Zahiję zaskoczyło tak wprost postawione pytanie o jej historię. Wpierw wzruszyła kilka razy ramionami, jakby nie było o czym gadać, ale po kilku łykach kwaśnego kefiru zaczęła z oporem mówić, jakby ten cierpki smak przypomniał jej początki.
- Byłam córką emira, potężnego rusamańskiego wodza. Wódź ten, wyruszając na jedną z rozlicznych wypraw wojennych udał się do świątyni owianego mroczną sławą boga krwi, Khajuna, by tam prosić o powodzenie w bitwie. By się Khajunowi przypodobać, złożył mu podarek. Mnie. Miałam może pięć wiosen.
- Mało - przyznał i pokiwał głową jakby wyjaśnienie było dla niego w pełni zrozumiałym. Czy w Imperium czy w Sułtanacie, dziecko tak wolne jak i niewolne było walutą. - Za mało, by się sprzeciwić. Ale to było dawno temu. A wody upłynęło dużo. Wyrósłszy nie mogłaś, czy nie chciałaś rzucić precz czarnych szat?
- Lata minęły nim ukończyłam mój trening, przeszłam wszystkie próby. Zmieniały się księgi i adepci dookoła mnie. Jedni dawali radę podołać, inni nie. Pamiętam ciszę i krew, czasem ból, zawsze żelazną dyscyplinę. Gdy byłam już godna miana maga krwi i naznaczona znamieniem Khajuna, zostałam sprzedana bardzo bogatemu szejkowi, który miał wielu wrogów. Złożyłam przysięgę, że będę go strzec aż do śmierci. Był szalonym człowiekiem, zlepkiem własnych lęków i paranoi a ja dawałam mu swoiste poczucie bezpieczeństwa. Nigdy dalej niż dziesięć kroków od niego.
- Dziesięć kroków okazało się za dużo?
Po oczach rozpoznał, że się uśmiechnęła.
- Przeciwnik był bezlitosny a ja bezradna.
- Tez byś mogla być - zaśmiał się - kwestia wprawy. Zatem dzisiejszą wolność zawdzięczasz braku litości...
- To nie było tak. Nie walczyłam, bo zabił go wróg, z którym nie da się walczyć. Wróg, który nie nadszedł z zewnątrz, ale od środka.
Nagle humor ją opuściła. Odsunęła talerz.
- Mojego pana pogrążyło szaleństwo. Tygodnie przed śmiercią jego obsesja jeszcze się pogłębiła. Zewsząd upatrywał zdrady. Nie jadł, mimo iż tester próbował najpierw jego dań. Nie sypiał z nałożnicami, bo upatrywał w nich wytrenowanych zabójczyń. Potem zaczął ścinać swoich doradców, podwładnych, strażników, jednego za drugim. Aż pałac opustoszał i pokrył się strachem.
Tym razem legionista milczał już bez żartobliwego komentarza. Czekał na rozwiązanie opowieści, które choć rzucało już teraz cień na jej początek, nadal owiane było tajemnicą.
- W końcu jego ułudy się ziściły. Jego poddani postanowili ukrócić terror jaki na nich zesłał. Przyszły realne zamachy, przyszedł bunt. Odebrałam wiele niewinnych żyć by chronić szaleńca, w imię przysięgi jaką złożyłam Krwawemu Bogu. Stałam przy nim do końca, usłużnie, zawsze nie dalej niż dziesięć kroków za jego plecami. W komnacie na szczycie w której się skrył przed rozszalałym motłochem zostałam tylko ja i jego najwierniejsza przyboczna straż. Wszyscy patrzeliśmy jak się odgrażał, że żywcem go nie dostaną. Skoczył z okna i roztrzaskał się o bruk i tak złota klatka w której żyłam wreszcie się otwarła.
Legionista jeszcze przez chwilę się jej przyglądał z zagadkowym uśmiechem po czym wzniósł kubek z kefirem.
- Zatem za szaleńców czarownico - rzekł - Bo pewne klatki tylko szaleństwem można otworzyć...
Co rzekłszy dopił swój kubek.
- Pozwól, że toastu nie podniosę – zagapiła się w swój kubek nic nie upijając. - To teraz twoja kolei. Żeby było sprawiedliwie.
* * *
Zahija wysłuchała opowieści Ianusa, podrapała się w miejsce pomiędzy brwiami.
- To byłeś ty? Dowódca? Strateg? Mąż?
Ianus uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Nie - pokręcił głową - To ja wbiłem miecz w kark jego syna. Dlatego mnie nie uwięzili. A rodzinę moją oszczędzili.
* * *
Właściwie pochwalała pójście za wskazówką, którą uzyskała reszta drużyny. Tajemnicze miejsce, hasło, które miało otworzyć im drzwi do szejka i udanej transakcji. Tyle, że jak przyszło co do czego i zbili się w kupę by wyruszyć z gospody, okazało się, że legionista gdzieś się zapodział.
- Szlag... - syknęła wiedźma łypiąc na pozostawione przez niego przedmioty. Wyszedł, zapił, spacer sobie zrobił? A może go kto porwał?
- Trzeba go znaleźć - zawyrokowała. - Poza tym on chyba nóż miał przy sobie...
Potrząsnęła głową aż zatańczyły wszystkie paciorki wszyte w czarny kwef.
- Szlag...
Ostatnio edytowane przez liliel : 28-08-2017 o 22:26.
|