Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-08-2017, 15:19   #71
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Haruka chwilę patrzyła na sufit nieprzytomnym wzrokiem. Czemu te sny musiały się pojawiać? Czy to rzeczywiście była wola Nousagi Sama by powoli traciła siebie? Teraz gdy przez chwilę czuła, że jest jej dobrze? Gdy Kazuo objął ją poczuła jak jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz.

Jej dłoń powędrowała do włosów leżącego na niej mężczyzny i wtedy też do jej świadomości dotarło dobijanie się do drzwi. Poczuła niepokój. Czuła jak jej serce przyspiesza do jakiegoś szalonego tempa.
- Kazuo… jaka jest szansa, że to ktoś od ciebie?
- Co? - zapytał na wpół przytomny - Nieee... nikomu nie mówiłem... Moi by zadzwonili na komórkę. - powiedział, a jego ostatnie słowa zagłuszył kolejny wściekły sygnał dzwonka do drzwi.

- Zobaczę kto to, dobrze? - Ucałowała jego głowę i spróbowała się wydostać.
- Hmmm nie. - powiedział kochanek z psotnym uśmiechem i objął ją mocniej w pasie.
- Ktokolwiek to jest niepokoi sąsiadów. - Haruka spróbowała się wyrwać z jego objęć, choć tak naprawdę nie miała ochoty. - Proszę, Kazuo.
- Przecież i tak się niedługo wyprowadzasz stąd. Olej ich! - mężczyzna zaczął całować jej pępek, nie zwalniając przy tym uścisku.
- Nie chcę robić kłopotów przyjacielowi. - Zadrżała od jego pocałunków.
- Twojego przyjaciela nie ma, a za to ja... ja mam z tobą wielki kłopot, króliczku. - zachichotał Kazuo, wodząc języczkiem w dół na podbrzusze i tam całując skórę Haruki.
- Jakie masz niby ze mną kłopoty? - Haruka opadła na łóżko, poddając się swemu kochankowi.
- Nie kłopoty, tylko kłopot dziewczynko. Wielki i twardy... i coraz bardziej palący... - przesunął się nad Harukę, dzięki czemu kobieta mogła zobaczyć ów problem w pełnej okazałości.
- Chyba masz problem z sobą. - Uśmiechnęła się. - Ale możliwe, że dam radę ci jakoś z tym pomóc.

Wtem coś huknęło w głębi mieszkania. W ciągu kilku uderzeń serca, do pokoju wpadło dwóch uzbrojonych mężczyzn w kamizelkach kuloodpornych z logiem policji. Kilku innych zostało w przedpokoju przy wyważonych drzwiach.
- RĘCE DO GÓRY! OBOJE NA ZIEMIĘ! ŻADNYCH NIEPOTRZEBNYCH RUCHÓW! KAZUO YURI JESTEŚ ARESZTOWANY!

Haruka spojrzała zaskoczona na policjantów. Skąd oni niby wiedzieli, że Kazuo jest u niej? Zerknęła na swojego kochanka, dopóki był nad nią miała mały problem z wykonaniem polecenia. Yuri jednak wiedział kiedy żarty się kończą. Sturlał się na ziemię i wykonał polecenie.
- Dobra, dobra! Macie mnie! Ona nic nie wie - powiedział głośno, z twarzą lekko uniesioną nad ziemią, gdy jeden z policjantów podszedł go skuć. Drugi zaś skierował się w stronę Haruki.
- Na twarz! - rozkazał ostro.
- Dajcie się nam chociaż ubrać... szczególnie jej, nic nie zrobiła! - Kazuo próbował bronić kochanki.

Oshiro, na chwilę zawahała się. Rzeczywiście paradowanie nago przed policjantami jakoś nie było jej marzeniem, jednak co mieli zobaczyć już chyba zobaczyli. Grzecznie położyła się obok Kazuo. Ta sytuacja chyba definitywnie przekreślała plany zaręczynowe. Teraz zastanawiała się też czy nie przekreślała jej przyjaźnie z Ichiro i jej pracy.
- Mogę tak poleżeć póki się panowie rozglądają, ale jeśli wychodzimy razem, chciałabym coś na siebie narzucić. - Reagowała dziwnie spokojnie, ale czuła że kopnie ją za jakiś czas. Znając życie na posterunku.

Do pokoju wkroczył jeszcze jeden mężczyzna w średnim wieku - ten nie miał na sobie kombinezonu, a jedynie cywilne ubranie. Pod połami marynarki można było jednak zauważyć kaburę. Detektyw zapewne - koleś, który prowadził sprawę Yuriego.

- W porządku. Możecie się ubrać. Najpierw panna, potem ty ptaszyno. - zwrócił się do Kazuo - Żadnych telefonów ani innych przedmiotów. Obszukamy was i tak. Oczywiście, wiecie, że wszystko co powiecie może być użyte przeciwko wam, nie? No i oczywiście macie prawo do obrońcy. Jeśli was nie stać, zostanie wam przydzielony. Bla bla bla... no śliczniutka, ruszaj się i zakładaj majtasy. Że też nie szkoda ci było takiej ładnej skórki podziarać... - westchnął detektyw zniesmaczony.

Haruka podniosła się z ziemi i zabrała za wybieranie ubrań. Pewnie przyda się coś wygodnego, trochę ich potrzymają. Całkowicie zignorowała komentarz odnośnie tatuaży i nie pierwszy i nie ostatni jaki słyszała. Gdy w końcu stanęła w jeansach i koszulce.



Spojrzała na bezmundurowego gostka.
- Będzie potrzebny dowód tożsamości? Ach! - Nagle sobie przypomniała. - Ubrania Kazuo są w salonie. Mogę przynieść?
- Na ziemię! - zrugał ją jeden z policjantów - Ręce na kark i bez numerów!

Kiedy Haruka wykonała polecenie, glina założył jej kajdanki. W tym czasie jeden z policjantów w salonie przeszukał rzeczy Kazuo i rzucił mu.
- Teraz ty się ubieraj. - polecił detektyw - A panna idzie ze mną. Zobaczymy co wie i co na nią mamy. Wstawaj. Idziesz przede mną i żadnych sztuczek. - trącił tatuażystkę czubkiem buta.

Haruka podniosła się i ruszyła za cichszym typkiem. Ciężko było być odrobinę milszym? Mogli ją podejrzewać o niewiadomo co, ale skoro współpracowała nie musieli się drzeć. Zaczynała odczuwać poważną niechęć do policji. Wychodząc zerknęła jeszcze na Kazuo, miała nadzieję, że nie zrobią mu krzywdy.
 
Aiko jest offline  
Stary 27-08-2017, 23:00   #72
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zdrada, morderstwo, trucizna, spisek… Nie spodziewał się tego. Znów wszystko przewracało się do góry nogami. Co prawda bardziej u Niebieskich, ale…
Rozmyślania nad tym musiały jednak poczekać. Ayame dzwoniła… o dość kontrowersyjnej porze. Coś musiało się stać.
- Moshi moshi? Ayame-chan? -odebrał od razu zaniepokojony i nie potrafił stwierdzić czy to była wina snu, czy nietypowej pory. Spodziewał się telefonu od Chisako, ale po południu. Gdy skończy pracować.
- Wybacz, pewnie cię budzę Shunsuke-kun - usłyszała w słuchawce jej cichy, jakby nosowy głos. Czyżby płakała?! - Nie zrobiłabym tego, gdy sprawa nie była poważna... Mam problemy. I... i potrzebuję twojej pomocy. - pociągnęła nosem.
- Jak ci mogę pomóc?- zapytał od razu Sonoroki pomijając wszelkie formułki grzecznościowe.
- Tak mi wstyd... tak mi wstyd, że akurat do ciebie muszę dzwonić... Teraz pewnie uznasz mnie za najgorszą... - Ayame była wyraźnie podminowana. Sonoroki dał jej kilka sekund na ogarnięcie się, po czym kobieta zaczęła mówić - Ja... ja... jestem na policji. Zostałam zatrzymana i... chciałam cię prosić, żebyś tu przyjechał i złożył zeznania... o tym, że spędziliśmy czas razem... i że... że nie chciałam od ciebie żadnej zapłaty za to, co robiliśmy. - kobieta rozpłakała się.
- Powinnaś od razu zadzwonić. Albo dać mój numer tym nadgorliwcom, którzy czepiają się porządnych ludzi zamiast ścigać przestępców. Podaj mi adres i już jadę. - odparł ciepło Shunsuke, choć podskórnie gotował się z gniewu. Skąd pomysł, że kobieta sukcesu jaką była Chisako, para się prostytucją?
- Dzię... dziekuję. Jesteś najlepszy. - powiedziała, dając mu namiary na komisariat i nazwisko oficera, z którym miał rozmawiać - niejakim sierżantem Hiroshim Otsuke.
- Nie jestem… gdybym był, to bym cię nie wypuścił z domu.-
zażartował cicho Shunsuke i zaczął się ubierać, by następnie opuścić mieszkanie i zamówił taksówkę na komisariat poprzez aplikację w telefonie.

Pół godziny później siedział już w taksówce. Jak się okazało komisariat, o którym mowa jest położony w zupełnie innej dzielnicy, przez co kurs kosztował niemało a i tak trwał prawie godzinę w porannych korkach. Wreszcie około godziny 8:30 Sonorokiemu udało się dotrzeć pod niezbyt duży, dwupiętrowy budynek położony właściwie na peryferiach miasta.
Shunsuke wszedł do środka i skierował się w kierunku najbliższej osoby w mundurze, by spytać, gdzie obecnie można znaleźć Hiroshi Otsuke-san.
Okazało się, że sierżant jest właśnie na jakimś przesłuchaniu i trzeba poczekać, ale przy okazji Shunsuke spotkał Chisako. Zapłakana siedziała na ławeczce w wąskim korytarzu pod salą przesłuchań w towarzystwie swojego adwokata. Ręce miała skute kajdankami.
Sonoroki podszedł do nich szybko i spytał zdziwiony jej adwokata.- Co to za cyrki odstawiają na tym komisariacie?
Z trudem hamując swą irytację.
- To mój przyjaciel, Sonoroki-kun - przedstawiła go Chisako, po czym wskazała na towarzyszącego jej mężczyznę z kozią bródką - To mecenas Wakabayashi. Jest adwokatem w firmie mojego znajomego i... i teraz moim. Usiądź proszę, Shunsuke. To... dość delikatna sprawa.
- Dobrze.-
Sonoroki usiadł obok Chisako i spytał już spokojniej.- A dokładnie? To o co chodzi?
Kobieta otuliła się ramionami, jakby w ten sposób mogła się ochronić.
- Powinnaś mu powiedzieć. - powiedział spokojnie adwokat - Lepiej żeby dowiedział sie od ciebie niż w pokoju przesłuchań. Ja... przyniosę kawę. Nie mogę cię zostawiać co prawda, ale będę w zasięgu wzroku. Jakby co, zawołajcie.
- Dziękuję. -
powiedziała do niego Ayame, pociągając nosem.
Po chwili odezwała się do Sonorokiego, unikając jego wzroku.
- Ja... zostałam oskarżona o prostytucję. To była... to była pułapka na call-girls. A ja w nią wpadłam. Spotkałam się z mężczyzną... i... i przyjęłam od niego “prezent”. Wybacz mi Shunsuke-kun. To takie... żałosne! - znów zapłakała.
Miała rację, ale przede wszystkim było to niezrozumiałe. Chisako nie była przecież kobietą która potrzebowała dorabiać do pensji płatnym seksem. Miała stałą pracę. Nie była freelancerem jak Sonoroki.
- Posłuchaj mnie uważnie…- Shunsuke pochwycił jej dłonie i skupił wzrok na jej twarzy akcentując mocniej niektóre słowa. - Wiem że jako twój chłopak się nie do końca sprawdzam i szukasz dreszczyku w skokach w bok, ale to problem naszego związku. A nie policji, więc musimy tylko wyjaśnić to całe nieporozumienie i tak właśnie zamierzam zeznawać. Nie martw się. Nie zostawię cię tutaj.
Ayame nie była głupia. Nawet wystraszona nie była głupia.
- Nie jestem ciebie godna... doprawdy nie wiem... nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła. - i znów się rozpłakała. Tym razem jednak bardziej z ulgi.
- No nie płacz już. - Shunsuke objął ją ramieniem i przytulił. - Jak wyjdziemy stąd, to pojedziemy do mnie lub do ciebie. Nie powinnaś być dziś sama.
Chisako skinęła posłusznie głową. Nagle jednak drogie sukienki, biżuteria, luksusowe auto... to wszystko wydało się bardziej zrozumiałe. Ayame jako szefowa z pewnością zarabiała sporo, ale w końcu ile można dorobić się na grach? Trzeba natomiast rzec, że była bardzo atrakcyjną kobietą. I dość mocno skupioną na swoim wyglądzie.
Sonoroki tulił kobietę do siebie rozmyślając o tym, ale nie bardzo wiedział co o tym sądzić. Czy miał prawo potępiać ją za jej wybory. Chyba nie. Sam nie był wzorowym potomkiem. Te sprawy odłożył na później czekając,aż podejdzie adwokat z kawą. A gdy go dostrzegł, spytał od razu.
- Jaka jest sytuacja Chisako-san? Co na nią mają?
Mecenas spojrzał na niego dziwnie, ale gdy kobieta skineła mu głową, wydawało się, że nieco odpuścił i stał się przyjaźniejszy.
- Twoja przyjaciółka wpadła w klasyczną pułapkę na call-girl. Dostała od... od swojego znajomego namiary na pokój hotelowy i godzinę spotkania. Tam już czekał policjant w cywilu. Co robili, to się domyślasz... maja w każdym razie jego zeznania. Na koniec mężczyzna zapłacił Chisako, a ona przyjęła te pieniądze. Takie są fakty. - westchnął i spojrzał z wyrzutem na kobietę, jego słowa były jednak kierowane do Sonorokiego - Jeśli jednak powiesz, że wcześniej wieczór spędziliście razem. I z tego co mi Ayame mówiła, nie był to wasz pierwszy raz i nigdy nie brała od ciebie zapłaty, może uda się to przedstawić jako formę... fetyszu. Na plus jest fakt, że Chisako nie podała swojej ceny. Po prostu przyjęła banknoty.
- Albo formę zdrady… Mogę potwierdzić że jestem z Ayame-san w związku. I wiem że lubi dreszczyk jednorazowych wyskoków z nieznanymi sobie osobami. I że zdarza się to jej co jakiś czas, widać nie wystarcza jej to co robimy w łóżku. Ale zdradzanie chłopaka to jeszcze nie przestępstwo, nieprawdaż? -
zapytał Shunsuke ciekaw opinii adwokata na takie podejście.
- Owszem. Chodzi jednak o podkreślenie, że Ayame prawdopodobnie nie wiedziała czemu mężczyzna wręcza jej gotówkę.
- Rozumiem. Coś jeszcze powinienem wiedzieć lub pamiętać?
- zapytał Shunsuke spokojnie.
- Raczej nie. Proszę... być szczerym w opisach waszych... relacji. Wiarygodność jest najważniejsza teraz. - odparł prawnik, a Ayame złapała Shunsuke za rękę.
- Nie wiem jak ci dziękować..
Sonoroki uśmiechnął się do niej mówiąc ciepłym tonem głosu. - Jesteśmy przyjaciółmi. Nie masz powodu mi dziękować. Przecież też byś mi pomogła w potrzebie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 29-08-2017 o 12:24.
abishai jest offline  
Stary 28-08-2017, 21:42   #73
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
- Policja... Świetnie. Wspaniale. Cudo... - chciał dorzucić jeszcze kilka synonimów, ale uświadomił sobie, że dźwięk jego własnego głosu również nie jest dla niego zbyt przyjemny i postanowił dawkować go sobie trochę rozsądniej.

Oparł się plecami o ścianę jakby chciał uniknąć wzroku wyświetlającego się na monitorze policjanta. Potarł dłońmi oczy, jakby chciał pozbyć się resztek snu i przywrócić sobie trzeźwość umysłu. To oczywiście nie pomogło.

"Myśl, Akutagawa. Myśl!" Striptiz. Urwany film. Niebieskie ludziki. Bunta. Policja. Dużo spraw do załatwienia i pytań do zadania. Trzeba wybrać jakąś kolejność i zacząć ogarniać po kolei. Długowłosy wziął głęboki wdech. "No dobra".

Podszedł do łóżka, odnalazł w kokonie ramię przyjaciela i mocno nim potrząsnął. Musiał się czegoś od niego dowiedzieć i nie zamierzał się w tej chwili silić na uprzejmości.
- Pobudka, Bunta! PO-BUD-KA! Dla twojego własnego dobra natychmiast otwórz oczy!
Gąsienica w kokonie, będąca kiedyś kumplem Saito zaczęła kurczyć się w sobie i próbować odpełznąć.
- Daaaaj...spokój... ciiiii... litości... - mamrotał.
Saito ścisnął mocniej jego ramię mając nadzieję, że odrobina bólu pozwoli mu oprzytomnieć.
- Nie rób mi tego teraz… - mamrotał szarpiąc nim coraz mocniej.
Wreszcie po heroicznej walce Bunta otworzył jedno oko.
- No... co jeeesss? - zapytał, a po chwili znów skrył się w kokonie, gdy do drzwi rozległo się pukanie. Widać jakiś uprzejmy sąsiad już zdążył wpuścić dzielnicowego.
Saito szarpnął za kołdrę starając się ściągnąć ją całkowicie, a przynajmniej odsłonić twarz mężczyzny.
- Skup się, stary. Do moich drzwi puka dzielnicowy i chciałbym wiedzieć czemu. Jakieś pomysły?
- Cooo? Głowa mnie booooliii... - Bunta wydawał się być w jeszcze gorszym stanie niż sam gospodarz mieszkania.
- Grrrr… - warknął - Jak ci puszczę Acid Drinkers, to rozboli cię bardziej, obiecuję! Odpowiedz mi na jedno proste pytanie i dam ci spokój. Czy zrobiliśmy wczoraj coś, czym powinna się interesować policja?
- Policja? - Bunta spojrzał na niego po raz pierwszy. Byłby pewnie zdziwiony, gdyby nie to że przede wszystkim był skacowany - Nieee... nie wiem... chyba nie... nie pamiętam... ych, niedobrze mi... Gdzie tu jest łazienka?! - nagle zaczął się bardzo szybko ruszać, by zejść z łóżka.
Saito westchnął i pokazał koledze kierunek.
- Tam… Dojdziesz do niej samodzielnie?
Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Niestety, Bunta tak nieszczęśliwie trzasnął drzwiami łazienki, że policjant musiał go usłyszeć.

- Haaaalo, jest tam kto? Tutaj dzielnicowy Yamatashi. - wołał pod drzwiami.
- Idę, już idę… - burknął Saito człapiąc do drzwi niczym skazaniec. Próbował się jakoś pocieszyć myśląc, że są przecież gorsze rzeczy niż wizyta policji po ostrej imprezie. A jednak… to było wysoko na liście.
Spokojnie otworzył drzwi i zmusił się do uśmiechu.
- Ohayou gozaimasu panie władzo. Czy coś się stało?
Starał się wyglądać na przytomnego i w miarę możliwości niewinnego. A przynajmniej pomyślał, że warto byłoby spróbować. Gdyby tylko wiedział jak to zrobić…
- Saito Akutagawa? Mogę prosić o wylegitymowanie się? - zapytał policjant, zaglądając ciekawsko przez ramię mężczyzny.
- Zgadza się. Już. Chwileczkę.
Odruchowo obmacał swoje kieszenie. Kieszenie, których bokserki z oczywistych względów nie posiadały. Rozejrzał się nerwowo po mieszkaniu zmuszając swój umysł do przejścia na najwyższe obroty. Po krótkiej, acz intensywnej analizie udało mu się namierzyć swój portfel. Leżał na szafce przy drzwiach. Dokładnie na wprost jego oczu. Mężczyzna sięgnął po niego starając się powstrzymać lekkie drżenie dłoni, po czym podał funkcjonariuszowi swój dowód osobisty.
- Proszę.
Policjant nie wydawał się jednak negatywnie nastawiony. Sprawdził dokument, po czym kłaniając się lekko oddał go.
- Arigato. Panie Akutagawa, czy domyśla się pan z jakiego powodu się tu zjawiłem? - zapytał funkcjonariusz i nagle cały czar neutralności prysnął.
- Niestety nie - odparł zgodnie z prawdą czując, że zbliża się kulminacyjny moment tej rozmowy.
- Chodzi o wczorajszy wieczór, Akutagawa-san. Z uwagi na pana... nazwisko, nie chcę robić zamieszania, dlatego chciałbym zaprosić pana na posterunek celem dobrowolnego przesłuchania. Dzisiaj, między godziną 12 a 18. Czy mogę liczyć, że pan się zjawi?
"Zaprosić. Dobrowolnie". Takie miłe słowa… i wszystko po to, by zakomunikować mi o poranku, że mam przejebane. Cholerne eufemizmy…”
- Skoro to konieczne… - odparł niechętnie - to oczywiście. Przyjdę.
- Tak będzie lepiej jeśli pan sam się zgłosi. - powiedział policjant i podał Saito karteczkę z nazwą i adresem posterunku. Nie dodał jednak dla kogo miałoby to być lepiej. Po chwili ukłonił się grzecznie i pożegnał zostawiając Akutagawę samego... z odgłosami rzygającego Bunty w kiblu.

"Lepiej…" - powtórzył w myślach Saito, zamykając drzwi.. - "Ta… Z pewnością będzie świetnie."
Przez chwilę stał w korytarzu nasłuchując dobiegających z toalety odgłosów. Jego przyjaciel nie miał najlepszego poranka. Długowłosy miał zaś ochotę uczynić go jeszcze gorszym. Ale po kolei. Najpierw musiał coś zrobić z tym łupaniem w czaszce. Poszedł do kuchni, nalał sobie wody i i odnalazł w szafce proszki przeciwbólowe. Położył na blacie dwie tabletki przez chwilę rozważając jeszcze jedną. Ostatecznie jednak ledwie słyszalny głos rozsądku kazał mu odpuścić. Jeśli ból nie minie to wtedy sięgnie po kolejną, ale póki co nie ma co przesadzać… Mężczyzna zgarnął leki i połknął wszystkie na raz, popijając całą szklanką mineralnej. Odczekał chwilę i poszedł do pokoju poszukać swoich spodni.
Kiedy się ubrał, Bunta opuścił łazienkę. Wyglądał jak ofiara kataklizmu a nie pijaństwa z tymi podkrążonymi oczami i zapadniętymi policzkami.
- No i czego chciał glina? - zapytał ochrypłym głosem.
- Mam się stawić na przesłuchanie po południu - mruknął Saito szukając czegoś do pisania - Pewnie trafię przez ciebie do więzienia…
- Daj spokój... przecież my nic... no chyba tylko z tego baru ze striptizem nas wyrzucili, jak Kazuhiro zaczął macać tę panienkę... no ale przecież za to nie pakują go kicia... No i to by nas wszystkich wezwali, a nie tylko ciebie... - Bunta podrapał się po głowie - Jak dasz mi śniadanie, to mogę cię tam podwieźć na skuterze na ten posterunek.
Znowu westchnął.
- Jednak o was nie pytali… A wyraźnie powiedział, że chodzi o wczorajszy wieczór. No nic, zobaczymy o co w tym chodzi. W temacie śniadania możesz się poczęstować zawartością mojej lodówki. Ja chyba straciłem apetyt… Chcesz kawy? - zapytał drepcząc już do kuchni.
- Chętnie. - zgodził się Bunta. - Bardzo mocną i bardzo słodką, jeśli można.

Saito nalał wody do ekspresu do kawy i naszykował dwie filiżanki. Przez kolejne minuty wpatrywał się w pracujące urządzenie próbując sobie przypomnieć jakieś szczegóły z minionej nocy. Pamiętał jeszcze co najmniej jedną knajpę. I to, jak wchodzili do klub ze striptizem. I całkiem atrakcyjną brunetkę tańczącą w tym klubie... Po tym co powiedział jego przyjaciel przypomniał sobie też ten moment, w którym wywalali ich z tego klubu. A później już ciemność. Czy możliwe, że odwalili coś jeszcze później, w drodze do domu?
- Za dużo to w tej twojej lodówce nie było...
Gospodarz obejrzał się i spojrzał na przyjaciela. Bunta przysiadał się właśnie do kuchennego stołu, na którym znalazła się większość żarcia jakim dysponował młody Akutagawa.
- Serio? - spojrzał na niego z powątpiewaniem.
- No co? - odparł Bunta. - Jestem głodny.
- Podziwiam twój apetyt... I to zaraz po żyganiu.
- O nie nie nie... - żachnął się - Żygać to możecie ty i Kazu. Ja wymiotuję!
- No dobra, panie kulturalny - Saito uśmiechnął się stawiając przed nim gorącą kawę. - Proszę bardzo.
Mężczyzna nachylił się nad filiżanką i wciągnął nosem zapach czarnego napoju.
- Ahhh...
Przez chwilę popijali w milczeniu dając swoim organizmom czas na dojście do siebie.
- Będzie dobrze, stary - odezwał się w końcu Bunta. - To pewnie jakieś nieporozumienie. Może darliśmy japę wracając i sąsiedzi się poskarżyli. Albo w okolicy grasuje bardzo do ciebie podobny seryjny gwałciciel? Kto wie.
- Dzięki... Bardzo mi pomagasz.
- Przynajmniej próbuję!
- Spoko - odparł Akutagawa wstając - Ja idę pod prysznic. Czuj się jak u siebie.
- Mhhhmmm - mruknął tylko napychając sobie usta jedzeniem.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 30-08-2017, 09:09   #74
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Miyako przejrzała aplikacje na telefonie, odpalając kilka gier oraz Papricowego maila. Przeszła kilka poziomów w SailorDrops, oraz cyknęła fotki na avatarki dla kotów do NekoAtsume. Zespołowicze milczeli, pewnie zajęci swoimi karierami i szczęśliwymi życiami osobistymi. Kobieta nie miała już powodów do dalszego wylegiwania się w dziś łóżku…
Dziś.
Poniedziałek. Najlepszy dzień tygodnia u Yamasaki. W tym dniu miała tylko jedną zmianę.
Ostatnie dni mocno dały jej w kość, może powinna więc wykorzystać dzisiejszy fajrant i wyjść gdzieś na miasto? Do… ludzi?

Wstała ze swojego futonu i złożyła go, chowając do ukrytej w ściance szafie. Następnie nalazła sobie schłodzonej wody do półlitrowego słoika, łyknęła witaminy i ubrana tylko w granatową bieliznę z pseudoaksamitu z upiętymi włosami w rozmemłany kok, weszła z głośnym ziewnięciem do pokoju Nany.
- OOOhayou Na-chan - Yama nie za bardzo się przejmowała czy jej współlokatorka spała lub co gorsza miała akurat u siebie chrapiącego klienta. Noc się skończyła i stary zboczeniec powinien wypierdalać za próg.
O dziwo, wytapirowana dziwka spała sama. Skrzypaczka trąciła ją stopą, w nadziei, że dziewczyna się obudzi, po czym poszła do łazienki i nie bawiąc się w kurtuazję, czyli zamykanie za sobą drzwi, usiadła na klozecie by ulżyć swojemu pęcherzowi. Przez drzwi mogła obserwować lokatorkę, jak zmaga się z własnym jestestwem o tak wczesnej porze. - Ooobudź się, nie idziesz na studia?
Ta wreszcie podniosła głowę i ukazała współlokatorce twarz smutnej pandy. Znów nie zmyła makijażu przed pójściem spać.
- Yama... weź zamknij drzwi. Mam tylko nadzieję, że to nie dwójka i nie poczuję zaraz... - mruknęła, choć nie wydawała się przejęta. Przywykła do dziwactw Miyako. Powoli zaczęła się zbierać z posłania.
- Już skończyłam. - Czarnowłosa dopiła wodę, wytarła się i wstała spuszczając wodę. Nasunąwszy jedną ręką majtki na swoje miejsce, podeszła do umywalki niknąc za ścianą i umyć ręce oraz zęby.
Przez cały ten czas zastanawiała się jak podtrzymać rozmowę i właściwie, dlaczego ją nawiązała.
- Chcesz iść ze mną dziś na miasto, albo nie wiem… seks uprawiać? - wydukała w końcu, stając w progu miniaturowej łazienki, jak zwykle stawiając na bezpośredniość.
To ostatnie to była nowość dla Nany. Podniosła zaintrygowana głowę.
- Chcesz seksu? Serio?
Po czym jak gdyby nie chcąc robić rewolucji, dodała:
- W południe zaczynam zajęcia, ale po 18 będę wolna. Mam jednego klienta na 21 i drugiego na 22, ale tak poza tym to mogę sobie zrobić wolne i z Tobą połazić po mieście. Czemu nie... kiecka nowa by mi się przydała.
Stojąca w łazience wzruszyła ramionami. Nie do końca wiedziała po co w ogóle palnęła tą całą gadkę z seksem. Bo uprawiać go… nie miała ochoty, ale coś… coś głęboko w jej podświadomości chciało się zbuntować i zmienić swoje dotychczas aseksualne ego.
- Jak chcesz. - Miya wyłuskała spod gumki kosmyk włosów i nawinęła go sobie na palec. Z jakiegoś powodu... chciała go sobie wyrwać.
- To o której kończysz w kawiarnii? Czy wolisz spotkać się na mieście? - Nana wreszcie wstała z futonu. Ona nie miała na sobie nawet pełnego kompletu bielizny - jedynie kuse stringi.
- Możesz przyjść po mnie, kończę wprawdzie około 18:30 zależy ile papierkowej roboty mi zostanie, ale nie powinno być problemu jeśli poprosze o wcześniejsze wyjście. - Kruczowłosa odetchnęła z niejaką ulgą, że kwestia seksu została zepchnięta na tak zwane “później”. - Może też sobie kupie sukienkę? - wzruszyła ramionami, odpychając się od ramy.
Nie znała się na modzie, tak samo jak nie znała się na ludziach.
- Zrobię sobie jajka sadzone, też chcesz? - Miya przeszła do swojego pokoju i zaczęła szperać po miniaturowych szafeczkach kuchennych.
- Jeśli bez żadnych obrzydliwych dodatków to chcę - powiedziała Nana - A ja idę do kibla. Przyjdę po ciebie o 18. Najwyżej postawisz mi lody.


Po zjedzonym śniadaniu, zbierając się do pracy, Yamasaki usłyszała dźwięk nadchodzącej wiadomości tekstowej - akurat gdy miała schować telefon do torebki. Rzuciła więc na nią okiem. To znów był ten gaijin:

Cytat:
Jak mówiłem, założyłem stronę. www.bluebastards.alice.com. Nie mam od Ciebie kontaktu, szkoda. Może więc chociaż tak. Trzymaj się Yama, z niebieskimi i z tym, no wiesz...
Nie przykładając zbyt dużej wagi go smsa, ani do jego autora, założyła buty na obcasie i wyszła z mieszkania.
Kiedy zaś dotarła do Domowych Pyszności - jak zwykle pół godziny przed otwarciem, coś ją zaniepokoiło. Przed budynkiem, od strony zaplecza, gdzie sama wchodziła stał Joe i rozmawiał z dwoma policjantami. Wyglądał przy tym na bardzo zdenerwowanego i gdy zauważył nadchodzącą zza rogu kelnerkę, przywołał ją ruchem ręki... zwracając tym samym uwagę funkcjonariuszy na nią. Co było zastanawiające - przyjechali oni nie radiowozem a czarną limuzyną, sądząc po zaparkowanym przed budynkiem kawiarni aucie. Od kiedy policji aż tak się powodziło?
Miyako jak zwykle łapała pokemony, dla unikania kontaktu wzrokowego z mijającymi ją przechodniami, właśnie była w trakcie łapania Clefairy, gdy kucharz wskazał na nią ręką, a para funkcjonariuszy jak po sznurku za nią powiodła.
Zaskoczenie i strach wstrząsnęło smukłym ciałem, niczym modelki, odbierając na chwilę mowę.

“Matsumoto uciekł z zakładu. Nie... WYPUŚCILI GO!” To były jej pierwsze myśli, gdy tymczasowy szok minął, by dopiero po kilku uderzeniach serca, dotarło do niej, że to niemożliwe.
Jej wuj był zamknięty na drugim końcu kraju, w specjalnym więzieniu dla psychicznie chorych, gdzie każda cela była potrójnie zabezpieczona. Takich jak on, w tym kraju się nie wypuszczało… chyba, że w trumnie.
“Ale tego kanibala wypuścili… kurwa a jak mi wmówił, że już jest normalny?!”
Serce łomotało w jej piersi, gdy podchodziła z przerażeniem w oczach do nieznajomych. Ukłoniła się grzecznie, chrypiąc cichutko zangielszczone pozdrowienie w kierunku współpracownika, po czym z dziecięcym lękiem w oczach pozdrowiła funkcjonariuszy.
- D-dzień dobry państwu. Czy coś się stało? Ktoś napadł na kawiarnie? - pozwoliła się łudzić, że całe to zdarzenie to tylko nieporozumienie.
Coś abstrakcyjnego, co nie dotyczy jej osoby.
- Dzień dobry. - Ukłonili się obaj mężczyźni. Jeden młodzik i drugi starszy, w okularach z oznaczeniem sierżanta na pagonie.
- Pani Miyako Yamasaki? - zapytał sierżant.
A więc nie był to napad na kawiarnie! Bogowie… ON na pewno uciekł!
- T-tak… co się stało? Kim panowie są? - spytała blednąc jeszcze bardziej o ile w jej przypadku było to w ogóle możliwe.
- Sierżant Yamamoto i aspirat Nagayashi - przedstawił ich starszy mężczyzna - Ta sprawa dotyczy pani... osobiście.
Policjant spojrzał na kucharza.
- Myślę, że powinna pani z nami jechać na posterunek. Tam porozmawiamy w spokoju. Chcielibyśmy też coś pani pokazać. Dałby się zadzwonić do szefowej i poprosić o zastępstwo? To naprawdę dość pilne... i delikatne zagadnienie.

“Delikatne zagadnienie” - fraza klucz, która pogrążyła umysł skrzypaczki w ciemnościach.
To był koniec.
On uciekł.
Nie wiedzą gdzie jest.
Być może, będzie chciał ją odnaleźć… ale ona podrosła i nauczyła się walczyć. Tym razem nie otworzy posłusznie ust. Nie położy się grzecznie na plecach i nie zamknie oczu.
Zabije skurwysyna. Rozpruje mu ten obwisły bandzioch i porozwiesza pod sufitem jego flaki. Zrobi z niego pierdoloną choinkę na Boże Narodzenie, pod którą postawi jeden tylko prezent.
Jego odciętego kutasa.
Miyako nie wiedząc kiedy odeszła kilka kroków na bok, oparła się czołem o ścianę budynku i wykręciła numer do managera w kompletnej ciszy i odrętwieniu, czekając na połączenie.
- Miyako? - zdziwił się mężczyzna w słuchawce.
- Z tej strony Yamasaki Miyako. Bardzo pana przepraszam, że dzwonię. - Dziewczyna niemal wyszeptała słowa do ukrytego mikrofonu. - Jest mi bardzo głupio, ale czy mogłabym prosić o dzień wolnego… teraz? Jeszcze raz bardzo pana przepraszam, że zajmuje pański czas, oraz, że wystosowałam wobec pana taką prośbę. Przyjechała do mnie policja i prosi bym udała się na komisariat to podobno nie może czekać, ale teraz mam swoją zmianę… a w kawiarni jest tylko Joe.
Mężczyzna chwilę milczał.
- Oczywiście, Miyako. Wiesz jak brzmi nasze hasło, prawda? - po czym wyrecytował - “Serwujemy domowe pyszności, okraszone miłą atmosferą”. Ta atmosfera odnosi się też do obsługi. Sytuacja jest wyjątkowa, a ty nigdy jeszcze nie prosiłaś o nagły urlop, toteż nie masz się czym martwić. Załatw co musisz, a ja zaraz znajdę dla ciebie zmienniczkę. W najgorszym razie ubierzemy Joe w twój fartuszek - zażartował.
- Jeszcze raz bardzo przepraszam za kłopot. - Skrzypaczka wydawała się być szczerze zawstydzona, że jej osobiste sprawy wyszły na światło dzienne, wpływając na pracę całego zespołu kawiarni.
Pożegnawszy się z pracodawcą, wytarła czoło z tynku i poprawiwszy podwiniętą grzywkę, wróciła do zebranych.
- Zadzwoniłam do szefa. Szuka kogoś. Poczekaj z otwarciem… - zwróciła się do kucharza po angielsku, mocno zjapońszczając każde słowo. - Ja pojadę z policją. Przepraszam - Skłoniła się raz na podziękowanie, raz na pożegnanie i raz w przeprosinach.
Następnie spojrzała na funkcjonariuszy, a później na ich… samochód. Ściągnęła lekko brwi, gdyż nie pasował on ani do regularnej straży, ani do tajniaków. Z drugiej strony… co za różnica w czym jeżdżą stróże prawa.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 30-08-2017, 14:06   #75
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Chodzę do szkoły, różne stopnie zbieram…

Orochi poczłapał za panią z sekretariatu choć wcale nie było mu lekko. W zasadzie to miał pełne gacie…
Najbardziej wadził mu francuz.
[media]https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0f/Klucz_francuski.JPG[/media]
klapcążki w kieszeni kangurka natomiast jeszcze dawały radę.
[media]http://majstrowa.pl/wp-content/uploads/2016/10/szczypce_nastawne-Majstrowa_pl-700x467.jpg[/media]
biżuteria w kieszeniach
[media]http://www.kastety.kgb.pl/lol3.jpg[/media]
Ciepełko
[media]http://www.sztucer.pl/images/items/2670/benzyna_zippo_big.jpg[/media]
i wstążka
[media]https://4.imimg.com/data4/XS/LV/MY-3744247/packing-tape-500x500.jpg[/media]
też.
- Poczekaj tu. - kobieta wskazała rząd krzeseł na korytarzu koło wejścia do gabinetu dyrektora - ot szkolna ława skazańców. Po chwili sekretarka zniknęła w środku pomieszczenia, zapewne by zapowiedzieć nadejście Okiego.

Po niespełna minucie wróciła i dała znak ręką, by chłopak wszedł do środka. Toteż i Orochi wszedł. Dyrektor jak to dyrektor był typowym sztywniakiem w wieku przedemerytalnym, który zecydowanie bardziej chciał mieć święty spokój niż dbać o swoich uczniów, których po cichu uważał za skaranie boskie a nie przyszłość narodu. Jednak to nie Oshimo-san zaniepokoił Okiego, lecz stojący obok biurka funkcjonariusz policji.
- Oki, pozwól do nas, usiądź chłopcze - dyrek udawał przyjaznego i wskazał fotel naprzeciwko biurka - chcieliśmy cię o coś zapytać…
Chłopak popatrzył na dyrektora, potem na stróża porządku publicznego. Podszedł jak mu kazano i powoli usiadł w fotelu. Nastolatek miał świeczki w oczach gdy zimna stal francuza zaciążyła na jego orgazmatronie.
Nie obyło się też bez kilku szczęknięć i zgrzytów podczas siadania.
- Aha, a o co? Proszę Pana?
- Chłopcze, doszły mnie niepokojące słuchy, że wdałeś się wczoraj w bijatykę - zaczął dyrektor - Wiesz jak ważne jest dla nas dobre imię szkoły i...
- Chwila! -
policjant wszedł mężczyźnie w słowo, podnosząc rękę. Następnie podszedł do Orochiego i dokładnie mu się przyjrzał.
- Co ty tam chowasz za przedmioty? - zapytał - To chyba nie są ołówki, co? Wyjmuj to natychmiast!
Chłopak uznał, że najlepiej będzie dowalić z grubej rury toteż pokiwał głową i wytargał na zewnątrz ze swoich spodni francuza.
- Narzędzia do takiego małego projektu, proszę pana. - wyjaśnił.
Dyrektor spojrzał skonsternowany na chłopaka.
- Takich rzeczy nie można przynosić do szkoły, chłopcze. Co to za... projekt? I co wydarzyło się wczoraj wieczorem?
- Wczoraj? wieczorem? a to chyba nic, no w sumie to tylko Aino poprosiła mnie o pomoc w projekcie a tak to nic. A projekt to mogę pokazać jak Pan policjant i Pan dyrektor pomoże.

O ile funkcjonariusz nawet się nie ruszył i tylko przyglądał się Orochiemu z kpiącym uśmiechem, o tyle dyrektor wystawał się skonsternowany.
- Dostaliśmy informację o bójce. Dwie uczennice odniosły rany. Nie na tym chyba projekt polegał, prawda, chłopcze?
Orochi podrapał się po głowie.
- Nic nie wiem o bójce, proszę pana. Ale Aino poprosiła mnie, żebym coś dla niej zrobił. Otóż dała mi to - chłopak wyciągnął kastet - była bardzo ciekawa jak bardzo to jest mocne, bo się bała, że jak coś uderzy to zrobi sobie krzywdę w palce, no to chciałem jej pokazać - chłopak zakręcił francuza na kastecie i podał dyrektorowi. wtedy sam wyciągnął z kangurka klapcążki. - proszę trzymać z całej siły. - polecił i sam naparł na metal przez szczypce. - oczywiście to jest mocne. Mówiłem jej to ale jak to dziewczyna, się uparła i powiedziała, że mam przynieść do szkoły. A Aino jest bardzo ładna i… no nie chciałem jej odmówić, proszę pana.
- Pojedziesz ze mną na posterunek, chłopcze, by złożyć takie zeznanie? -
policjant przyjrzał mu się uważnie. On coś wiedział…
Chłopak pokiwał ochoczo głową.
- Jasne! znaczy… tak proszę pana, jeszcze nigdy nie byłem na posterunku policji. - wyznał.
- A co z lekcjami? - zagadnął nieśmiało pedagog.
- Odstawimy go, gdy skończymy przesłuchanie. A jeśli lekcje się wcześniej skończą... cóż, dobrze dla niego. - policjant klepnął przyjacielsko Orochiego po plecach. Wyszli z gabinetu.
Jakżeby nastolatek miał zrezygnować z tak w spaniałej okazji by a: zwiedzić komisariat, b: nie być na lekcjach! - toteż szybko podreptał ze stróżem prawa.
Wsiadając do auta jeszcze dopytywał z nadzieją w głosie:
- Ale chyba na pewno lekcje się skończą wcześniej, prawda? Prawda? Prawda?...
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 30-08-2017 o 14:10.
Amon jest offline  
Stary 01-09-2017, 14:32   #76
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Japonia, Tokyo, poniedziałek, po południu

WSZYSCY

Uszka znów się zaświeciły na ich dłoniach. Nie byli jednak świadomi, że wszyscy znaleźli się tego dnia w tym samym miejscu – na dość peryferyjnie położonym posterunku policji tokijskiej. Wszystko tu zresztą było takie, jakie być powinno – przemieszczający się między pokojami pracownicy administracyjni, policjanci w mundurach oraz ci wyżsi rangą w strojach cywilnych. Dało się nawet przyuważyć około południa faceta z pizzą. A jednak czegoś tu brakowało… Czego? Nie było innych „petentów”. Korytarze posterunku były wyludnione i choć policjanci nie wydawali się specjalnie zapracowani, niektórzy z przybyłych musieli poczekać kilkadziesiąt minut nim zostali wpuszczeni do pokoju przesłuchań.

Choć trafili tu z różnych powodów - Alice, Orochi, Haruka, Yamasaki, Shunsuke i Saito – wszyscy musieli przejść przez wyszukiwacz metali i oddać telefony oraz inne drobiazgi, które mieli z sobą (w przypadku Okiego wyposażenie chłopaka wprawiło policjantów w nieme zdziwienie, jednak nic na to nie rzekli). Następnie trafili do osobnych pomieszczeń, gdzie każde z nich zostało… zamknięte – bez ostrzeżenia, bez policjanta, bez adwokata, bez jakichkolwiek wyjaśnień.

Pomieszczenia te były niemal tożsamo podobne, wpisując się w schemat:

[MEDIA]http://s10.ifotos.pl/img/piekny-po_qhwrqeh.png[/MEDIA]

Zakratowane okno, jedna para drzwi, przez które dana osoba została wpuszczona. Na jednej ścianie lustro (pewnie weneckie), na drugiej ekran. Pośrodku stał ciężki, przytwierdzony śrubami do podłoża stół, do którego dostawiono plastikowe krzesło. Na stole stała pół litrowa butelka wody mineralnej obok której leżało kilka czystych kartek papieru do kserokopiarki oraz tępo zaostrzony ołówek.

W pewnym momencie wyświetlacz na ścianie został włączony. Ukazała się na nim postać ładnej kobiety o ni to azjatyckich, ni to egzotycznych, ni europejskich rysach twarzy.

[MEDIA]https://farm1.static.flickr.com/347/17926810553_a47d01105c_b.jpg[/MEDIA]

- WITAJ, OBCY – powiedziała kobieta na nagraniu czystym japońskim. Zbyt czystym można by rzec. – TAK, WIEMY O TOBIE. ODKRYLIŚMY, ŻE NIE POCHODZISZ Z NASZEJ PLANETY, JEDNAK NIE MUSISZ SIĘ BAĆ. CHCEMY CIĘ LEPIEJ POZNAĆ I PROSIMY O WSPÓŁPRACĘ. BY WYKAZAĆ SIĘ DOBRĄ WOLĄ, ODPOWIEDZ NA KOLEJNO ZADAWANE PRZEZE MNIE PYTANIA. PAMIĘTAJ, JESTEŚ BEZPIECZNY, NIE ZAMIERZAMY CIĘ SKRZYWDZIĆ. PROSIMY TYLKO O TWOJE ODPOWIEDZI. ZROZUMIAŁEŚ CZY MAM POWTÓRZYĆ?

Jak się szybko okazało, nie była to rozmowa w czasie rzeczywistym a sprytnie przemyślana prezentacja multimedialna, reagująca na głos.
Rozróżniała ona komendy „powtórz”, „głośniej”, „ciszej”. Kolejne pytania padały dopiero, gdy zarejestrowano głosową odpowiedź na poprzednie.

- PIERWSZE PYTANIE – mówiła kobieta tym samym uprzejmym głosem – CZY JESTEŚ ŚWIADOMY TEGO, ŻE NIE POCHODZISZ Z TEJ PLANETY?

- CZY WIESZ SKĄD POCHODZISZ?

- CO MOŻESZ MI O SOBIE OPOWIEDZIEĆ?

- W JAKIM CEL PRZYBYŁEŚ NA ZIEMIĘ?

- CZY MIAŁEŚ WSPÓŁTOWARZYSZY, PRZYBYWAJĄC NA ZIEMIĘ? JEŚLI TAK, OPOWIEDZ MI O NICH.

- CO MYŚLISZ O LUDZIACH?

- CZY LUBISZ NASZĄ PLANETĘ?

- O CZYM JESZCZE CHCIAŁBYŚ MI OPOWIEDZIEĆ?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 02-09-2017, 03:11   #77
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Przez całą drogę, jak i później, siedząc w poczekalni, zastanawiał się o co też może w tym wszystkim chodzić. Nie mógł co prawda przypomnieć sobie wszystkich detali minionego wieczoru, ale wydawało mu się, że gdyby w znaczący sposób złamał prawo, to nie umknęło by to jego uwadze. I pamięci... Nie należał do typów, którzy awanturują się lub robią jakieś głupie numery. Poza tym kumple byli z nim do samego końca, a przynajmniej Bunta był. Czy nie powinien być również poszukiwany, choćby w charakterze świadka?

Policjant dał mu do zrozumienia, że sprawa nie jest błaha i tylko dzięki nazwisku zostało to załatwione w tak grzeczny sposób. Czyli jest źle, ale nie na tyle, by wyważyć mu drzwi i wyprowadzić z domu w kajdankach. A zatem... co takiego mógł zrobić? Ta myśl pochłonęła go tak bardzo, że nie zwrócił nawet uwagi na to, że jest tutaj jedynym cywilem. Nikt inny nie przyszedł na przesłuchanie, nikt nie czekał w kolejce by zgłosić kradzież auta, problemy z hałasującym sąsiadem czy zaginięcie członka rodziny. Nawet pojawienie się uszek Saito zarejestrował dużo później, gdy już siedział sam w zamkniętym pokoju.

Gdy tylko zaczęła się prezentacja, przed oczami stanęły mu sceny z rozlicznych filmów i powieści science-fiction o tym jak ludzkość spotyka przedstawicieli obcych cywilizacji. Przyszło mu do głowy, że Ziemianie w tej sytuacji jakoś prawie nigdy nie wykazywali się zbytnią subtelnością, ani rozwagą. Teraz czuł się bohaterem takiego filmu, a na dodatek przyszło mu występować w roli obcego właśnie. Przekaz mówił "Jesteśmy ciekawi tego, kim jesteś. Opowiedz nam o sobie, chętnie się czegoś dowiemy", a jednocześnie między wierszami zdawał się dostrzegać "Boimy się ciebie i w razie czego jesteśmy gotowi rzucić w ciebie bombą atomową. Tak, na wszelki wypadek..."

Spojrzał na swoją dłoń i widoczny na niej tatuaż z uszkami. Czyżby kogoś z pozostałych również sprowadzono tutaj pod jakimś pretekstem? Akutagawa zrozumiał, że znowu zaczyna się bać. Chyba jednak ten znaczek nie czynił z nich żadnych "wybrańców". Po prostu... mieli przerąbane. Albo jacyś kosmici przejmą ich ciała, albo przedstawiciele ich własnej planety pokroją ich dla dobra nauki i bezpieczeństwa narodowego. W tym momencie przypomniał sobie fragment ostatniego snu. Obcy chcieli ratować i siebie i ich, choć nie był pewien przed czym. Pani z prezentacji nie sprawiała wrażenia, jakby chciała go ratować...

No i był jeszcze jeden drobiazg. Pytania były sformułowane tak, jakby obca osobowość, czy tam "dusza" przejęła nad nim całkowitą kontrolę. Jakby mógł się wypowiadać w jej imieniu. A przecież dalej był sobą, miał na imię Saito, nie miał niebieskiej skóry i, na tyle, na ile umiał ocenić nadal całkowicie panował nad swoim ciałem. Gdyby przyszedł z nim porozmawiać ktoś żywy, to być może próbowałby mu wyjaśnić całą tę historię o DNA i transferach, ale w tej sytuacji... Uznał, że nie pozostaje mu nic innego jak rzeczowo odpowiedzieć na pytania.

- CZY JESTEŚ ŚWIADOMY TEGO, ŻE NIE POCHODZISZ Z TEJ PLANETY?
- Z tego, co mi wiadomo pochodzę z tej planety.

- CZY WIESZ SKĄD POCHODZISZ?
- Z Tokio.

- CO MOŻESZ MI O SOBIE OPOWIEDZIEĆ?
- Wiele rzeczy, ale muszą ci wystarczyć informacje zawarte w moim dowodzie tożsamości.

- W JAKIM CEL PRZYBYŁEŚ NA ZIEMIĘ?
- To chyba pytanie do moich rodziców. Niestety oboje nie żyją.

- CZY MIAŁEŚ WSPÓŁTOWARZYSZY, PRZYBYWAJĄC NA ZIEMIĘ? JEŚLI TAK, OPOWIEDZ MI O NICH.
- Oczywiście. Było ich dwóch: E.T. i Alf. Pierwszy był cyklistą, a drugi uwielbiał koty.

- CO MYŚLISZ O LUDZIACH?
- O ludziach, którzy każą mi rozmawiać z automatyczną sekretarką zadającą głupie pytania? Nic pochlebnego.

- CZY LUBISZ NASZĄ PLANETĘ?
- Bardzo.

- O CZYM JESZCZE CHCIAŁBYŚ MI OPOWIEDZIEĆ?
- Bezdusznej, automatycznej sekretarce? Kurcze... Tyle tego jest... nie wiem od czego zacząć.


Przez chwilę patrzył jeszcze w oczy wyświetlającej się na monitorze kobiety, ale szybko zdał sobie sprawę, że to bez sensu. Zwrócił swój wzrok w kierunku lustra. "Pewnie weneckie, jak na filmach. A za nim obwieszeni baretkami generałowie, albo naukowcy w białych kitlach. Albo jacyś ludzie z rządu w elegancko dopasowanych garniturkach. A może wszyscy trzej." Patrzył w ich stronę choć wiedział, że nie może ich dostrzec. Chciał im tylko dać do zrozumienia: "wiem, że tam jesteście."
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.

Ostatnio edytowane przez Krakov : 02-09-2017 o 14:55.
Krakov jest offline  
Stary 02-09-2017, 14:51   #78
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Orochi przeżywał swoją własną wycieczkę do Disneylandu. Wszystko było jak na filmach, wszystko! Nawet pizza!
Kiedy chłopak znalazł się w pomieszczeniu natychmiast stanął przed “lustrem i przylepił doń policzek. Zakrywając twarz szczelnie dłońmi starał się dostrzec jakiś facetów w czerni… zaraz… czy przypadkiem tacy nie stali niedawno pod jego domem?
Chłopaka olśniło - był wyjątkowy i nareszcie świat go dostrzegł! Oczywiście mógłby mieć jeszcze jakieś wątpliwości gdyby nie ptyanie które chwile potem zadał ałtomat:
- CZY JESTEŚ ŚWIADOMY TEGO, ŻE NIE POCHODZISZ Z TEJ PLANETY?
- No -
chłopak pokiwał głową, na pewno był jakimś demonem albo kosmitą zupełnie jak w komiksach.
- CZY WIESZ SKĄD POCHODZISZ?
- Nie -
bo oczywiście tego nie wiedział
- CO MOŻESZ MI O SOBIE OPOWIEDZIEĆ?
- Nazywam się Orochi -
powiedział zgodnie z prawdą
- W JAKIM CEL PRZYBYŁEŚ NA ZIEMIĘ?
- W cel pal -
z zadowoleniem wyłapał błąd w automacie, jak na przedstawiciela pozaziemskiej rasy przystało.
- CZY MIAŁEŚ WSPÓŁTOWARZYSZY, PRZYBYWAJĄC NA ZIEMIĘ? JEŚLI TAK, OPOWIEDZ MI O NICH.
- Nie wiem. -
znów nie wiedział
- CO MYŚLISZ O LUDZIACH?
- Niektórzy są fajni.
- szczególnie Arashi i jej duże piersi...
- CZY LUBISZ NASZĄ PLANETĘ?
- No. -
szczególnie piersi Arashi...
- O CZYM JESZCZE CHCIAŁBYŚ MI OPOWIEDZIEĆ?
- Teraz czy na torturach?
- tortury, na pewno zaraz będą tortury!

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 02-09-2017, 17:13   #79
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację

WITAJ, OBCY
TAK, WIEMY O TOBIE. ODKRYLIŚMY, ŻE NIE POCHODZISZ Z NASZEJ PLANETY, JEDNAK NIE MUSISZ SIĘ BAĆ. CHCEMY CIĘ LEPIEJ POZNAĆ I PROSIMY O WSPÓŁPRACĘ.
BY WYKAZAĆ SIĘ DOBRĄ WOLĄ, ODPOWIEDZ NA KOLEJNO ZADAWANE PRZEZE MNIE PYTANIA.
PAMIĘTAJ, JESTEŚ BEZPIECZNY, NIE ZAMIERZAMY CIĘ SKRZYWDZIĆ.
PROSIMY TYLKO O TWOJE ODPOWIEDZI.
ZROZUMIAŁEŚ CZY MAM POWTÓRZYĆ?

Poza tym co życzyłby sobie robić z Asuką w łóżku (lub na jakiejkolwiek innej powierzchni), chciałby ją wyściskać, ucałować i wielbić po wsze czasy. Przez to, że nie chciała u niego zostać i zmęczona po pracy zawinęła się jakoś tak szybko, to Alice zapomniał swojego “magicznego pudełeczka”. Deportacja byłaby chyba najniższym wymiarem kary, na jaki Szkot mógłby mieć nadzieje gdyby to przy nim znaleźli.
Nie chodziło również o kontakty z yakuzą, ani o tego “Kitsune”, jak młodego mordercę nazwał Kazuo.
Czyli zasadniczo było w dechę.

Nie zmartwiło go nawet to, że wiedzą o tym niebieskim sukinsynu co, wedle słów Yamasaki, w nim zamieszkał. Wszak Alice od jakiegoś czasu sam starał się nawiązać kontakt z tymi co są w tym temacie i niejako wręcz stalkował przez to tę biedną kelnerko-striptizerkę.
W końcu mógł dowiedzieć się czegoś więcej.
Było naprawdę w dechę.

Wkurwiła go natomiast sama otoczka i ta baba nadająca jakimś syntezowanym głosem z zaprogramowanej prezentacji. Owszem, mogli obawiać się co zrobi kosmita, no ale jakaś przyzwoitość… a nie zamknięcie, podglądanie zza weneckiego szkła i katowanie nagraniem.
Gdyby Will i Tommy Lee prezentowali takie metody i cohones, wyszła by tylko jedna część “Facetów w czerni”, a największym echem tego filmu byłaby plajta producenta.

Papier, ołówek i woda.
- Ye want tae fin? let's fin - powiedział w scots całkiem głośno, zerkając na lustro.
Zaczął coś pisać na kartkach papieru.

Gdy skończył oblał kartki wodą i zaczął krążyć po pomieszczeniu od stolika do lustra. Mokre kartki z tekstem napisanym ołówkiem przylegały do powierzchni tak by mogli sobie poczytać i jednocześnie trochę ograniczał tym panom podgądaczom obserwację pomieszczenia.
Po ‘przylepieniu’ dwóch zorientował się, że przyczepia je ze swojej perspektywy, od lewej do prawej. Oni ze swojej strony musieli mieć je przyczepione odwrotnie by miało to sens.

Westchnął.

Zaczął zdzierać te dwie przyklejone, ale rzecz jasna zniszczyły się, przez co był zmuszony napisać je jeszcze raz, po czym zaczął przyklejać je ponownie.
tym razem tak aby zrozumieli przekaz.

Och, nie wątpił że są tu mikrofony.
Ale skoro chcieli się z nim bawić...

[MEDIA]http://i.imgur.com/Qjt2rlo.jpg[/MEDIA]

Alice wciąż ani nie odpowiadał na pytanie babki z prezentacji, ani nie kazał powtarzać.
Wziął krzesło i postawił je tyłem do ściany na której wisiał monitor.
tuż przy niej, aby usiadłszy mógł oprzeć o tę ścianę głowę.
Przez chwile patrzył na lustro ozdobione jego kartko-dekoracją i podgwizdywał pewną melodię.


W końcu całkiem rozluźniony przymknął oczy zastanawiając się czy któryś z tych typów pofatyguje się do niego osobiście zanim utnie sobie drzemkę.
- Ach, jak jednak ktoś by się fatygował, to będę dłużnikiem za paczkę papierosów i puszkę Guinnessa - dodał nie otwierając oczu.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 02-09-2017 o 17:28.
Leoncoeur jest offline  
Stary 03-09-2017, 16:45   #80
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Shunsuke wpatrywał się zdumiony w ekran i kobietę przemawiającą miłym dla ucha tonem głosu. Grafik przyglądał się temu nie próbując nawet odpowiadać na zadawane pytania. Usiadł ostrożnie na krześle próbując pozbierać myśli.
Co tu się właściwie działo? Został tu przecież przyprowadzony by zeznawać w sprawie Chisako. Skąd więc ten ekran? Skąd pytania? Kto to wszystko zorganizował i po co?

TAK, WIEMY O TOBIE.

Tyle że nic nie wiedzieli. Nie mieli zielonego pojęcia na temat tego co z nim zrobiono i kim Sonoroki naprawdę był.

WIEMY O TOBIE.

A co właściwie wiedzieli? Skoro brali go za kosmitę, to musieli jakoś wyłuskać z tłumu. Może to przez te uszka co mu się pojawiały na dłoni i znikały.
- Powtórz…- powiedział w końcu Sonoroki nie wsłuchując się ani w słowa, ani w pytania. Musiał pomyśleć. Zerknął na siebie, na lustro weneckie zza którego go obserwowali. Uśmiechnął się ironicznie. Pewnie oczekiwali genialnej istoty znającej zaawansowane technologie i wiedzę wykraczającą poza ludzkie zrozumienie wszechświata. A tymczasem mieli w dłoniach zagubionego nieco grafika, który miał własne trywialne życie i własne codzienne problemy. I był na dodatek kiepskim mechanikiem.
- Powtórz.- dopiero za trzecim razem Shunsuke odetchnął i skupił się na pytaniach.
– CZY JESTEŚ ŚWIADOMY TEGO, ŻE NIE POCHODZISZ Z TEJ PLANETY?
- Jestem świadomy, że pochodzę z tej planety. Tu się urodziłem. Tu żyją moi rodzice i siostra. Tu żyje jeszcze lekarz który odbierał mój poród.-
stwierdził stanowczym tonem Shunsuke, po czym dodał ugodowo. - Ale domyślam się skąd ta pomyłka.
- CZY WIESZ SKĄD POCHODZISZ?
- Urodziłem się w okręgu specjalnym Itabashi, w tamtejszym szpitalu. Tak mam przynajmniej napisane w dowodzie osobistym.-
rzekł spokojnie grafik pocierając czoło.
- CO MOŻESZ MI O SOBIE OPOWIEDZIEĆ ?
- Jestem grafikiem, freelancerem. Mam własną stronę na DeviantArcie. -
tyle szczegółów chyba wystarczyło.- Ale chyba to wiecie, prawda?
- W JAKIM CELU PRZYBYŁEŚ NA ZIEMIĘ?
- W żadnym konkretnym, po prostu przez przypadek urodziłem się taki jaki jestem. -
wzruszył ramionami smętnie. Te pytanie uznał za nieciekawe.
- CZY MIAŁEŚ WSPÓŁTOWARZYSZY, PRZYBYWAJĄC NA ZIEMIĘ? JEŚLI TAK, OPOWIEDZ MI O NICH.
- Nic o tym nie wiem.
- skłamał, ale wolał skłamać niż wdawać się w zawiłości sytuacji, którą sam nie do końca pojmował.
- CO MYŚLISZ O LUDZIACH?
- Nie jestem jakimś psychopatą mającym zamiar zabijać kogokolwiek. Mam całkowicie pokojowe zamiary. -
... prawdopodobnie. Ale skoro Niebiescy wyrażali się o ludzkości jako o swych dzieciach, to kto morduje własne dzieci?
- CZY LUBISZ NASZĄ PLANETĘ?
- Powiedzmy. Ponoć Hawaje są lepsze niż Tokyo? Paryż też chyba jest miłym miejscem.-
ocenił spokojnie Sonoroki.- Tak czy siak nie mam w planach jej zniszczyć.
- O CZYM JESZCZE CHCIAŁBYŚ MI OPOWIEDZIEĆ?

Shunsuke wstał i podszedł do lustra. Po czym zaczął mówić.- Wygląda na to, że coś… wiecie. Ale niezbyt wiele. A ja mogę znać interesujące was szczegóły. Niemniej nie widzę potrzeby by dwóch ludzi musiało gadać przez…- wskazał dłonią na ekran za sobą. -... to. Tym bardziej, że informacje które was interesują, dla mnie są mało istotne. I poproszę kawę. Aaaaa i… skoro potrafiliście przerobić salę przesłuchań na salę kinową, to z pewnością poradzicie sobie z usunięciem wpadki Ayame Chisako z policyjnej kartoteki. Byłbym za to bardzo wdzięczny.
Uśmiechnął się lekko i skłonił po czym wrócił na krzesło i grzecznie usiadł. Nie miał powodu, by irytować ludzi którzy go zamknęli. Miał z nimi parę wspólnych interesów do załatwienia. Oni mogli mu pomóc z tą całą sytuacją… oby byli w stanie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 07-09-2017 o 16:19. Powód: poprawki
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172