Grinefoltz
udaje ci się wyciągnąć chłopca z komina, doznajesz jedynie lekkich oparzeń rąk, Gdy jako pierwszy na niego spoglądasz, widok przerazą cię. Dziecko ma całkowicie spalone ubranie na plecach, a skóra jeszcze płonie.
Wszyscy
Po chwili przybiega kilku farmerów z wiadrami z wodą z pobliskiej studzienki. Gdy oblewają malucha zaczyna krzyczeć wniebogłosy. Zwiadowca zrywa się z krzesła -wezwać Hanfira, jeśli jeszcze nie odjechał ! - krzyczy. Arthanda wybiega z domu. Wraca razem ze starcem o długiej brodzie odzianego w białą szatę i wspierającym się na lasce. Gdy spogląda na chłopca w jego wodnistych oczach pojawia się troska. Podchodzi spokojnie przed kominek - odsuńcie się - mówi do was i wieśniaków - po czym nakłada ręce nad jego plecami i mruczy jakieś zaklęcie, płomienie znikają, skóra zaczyna parować i goić się.
Na twarzy zwiadowcy maluje się ulga - wielkie dzięki Hanfirze, całe szczęście że byleś w pobliżu.
-daj spokój Anvrasie- to moje powołanie- odpowiada uzdrowiciel - dobrze już, czas na mnie - mówi zmęczonym głosem, szykując się do wyjścia
Grinefoltz
podchodzi do ciebie matka chłopca
- dziękuje ci panie, proszę przyjąć ode mnie ten podarunek- gdyby nie twoja odwaga, z Elleasem mogłoby być znacznie gorzej- mówi wręczając ci własnoręcznie szyte rękawice ze skóry.
Garret
wieśniacy cały czas patrzyli na to zdarzenie eee...tak, twoja kolej- opowiada farmer- a wiec gramy dalej - uśmiecha się z przekąsem, podając ci znowu kości. |