Balthazaar buchnął parą z nozdrzy i wartko wspiął się na jeden z występów skalnych, gdzie rósł stary jesion. Smoczydło wspięło się bez większego problemu, po czym przeskoczyło na jeszcze grubszą i starszą wierzbę. Gałęzie były wytrzymałe, oraz zdrowe i nawet ciężar Balthazaara ich nie uszkodził.
Minęło kilka dłuższych chwil nim obrońca Venory wrócił do towarzyszki i pozostałych. Krasnolud niecierpliwie wyczekiwał raportu, lecz smoczydło tylko wzruszyło ramionami.
-
Bezużyteczny gadzie!- warknął grubiańsko, zrywając się niespodziewanie z miejsca. Venora coraz częściej zastanawiała się, czy krasnolud nie był lekko szalony, lub coś w ten deseń -
To było proste zadanie! Miałeś tam wejść i się rozejrzeć! Nie wierzę że nic nie zauważyłeś!- rugał Balthazaara, który zwyczajnie ignorował brodatego krzykacza. Rycerka po raz kolejny chciała ostudzić emocje Dzika, lecz wojownik tym razem nie miał zamiaru ustępować i odepchnął ją z odrobinę zbyt wielką siłą. Kobieta źle postawiła nogę i wylądowała twardo na skalnej ścianie.
Przez sekundę przeszło jej przez myśl by zrugać krasnoluda tak by nie została na nim sucha nitka, lecz nim zdążyła chociażby wziąć wdech by wydusić z siebie słowo do akcji wkroczył Balthazaar. Smoczydło błyskawicznie zakręciło młyńca swoim dwuręcznym mieczem, po którego ostrzu zalśniły refleksy magicznej esencji. Dwuręczny miecz o ząbkowanym ostrzu przypominał olbrzymie narzędzie tortur.
Jaszczuroludź uderzył potężnie od góry, ale Dzik ze spokojem sparował cios krzyżując nad głową swoje topory. Wiedział jak walczyć z większymi od siebie, których największym atutem jest bestialska siła. Krasnolud odskoczył o krok w tył i uniósł większy z toporów by wyprowadzić cios, gdy zamarł w bezruchu. Zdziwiony krasnolud uniósł wzrok i dostrzegł, że oręż z ręki wyrwał mu korzeń drzewa, wystający spomiędzy skalnych występów. Nim zdążył się zorientować, jego nogi były oplecione po kolana. Venora spojrzała na Balthazaara, który również został uchwycony przez korzenie i przyciągnięty do skały tak mocno, że nie potrafił nawet się ruszyć.
Po chwili i jej nogi zostały złapane w potężny uścisk, a sekundę później straciła władzę nad całym ciałem.
-
Lady Venoro!- krzyknął jeden ze zbrojnych, wisząc do góry nogami za sprawą tej samej broni, która unieszkodliwiła Dzika, Balthazaara i Venorę.
-
Ale i'eas. Arasil sanee'o valarassikh...- usłyszała chłodny ton głosu, docierającego do nich gdzieś z góry. Venora uniosła wzrok i dostrzegła elfa, wbijającego w podróżników groźne spojrzenie.
Nie wyglądał na starego, ale w przypadku elfa wygląd nie miał znaczenia. Był odziany bardzo lekko i swobodnie. Jego tors chroniła zaledwie skórzana kurta. Spodnie miał pobarwione na zielono, jakby tarzał się w nich w trawie i błocie. Oczy miał błękitne jak lód z Gór Krańca Świata, a cerę bladą i jasną jakby ktoś z niej robił płótno do malowania obrazów.
Elf był dobrze zbudowanym i wcale nie tak cherlawym mężczyzną. Jego ramię wyglądało jakby lata spędził na kuźni lub w pracy na roli, a nie na stróżowaniu leśnej kniei. W lewym ręku trzymał piękny i misternie wykonany sejmitar o zakrzywionym, smukłym ostrzu i wspaniale zdobionej rękojeści. Mężczyzna odgarnął z ramion warkocz złocistych włosów i przykucnął przyglądając się pojmanym podróżnikom.
~
Przynajmniej znaleźliśmy druida ~ przeszło paladynce przez myśl gdy ze zmieszaną miną przyglądała się elfowi. Zupełnie nie wiedziała co powiedzieć, więc wpierw rozejrzała się po swoich towarzyszach, którzy grzecznie nie ruszali się, owinięci pnączami.
-
Przepraszam za zachowanie moich towarzyszy - odezwała się w końcu Venora, podnosząc niepewne spojrzenie na elfa. -
Słabo się dogadują - dodała lekko się uśmiechając. Druid spojrzał na Venorę, następnie na Dzika i Balthazaara
-
Czego tu szukacie?- spytał. Mężczyzna wyprostował się i zrobił krok w przód, ale zamiast wpaść między skały postawił nogę na korzeniach, które jak na rozkaz splątały się pod jego stopą, tworząc stopień. Elf nie spuszczał z oczu nieproszonych gości, ufając zaprzyjaźnionym roślinom. Kiedy już znalazł się pomiędzy nimi w skalnym labiryncie, korzenie wróciły do naturalnej formy zwisając bezwładnie przy wielkich kamiennych występach.
-
Ciebie szukamy - odparła szczerze rycerka. -
Chcielibyśmy ciebie prosić o pomoc w przedostaniu się przez las - mówiąc to patrzyła druidowi prosto w oczy.
-
I skąd ten wniosek, że będę chciał wam w ogóle pomóc?- spytał, stając twarzą w twarz z rycerką.
-
Chcemy pozbyć się z tego rejonu nekromanty. Wierzymy, że gdy on i jego nieumarli znikną to w końcu orkowie przestaną atakować ludzkie osady... A przynajmniej nie tak często - wyjaśniła. -
To przyniesie korzyści nie tylko ludziom, ale i w lesie zrobi się spokojniej.
Elf uśmiechnął się pod nosem, lecz nie wyglądał tak naprawdę na rozbawionego.
-
Toril jest pełen potworów jak orkowie, nieumarli, giganci, smoki, duchy…- wyliczał powoli -
Oni byli od zawsze i zawsze tu będą. Nawet kiedy przeminie mój czas- dodał odwracając się na pięcie.
-
Ale to można zmienić! - Venora aż szarpnęła się w trzymających ją pnączach w zniecierpliwieniu. -
Albo przynajmniej spróbować - przestała się szarpać. -
Stanie i przyglądanie się nigdy nie wychodzi nikomu na dobre. Nekromanta to niebezpieczeństwo dla każdej żywej istoty tego lasu.
Elf zatrzymał się w miejscu, jakby przemyślał słowa Venory i musiał się zastanowić nad ich sensem -
Poradzę sobie z nim, jeśli tu przybędzie. Dziękuję za troskę- odparł, zbliżając się pod skalny występ, gdzie zszedł do nich w dół.
-
Zajmę się nim za ciebie - nie dawała za wygraną rycerka. -
Ty jedynie pomóż nam przejść przez twój las tak, żebyśmy nie musieli za sobą zostawiać ścieżki martwych orczych ciał.
-
Wynoście się stąd- rzekł chłodno, odwracając się. Korzenie drzew znów splotły się w prowizoryczne stopnie, po których elf wspiął się na górę. Druid odwrócił się i spojrzał na uwięzionych podróżników.
-
Wynoście się, pókim dobry…- mężczyzna zniknął gdzieś za skałami, a korzenie puściły “więźniów”.
Venora czym prędzej wyrwała się z puszczających ją więzów. Biegiem ruszyła tam gdzie zniknął jej z oczu elf.
-
Proszę, o nic więcej nie proszę, tylko pomóż nam się przeprawić przez las - krzyknęła za druidem, starając się z całych sił by jej głos nie brzmiał na zdesperowany.
-
Daj spokój…- burknął Balthazaar -
Nie będziemy się nikogo prosić- dodał jaszczur.