Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2017, 15:19   #44
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Awanturnicy tkwili ukryci wśród zabudowań. Mimo szczegółowych planów i burzliwych dyskusji na temat tego co stanie się gdy spotkają smoka chyba nikt na prawdę nie wierzył, że w Thundertree rezyduje przedstawiciel tego rzadkiego gatunku. A nawet gdy już znaleźli skarb i wyraźne ślady bytności gada to mimo wszystko nadal nikt nie potrafił sobie wyobrazić grozy konfrontacji z takim przeciwnikiem. Teraz nikt nie miał ochoty ani rozmawiać z gadem, ani z nim walczyć, skoro jeden niedbały cios pazura mógł rozpłatać człowieka na pół. Choć gdy tak siedział na szczycie wieży maga widać było, że o rozmiarze smoka stanowiły głównie skrzydła i ogon; tułów nie był aż tak wielki. Mimo wszystko stwór nadal był przerażającym przeciwnikiem; no i jakoś się trzeba było do tego tułowia dostać.
- Oszalałaś! - Tori straciła na chwilę zimną krew piejąc zupełnie jak Kurmalina na Turmalinę, która zaatakowała gada. - Ona oszalała! - zawołała do Jorisa i wtedy cofnęła się o krok, zakrywając dłonią usta.
Kapłanka pierwszy raz w życiu tak bardzo się bała o swoich bliskich. Duży udział mógł mieć w tym fakt, że pierwszy raz takowych miała. Pyskata krasnoludka i gadatliwy myśliwy. Byli tu razem z nią… a obok wielka jaszczurka być może planowała na nich zemstę za zniszczenie leża.
Selunitka podeszła do Jorisa i przytuliła go, postanawiając walczyć do utraty sił.
- Musimy znaleźć jego słaby punkt… i tam uderzyć. Gdzieś musi mieć delikatniejszą łuskę, którą łatwo się przebije - odezwała się bardzo cicho, odsuwając od mężczyzny.

Shavri tak jak Przeborka usłuchał Marva i zamarł w miejscu przyczajony. Wszystko w nim jednak wrzeszczało, żeby natychmiast iść towarzyszom w sukurs.
Nie odrywał oczu od smoka. Wydawało mu się to bardzo dziwne i niepokojące, że coś tak wielkiego z taką gracją unosiło się w powietrzu i nawet zaatakowane, zachowało na tyle równowagi, aby się nie uszkodzić. Być może wielkości dodawały mu skrzydła - wciąż widoczne na tle wieczornej szarówki nieba.
Z miejsca, w którym kulił się, widział, jak smok opada na wieżę po silnym ciosie, jaki otrzymał niewiadomo skąd.
- Teraz? - zapytał Marva spokojnie. Zaschło mu w ustach.

Marv pokręcił głową na pytanie Shavriego.
- Nie dostaniemy go kiedy siedzi tam na górze - wyszeptał. Ściskając w dłoni włócznię, nie miał pojęcia co mógłby zrobić. - Jeśli zacznie ziać na tamtych z odległości, musimy go zwabić tutaj. Na otwartej przestrzeni nie mamy z nim szans. Wątpię, by twoje strzały coś pomogły.
Przez przedwczesne zawalenie się wieży, ich możliwości walki z umiejącym latać stworem były bardzo ograniczone. Rudowłosy, w razie gdyby smok nie zamierzał zejść, chciał zwabić go do nich, chowając się za co solidniejszymi budynkami. I tak pozostawała im wtedy tylko ucieczka w rozproszeniu. Ci co ją przetrwają będą mogli pomyśleć nad lepszym planem ściągnięcia bestii na ziemię.
Shavri sapnął. Patowa sytuacja mogła trwać bez końca, ale nie zamierzał działać wbrew Marvowi. Natomiast bez słowa odpiął od pasa róg i pokazał go Hundowi

Tymczasem smok ani myślał schodzić na ziemię, najwyraźniej bardzo wkurzony stanem swojego leża, bo co i rusz zaglądał to do środka, to rozglądał się wokoło, a obsypujące się z muru kamienie nie pozwalały mu się spokojnie usadzić. Za to Turmalina wykorzystując chwilę nieuwagi selunitki wysunęła się przez uchylone drzwi pomiędzy budynkami i przycelowała taranem w smoczy ogon. Kąt uderzenia nie był dobry, ale udało jej się trafić gadzinę, spychając ją z czubka wieży. Smok niezgrabnie załopotał skrzydłami, próbując wznieść się do lotu, po czym runął w krzaki za domkiem. Zorientowawszy się co się stało Tori podbiegła do okna (zostawiając krzyczenie na Turmi na potem) i strzeliła świętym blaskiem w stronię gada - bez większego efektu.
- Teraz! - syknął Marv i pochylony, korzystając z dostępnych osłon, ruszył w stronę wieży, starając się mieć blisko siebie przynajmniej kilka drzewek i krzaków.
Shavri i Przeborka poszli za nim natychmiast jak cienie. Shavri warknął jak ogar spuszczony ze smyczy i całą siłą woli zmusił się, by nie szarżować. Zresztą wśród krzaków i jeżyn i tak nie miałby możliwości.

Trzewiczek, który znalazł się wraz z bohatyrami zupełnie przypadkiem w tym samym pomieszczeniu nie czuł się jakoś na siłach by biec na wielkiego, wściekłego smoka, ale dobrze życzył innym. Do głowy przychodziły mu różne przedmioty, które mógłby stworzyć specjalnie pod walkę ze smokiem, ale na to było już za późno, zresztą ani teraz, ani wcześniej nikt specjalnie nie interesował się tym co ma do zaoferowania. Chyba to nie było miejsce dla niego. Nie zarobi tu wiele, a tylko zginąć można. Stimy ostrożnie wyjrzał przez drzwi, by zobaczyć co tam się dzieje.

Grupa Marva tymczasem dobiegła do gadziny, która stała już prosto na łapach, i ruszyła do ataku. Przeborka cięła potężnym ciosem znad głowy, krzycząc przy tym głośno. Pechowo jednak miecz ześlizgnął się po łuskach, nie czyniąc smokowi krzywdy. Marv cisnął włócznią, która wbiła się w smoczy bark. Rozwścieczony potwór ryknął, nabrał powietrza i zionął na awanturników chmurą kwaśnego oddechu. Stojący najdalej, z łukiem Shavri uniknął trującego oparu, lecz Marv i Przeborka poczuli jak kwas wżera się w ich odzież i skórę, choć efekt nie był tak przerażający jak się tego spodziewali.
- Z kilku stron go! - krzyknął Marv, nie zamierzając marnować drugiej włóczni do rzutu. Zamiast tego zamierzał się zbliżyć i pchnąć swoim najlepszym orężem prosto w szyję bestii. Lub zad, zależnie do kogo się obróci, bowiem rudowłosy ruszył do ataku dokładnie z przeciwnego kierunku co Przeborka. W tej chwili nie myślał nad tym, z czym walczy. Teraz, zasłaniając się tarczą, miał nadzieję po prostu zwyciężyć.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 04-09-2017 o 15:34.
Sayane jest offline