- Cholera - krzyczę, gdy po moim hańbiącym ataku, gad oplata mnie ciasno zawojami swojego cielska. Szczęśliwie chwilę później, uwolniony, ląduję na ziemi, próbując się otrząsnąć z dziwnego, miażdżącego bólu.
Nie ma sensu atakować łba potwora, jest zbyt szybki. Skupiam się na obronie, co oznacza nic innego, jak cięcie mieczem każdego kawałka węża, który postanowi się do mnie zbliżyć.