Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2017, 09:09   #74
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Miyako przejrzała aplikacje na telefonie, odpalając kilka gier oraz Papricowego maila. Przeszła kilka poziomów w SailorDrops, oraz cyknęła fotki na avatarki dla kotów do NekoAtsume. Zespołowicze milczeli, pewnie zajęci swoimi karierami i szczęśliwymi życiami osobistymi. Kobieta nie miała już powodów do dalszego wylegiwania się w dziś łóżku…
Dziś.
Poniedziałek. Najlepszy dzień tygodnia u Yamasaki. W tym dniu miała tylko jedną zmianę.
Ostatnie dni mocno dały jej w kość, może powinna więc wykorzystać dzisiejszy fajrant i wyjść gdzieś na miasto? Do… ludzi?

Wstała ze swojego futonu i złożyła go, chowając do ukrytej w ściance szafie. Następnie nalazła sobie schłodzonej wody do półlitrowego słoika, łyknęła witaminy i ubrana tylko w granatową bieliznę z pseudoaksamitu z upiętymi włosami w rozmemłany kok, weszła z głośnym ziewnięciem do pokoju Nany.
- OOOhayou Na-chan - Yama nie za bardzo się przejmowała czy jej współlokatorka spała lub co gorsza miała akurat u siebie chrapiącego klienta. Noc się skończyła i stary zboczeniec powinien wypierdalać za próg.
O dziwo, wytapirowana dziwka spała sama. Skrzypaczka trąciła ją stopą, w nadziei, że dziewczyna się obudzi, po czym poszła do łazienki i nie bawiąc się w kurtuazję, czyli zamykanie za sobą drzwi, usiadła na klozecie by ulżyć swojemu pęcherzowi. Przez drzwi mogła obserwować lokatorkę, jak zmaga się z własnym jestestwem o tak wczesnej porze. - Ooobudź się, nie idziesz na studia?
Ta wreszcie podniosła głowę i ukazała współlokatorce twarz smutnej pandy. Znów nie zmyła makijażu przed pójściem spać.
- Yama... weź zamknij drzwi. Mam tylko nadzieję, że to nie dwójka i nie poczuję zaraz... - mruknęła, choć nie wydawała się przejęta. Przywykła do dziwactw Miyako. Powoli zaczęła się zbierać z posłania.
- Już skończyłam. - Czarnowłosa dopiła wodę, wytarła się i wstała spuszczając wodę. Nasunąwszy jedną ręką majtki na swoje miejsce, podeszła do umywalki niknąc za ścianą i umyć ręce oraz zęby.
Przez cały ten czas zastanawiała się jak podtrzymać rozmowę i właściwie, dlaczego ją nawiązała.
- Chcesz iść ze mną dziś na miasto, albo nie wiem… seks uprawiać? - wydukała w końcu, stając w progu miniaturowej łazienki, jak zwykle stawiając na bezpośredniość.
To ostatnie to była nowość dla Nany. Podniosła zaintrygowana głowę.
- Chcesz seksu? Serio?
Po czym jak gdyby nie chcąc robić rewolucji, dodała:
- W południe zaczynam zajęcia, ale po 18 będę wolna. Mam jednego klienta na 21 i drugiego na 22, ale tak poza tym to mogę sobie zrobić wolne i z Tobą połazić po mieście. Czemu nie... kiecka nowa by mi się przydała.
Stojąca w łazience wzruszyła ramionami. Nie do końca wiedziała po co w ogóle palnęła tą całą gadkę z seksem. Bo uprawiać go… nie miała ochoty, ale coś… coś głęboko w jej podświadomości chciało się zbuntować i zmienić swoje dotychczas aseksualne ego.
- Jak chcesz. - Miya wyłuskała spod gumki kosmyk włosów i nawinęła go sobie na palec. Z jakiegoś powodu... chciała go sobie wyrwać.
- To o której kończysz w kawiarnii? Czy wolisz spotkać się na mieście? - Nana wreszcie wstała z futonu. Ona nie miała na sobie nawet pełnego kompletu bielizny - jedynie kuse stringi.
- Możesz przyjść po mnie, kończę wprawdzie około 18:30 zależy ile papierkowej roboty mi zostanie, ale nie powinno być problemu jeśli poprosze o wcześniejsze wyjście. - Kruczowłosa odetchnęła z niejaką ulgą, że kwestia seksu została zepchnięta na tak zwane “później”. - Może też sobie kupie sukienkę? - wzruszyła ramionami, odpychając się od ramy.
Nie znała się na modzie, tak samo jak nie znała się na ludziach.
- Zrobię sobie jajka sadzone, też chcesz? - Miya przeszła do swojego pokoju i zaczęła szperać po miniaturowych szafeczkach kuchennych.
- Jeśli bez żadnych obrzydliwych dodatków to chcę - powiedziała Nana - A ja idę do kibla. Przyjdę po ciebie o 18. Najwyżej postawisz mi lody.


Po zjedzonym śniadaniu, zbierając się do pracy, Yamasaki usłyszała dźwięk nadchodzącej wiadomości tekstowej - akurat gdy miała schować telefon do torebki. Rzuciła więc na nią okiem. To znów był ten gaijin:

Cytat:
Jak mówiłem, założyłem stronę. www.bluebastards.alice.com. Nie mam od Ciebie kontaktu, szkoda. Może więc chociaż tak. Trzymaj się Yama, z niebieskimi i z tym, no wiesz...
Nie przykładając zbyt dużej wagi go smsa, ani do jego autora, założyła buty na obcasie i wyszła z mieszkania.
Kiedy zaś dotarła do Domowych Pyszności - jak zwykle pół godziny przed otwarciem, coś ją zaniepokoiło. Przed budynkiem, od strony zaplecza, gdzie sama wchodziła stał Joe i rozmawiał z dwoma policjantami. Wyglądał przy tym na bardzo zdenerwowanego i gdy zauważył nadchodzącą zza rogu kelnerkę, przywołał ją ruchem ręki... zwracając tym samym uwagę funkcjonariuszy na nią. Co było zastanawiające - przyjechali oni nie radiowozem a czarną limuzyną, sądząc po zaparkowanym przed budynkiem kawiarni aucie. Od kiedy policji aż tak się powodziło?
Miyako jak zwykle łapała pokemony, dla unikania kontaktu wzrokowego z mijającymi ją przechodniami, właśnie była w trakcie łapania Clefairy, gdy kucharz wskazał na nią ręką, a para funkcjonariuszy jak po sznurku za nią powiodła.
Zaskoczenie i strach wstrząsnęło smukłym ciałem, niczym modelki, odbierając na chwilę mowę.

“Matsumoto uciekł z zakładu. Nie... WYPUŚCILI GO!” To były jej pierwsze myśli, gdy tymczasowy szok minął, by dopiero po kilku uderzeniach serca, dotarło do niej, że to niemożliwe.
Jej wuj był zamknięty na drugim końcu kraju, w specjalnym więzieniu dla psychicznie chorych, gdzie każda cela była potrójnie zabezpieczona. Takich jak on, w tym kraju się nie wypuszczało… chyba, że w trumnie.
“Ale tego kanibala wypuścili… kurwa a jak mi wmówił, że już jest normalny?!”
Serce łomotało w jej piersi, gdy podchodziła z przerażeniem w oczach do nieznajomych. Ukłoniła się grzecznie, chrypiąc cichutko zangielszczone pozdrowienie w kierunku współpracownika, po czym z dziecięcym lękiem w oczach pozdrowiła funkcjonariuszy.
- D-dzień dobry państwu. Czy coś się stało? Ktoś napadł na kawiarnie? - pozwoliła się łudzić, że całe to zdarzenie to tylko nieporozumienie.
Coś abstrakcyjnego, co nie dotyczy jej osoby.
- Dzień dobry. - Ukłonili się obaj mężczyźni. Jeden młodzik i drugi starszy, w okularach z oznaczeniem sierżanta na pagonie.
- Pani Miyako Yamasaki? - zapytał sierżant.
A więc nie był to napad na kawiarnie! Bogowie… ON na pewno uciekł!
- T-tak… co się stało? Kim panowie są? - spytała blednąc jeszcze bardziej o ile w jej przypadku było to w ogóle możliwe.
- Sierżant Yamamoto i aspirat Nagayashi - przedstawił ich starszy mężczyzna - Ta sprawa dotyczy pani... osobiście.
Policjant spojrzał na kucharza.
- Myślę, że powinna pani z nami jechać na posterunek. Tam porozmawiamy w spokoju. Chcielibyśmy też coś pani pokazać. Dałby się zadzwonić do szefowej i poprosić o zastępstwo? To naprawdę dość pilne... i delikatne zagadnienie.

“Delikatne zagadnienie” - fraza klucz, która pogrążyła umysł skrzypaczki w ciemnościach.
To był koniec.
On uciekł.
Nie wiedzą gdzie jest.
Być może, będzie chciał ją odnaleźć… ale ona podrosła i nauczyła się walczyć. Tym razem nie otworzy posłusznie ust. Nie położy się grzecznie na plecach i nie zamknie oczu.
Zabije skurwysyna. Rozpruje mu ten obwisły bandzioch i porozwiesza pod sufitem jego flaki. Zrobi z niego pierdoloną choinkę na Boże Narodzenie, pod którą postawi jeden tylko prezent.
Jego odciętego kutasa.
Miyako nie wiedząc kiedy odeszła kilka kroków na bok, oparła się czołem o ścianę budynku i wykręciła numer do managera w kompletnej ciszy i odrętwieniu, czekając na połączenie.
- Miyako? - zdziwił się mężczyzna w słuchawce.
- Z tej strony Yamasaki Miyako. Bardzo pana przepraszam, że dzwonię. - Dziewczyna niemal wyszeptała słowa do ukrytego mikrofonu. - Jest mi bardzo głupio, ale czy mogłabym prosić o dzień wolnego… teraz? Jeszcze raz bardzo pana przepraszam, że zajmuje pański czas, oraz, że wystosowałam wobec pana taką prośbę. Przyjechała do mnie policja i prosi bym udała się na komisariat to podobno nie może czekać, ale teraz mam swoją zmianę… a w kawiarni jest tylko Joe.
Mężczyzna chwilę milczał.
- Oczywiście, Miyako. Wiesz jak brzmi nasze hasło, prawda? - po czym wyrecytował - “Serwujemy domowe pyszności, okraszone miłą atmosferą”. Ta atmosfera odnosi się też do obsługi. Sytuacja jest wyjątkowa, a ty nigdy jeszcze nie prosiłaś o nagły urlop, toteż nie masz się czym martwić. Załatw co musisz, a ja zaraz znajdę dla ciebie zmienniczkę. W najgorszym razie ubierzemy Joe w twój fartuszek - zażartował.
- Jeszcze raz bardzo przepraszam za kłopot. - Skrzypaczka wydawała się być szczerze zawstydzona, że jej osobiste sprawy wyszły na światło dzienne, wpływając na pracę całego zespołu kawiarni.
Pożegnawszy się z pracodawcą, wytarła czoło z tynku i poprawiwszy podwiniętą grzywkę, wróciła do zebranych.
- Zadzwoniłam do szefa. Szuka kogoś. Poczekaj z otwarciem… - zwróciła się do kucharza po angielsku, mocno zjapońszczając każde słowo. - Ja pojadę z policją. Przepraszam - Skłoniła się raz na podziękowanie, raz na pożegnanie i raz w przeprosinach.
Następnie spojrzała na funkcjonariuszy, a później na ich… samochód. Ściągnęła lekko brwi, gdyż nie pasował on ani do regularnej straży, ani do tajniaków. Z drugiej strony… co za różnica w czym jeżdżą stróże prawa.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline