Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2017, 12:40   #6
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Para uciekinierów schodziła coraz głębiej, co jakiś czas zatykające się uszy przypominały o zwiększającym się ciśnieniu. Przemierzali krainę ciszy, gdzie wolne kapanie wody zdawało się hałaśliwe niczym wodospad. Jedynie raptowne, skrytobójcze ataki jednych drapieżników na inne (tu każdy nim był) przerywały ten niepokojący spokój w ciemnościach.

Zmysły drowów były czułe. Zmysły tych z krwią czartów nawet bardziej. Po jakiś dwóch cyklach, refleks Aurory, pozwalał jej zwinnie łapać duże owady, drobne jaszczurki czy szczury, nawet na nie nie patrząc a jedynie bazując na dźwiękach jakie z siebie wydają. Przeżuwając je, kambionka zatykała usta, by nie zwrócić czyjejś uwagi swoim mlaskaniem. Tu, we wnętrzu ziemi, mogło być nic i mogło być wszystko. Duagloth czynił podobnie, choć jadł dość niewiele, zazwyczaj zlizywał jedynie wodę ze ścian.

Skradali się po kilkanaście godzin, choć ich tempo było bardzo powolne. Każdy odpoczynek spędzali w magicznym schronieniu. Jeśli przyjąć, że odpoczynki wyznaczały koniec cyklu i początek nowego, cykli minęło piętnaście, nim Aurorze i jej “porywaczowi” przyszło stanąć przed poważniejszym wyzwaniem: Wąskie, ciasne tunele, którymi nieraz kambionka musiała się dosłownie przeciskać, otwierały się na sporą jaskinię, która mogłaby zapewne pomieścić salę tronową szlacheckiego domu. Łowczyni i czarownik stali po pas w ciepłej, niemal gorącej wodzie. Aurora poczuła jak między jej nogami coś… przepływa. Przekazała sygnał magowi, a nie będąc pewna rozmiarów "tego czegoś", nakazała mu rzucić czar oddychania pod wodą. Rozmiary paskuctwa nie były znane a doświadczenie w polowaniu wskazywało na użycie wody jako pomoc w odebraniu życia ofierze.

Zaklęcie zadziałało w samą porę, gdy macki grubości drowiego uda zacisnęły się wokół nóg Aurory pociągając ją ku tafli. Łowczyni będąc pod powierzchnią wody straciła z wzroku Duaglotha, jeszcze dwie inne macki okręcily się na jej ciele i uparcie ciągnęły w kierunku, gdzie jak przypuszczała kambionka, musiała znajdować się jakaś olbrzymia paszcza. Z tak masywnymi mięśniami ciężko było konkurować bez dodatkowego osprzętowania, czy możliwości zaczepienia się o skały. Mokre dłonie, obojętnie jak duże i tak ześlizgnęłyby się. Sama próba odnalezienia po omacku odpowiednio ukształtowanego występu zajęłaby czas. Aurora była zmuszona polegać na pomocy maga, gdyż monstrum musiało być wystarczająco dobrze wyspecjalizowanie w pożeraniu osamotnionych ofiar. W końcu wszystkie szarpały się chcąc za wszelką cenę uciec. Łowczyni nie stawiała oporu. W zamian za to sama objęła jedną z macek, w miejscu gdzie ta zaczynała owijać jej ciało. Chwyt miał na celu, na przekór, mocno trzymać i wypuszczać. Wygięło głowę, by zębami odgryźć kawałek mięcha po wewnętrznej stronie macki.

Kambionkę wciągało w głąb tunelu, aż jej przystosowane do ciemności oczy, wypatrzyły w istocie olbrzymią paszczę o tysiącu zębów, łakomie kłapiącą kilkanaście metrów przed nią. Wtedy w nozdrza łowczyni wlał się palący zapach…

Nafty.

Oczy piekły Aurorę, upewniając ją, że ciecz w której się znajduje nie jest już wodą. Wgryzając się w ciało istoty, łowczyni zadawała jej sporo bólu, lecz kiedy odmieniona ciecz obmywała świeże rany, potwór zaczął zarzucać wściekle wężowatym ramieniem w które zaplątana była Aurora. Wyglądało na to, że plan zaczął w pewien sposób się sprawdzać. Choć pochodzenie nafty w tym miejscu nie było znane, jak i również możliwe zaangażowanie Paskudy, to póki nie sprawiała większy problemów, była przydatna. Łowczyni zacisnęła własne oczy, by jedynie widzieć zarys otaczającej jej sytuacji. Trzymała mackę i pazurami raniła kolejne, by ilość piekących ranek zmieniła zamiary potwora.

Plan Aurory mógł się powieść.

Niestety nigdy nie dane jej było sprawdzić. Przy wciąż zamkniętych oczach, kambionka poczuła jak całe jej ciało ogarnia kojące ciepło. W jedno uderzenie serca, wszystko wypełnił ogień. Aurora czuła jak trzymające ją ramie kurczy się od żaru. Olbrzymi huk dało się posłyszeć nawet poprzez zalane ogniem uszy. Aurora dosłownie znalazła się w epicentrum wybuchu. Uderzenie serca później było już po wszystkim, kambionka upadła na gorące kamienie, będące do niedawna dnem podziemnego potoku. W tunelu nie było początkowo żadnej wody i Aurora dostrzegła nadpalone ciało, prawdopodobnie Duaglotha, leżące jakieś dwadzieścia metrów za nią. Z tamtego też kierunku słychać było szum zbliżającej się wody.

Pisk w uszach ciągnął się przez cały czas. Trzeba było poświęcić chwilę, by otrząsnąć się z wybuchu, uderzenia, jak i zebrać myśli, co do nadciągającej wody i ciała. Je*aniec dużo zaryzykował. Cholernie musiało mu zależeć. Nawet na tyle, że stawiał swoją osobą niżej niż swoje potrzeby. Zapewne od wybuchu stracił przytomność, a w pośpiechu nie zadbał o to, by rzucić na siebie czar oddychania pod wodą, płynął na wdechu.

Aurora podniosła się na nogi i pognała w kierunku ciała na tyle, na ile pozwalało skaliste podłoże od wieków będące pod wodą. Nadciągająca ściana wody mogła narobić wiele problemów z wydostaniu się na powierzchnię...

Łowczyni dobiegła do czarnoksiężnika dokładnie w czas, gdyż ściana wody stała się już widoczna. Duagloth był nawet przytomny, ale strzępy ubrań wciąż dymiły a metalowe elementy były rozgrzane. Kiedy zetknęły się z wodą zasyczały cicho tracąc temperaturę. Impet wody nie był tak duży jak Aurora się spodziewała i para swobodnie dryfowła z nurtem. Wyglądało na to, że magia Plugawca zamieniła ciecz w naftę na pewnym odcinku i gdy ta spaliła się, woda z przodu zapełniała wyrwę z powrotem.

Kiedy głowy uciekinierów wynurzyły się kambionka usłyszała kaszel Duaglotha poprzerywany przekleństwami - to był chyba pierwszy raz w życiu, kiedy kobieta widziała czarnoksiężnika tak poirytowanego. Słowa cisnęły się jej na usta, lecz te nie były w stanie nic wyartykuować. Po przedostaniu się wraz z nurtem do tunelu, woda sięgała jej do brody. Zastanawiała się, czy aby czegoś nie powiedzieć, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Adrenalina opadła a zanurzenie w wodzie sprawiało, że ciężej jej się myślało. Priorytet wyjścia z wody, absolutnie gdziekolwiek, szybko wspiął się do góry. Niestety nie widać było żadnego “brzegu”, na który można byłoby wyjść. Szczęśliwie po kilkudziesięciu metrach poziom strumienia sięgał parze jedynie do pasa. Duagloth powłóczył nogami za Aurorą zataczając się z boku na bok.

Usilne zmagania się, w temacie wydostania się z lodowatej wody jaskiń, spotykały się z coraz to większym oporem. Niespokojne dreszcze przebiegały po ciele kambionki, która bardziej napierała na wodę. Korytarz wcale nie chciał się kończyć i dotarło do niej, że w ten sposób nie wygra z przeciwnym żywiołem. Przystanęła i poczuła dreszcze, które jej przyprawiła temperatura. Spojrzała w tył na powoli sunącego maga i nie mając innego wyboru zawróciła się do niego. Jej ręce spoczęły na jego barkach, choć szybko przesunęły się i objęły lekko jego szyję.

- Jes~t... za zi~ ~no dla ~mn~ ie... - wydukała z odrętwiałymi i trzęsącym się jak galareta ustami. Samej ciężko już jej było stabilnie oddychać. Zamarzała. Wtedy też uświadomiła sobie, że nadpalone ciało czarnoksiężnika było… ciepłe. To musiała być jakaś właściwość jego czarciej skóry na jaką wcześniej nie zwróciła uwagi. Duagloth zdobył się na krzywy uśmiech i zaprezentował swoje przykurczone od poparzeń palce.

- Przez kilkanaście godzin za dużo tym nie podziałam, jednak zawsze mogę cię objąć…

Dłonie nieco zacisnęły się na szyi maga. Aurora chciała wyrazić swoje niezadowolenie w dobitniejszy sposób, choć w swoim stanie już nie potrafiła. Na twarzy wymalował się grymas, który normalnie sprowadziłby samca do poziomu, do którego należał... Grymas ten jednak szybko zmieszał się z wątpliwością a koniec końców z brakiem wyboru. Jej wzrok uciekł na bok a ramiona objęły jedyne źródło ciepła w sposób skrajnie obdarty z uczuć. Czysty pragmatyzm stojący ponad zbliżenie ciał, którego przynajmniej jedna ze stron nie miała zamiaru uskuteczniać.

* * *

Po jakimś czasie, gdy łowczyni udało się już nieco ogrzać, można było kontynuować wędrówkę. Tunel zaczął się rozgałęziać i choć w niektórych odnogach trzeba się już było czołgać, to przynajmniej nie ciekło nimi tak dużo wody. Łowczyni zwęszyła, że z jednej z tych właśnie wąskich ścieżek, dolatuje cieplejsze powietrze, co mogło wskazywać na jakąś rozleglejszą jamę oraz… żyjące tam istoty. Ciepłota otoczenia ciągnęła bardziej niż ciepłota zwęglonego ciała Maga. Irytacja lodowatą wodą bardzo szybko dokonała wyboru.

Aurora z początku spojrzała na Duaglotha. Już chciała coś powiedzieć, lecz powstrzymała się przypatrując mu się srogo. Straciła zainteresowanie jego osobą i podążyła cieplejszym tunelem a myśli zajęły zajmować się podmrokiem po drugiej stronie.

Po kilkudziesięciu minutach, Aurora posłyszała z tunelu przed sobą dźwięki, które jej zdaniem mogły świadczyć o czyjejś tam obecności. To mogło być przemieszczanie się humanoidów czy nawet jakaś praca, na przykład budowa obozowiska. Nie wychwyciła jednak żadnych głosów. Przynajmniej narazie. Wystarczyło to, by odgrzebać z pamięci zakurzone wspomnienia tropienia i polowań. Patrząc się ślepo przed siebie stała dłuższy czas rehabilitując myśli. W końcu palce same powiodły do inkantacji czaru. Wpierw same symbole. Raz, drugi. Następnie zanucenie inkantacji w myślach, później pod nosem.

W końcu złożyło się to w całość i łowczyni wybudziła swój pierwszy czar od paru lat. Rzuciła tylko jedno powolne spojrzenie za siebie i oddała się zadaniu, w którym parę lat temu była najlepsza.
Mag kiwnął jej bez słowa i pozostał w tyle.

Aurora zbliżała się bezszelestnie do w stronę odgłosów aż była w stanie dostrzec ich źródło… a raczej źródła.


Bestie zdawały się jeszcze jej nie zauważać, a jeśli nawet korzystały z innych zmysłów, nie dawaly tego po sobie poznać.
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 02-09-2017 o 17:44.
Proxy jest offline