Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-08-2017, 11:14   #91
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Oleg radośnie przeskakiwał między starymi znajomymi, a nowym oddziałem. Choć więcej czasu spędził z Salem oczywiście racząc poinformować go, że dane mu było spotkać tego Flickena z tych Flickenów. Chociaż zawzięty pies odgrażał się Salefikowi z pięścią w powietrzu to na włóczykij był tym bardziej przejęty niż adresat tych gróźb.

Brak bezpośredniej kontroli, towarzystwo zaufanych osób i nienadzorowany dostęp do trunków objawiło oddziałowi nową twarz Olega. I nie chodziło o jej coraz to bardziej rumiany blask sugerujący to, że Frietz przestał w pewnym momencie martwić się o to, żeby jedna dwudziesta starczyła dla wszystkich.
Salefik był tym widocznie rozbawiony, ale jego ludzie mimo pewnej sympatii trzymali dystans. Zwłaszcza chudy Josef, którego Oleg wyzwał na pojedynek, wbrew jego woli, popisując się nowo nabytymi umiejętnościami. Już samo wymierzenie ostrzem broni w jego kierunku wywołało zdecydowany niepokój, a kiedy Włóczykij zamilkł i uspokoił ruch przed szarżą Josef nawet dotknął rękojeści miecza. Kiedy jednak Włóczykij zmęczony całodzienną aktywnością, słońcem i procentami potknął się o wystający kamień upuścił broń padając na dupsko, jak berbeć po pierwszych w życiu krokach Josef zaniósł się śmiechem i podał mu ramię. Wtedy to Oleg zerwał się i pociągną do siebie chudzielca podkładając mu nogę tak, że po chwili obaj stękając szamotali się na szutrowej drodze wzbijając w powietrze chmurę żółtawego kurzu.

- Pokazała mi to taka jedna Sigmarytka! - Wrzasnął radośnie Frietz kładąc się płasko na ziemi i rozkładając ręce. Uwolniony Josef wstał szybko i otrzepał spodnie.

- Powaliło Cię Frietz! Weź się opanuj oszołomie! - Mniej rozbawiony Josef odpluł zgrzytający w zębach piach i bezceremonialnie odszedł z chmurną miną od sapiącego Olega wciąż leżącego na krzyż na środku drogi tak, że reszta roześmianej ferajny musiała go przekraczać. Dopiero nadjeżdżający powóz zmotywował go to wstania z ziemi. Łapnął halabardę i ruszył lekkim truchtem do drugiej ulubionej osoby w zbójeckiej bandzie.

- Widziałaś? Pokazała mi to taka jedna Sigmarytka - zagadną Marthę łapiąc ciężkie oddechy.
- Taaak, niesamowite - Odparła rudowłosa, która ewidentnie nie miała ochoty na rozmowę. Może to z powodu dokuczającej rany, ale wydawała nie odwzajemniać sympatii Olega.
- Może byś skończył już błaznować?! - odwróciła swoje blade, naznaczone piegami, markotne lico do rozmówcy i zmarszczyła wąskie brwi widząc to brudne, dyszące i pijane nieszczęście - I nie pij już, masz dosyć. Przynieś Trochę dla mnie, bo mi zasycha w gardle od tego pyłu. - dodała despotycznym tonem gryzącym się z jej łagodną urodą.

Oleg z niewinnym uśmiechem wyciągną naczętą flaszkę z plecaka. Martha wzięła ją i zamoczyła usta.
- I zawołaj do mnie Sala - Powiedziała odstawiając koło siebie butelkę i pobłażliwie kręcąc głową, kiedy Oleg posłusznie odszedł bez słowa.

Resztę trasy Oleg przesiedział spokojnie dając sobie chwilę wytchnienia pod okiem Sala i Marthy, lub Barona i Detlefa, chociaż widać było, że unikał karcącego wzroku tych drugich. Zupełnie, jakby zdawał sobie sprawę z tego, że nie tak powinien się zachowywać członek armii za którego być może już zaczął się postrzegać.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 29-08-2017 o 11:28.
Morel jest offline  
Stary 30-08-2017, 15:57   #92
 
Goel's Avatar
 
Reputacja: 1 Goel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputację
Po prawdzie, Abelardowi nie zależało jakość wybitnie na złapaniu elfa. Oczywiście, chciał uniknąć kary i z tegoż wywodził sobie sensowność wykonania rozkazu - jednak gdy długouchy nie wypływał a w pościg za nim ruszyli konni, puścił sprawę w niepamięć. Tym bardziej, że Walter (który z jakiegoś powodu jako jedyny z oddziału nie wahał się zagadywać do cyrulika) przyniósł do zidentyfikowania przetworu zielarskie. Odnalezione flakony należały zapewne do wojska - na szczęście spotkanie przy rozbitej karawanie szybko rozwiązało wątpliwości co do możności użycia znalezisk.

Rany opatrywanych goiły się dobrze, nie wyglądało na to, by ktoś zakaził opatrunki - rzecz rzadka w tych czasach. Co bardziej bogobojny człowiek rzekłby, że dobre bóstwa chroniły tak zbójców jak i drugą piątkę Ostatnich w leśnej potyczce. Abelard wolał jednak złożyć to na karb szczęścia i stosunkowo szybkiej pomocy. No i podstawowych zabiegów, jakich dokonał Baron na rannych - może byłoby sensownym przeszkolić resztę oddziału? Abelard postanowił wspomnieć o swoim pomyśle Baronowi, gdyby nadarzyła się okazja do chwili rozmowy.

Drogę "umilały" Ostatnim popisy Olega. Abelard od sytuacji z podpalaniem siedziby bandytów w Nuln miał pewne podejrzenia co do poczytalności Olega. Jego zachowanie miało znacznie mniej wspólnego z behawiorem marzyciela-artysty, przypominając raczej reakcje człowieka niespełna rozumu. I choć balwierz doceniał rady Olega w zakresie zielarstwa i znajomości lasu, w głębi duszy cieszył się będąc wybrany jako "łucznik" - przynajmniej nie znajdował się w najbliższym otoczeniu włóczęgi gdyby jego wewnętrzne demony zerwały się z uwięzi.

Abelarda cieszyła bliskość dużego miasta - bądź co bądź dzieciństwo w Nuln pozostawiło w sercu młodzieńca tęsknotę za ciasnym, parnym bezpieczeństwem wąskich uliczek. Bezpieczeństwem ulotnym, acz jedynym jakie znał mały ulicznik. Nossenkrap liczył również, że w miejscu ześrodkowania wojsk znajdzie się miejsce i na szpital polowy z prawdziwego zdarzenia. A że cyrulikom bliżej było do wojskowych rzeźników niż do uczonych medyków z akademii, to i liczył Abelard na kilka solidnych łyków praktycznej wiedzy polowego łapiducha. Choć nie pozostawiała z drugiej strony wątpliwości chęć Nossenkrapa do wyrwania się z kasty golibrodów ku kręgowi akademików...

Znudzony monotonną drogą, popijający niewiele bimbru cyrulik szedł pogrążony w myślach. Nie unikał kontaktu z ludźmi, zapytany odpowiadał (z właściwą sobie flegmą) ale nie podtrzymywał rozmów - zbyt dużo działo się w jego głowie by zaprzątać ją jeszcze paplaniną o błahostkach. Toteż i nie przejął się spojrzeniem przejeżdżającego dowódcy jazdy - jak już zdążył usłyszeć wszystkie inne typu wojsk pogardzały "tą pierdoloną piechotą". A i sam jako cyrulik miał okazję kilkukrotnie obcować z wyżej urodzonymi - z tych skąpych doświadczeń wynikało jedno: mimo anatomicznego usytuowania odbytu na tej samej wysokości co u prostaka, panowie zachowywali się jakby srali znacznie wyżej niż pozwalała im na to fizjologia. I żadna driakiew nie była w stanie tego zmienić.
 
Goel jest offline  
Stary 30-08-2017, 19:24   #93
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Kapral nie uczestniczył w oględzinach pobojowiska, ograniczając się do spluwania na ziemię i sporadycznego kopania jakiś śmieci pozostałych po rozgromionym transporcie. Czym innym było napadanie na kupców lub nawet żołnierzy i grabienie majątku, a czym innym wyżynanie wszystkich w pień, wliczając w to zwierzęta same w sobie stanowiące sporą wartość.

Napastnikom nie chodziło o grabież, tylko o sabotaż wissenlandzkiej armii i zakłócenie dostaw zaopatrzenia, bez którego każda armia przestaje stanowić realną wartość bojową. Jeśli mieli być przydzieleni do ochrony transportów, to oznaczało to wyłącznie kłopoty, a nie lekką i przyjemną fuchę jakiej można było się spodziewać.

- Kurwa... - warknął niezadowolony. Nieludziom zawsze wiatr w oczy...

Dalsza droga biegła bez przeszkód, za wyjątkiem pajacowania Frietza. Zażyłość, jaką darzył leśnych zbójów kazała ponownie pochylić głowę nad desperacją włodarzy prowincji, skoro do armii brano wszystko jak leci. Póki sierżant nic nie marudził i szeregowy nie naprzykrzał się krasnoludowi bezpośrednio, to Detlef wspaniałomyśnie postanowił błaznowanie poborowego Frietza ignorować. Jak to mawiają - "na świecie jest więcej latryn do wykopania, niż ci się wydaje, żołnierzu".

Krasnolud uznawszy, że w życiu nachodził się więcej, niż kilku człeków razem wziętych zabunkrował się na jednym z wozów i poświęcił nowo odkrytej w sobie pasji - rusznikarstwie. Z zawziętą miną grzebał przy pistoletach i rusznicy kuriera (upewniwszy się wcześniej, że broń nie była nabita), starając się zrozumieć zasady działania języka spustowego, kurka, panewki, wyciora, stempla i czynności, jakie należy ogarniać umysłem przy obsłudze broni palnej.

Dopiero pod koniec następnego dnia ich oczom ukazał się wzbudzający ciekawość kaprala widok. Dwudziestka jeźdźców, z kolejnym dumnym jak kogut szlachciurą na czele prowadziła luzaki. I te właśnie konie zwróciły uwagę khazada.

Starając się sprawiać wrażenie znudzonego nudną służbą trepa przyjrzał się dokładnie prowadzonym wierzchom. Interesowało go szczególnie, czy konie nie noszą śladów poparzeń podobnych do tych, które widzieli na trupach na polanie.

Już po chwili znał odpowiedź.

Jeśli kaprala nie myliło przeczucie mieli przed sobą sprawców ataku na transport, którego resztki widzieli niedawno. Luzaki wyglądające zupełnie jak konie używane do ciągnięcia wojskowych wozów poznaczone były tu i ówdzie śladami oparzeń. Jaka była szansa, żeby na obszarze, na którym nie toczono walk konie znajdujące się na wyposażeniu armii miały takie właśnie obrażenia? Oddział był wyposażony w broń palną, której ślady widzieli na pobojowisku. Thorvaldsson był pewien, że dowodzący oddziałem właśnie ocenia wielkość strat w przypadku ataku frontalnego oraz nocnej zasadzki. Czyżby mieli stać się ofiarami kolejnego ataku?

Detlef podniósł się z miejsca, w którym siedział i przeciągnął ziewając przy tym rozdzierająco. W czasie tej niewinnej z pozoru czynności namierzył miejsce, w którym znajdował się sierżant. Bez pośpiechu zlazł z wozu i poczekał, aż rozmawiający o czymś z Małym Karlem Baron się z nim zrówna.
- Jest temat, sierżancie. - Zagaił cicho. - Udawajcie, że szukacie tytoniu do mojej fajki, żeby nie nabrali podejrzeń. - Mówiąc to wyciągnął z kapciucha wspomniany przedmiot.

- To chyba oni napadli na wojskowy transport... - Powiedział prawie się zapominając i omal nie skinąwszy w stronę jeźdźców. - Luzaki, które ciągną są poparzone jak trupy tych z polany. Do tego wcale nie przypominają tych, na których jadą. To są przebierańcy, jak nic. Jeśli dołączyli do tamtego transportu jako niby eskorta, to nie dziwota, że wymordowali ich we śnie bez strat własnych. Mają samopały, więc dziury po kulach też mogli zrobić. - Powiedział niemal jednym tchem.

- Jestem pewien, że ten kutaszon na czele właśnie knuje jak się do nas dobrać. Wydaje mi się, że jest nas zbyt dużo, żeby próbowali teraz, ale albo zaraz postanowią dołączyć, albo pojawią się niby przypadkiem na wieczornym popasie, albo spróbują w nocy. Jak bum cyk. - Przedstawił swoje podejrzenia. - Są na obcym terenie, więc muszą ograniczać straty, żeby jak najdłużej zachować zdolność bojową. - Dodał.

- No i my możemy ich teraz z zaskoczenia albo przygotować się na wieczór i zrobić zasadzkę na postoju. W każdym wypadku będzie ciężko, ale jeśli się dobrze przygotujemy, to może zaskoczonych będzie łatwiej pokonać. A tego skurkobańca w oficerskich gaciach trzeba na postronek i do Grubera. Za dywersantów zasłużymy na medal, a tych tam leśnych ludków wezmą za patriotów. - Przedstawił swój ogólny plan.

- Możecie z nimi pogadać i wypytać o kilka szczegółów, ale jeśli się zorientują, to zaatakują tutaj, żeby świadków nie było którzy ich rozpoznali. Jeśli dołączą wieczorem pod byle pretekstem, to cyrulik może ich jakoś otumani ziółkami w kolacji i sprawdzimy jakie mają przy sobie rozkazy. A jeśli przyjdą z bronią w rękach, to chyba nie trzeba sprawdzać, co to za jedni, tylko bić jak najmocniej i patrzeć, czy równo puchnie. - Ciągnął dalej. - Będziemy musieli wszystkich wprowadzić w plan, bo nasze szanse jeszcze bardziej zmaleją.

- Co wy na to? - Zapytał Barona.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 30-08-2017 o 20:46.
Gob1in jest offline  
Stary 31-08-2017, 08:34   #94
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Młodszemu sierżantowi nie podobał się wynik oględzin pobojowiska. Wychodziło na to, że napadu i rzezi dokonała grupa zbrojnych. Do tego konnych i zapewne w mundurach strażników dróg czy wojska. Tylko tacy mieli dostęp do broni palnej w dużej ilości i mogli poruszać się traktem bez większych podejrzeń.
Plusem tego było, że nie mogli się kryć po lasach. Byli konnym oddziałem a las nie był ich sprzymierzeńcem.

Podróż na szczęście odbyła się bez żadnych niespodzianek. Jedynie Oleg dziwacznie się zachowywał w podróży. Jego popisy przed Salem i jego kompanią i nadużywanie alkoholu były nie na miejscu.
- Słuchaj Oleg.- Zwrócił się do szurniętego żołnierza.
- Nie przeginaj z piciem bo dobiorę się do Twojego zada i przez miesiąc będziesz kopał latryny na każdym postoju.- Mówił spokojnie, ale dobitnie do żołnierza. Nie chciał by go zbyt dużo osób słyszało więc mówił też dość cicho.
- Teraz ochraniamy transport i chce mieć przytomnego zwiadowcę a nie upierolonego w trzy dupy kretyna.- Tu zatrzymał się i patrząc głęboko w oczy rozmówcy dawał do zrozumienia, że nie żartuje.

W dalszej części podróży do Sierżanta podszedł Nossenkrap z propozycją o dokształceniu żołnierzy w dziedzinie opatrywania.
- Pomysł przedni i niezwykle przydatny. Wszystkiego nie ogarniesz a czasem trzeba od razu działać.- Uśmiechnął się Baron i poklepał po ramieniu oddziałowego cyrulika.
- Możesz się tym zająć jeśli znajdziesz czas. A tak przy okazji mam nadzieję, że nie zwaliłem roboty przy rannych?- Dodał pytanie licząc, że może się czegoś przydatnego dowiedzieć.

Nie udało się dogonić głównych sił. Z jednej strony Baronowi było to na rękę. Podpity Oleg miał szansę ogarnąć się przed spotkaniem z Gruberem. Z resztą coś czuł, że Gruber od razu by znalazł zajęcie dla niego i jego ludzi.
Rozbili obóz przy wozach ustawionych w okrąg dla lepszej możliwości ochrony. Baron zarządził rozbijanie namiotów czy posłań większej odległości gdyż bał się ułatwiać zadania potencjalnym napastnikom. Do pilnowania wart wyznaczył trzy osoby, które miały się zmieniać co dwie godziny. Do każde warty chciał co najmniej jednego człowieka Sala jako zaznajomionych z okolicą. Żołnierze Gustawa w większości nie byli ludźmi lasu a tu wiedza o nim mogła sporo dać.

Nastał poranek i Sierżant gdy się obudzili odetchnął z ulgą. Ludzie byli wypoczęci. Abelard twierdził, że rany dobrze się goją i nie ma żadnych problemów. Dzień zaczynał się pomyślnie dla Ostatnich.
Wymarsz zarządzono dość szybko. Mieli dogonić siły główne i Sierżant nie chciał tracić już więcej czasu. Pozatym dostęp do zaopatrzenia i szybkie jego ubywanie przez przeciągającą się podróż martwiły świeżego podoficera.

Gdy nadjechali konni żołnierze Gustaw uważnie ich obserwował. Nie pasowało mu kilka rzeczy. Pierwsza to luzaki a druga, że tak się im przyglądają. W końcu podszedł do niego Detlef.
Baron jak zaproponował kapral zaczął czegoś szukać przy swoich rzeczach i słuchał co ma do powiedzenia podkomendy khazad. Sam nie zwrócił uwagi na poparzenia koni skupiony na oficerze i reszcie jeźdźców.
- Nie mam. Gdzieś mi posiało.- W Końcu w bezradnym geście rozłożył ręce. - Gdzieś wcięło mi jebany tytoń- Mówił do Detlefa odwracając się do niego przodem i dając mu dyskretnie znać, że zgadza się na ten plan.
- Idz do Berta. może jemu jeszcze coś zostało.- Zwrócił się do kaprala po czym zagaił oficera.
- Panie oficerze. Melduje się młodszy sierżant Gustaw z Piątej Dziesiątki Trzeciej Drużyny Czwartej Kompanii Drugiego Batalionu Trzeciego Regimentu.- Zasalutował do wyższego szarżą. Udawał, że nie czuje żadnych obaw przed jeźdźcami i swobodnie rozmawia.
- Pan oficer wie jak daleko armia nasza? Już od jakiegoś czasu ich gonimy, ale to zbyt się przeciąga.- Baron bardzo pilnie zwracał uwagę na zachowanie jednego. Był gotów w każdej chwili ruszyć do ataku gdyby oficer dał znać do ataku.
Barona martwiła dość duża liczba dobrze wyekwipowanych i uzbrojonych jezdnych. Niby ich było dziesięciu plus ludzie Sala i ochrona transportu, ale większość nie przygotowana do walki a do tego część jego ludzi mimo wielkich chęci i zapału mogła bez przygotowania nie sprostać kawalerii z bronią palną. Wolał więc Baron odwlec ewentualną konfrontację i przygotować się na tych jezdnych.
 
Hakon jest offline  
Stary 31-08-2017, 11:19   #95
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Leo zbyt dobrze pamiętał swój występ z poprzedniego poranka, żeby przeoczyć fakt, ze Baron nigdy nie palił. A że kręcił się zawsze koło sierżanta, nawet gdy nic nie robił, czyli szedł nie patrząc zbytnio przed siebie i z wielkim namaszczeniem rzeźbił kolejne wersje swojej Bogini, nim ten skończył mówić był już koło niego.
Jak klasyczny armijny donosiciel wypalił:
- Oleg wczoraj zajumał większą część sierżancie. Sam widziałem. Czy mam powiedzieć... jego dowódcy, że dzieje się z nim coś niedobrego. - 'z nim' wypadło akurat na wdechu i prawie nie było go słychać. Estalijczyk wolał nie wspominać przy obcym o tym, że mają w konwoju banitów. Od wczoraj wydawało mu się, że wszyscy w okolicy znają się tutaj ze sobą. Leo nie wiedział o co chodzi, jedynie zapasowe konie nie pasowały mu do obrazu wojska które właśnie nadjechało, ale nie umiał określić co jest tego przyczyną. Niemniej, z reakcji sierżanta wynikało, że musiało być niebezpiecznie, a wojsko to nie było tym za kogo się podawało.

Spojrzał na kawalerzystę i zasalutował.
- Estalijczyk Mock, w stopniu szeregowego. Ku chwale Imperium! - i dodał - Wspaniale wierzchowce.

Sierżant nie był chyba zadowolony z tego ordynarnego donosicielstwa, ale nie bardzo mógł rozwinąć tą myśl przed obcym.
- To czemu nie mówisz wcześniej, tylko dopiero teraz jak szukam? Zabezpiecz tytoń i powiedz, żeby natychmiast zaczęli go pilnować.
- Rusz się
- dodał, gdy zobaczył, że estalijczyk w stopniu szeregowego, zamiast iść podziwia wierzchowce. Ten zaś uważnie notował szczegóły uzbrojenia i wyposażenia. Powiódł też z radosnym uśmiechem po twarzach jeźdźców oceniając, czy oni, a także ich konie, są wypoczęci, czy raczej zmęczeni i ranni. Z wyrazu twarzy przypominał raczej wioskowego głupka, który pierwszy raz widzi cyrkowców, a nie zawodowego żołnierza. W końcu, dwukrotnie ponaglony udał się w kierunku drugiej części transportu i odnalazł Sala. Ustawił się tak, aby nie być widzianym przez wojskowych, po czym zaczął cicho mówić pokazując palcem na Olega.
- To podejrzane typy, ci co właśnie podjechali. Sierżant kazał w dyskretny sposób nabrać gotowości bojowej, tak na wszelki wypadek.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 01-09-2017 o 23:58.
druidh jest offline  
Stary 31-08-2017, 15:45   #96
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Walterowi nie podobał się widok pobojowiska- trupy zabitych, pewnie we śnie, ludzi "zdobiły" trawę polanki. Na szczęście dość szybko z niej odjechali. Cyrkowiec w krótkim czasie zapomniał o zostawionym w tyle miejscu. Szedł obok wozów, wesoło nucąc wissenlandzkie piosenki. Od czasu do czasu brał łyk piwa, znajdujący się w bukłaku elfa. Nie zwracał za bardzo uwagi na otoczenie. Nie obchodziły go popisy Olega.

Zaczęli zbliżać się do jakiegoś większego miasta. Woźnica mówił że jest to Wissenburg, lecz Walter nie umiał potwierdzić jego słów- nigdy nie był w okolicy tego miasta. Co prawda zdarzało się być z cyrkową trupą w Meissen czy Pfeildorfie, ale nigdy nie przejeżdżali przez Wissenburg. Rozmyślania cyrkowca przerwało pojawienie się konnych. Walter spojrzał na nich, następnie wypowiedział w myślach modlitwę do Sigmara. Coś mu się nie podobało w tych ludziach. Nie potrafił określić co, ale wolałby się trzymać od nich z daleka.
 
Ismerus jest offline  
Stary 31-08-2017, 17:59   #97
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Oficer odpowiedział na salut sierżanta.
- Spocznij - rzucił niedbale.
- Nie panujecie nad swoimi ludźmi, młodszy sierżancie. - dodał po zauważeniu zachowania Leo. Nic dziwnego. Szeregowy odzywający się bez pozwolenia do oficera to poważne złamanie dyscypliny. Widać było, że zastanawia się, czy nie kazać wychłostać idioty dla przykładu, ale najwyraźniej był w łaskawym nastroju i dał szansę, by swoim żołnierzem zajął się bezpośredni dowódca, czyli Baron. Gustaw ucieszył się, że choć Olega trochę utemperował i nie było widocznego pijaństwa na służbie w oddziale.
- Jeśli pilnujecie transportu tak samo jak swoich ludzi... - nawet nie chciało mu się dokańczać.
- Po dotarciu do najbliższych koszar stawicie się do raportu, młodszy sierżancie Gustaw. Macie szczęście, że ludzi brakuje i w ważniejszej misji jedziemy, inaczej bym was na drodze obwiesił razem z połową waszego oddziału. Nie wiecie, że tu jacyś zbóje grasują, co transporty palą? Ci ludzie co się tam z tyłu plączą to kto? - opierdalał Barona, który czuł, że jego poważanie wśród wozaków i ich eskorty spada na samo dno.
 
hen_cerbin jest offline  
Stary 31-08-2017, 20:58   #98
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Loftus cały czas był lekko oszołomiony mocą jaką przez chwilę „władał”. Nie był też pewien jak jego towarzysze będą odnosić się do niego po ostatnim pokazie. Z większą nieufnością? Strachem, czy bojaźnią? A może z większym szacunkiem lub po prostu będą go unikać. Dlatego trzymał się lekko na uboczu. Dowódca jednak nie bał się skorzystać z rady ucznia czarodzieja, może i inni przejdą nad tym do porządku dziennego. Gdy nastał czas obozowania uczeń czarodzieja podszedł do niziołka.
- Jak noga Bert? Czujesz ją jeszcze? Hujnia z nogą? W lesie też była, mogło zresztą skończyć się gorzej. Ale skoro miałem Cię uczuć to zobaczmy co pamiętasz. – Loftus podał kij truskawie.
- Spróbuj się podpisać, tak jak pokazywałem, skombinujesz później jakiś węgiel czy kredę to i łatwiej pisać będzie.
 BERT bert Bert

Kolejny dzień i kolejny marsz. Obozowisko reszty armii było zapewne coraz bliżej. Co mogło dodawało otuchy. Mag nie znał się zbytnio na zwyczajach panujących w armii. Z tego też powodu wołał nie wdawać się w dyskusję z oficerem. W przeciwieństwie do Leo zostawił to w gestii osób bardziej kompetentnych.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 01-09-2017, 04:13   #99
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Jadąc z karawaną Diuk doszedł do porozumienia z szefem wozaków, w zamian za hasło od świętych dostał całkiem nie kiepską kolczugę. Karl ucieszył się z nowego pancerza bo już dwukrotnie oberwał po ramieniu co za trzecim razem mogło skończyć się utratą jebanej kończyny.

Kawałek dalej natknęli się na jakiś patafianów w lesie i fortuna chciała, że połowa tych patafianów to były ich patafiany z Baronem na czele. Ale się wtedy działo oj się działo. Oleg, ten cichy leśny ludek najebał się w trzy dupy stratami tak że aż Diukowi zrobiło się głupio i wyjebał jednego bysiorka na hejnał. Postój przyniósł kilka rewelacji.
Po pierwsze Sal potwierdził, że hasło jakie Diuk sprzedał woźnicy jest prawdziwe.
Po drugie Diuk potwierdził, że Baron nie pierdolił faraonów z amnestią, a i zdaniem Diuka jak na razie na zawszonym łonie armii źle nie mieli. Sam Diuk podsumował służbę słowami.
- Co ja ci będę pierdolił Sal, to łatwa kasa. Jasne może chodzę trochę więcej niż jak obijałem mordy dla gangu no i może trochę tego pierdolenia z tymi ranga i tym kto na kogo sra, ale mówię Ci, że korzyści są większe. Po pierwsze żołd stabilny, referować dobra w imię armii też czasem się da. Ludzie cię szanują bo mundur masz a łowcy nagród czy prawilne prawniczki jak ten Flicker to mi mogę lewe jajo possać bo prawo to ja. - Diuk uśmiechnął się szeroko a ręką złapał się za krocze. - A co do tych rozkazów i to rób tak jak ja. Słuchaj co mówi ten malowany baran. - Wskazał na Barona w oddali. - A najlepiej to trzymaj się khazada. Jest pierwszy po Baronem a do tego równiacha. Wódki się napije i w mordę da.- Karl spędził resztę wieczoru w towarzystwie ludzi Sala i Olega najebanego jak kościelny na odpuście.

Gdy dotarli do pobojowiska Diuk był w szoku widokiem jaki zastali. To nie miało sensu. Żaden szanujący się złodziej nie dokonałby takiej rzeźni. Być może kodeks złodzei był lub nie był mitem rozpowszechnianym przez Bardów, I być może miał on lub nie miał niewiele wspólnego z owym fachem, ale prawdą było, że w większości zorganizowanych "organizacji" istniały pewne reguły i przepisy. Niektóre karały łamanie pewnych norm nawet śmiercią, jak to miało miejsce w przypadku zabijania dzieci na włamie czy odcinania części twarzy za okradnia najbiedniejszych. Mimo wszystko widok masakry postawił Diukowi włosy na karku.
Diuk robił w życiu wiele popierdolonych rzeczy. Raz zajebał typa jego własną drewnianą nogą. Flisak kutas pół roku nie spłacał pożyczki za łódź. Chuje to kogo obchodziło wtedy, że susza i klientów brak. Innym razem na zlecenie nasrał kapitanowi straży miejskiej do komina akurat gdy ten zajadał niedzielny obiad z rodziną. Był jeszcze ten raz gdy porwał psa pewnej szlachcianki dla okupu, a gdy ta zamiast jak porządny obywatel zapłacić nasłała na Diuka prawilnych poszukiwaczy przygód, ten owych awanturników najebał, baronowej wysłał surowiznę z rzeźni, z liścikiem że to jej pupilek a kundla zatrzymał, aż ten nie zdechł jakiś czas temu po walce ze szczurem co z resztą złamało Karlowi serce jak krzesło nos.
Niemniej nic co do tej pory robił Diuk nie było tak popierdolonych jak to co właśnie widział.
Karl Topher zabrał z miejsca zbrodni kawałek węgla ze zniszczonych wozów i narysował symbol złodzei na wozach jakie transportowali, ot tak, dla pewności.

Karawana ruszyła w dalszą drogę a Diuk leczył odciski u Abelarda, przy okazji cyrulik zmienił mu opatrunek. Wtedy zatrzymali ich oni. Konne paniczki którym źle z ryja patrzyło. Chyba nie tylko Diuk to zauważył bo wszystkie chłopy nagle na ich widok posępniały. Nagle dziób otworzył Leo i Diuk uśmiechnął się jedynie i powiedział sam do siebie, ale każdy w zasięgu słuchu mógł go usłyszeć.
- To będzie dobre. - Po chwili dodał. - Czy on się kiedyś kurwa nauczy by nie otwierać ryja? Naprawdę. Jak oni kurwa wychowują te bękarty w Tilei. - Zakończył żartobliwie.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 01-09-2017 o 04:27.
Baird jest offline  
Stary 01-09-2017, 07:55   #100
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Sierżant przełknął tylko ślinę na reakcję oficera na zachowanie Leo. Nie lubił tych ze specjalnych. A ten Porucznik był z wojsk specjalnych. Byli to zazwyczaj bezwzględni ludzie no ale trzeba jakoś załagodzić sytuację.
- Panie Poruczniku. To są świeży rekruci nie nawykli do niektórych widoków. Wczoraj mijaliśmy miejsce gdzie zrobiono masakrę jednemu z naszych konwojów zaopatrzenia. Chłopakowi poprzewracało się lekko w głowie.- Starał się załagodzić sytuację z oficerem wykorzystując lata doświadczeń w wciskaniu kitu i prawdy.

- Wiemy Panie Poruczniku o zbójach.- Oznajmił już oczywistą wiadomość.
- Zbójcy już mają doświadczenie w napadach na armijne konwoje a my pracujemy nad niekonwencjonalnym sposobem ochrony.- Nie chciał rozwijać tematu bo jak sam Porucznik twierdził ten się spieszy.
- Ci ludzie za nami to jeden z elementów taktyki. To żołnierze, którzy na terenach leśnych i dzikich ubezpieczają nas. Nowa taktyka Panie Poruczniku.- Baron wciskał kit, ale liczył, że oficer jako "specjaly" zrozumie.
- To wykorzystanie umiejętności nabytych przez rekrutów w cywilu. Zawodowego żołnierza łatwo rozpoznać a tu zbóje i grasanci mają niespodziankę.- W sumie sam Baron zaczął wierzyć, że taki rodzaj ochrony może być ciekawym rozwiązaniem na przyszłość.

- Za pozwoleniem Panie Poruczniku.- Gustaw chciał wywiedzieć się czegoś jeszcze od jezdnych. - Jedziecie może do Nuln? Jak już wspominałem dzień drogi jest miejsce masakry. Niech Pana Sigmar strzeże i powodzenia życzę.- Baron przez cały czas starał się być grzeczny i zdyscyplinowany. Chciał by oficer widział, że ten chce pomóc.
Interesował także Barona z jakiej klasy społecznej się wywodzi oficer. Czy to szlachcic czy awansowany mieszczuch czy chłop. Trzeba było wiedzieć stosując odpowiednią taktykę słów i postawy.
 
Hakon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172