Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2017, 10:51   #236
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Ryden i Kylen wyszli, ale niedługo dane było odpocząć komandosom. Uderzenie w gong oznajmiło, że czas na nowe wyzwanie. Pod drzwiami czekał już służący i poprowadził ich do sali tronowej Shang Tsunga. Ulewa wciąż trwała i arena na zewnątrz jakoś nikogo nie pociągała.

Tym razem przyszła kolej na Scorpiona, który wyzwał dwu członków Lin Kuei. Obaj byli dobrzy, ale upiór okazał się lepszy. I o dziwo oszczędził obu.
- Nie wy jesteście moim celem, zemszczę się ale nie zabiję Sub-zero.
Zapadłą ciszę przerwał trzask otwieranych na oścież drzwi. Wszedł Sup-Zero. Większość zebranych nie dostrzegła jak Rayden z aprobatą skinął głową. najwyraźniej walki trwały też w kuluarach i to nie na pięści. Tym się pewnie zajmował Rayden gdy go nie było w zasięgu wzroku.
- Nie chcesz czy nie potrafisz tego zrobić? - zapytał wchodząc do środka. Powietrze zmieniało się w szron przy każdym jego oddechu.
- Ty… - odparł Upiór, ale przerwał.
Gdy stawali naprzeciw siebie Rayden jak i Quan Chi patrzyli uważnie na walczących. A szczególnie na Scorpionie.
- Klan Shirai Ryu nie istnieje. Będziesz cierpiał tak jak jego członkowie - powiedział Sub-Zero. - Do diabła z twoim klanem.
- Nie! Do diabła z tobą - warknął Scorpion i złapał za ramiona Sub-Zero. Słup ognia pragnął ich momentalnie, gdy płomienie zniknęły obu walczących także nie było.

- Zabrał go do Otchłani -
powiedział półgłosem Rayden na użytek ziemskich wojowników. - Musimy cierpliwie czekać i ufać, że zrobi to co właściwe.
Ciężko było komandosom wybrać komu kibicować. Obaj walczący należeli do wrogich obozów, choć ze względów osobistych powinni stawiać na Scorpiona. W końcu to nie on chciał ich zamrozić w lochach.

W końcu pojawiły się płomienie, gdy opadły stał tylko jeden wojownik. Scorpion. Powoli uniósł ramię, w dłoni trzymał okopcona czaszkę z kawałkiem kręgosłupa. Otworzy dłoń. Czaszka padła na posadzkę rozbijając się na kawałki.
Sekundę potem upiór znikł w słupie ognia. Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Tylko Rayden podszedł do dymiących resztek czaszki. Po chwili dołączył do niego zabójca z Lin Kuei w żółtych barwach.
O czym rozmawiali John i Tong nie słyszeli, bo stali za daleko. Ale za to widzieli, kto słyszał rozmowę. Koszmar stomatologa ze składanymi brzytwami w rękach. Przemknął się chyłkiem za filarami. Rayden nie miał szansy go zobaczyć. Podobnie jak żółty zabójca. Obaj rozeszli się w przeciwnych kierunkach.
 
Mike jest offline