Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2017, 19:24   #93
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Kapral nie uczestniczył w oględzinach pobojowiska, ograniczając się do spluwania na ziemię i sporadycznego kopania jakiś śmieci pozostałych po rozgromionym transporcie. Czym innym było napadanie na kupców lub nawet żołnierzy i grabienie majątku, a czym innym wyżynanie wszystkich w pień, wliczając w to zwierzęta same w sobie stanowiące sporą wartość.

Napastnikom nie chodziło o grabież, tylko o sabotaż wissenlandzkiej armii i zakłócenie dostaw zaopatrzenia, bez którego każda armia przestaje stanowić realną wartość bojową. Jeśli mieli być przydzieleni do ochrony transportów, to oznaczało to wyłącznie kłopoty, a nie lekką i przyjemną fuchę jakiej można było się spodziewać.

- Kurwa... - warknął niezadowolony. Nieludziom zawsze wiatr w oczy...

Dalsza droga biegła bez przeszkód, za wyjątkiem pajacowania Frietza. Zażyłość, jaką darzył leśnych zbójów kazała ponownie pochylić głowę nad desperacją włodarzy prowincji, skoro do armii brano wszystko jak leci. Póki sierżant nic nie marudził i szeregowy nie naprzykrzał się krasnoludowi bezpośrednio, to Detlef wspaniałomyśnie postanowił błaznowanie poborowego Frietza ignorować. Jak to mawiają - "na świecie jest więcej latryn do wykopania, niż ci się wydaje, żołnierzu".

Krasnolud uznawszy, że w życiu nachodził się więcej, niż kilku człeków razem wziętych zabunkrował się na jednym z wozów i poświęcił nowo odkrytej w sobie pasji - rusznikarstwie. Z zawziętą miną grzebał przy pistoletach i rusznicy kuriera (upewniwszy się wcześniej, że broń nie była nabita), starając się zrozumieć zasady działania języka spustowego, kurka, panewki, wyciora, stempla i czynności, jakie należy ogarniać umysłem przy obsłudze broni palnej.

Dopiero pod koniec następnego dnia ich oczom ukazał się wzbudzający ciekawość kaprala widok. Dwudziestka jeźdźców, z kolejnym dumnym jak kogut szlachciurą na czele prowadziła luzaki. I te właśnie konie zwróciły uwagę khazada.

Starając się sprawiać wrażenie znudzonego nudną służbą trepa przyjrzał się dokładnie prowadzonym wierzchom. Interesowało go szczególnie, czy konie nie noszą śladów poparzeń podobnych do tych, które widzieli na trupach na polanie.

Już po chwili znał odpowiedź.

Jeśli kaprala nie myliło przeczucie mieli przed sobą sprawców ataku na transport, którego resztki widzieli niedawno. Luzaki wyglądające zupełnie jak konie używane do ciągnięcia wojskowych wozów poznaczone były tu i ówdzie śladami oparzeń. Jaka była szansa, żeby na obszarze, na którym nie toczono walk konie znajdujące się na wyposażeniu armii miały takie właśnie obrażenia? Oddział był wyposażony w broń palną, której ślady widzieli na pobojowisku. Thorvaldsson był pewien, że dowodzący oddziałem właśnie ocenia wielkość strat w przypadku ataku frontalnego oraz nocnej zasadzki. Czyżby mieli stać się ofiarami kolejnego ataku?

Detlef podniósł się z miejsca, w którym siedział i przeciągnął ziewając przy tym rozdzierająco. W czasie tej niewinnej z pozoru czynności namierzył miejsce, w którym znajdował się sierżant. Bez pośpiechu zlazł z wozu i poczekał, aż rozmawiający o czymś z Małym Karlem Baron się z nim zrówna.
- Jest temat, sierżancie. - Zagaił cicho. - Udawajcie, że szukacie tytoniu do mojej fajki, żeby nie nabrali podejrzeń. - Mówiąc to wyciągnął z kapciucha wspomniany przedmiot.

- To chyba oni napadli na wojskowy transport... - Powiedział prawie się zapominając i omal nie skinąwszy w stronę jeźdźców. - Luzaki, które ciągną są poparzone jak trupy tych z polany. Do tego wcale nie przypominają tych, na których jadą. To są przebierańcy, jak nic. Jeśli dołączyli do tamtego transportu jako niby eskorta, to nie dziwota, że wymordowali ich we śnie bez strat własnych. Mają samopały, więc dziury po kulach też mogli zrobić. - Powiedział niemal jednym tchem.

- Jestem pewien, że ten kutaszon na czele właśnie knuje jak się do nas dobrać. Wydaje mi się, że jest nas zbyt dużo, żeby próbowali teraz, ale albo zaraz postanowią dołączyć, albo pojawią się niby przypadkiem na wieczornym popasie, albo spróbują w nocy. Jak bum cyk. - Przedstawił swoje podejrzenia. - Są na obcym terenie, więc muszą ograniczać straty, żeby jak najdłużej zachować zdolność bojową. - Dodał.

- No i my możemy ich teraz z zaskoczenia albo przygotować się na wieczór i zrobić zasadzkę na postoju. W każdym wypadku będzie ciężko, ale jeśli się dobrze przygotujemy, to może zaskoczonych będzie łatwiej pokonać. A tego skurkobańca w oficerskich gaciach trzeba na postronek i do Grubera. Za dywersantów zasłużymy na medal, a tych tam leśnych ludków wezmą za patriotów. - Przedstawił swój ogólny plan.

- Możecie z nimi pogadać i wypytać o kilka szczegółów, ale jeśli się zorientują, to zaatakują tutaj, żeby świadków nie było którzy ich rozpoznali. Jeśli dołączą wieczorem pod byle pretekstem, to cyrulik może ich jakoś otumani ziółkami w kolacji i sprawdzimy jakie mają przy sobie rozkazy. A jeśli przyjdą z bronią w rękach, to chyba nie trzeba sprawdzać, co to za jedni, tylko bić jak najmocniej i patrzeć, czy równo puchnie. - Ciągnął dalej. - Będziemy musieli wszystkich wprowadzić w plan, bo nasze szanse jeszcze bardziej zmaleją.

- Co wy na to? - Zapytał Barona.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 30-08-2017 o 20:46.
Gob1in jest offline