Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2017, 20:06   #297
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Balthazaar buchnął parą z nozdrzy i wartko wspiął się na jeden z występów skalnych, gdzie rósł stary jesion. Smoczydło wspięło się bez większego problemu, po czym przeskoczyło na jeszcze grubszą i starszą wierzbę. Gałęzie były wytrzymałe, oraz zdrowe i nawet ciężar Balthazaara ich nie uszkodził.
Minęło kilka dłuższych chwil nim obrońca Venory wrócił do towarzyszki i pozostałych. Krasnolud niecierpliwie wyczekiwał raportu, lecz smoczydło tylko wzruszyło ramionami.
-Bezużyteczny gadzie!- warknął grubiańsko, zrywając się niespodziewanie z miejsca. Venora coraz częściej zastanawiała się, czy krasnolud nie był lekko szalony, lub coś w ten deseń -To było proste zadanie! Miałeś tam wejść i się rozejrzeć! Nie wierzę że nic nie zauważyłeś!- rugał Balthazaara, który zwyczajnie ignorował brodatego krzykacza. Rycerka po raz kolejny chciała ostudzić emocje Dzika, lecz wojownik tym razem nie miał zamiaru ustępować i odepchnął ją z odrobinę zbyt wielką siłą. Kobieta źle postawiła nogę i wylądowała twardo na skalnej ścianie.

Przez sekundę przeszło jej przez myśl by zrugać krasnoluda tak by nie została na nim sucha nitka, lecz nim zdążyła chociażby wziąć wdech by wydusić z siebie słowo do akcji wkroczył Balthazaar. Smoczydło błyskawicznie zakręciło młyńca swoim dwuręcznym mieczem, po którego ostrzu zalśniły refleksy magicznej esencji. Dwuręczny miecz o ząbkowanym ostrzu przypominał olbrzymie narzędzie tortur.
Jaszczuroludź uderzył potężnie od góry, ale Dzik ze spokojem sparował cios krzyżując nad głową swoje topory. Wiedział jak walczyć z większymi od siebie, których największym atutem jest bestialska siła. Krasnolud odskoczył o krok w tył i uniósł większy z toporów by wyprowadzić cios, gdy zamarł w bezruchu. Zdziwiony krasnolud uniósł wzrok i dostrzegł, że oręż z ręki wyrwał mu korzeń drzewa, wystający spomiędzy skalnych występów. Nim zdążył się zorientować, jego nogi były oplecione po kolana. Venora spojrzała na Balthazaara, który również został uchwycony przez korzenie i przyciągnięty do skały tak mocno, że nie potrafił nawet się ruszyć.

Po chwili i jej nogi zostały złapane w potężny uścisk, a sekundę później straciła władzę nad całym ciałem.
-Lady Venoro!- krzyknął jeden ze zbrojnych, wisząc do góry nogami za sprawą tej samej broni, która unieszkodliwiła Dzika, Balthazaara i Venorę.
-Ale i'eas. Arasil sanee'o valarassikh...- usłyszała chłodny ton głosu, docierającego do nich gdzieś z góry. Venora uniosła wzrok i dostrzegła elfa, wbijającego w podróżników groźne spojrzenie.
Nie wyglądał na starego, ale w przypadku elfa wygląd nie miał znaczenia. Był odziany bardzo lekko i swobodnie. Jego tors chroniła zaledwie skórzana kurta. Spodnie miał pobarwione na zielono, jakby tarzał się w nich w trawie i błocie. Oczy miał błękitne jak lód z Gór Krańca Świata, a cerę bladą i jasną jakby ktoś z niej robił płótno do malowania obrazów.
Elf był dobrze zbudowanym i wcale nie tak cherlawym mężczyzną. Jego ramię wyglądało jakby lata spędził na kuźni lub w pracy na roli, a nie na stróżowaniu leśnej kniei. W lewym ręku trzymał piękny i misternie wykonany sejmitar o zakrzywionym, smukłym ostrzu i wspaniale zdobionej rękojeści. Mężczyzna odgarnął z ramion warkocz złocistych włosów i przykucnął przyglądając się pojmanym podróżnikom.


~ Przynajmniej znaleźliśmy druida ~ przeszło paladynce przez myśl gdy ze zmieszaną miną przyglądała się elfowi. Zupełnie nie wiedziała co powiedzieć, więc wpierw rozejrzała się po swoich towarzyszach, którzy grzecznie nie ruszali się, owinięci pnączami.
- Przepraszam za zachowanie moich towarzyszy - odezwała się w końcu Venora, podnosząc niepewne spojrzenie na elfa. - Słabo się dogadują - dodała lekko się uśmiechając. Druid spojrzał na Venorę, następnie na Dzika i Balthazaara
-Czego tu szukacie?- spytał. Mężczyzna wyprostował się i zrobił krok w przód, ale zamiast wpaść między skały postawił nogę na korzeniach, które jak na rozkaz splątały się pod jego stopą, tworząc stopień. Elf nie spuszczał z oczu nieproszonych gości, ufając zaprzyjaźnionym roślinom. Kiedy już znalazł się pomiędzy nimi w skalnym labiryncie, korzenie wróciły do naturalnej formy zwisając bezwładnie przy wielkich kamiennych występach.
- Ciebie szukamy - odparła szczerze rycerka. - Chcielibyśmy ciebie prosić o pomoc w przedostaniu się przez las - mówiąc to patrzyła druidowi prosto w oczy.
-I skąd ten wniosek, że będę chciał wam w ogóle pomóc?- spytał, stając twarzą w twarz z rycerką.
- Chcemy pozbyć się z tego rejonu nekromanty. Wierzymy, że gdy on i jego nieumarli znikną to w końcu orkowie przestaną atakować ludzkie osady... A przynajmniej nie tak często - wyjaśniła. - To przyniesie korzyści nie tylko ludziom, ale i w lesie zrobi się spokojniej.

Elf uśmiechnął się pod nosem, lecz nie wyglądał tak naprawdę na rozbawionego.
-Toril jest pełen potworów jak orkowie, nieumarli, giganci, smoki, duchy…- wyliczał powoli -Oni byli od zawsze i zawsze tu będą. Nawet kiedy przeminie mój czas- dodał odwracając się na pięcie.
- Ale to można zmienić! - Venora aż szarpnęła się w trzymających ją pnączach w zniecierpliwieniu. - Albo przynajmniej spróbować - przestała się szarpać. - Stanie i przyglądanie się nigdy nie wychodzi nikomu na dobre. Nekromanta to niebezpieczeństwo dla każdej żywej istoty tego lasu.
Elf zatrzymał się w miejscu, jakby przemyślał słowa Venory i musiał się zastanowić nad ich sensem -Poradzę sobie z nim, jeśli tu przybędzie. Dziękuję za troskę- odparł, zbliżając się pod skalny występ, gdzie zszedł do nich w dół.
- Zajmę się nim za ciebie - nie dawała za wygraną rycerka. - Ty jedynie pomóż nam przejść przez twój las tak, żebyśmy nie musieli za sobą zostawiać ścieżki martwych orczych ciał.

-Wynoście się stąd- rzekł chłodno, odwracając się. Korzenie drzew znów splotły się w prowizoryczne stopnie, po których elf wspiął się na górę. Druid odwrócił się i spojrzał na uwięzionych podróżników.
-Wynoście się, pókim dobry…- mężczyzna zniknął gdzieś za skałami, a korzenie puściły “więźniów”.
Venora czym prędzej wyrwała się z puszczających ją więzów. Biegiem ruszyła tam gdzie zniknął jej z oczu elf.
- Proszę, o nic więcej nie proszę, tylko pomóż nam się przeprawić przez las - krzyknęła za druidem, starając się z całych sił by jej głos nie brzmiał na zdesperowany.
-Daj spokój…- burknął Balthazaar -Nie będziemy się nikogo prosić- dodał jaszczur.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline