| Przez całą drogę, jak i później, siedząc w poczekalni, zastanawiał się o co też może w tym wszystkim chodzić. Nie mógł co prawda przypomnieć sobie wszystkich detali minionego wieczoru, ale wydawało mu się, że gdyby w znaczący sposób złamał prawo, to nie umknęło by to jego uwadze. I pamięci... Nie należał do typów, którzy awanturują się lub robią jakieś głupie numery. Poza tym kumple byli z nim do samego końca, a przynajmniej Bunta był. Czy nie powinien być również poszukiwany, choćby w charakterze świadka?
Policjant dał mu do zrozumienia, że sprawa nie jest błaha i tylko dzięki nazwisku zostało to załatwione w tak grzeczny sposób. Czyli jest źle, ale nie na tyle, by wyważyć mu drzwi i wyprowadzić z domu w kajdankach. A zatem... co takiego mógł zrobić? Ta myśl pochłonęła go tak bardzo, że nie zwrócił nawet uwagi na to, że jest tutaj jedynym cywilem. Nikt inny nie przyszedł na przesłuchanie, nikt nie czekał w kolejce by zgłosić kradzież auta, problemy z hałasującym sąsiadem czy zaginięcie członka rodziny. Nawet pojawienie się uszek Saito zarejestrował dużo później, gdy już siedział sam w zamkniętym pokoju.
Gdy tylko zaczęła się prezentacja, przed oczami stanęły mu sceny z rozlicznych filmów i powieści science-fiction o tym jak ludzkość spotyka przedstawicieli obcych cywilizacji. Przyszło mu do głowy, że Ziemianie w tej sytuacji jakoś prawie nigdy nie wykazywali się zbytnią subtelnością, ani rozwagą. Teraz czuł się bohaterem takiego filmu, a na dodatek przyszło mu występować w roli obcego właśnie. Przekaz mówił "Jesteśmy ciekawi tego, kim jesteś. Opowiedz nam o sobie, chętnie się czegoś dowiemy", a jednocześnie między wierszami zdawał się dostrzegać "Boimy się ciebie i w razie czego jesteśmy gotowi rzucić w ciebie bombą atomową. Tak, na wszelki wypadek..."
Spojrzał na swoją dłoń i widoczny na niej tatuaż z uszkami. Czyżby kogoś z pozostałych również sprowadzono tutaj pod jakimś pretekstem? Akutagawa zrozumiał, że znowu zaczyna się bać. Chyba jednak ten znaczek nie czynił z nich żadnych "wybrańców". Po prostu... mieli przerąbane. Albo jacyś kosmici przejmą ich ciała, albo przedstawiciele ich własnej planety pokroją ich dla dobra nauki i bezpieczeństwa narodowego. W tym momencie przypomniał sobie fragment ostatniego snu. Obcy chcieli ratować i siebie i ich, choć nie był pewien przed czym. Pani z prezentacji nie sprawiała wrażenia, jakby chciała go ratować...
No i był jeszcze jeden drobiazg. Pytania były sformułowane tak, jakby obca osobowość, czy tam "dusza" przejęła nad nim całkowitą kontrolę. Jakby mógł się wypowiadać w jej imieniu. A przecież dalej był sobą, miał na imię Saito, nie miał niebieskiej skóry i, na tyle, na ile umiał ocenić nadal całkowicie panował nad swoim ciałem. Gdyby przyszedł z nim porozmawiać ktoś żywy, to być może próbowałby mu wyjaśnić całą tę historię o DNA i transferach, ale w tej sytuacji... Uznał, że nie pozostaje mu nic innego jak rzeczowo odpowiedzieć na pytania. - CZY JESTEŚ ŚWIADOMY TEGO, ŻE NIE POCHODZISZ Z TEJ PLANETY?
- Z tego, co mi wiadomo pochodzę z tej planety.
- CZY WIESZ SKĄD POCHODZISZ?
- Z Tokio.
- CO MOŻESZ MI O SOBIE OPOWIEDZIEĆ?
- Wiele rzeczy, ale muszą ci wystarczyć informacje zawarte w moim dowodzie tożsamości.
- W JAKIM CEL PRZYBYŁEŚ NA ZIEMIĘ?
- To chyba pytanie do moich rodziców. Niestety oboje nie żyją.
- CZY MIAŁEŚ WSPÓŁTOWARZYSZY, PRZYBYWAJĄC NA ZIEMIĘ? JEŚLI TAK, OPOWIEDZ MI O NICH.
- Oczywiście. Było ich dwóch: E.T. i Alf. Pierwszy był cyklistą, a drugi uwielbiał koty.
- CO MYŚLISZ O LUDZIACH?
- O ludziach, którzy każą mi rozmawiać z automatyczną sekretarką zadającą głupie pytania? Nic pochlebnego.
- CZY LUBISZ NASZĄ PLANETĘ?
- Bardzo.
- O CZYM JESZCZE CHCIAŁBYŚ MI OPOWIEDZIEĆ?
- Bezdusznej, automatycznej sekretarce? Kurcze... Tyle tego jest... nie wiem od czego zacząć.
Przez chwilę patrzył jeszcze w oczy wyświetlającej się na monitorze kobiety, ale szybko zdał sobie sprawę, że to bez sensu. Zwrócił swój wzrok w kierunku lustra. "Pewnie weneckie, jak na filmach. A za nim obwieszeni baretkami generałowie, albo naukowcy w białych kitlach. Albo jacyś ludzie z rządu w elegancko dopasowanych garniturkach. A może wszyscy trzej." Patrzył w ich stronę choć wiedział, że nie może ich dostrzec. Chciał im tylko dać do zrozumienia: "wiem, że tam jesteście."
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Ostatnio edytowane przez Krakov : 02-09-2017 o 14:55.
|