Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2017, 09:26   #56
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Nami & Hakon

PO WALCE Z HARKONEM


Kiedy wróg został pokonany, nastała nienaturalna cisza, w której to Lexę przytłaczał szum w głowie. Stała tuż przy smoku, w miejscu, z którego siekała go wielokrotnie, przy akompaniamencie ryków bestii. Jej oddech był bardzo ciężki, miała wrażenie, że zbroja zaczęła ważyć o kilka kilogramów więcej i w dodatku lepi się od wewnątrz. W końcu blondynka padła na kolana, a następnie usiadła na przesiąkniętej krwią ziemi. Na jej pancerzu nie widniał nawet ślad zadrapania, choć pod blachami ewidentnie była mocno zraniona. Objęła się jedną ręką za brzuch, a w drugiej wciąż trzymała miecz. Jej oddech był płytki, prawie niezauważalny. Wszystko ją piekło i bolało, nie miała jednak teraz siły, aby zdjąć ciążącą na poharatanym ciele zbroję. Musiała chwilę odpocząć. Kaskada jasnych włosów zakryła profil jej twarzy.

- Wytrzymaj jeszcze chwilę - krzyknął Aureolus zbierający się (i utensylia) z miejsca, z którego przed chwilą wystartował Orrgar w ponownej próbie poniesienia śmierci w samobójczej szarży. Niestety, znów mu się nie udało. Medyk podejrzewał jednak, że odrąbanie głowy wampirzemu panu wyspy nieumarłych mogło być satysfakcjonującą drugą nagrodą.
Na szczęście było już po walce, więc nie trzeba było uważać, by nie wleźć w pole ostrzału, mógł więc podbiec do norsmenki najkrótszą drogą. Widział, że Erwin także zbliża się do Lexy i lekko się uśmiechnął.

- Pewnie, nie przeszkadzajcie sobie! Pielęgnuj se tego trolla, jeszcze czaju mu zaparz, psubraty! - wygrażała się Lexa ze swej niezbyt dogodnej pozycji, warcząc z boleści przez zaciśnięte zęby. Zawsze tak było, przeklęty medyk pierwszy do chłopa poleciał, niech ich szlag!

Erwin, gdy bestia i jej mroczny pan padli, podbiegł do blondynki.
- Trzymaj się.- Ukląkł przy niej i zerknął na medyka. Ten zajęty widocznie bardziej potrzebującym nie przychodził z pomocą do Lexy.
- Zdejmę z Ciebie ten pancerz. I tak Aureolus to by zrobił a tak będzie mógł szybciej pomóc.- Dodał bo na tyle znał norsmenkę, że prędzej opierniczy go lub nawet w mordę da za pchanie się z łapami do jej umięśnionego ciała.

Lexa początkowo warknęła. Była to reakcja, której można było się spodziewać. Słysząc głos Erwina, który w jej uszach rozbrzmiewał troską, poczuła się jak słaby nieudacznik. Skora nawet była by go zdzielić, na ile siły pozwalały, a i nie powstrzymałaby się co by w rękę go upierdolić zębami. Argumentacja jednak do niej dotarła i po dłuższej chwili patrzenia na mężczyznę z wrogością i dystansem, w końcu kiwnęła głową. Jej napięte mięśnie i odchylone w bok ciało, byle jak najdalej od inżyniera, powróciły do naturalnej postawy. Z ledwością zsunęła rękę z pancerza, aby słabymi palcami dotknąć zapięcia zbroi. Nie patrzyła na niego, ale gdy przemówiła, w jej głosie dało się wyczuć złość.
- Nie traktuj mnie w ten sposób. - ochrypły, ściszony głos wyrażał wstyd. Poczuła się gorsza.
- Traktuję Ciebie jak przyjaciela. Nie chcę byś cierpiała. Ja sam bym chciał by ktoś zobaczył moje rany lub przygotował do oglądania.- Zwrócił się spokojnym głosem.
- Każdego przyjaciela całujesz? - prychnęła sarkastycznie nie zerknąwszy na rozmówcę, skupiając całą swoją uwagę na uwolnieniu ciała od uciskającego rany pancerza.
- Można mieć przyjaciela i coś czuć więcej do niego.- Opuścił wzrok na rzemienie zbroi Lexy. - Z resztą pocałunkiem nie nazwałbym tego. Może próbą.- Dodał.
Lexa zaśmiała się krótko, szczerze rozbawiona. Nie mogła się tutaj nie zgodzić z tym ostatnim zdaniem, po tym jak na wardze mężczyzny wciąż istniał na to dowód.
- Lepiej spróbować i żałować, niż żałować, że się nie spróbowało. - mruknęła jakby bez przekonania zasłyszana kiedyś maksymę i choć głowę miała spuszczoną w dół, dało się zauważyć delikatny uśmiech na jej twarzy.
- Jeśli nie chcesz. To nic na siłę. Gdyby Twoja siostra oberwała też by ktoś chciał pomóc. Ja się zwyczajnie martwię czy aby cała jesteś.- Dodał licząc na lecącą piąchę w jego stronę.
- Jeszcze raz rzucisz mi tym wybuchającym czymś nad głową, to się będziesz musiał martwić o siebie. Prawie oberwałam w twarz - poskarżyła się naburmuszając policzki i spojrzała na Erwina zielonymi oczami wyglądającymi spod grzywki.
Inżynier uśmiechnął się ciepło.
- Znajomość tej broni oraz matematyka i fizyka, w których jestem dość biegły eliminowały taką sytuację byś doznała uszczerbku.- Popatrzył w oczy dziewczynie poważniejąc.
- Poza tym nie ryzykowałbym Twoim zdrowiem.- Dodał i spojrzał w kierunku Aureolusa.
- Tylko dlatego, że jestem przydatna? - spytała mrużąc oczy.
- Dlatego, że czuję, iż jesteś bliska memu…- Nie dokończył tylko odwrócił wzrok jakby coś usłyszał.
- Zaraz będzie Aureolus mógł się Tobą zająć.
- Nie spieszy mu się -
skomentowała wzmiankę o medyku. W końcu odpięli ostatni zatrzask i Lexa mogła zdjąć z siebie pancerz. Z nienawiścią odrzuciła go na bok, zupełnie jakby obwiniała go o swoje rany, a tych, trzeba przyznać, było naprawdę wiele. Na brzuchu, torsie, plecach a nawet ramionach, kobieta miała krótkie, krwawiące cięcia, zupełnie jakby ktoś sztyletem regularnie i symetrycznie przebijał się przez jej skórę, aby upuścić jak najwięcej krwi. W dodatku szkarłatna ciecz rozmazała się po ciele, zlewając w jedną plamę i maskując tatuaże o tej samej barwie.
- Będziesz mógł teraz się chwalić, że mnie rozebrałeś, co? - spytała prowokująco z zawziętością wymalowaną na złośliwie uśmiechniętej twarzy.
- Czemu uważasz, że zamierzam się chełpić tym?- Skrzywił się na zarzut. - Jestem honorowym człowiekiem a nie jakimś chłopkiem lub ćwokiem cieszącym się z nagości kobiety.- Lekko był poirytowany słowami dziewczyny, ale szybko przypomniał sobie z kim rozmawia.
- Tak Aureolusowi się będę chwalił przy każdym kieliszku wina.- Spojrzał Harpi w oczy z głupkowatym uśmiechem.
- Świetnie, będziecie mogli wymienić się doświadczeniami, w końcu widział o wiele więcej niż ty kiedykolwiek byś mógł - odszczekała się z szerokim, prowokacyjnym uśmiechem, który wypełzł na jej usta.
- Jeśli chodzi o ciało zapewne masz rację.- Spojrzał wyzywająco na dziewczynę.
Lexa prychnęła krótko. Nie sądziła, że tak łatwo się podda, albo, że będzie udawał, że właśnie to zrobił. Wyjrzała za medykiem, czy aby w końcu rusza tutaj swoją zacną dupę. Miała ochotę samodzielnie się podnieść i do niego pójść, w sumie to już zdążyła odpocząć. Musiała przyznać, że Erwin sprawiał, iż bawiła się o wiele lepiej, niż mogłaby przypuszczać.
Natomiast Erwin walczył cały czas ze sobą. Jego dusza mówiła jedno a rozum drugie. Wiedział, że musi zaskarbić sobie Lexy przychylność większą niż tylko przyjaźń. By czuła się dobrze w jego towarzystwie. To potrzebowało czasu. Miał nadzieję, że starczy im go.

Inżynier gdy ich dwojga przyjaciel wreszcie zajął się Lexą podszedł do kupki popiołu po wampirze. Schylił się i podniósł amulet z kości i dziwny miecz.Podszedł do magistra ognia i spytał o magię drzemiącą w przedmiotach. W końcu jako nieliczne przetrwały spektakularne spopielenie mrocznego władcy.

Gdy dziewczyna już stała na nogach i szykowała się do dalszej wędrówki Erwin podszedł do niej.
- Pomóc z rzemieniami?- Nie chciał być nachalny i nie pchał rąk do blondynki i dodał po chwili.
- Mam tu miecz. Należy do Ciebie i oby służył Tobie lepiej niż poprzedniemu właścicielowi.- Wyciągnął zdobyczną broń ku norsmence.
- Magowie mówią, że jest bezpieczny.- Dodał.
Lexa uniosła brew kiedy jej wzrok utkwił na wyciągniętym w jej kierunku mieczu. Nie bardzo potrafiła zrozumieć motywy Erwina, gdyż jego zachowanie wydawało jej się z każdą chwilą dwojakie. Określała go w myślach mianem “wariata” lub “Porąbańca”, ewentualnie “stuknięty inżynier”, nie mogła się zdecydować na jedno. Wynikało to oczywiście z tego, że blondynka po prostu nie pojmowała tego wszystkiego. Gadał o przyjaźni, potem startował z łapami, potem znowu, że niby dobry towarzysz od broni i chlania. Dla Lexy to było zbyt trudne.
- Możesz mi ponieść, prócz skórzni wolałabym na razie nic nie zakładać, podrażnia mi szwy - odpowiedziała na zaoferowaną pomoc i wyciągnęła dłoń po miecz, jednak zdążyła go jedynie tknąć opuszkami palców, gdy nagle jak oparzona cofnęła dłoń. Spojrzała na Erwina z nieukrywaną podejrzliwością.
- Chcesz coś w zamian, ta?
- Nie. Nie chcę. To podarunek ode mnie po prostu.-
Erwin wiedział, że dziewczyna musiała być doświadczona przez życie i wszystko co dostawała to miało drugie dno.
- Lubię Cię i miło by mi było gdybyś przyjęła ten oto miecz.- Patrzył jej głęboko w oczy. Spodziewał się, że i tym razem kobieta nie będzie wiedziała o co mu chodzi, ale jakoś nie potrafił jeszcze wydukać pewnych słów. Uważał, że to za wcześnie i to do czego dążył będzie zbyt płytkie. Wojowniczka kiwnęła głową, przybierając poważny wyraz twarzy. W zielonych tęczówkach pojawił się błysk podniecenia, kiedy chwyciła rękojeść miecza. Przygryzła dolną wargę skupiając się na orężu, którego zaczęła obracać i sprawdzać. Był cudownie wyważony, czuła że mogłaby wykonać dzięki tej lekkości więcej cięć niż swoimi broniami, które były naprawdę doskonałej jakości. Nie potrafiła ukryć tego, jak bardzo zafascynował ją przedmiot i ile dał jej radości. Skamieniałe serce zabiło szybciej zza lodowych krat twardych żeber, choć póki co nie na widok Erwina.
- A co do Twoich rzeczy.- Spojrzał na leżące wcześniej rzucone przez nią ochronne odzienie. - Myślę, że to by ujmowało Tobie jako o wolnej i samodzielnej kobiecie.- dodał z wrednym uśmieszkiem, ale zarazem ciepłym.
- No ale skoro prosisz to zajmę się Twoimi rzeczami osobistymi by ci marynarze nie rozkradli czegoś Twojego i nie mieli potem tematu do przechwałek, że rozebrali Lexę, Harpię Północy.
- No proszę, jaki się odważny i wyszczekany zrobiłem, co? -
zaśmiała się słuchając tych niezgorszych docinek. - Ja o nic nie proszę, nie chcesz to zostaw w piździec, sama się rozebrałam, to sama się ubiorę i sama sobie ponoszę.
Przymocowała do boku podarowaną broń, odpinając swój poprzedni miecz. Początkowo spojrzała na inżyniera, jakby chcąc mu go oddać, ale jakoś zmieszała się.
- Pewnie masz oręż od najlepszych kowali, co nie? - upewniła się ściskając w dłoni broń, której nie tak dawno używała i o którą dbała lepiej, niż o ludzi. Chciała mu ją dać w zamian, ale kiedy stwierdziła, że to nie ma sensu, bo Erwina na pewno na takie cuda stać, było już za późno, bo zdążyła zaoferować oręż.
Inżynier był zaskoczony. Lexa oddawała swój miecz. Dbała o niego lepiej niż nie jeden jeździec o swojego rumaka a teraz chciała mu oddać.
- Ten oto rożen nie wiem kto wykonał. Lata temu go nabyłem i najprzedniejszy nie jest.- Oznajmił spokojnie zastanawiając się nad swoją bronią.
- Prawdę mówiąc to na broń palną zważałem i na zbroję.- Klepnął zdobiony napierśnik i hełm.
- Jesteś pewna, że chcesz mi go dać?- Wziął od niej miecz. wy machnął kilka razy sprawdzając wyważenie i ciężar.
- Nie nawykłem do takiej broni, ale posługiwać się wiem jak.- Spojrzał na blondynkę.
- Mogę ciebie zapewnić, że zadbam o niego jeśli wola Twoja mi go ofiarować, ale takiej zapłaty za tragarza przyjąć nie mogę.- Tu uśmiechnął się życzliwie i schylił się po rzeczy norsmenki.
- Skrzyni nie dam jeszcze targać ze swoim i Twoim rynsztunkiem.- kiwnął głową w kierunku zbierających się do wymarszu żołnierzy okrętowych i ludzi siostrzyczki Lexy.

Kobieta uśmiechnęła się lekko.
- Nie płacę ci za nic. Ponoć jesteś przyjacielem, czyż nie tak? - odparła patrząc na niego jakby z zainteresowaniem.
- Weź, jeśli chcesz. Może kiedyś będziemy w sytuacji, w której na nic innego nie będziesz mógł liczyć. - uśmiechnęła się lekko w cwanym uśmieszku, jakby ciągle coś knuła. Poczuła się też znacznie lżejsza, może aż nazbyt, bo na myśl przywodziło to lata gladiatorskie, gdzie walczyć musiała odziana będąc w dwie przepaski zasłaniające jej kobiece części i nic ponadto. Ciekawiło ją czy ktoś z tej wyprawy pamiętał ją z areny, ale nie chciała pytać.

Mężczyzna tylko spojrzał na blondynkę. Odwzajemnił ironicznie jej uśmiech i z lekka pożałował zaoferowanej pomocy. Miał nadzieję, że długiej drogi nie będą musieli odbywać.
- Morze jest długie i szerokie a chwila jest krótką.- Dodał kończąc wypowiedź Lexy. Kobieta jednak nie zrozumiała jego słów. Dostrzegała przepaść, jaka ich dzieli, więc nawet nie próbowała jej przeskoczyć. Wiedziała, że i tak nie potrafi. Erwin w jej oczach był zbyt inteligentny i choć nie umniejszała intelektualnym wyżynom medyka, to jakoś z Aureolusem czuła się mniej tępa, niż przy inżynierze.

PODRÓŻ DO MIASTA UMARŁYCH

Grupa ruszyła dalej. Erwin z początku trzymał się środka, ale z biegiem czasu znalazł się na końcu. Kuśtykał i dość szybko się męczył. Nie powiedział nawet słowa, że mu ciężko czy narzekał. Jedyne co mogli postronni usłyszeć to ciche przekleństwa gdy potykał się.
- Jak się czujesz?- Zwrócił się w końcu do blondynki, która zwolniła do jego tempa. Czy to było spowodowane nieufnością że straci jej dobytek czy z innego powodu teraz miał inżynier w poważaniu.
- Całkiem dobrze - skłamała z niesamowitą pewnością siebie, krocząc hardo obok Erwina. Poczuła drobne wyrzuty sumienia, że wykorzystała jego dobrą wolę i chęć pomocy. Dłuższa chwilę trawiła jak ugryźć temat swojej zbroi, którą podstępem mu wcisnęła.
- Źle się czuję w samej skórzni. Przywykłam do ciężaru. - mruknęła w końcu ponuro i zerknęła ukradkiem na mężczyznę - Chyba sobie zarzucę na grzbiet z powrotem. - zakończyła wyciągając rękę po swoje dobra.
- Kiedy dostałeś w nogę? - zapytała nie zauważywszy wcześniej jego rany.
Erwin podniósł głowę słysząc pytanie dziewczyny.
- Jesteś pewna, że dasz radę?- Zaniepokoił się inżynier.
- Lepiej byś była sprawna jak coś wyskoczy nam z lasu lub w mieście. A nogę podczas wspinaczki, Ale to nic. Tylko upierdliwe.- Opuścił wzrok z Lexy.
- Jestem sprawniejsza niż ktokolwiek inny w pełni zdrowia! I udowodniłabym ci to, ale nie sypiam z przyjaciółmi - wywarczała z dumą uśmiechając się pod nosem i akcentując ostatnie słowo aby wyraźnie je podkreślić. Nie mogła się oprzeć by nie spojrzeć na jego reakcje i minę - I nie biję rannych - dodała w ostateczności.
Mężczyzna ściągnął zbroję i położył ją na ziemi.
- Czy ty myślisz, że mi zależy na dupczeniu Ciebie?- Zapytał odwracając się do niej.
- Dla mnie taki kontakt z Tobą byłby czymś wyjątkowym a nie pozbyciem się tego co w jajach.- Mówił przez lekko zaciśnięte zęby. Czy to z bólu czy ze złości ciężko było określić.
- Z resztą ja nie myślę kutasem jakbyś chciała wiedzieć. Do myślenia mam to na szyi.- Dorzucił i podniósł jej zbroję by pomóc jej ją założyć. Sama Lexa zdążyła już po nią sięgnąć w tym samym czasie sądząc, że obrażony inżynier zamierza tak porzucić jej pancerz. Myliłam się i to wielce, kiedy ten mówiąc dalej zaczął pomagać jej się ubrać. Przez tę chwilę przerwy zostawali coraz bardziej w tyle.
- Jeśli chodzi o przyjaźń. Wiedz, że zależy mi na niej. Pewnie liczyłbym na coś więcej, ale obawiam się, że to coś więcej może zniszczyć samą przyjaźń i zrobić ze mnie zwierzę do chędożenia się nadające tylko. A jebanie dla zaspokojenia zostawiam innym.
- Ja tam się lubię pieprzyć -
blondynka niedbale wzruszyła ramionami. Z wyrazu twarzy wyglądała na zadowoloną z siebie.
- Zabawnie się złościsz. Lubię cię wkurzać, łatwo dajesz się podejść - stwierdziła z rozbrajającym uśmiechem zapinając zbroję z lewej strony. Nie mogła powstrzymać unoszących się ku górze rozbawionych kącików ust. Oczywiście chwaliło mu się to, że myślał czymś innym niż kutasem, ale zdawał się być cholernie daleki Lexie, w tej jej przyzwyczajeniach do chłopskich zachowań, które nota bene sama po części posiadała.
- Ja nic do Twoich zabaw łóżkowych, czy też gdzie indziej nic nie mam.- Schylił się po resztę zbroi.
- Ja też lubię się pieprzyć. Ale z kobietą, którą miłuję i wierzę, że z wzajemnością.- Dodał po chwili.
- To chyba niewiele razy kija zmoczyłeś - zarżała dopinając prawą stronę zbroi. Pod fasadą rozbawieniem ukryła ból, spowodowany zarzuceniem ciężkiego pancerza na świeże rany.
- Lepiej nie łączyć uczuć z wojną. Ludzie umierają. Ciężko już samą siostrę mieć podczas walki, mieć jeszcze więcej, to ograniczające. Miłując kogoś dopuszczasz do siebie słabość - wyrwała mu z rąk resztę swojego odzienia, tym samym przyciągając Erwina bliżej do swojego ciała i błądząc dzikim spojrzeniem między jego oczami a wargami.
- Panuj nad tym. - poradziła z powagą, nie oddalając się i patrząc w jego oczy szukała zrozumienia.
Erwin uśmiechnął się na jej podsumowanie kontaktów płciowych z kobietami.
- Może już mam dość bezowocnego jebania i oczekuje czegoś więcej?- Patrzył w jej oczy gdy jej latały po jego twarzy.
- Panuję nad tym. O to się nie obawiaj. Nie zamierzam być balastem na twej duszy.- Dodał po chwili.
- Pora ruszać bo nam ekspedycja zniknie z oczu.- Dodał odwracając się w kierunku gdzie zniknęli maruderzy ich ekspedycji.
- Też tak sądzę - zgodziła się i krzywiąc twarz z bólu wrzuciła na siebie ostatnia część pancerza. Był kurewsko niewygodny, a z każdym krokiem czuła ciągnięcie ran. Pewnie podczas obozowania będą nadawały się do ponownego opatrzenia, ale trudno. Nie mogła obciążać rannej osoby, nawet jeśli była głupio-dobra i sama tego chciała. Ciekawe czy krasnoludowi lub jakiemuś facetowi też by zbroję poniósł.
- Pewna jesteś, że dasz radę? Może chłopaki od Twoje siostry pomogą?- Zapytał widząc grymas dziewczyny.

- Masz jakąś wiedzę o tym wampirze i jego mieście? Pisze o tym w księgach jakichś? Co tam może się znajdować, umarłym chyba nie zależy na skarbach by je zbierać? - wypytywała Erwina przyspieszając kroku. Przez ten krótki czas znajomości wierzyła w jego intelekt i jeśli nie jego miałaby pytać o poważne i ważne sprawy, to spytałaby medyka. W tej jednak chwili trzymała się blisko inżyniera, nie chcąc go zostawić na pastwę losu. Nie zdawała sobie wcześniej sprawy, że jest na tyle ranny by czuć trudy podróży.
Erwin starał się dotrzymać Lexie kroku. Kilka razy się potknął, ale twardo pokazywał, że wszystko pod kontrolą.
Pytanie norsmenki zastanowiło inżyniera.
- Ksiąg jest mnóstwo. W końcu w Sylvani panują, a raczej panowały wampiry i w historii dość często atakowały Imperium.- Z początku mówił dość oczywiste rzeczy, które przeciętny Imperialczyk raczej znał. No ale Lexa nie była z Imperium.
- Nie jestem specjalistą od truposzy, ale wydaje mi się, że to co robili za życia robią i po śmierci. Zbierają na pewno różne skarby. Może nie złoto, ale magiczne artefakty. Taki wampir raczej nie jest głupi i woli mieć śmiercionośną dla siebie broń na oku niż pozwolić by wpadła w ręce przyszłego kandydata na zgładzenie jego. Jego truposze w końcu napadali na statki i musiał zbierać coś z nich. Bo i po co ten proceder piractwa?- Mówił co się domyślał. Cieszył się, że Harpia chociaż trochę jest zainteresowana czymś innym niż mordowaniem i wyuzdanym seksem.
Lexa była szczerze zaciekawiona. O większości z tych rzeczy nawet nie pomyślała, więc było to interesujące no i przydatne.
- A to miasto? Wiadomo coś o mieście? Długo należy do umarłych czy kiedyś ktoś inny je wzniósł? Te jaszczury chyba, co nie? To inteligentne stworzenia? Wiesz coś o nich? Kojarzą mi się jedynie z pomiotami wyplutymi przez spaczenie, krwawe rytuały i zdecydowanie brak zdolności czy chociażby chęci współpracy, zero empatii, czysty zysk… Ale to tylko skojarzenie - wzruszyła ramionami, bo cóż innego mogła zrobić. Nawet nie wiedziała, czy nie pieprzy od rzeczy.
- Dokładnie to nie znam historii miasta, ale wiem, że przez jaszczury zostało zbudowane. Cała Lustria była pod ich władaniem jeszcze przed elfami czy krasnoludami.- Mówił to co wyczytał przed podróżą do Lustrii. Miał dostęp do bibliotek więc korzystał ile się dało.
- Jaszczury może nie są zbyt bystre. No może te mniejsze i ich władcy. Takie wielkie coś. Widziałem jeden szkic takiego, ale zbyt wiele nie wiem o nich. One traktują wszystkich jak intruzów. Tyle wiem - Wzruszył ramionami szukając jakiś jeszcze informacji które przeglądał z miesiąc temu.
- Tak też sądziłam - zamyśliła się Lexa, zapominając zupełnie o tym, że Erwin może za nią nie nadążyć. Mimo wszystko lekko zwolniła, gdy już zaczęli doganiać grupę, nie było potrzeby iść w ścisłej formacji, więc zostawiła kawałek odstępu między ostatnią idącą osobą, a nimi samymi.
- Może nie powinniśmy teraz bawić się w poszukiwaczy artefaktów wampira - zastanowiła się na poważnie - Ta walka, mimo zwycięstwa, pozostawiła po sobie pewien ślad. Ciężko stwierdzić, co będzie w tych budowlach. Może już nie powstałe sługi tego krwiossacza, ale na pewno coś paskudnego.
- Może to być jedyna okazja by je spenetrować w spokoju. Niebawem ktoś osiedli się w tym mieście i znowu się nie dostaniemy.-
Erwin był pełen nadziei.
- Jak sama zauważyłaś miasto po jaszczuroludziach zajął wampir. Skarby jaszczurek mogą jeszcze być tam ukryte. W końcu wampir nimi nie musiał się interesować. A z tego co wiem artefakty tej rasy uchodzą jako jedne z najpotężniejszych. No ale to magów trzeba się wypytać.- Dodał ostatnie zdanie niezadowolony z braku wiedzy. Nie był też zadufanym w sobie człekiem i wiedział, że w niektórych dziedzinach inni mogą być lepsi.
- Nic nam po tych gratach jeśli nie wyjdziemy stamtąd żywi… - Lexa zamyśliła się na chwilę z cichym pomrukiem - Ha. Trzeba będzie trochę poruchać, nim zdechniemy! - stwierdziła jakże inteligentnie i klepnęła inżyniera mocno między łopatki, w przyjacielskim geście. Odpowiedź jej bowiem godna była prostego chłopa.
- Ach, no i co nam z tego życia pozostanie - przeciągnęła się unosząc ręce do góry i wypinając tors do przodu. Ziewnęła rozdziawiając buzię i krzywiąc się niesamowicie, czując ból przeciąganych na ciele ran. Miała wrażenie, że jakaś jej się otworzyła.
- Krew, siekanie, zszywanie, chlanie, dymanie, znowu krew i tak w kółko.
- Lexo. Nie rozumiesz. Nigdy nie nadarzy się taka okazja. Jaszczury wycofując się zabierały co wartościowe dla nich ze sobą a tu ich wyrżnięto i pozostały rzeczy cenne dla nich i może i dla nas. Jeśli nie dla nas to na handel z nimi się przydadzą. Oni mają gdzieś złoto. Ludzie nie. Jeśli na przykład znajdziemy tabliczkę z kamienia dla nas nic nie wartą a oni daliby za nią statek pełen złota to co? Opłaca się rozejrzeć?-
Z Erwina tryskała niespotykana dotąd euforia i energia.
- Oni przez tysiące lat mogli stworzyć rzeczy o których my możemy pomarzyć jeśli w ogóle wpadniemy na taki pomysł. Pamiętajmy, że Wampir był piratem. Musiał mieć okręty. Czy to zdobyczne czy nie. Liczę, że taki znajdziemy.- Mówił jak opętany i widać było, że pochłonęły go te rozważania.
Nawet nie zauważył jak Lexa chciała coś dać inżynierowi do zrozumienia.
- Na budowanie tratw będziemy mieli czas, ale jeśli znajdziemy statek? To ułatwi nam życie.
- Eee… -
zafrasowała się kobieta zerkając na inżyniera ze zdziwieniem. Niezłą musiał złapać podnietę, tego by się nie spodziewała! - … No ale co ty, głupiś? Statku chcesz szukać w podziemiach, to my nie idziemy tych budowli przeszukiwać? - podrapała się po skroni nieco zmieszana. Nie dość, że i tak czuła się o wiele mniej inteligentna, to teraz już jak totalny przygłup - Rozumiem cały ten pośpiech i że dobre rzeczy, wartość, wymiana, no wszystko pojmuję… Jako tako - zrobiła niewielką pauzę zmuszona przemyśleć dalszą wypowiedź. Zajęło jej to dłuższą chwilę, podczas której wydawała z siebie dźwięki świadczące o tym, że jeszcze myśli, ale zaraz dojdzie do odpowiedniej konkluzji - Zabawny jesteś - wypaliła w końcu, jakby nie potrafiąc wydobyć z siebie głębszych myśli. Uśmiechnęła się tylko lekko, co miało świadczyć o tym, że nie zamierzała go obrazić.
- Znaleźć statek to byłoby coś, choć mała kradzież własności mej siostry brzmi lepiej. Nie wiem, nie potrafię widzieć spraw tak jak ty - w ostateczności kobieta rozłożyła ręce w geście bezradności - Nigdy nie będę ci równa w dyskusji, przykro mi. Ale miło było się dowiedzieć czegoś więcej.
Erwin otrząsnął się z zadumy na ostatnie słowa Lexy. Zatrzymał się i patrzył jak idzie.
- A ja machać mieczem nie będę jak Ty.- Dodał po chwili.
- Mi sprawia radość jak mogę coś przekazać Tobie. Co z tego, że oczytany jestem. Ty jesteś walczącą kobietą i nie musisz się wstydzić, że czegoś nie wiesz. Ja sam dużo rzeczy nie wiem i pytam Aureolusa czy innych.- Wzruszył ramionami i ruszył dalej w drogę.
- Mogę cię nauczyć machać mieczem - prychnęła rozbawiona określeniem. Nie było jej wstyd swojej niewiedzy, po prostu czuła się jak niepasujący element układanki. Nie rozwijała jednak tematu, bo nie potrafiła poczuć z Erwinem większej więzi, aby o sobie opowiadać.
- A ty mógłbyś pokazać mi jak czytać - zaproponowała oglądając się przez ramię, czy aby ten jeszcze żyje i nadąża. Zwolniła nieco, pozwalając by się z nią ponownie zrównał.
Inżynier uśmiechnął się szczerze.
- Oczywiście. W staroświatowym bo w Twoim rodzinnym nie potrafię.- Oznajmił i przyspieszył kroku by zrównać się z Lexą.
- W porządku - zgodziła się. Dogonili w końcu resztę, choć szli oni zbyt szybko i Erwin ponownie zostawał lekko w tyle. Choć Lexa nie miała już ochoty na rozmowy, to i tak została z tyłu i szła obok inżyniera. Ani razu nie ukazała swą postawą, że czuje pod zbroja wolno sącząca się krew z otwartej i podrażnionej rany.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 31-08-2017 o 14:29.
Hakon jest offline