Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-08-2017, 23:30   #291
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
~***~

Venora rozejrzała się dookoła. Weranda przed jej domem miała swój specyficzny klimat. To tutaj Carson obserwował gwiazdy letnimi wieczorami. To tutaj matka wołała swoje dzieci na obiad. To tutaj ojciec ostrzył swój nóż na stołku.
Panna Oakenfold cieszyła się na ten widok, choć tak naprawdę nie potrafiła odpowiedzieć co tu w ogóle robi. Do drzwi, w swoim rodzinnym domu dzieliło ją kilkanaście kroków. Słońce chyliło się ku zachodowi. Venora otworzyła drzwi i dostrzegła krew. Dużo krwi. Doskonale pamiętała jak Gerwin oprawiał upolowane zwierzęta, wtedy zawsze podłoga w kuchni aż się lepiła z krwi. Venora ruszyła energicznie za śladem na podłodze. Rycerka przemaszerowała przez salon i znalazła się w jadalni.
Zamarła, gdy ujrzała Dornera z rozszarpanym gardłem na ziemi, pod stołem. Jej wzrok skierował się w kąt, gdzie ujrzała pociechy swego najmłodszego brata. Dzieci tuliły się przerażone w rogu, trzęsąc się ze strachu. Venora podeszła nieco bliżej przykucnęła przy chłopcach. Ich blade twarze były ochlapane krwią, podobnie zresztą jak i ubranie, a nawet buty.

Venora próbowała coś do nich powiedzieć, lecz oni równocześnie spojrzeli w kierunku salonu. Rycerka odwróciła się i dostrzegła szmoczydło w błękitnej szacie. Bestia miała bladobłękitne łuski a w pazurzastej łapie trzymała kostur. Szkaradny, smoczy pysk był cały oblepiony z krwi. Venora sięgnęła ręką po Pożogę, lecz zrozumiała że nie ma przy sobie ani miecza, ani pancerza.
Jaszczuroludź ruszył powoli w jej kierunku kręcąc głową na boki, łypiąc na Venorę wielkimi ślepiami. Jej młodzi bratankowie zaczęli krzyczeć i piszczeć z całych sił, a ona czuła, że koniec jest bliski. Ściana po jej prawej stronie nagle eksplodawała, a fragmenty skruszonych kamieni i desek rozpadła się po całym domu. Gdy pył opadł Venora dostrzegła zmiażdżone siłą uderzenia smoczydło, gdzieś pod gruzem i drewnem. Tuż obok stał piękny i majestatyczny byk o długich, zakrzywionych rogach, o potężnych udach i mięsistym grzbiecie. Byk spoglądał na Venorę spokojnie raz po raz postukując kopytem w podłogę. Rycerka kątem oka dostrzegła, dwa ogony, którymi zwierzę uderzało się w zad.

15 Dzień Słonecznego zenitu. Posterunek obrońców mostu.

Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi, gdy do izby wszedł Balthazaar. Venora spojrzała za okno i po wysokości Selune na niebie zrozumiała, że najwyższa pora wstawać. Smoczydło upewniło się, że rycerka już nie śpi i bez słowa wyszło z izby.
Pladynka otarła z czoła pot. Oddychała ciężko, jakby dopiero co sprintem obiegła w koło dziedziniec ćwiczebny w zakonie Helma. Ten sen był dla niej przerażający i dziwny zarazem. Zupełnie nie rozumiała czy była to jakaś wizja czegoś co się ma wydarzyć... A może były to tylko wyobrażenia jej obaw jakie nosiła w sercu odkąd jej bratankowie zostali porwani. Od tamtego wydarzenia już nie potrafiła przestać zamartwiać się o bezpieczeństwo bliskich.
~ Czy sir Morimond miał takie same sny? ~ zaczęła się zastanawiać. Bo jeśli tak, nie dziwiło ją, że jak to powiedział Balthazaar, miał na jej punkcie obsesję. ~ Może coś robię źle i dlatego znów mi się śnią... ~ zmartwiła się poważnie. Tak jak zawsze radził jej w takich sytuacjach mentor, zaczęła modlić się do Helma o ukojenie nerwów.

Mocno ociągając się, Venora wstała z łóżka i zaczęła szykować do wyjścia. Również nakładanie na siebie zbroi szło jej nie najlepiej. Wszystko przez to, że czuła się przybita po koszmarze i jak na razie próby wyparcia go ze wspomnień na nic się zdawały.
W końcu wszystkie płyty zbroi znalazły się na paladynce i Venora po przypięciu do pasa miecza i buzdyganu, mogła opuścić pokój. Z torbą na ramieniu i tarczą w lewej ręce rycerka wyszła przed budynek by zaczerpnąć zimnego porannego powietrza, licząc że to pozwoli jej zapomnieć o nocnych marach.
-Co ci?- usłyszała głos siedzącego pod ścianą Balthazaara, który jej się przyglądał.
Venora spojrzała na niego. Nie spodziewała się, że jakkolwiek może się zainteresować jej stanem. W końcu dnia poprzedniego o nic nie pytał, z drugiej jednak strony, dzisiejszy koszmar był dużo gorszy od poprzedniego.
- Źle spałam... - odparła mu markotnym tonem, zupełnie do niej nie pasującym. - A ty gdzie nocowałeś? - zapytała by zmienić temat, bo zakładała, że jaszczur na pewno nie pyta by ją jakkolwiek pocieszyć.
-Wolę spać pod gołym niebem. Tak już mam…- odpowiedział odwracając w końcu wzrok -Ruszamy?- spytał.

- Nie zauważyłam, żeby spanie w karczmach ci przeszkadzało - mruknęła, westchnęła i zaczęła się rozglądać. - Czekamy jeszcze na Dzika - oznajmiła.
Balthazaar wartko podniósł się z ziemi robiąc w jej kierunku dwa błyskawiczne kroki. Gad przyjrzał się twarzy Venory jakby chciał sprawdzić, czy jest z nim szczera, czy może z niego kpi.
- Jakbyś był na spotkaniu to byś wiedział - odparła mu i wzruszyła ramionami. - Podobno w lesie jest od groma orków, więc lepiej będzie iść wzdłuż rzeki Immerflow. Chociaż… - zastanowiła się. - Teraz to chyba nie aktualne, skoro idzie nas większa grupa - z premedytacją zakończyła wypowiedź tak by nie wiele powiedzieć, a jeszcze więcej niepewności wprowadzić. Balthazaar nie skomentował słów towarzyszki. Stwór buchnął parą z nozdrzy i warknął pod nosem, po czym odwrócił się i usiadł na swoim miejscu.
-Dzień doberek!- okrzyk krasnoluda poniósł się echem po budzącym się do życia posterunku. Dzik ruszał się żwawo i gibko, najwyraźniej jego zbroja nie krępowała zbytnio ruchów. Był spakowany, miał kompletny ekwipunek, oraz plecak z dowiązanym od spodu, zwiniętym śpiworem.

-Moi ludzie czekają przy stajni- oznajmił.
- Dobrze, my jesteśmy już gotowi - to mówiąc Venora spojrzała pytająco na Balthazaara, oczekując jego potwierdzenia, że może wyruszać. Smoczydło znów się podniosło i wzruszyło ramionami dając chyba do zrozumienia, że może ruszać.
Panna Oakenfold przewróciła oczami i już chciała mu wytknąć, że nie potrafi czytać w jego myślach, ale odpuściła sobie.
- Chodźmy więc - powiedziała i ruszyła przodem. - Którędy więc będziemy podróżować? Tak jak proponowałam to wczoraj? - zapytała gdy wszyscy szli już do stajni, bo chciała upewnić się jaki jest plan.
-Idąc na północ bylibyśmy bardziej bezpieczni od orków. Jednak po okrążeniu lasu musielibyśmy u podnóża gór nadrobić dwa dni marszu. Droga od południa jest bardziej niebezpieczna, ale można się nią udać prosto na wyżyny, gdzie znajduje się szlak przez góry. Ta droga biegnie bliżej terenu opanowanego przez zdechlaków- wyjaśnił dając Venorze możliwość wyboru.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 28-08-2017, 15:39   #292
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Panna Oakenfold mając wybór jaki zaprezentował krasnolud, oczywistym było, że wolała wybrać bezpieczniejszą trasę, nawet kosztem stracenia czasu. Stąd też pierwsza zaproponowana droga odpowiadała jej zdecydowanie bardziej. Ale chciałaby nowy towarzysz wiedział jakimi motywami się kieruje.
- Rozumiem. Tylko czy w przypadku kiedy będziemy musieli zmagać się z ciągłym zagrożeniem ze strony orków to czy będziemy w stanie walczyć z nekromantą? Nie jestem kapłanem i moje możliwości leczenia są mocno ograniczone - odparła mu Venora podając swój argument za podróżowaniem od północy. - Walcząc z nieumarłymi i ich władcą będziemy musieli wszyscy być w pełni sił.
-Znam pewnego druida, który mógłby nam pomóc przejść lasem bez śladu i zwracania na siebie uwagi... - brodacz spojrzał na Venorę. -To nawet po drodze na wschód…- wziął głęboki wdech -Ale to elf… Nie wiem czy będzie skłonny nam udzielić pomocy- zastanawiał się.
Venora po raz pierwszy tego dnia uśmiechnęła się. Słyszała o tym jak elfy i krasnoludy nie za bardzo za sobą przepadały. A jednak często można było spotkać ich całkiem dobrze ze sobą współpracujących.
- Może uda mi się z nim pomówić, by nas wspomógł. W końcu cel naszej misji powinien być i jemu na rękę, bo spokojniej zrobi się w lesie - stwierdziła w końcu paladynka.

15 Dzień Słonecznego zenitu. Las Hullack

Dzik prowadził grupę na południowy wschód. Według zwiadowców był to najmniej nawiedzany przez orków fragment lasu. To właśnie te rewiry miał zamieszkiwać tajemniczy elfi druid. Szukanie sługi lasu w tak wielkiej puszczy mijało się z celem, gdyż druid mógł być w każdym miejscu tego zielonego królestwa. Dzik jednak był nieugięty i maszerował wyznaczoną trasą. Żołnierze maszerowali dziarsko nie marudząc na trudy podróży, a momentami nawet Venora i Balthazaar musieli zeskakiwać z siodła by przedrzeć się przez gęstszy kawałek lasu.
W końcu po kilku godzinach dotarli do miejsca, gdzie drzewa były tak wielkie i grube, że trzeba by było giganta z siekierą, aby je porąbać.

Nagle Balthazaar uniósł dłoń zatrzymując marsz. Jaszczuroludź zeskoczył z grzbietu wierzchowca i podniósł swój gadzi łeb jakby próbował wyłapać konkretny zapach w powietrzu.
-Czuje orków…- warknął. Smoczydło powoli, ostrożnie i cicho ruszyło w przód rozglądając się uważnie dookoła. W końcu zatrzymał się przy jednym z ogromnych dębów. Po chwili dołączył do niego Dzik, a także i Venora. W niewielkiej dolinie, przy brzegu strumienia kompani dostrzegli grupkę goblinów próbujących okiełznać rannego jelenia. Jeden z pokurczy podskakiwał w miejscu i gestykulował energicznie, zaś pozostali z raz po raz próbowali dźgnąć większego zwierza.
-Skurwiele próbują załatwić sobie wyżerkę…- syknął Dzik, gdy niespodziewanie zza gęstych krzaków, tuż obok strumienia wyłoniła się grupka orków. Było ich zaledwie kilku, a przewodził im potężny osobnik bez oka, ściskając w ręku symbol przeklętego Gruumsha.
Orkowie bez zastanowienia rzucili się na gobliny masakrując ich w ciągu krótkiej chwili. Teraz jeleń należał do zwycięskich orków.


Venora nawet odrobiny współczucia nie poświęciła na to co stało się goblinom, bo dla niej zarówno jedni jak i drudzy byli wrogami, którzy zakłócają tylko spokój bezbronnym wieśniakom.
- Trzeba by jak najszybciej doskoczyć do ich herszta - szeptem zauważyła paladynka i spojrzała to na Dzika to na Balthazaara. - Musielibyście ruszyć razem wprost na niego, ja jestem w swojej zbroi za wolna na to, więc bym was z resztą osłaniała.
-Nie trza mi niczyjej pomocy! Jestem Dzik!- odparł szeptem krasnolud -Takich jak on grzebałem w glebie na dziesiątki- zacisnął teatralnie pięść w powietrzu. Balthazaar tylko przewrócił oczami i spojrzał na Venorę jakby chciał by wydała ostateczną decyzję.
Paladynka zmrużyła oczy z niezadowoleniem.
- Ruszycie razem - odparła tonem nieznoszącym sprzeciwu i sama wycofała się w tył do żołnierzy, by przekazać im aby szykowali się do walki. Odchodząc od Balthazaara i Dzika usłyszała gardłowy pomruk oraz kilka siarczystych uwag w krasnoludzkiej mowie.

Balthazaar sięgnął po dwuręczny miecz, zaś krasnolud najpierw postanowił spróbować swoich strzeleckich umiejętności.
Żołnierze kawałek dalej, też już byli gotowi. Najciszej jak się dało dobyli swych mieczy i tylko wyczekiwali znaku Venory, choć to nie ona nimi dowodziła. Rycerka krótką chwilę obserwowała smoczydło i krasnala, aż przebrany brodacz w końcu wypatrzył okazję do ataku i dał znak energicznym ruchem ręki. Czas był ruszać.
- Mamy tam kilku przeciwników, głównym celem jest kapłan - paladynka szeptem wprowadziła żołnierzy w sytuację. - Nim zajmą się w pierwszej kolejności Dzik i Balthazaar, ja do nich dołączę w drugiej kolejności. Teraz jednak naszym celem jest zajęcie się pozostałymi orkami - po tych słowach uniosła tarczę i uwolniła zaklętą w niej moc ochrony przed złem. Teraz i ona również była gotowa do akcji. Pożogę dobyła na końcu i prędko ruszyła do walki.

Spust kuszy zwolnił stalową linkę, która wypluła bełt prosto w pierś wroga. Pocisk świsnął w powietrzu między zielonoskórymi trafiając jednookiego orka między żebra. Bestia zgięła się wpół z bólu, nie wydając z siebie nawet jęknięcia. Nim pozostała trójka orków zajęta łapaniem jelenia, zdążyła się zorientować w sytuacji Balthazaar był w połowie drogi, pędząc w kierunku szamana ze swoim mieczem gotowym do ataku.
Dwuręczniak przeciął powietrze i boleśnie ranił zielonoskórego w ramię, przecinając biceps orka w pół. Krew trysnęła do strumienia, a ork dopiero teraz zawył. Troje barbarzyńców rzuciło się na pomoc kapłanowi. Jeden wybrał za cel Balthazaara, zaś dwóch pozostałych natarło na krasnoluda. Topór i maczuga pomknęły w stronę Dzika, lecz brodacz z niezwykłą finezją unikał ciosów rechocząc spod świńskiego hełmu. Balthazar miał mniej szczęścia. Jego przeciwnik - największy z całej czwórki, zamierzył się na niego dwuręcznym toporem. Cios spadł z boku pod skosem zostawiając na udzie smoczydła krwawiącą ranę. Balthazaar aż zasyczał z bólu.

W tym czasie paladynka wraz z żołnierzami przemierzała dzielące ją metry od walczących. Napełniła boską energią ostrze swojej broni i po zorientowaniu się w sytuacji, pośpieszyła z pomocą swojemu łuskowatemu towarzyszowi. Gdy tylko znalazła się w odpowiedniej odległości od orka z toporem, rzuciła się szarżą wprost na niego, robiąc szeroki zamach Pożogą.
Rozżarzone językami ognia i boską mocą ostrze bezbłędnie sięgnęło celu. Venora poprowadziła je od dołu w górę, rysując od podbrzusza aż po bok, głębokie cięcie, z którego po chwili polała się krew. Mordę orka wykrzywił grymas bólu, ale już wtedy czarnowłosa wyprowadziła w niego kolejny atak.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 28-08-2017, 19:20   #293
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Pierwsi żołnierze zdążyli dobiec na miejsce i dołączyć się do walki. Jeden z orków został poważnie raniony przez dwóch zbrojnych. Po drugiej stronie strumienia toczył się bój pomiędzy szamanem orków a Balthazaarem wspomaganym przez Dzika. Dwuręczniak smoczydła spadł jak grom na orka otwierając na piersi kolejną bruzdę. Kapłan Gruumsha był wyjątkowo zwinny, bowiem kolejnych cięć jaszczura uniknął z łatwością. Nawet płynne cięcia krasnoludzkich toporów nie wyrządził mu krzywdy. Venora chwilowo była skupiona na największym z barbarzyńców, który choć natarł na Balthazaara teraz skupił się w pełni na Venorze. Ork wyszczerzył zęby napiął wszystkie mięśnie i zaryczał jak dziki zwierz. Jego oczy w sekundę zaszły krwią a na twarzy pojawiła się istna furia.
Rycerka doskonale wiedziała czym jest berserkerski szał. Ork natarł na nią od góry, ale Venora zgrabnie sparowała topór mieczem i wyprowadziła kontrujący cios w odsłonięty bok. Siła z jaką uderzyła dosłownie otworzyła ciało orka. Z ogromnej dziury wylała się krew i pozwijane jelita. Pogrążony w szale ork nie zważał na ból, spojrzał groźnie Venorze w oczy i już zrobił krok w jej stronę by zadać być może swój ostatni cios, lecz ona go uprzedziła. Głowa barbarzyńcy wpadła z pluskiem do strumienia, a po chwili dołączyła do niej reszta ciała.

W czasie kiedy Venora z satysfakcją przyglądała się, jak paskudny łeb jej przeciwnika porywa nurt strumienia, Balthazaar zamachnął się po raz kolejny mieczem na zielonoskórego kapłana. Ciężkie ostrze jego miecza znów zatopiło się w ciele przeciwnika, a ten zawył z bólu. Zachwiał się i widać było, że to jego ostatnie chwile. Te natomiast skrócić postanowił krasnolud. Dzik doskoczył do herszta orków i wbił w niego swój mały topór, prosto w jego pierś. Zielonoskóry osunął się na ziemię bez życia.
Pozostali również nie próżnowali. Dwóch ostatnich orków, których oblegli z każdej strony żołnierze, próbowało panicznie bronić się przed nimi, ale nie byli w stanie. Widać było gołym okiem jak dobrze wyszkoleni w walce byli cormyrczycy. Nie długo po herszcie, ostatni z orków padł trupem, zabity mieczem przez człowieka.
Panna Oakenfold rozejrzała się po polu walki. Uśmiechnęła się z zadowoleniem widząc, że wszyscy przeciwnicy leżą martwi. Spojrzenie zatrzymała na Balthazaarze, który wydawał się najmocniej oberwać. Skierowała w jego stronę swoje kroki.
- Świetna robota panowie - pochwaliła wszystkich. Zatrzymała się przy smoczydle i bez słowa położyła dłoń na jego ramieniu, by uleczyć jego rany.

Balthazaar nawet się nie wzbraniał. Spojrzał na blado jaskrawą poświatę na dłoniach Venory, która w sekundę spłynęła na jego rany, zatrzymując krwotok i zasklepiając rozcięty mięsień i skórę.
-Może być ich tu więcej…- warknął jaszczur rozglądając się po krzakach, z których przed chwilą się wyłonili.
-Cała okolica cuchnie orkowym ścierwem…- dodał.
-To może przydaj się na coś i zabij któregoś z nich…- skomentował Dzik.
Smoczydło spojrzało na niego groźnie mrużąc oczy, ukazując przy tym szereg gadzich kłów.
Paladynka już miała przypomnieć smoczydłu, że wspominała mu przed wyruszeniem, że w lesie roi się od orków, ale zaniechała tej uwagi, widząc jak zezłościł go krasnolud. Venora położyła dłoń na ramieniu Balthazaara i zacisnęła ją. Spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie daj się prowokować, w końcu jego zdanie nic nie znaczy - szepnęła do niego i po tych słowach puściła jego rękę. Powoli podeszła do Dzika. - Przeszukajcie ich - rzuciła jeszcze do żołnierzy. - No to gdzie ten twój druid? - zapytała Jaareda.

-W domu- odparł krasnolud, po czym rozłożył ręce na boki i zakręcił się wokół własnej osi -Może być wszędzie…- zarechotał pod maską -Musimy pójść i szukać dalej- dodał na koniec, chowając w międzyczasie topory za pas.
Rycerka dobrze pamiętała jak z nikąd pojawił się przed nią druid z lasów gdzie napadł na nich licz, więc w sumie nie mogła mieć krasnoludowi za złe, że prowadzi ich po prostu przed siebie.
- To chwila odpoczynku i ruszamy dalej - zadecydowała Venora i wróciła do Balthazaara by razem pójść po zostawione w tyle konie. - Miejmy nadzieję, że nie zacznie to przypominać szukania relikwiarzu licza - zagaiła do smoczydła. Balthazaar spojrzał na nią żółtym ślepiem, po czym skinął głową. - Jest u siebie. Jeśli zechce byśmy go nie odnaleźli, nigdy nie trafimy na nawet najmniejszy ślad jego obecności…- odparł pewnym tonem, jakby doskonale jakiegoś druida znał.
Paladynka nie wątpiła, że smoczydło mogło mieć znajomości takiego pokroju.
- Też tak mi się wydaje - odparła mu i spojrzała w górę, rozglądając się po koronie drzew. - Trzeba by było jakoś zwrócić na siebie jego uwagę. Może ta walka to zrobiła, tak jak to było gdy pokonaliśmy wtedy licza? - zasugerowała. Podeszła w końcu do swojego wierzchowca i pochwyciła za uzdę. Rozejrzała przy tym uważnie po pobliskich zaroślach, mając nadzieję, że wypatrzy może choćby takiego wilka jak ostatnim razem.

Nagle gęste krzewy zaszeleściły i wzrok wszystkich spoczął na uciekającym jeleniu, który krył się nieopodal po ataku zbrojnych na zielonoskórych.
-Nie ma co czekać. Ruszajmy na wschód- zaproponował Dzik.
Paladynka powiodła wzrokiem za jeleniem i w końcu wróciła wzrok na Jarreda. Skinęła mu głową zgadzając się z nim. Wyciągnęła ze swojej torby bukłak i upiła z niego solidny łyk wody.
- No to nie ma co tu dłużej sterczeć - stwierdziła i podała Balthazaarowi bukłak by również się napił. - To prowadź - rzuciła do Dzika. Krasnolud energicznie przytaknął głową i klasnął do grupki piechurów
-Chwila odpoczynku, napełnijcie bukłaki, zdejmijcie buty i plecaki. Odpoczniemy chwilę ruszamy dalej na wschód- nakazał. Mężczyźni ochoczo wykonali rozkaz i rozsiedli się przy strumieniu. Balthazaar wspiął się na powalony konar, kilkanaście metrów dalej rozglądając się po lesie, jakby wypatrywał zagrożenia. Venora nigdy nie widziała swego kompana w tak majestatycznej postawie jak teraz. Gdy tak na niego zerkała widziała niezłomny, granitowy posąg królewskiego pretoriana. Symbol męstwa, odwagi i sztychu wojennego.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 29-08-2017, 17:25   #294
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka zapatrzyła się na ten widok z zapartym tchem. Zdała sobie sprawę, że dopóki nie pokonała Żelaznego, to nawet Balthazaar napełniał ją obawą. Lecz teraz, po kolejnym dekadniu spędzonym z nim w podróży, w końcu była w stanie widzieć go takim jaki był naprawdę - nie morderczą bestią, która lubuje się w mordowaniu, a szlachetną i dumną istotą. Wierzyła mu gdy uchylił jej rąbka tajemnicy swojej przeszłości. Wcześniej był dla niej zwykłym najemnikiem, a teraz... Zastanawiała się czemu ktoś taki jak on, mimo tego, że wyraźnie nie było mu na rękę niańczenie jej, to jednak był tu w tym lesie z nią i ją chronił.
~ Kim był ten ich wspólny przyjaciel... ~ Venora zmarszczyła brwi wspominając treść listu Morimonda, który przekazał jej Balthazaar. Im dłużej o tym myślała to tym więcej miała pytań, dla których odpowiedzi nie była w stanie znaleźć. W pewnym momencie smoczydło zaczęło schodzić z pnia i spojrzało w jej kierunku, najwyraźniej czując na sobie jej wzrok, który na koniec nawet nie był dyskretnie na niego skierowany. Venora nieco zmieszała się i odwróciła głowę, udając zaciekawienie pobliską kępą krzaków.

~***~

Do zmroku przebyli jeszcze kilka mil. Droga była dość trudna i męcząca. Balthazaar wybrał na miejsce noclegu ogromną kępę krzewów, w których wyciął przejście, a także miejsce na nocleg o szerokości około dziesięciu metrów i wysokości dwóch i pół. Było to dobre miejsce na kryjówkę, gdyż pozostawali ukryci nawet dla istot widzących w ciemnościach.
-Nie zapalimy dziś ogniska. Zbyt tu niebezpiecznie- oznajmił Balthazaar, co Dzik skomentował drwiącym prychnięciem. Smoczydło spojrzało na krasnoluda robiąc w jego kierunku kilka spokojnych kroków
-O co ci chodzi karle?- spytał w końcu, kładąc dłoń na rękojeści swego miecza o falującym ostrzu.
-Boisz się orków?- spytał krasnolud rechocząc złośliwie pod hełmem. Balthazaar zmrużył oczy i lekko przechylił głowę w bok.
-Zamknij świński ryj, bo nie dotrzesz do druida…- warknął jaszczur. Krasnolud błyskawicznie wstał na nogi łapiąc za swoje toporki. Widząc to zbrojni z oddziału jak jeden mąż dobyli mieczy, choć nie bardzo wiedzieli przed kim się bronić.
-Grozisz mi padalcu?- warknął krasnolud
-Nie, obiecuję ci to…- znów przemówił Blthazaar, gdy nagle Venora przerwała mu w pół zdania. Paladynka czym prędzej znalazła się między smoczydłem, a krasnoludem. Chyba jako jedyna nie sięgnęła po broń, która spoczywała uwieszona u jej pasa.

- Czy wy dwaj możecie w końcu przestać?! - syknęła i spojrzała gniewnie na obu. - Jeszcze tego trzeba, żebyście się wzajemnie pozabijali. Przypominam, że wrogów do walki nam tu nie brak, żeby trzeba się było między sobą tłuc - zganiła ich obu. - Nie zapalimy ogniska, bo to nie tylko orków może nam na kark sprowadzić - zadecydowała zgadzając się z tym co wcześniej powiedziało smoczydło - Warty wezmą ci, którzy są w stanie widzieć w ciemności. Będę to ja i Balthazaar na pewno, Dzik również. A teraz przestaniecie bawić się w te durne samcze zagrywki i w końcu weźmiecie za odpoczynek, zrozumiano? - spojrzała po krasnoludzie i smoczydle oczekując ich reakcji.
-Bez różnicy, to dla mnie żaden przeciwnik…- odrzekł krasnolud wracając na swoje miejsce. Smoczydło odprowadziło wzrokiem brodacza i ruszylo wąskiem, wyciętym własnymi rękami korytarzem.
-Idę ukryć wejście do tej kryjówki- westchnął jaszczur znikając w gęstych zaroślach.

- Ja wezmę pierwszą wartę - odparła Venora, która nie zamierzała komentować przechwałki krasnoluda, bo wcale nie wykluczała że jakimś cudem jednak mogło to być prawdą. Ale poczuła ulgę, że odstąpili od siebie. Bardzo ją za to ucieszyło, że Balthazaar powiedział dokąd się udaje. Dla niej był to drobny znak, że jednak relacja między nimi jest w stanie zacząć zmierzać w dobrym kierunku.
Paladynka spojrzała po zbrojnych i machnęła do nich ręką by w końcu udali się na spoczynek. Sama, dając im przykład, podeszła do Młota i z tobołków wyciągnęła swoje zwijane posłanie. Ułożyła je na ziemi i usiadła na nim w klęczki. Postanowiła w tym momencie umieścić w pierścieniu zaklęcia, póki jeszcze wszyscy nie spali i nie musiała się jeszcze skupiać we wsłuchiwanie się w nocne odgłosy lasu. Zerkała przy tym w kierunku wyjścia z kryjówki, wyczekując powrotu smoczydła.

Balthazaar wrócił niedługo później układając sobie na legowisko te bardziej zaliścione gałęzie. Jaszczur ułożył się wygodnie w centrum obozowiska i zamknął oczy. Żołnierze rozmawiali jeszcze dobrą godzinę. Wspominali bitwy; te w których brali udział, oraz te większe które znali tylko z opowieści. Piechurzy opowiadali o wielkich rycerzach Cormyru, oraz najlepszych pojedynkach i turniejach jakie widziało królestwo.
W końcu jednak przyszedł czas na sen i każdy z nich usnął, nawet Dzik ciężko dyszał. Venora siedziała wygodnie na kamieniu, raz po raz zwracając uwagę w kierunku wyciętego w to miejsce tunelu. Rycerka nale usłyszała szelest w otaczających ją krzakach, lecz nie była w stanie stwierdzić gdzie dokładnie. Jej dłoń od razu powędrowała na rękojeść Pożogi, a ona choć chciała zbudzić któregoś z towarzyszy, nie zdążyła nic zrobić. Z gęstwiny wyłonił się wilk. Miał jasne futro i ciemną plamę na dolnej części szyi. Jego niezwykle bystre oczy spoglądały na Venorę. Wilk obwąchał leżącego obok żołnierza, lecz nie zrobił nic niepokojącego (o ile jego wizyta nie była dla Venory niepokojąca sama w sobie). Wilk ruszył powoli w kierunku obserwującej go rycerki, zupełnie jakby doskonale ją znał i się jej nie bał.


Paladynka w napięciu przyglądała się zachowaniu zwierzęcia, wahając się co zrobić. Mógł to być samotny wilk, a równie dobrze zwiadowca większej grupy. Ale jego spojrzenie wydawało jej się być zbyt mądre na zwykłą bestię. Jako dziecko, mieszkając na skraju lasu, słyszała opowieści o druidach wędrujących po lesie pod postacią zwierzęcia. Jeden z robotników ojca raz nawet opowiadał jak niedźwiedź o mądrym spojrzeniu uchronił go przed stadem wilków. Czy ten tu, mógł być właśnie takim strażnikiem lasu? Tym elfem, którego szukali, albo jego zwierzęcym towarzyszem? W końcu rycerka zaryzykowała. Zabrała dłoń z rękojeści i powoli wyciągnęła ją do zwierzęcia by pozwolić mu się obwąchać.
- Jestem Venora, a ty? - odezwała się do wilka szeptem, nie chcąc zbudzić pozostałych, bo mogliby oni spłoszyć “gościa”.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 29-08-2017, 20:34   #295
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Czworonóg uważnie śledził wzrokiem ruch ręki nieznajomej. Kiedy jednak wyczuł, że brak tutaj złych intencji powąchał dłoń rycerki mrużąc przy tym lekko oczy. Był dość duży i ważył nawet osiemdziesiąt kilo. Jego łapa była masywna i z pewnością bez problemu zwierz był w stanie powalić dorosłego mężczyznę. Wilk usiadł tuż przed Venorą obwąchując jej dłonie, rękawy oraz nagolenniki. Postawione na sztorc uszy nadstawione były do tyłu, jakby mimo łagodnego podejścia wciąż zachowywał czujność.
Venora poczuła się pewniej po tym jak zwierz spokojnie ją obwąchał i nadal zdawał się być przyjaźnie nastawiony. Rycerka powoli sięgnęła po swoją torbę i wyciągnęła z niej suszone mięso. Podała je wilkowi, by go poczęstować.
- Znasz może opiekuna tego lasu? - zapytała paladynka, spokojnym tonem głosu. - Szukamy go by pomógł nam znaleźć nekromantę. Sądzimy, że pozbycie się go wraz z jego nieumarłymi, może sprawić, że w lesie nastanie w końcu spokój - wyjaśniła, choć nie miała pewności, że wilk cokolwiek z tego zrozumie.
Wilk ochoczo się oblizał, gdy tylko ujrzał pachnący kawałek mięsa. Kiedy rycerka do niego mówiła przekrzywiał na bok łeb przyglądając się ruchom jej ust.

- To co, jesteś tylko samotnym wilkiem, czy kimś więcej? - zapytała czarnowłosa położyła na ziemi smakołyk, cofnęła rękę i rozejrzała się po swoich towarzyszach, czy któryś przypadkiem się nie zbudził. Szczególnie uważnie przyjrzała się Balthazaarowi.
Wilk wziął do paszczy mięso i przeżuł kilka razy, po czym podniósł łeb ciekawsko spoglądając proszącym wzrokiem na Venorę.
-Co to za bydle?!- rycerka nawet nie zauważyła jak zwinięty w kłębek krasnolud przebudził się i zerwał do pozycji siedzącej. Wilk odwrócił w jego kierunku łeb, a brodacz od razu złapał za leżący obok toporek.
- Odłóż to, wilk jest niegroźny - nakazała Venora, gestem dłoni dając znak, by Jarred schował broń. - Zastanawiałam się czy to nie ten twój druid - wskazała skinieniem głowy na zwierza. Po krótkiej wymianie zdań w ukrytym w zaroślach obozie zawrzało. Zbrojni zbudzili się słysząc krótką rozmowę Venory z krasnoludem, ale było już za późno. Wilk spłoszył się i widząc budzących się mężów najeżył plecy.
-Żaden druid! Wilk i tyle! Patrz jak szczerzy zębiska!- wstał i powoli sięgnął ręką po drugi z toporów.

- Bo go wystraszyłeś - prychnęła Venora, która natychmiast wstała ze swojego miejsca i zasłoniła sobą wilka przed żołnierzami. - No i na co tyle krzyku? Zwykłego wilka się boisz? - rzuciła do krasnoluda zirytowana jego zachowaniem.
W tym samym czasie Balthazaar również w końcu się przebudził i podniósł gadzi łeb.
-O co ten cały hałas?- warknął podnosząc się do pozycji siedzącej. Nim Venora zdążyła odpowiedzieć, odwróciła się, a wilka już za nią nie było. Czworonóg zniknął gdzieś w krzakach, wzbudzając jeszcze większe emocje u krasnoluda.
-Miej baczenie na pozostałych!- zreprymendował Venorę -Nie jesteś tu sama. A co jeśli rzuciłby ci się do gardła?- warknął Dzik.
~ Przynajmniej nie zrobi mu krzywdy ~ przeszło pannie Oakenfold przez myśl, gdy spojrzała w zarośla. Zaraz odwróciła się do krasnoluda i skrzyżowała ramiona przed sobą.
- Obroniłabym się - odparła mu paladynka z pewnością w głosie, posyłając mu zimne spojrzenie swych błękitnych oczu. - Nie musiałeś budzić wszystkich.
-Nie musiałaś wpuszczać tego potwora do obozu- odparł brodacz prostując się. Był, obok Venory, jedynym członkiem grupy, który mógł stać w pełni wyprostowany w ich aktualnym obozie.
Venora przewróciła oczami.
- Potwór? Też mi coś… Chyba w mieście musiałeś się chować. Był przyjaźnie nastawiony i raptem na skraju obozu, miałam nad nim kontrolę - to mówiąc wróciła na swoje miejsce, siadając na kamieniu. - Wracajcie do spania - dodała.

Brodacz fuknął pod nosem i zbliżył się o trzy kroki do Venory. Niespodziewanie złapał za swój dziwaczny hełm i zdjął go z głowy jednym ruchem ręki. Rycerka ujrzała strasznie zmasakrowaną twarz, okropne blizny i liczne zadrapania.
-Miałem niegdyś ogara. Sam go szkoliłem. Sam wychowałem. Karmiłem i dbałem o niego. Aż któregoś dnia mu odbiło i nocą kiedy spałem spokojnie pewny, że mój przyjaciel mnie ostrzeże, okazałem się największym głupcem jakiego znam. Mój przyjaciel zdradził mnie i omal nie zagryzł na śmierć!- wyjaśnił, po czym włożył swój hełm.
Panna Oakenfold uważnie przyjrzała się jego ranom.
- Przykro mi z powodu twojej straty, ale gdybym ja każdego kolejnego osobnika danego gatunku traktowała przez pryzmat pierwszego spotkanego przedstawiciela danej rasy to jego - wskazała ręką na ledwo wybudzonego Balthazaara - musiałabym zabić - powiedziała do Dzika mrużąc gniewnie oczy. - Może jestem młoda, ale doświadczenia mam dość, by samej podejmować decyzje - stwierdziła, nawet raz nie podnosząc głosu w swej wypowiedzi. - Rozumiem że boisz się teraz psowatych. Ja do niedawna bałam się smoczydeł, ale strach można przezwyciężyć. A teraz idź w końcu spać i innym daj odpocząć - patrzyła mu prosto w oczy, czekając aż zrobi to co powiedziała.

Krasnolud pokręcił energicznie głową jakby sprawdzał, czy hełm dobrze leży.
-Nie boję się psowatych, co za głupie stwierdzenie…- warknął -Po prostu im nie ufam… A temu tutaj- wskazał skinieniem głowy Balthazaara - raczej bym się nie obawiał. Tak tchórzliwy jak wielki- skomentował. Słysząc te słowa, jaszczuroludź warknął podnosząc się do pozycji stojącej. Jego gadzi łeb nawet nie drgnął, a Venora wyobraziła sobie jak wyglądałaby twarz brodacza, gdyby do jego brzydoty doszły rany od poparzeń od elektrycznego wyładowania z paszczy smoczydła.
- Czemu tak bardzo chcesz go sprowokować? - Venora pokręciła głową z niedowierzaniem. - Jedną ręką mógłby ci ukręcić. Uspokój się w końcu, a nie wzniecasz nikomu niepotrzebne waśnie
-Z tych lasów wyłaziło różne cholerstwo. Średnio ufam ludziom. Takim pokrakom jak on w ogóle- wzruszył ramionami. Balthazaar wciąż pozostawał niewzruszony na docinki brodacza.

- Nie każę ci się z kimkolwiek przyjaźnić, ale przypominam, że sam nalegałeś, żeby się z nami zabrać. Więc teraz pozostaje ci zagryźć zęby i przestać wkurzać wszystkich po kolei - odparła mu paladynka poważnym tonem głosu. - Mamy wspólny cel i na nim się skup zamiast rozpraszać głupotami
Brodacz warknął coś w swojej rodzimej mowie i usiadł na swoim miejscu, odkładając na bok topory. Wtedy też i Balthazaar się rozluźnił, przechylił wielki łeb w kierunku rycerki i spojrzał na nią zdrowym okiem -Ten fałszywy pokurcz zaczyna mnie wkurwiać…- skomentował zachowanie Dzika.
- Nawet nie zaczynaj… - westchnęła Venora ze zmęczeniem, rozmasowując sobie skronie palcami. Rzuciło jej się w uszy to jak nazwał Dzika, ale nie pociągnęła tego tematu. Może rankiem. Spojrzała na smoczydło. - Też wracaj spać - nakazała mu i odwróciła spojrzenie na krzaki, tam gdzie zniknął wilk.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 30-08-2017, 18:54   #296
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Minęła dłuższa chwila nim wszyscy wrócili na swoje miejsca i zasnęli. Venora znów pozostała sama ze swoimi myślami. Nie bez powodu wybrała pierwszą wartę. Chciała się mentalnie przygotować do kolejnego starcia z koszmarami, jakie zapewne miały ją nawiedzić po raz kolejny. Cały czas rozprawiała nad tym od czego są one zależne i czy w ogóle coś je wywołuje, czy po prostu tak miała i już jej miało pozostać.
~ A miałam nadzieję, że na dobre się ich pozbyłam ~ westchnęła i uniosła spojrzenie na sklepienie wykarczowanej kryjówki. ~ Ciekawe czy dożyję takiego wieku by się do nich przyzwyczaić ~ pomyślała sceptycznie.
By dłużej nie myśleć o tym, przyklękła i złożyła dłonie do modlitwy, prosząc Helma o zesłanie jej wsparcia, jak co dzień to robił w swej hojnej łasce.

Czas wlókł się powoli, senność zaczynała coraz bardziej jej dokuczać. W końcu uznała, że nadszedł koniec jej warty i wstała. Rozprostowała się cała i rozejrzała po obozowisku. Już miała zamiar podejść do Balthazaara i go obudzić, ale uznała, że powinien on odpocząć porządnie, więc lepiej będzie jak zostanie dla niego ostatnia warta. Chwilę jeszcze się wahała by obudzić któregoś z żołnierzy, ale przecież oni nawet nie będą widzieć co mają przed sobą w ciemnościach. Dlatego podeszła do Jarreda i go szturchnęła.
- Wstawaj, twoja kolej - mruknęła i upewniwszy się, że krasnolud się wybudził, odwróciła się na pięcie, idąc do swojego posłania. Odpięła Pożogę i ułożyła się na swoim posłanu, miecz kładąc tuż obok siebie, mając zaciśniętą dłoń na jej rękojeści. Z klingą leżącą blisko niej, czuła się nieco pewniej. Może tym razem w koszmarze nie będzie pozbawiona broni.
Z obawami kłębiącymi się w jej głowie, Venora w końcu zasnęła.

16 Dzień Słonecznego zenitu. Las Hullack

Rankiem zbudził ją Balthazaar, który przejął ostatnią wartę. Rycerka czuła się wypoczęta i wyspana. Promienie słoneczne przebijały się przez gęste chaszcze otaczające grupkę dookoła. Dzik od samego rana był małomówny i nie zwracał na siebie wielkiej uwagi. Krasnolud zbudził się tuż po pannie Oakenfold, dobudził swoich ludzi i wszyscy zjedli szybki posiłek, a następnie ruszyli dalej. Las wydawał się tak samo piękny i malowniczy jak poprzedniego dnia. Grupa maszerowała na wschód. Piechurzy milczeli, podobnie jak przewodzący nimi brodaty wojownik. W końcu po kilku godzinach trudnej przeprawy dotarli na miejsce, gdzie ziemia zdawała się zapaść o kilka metrów jak po wielkim trzęsieniu ziemi. Venora od razu przypomniała sobie jaskinie Podmroku i podejrzewała, że to może być jednym z powodów takiego ukształtowania terenu. Przypominało to wielki, naturalny labirynt.


-Idziemy tam?- spytał jeden z żołnierzy. Trasa wiodła kompanów na wschód przez te dziwaczne tereny.
- Nie zgubimy się tam? - zapytała Venora, sceptycznie przyglądając się widokowi jaki przed sobą miała.
-Pani!- odezwał się jeden z żołnierzy -Słyszałem o tym miejscu. Ten labirynt ciągnie się na wiele mil…- wyjaśnił zbrojny. Balthazaar miał w poważaniu decyzje Dzika, lecz opinia Venory znacznie bardziej go interesowała. Smoczydło wyczekiwało jej werdyktu.
Paladynka zignorowała natarczywie wpatrujące się w nią smoczydło.
- Obejdziemy to. Więcej czasu stracimy krążąc w tym miejscu niż idąc dookoła - stwierdziła bez chwili zawahania. Dopiero teraz spojrzała na Balthazaara i zmrużyła oczy.
~ Świetnie, najpierw wyciąga mnie w te lasy i teraz ja mam mówić w którym kierunku mamy iść ~ przeszło jej przez myśl, ale powstrzymała się by tej uwagi nie powiedzieć na głos.
-Jak to obejdziemy?!- krasnolud zorientował się, że nie bierze udziału w ustalaniu tak ważnych szczegółów wyprawy -Nie mam czasu błądzić po tej przeklętej puszczy dekadniami!- rzekł i jak gdyby nigdy nic zeskoczył na skalną półkę metr niżej. Z niej zeskoczył kolejny metr niżej i po chwili był już na dnia labiryntu -Kompania! Na co wy tam kurwa czekata?!- zakrzyknął za zbrojnymi, którzy jeden po drugim minęli Venorę i ruszyli w ślad za krasnoludem.

- I po co ja się wogóle wybieram do tego całego mędrca... Powinnam zajmować się poważnymi sprawami, a nie tłuc drugi dekadzień na trakcie… - rycerka niezadowolona z decyzji żołnierzy, pomarudziła sobie chwilę pod nosem, unikając patrzenia na Balthazaara. - Mam nadzieję, że nie czeka tam na nas żaden minotaur, czy zasadzka orków… - kręcąc głową zsiadła z konia i zaczęła rozglądać się za ścieżką najbezpieczniejszą dla ich wierzchowców, by podążyć za żołnierzami.
Długo nie musiała szukać. Kilkanaście metrów dalej rycerka znalazła prowizoryczne stopnie z poukładanych kamieni i głazów. Młot wydawał się zupełnie spokojny. Wierzchowiec Balthazaara również, w końcu aura paladynki działała na każdą istotę znajdującą się w jej towarzystwie.

~***~

Kolejne trzy godziny błądzenia pomiędzy skalnymi występami i opadającymi zewsząd korzeniami pojedynczych drzew doprowadziły ich do nikąd. Dzik podniósł z ziemi skrawek materiału który rozerwał sobie na swoich pasiastych bryczesach, gdy zahaczył nogą o jeden z ostrych kamieni.
-Psia mać! Już tu byliśmy!- warknął brodacz.
- Mówiłam, że tak będzie… - jęknęła Venora zła na siebie, że dała się na to namówić. Rozglądała się wkoło. - Trzeba zacząć oznaczać drogę, którą przebyliśmy - spojrzała pod nogi. - Kamienie układać w specyficzny sposób, z oznaczeniem, w którą stronę poszliśmy na rozwidleniu - zaproponowała rozwiązanie.
-No chyba nie ma wyjścia...- odrzekł rozgoryczony krasnolud, ciężko dysząc. Maszerujący z tyłu zbrojni również skorzystali z tej chwili postoju rozsiadając się na większych kamieniach.
-Ej ty, jaszczur...- krasnolud wskazał palcem Balthazaara -A może byś się wspiął na drzewo i spróbował coś wypatrzeć?- zaproponował. Smoczydło nie było zbyt skłonne do wykonywania tego typu poleceń, a na pewno nie od takiego osobnika jakim był Dzik. Coś jednak w duszy podpowiadało mu, że może akurat to jest wyjście i powinien chociaż spróbować.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 30-08-2017, 20:06   #297
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Balthazaar buchnął parą z nozdrzy i wartko wspiął się na jeden z występów skalnych, gdzie rósł stary jesion. Smoczydło wspięło się bez większego problemu, po czym przeskoczyło na jeszcze grubszą i starszą wierzbę. Gałęzie były wytrzymałe, oraz zdrowe i nawet ciężar Balthazaara ich nie uszkodził.
Minęło kilka dłuższych chwil nim obrońca Venory wrócił do towarzyszki i pozostałych. Krasnolud niecierpliwie wyczekiwał raportu, lecz smoczydło tylko wzruszyło ramionami.
-Bezużyteczny gadzie!- warknął grubiańsko, zrywając się niespodziewanie z miejsca. Venora coraz częściej zastanawiała się, czy krasnolud nie był lekko szalony, lub coś w ten deseń -To było proste zadanie! Miałeś tam wejść i się rozejrzeć! Nie wierzę że nic nie zauważyłeś!- rugał Balthazaara, który zwyczajnie ignorował brodatego krzykacza. Rycerka po raz kolejny chciała ostudzić emocje Dzika, lecz wojownik tym razem nie miał zamiaru ustępować i odepchnął ją z odrobinę zbyt wielką siłą. Kobieta źle postawiła nogę i wylądowała twardo na skalnej ścianie.

Przez sekundę przeszło jej przez myśl by zrugać krasnoluda tak by nie została na nim sucha nitka, lecz nim zdążyła chociażby wziąć wdech by wydusić z siebie słowo do akcji wkroczył Balthazaar. Smoczydło błyskawicznie zakręciło młyńca swoim dwuręcznym mieczem, po którego ostrzu zalśniły refleksy magicznej esencji. Dwuręczny miecz o ząbkowanym ostrzu przypominał olbrzymie narzędzie tortur.
Jaszczuroludź uderzył potężnie od góry, ale Dzik ze spokojem sparował cios krzyżując nad głową swoje topory. Wiedział jak walczyć z większymi od siebie, których największym atutem jest bestialska siła. Krasnolud odskoczył o krok w tył i uniósł większy z toporów by wyprowadzić cios, gdy zamarł w bezruchu. Zdziwiony krasnolud uniósł wzrok i dostrzegł, że oręż z ręki wyrwał mu korzeń drzewa, wystający spomiędzy skalnych występów. Nim zdążył się zorientować, jego nogi były oplecione po kolana. Venora spojrzała na Balthazaara, który również został uchwycony przez korzenie i przyciągnięty do skały tak mocno, że nie potrafił nawet się ruszyć.

Po chwili i jej nogi zostały złapane w potężny uścisk, a sekundę później straciła władzę nad całym ciałem.
-Lady Venoro!- krzyknął jeden ze zbrojnych, wisząc do góry nogami za sprawą tej samej broni, która unieszkodliwiła Dzika, Balthazaara i Venorę.
-Ale i'eas. Arasil sanee'o valarassikh...- usłyszała chłodny ton głosu, docierającego do nich gdzieś z góry. Venora uniosła wzrok i dostrzegła elfa, wbijającego w podróżników groźne spojrzenie.
Nie wyglądał na starego, ale w przypadku elfa wygląd nie miał znaczenia. Był odziany bardzo lekko i swobodnie. Jego tors chroniła zaledwie skórzana kurta. Spodnie miał pobarwione na zielono, jakby tarzał się w nich w trawie i błocie. Oczy miał błękitne jak lód z Gór Krańca Świata, a cerę bladą i jasną jakby ktoś z niej robił płótno do malowania obrazów.
Elf był dobrze zbudowanym i wcale nie tak cherlawym mężczyzną. Jego ramię wyglądało jakby lata spędził na kuźni lub w pracy na roli, a nie na stróżowaniu leśnej kniei. W lewym ręku trzymał piękny i misternie wykonany sejmitar o zakrzywionym, smukłym ostrzu i wspaniale zdobionej rękojeści. Mężczyzna odgarnął z ramion warkocz złocistych włosów i przykucnął przyglądając się pojmanym podróżnikom.


~ Przynajmniej znaleźliśmy druida ~ przeszło paladynce przez myśl gdy ze zmieszaną miną przyglądała się elfowi. Zupełnie nie wiedziała co powiedzieć, więc wpierw rozejrzała się po swoich towarzyszach, którzy grzecznie nie ruszali się, owinięci pnączami.
- Przepraszam za zachowanie moich towarzyszy - odezwała się w końcu Venora, podnosząc niepewne spojrzenie na elfa. - Słabo się dogadują - dodała lekko się uśmiechając. Druid spojrzał na Venorę, następnie na Dzika i Balthazaara
-Czego tu szukacie?- spytał. Mężczyzna wyprostował się i zrobił krok w przód, ale zamiast wpaść między skały postawił nogę na korzeniach, które jak na rozkaz splątały się pod jego stopą, tworząc stopień. Elf nie spuszczał z oczu nieproszonych gości, ufając zaprzyjaźnionym roślinom. Kiedy już znalazł się pomiędzy nimi w skalnym labiryncie, korzenie wróciły do naturalnej formy zwisając bezwładnie przy wielkich kamiennych występach.
- Ciebie szukamy - odparła szczerze rycerka. - Chcielibyśmy ciebie prosić o pomoc w przedostaniu się przez las - mówiąc to patrzyła druidowi prosto w oczy.
-I skąd ten wniosek, że będę chciał wam w ogóle pomóc?- spytał, stając twarzą w twarz z rycerką.
- Chcemy pozbyć się z tego rejonu nekromanty. Wierzymy, że gdy on i jego nieumarli znikną to w końcu orkowie przestaną atakować ludzkie osady... A przynajmniej nie tak często - wyjaśniła. - To przyniesie korzyści nie tylko ludziom, ale i w lesie zrobi się spokojniej.

Elf uśmiechnął się pod nosem, lecz nie wyglądał tak naprawdę na rozbawionego.
-Toril jest pełen potworów jak orkowie, nieumarli, giganci, smoki, duchy…- wyliczał powoli -Oni byli od zawsze i zawsze tu będą. Nawet kiedy przeminie mój czas- dodał odwracając się na pięcie.
- Ale to można zmienić! - Venora aż szarpnęła się w trzymających ją pnączach w zniecierpliwieniu. - Albo przynajmniej spróbować - przestała się szarpać. - Stanie i przyglądanie się nigdy nie wychodzi nikomu na dobre. Nekromanta to niebezpieczeństwo dla każdej żywej istoty tego lasu.
Elf zatrzymał się w miejscu, jakby przemyślał słowa Venory i musiał się zastanowić nad ich sensem -Poradzę sobie z nim, jeśli tu przybędzie. Dziękuję za troskę- odparł, zbliżając się pod skalny występ, gdzie zszedł do nich w dół.
- Zajmę się nim za ciebie - nie dawała za wygraną rycerka. - Ty jedynie pomóż nam przejść przez twój las tak, żebyśmy nie musieli za sobą zostawiać ścieżki martwych orczych ciał.

-Wynoście się stąd- rzekł chłodno, odwracając się. Korzenie drzew znów splotły się w prowizoryczne stopnie, po których elf wspiął się na górę. Druid odwrócił się i spojrzał na uwięzionych podróżników.
-Wynoście się, pókim dobry…- mężczyzna zniknął gdzieś za skałami, a korzenie puściły “więźniów”.
Venora czym prędzej wyrwała się z puszczających ją więzów. Biegiem ruszyła tam gdzie zniknął jej z oczu elf.
- Proszę, o nic więcej nie proszę, tylko pomóż nam się przeprawić przez las - krzyknęła za druidem, starając się z całych sił by jej głos nie brzmiał na zdesperowany.
-Daj spokój…- burknął Balthazaar -Nie będziemy się nikogo prosić- dodał jaszczur.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 01-09-2017, 23:45   #298
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka jednak pozostawała głucha na słowa smoczydła. Na jej twarzy determinacja nie zmniejszyła się.
- Jeśli teraz nic nie zrobimy to później może być za późno! - krzyczała.
-Za późno? - warknął Balthazaar -Za późno…- powtórzył już spokojniejszym tonem jakby pogodził się z faktem, że misja, którą on uznał za priorytetową przez zwlekanie rycerki można powoli spisać na straty.
Panna Oakenfold nadal szła przed siebie, rozglądając się za opiekunem lasu. Wiedziała jednak, że jeśli go nie przekonała to nie miała żadnych szans na znalezienie go teraz. Ale wciąż miała nadzieję, że druid jednak im pomoże. Niestety po elfie nie było śladu. Druid zniknął gdzieś na górze, z oczu kompanii.
-Pies go trącał! Poradzimy sobie bez niego! Po prostu trzeba maszerować na wschód i tyle!- warknął Dzik, który zdaje się kompletnie zapomniał o spięciu ze smoczydłem.
Panna Oakenfold zwróciła na niego gniewne spojrzenie, ale nie odpowiedziała nic. W milczeniu wróciła do nich, podchodząc do swojego wierzchowca. Młot w przeciwieństwie do swojej pani nie ukrywał irytacji i tupiąc, prychał z niezadowoleniem i zniecierpliwieniem.
- Ruszajmy więc, bo jeszcze korzenie tu zapuścimy - powiedziała z ironią Venora, poganiając towarzyszy.

Balthazaar obserwował krótką chwilę poirytowaną towarzyszkę. Miał świadomość, że bez pomocy elfa przyjdzie im błądzić w tym przeklętym labiryncie może nawet wiele dni.
odróżując przez labirynt leśnego wąwozu Venora uważnie patrzyła pod nogi. Jeden, źle postawiony krok na śliskim kamieniu, bądź na mchu mógł znacznie pogorszyć sytuację. Paladynka przeszła zaledwie kilka kroków, gdy kątem oka dostrzegła wilczy łeb, wystający na górze zza występu skalnego. Czworonóg spojrzał na rycerkę ciężko dysząc. Ten widok rozpromienił oblicze Venory.
~ Czyżby druid zmienił zdanie? A może jest to zupełnie inna istota? ~ paladynka zatrzymała się i posłała pytające spojrzenie ku zwierzęciu. Już kiedyś jakaś tajemniczy byt pomógł jej. W sumie to uratował jej życie przed ghulami na cmentarzu. Doskonale pamiętała ślady jakie zostawiła tamta istota i do tej pory nie portafiła określić co to mogło być za stworzenie. Rycerka uśmiechnęła się lekko na to wspomnienie, choć wtedy, gdy siedziała zabarykadowana w cmentarnej kaplicy wcale jej do śmiechu nie było. Niewiarygodne było to, że tamte wydarzenia wydawały się być tak odległe, choć raptem minęło od nich dwa, może trzy miesiące. Teraz była pewna, że żaden ghul nie stanowił już dla niej najmniejszego zagrożenia. To wspomnienie dobitnie jej uświadomiło, jak bardzo ona sama zmieniła się w tym jakże krótkim czasie.

- Nikt ma nie chwytać za broń - rozkazała Venora. - Zostańcie tu - dodała i upewniwszy się, że nikt za nią nie idzie, sama skierowała się ku wilkowi. Szła powoli, tak by go nie spłoszyć.
- Mam wrażenie, że mnie znasz. Czy ja ciebie też powinnam? - zapytała wilka, gdy się do niego zbliżyła.
Wilk podniósł uszy na sztorc i przez krótką chwilę zamerdał ogonem. Czworonóg wesoło przeskoczył na kolejne, skalne wzniesienie, potem na następne i następne. Basior spojrzał w dół labiryntu jakby chciał się upewnić czy Venora za nim idzie.
A paladynka, zaciekawiona zachowaniem zwierzęcia, podążyła za nim.
- Zobaczę czego chce - rzuciła jeszcze przez ramię do swoich towarzyszy.
-Czekaj!- krzyknął za nię krasnolud -A co jeśli to pułapka?- rozłożył bezradnie ręce. Venora jednak nie przejmowała się marudzeniem krasnoluda i mimo wszystko ruszyła do przodu, choć nawet Młot prychał nerwowo i ostrzegawczo. Kilkadziesiąt metrów dalej rycerka spojrzała w górę szukając śladu basiora. Już przeszło jej przez myśl, że czworonóg zmienił zdanie i jej uciekł, kiedy znad występu skalnego pojawił się jego ciekawski łeb. Wilk skręcił w prawo, a Venora udała się za nim wchodząc w wąską szczelinę między kamieniami, gdzie dostrzegła stare, porośnięte mchem schody.


- Byłoby dużo prościej gdybyś potrafił mówić - westchnęła rycerka patrząc na wilka. Była bardzo ciekawa dokąd ją prowadzi zwierzak i co czekało tam na nią, choć niepokój, który czuła od swego rumaka sprawiał, że wkradała jej się powoli myśl czy aby mądrze robi dając prowadzić się obcemu i może nawet dzikiemu zwierzęciu. Balthazaar o dziwo za nią nie podążył, więc albo nie uważał by paladynkę czekało coś złego. Albo liczył, że w końcu ją coś zje i jego problemy się skończą.
Ostrożnie stawiając kroki, Venora zaczęła wspinać się po schodach w górę.
Wilk czekał na nią na górze, uważnie jej się przyglądając jak pokonuje kolejne stopnie. Gdy Venora dotarła na górę wilk obwąchał dłoń rycerki i znów ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Wszędzie dookoła widać było skalne labirynty, w których błądziła z kompanami.
Panna Oakenfold rozejrzała się. Zupełnie nie rozumiała o co może chodzić zwierzęciu, ale nie zamierzała jeszcze wracać. Postanowiła przejść jeszcze kawałek, w nadziei, że to przyniesie jej jakieś wyjaśnienie.

Wilk przeszedł jeszcze dobre pięćdziesiąt metrów nim zatrzymał się i usiadł przed ogromną, płaczącą wierzbą, która rosła samotnie. Czworonóg odwrócił łeb w kierunku Venory jakby chciał dać jej do zrozumienia, że to już są na miejscu.
Panna Oakenfold przekrzywiła nieco głowę przyglądając się drzewu. Przez chwilę starała się ocenić czy w okolicy nie znajduje się żadne z żywych drzew jak te które dotkliwie ją poraniły gdy szukali relikwiarzu licza. W końcu powolnym krokiem zaczęła zbliżać się do wilka, aż zrównała się z nim i zatrzymała tuż przy jego boku. Spojrzała z góry na zwierzę.
- Ładne drzewo - mruknęła do niego, z lekkim uśmiechem i skierowała zaraz po tych słowach wzrok na wierzbę. - Mam do niego podejść? - zapytała, ale wiedząc, że wilk jej nie odpowie, sama zdecydowała się zbliżyć i obejrzeć z bliska pień.

Pień nie miał w sobie nic nadzwyczajnego. Drzewo, jak drzewo. Rycerka spojrzała z bliska na korę, ale nie miała pojęcia czy wierzba jest zdrowa, albo ile może mieć lat. Dopiero gdy uniosła głowę do góry ujrzała na ułamanej przy samym konarze gałąź, olśniło ją. Zerwana obroża ze splecionego rzemienia i jakiejś skóry i zaschnięta krew wisiała na wysokości wyciągniętej ręki Venory. Wystarczyło tylko po nią sięgnąć.
Paladynka nie myśląc za wiele, wyciągnęła rękę by pochwycić to i przyjrzeć się z bliska. Obrożę złapała w palce i ściągnęła z kawałka złamanej gałęzi. Basior widząc to wybałuszył oczy i postawił uszy do pionu przyglądając się uważnie dłoni Venory.

- Dawno temu, jak byłam mała to spadłam z takiego drzewa - powiedziała czarnowłosa, oglądając dokładnie znalezisko z każdej strony. - Rodzice strasznie się na mnie zezłościli. Tydzień leżałam w łóżku z zabandażowanymi plecami. To tej pory mam po tym ślad - wspomniała dawne, beztroskie czasy i spojrzała na wilka. - To twoje? Chciałeś, żebym ci to zdjęła stąd? - zapytała i opuściła dłoń, tak by zwierzak mógł powąchać to co trzymała. Choć wyglądało na to, że tylko straciła czas, to nie była nawet trochę zła na wilka. Basior powąchał obrożę i zamerdał ogonem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 04-09-2017, 10:32   #299
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Trzask nad głową Venory obwieszczał, że coś się zbliża łamiąc gałęzie. Venora odwróciła się i dostrzegła pokraczną maszkarę przypominającą roślinnego golema z korzeni, pnączy. W paskudnym łbie lśniły żółte ślepia. Stwór wyprostował się przybierając sztywną postawę. Drzewiec zrobił energiczny krok w kierunku Venory unosząc ręce do boju.
- Co to jest!? - paladynka otworzyła szerzej oczy, ale nie zamierzała stać niczym kołek i się tylko przyglądać. Zaraz uskoczyła w tył i sięgnęła do pasa, wyciągając Pożogę. Ostrze zapłonęło gdy rycerka stanęła na lekko ugiętych nogach, gotowa do walki. Szykując się do obrony natchnęła boską energią swój oręż.
Stwór wydał z siebie dziwny, niski pomruk, na co tym samym odpowiedział wilk. Czworonóg najeżył się na grzbiecie i ogonie. Wielkie zębiska zalśniły blaskiem słonecznym. Basior miał groźny wzrok i był ewidentnie negatywnie nastawiony do istoty, choć Venora nie wyczuwała od niej zepsutego charakteru.
Stwór zerkał badawczo to na Venorę to na jej czworonożnego towarzysza, raz po raz robiąc mały kroczek w przód.

~ Jeśli to taki golem jak wtedy w wieży stojącej na spaczonej złem ziemi to nie będzie miał żadnego charakteru ~ przeszło paladynce przez myśl, kiedy mocniej zacisnęła dłonie na rękojeści miecza.
- Stój, nie chcę z tobą walczyć! - paladynka krzyknęła do dziwacznej istoty. - Już stąd sobie i tak idę, nie będę cię dłużej niepokoić.
Bestia zawyła groźnie i skoczyła w kierunku rycerki wymachując wielkimi łapskami.
Widząc reakcję stwora Venora zaprzestała pokojowych negocjacji i po prostu ruszyła mu naprzeciw, robiąc szeroki zamach Pożogą, chcąc ciachnąć oponenta od dołu. Czuła się zupełnie jak wtedy gdy oddzielając się od Albrechta i Ricka, natrafiła na sowoniedźwiedzia.
~ Balthazaar będzie miał ze mnie ubaw… ~
Miecz rycerki świsnął w powietrzu kilka razy. Venora poczuła zapach palonego drewna, a niektóre pnącza odpadły z ciała golema na ziemię. Trudno było określić czy bestia mocno ucierpiała, ale Venora dostrzegła jak niewielkie płomyki tańczą wesoło po ciele potwora, a to oznaczało, że jest bardziej wrażliwy na ogień od innych golemów.

- Miałeś okazję uciec, więc pretensje miej tylko do siebie - mruknęła paladynka pod nosem, uśmiechając się triumfalnie, gdy zobaczyła jak ogień roznosi się po ciele tego czegoś. Spojrzeniem uważnie przyglądała się dziwacznemu przeciwnikowi, szukając okazji do wykonania kolejnego ataku. - Wilczek, zejdź na bok, nie wchodź mi pod nogi - rzuciła jeszcze do futrzaka i zaraz po tym rzuciła się na wroga, silnym pchnięciem kierując ostry koniec miecza w korpus golema. Stwór jednak nie był tak wolny i głupi jak jego kuzyni. Unikając miecza Venory wykazał się ogromnym refleksem. Nim rycerka zdążyła poprawić roślinny golem uderzył ją łokciem w głowę rozbijając łuk brwiowy. Panna Oakenfold poczuła jak po twarzy płynie jej krew, ale nie poddawała się. Golem zamachnął się swoją masywną łapą raz jeszcze, ale przeciwniczka zdążyła uchylić się pod spodem.

~ [i]Że też zawsze muszę się w coś wpakować...[i] ~ Venora zagryzła zęby i poprawiła chwyt dłoni na rękojeści Pożogi. Skupiła się bardziej na walce, bo wcześniej ewidentnie za mocno pobłażała przeciwnikowi. Ostrze miecza rozjaśniło się ponownie gdy nowa dawka boskiej mocy została w nie tchnięta. Panna Oakenfold z szerokim zamachem, od góry uderzyła w golema. Niestety konstrukt - czy czymkolwiek było to z czym mierzyła się rycerka - był szybki i chlasnął łapą od boku prosto w nadgarstek czarnowłosej, wybijajać jej oręż z dłoni. Pożoga zgasła w chwili gdy tylko uścisk Venory puścił i miecz poleciał kilka metrów w bok od paladynki.
Zaskoczona rycerka zamiast patrzeć się na to co robi jej przeciwnik, odruchowo powiodła wzrokiem za klingą. Ale dzięki temu przynajmniej wiedziała gdzie upadła. Golem jednak nie czekał, aż panna Oakenfold znów się nim łaskawie zainteresuje i rzucił się z łapami na nią, porządnie obijając jej lewy bark, w którym coś jej nieprzyjemnie chrupnęło.
Venora czuła gdzieś w środku, że to może być początek jej tarapatów. Do miecza dzieliło ją kilka kroków, niestety którędy by nie poszła musiałaby narazić się na zasięg łapy stwora. A ten nie odpuszczał. Obite przez bestię miejsca piekły i bolały niemiłosiernie, z każdą chwilą bardziej i bardziej. Rycerka miała mało czasu by zastanowić się co dalej i zanim podjęła decyzję, golem po raz kolejny natarł. Panna Oakenfold zasłoniła się tarczą, lecz cios był silny i odtrącił ją nieco w bok odsłaniając cały brzuch rycerki. Stwór wykorzystał to bez krzty litości i uderzył pseudopięścią pod żebra.

Venora poczuła jak od bólu ją zamroczyło, ale z pomocą przyszedł basior, który widząc rosnącą przewagę konstrukta wskoczył na niego, wgryzając się okolice karku. Paladynkę aż zemdliło, gdy poczuła w ustach krew, a już mocno ją zaniepokoiło, gdy siły powoli zaczęły z niej uchodzić. Czarnowłosa z odrobiną ulgi na twarzy przywitała pomoc wilka, lecz natychmiast się o niego zmartwiła, bo zwierzę nie miało żadnej ochrony. Nie tracąc jednak czasu Venora osłoniła się tarczą, a wtedy położyła na swojej piersi dłoń wolną od oręża i całą moc nakładania rąk przeznaczyła na ulżenie sobie w bólu. Dopiero teraz, ruszyła po swoją broń.
Krwawienie ze skroni ustało, a ból w żebrach i ręce ulżył. Panna Oakenfold miała świadomość, że z każdym, kolejnym wyzwaniem nabierała doświadczeń i objawionej mocy. Nie tak dawno potrafiła zogniskować w sobie tylko odrobinę leczniczej mocy, zaś teraz była w stanie przywrócić do stabilnego stanu, umierającego człeka. Kątem oka spojrzała jak stwór ciska wilkiem gdzieś w bok, a ten ujada z bólu. Golem odwrócił się i spojrzał na Venorę żółtymi ślepiami, po czym znów ruszył energicznym krokiem. Na szczęście Venora zdążyła doskoczyć do Pożogi, złapać ją i nawet się odwinąć, kiedy stwór już był blisko.

Płonący miecz świsnął potworowi przed twarzą raz i drugi, lecz ten jakby już wiedział, że musi unikać ostrza jak ognia; dosłownie. Venora już miała wyprowadzić kolejne cięcie gdy bestia niespodziewanie skoczyła w jej kierunku i potężnym kopniakiem w brzuch odebrała oddech rycerce. Paladynka bardzo chciała coś zrobić, odskoczyć, osłonić się, lub cokolwiek lecz narastający ból kompletnie ją sparaliżował. Nim rycerka się zorientowała golem poprawił masywną piąchą od boku zwiększając odczuwany ból dwukrotnie. Znów poczuła się zamroczona. Dłonie odmawiały posłuszeństwa. Nie miała siły nawet podnieść głowy by spojrzeć na swego oprawcę. Zamglony wzrok skierował się na ziemię, gdzie ujrzała tysiące mrówek maszerujących pomiędzy jej nogami. Ostatkiem sił spojrzała na golema i dostrzegła jak rój wspina się po jego nogach i w kilka sekund zakrywa całą powierzchnię jego roślinnego ciała.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-09-2017, 12:06   #300
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~***~

Gdy Venora odzyskała przytomność czuła jak ból w piersi i brzuchu promienieje po całym ciele. Trudno było jej zebrać myśli. Była pewna, że nie jest w tym samym miejscu, gdzie toczyła bój z golemem, choć wciąż znajdowała się w lesie. Nieopodal niej leżał wilk, ten sam który doprowadził ją do tajemniczego drzewa i ten sam, który pomógł odzyskać Pożogę. Korpus miał owinięty bandażem, ale jego stan zdrowia zdawał się nie być najgorszy. Wilk rzucił tylko krótkie spojrzenie w kierunku Venory, a gdy upewnił się, że z rycerką jest wszystko w porządku położył głowę na ziemi.
-Czyż nie mówiłem, żebyście się stąd wynosili?- usłyszała głos elfa. Mężczyzna podszedł do niej i przyklęknął na jedno kolano wręczając gliniane naczynie.
-Pij. Postawi cię na nogi w kilka godzin- oznajmił chłodnym tonem wręczając w drżące ręce Venory “kubek”.

Paladynce dłuższą chwilę zajęło zorientowanie się w sytuacji. Jęknęła cicho z bólu, gdy sięgnęła po naczynie, ale nie upuściła go gdy w końcu wzięła je w dłoń od elfa. Zawstydzona spuściła wzrok, nie patrząc na opiekuna lasu.
Nie odpowiadając mu od razu upiła solidny łyk tego co jej dał.
- Dziekuję za pomoc… - odezwała się w końcu Venora. - Próbowaliśmy sobie pójść… - zaczęła się tłumaczyć. - Ale się zgubiliśmy w tym labiryncie. A ja chciałam sprawdzić dokąd chce mnie zaprowadzić wilk… - spojrzała w kierunku rannego zwierzęcia. - Wyjdzie z tego? - zapytała druida, bardziej zainteresowana stanem czworonoga niż swoim.
-Wyjdzie. To twarda sztuka…- odparł elf -Trafiliście na bagienny pomiot. To niebezpieczne i bardzo trudne do zabicia istoty. Chyba tylko opatrzność bogów i twój płonący miecz cię uratował…- rzekł wręczając Venorze jej oręż, lecz ona nie miała nawet siły udźwignąć broni -Po tym uśniesz na kilka godzin, lecz kiedy się zbudzisz bólu już nie będzie- wyjaśnił, podchodząc do wilka i czule go głaszcząc po łbie.

- Ale ja nie mogę tyle spać, na pewno nie samotnie w lesie, moi towarzysze na pewno się już niecierpliwią, że tyle mnie nie ma… - zmartwiła się paladynka i już chciała się podnieść, ale ciało całkiem odmówiło współpracy i tylko poczuła jak silny ból rozchodzi się po wszystkich mięśniach. Sapnęła z wysiłkiem i spojrzała za elfem. - Znasz tego wilka? - zapytała w końcu nie mogąc opanować ciekawości, która pomimo cierpienia jakie czuła w tej chwili rycerka, to i tak nie dawało jej to spokoju.
-Znam doskonale- odrzekł nie spuszczając z oczu odpoczywającego futrzaka.
- To wiesz może czemu on zachowuje się jakby mnie znał? - Venora dopytywała dalej.
-Bo to zdecydowanie bardziej bystra bestia niż się wydaje…- skomentował w końcu odwracając się do Venory. Rycerka chciała spytać o coś jeszcze, ale poczuła jak przyjemne ciepło rozpływa się po jej żołądku i powieki same zaczynają opadać.
- Więc kim on jest? - dociekała dalej, usilnie walcząc z ogarniającą ją sennością. Elf wstał i podszedł bliżej do rycerki, podkładając jej pod głowę kępę liści wepchaną do prowizorycznie uszytej z kawałków płótna poduszki. Mężczyzna narzucił na nią stary i podziurawiony koc -Śpij- nakazał i zniknął jej z oczu.
Panna Oakenfold nie chciała odpuścić, ale jej ciało odmówiło dalszej współpracy i świadomość rycerki odpłynęła.

~***~

Świat wirował tak szybko, że Venora czuła iż zaraz zwymiotuje. Pulsujące w jej ciele fale gorąca rozchodziły się energicznie po członkach, a wzrok zdawał się na zmianę raz zachodzić mgłą, a raz wyostrzać niczym u polującego myszołowa. W końcu wzięła głęboki wdech i ocknęła się.
Jaskinia, w której się znajdowała przypominała małą zbrojownię. Masa skrzyń z mieczami, liczne tarcze, elementy pancerzy i od groma mikstur poustawianych na śliskim podłożu.
Paladynka rozglądała się a świadomość ostatnich wydarzeń, które ją doprowadziły do krytycznego stanu, powoli zaczynała do niej wracać. Wraz z nimi pojawiły się obawy gdzie tak właściwie się znalazła. Ostrożnie i powoli zaczęła podnosić się na łokciach. W pierwszej chwili myślała, że może jest to "dom" druida, lecz obecność tylu tarcz i pancerzy zupełnie ją zbił z tropu.
- Jest tu kto? - zapytała rzucając słowa w przestrzeń. Rozglądając się zauważyła, że nie ma na sobie swojego elfiego pancerza, co niekoniecznie musiało dziwić. Lecz zupełnie ją zaskoczyło, że ubrana była w starą sfatygowaną kolczugę. Venora zmarszczyła brwi i zaraz zaczęła gorączkowo szukać Pożogi.

Do pasa przytroczona była pochwa z mieczem, lecz nie była to Pożoga. Miała przy sobie swój buzdygan, lecz to nie na nim jej najbardziej zależało. Nerwowo rozejrzała się wokoło. Dopiero teraz za plecami ujrzała pod ścianą kamienny ołtarz, otoczony płonącymi świecami. Namalowany symbol żelaznej rękawicy z okiem na przedniej ściance piedestału lekko ją uspokoił, bo wiedziała, że jest u siebie. Teraz też dostrzegła fragmenty ostrza Pożogi na ołtarzu. Venora podeszła nieco bliżej by przyjrzeć się temu i upewnić czy dobrze widzi. Rękojeść ewidentnie wskazywała na to iż to fragmenty jej miecza.
Rycerka zupełnie pogubiła się w tym momencie. Jej spojrzenie wędrowało raz na symbol jej boga, a raz na ołtarz z jej uszkodzonym orężem.
~ Gdzie ja jestem?! ~ porządnie zmartwiła się. Krótką chwilę miała nadzieję, że może druid po prostu wyznaje jej boga, ale rozum podpowiadał, że opiekunowie lasu nie obierają za patrona akurat Helma. W końcu zbliżyła się do ołtarzu by dokładnie przyjrzeć Pożodze.

- Co się z nią stało... - kręcąc głową szepnęła do siebie, widząc jak bardzo zniszczony jest jej wierny towarzysz. - Co ja tu robię... - Zaczęła nasłuchiwać czy może ktoś idzie do niej. Nim do głowy przyszła jej jakakolwiek myśl, bądź odpowiedź gdzieś z tyłu rozległo się dźwięczne brzęczenie stalowych buciorów. Venora odwróciła się błyskawicznie, kładąc dłoń na rękojeści swego buzdyganu. Pięcioro mężczyzna wbiegło do jaskini. Każdy był odziany lekko. Dwoje z nich miało twarze zasłonięte bandaną, zaś pozostała trójka miała na głowach zaciągnięte kaptury. Mężczyźni odsłonili oblicza strzepując z ubrań resztki pyłu i piasku.
-Pani!- rzekł jeden z nich pokłaniając się przed nią -Wysłannicy byka! Oczekują cię!- wysapał zdyszany człek.

Venora otworzyła szerzej oczy. Mężczyźni zdawali się doskonale wiedzieć kim ona była, lecz ona sama miała zupełną pustkę w głowie. Nie była w stanie przypomnieć sobie choćby imion mężczyzn, którzy przed nią stali, ani o jakich wysłannikach mówił, którzy najwyraźniej też musieli specjalnie do niej przybyć. I wtedy poczuła jak zimny dreszcz przechodzi jej po plecach, gdy w głowie pojawiła się myśl, że... Śni i jest w jednym ze swoich koszmarów.
~ Ale czy to nie są myśli szaleńca? ~
Nie wiedząc jak się zachować w końcu skinęła głową mężczyźnie.
- Prowadź - odparła mu, siląc się, by jej zagubienie nie było wyczuwalne w tonie jej głosu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172