Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2017, 20:01   #75
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Otwórzcie zamki, jeśli ktoś z was umie - powiedział Maelar. - Gdy się znajdzie na piasku, wtedy można będzie jej pomóc.
- Chyba że nie chcesz, żebyśmy cię uwolnili - dodał, kierując te słowa pod adresem uwięzionej dziewczyny.
Roisin spojrzała na elfa, a potem na dziewczynę. Wydawało jej się, że w tej pozycji i z takimi ranami rzeczywiście może mieć problemy nawet z zebraniem myśli.
- Mam wrażenie, że uwalniając ją, ściągniemy na siebie kłopoty. Z drugiej strony wydaje mi się, że powinniśmy to zrobić... Wygląda na obłąkaną. Może opieka ją uspokoi i będziemy mieli z niej pomoc. Uwolnijmy ją i szukajmy szybko jakiejś kryjówki. Nat umie zacierać ślady, nie Nat? - powiedziała nieco chaotycznie jednocześnie szukając w plecaku wytrychów. Jak tylko je znalazła zabrała się za uwalnianie rąk demonicy. Jeśli zamki nie będą zbyt skomplikowane powinna sobie poradzić.
Niestety, zamki okazały się nawet bardziej skomplikowane niż Roisin sądziła w swych najgorszych przewidywaniach. Jak nic bardziej pasowały one do tego by strzec jakiegoś skarbu niż by zostać użyte do utrzymania wątłego ciała dziewczyny, która co prawda zgody na jej uwalnianie nie wyraziła ale też sprzeciwu specjalnego nie wniosła. Zamarła tylko, jakby oczekując na kolejne razy i podejrzanie przyglądała się wszystkim. Widać to, że ich działania nie wykazywały jednoznacznie że mają ją zamiar dręczyć, dotarło wreszcie do jej umysłu.

Kolejne próby, bez względu na to jak wytrwałe i zawzięte, miały ten sam efekt. W pewnym momencie jeden z wytrychów utknął w zamku i za żadne skarby świata nie chciał z niego wyjść, całkiem jakby odnalazł miejsce do którego został stworzony i tam zamierzał pozostać po wsze czasy.

Maelar zaklął pod nosem, po czym spojrzał na Roisin.
- Zdołasz coś z tym zrobić, czy też będziemy musieli ją tu zostawić? - spytał. - Nie mamy piłki do metalu?
Ros była mocno rozczarowana. Zamki, przynajmniej na pierwszy rzut oka wyglądały na mało skomplikowane, z którymi sobie dotychczas radziła. Tymczasem wyglądało na to, że postępy są żadne, a wytrychy przynajmniej niektóre nie nadawały się do ponownego użycia.
- Jest źle - powiedziała zgodnie z prawdą. - Powinny się otworzyć. Nie mam za wielkiego doświadczenia, ale otwierałam zamki, które wyglądały na bardziej skomplikowane… pech to pech... w bardzo nieciekawych okolicznościach. - Zabębniła palcami w skałę i uważnie oglądnęła ręce demonicy, a potem łańcuchy.
- Mam mydło i kotwiczkę od liny w plecaku… jeśli ma giętkie dłonie moglibyśmy wypchnąć jej rękę z kajdan, o tak. - Pokazała jak jej ręka niemal zwinęła się w obwodzie w okrąg. - Mężczyznom przychodzi to trudniej, ale to demonica, do tego młoda… kotwiczką, jak dźwignią można by rozerwać ogniwa łańcucha. To dobra stal, zabra… dostałam ją od elfickich marynarzy, a jak twoi bracia coś zrobią to wiesz… jest to dobre.
- To też jest dobry pomysł - powiedział Maelar, równocześnie oglądając miejsce, gdzie gdzie kajdany były wbite w skałę. - Nie jestem pewien, czy w ten sposób zdołamy uwolnić jej nogi.
- Musimy rozerwać dwa ogniwa przy nogach... jeśli tylko zdołamy uwolnić dłonie - powiedziała Ros.
- W takim razie spróbujmy rozerwać czy też rozgiąć te ogniwa. - Maelar skinął głową,
Pozostali spoglądali na nich z wyraźnym sceptycyzmem, ale też nikt nie kwapił się do rzucenia innym pomysłem, więc skończyło się na tym, że wcielono w życie pomysł dziewczyny. Demonica, która po raz kolejny zdradziła swą znajomość wspólnego wodzić poczęła za nimi wzrokiem pełnym nadziei. Nie odzywała się jednak, zapewne siły swe zbierając na to co miało nastąpić.

Fira cichym szeptem przemawiała do niej dodatkowo zapewniając o ich dobrych intencjach, a także szepcząc modlitwy mające za zadanie ulżyć ofierze w cierpieniu, które spotkały się z łaską bogini o czym świadczyła ulga widoczna na twarzy demonicy i lekki, nieśmiały uśmiech, w który ułożyły się jej wargi.

Roisin wraz z pomocą Maelar’a i Silli zabrali się za wprowadzanie planu w życie. Do jednej z posiadanych przez nich misek nalano wody, której wszak nie brak było biorąc pod uwagę miejsce, w którym się znajdowali. Pianę, która powstała z połączenia owej wody z mydłem, nałożono w obfitych ilościach na nadgarstki demonicy, która chroniona magią kapłanki, nie odczuła bólu, który w innym wypadku zaatakowałby ją wraz z chwilą, w której piana dotknęła świeżych, krwawiących otarć. Zaraz też dziewczyna dała dodatkowy dowód chwilowej niewrażliwości, bez zachęty podejmując próby oswobodzenia rąk. Próby, które po kilku kolejnych porcjach mieszanki wodno-mydlanej, zakończone zostały sukcesem. Wpierw prawa, a następnie lewa dłoń, wysunęły się ze swych okowów. Wolność została jednak okupiona kolejnymi, dość głębokimi otarciami. Posoka, która przy zetknięciu z pianą nabrała różanej barwy, skapywała na piasek tworząc coś na kształt fantazyjnych kwiatów. Nikt jednak nie poświęcał im uwagi, bowiem ta natychmiast skupiła się na kolejnej części planu, a mianowicie na kajdanach, które nadal trzymały demonicę w swych stalowych objęciach, przykutą do skalnej ściany.

O ile pierwsza część planu okazała się nader łatwa w wykonaniu, o tyle druga postanowiła sprawić im nieco więcej problemów. Metal trzymał mocno, wcale nie zamierzając oddać ofiary, którą mu powierzono. Podobnie też zachowywała się skała, ani myśląc poluzować uchwytu, w którym trzymała okowy. Wysiłek, który musieli włożyć w nawet delikatne poluzowanie kajdan wymagał udziału całej czwórki, w związku z czym dotychczas stojący na uboczu i pilnujący okolicy Nat, zmuszony został do naprężenia swoich mięśni i włożenia w ratowanie demonicy nieco więcej wysiłku. Nie trzeba było być szczególnie spostrzegawczym by dostrzec, że nie było mu to w smak.
- Lepiej by ją było położyć trupem zamiast marnować czas - mruknął pod nosem, rzucając dziewczynie niechętne spojrzenie.
- Po prostu jej pomóż, Nat. Proszę - Fira spojrzała na towarzysza błagalnie i to chyba wystarczyło by w ratowanie pojmanej włożył nieco więcej wysiłku. A że Nat zabrał się do pomagania, zatem Maelar oszczędził kilku kąśliwych uwag, która - zapewne - przyniosłyby zgoła odmienny efekt.

Wkład ów szybko też przyniósł efekty, podobnie jak kolejne warstwy spienionej wody, którymi natarto kostki demonicy. Przy wspólnym wysiłku wyłuskano ją niczym orzecha z wyjątkowo zawziętej skorupki. Maelar i Nat umieścili ją następnie na rozłożonym przez Silli kocu, pozwalając działać wilkołaczce, która trzymając dłoń dziewczyny w swoich, modliła się cicho acz żarliwie.
- No dobra, to co teraz? - zapytał Nat, powracając do badania wzrokiem okolicy, szczególną uwagę skupiając na niebie i brzegach klifu, jakby to właśnie stamtąd oczekiwał największego zagrożenia.
- Przydałoby się jej jakieś ubranie, tak na początek - zasugerowała Silli. - Fira? Rois? - rzuciła do pozostałych członkiń drużyny, jako że biorąc pod uwagę drobne kształty demonicy, jej ubrania nie miały szansy na nią pasować. Wilkołaczka tylko skinęła głową, nie przerywając próśb składanych bogini. Mając jej pozwolenie, lwica zabrała się za przetrząsanie plecaka towarzyszki.
- W razie konieczności wystarczy koszula, przewiązana jakimś sznurkiem - stwierdził Maelar. W rewanżu dziewczyna obdarowała go kosym spojrzeniem. Smarkula miała ze dwanaście latek, a najwyraźniej już miała wyrobione zdanie na temat elfów. Lub mody.
Elf zrewanżował się lekkim uśmiechem, po czym przedstawił się:
- Maelar.
Które to słowo poparł lekkim skinieniem głowy.
- Firo - zwrócił się do kapłanki - czy potrzebne będą jakieś bandaże? Albo, czego wolałbym uniknąć, ogień?
Dziewczynie przydałaby się też kąpiel. Wody mieli pod dostatkiem, parę kroków stąd, ale wrzucenie jej do morza mogłoby się kiepsko skończyć.
 
Kerm jest offline