Loftus cały czas był lekko oszołomiony mocą jaką przez chwilę „władał”. Nie był też pewien jak jego towarzysze będą odnosić się do niego po ostatnim pokazie. Z większą nieufnością? Strachem, czy bojaźnią? A może z większym szacunkiem lub po prostu będą go unikać. Dlatego trzymał się lekko na uboczu. Dowódca jednak nie bał się skorzystać z rady ucznia czarodzieja, może i inni przejdą nad tym do porządku dziennego. Gdy nastał czas obozowania uczeń czarodzieja podszedł do niziołka. - Jak noga Bert? Czujesz ją jeszcze? Hujnia z nogą? W lesie też była, mogło zresztą skończyć się gorzej. Ale skoro miałem Cię uczuć to zobaczmy co pamiętasz. – Loftus podał kij truskawie. - Spróbuj się podpisać, tak jak pokazywałem, skombinujesz później jakiś węgiel czy kredę to i łatwiej pisać będzie.
Kolejny dzień i kolejny marsz. Obozowisko reszty armii było zapewne coraz bliżej. Co mogło dodawało otuchy. Mag nie znał się zbytnio na zwyczajach panujących w armii. Z tego też powodu wołał nie wdawać się w dyskusję z oficerem. W przeciwieństwie do Leo zostawił to w gestii osób bardziej kompetentnych.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |