Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2017, 22:58   #140
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

- Doskonale - stwierdził tylko Durran gdy przydzielono go jako wsparcie do szturmu na stację orbitalną. Jej wartość taktyczna była nie do przecenienia a, że jego pomoc będzie przydatna nie wątpił ani trochę. Nie potrzebował wiele czasu by się przygotować. Założył, że większość potrzebnego sprzętu będą mieć Wolni Kupcy na pokładach swoich okrętów.



Narady trwały długo. Durran dostał plany stacji i zaraz zaczął wprowadzać swoje korekty widząc, że dokumenty były już przedawnione. Od wielu standardów się już odeszło. Z pomocą Zordona błyskawicznie odszukał skrawki zapisków i raportów tyczących tego obiektu z ogromu danych które kiedyś wykradł z pałacu podając się pierwszy raz za Logisa Administratum. Teraz okazały się one bardzo przydatne. Plan uderzenia wymagał konkretnych poprawek gdy się okazywało, że całe sekcje były przebudowane, a w wielu miejscach wiadomo było jedynie tyle, że nic nie wiadomo. W nich Durran hipotetyzował… bazując na okolicznych sekcjach i taktycznych możliwościach konkretnych opcji oraz… innych pracach magosów-architektów którzy nad tym pracowali. W Marsjanie często popadali w rutynę i dało się to teraz wykorzystać.
- Jak tylko dostanę się do którejkolwiek z pracowni…
- Ty, Morgenstern, zostaniesz na pokładzie Pax Behemot.
- Nie - odmówił Durran bez cienia zawahania - potrzebuję dostępu do wewnętrznej sieci stacji, stąd nie włamie się do niej
- Zapewnimy ci go. Najbardziej się tutaj przydasz. Nikt nie wątpi w twoje zdolności szturmowe, ale wiesz dobrze, że przy akcji tej skali pojedynczy multilaser nie robi różnicy, a twoja ekspertyza ma znacznie większy potencjał by nam sprzyjać. Decyzja została podjęta.
- Kto da mi dostęp do sieci?
- Ja - odezwał się z rogu sali ciężki, technologiczny głos


Secutor wyszedł z cienia poruszając się po raz pierwszy od początku narady.
- Magos-Secutor Zhurris Dial - przedstawił się uzupełniając długim wewnętrznym kodem zrozumiałym tylko dla członków bractwa - Z moją pomocą dostaniesz dostęp do duchów maszyn stacji. Trzecim punktem planu ataku jest zajęcie munitorum na poziomie 4-theta. Stamtąd będziemy mieć naszą konsolę.
- W porządku - zgodził się Durran ku cichemu zdziwieniu części obecnych. Nie spodziewano się by dał tak łatwo za wygraną - Weźmiesz ze sobą Aufwiega.
I na tym już zostało. Dialowi towarzyszył cherub Morgensterna poprzez który techkapłan mógł otrzymać znacznie pewniejsze dane w krótszym czasie dzięki malateckim rozwiązaniom w nim zastosowanym.



- Kapitanie Aizadar. Wnoszę o udostępnienie mi całego szeregu nadawczego.
- Odmawiam, zaraz będziemy go potrzebować do komunikacji z oddziałami szturmowymi.
- Wnoszę o ponowne przemyślenie - odpyskował Durran na łączu gdy rozmawiał z kapitanem sam na sam - Kontaktować się z nimi możecie poprzez szereg Ostatniej Szansy. A w ten sposób dam radę zagłuszyć ich systemy komunikacyjne na parę pierwszych minut. Nie muszę kapitanowi przedstawiać jak poważną taktyczną przewagą to będzie.
Na voxie cisza się przeciągnęła do kilkunastu sekund
- Możesz to zagłuszanie włączyć później?
- Potrzebuję tylko siedmio-sekundowego wyprzedzenia.
- Więc zagłuszysz ich na moją komendę.
- Ayay.

Pax Behemot ruszył, nieco z tyłu Ostatnia Szansa. Z każdą chwilą nabierali prędkości a eskadry myśliwców i transporterów były już w gotowości. Wszystkie działa załadowane, wszyscy gotowi na najgorsze.
- Gloria albo śmierć - padło na voxach w całym okręcie i rzeczywistość pochłonęła je oba.
Przez chwilę był spokój. Płynęli w cichej szarości rozmytego, niepojętego dla ludzkich oczu immaterium oddzielanego nierzeczywistym polem Gellara. To trwało chwilkę. Lot był bardzo krótki. Jedynie kilka sekund. I wtedy rzeczywistość ich wypluła.

- Cel! - zakrzyknął Aidar wstając ze swego tronu i wskazując mieczem wprost na stację
- Pal! - wyrzutnie torped wypluły z siebie mordercze pociski. Każda jedna potężna by całe dzielnice zmazywać z powierzchni ziemi. Każda jedna precyzyjna jak igła i każda nakierowana na konkretny cel. Cel wskazany przez Durrana podczas wcześniejszej narady. Osiem torped w pierwszej salwie i osiem w drugiej. Trzydzieści dwie z obu okrętów. Ale stacja była już w gotowości. Wiedzieli na co się zanosi i nie dali się zaskoczyć. Gdy torpedy nabierały prędkości oni już brali je na cel, by zestrzelić nim dolecą.

Okręty ruszyły ramię w ramię, kierując się wprost na stację. Pax Behemot nieco z przodu bo jego dziób był przeznaczony do taranowania innych okrętów co przekładało się na znacznie grubszy pancerz.

Kolejne minuty były bardzo długie, bo znajdowali się w zasięgu pełnej mocy dział stacji, a sami atakowali tylko zaporowo, bo to nie zniszczenie stacji było celem, a jej zajęcie. Oba okręty były chwilowo w pełnej defensywie i głównie zestrzeliwali nadlatujące pociski oraz wieże przeciw mniejszym celom.

I wtedy nadszedł czas. Katapulty hydrauliczne wyrzucały myśliwce i promy abordażowe już w maksymalnej prędkości. Rozpoczęła się prawdziwa walka. Okręty się rozdzieliły otaczając stację. Bitwa miał trwać jeszcze wiele godzin.

Zmasowana ofensywa trwała już od ponad kwadransa. Pierwsze uderzenie weszło ciężko. Obrońcy byli gotowi i doskonale wiedzieli co robić.
- Panie Morgenstern, proszę ich zagłuszyć -
To polecenie padło dopiero po kilku długich minutach walki. Gdy nieprzewidziane okoliczności zaczęły się sypać jak z kapelusza i to właśnie w tym momencie kontakt z dowództwem był najważniejszy.
Przewaga trwała jedynie trzy i pół minuty nim duchy maszyn i techkapłani zdrajców opanowali problem. Ale to pozwoliło im się wedrzeć głęboko w stację, a nim zdezorganizowane komórki oporu znów się połączyły w jeden zdradziecki organizm minęło kolejne kilkadziesiąt sekund.


Dial maszerował powoli, ale nieprzerwanie. Pod najcięższym ogniem nawet nie zwalniał, tylko wciąż siekł ze swych nadramiennych karabinów plazmowych a prawdziwy pancerz wspomagany plus cybernetyka cięższa nawet niż u Durrana praktycznie uodporniały go ostrzał. Jakby tego było mało… w pogotowiu miał generator pola refrakcyjnego. Na razie wyłączony aby się nie przepalił na tym małym kalibrze. Zhurris wydał z siebie serię komend i raportów które dopiero aparatura deszyfrująca na Pax Behemocie rozszyfrowała “Zbliżamy się do pierwszego munitorum”.

Z drugiej strony stacji swój oddział prowadziła Parax kha’Rhn, astropatka Ostatniej Szansy ona, z kolei, zalewała korytarze płynnym ogniem kryjąc się za plecami swej ciężkozbrojnej osobistej gwardii. Ona się zbliżała do głównego węzła energetycznego zasilającego wieże i mniejsze działa szyjące teraz do eskadr myśliwców, ale co ważniejsze, odpowiadające za auxyliarne systemy celownicze. Bez nich skuteczności wielkich dział, które mogą zagrozić i realnie szkodzą właśnie obu okrętom, znacząco spadnie. Trzeba się tam tylko dostać.

A z trzeciej maszerował ze swymi ludźmi Kael Weyrlock, w pancerzu wspomaganym z zamontowanym działem plazmowym na placach i bolterem szturmowym w rękach przebijał się wprost na mostek. Potężne kule plazmy i specjalistyczne boltowe pociski, na bieżąco dobierane selektorem amunicji w większości starczyły same w sobie.


Walka na okrętach wyglądała inaczej. Była boleśnie bierna. Atakowanie stacji mijało się z celem, wyprowadzali tylko rzadkie precyzyjne uderzenia, zgodnie z ekspertyzą Durrana, by odcinać główne systemy uzbrojenia od zasilania. To jeszcze będzie się dało naprawić nim się ta wojna skończy. Ale wciąż zwykłe ataki w działa byłyby ze trzy razy skuteczniejsze. Dlatego uskuteczniali ciężkie manewry unikowe i większość mocy była przekierowana do tarcz. Rozmowy na mostkach cały czas trwały. W wojskowej gwarze i kodzie znacznie skuteczniejszym i precyzyjniejszym niż zwykłe słowa.
“Straciliśmy koszary. Czternaste, osiemnaste i dwudzieste trzecie oraz stację przetwórczą i tracimy atmosferę w dwóch sekcjach. Dekompresja w tym tempie będzie trwać cztery godziny, a za dwie i pół ludzie zaczną się dusić.”
“Ewakuujcie dwa najbliższe okręgi. Za dwie godziny ewakuujemy resztę”
“Tarcze się trzymają, ale zaraz rozgryzą nasze częstotliwości i będą korzystać z ich fluktuacji by je ominąć.”
“Ostry zwrot. Nakierujcie nas dziobem na stację i reset tarcz na moją komendę”
“Ayay”
- Uwaga! Uwaga! - rozgrzmiały voxy na całym okręcie - Przygotować się do gwałtownego zwrotu za trzy… dwa… jeden…
Nie wszyscy dali radę się przygotować. Przy dwustu tysiącach załogi nigdy się nie udawało. Prawdopodobnie sam manewr kosztował kilkanaście żyć gdy co głupsi, bądź bardziej pechowi, nie dali rady się uchwycić barierek, ścian czy czegokolwiek i niefortunnie miotnęło nimi w jakiś kant i rozbiło czaszki.

Ale manewr się udał. Szybowali teraz bezwładnie przez przestrzeń wciąż z dużą prędkością utrudniającą namierzenie i trafienie i skierowani dziobem na stację co minimalizowało przekrój okrętu w który można było trafić i ustawiało go najcięższym pancerzem do nich. Wtedy odczekano aż stacja zakończy salwę i wyłączono osłony by duchy maszyn mogły się zresetować.


- Wysadzaj - wydała polecenie Parax
Dettaśma wywaliła pancerną gródź ze ściany. Węzeł stał otworem, ale gdy tylko gruba stal upadła na ziemię… pod sufitem zagrzmiało i w olbrzymiej ilości z sali zaczęły wylewać się serwoczaszki. Nie mieli jak zareagować. Jedynie Parax wzniosła telekinetyczną tarczę wokół siebie i najbliższych gwardzistów. Eksplodujące serwoczaszki rozerwały na strzępy wszystkich którzy nie mieli dość szczęścia by się pod nim znaleźć. Parax ryknęła i, czerpiąc siłę ze swego gniewu, sięgnęła głęboko w osnowę i zalała całe pomieszczenie płynnym ogniem, Krzyki umierających i eksplozje powiedziały jej, że osiągnęła swój cel, ale jej cały oddział był wyrżnięty, a i wielu pod telekinetyczną kopułą dostało odłamkiem, czy dwoma… i wtedy też poczuła, że ją też trafił jeden. Spojrzała na swój bok, z którego obficie wypływała krew i na słabnące nogi. Na swoich pięciu pozostałych gwardzistów.
- Wejdźcie do środka. Zniszczcie wszystko co jeszcze jest całe, dobijcie rannych i wycofujemy się - rozkazała i oparła się o ścianę, bo już nie mogła ustać prosto
- Daviel, zamelduj Pax Behemotowi - dodała osuwając się po niej na ziemię.

Kael maszerował z przodu. Jego ludzie uwielbiali go za to, kochali i byli gotowi ginąć za niego, bo nigdy nie chował się za ich plecami. Wyszli na długi korytarz i od razu przywitał ich ciężki ogień ze stacjonarnych multilaserów. Odpowiedział im pojedynczy obłok plazmy który ich wyparował.
- Ruszać się! - rozkazał ludziom i poszli dalej. Weszli do innego węzła energetycznego, odpowiedzialnego za jedną z baterii makro-dział szyjących teraz do Ostatniej Szansy. Po raz kolejny przygotował go ciężki ogień, ale tu był on zbyt rozproszony i zbyt wiele mogło wybuchnąć by ośmielił się znów skorzystać z działa plazmowego. Błyskawicznie zajęli wszystkie możliwe osłony.
- Daeus Vult! - zakrzyknął polecenie zasłaniając twarz potężną rękawicą, a jego ludzie schowali się, zacisnęli powieki i zasłonili oczy dłonią, gdy hełm Kaela składał się odsłaniając jego twarz, a jego Trzecie Oko rozwarło się uwalniając gniew osnowy i pokazując wrogom tajemnice których ludzka dusza nigdy nie powinna widzieć. Bojowy ryk Weyrlocka zlał się z krzykami umierających gdy ich dusze były wypaczane i smażone.

Zhurris nawet nie zwolnił gdy zobaczył przeciwnika z rakietnicą. Wciąż kontynuował ogień i maszerował naprzód i jedynie wyciągnął przed siebie rękę. Krakrakieta poszybowała ale spotkała przed sobą przeszkodę. Bioeletryczna tarcza postawiona dwa metry przed celem. Niezbyt silna. Niezdolna jej zatrzymać, ale zdolna ją zdetonować i zakłócić jej trajektorię. Diala zalały odłamki i gazy gorące dość by spopielić Fałszywe Mięso, ale nie go. Kolejny szereg szyfrowanych komend, które zdekodowała dopiero aparatura na Pax Behemocie.
“Jesteśmy na miejscu, cherub bierze się do roboty”
Durran połączył się ze swoim bionicznym towarzyszem i poprzez niego złamał zabezpieczenia stacji. Zaraz zyskał pełen wgląd w zdecydowaną większość danych jakie znajdowały się na stacji.


Bitwa trwała. Durran błyskawicznie skopiował dane na temat szeregów energetycznych na stacji i od teraz mógł się skupić na szukaniu danych które mogłyby im pomóc. W tym czasie Zhurris rozebrał jedną z konsol i przeniósł kilka kabli pod sufit tak by były ledwo widoczne i przeniósł tam Cheruba, by mógł w miarę bezpiecznie kontynuować pracę, podczas gdy oni ruszyli do kolejnego celu. Zostawili tylko za sobą kilka wybuchowych niespodzianek.

- Poruczniku Davielu Gavros, prosze powtórzyć - wywarczał kapitan Pax Behemota w vox.
- Powtarza: astropatka Parax kha’Rhn nie żyje. Zmarła przed czterema minutami. Prawdopodobnie wykrwawiła się gdy byliśmy zajęci wymianą ognia z wrogiem. Przepraszam sir. Zawiedliśmy. Za pozwoleniem zaniechamy teraz odwrotu i ruszymy wgłąb stacji i ściągniemy za sobą tylu skórwieli ilu damy radę.
- Odmawiam - ta odpowiedź też była wywarczona przez zęby - wracacie do punktu zbornego z ciałem kha’Rhn a potem się przegrupowujecie z innymi oddziałami szturmowymi. Wykonać.
- Rozkaz sir.
- Bez odbioru.

Bitwa trwała dalej i Parax nie była jedyną ofiarą. Czterech innych oficerów także zginęło wraz ze swymi oddziałami nie zawsze dając radę wykonać powierzone im zadanie. Tysiące żołnierzy rodów Wolnych Kupców wchodziło coraz głębiej w stację wyprowadzając niezwykle precyzyjne uderzenia przeciw przeciwnikom którym regularnie zagłuszano i naruszano ścieżki komunikacyjne. Durran robił co mógł. Zamykał grodzie oddziałom przed nosem, albo dzieląc je na połowy, odłączył kilka razy systemy podtrzymywania życia, bądź przeciążył ogniwa wysadzając całe podsekcje w próżnię wraz z dziesiątkami a nawet sektami gwardzistów wroga. Jednak to było niewiele. Zbyt mało. Wrogowie wciąż mieli kilkunastokrotną przewagę liczebną, a okręty coraz ciężej obrywały. I oni też nie próżnowali.

- Pax Behemot! Potrzebujemy pomocy!
- Mów Mekhetu.
- Oddział abordażowy wysadził nam auxiliarne generatory. Tarcze pracują na 70% mocy! - rozmowę przerwał olbrzymi huk który przeciążył głośniki vox - Dos-taliśmy - zakrzyknął Daggion z bólem i słabością w głosie gdy komunikacja została przywrócona. Nie musiał tego mówić. Wszyscy na mostku Pax Behemota widzieli. Salwa torped którą tylko w niewielkiej części udało się zestrzelić z wież defensywnych i których tylko połowę zatrzymały osłabione tarcze. Trafienie było druzgocące. Osłony zamigotały jeszcze osłabione. Durran obserwował jak dobra dziesiąta część Ostatniej Szansy została wyrzucona w kosmos. Bardzo ważna dziesiąta część, bo teraz każde odpowiednie trafienie mogło łatwo złamać okręt w pół, a jakby tego było mało silniki padły.
- Namierzyli nas - usłyszeli na voxach inny głos. Słychać było w nim śmierć.
- Kto mówi?!
- Arcymilicjant Frantz Kurtz, kapitan Mekhetu jest ciężko ranny i niezdolny do pełnienia funkcji. Teraz ja dowodzę i nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Nie wezmą nas żywcem, kapitanie. Właśnie przekierowujemy pełną moc do dział, by się im odpłacić zza grobu.
- Odmawiam! - ryknął Aizdar przekierujcie moc z powrotem do tarcz i zarządź ewakuację! Wygramy tę bitwę i zabierzemy was po niej!
- Fratz! Słuchaj mnie! - ryknął Durran który już dawno włamał się na wszystkie pasma vox które uznał za użyteczne - mogę was uratować! Was i cały okręt. Zróbcie jak mówi kapitan i dajcie mi dostęp do waszych systemów!
- Nigdy - odpowiedział inny głos - Tu magos explorator Priscus Trzynasty i prędzej zdechnę niż pozwolę temu heretekowi tknąć mój okręt.
- Kapitanie Aizdar? - zapytał arcymilicjant - twój człowiek wie co mówi?
- Na pewno jest waszą najlepszą opcją skoro twierdzi, że może to zrobić.
- Czy ktoś mnie tu słucha? Nie dam temu plugawcowi dostępu do systemów Ostatniej Szansy!
- Morgenstern - Frantz zwrócił się bezpośrednio do niego - potrzebujesz pomocy Priscusa by zrobić co zamierzasz?
- Nie. Wystarczy by mi nie przeszkadzał.
- Po moim trupie! Mówię, że nie tknie… - wypowiedź przerwał huk wystrzału
- I tak cię nie lubiłem. Morgenstern, droga wolna. Rób swoje. Uratuj moich ludzi i Ostatnią Szansę, a kapitan obsypie cię tronami i zaszczytami.
- Robi się.

I zaczął. Kanały vox, gdy nie strzeżone przez żadnego techkapłana nagle stawały się łatwą drogą by złamać duchy maszyn żyjące w tamtym okręcie.
- Kapitanie. Im będziemy ich bliżej tym skuteczniejsze będą moje działania!
- Przyjąłem - odpowiedział Aizdar i wydał polecenia by się z nim zrównać.
Durran kontynuował swoją pracę. Włamał się do systemów i zmusił duchy maszyn do uległości.
~ Zordon. Pomóż mi. I pamiętaj, że prędzej spalę wszystkie swe obwody niż pozwolę Ci na jakieś sztuczki.
~ Możesz mi zaufać.
Durran nie ufał. Ale liczył na swoje własne umiejętności i że da radę go wystarczająco szybko odciąć gdyby tylko czegoś spróbował, a nie miał zamiaru dać Ostatniej Szansie wylecieć w powietrze. Włamał się do systemów sterujących tarczami. Wyłączyli je całkowicie i przeszli na sterowanie ręczne. Zamiast jednej zwartej bariery od teraz musieli stawiać nową, małą, przeciw każdemu jednemu pociskowi który nadlatywał. Z tym nawet Durran by sobie nie poradził i dlatego potrzebował pomocy wyższej formy intelektu. Potrzebował Zordona.
- Aizdar. Twój człowiek właśnie wyłączył nasze tarcze. Nie chcę nic mówić, ale jednak to mnie martwi!
- Durran. Wiesz co robisz?
- Absolutnie kapitanie. Proszę się nie martwić.
- Mam nadzieję, bo właśnie odpalają salwę!
Makro-pociski poszybowały w próżni. Dziesiątki potężnych pocisków. Salwa zdolna rozerwać Ostatnią Szansę na strzępy.
- Panie, panowie… - odezwał się Frantz na voxie swojego okrętu - jeśli teraz umrzemy… to był zaszczyt z wami latać. Imperator Chroni.
Odpowiedziało mu każde jedno gardło na całym okręcie które zdolne było z siebie wydać dźwięk. I wtedy zdarzył się mały cud.
Ten heretek jednak wiedział co robi. Nie wiedząc, że plugawe AI kontroluje ich tarcze byli pewni, że to Durran osobiście wyprowadza kontr-tarczę przeciw każdemu jednemu nadlatującemu makro-pociskowi. Przeszły tylko trzy. Zginęło kolejne kilka tysięcy ludzi, ale Ostatnia Szansa wciąż się trzymała w całości i żyła. Ale walka wciąż trwała i kolejne salwy wciąż miały nadejść.
- Dalej będzie lepiej! - zakomunikował Durran - rozgryzłem to!

Walka trwała dalej. Dwadzieścia minut później niemal połowa oddziałów została związana przedłużającą się walką, bądź zwyczajnie wyrżnięta. Pozostali z coraz większym trudem unikali osaczenia przez przeważające siły wroga. okręty były w coraz gorszym stanie, grożąc, że Pax Behemot również zostanie unieszkodliwiony.
- Kurtz - Aizdar wywołał tymczasowego kapitana Ostatniej Szansy - rozpocznij akcję ewakuacyjną. Zbierzcie się na Pax Behemocie. Potem się ewakuujemy.
- Ale kapitanie…
- Milcz Durran… jeśli nie masz jakiegoś magicznego sposobu by odwrócić losy bitwy to nie poświęcę mojego okrętu dla przegranej sprawy. Zbyt wiele straciliśmy nie chcąc zbyt uszkodzić stacji i w efekcie nie mieliśmy wystarczającej siły przebicia. Przegraliśmy tę bitwę.
- Wszystkie oddziały. Wycofać się. Przerywamy akcję. Wracajcie do punktów zbornych gdzie czekać na was będą oddziały ewakuacyjne - rozkazał na voxach. Durran nie mógł nic zrobić.

- Kapitanie! Mam plan! - zakrzyknął heretek dziesięć minut później, po dwóch kolejnych salwach z których już tylko dwa pociski doszły celu.
- Mów, Morgenstern.
- Tylko to wymaga jaj, ale się uda! Proszę podejść… tutaj stacja została przebudowana przed dekadą dla…
- Do rzeczy.
- Stacja ma tu słabość konstrukcyjną. Niewielką, żaden konwencjonalny pocisk czy atak nie będzie w stanie tego wykorzystać, ale… możemy ją staranować.
- Co?!
- Proszę mnie wysłuchać. Behemot MA przecież taran. I już nie raz kapitan z niego korzystał!
- Tylko do taranowania innych okrętów! I zawsze mniejszych niż Pax Behemot! To szaleństwo!
- Uda nam się. Przebijemy się przez zewnętrzny pancerz jak przez masło. Taran nas ochroni przed poważnymi uszkodzeniami, choć stracimy axyliarne szeregi sensoryczne.
- I co nam to da? Utkniemy w samym sercu militarnej stacji orbitalnej w której wróg ma aktualnie przynajmniej trzynastokrotną przewagę liczebną! Daj mi powód bym uznał to za dobry pomysł!
- Oto on! - warknął heretek i powiększył wycinek planu stacji na datapadzie - tunel techniczny! Mały oddział uderzeniowy, z moją pomocą, bez problemu dotrze nim na mostek! Szybkie precyzyjne uderzenie utnie głowę hydry!
- Głowa hydry odrasta przy odcięciu - odparł Aizdar ale wyglądał jakby powoli się przekonywał
- Z mostku zyskam pełną kontrolę nad stacją. Będę mógł odcinać systemy podtrzymywania życia, zamykać grodzie, podzielić oddziały wroga na małe oddziały nie mające jak się ze sobą przegrupować ani nawet jak dołączyć do walki jeśli nie przepalą się melta-palnikami przez grodzie którymi ich odetnę, ani nawet komunikować się ze sobą. Jeśli dostaniemy się na mostek to bitwa będzie wygrana… prosił mnie kapitan o magiczny sposób. Oto on. Prawdopodobieństwo glorii i chwały blisko siedmiu części z dziesięciu. Gloria albo śmierć, prawda?
- Gloria albo śmierć...



- Komandorze. Pax Behemot wykonuje manewr.
- Doskonale. Może wreszcie się wycofują.
Na mostku stacji panowała dosyć przyjemna atmosfera. Atmosfera zwycięstwa. Oddziały szturmowe były coraz ściślej związane. Wytraciły już impet uderzenia. Ostatnia Szansa była wyłączona z walki i chyba tylko cudem się jeszcze trzymała w jednym kawałku, a Pax Behemot, wedle meldunków, też już tracił tarcze i struktura zaczynała być poważnie naruszona. To była wygrana bitwa i pozostawało już tylko doprowadzić ją do końca
- Kieruje się na nas…
Komandor Terex zmarszczył brwi.
- Nie. Wykręci przed zderzeniem. Chce nabrać prędkości do ucieczki by jak najkrócej być do nas zwróconym słabo opancerzoną rufą. A jeśli nawet uderzy… stacja oberwie ale to straceńcza szarża. Z łatwością ich wtedy zmiażdżymy.

Kilkanaście minut później nikt już nie mógł mieć wątpliwości co do planów Aizdara.
- Ewakuujcie sekcje. Zbierzcie wojska w pobliskich sekcjach. Przygotujcie się na uderzenie - rozkazy były spokojne i rzeczowe.
- Terex-komandor. Zgłaszam problem.
- O co chodzi? - zapytał swego naczelnego techkapłana.
- Proszę spojrzeć.
I wskazał mu palcem słabość stacji powstała z pychy wcześniejszych pokoleń szlachty rządzącej oraz tunel prowadzący niemal wprost na mostek. Od tego momentu w sercu komandora pierwszy raz zagościł strach, a rozkazy nie były już spokojne.



Stacja oberwała. Pax Behemot z hukiem uderzenia i jękiem rwanej stali wbił się w samo jej serce. To nie było przyjemne. Wszyscy załoganci opuścili przednie pokłady i zapięli się w fotelach uderzeniowych z poleceniami przygotowania się jak do potężnej eksplozji. Siła uderzenia poruszyła całą stacją i nie było podsekcji gdzie nikt by nie padł na kolana...

Kilka minut potem Durran stanął ze swym oddziałem przed ostatnią grodzią. Najcięższą jaką widział w życiu. Za nią był już mostek. Mógł ją złamać. Mógł pokonać duchy maszyn ją kontrolujące i zwyczajnie otworzyć wejście. Ale to zajęłoby czas, a teraz Ostatnia Szansa była pozbawiona jego wsparcia. Nie ośmielił się zostawić Zordona samemu sobie, gdy on ruszył z tą ostatnią szarżą. Jedyną nadzieją było zająć mostek nim zdążą wyprowadzić kolejną salwę.

Wzniósł energopięść do góry. Wyładowania energii zatańczyły na niej z mocą jakby miała zaraz sama strzelić piorunem gdy Durran odpalał swój “wytrych”. Cofnął pięść i z głuchym rykiem uderzył, a gródź puściła… to był już koniec, a z Durranem na pokładzie nawet ich kapitulacja była zbędna… choć przyjęli ją dla dalszych przesłuchań…
 
Arvelus jest offline