czym jest berserkerski szał. Ork natarł na nią od góry, ale Venora zgrabnie sparowała topór mieczem i wyprowadziła kontrujący cios w odsłonięty bok. Siła z jaką uderzyła dosłownie otworzyła ciało orka. Z ogromnej dziury wylała się krew i pozwijane jelita. Pogrążony w szale ork nie zważał na ból, spojrzał groźnie Venorze w oczy i już zrobił krok w jej stronę by zadać być może swój ostatni cios, lecz ona go uprzedziła. Głowa barbarzyńcy wpadła z pluskiem do strumienia, a po chwili dołączyła do niej reszta ciała.

W czasie kiedy Venora z satysfakcją przyglądała się, jak paskudny łeb jej przeciwnika porywa nurt strumienia, Balthazaar zamachnął się po raz kolejny mieczem na zielonoskórego kapłana. Ciężkie ostrze jego miecza znów zatopiło się w ciele przeciwnika, a ten zawył z bólu. Zachwiał się i widać było, że to jego ostatnie chwile. Te natomiast skrócić postanowił krasnolud. Dzik doskoczył do herszta orków i wbił w niego swój mały topór, prosto w jego pierś. Zielonoskóry osunął się na ziemię bez życia.
Pozostali również nie próżnowali. Dwóch ostatnich orków, których oblegli z każdej strony żołnierze, próbowało panicznie bronić się przed nimi, ale nie byli w stanie. Widać było gołym okiem jak dobrze wyszkoleni w walce byli cormyrczycy. Nie długo po herszcie, ostatni z orków padł trupem, zabity mieczem przez człowieka.
Panna Oakenfold rozejrzała się po polu walki. Uśmiechnęła się z zadowoleniem widząc, że wszyscy przeciwnicy leżą martwi. Spojrzenie zatrzymała na Balthazaarze, który wydawał się najmocniej oberwać. Skierowała w jego stronę swoje kroki.
- Świetna robota panowie - pochwaliła wszystkich. Zatrzymała się przy smoczydle i bez słowa położyła dłoń na jego ramieniu, by uleczyć jego rany.

Balthazaar nawet się nie wzbraniał. Spojrzał na blado jaskrawą poświatę na dłoniach Venory, która w sekundę spłynęła na jego rany, zatrzymując krwotok i zasklepiając rozcięty mięsień i skórę.
-Może być ich tu więcej…- warknął jaszczur rozglądając się po krzakach, z których przed chwilą się wyłonili.
-Cała okolica cuchnie orkowym ścierwem…- dodał.
-To może przydaj się na coś i zabij któregoś z nich…- skomentował Dzik.
Smoczydło spojrzało na niego groźnie mrużąc oczy, ukazując przy tym szereg gadzich kłów.
Paladynka już miała przypomnieć smoczydłu, że wspominała mu przed wyruszeniem, że w lesie roi się od orków, ale zaniechała tej uwagi, widząc jak zezłościł go krasnolud. Venora położyła dłoń na ramieniu Balthazaara i zacisnęła ją. Spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie daj się prowokować, w końcu jego zdanie nic nie znaczy - szepnęła do niego i po tych słowach puściła jego rękę. Powoli podeszła do Dzika. - Przeszukajcie ich - rzuciła jeszcze do żołnierzy. - No to gdzie ten twój druid? - zapytała Jaareda.

-W domu- odparł krasnolud, po czym rozłożył ręce na boki i zakręcił się wokół własnej osi -Może być wszędzie…- zarechotał pod maską -Musimy pójść i szukać dalej- dodał na koniec, chowając w międzyczasie topory za pas.
Rycerka dobrze pamiętała jak z nikąd pojawił się przed nią druid z lasów gdzie napadł na nich licz, więc w sumie nie mogła mieć krasnoludowi za złe, że prowadzi ich po prostu przed siebie.
- To chwila odpoczynku i ruszamy dalej - zadecydowała Venora i wróciła do Balthazaara by razem pójść po zostawione w tyle konie. - Miejmy nadzieję, że nie zacznie to przypominać szukania relikwiarzu licza - zagaiła do smoczydła. Balthazaar spojrzał na nią żółtym ślepiem, po czym skinął głową. - Jest u siebie. Jeśli zechce byśmy go nie odnaleźli, nigdy nie trafimy na nawet najmniejszy ślad jego obecności…- odparł pewnym tonem, jakby doskonale jakiegoś druida znał.
Paladynka nie wątpiła, że smoczydło mogło mieć znajomości takiego pokroju.
- Też tak mi się wydaje - odparła mu i spojrzała w górę, rozglądając się po koronie drzew. - Trzeba by było jakoś zwrócić na siebie jego uwagę. Może ta walka to zrobiła, tak jak to było gdy pokonaliśmy wtedy licza? - zasugerowała. Podeszła w końcu do swojego wierzchowca i pochwyciła za uzdę. Rozejrzała przy tym uważnie po pobliskich zaroślach, mając nadzieję, że wypatrzy może choćby takiego wilka jak ostatnim razem.

Nagle gęste krzewy zaszeleściły i wzrok wszystkich spoczął na uciekającym jeleniu, który krył się nieopodal po ataku zbrojnych na zielonoskórych.
-Nie ma co czekać. Ruszajmy na wschód- zaproponował Dzik.
Paladynka powiodła wzrokiem za jeleniem i w końcu wróciła wzrok na Jarreda. Skinęła mu głową zgadzając się z nim. Wyciągnęła ze swojej torby bukłak i upiła z niego solidny łyk wody.
- No to nie ma co tu dłużej sterczeć - stwierdziła i podała Balthazaarowi bukłak by również się napił. - To prowadź - rzuciła do Dzika. Krasnolud energicznie przytaknął głową i klasnął do grupki piechurów
-Chwila odpoczynku, napełnijcie bukłaki, zdejmijcie buty i plecaki. Odpoczniemy chwilę ruszamy dalej na wschód- nakazał. Mężczyźni ochoczo wykonali rozkaz i rozsiedli się przy strumieniu. Balthazaar wspiął się na powalony konar, kilkanaście metrów dalej rozglądając się po lesie, jakby wypatrywał zagrożenia. Venora nigdy nie widziała swego kompana w tak majestatycznej postawie jak teraz. Gdy tak na niego zerkała widziała niezłomny, granitowy posąg królewskiego pretoriana. Symbol męstwa, odwagi i sztychu wojennego.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline