Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2017, 20:13   #150
Lunatyczka
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://img.styl.fm/resize/c400x240/newsy/wp-content/uploads/2011/09/czerwony-drink.jpg[/MEDIA]

Jack obracała w dłoniach szklankę z jakimś kolorowym drinkiem, który miał w sobie więcej barwników niż alkoholu. Co prawda Dove miała ochotę się zresetować ale czekał ją ciężki dzień i wolała by kac nie był jutro problemem. Różowawy płyn kołysał się w naczyniu, rozlewajac po szklanych ściankach. Kostki lodu zagrzechotały, kiedy kobieta silniej obróciła szklanką. Ściągnęła limonkę z krawędzi szklanki, zaraz po tym jak dostała zamówienie, wyssała kwaśny sok lekko się krzywiąc by ostatecznie wyrzucić skórkę na serwetkę. Unikała wzroku Lucasa, a to, że on ciągle na nią patrzył wcale nie pomagało. Czuła jego wzrok i on niemal palił. Była mu wdzięczna, że nie naciska, że sam nie pyta, że daje jej czas ale to ją jeszcze bardziej stresowało, bo wiedziała, że to ona będzie musiała przerwać zawisłą pomiędzy nimi ciszę. Upiła słodko kwaśnego drinka, na koniec oblizując wargi, które już zapomniały że kiedyś była na nich szminka. W ciągu całego dnia zdążyła ją zjeść z lunchem, obiadem i zapić kawą. Cicho odstawiła szklankę na stół i prawą dłonią złapała lewy nadgarstek by nerwowo go rozetrzeć.
- Dzięki, że przyszedłeś - odezwała się w końcu unosząc spojrzenie modrych oczu na Lucasa. - i przepraszam, że wyrwałam cię tak w środku nocy, ale nie znam tu nikogo innego, a w domu siedziałabym sama, na co zupełnie nie miałam ochoty… Ale wiesz jak masz coś ważnego jutro i musisz się wyspać...to wiesz, wypijemy drinka i spadamy… więc jak coś to powiedz… - trochę plątała się, samej nie wiedząc do końca co chciałaby mu powiedzieć.
- Spokojnie - położył dłoń na jej ręce, by się uspokoiła. - Co się stało Jack?
Wydawało się, że zabierze dłoń i w pierwszej chwili nawet chciała to zrobić ostatecznie jednak, westchnęła tylko opuszczając spojrzenie na blat stolika.
- Mam całą Amerykę Południową na swojej głowie, bo David wyjechał, a do tego… - zawahała się i dla dodania sobie otuchy, uniosła do ust szklankę z drinkiem. Wzięła dużego łyka - Będę musiała kogoś okłamać, a ja naprawdę wiem, jak bardzo krótkie nogi ma kłamstwo.. Ale muszę to zrobić by się upewnić, że… - znów zamilkła. Nie mogła dokładnie powiedzieć Lucasowi o co chodzi bez zdradzenia tajemnicy Światła, dlatego tylko pokręciła głową.
- To nie ma znaczenia, po prostu mam za dużo na głowie.
- Spokojnie. Każdy czasami ma wrażenie, że wszystko spada mu na głowę. Dasz sobie radę - zapewnił ją mocniej ściskając jej dłoń. - A to kłamstwo… Jest konieczne? - znał ją bardzo dobrze i wiedział jakie kobieta ma podejście do takich spraw.

Jack pokiwała rudą głową niezbyt energicznie, jakby nie miała siły na więcej ruchu.
- Nie mogę zrobić inaczej.. Nie mogę Ci dokładnie nic powiedzieć, a ciężko tak.. – ciche westchnienie wyrwało się Dove kiedy spojrzała na dłoń Luckasa, ściskającą jej własną
Podejrzewam kilka osób o coś i muszę sprawdzić, czy moje podejrzenia są słuszne.. – zawahała się i powoli, by nie urazić chłopaka wysunęła rękę z jego objęcia. Włożyła za ucho rude włosy i rozejrzała się dookoła niepewnie.
jedną z tych podejrzanych osób jest David. – tyle mogła mu powiedzieć, a dzięki temu będzie bardziej rozumiał całą sytuację i to w jakim stanie psychicznym była Jack.
Przez chwilę milczał, trawiąc jej słowa, aż wreszcie wyrwało mu się krótkie:
- Och… - przygryzł wargę zakłopotany. - Uch… To rzeczywiście trudna sprawa… Musisz to robić koniecznie za jego plecami? To pewnie po prostu zbieg okoliczności, on na pewno nie zrobił niczego złego…
- Muszę go potraktować, tak jak wszystkich innych. To praca. Nasze prywatne kontakty nie mają z tym nic wspólnego i nie powinnam traktować go w związku z tym inaczej. To byłoby nieuczciwe, co więcej mogłoby zagrozić rzetelności wyników, jakie muszę otrzymać – wyjaśniła swoje podejście do całej sprawy Luckasowi. Była służbistką, trudno jednak było się dziwić, to Jakiro przygotowywał ją do pracy w Świetle, a tą cechę podziwiała u niego i psycholog sama również miała zamiar w pracy postępować wedle wszelakich protokołów.
- Ba.. ja sama byłam na tej liście, ale jestem na miejscu, więc szybko mogłam się oczyścić, David jednak wraca dopiero za cztery… – szybko zerknęła na wyświetlacz komórki – w zasadzie to już za trzy dni. Do tego czasu, jeśli nie okaże się, że to ktoś inny z listy... Zostanie tylko on, a ja nie wiem co wtedy zrobię. – jęknęła na koniec trochę żałośnie, bo nikt nie powinien stawać przed takimi dylematami - nie sądzę by był w cokolwiek zamieszany, ale sama perspektywa sprawdzenia go i to za jego plecami...
- Nie zakładaj od razu najgorszego Jack. Weź to na logikę, przecież Światło nie dałoby takiej wysokiej pozycji komuś, kto byłby w jakimkolwiek stopniu podejrzany. Dla… - przełknął ślinę - dobra waszego związku nie powinnaś robić niczego za jego plecami. - to były trudne słowa, ale przemógł się.
- Jeśli powiedziałabym mu o wszystkim wcześniej, mogłoby dojść do manipulacji wynikami. Nie mogę. Wiem, że masz rację i nie powinnam go okłamywać i najpewniej nie jest w nic zamieszany ale to nie zmienia faktu, że czuję się z tym wszystkim okropnie… Mam nadzieję że znajdę winowajcę nim David wróci i będę mogła o tym po prostu zapomnieć .

Westchnęła ciężko, znów biorąc sporego łyka drinka - w takich momentach mam ochotę rzucić papierami i zająć się czymś, czym zajmują się wszyscy normalni ludzie.. - mruknęła przygnębiona. - zacząć uczyć gry na skrzypcach czy bawić się w panią psycholog w jakimś high schoolu na zadupiu - uśmiechnęła się blado wzruszające ramionami.
- Trudna sprawa… Myślę, że jeśli Lovan cie kocha to zrozumie to co zrobiłaś. W końcu taka praca… Ale rzeczywiście może jakieś hobby ci jest potrzebne. Postaram się coś na jutro po południu zorganizować, co ty na to? - uśmiechnął się.
Na uwagę, o kochaniu Jack tylko zakryła twarz, szklanką, upijając drinka. To nie było takie proste jakby się mogło wydawać. Ona miałaby problemy z wyznaniem czegoś takiego na głos i nie wymagała tego od nikogo innego. Nie zastanawiała się nawet nad tym, bo jeśli było im z Davidem razem dobrze, to kto by się przejmował takimi formalnościami jak wyznawanie sobie miłości? Poza tym Jack miała wrażenie, że jeśli to już zostanie powiedziane na głos, nie ma od tego odwrotu, a tego typu prawda potrafiła zmienić, coś co i bez niej było dobre.
- Nie wiem, o której jutro skończę, choć przyznam, że coś, co nie jest pracą i nie jest z nią zwiazane, bardzo by mi się przydało. Bo odkąd się tu przeniosłam w zasadzie wszystko ma z nią związek. – z cichym westchnieniem odstawiła szklankę na stół i pierwszy raz podczas tej rozmowy bez zażenowania popatrzyła na amerykanina.
- Masz jakiś pomysł?
- Coś mi chodzi po głowie, ale zostawię to jako niespodziankę na jutro - mrugnął do niej.
- Nie możesz tak – wydęła wargę, jak naburmuszona pięciolatka – a jak będę nieodpowiednio ubrana? – no oczywiście, że musiała o tym pomyśleć w pierwszej kolejności.
- Nic się nie martw, najwyżej podjedziemy, byś się zdążyła przebrać - wyglądało na to, że pomysł Luckasa przybierał coraz bardziej wyraźne kształty.
- Jesteś pewien, że mi się to spodoba? – nie to, żeby wątpiła w jego kreatywnośc, ale Jack była lekkim odludkiem, koc, wino, film, książka albo skrzypce wystarczały jej do szczęścia, wszystko co ekstremalne i ekscytujące dostarczała jej praca, nie potrzebowała więc więcej adrenaliny w swoim życiu.Luckas zaś.. był wulkanem energii, więc Dove miała pewne podstawy sądzić, że cokolwiek nie urodziło się w głowie chłopaka na pewno nie było niczym spokojnym.
- Niczego nie można być nigdy pewnym, ale myślę, że warto spróbować - był pozytywnie nastawiony.
Chwilę mu się przyglądała, jakby chciała zajrzeć do jego głowy i poznać co myśli. Nic takiego jednak nie mogła się stać, dlatego po chwili zastanowienia Cheza skinęła głową na znak zgody.
- Ok, dam Ci znać, w trakcie pracy, jak mi idzie i o której wyjdę, to się jakoś umówimy, tak? – zapytała retorycznie, a kiedy Luckas przytaknął spojrzała na pustą szklankę, łapiąc za telefon. Przeliczyła ile godzin snu jej zostało i jęknęła żałośnie, wyobrażając sobie, jak będzie się czuła dnia jutrzejszego.
- Dzięki, serio… – zaczęła przenosząc spojrzenie na amerykanina – Powinnam wrócić do domu, wymęczył mnie dzisiejszy dzień, a jutro nie zapowiada się wcale lepiej. Zamówić Ci taksówkę? – zapytała wybierając z listy kontaktów numer korporacji taksówkarskiej, z której korzystała, kiedy nie używała służbowego auta.
- Odprowadzę cię najpierw, samotna kobieta nie powinna wracać przez miasto o tej porze - podniósł się i uregulował ich rachunek.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xb1Nw8DarUI[/MEDIA]

Natrętny budzik zadzwonił za wcześnie, przynajmniej wedle Jack, która mimo tego, iż rozsądnie postanowiła wrócić do domu, o jeszcze względnie ludzkiej porze, była totalnie niewyspana. Nie przewidziała tego, że jak już położy się w zimnym łóżku, które od kilku miesięcy dzieliła z Lovanem, nie będzie mogła zasnąć, bo natrętne myśli nie będą chciały jej dać spokoju.
Popiskująca o poranny spacer Lulu zmusiła ją, jednak do wyłączenie budzika i podniesienie się z łóżka.
Tylko kiedy jej stopy dotknęły zimnej posadzki i kątem oka dostrzegła wiszącą na krześle koszulę Davida, Jack miała ochotę wrócić do łóżka, wziąć dzień urlopu na żądanie i spędzić czas do wieczora pod kołdrą. Gdyby tylko nie była zastępcą Nazdorcy na Amerykę Południową i gdyby tylko nadzorca nie wyjechał w sprawach służbowych. Mogła by jeszcze długo wyklinać swoje szczęście, ten dzień i cholernego Davida, którego nienawidziła i... uwielbiała jednocześnie w tej chwili.
Swojej frustracji mogła poświęcić nie więcej niż minutę, którą przy okazji spędziła na doprowadzaniu się do porządku, no dobrze, do stanu, w którym nie będzie straszyć ludzi na ulicach. Uznawszy, że nie wygląda już jak rudy potworek wyprowadziła Lulu. Zupełnie zapomniała o śniadaniu bo i tak ściśnięty żołądek, nie pozwoliłby na wrzucenie w siebie czegokolwiek. Dlatego wypiła tylko kawę i wyszła z domu. Miała już plan na cały dzień.

Osiemnaście nazwisk, gdyż nie liczyła już siebie, ani Davida, z powodu jego nieobecności - tyle, ni mniej, ni więcej. Było to jednocześnie niewiele, ale i bardzo dużo, osiemnaście osób, a wśród nich potencjalny kret. Musiała to zrobić sprytnie by nikt się nie domyślił, jeśli wezwie tylko te osiemnaście osób, przy drugiej będzie wiedziało całe piętro, a przy piątej całe biuro, co da czas pozostałej trzynastce na przygotowanie się. Dlatego Jack zamierzała rozwiązać to inaczej: odgórny nakaz wprowadzenia odpowiednich aktualizacji. Tak miała brzmieć oficjalna wersja, kiedy wszyscy, nie tylko ta osiemnastka będą musieli przekazać swoje firmowe aparaty mobilne, informatykom. Akcja miała być wykonana, szybko, w możliwie najkrótszym czasie, tak by nikt nie miał czasu na wyczyszczenie danych. oczywiście Dove, zupełnie nie interesowały pozostałe telefony i zapisane na nich filmy pornograficzne czy nagie zdjęcia dziewczyn posiadaczy. Interesowała ją ta osiemnastka i nią też miała zająć się Beckett. Właściwie ona miała odpowiadać, za przeprowadzenie "aktualizacji". Tym sposobem, bez wzbudzania podejrzeń w kimkolwiek, otrzyma rzetelne wyniki i do wieczora wszystko powinno być jasne. Musi być jasne... musi.
 
Lunatyczka jest offline