Karl zaklął pod nosem i splunął, widząc co wyprawiają Oleg i Estalijczyk. Gdyby to od niego zależało, pierwszego wypierdoliłby już pierwszego dnia, a drugiemu pozwolił się wykrwawić w piwnicy. Fakt, że najwyraźniej miał rację i spotka ich smutny i ostateczny koniec za którymś razem, gdy któryś z nich miele ozorem, nie poprawił mu nastroju.
Postanowił jednak wykorzystać ich wyczyny, które najwyraźniej ściągnęły uwagę i słuszną pogardę oficera dowodzącego konnymi, do spółki z Gustawem jak zwykle pierdolącym za uszami, aż dym szedł.
Obszedł niewielki komunik i zbliżył się do jednego z ostatnich jeźdźców. - Ładne zwierzę. - rzucił, wyciągając ku żołnierzowi niewielki bukłak z gorzałką, uprzednio z niego pociągnąwszy. - Do kislevskich czy bretońskich rumaków trochę mu brakuje, ale wstydu nie ma. Aż szkoda na takie gówno, co my tu robimy, nie? - dodał, próbując zagrać na żołnierskim braterstwie i ambicji kawalerzysty.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |