Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2017, 15:36   #87
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zaczynał się nowy dzień w La Rasquelle. Całkiem przyjemnie dla Dholianki. I mógł zakończyć się równie przyjemnie wśród ruin starożytnej elfiej świątyni. Bo może nie udać się im z niej wyjść. Ta świątynia miała swój urok. A propo uroków…
Gdy Chaaya mijała niedużą pijalnię, przez moment… dosłownie przez mgnienie oka, widziała w oknie odbicie elfki, nie swoje. Przez ową krótką chwilą owa elfka uśmiechała się do niej ciepło patrząc z odbicia w szybie.
Ale może jej się tylko wydawało? Przecież nie miała na swej szyi owego medalionu. Nie mogła więc jej widzieć…
I nie widziała. Gdy zatrzymała się przed pijalnią wina i spoglądała w szybę to widziała tylko swoją twarz. Nie pozostało więc nic do zrobienia, jak tylko udać się na ów się na targ i kupić ową czekoladę.


Na bardzo głośne i zatłoczone o tej porze targowisko, wszak karczmarze wysyłali swe sługi na zakupy, gosposie i żony kupowały zaś żywność potrzebną na domowe posiłki. Wśród porannych mgieł niosły się więc krzyki oburzenia na zbyt wysokie ceny. Głośne trajkotanie przekupek i klientek licytujących się na liczby.
Oraz zapachy… od całkiem trywialnych woni marchwi i pietruszki, przez aromaty korzenne i świeżych ryb, po kwiatowe wonności. Pomijając stroje, karnacje, język… Chaaya czuła się jak w domu. Atmosfera targowiska, przypominała targi Zerrikanu i dholiańskich osad i przez to bardka stała się szczupakiem polującym wśród płotek. Jej spojrzeniu nie umknęła żadna okazja, żadna różnica cen, żaden ciekawy towar. Bo trzeba było przyznać że targowisko w La Rasquelle pełne było towarów ze wszystkich krain.
Nawet dholiański słodki chlebek , można było tu zakupić, choć za horrendalną cenę!
Ale nie przyszła tu dla dholiańskiego chlebka… więc szybko znalazła stragan ze słodkościami z czekolady. “Czekoladowe niebo”, bo tak dumnie nazwał swe stoisko korpulentny kupczyk z twarzą ozdobioną kozią bródką.
Kakao w proszku, kakao w tabliczkach, czekolada we wszelkich odmianach, formach i z wszelkimi dodatkami. Jarvis miał rację. Kakao pochodzące z okolic La Rasquelle było jaśniejsze, miało nieco dziwny… lekko piżmowy zapaszek i… było znacznie tańsze.


Znajome widoki. Księgi wypełniające półki.


Zapach starego papieru i stare skóry. Woń którą również czuć było od właściciela tego przybytku. Nvery chowający się gdzieś między półkami. Choć Chaaya była tu już wiele razy i umieściła tu swego białowłosego “agenta” to jednak podejście antykwariusza do niej nie uległo zmianie. Nadal łypał na nią podejrzliwie spode łba siedząc w środku swego królestwa pełnego starych woluminów, niczym… smok.
W sumie przypominał takiego stetryczałego smoka na górze skarbów. Syczącego gniewnie na widok potencjalnych klientów.
- O co chodzi? - zapytał wprost nawet nie udając przyjaznego. - Czyżbyś znów chciała podkraść mojego… hmmm… obiboka, do jakichś misji? Wam młodym tylko ganianie za skarbami w głowie, zamiast skupić się na rozwoju intelektualnym. Za moich czasów…- zaczął i nagle zamilkł coś rozważając.-... No cóż… No dobra.. z czym przychodzisz dziewczyno?
Przyglądał się jej podejrzliwie, niczym potencjalnej złodziejce.
~ Pompatyczny i arogancki pierdziel.~ skomentował Starzec w jej głowie nie zdając sobie sprawy jak bardzo są do siebie podobni.


Dotarcie do siedziby “Purpurowych Strzał” było o wiele łatwiejsze niż ostatnio. I szybsze też. Chaaya już nie błądziła instynktownie wybierając znane sobie szlaki wśród wodnych kanałów przecinających miasto. Czyżby stawała się częścią La Rasquelle ? Bądź co bądź spędziła w tym mieście trochę czasu i parę miłych chwil. Odwiedziła wiele jego mglistych zaułków i poznawała coraz bardziej jego życie. Bardka powoli robiła się miejscowa.


Nie było to jednak trudne. La Rasquelle było wszak miastem powstałym z trudu osadników i rosło wraz z kolejnymi przybyszami. Było ekscentryczną przez swe korzenie mieszanką różnych kultur i zwyczajów, oraz stylów. A Axamander był tego dowodem. Gdzie indziej tolerowano by takich odmieńców? Diablęcia akurat nie było w samym budynku, ale Chaaya została poinformowana przez przebywających w środku awanturników, gdzie taka miła panienka może Axamandera odnaleźć. W karczmie “Pod rogiem i baryłką.”
A że przybytek ten znajdował się niedaleko to tam właśnie bardka się udała.

Ów przybytek, był podobny do tego w jakim bawiła się z Godivą. Nie było co prawda ringu, ale za to był surowy wystrój. Meble i ściany noszące ślady wielu bójek z użyciem ostrych przedmiotów. Masywne osiłki przypominające z postury półorki a z gęby ogry, byli zarówno wykidajłami jak roznosili zamówione kufelki i posiłki. Za kontuarem zaś siedział brodacz bardziej okrągły niż duży. Wyglądał jak zarośnięta baryłeczka, a ryczaj jak syrena okrętowa.
Ale Chaaya nie przyszła tu nawiązywać nowych znajomości, a odnowić i wykorzystać stare. Na szczęście Axamandera łatwo było można wypatrzyć. Niestety nie był sam, a w towarzystwie kobiety.
Niemniej, sądząc po jej wyglądzie i minie samego Axamandera rozmowa dotyczyła pewnie interesów. Kobieta bowiem wyglądała na doświadczoną awanturniczkę, która wiele w życiu przeszła, a jej ciało i twarz zdobiła galeria mało estetycznych blizn.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline