Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2017, 09:35   #104
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Wieczór, 22 Vorgeheim 2522
Mniej niż dzień drogi na północ od Wissenburgu


- To gdzie jedziemy, to nie wasz zasrany interes, sierżancie. - zakończył porucznik specjalsów i dał znak reszcie swojego oddziału, by jechać dalej. Niektórzy wydawali się rozczarowani...

Karl nie pogadał sobie z kawalerzystą. Na sygnał od prowadzącego cała dwudziestka jeźdźców ruszyła dalej.
Bert nie przyglądał się specjalnie oddziałowi, można by rzec, że go zignorował. Nie zauważył więc, że jeden z ludzi zwrócił na niego uwagę i coś wyszeptał do drugiego.
Gustaw po sposobie mówienia porucznika wyczuł, że nie jest on ze szlachty, ale nie jest też chłopem ani mieszczaninem. W ogóle nie pasował mu do żadnej klasy społecznej w Imperium. A po reakcji na swoje rewelacje domyślił się, że ów porucznik już wcześniej wiedział o wszystkim co mu teraz Baron przekazał.
Leo nawet nie zdawał sobie sprawy, że znów miał szczęście i właściwie jedynie cudem uniknął konieczności zdjęcia góry ubrania i przyjęcia przynajmniej dziesięciu batów na plecy.
Loftus i Walter starali się nie rzucać w oczy i chyba im się udało.
Myśli Abelarda zajmowali głównie ranni - doszedł do wniosku, że uniknęli infekcji dzięki szybko uzyskanej pomocy. Baron zrobił przyzwoitą robotę, choć najlepiej mu wyszło zajęcie się własną raną. Tam nawet nie było potrzeby poprawiać. Rana Berta była chyba znacznie trudniejsza i choć pierwsza pomoc zatamowała upływ krwi, a kula przeszła na wylot, to konieczna była jego interwencja i oczyszczenie rany. Rana Marthy wyglądała najgorzej - z punktu widzenia Abelarda pierwsza pomoc z rąk Gustawa zrobiła tyle dobrego co i złego, ale za kilka dni powinna przestać kuśtykać.
Diuk bawił się dobrze. Alkohol - jest. Nieco zużyta, ale wciąż dobra kolczuga - jest. Ktoś do wyśmiania - jest. I nawet ktoś do dania mu w pysk może się trafi. A koniki ładne, za ładny grosz można by je sprzedać...
Oleg za to bawił się nieco mniej. Początkowo wariował nawet bardziej niż zwykle, ale chyba powoli do niego docierało, że ostatnio przesadzał. Może to słowa Barona i Detlefa zadziałały? A może raczej słowa Marthy? Tak czy inaczej, uspokoił się nieco. Trzeba u było jednak oddać sprawiedliwość - atmosfera między żołnierzami, a rozbójnikami poprawiła się nieco. Nie było to zasługa li tylko Olega - żywy przykład Diuka i jego słowa także miały swój udział w przekonaniu ich, że są gorsze pomysły niż zaciągnięcie się.
Detlef zaś po poczynionych przez siebie obserwacjach i podzieleniu się nieprzyjemnymi wnioskami z sierżantem zajął się planowaniem. Choć może nie był najinteligentniejszym khazadem w swojej twierdzy, na wojaczce się znał. I potrafił opracować plany zarówno na okoliczność towarzystwa przebranych za siły specjalne najemników, jak i na wypadek wieczornego czy nocnego ataku.
Kiedy pojechali, mógł skupić się na tej drugiej ewentualności.


Do zmroku została może godzina. Najwyższa pora poszukać miejsca na obóz...
 
hen_cerbin jest offline