Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2017, 22:46   #31
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Czuł się wykorzystany i było to bardzo dobrze po nim widać.
Pochylił się i objął ją składając pocałunek na jej czole.
- Wiem co to miłość do sire, wiem. Silniejsza niż wszystko choć sztuczna, wywołana mocą jego krwi, nie szczerym uczuciem. Choć anim szlachetnego stanu, anim pasowany rycerz, to gdzieś to mam, bo i ja śluby mogę czynić. Ślubuję ci, że przynajmniej postaram się przemóc tę sztuczną fałszywą miłość, miłością prawdziwą do Ciebie.
Odsunęła się nieznacznie, cofając dłoń. Przyglądała mu się rozbieganym, nerwowym wzrokiem.
- Ale... jak to? - zapytała niemądrze.
- Tak, że przynajmniej jedno z nas nadzieję mieć może, że będzie pierwszym w sercu drugiego - odpowiedział. - Choć wiesz dobrze, jak okrutnie silna to moc i obiecać tego nie mogę.
- Ale przecież... tak się nie da. Nie możesz się zmusić, by mnie... by... by mnie kochać. -
wyrzuciła z siebie.
- A kto tu o przymusie mówił Ailo? - Pochylił się i ją po prostu pocałował głęboko i z pasją.

Czuł jej zdziwienie. Zesztywniała na moment, jakby zbierając siły, by się mu wyrwać. Trwało to jednak nie więcej niż jedno uderzenie serca. Potem jej ramiona jakby zmiękły, a usta rozwarły się nieśmiało, odwzajemniając pocałunek, który różnił się od tego w komnacie. Szybkiego, choć namiętnego. Ten trwał jakby Alexowi ciężko było się od jej usta oderwać, lub wcale tego nie zamierzał. Czuł jej onieśmielenie, które jednak mijało z każdym kolejnym muśnięciem warg. Aila dotknęła jego policzka znów, a jej palce prześlizgnęły się po jego jego szyi, by zatrzymać się na szerokiej piersi.

- Co ty... - próbowała się oderwać od niego, lecz bez przekonania. Jakby wyczuwała niebezpieczeństwo, ale... była już za daleko, by się cofnąć przed nim.
- Zaręczyny… - szepnął korzystając z chwili gdy aby się odezwać oderwała na chwilę usta - pieczętuje się pocałunkiem. - Przytulił dłoń do jej policzka i delikatnie skierował jej głowę tak, aby patrzyła mu w oczy. - Wartaś aby na twe zaręczyny dostać najlepszy. - Wpił się znów w jej usta z pasją, choć dłońmi nie podążył za tym co ten pocałunek niósł, lub mógł nieść.
Ona zamruczała aż z zadowolenia wyciągając się przy tym ku niemu. Jej usta rozchyliły się jeszcze bardziej, a języczek musnął jego wargi.

Czuł to co w niej rośnie i czekał aż mocniej się obudzi. Krew sire pozwalała mu osiągać siłę niedźwiedzia, zwinność łasicy, wytrzymałość wołu, ale nie niosła tylko potęgi cała. Miała w sobie dar. Chciał wzmocnić nim buzujące w niej pożądanie.
Strasznie.
Aby wiła się pod nim samą mową ciała błagając by dał jej rozkosz… i aby zostawić ją tak wymawiając się, że “nie uchodzi przed ślubem”. Zostawić ja tak we wzbudzonym na wierzchołki uczuć pragnieniu, jak ona zostawiła jego, w twarz mówiąc mu, że sire zawsze będzie przed nim.

I wtedy nagle Aila cofnęła się gwałtownie.
Spojrzała na niego wielkimi oczyma.
- Nie jestem warta - powiedziała. - Wiesz to dobrze. Oboje wiemy. To małżeństwo to z rozsądku. Wiele jest takich. Ja jednak... nie chcę nawet byś się starał mnie kochać. To nie w porządku. Wobec ciebie.
Sam nie wiedział, czy był już na skraju wykorzystania mocy kryjącej się w wampirzej krwi, czy zraniony zrobił to specjalnie.
Wyczuł w niej może nie do końca winę, ale wyrzuty względem jej samej. To co mówiła… mówiła szczerze. Użył mocy, podbił w niej te wyrzuty jakie miała gdy usłyszała, że on chce ją kochać, a nie mogła dać nic w zamian.
Przez ulotny moment czuł się z tym źle.
- To moja decyzja… - powiedział całując ją w skroń i uwalniając wampirzy dar krwi. - Jesteś warta i chcę Cię kochać.

Na początku nic się nie stało. Aila patrzyła na niego z lekko otwartymi ustami. Nie poruszyła sie, gdy nagle z jej oczu pociekły łzy - zupełnie jakby bez udziału jej woli.
- Ja... jestem brudna... nie jestem warta... Ty nie wiesz... on... on... - Zapłakała znów.
Położył się obok i wziął ją w objęcia. Przytulił mocno układając jej głowę na swej piersi. Delikatnie pogładził po włosach.
- Czego nie wiem? Nie rozumiem…
Jak tonący człek Aila wczepiła się palcami w wycięcie jego szaty pod szyją.
- Jestem obrzydliwa... za dar jego krwi... - Widać było, że słowa przychodziły jej z trudem. - Chciał bym mu pokazała jak go... pragnę. Kazał mi się położyć na łożu wuja. Tam mnie... mnie dotykał, a kiedy straciłam wszelkie opory... kiedy mówiłam, że go pragnę... kazał udowodnić. Pokazał jak sama mogę... a on patrzył.
Zakryła twarz dłońmi.
- Nie jestem lepsza od tej Nikolette... Powinieneś zamknąć mnie w lochu.
- Powinienem go za to zabić, alem nie tak silny i też go kocham
- odpowiedział wciąż gładząc ją i obejmując. - Nie można mu się długo opierać Ailo… Nie wiń siebie, za to co Ci kazał.
Ona jednak wciąż chowała zapłakane oblicze.
- Gdybym ja chociaż walczyła... Zrobiłam wszystko czego chciał. I dałabym mu więcej. Zła byłam nawet, że więcej nie wziął. Alexandrze... nie możesz mi ufać. Ja... naprawdę go kocham. Choć wiem jak strasznie nami pogrywa. A teraz jeszcze... jeszcze mi jest trudniej. Przez ciebie!
- Winnym, że go kochasz? Nawet tegom winny? Chciałbym go nie kochać, ale nic na to poradzić nie mogę. Ból mam w sobie widząc, żeś nieszczęśliwa z tego co czynisz gdy on ci każe.


Wreszcie na niego spojrzała.
- Winny jesteś, iż zaczęłam myśleć, że mogłoby być inaczej. Kiedyś tobą gardziłam i wszystko jakby na swoim miejscu było. Teraz jednak... sama już nie wiem. Gdyby nie miłość do Elijahy, myślę, że może... mogłabym... że my... - prychnęła. - Głupia jestem i tyle!
- Ciii
- szepnął. - Nie strofuj się i głupia nie jesteś. Tak to jest, że my śmiertelni zabawkami w ich rękach i jeszcze przyjemność z tego mamy. To nawet nie źle…. kiedyś, kiedyś pił ze mnie. Wiesz co wtedy czułem?
Pokręciła przecząco głową.
- Bezbrzeżną rozkosz - odpowiedział. - Z niewiastą nigdym nie miał większej przyjemności niż z nim gdy wpił we mnie kły, choć brzydzi mnie legnięcie z mężem w jednym łożu. Czułem rozkosz gdy pił mą krew, zabijał mnie, niszczył, z każdym łykiem pozbawiał sił, życia. A ja jęczałem z rozkoszy. - Otwierał się przed nią, wstydził się tego, ale chyba potrzebowała pokazania iż nie ona jedna doświadczyła czegoś wstydliwego ze strony sire. - Oto moc, gdy kto krzywdzi, niewoli, zabija, a Ty jeno drżysz z rozkoszy, dotyku, wzroku, zębów wbitych w ciało. Nawet ja, mówiący Ci to i miłość do niego z nienawiścią wiążąc, czekam z nadzieją każdej nocy… że może przyjdzie… Wiem, że to sztuczne. Dlatego wolę walczyć o prawdziwą miłość do Ciebie, niż pogrążać się w tej bezbrzeżnej, do niego. Tym bardziej, żeś tego warta. Nie wiem jeno czy warta bardziej by prawdziwie kochać, czy być prawdziwie kochaną.

Patrzyła na niego tymi błękitnymi oczyma, obecnie pełnymi łez wzruszenia i smutku zarazem.
- On to wykorzysta... Wiesz o tym. On nam nie pozwoli - rzekła z trwogą.
- To nijak gorzej nie będzie niż jest
. - Uśmiechnął się smutno. - Panem jest wszystkiego, ale spróbować zabronić nie może. - Skrzywił się z jakąś odrazą. - On weźmie Cię, jak niewiastę - rzekł cicho. - Nie przegapi kolejnego upokorzenia, abym z małżonką był… po nim. Pewnie nawet każe mi na to patrzeć - dodał głucho, gładząc ją i wciąż obejmując.
Podniosła się gwałtownie.
- Nie, on nie mógłby... - jedna wymiana spojrzeń wystarczyła, by zrozumiała, że to wcale nie jest takie niemożliwe. - Ale... ale... ja nie chcę. - dodała jak dziecko.
- Też nie chcę
. - Opadł głową na koc, gdy wyswobodziła się z jego objęć. - Nie chcę… - Zamknął oczy.

Przez chwilę trwali w milczeniu, po czym usłyszał, jak znów przysiada się obok.
- Coś mi zrobiłeś teraz, prawda? - zapytała łagodnie.
- Zrobiłem? - zdziwił się otwierając oczy.
Popatrzyła na niego, nerwowo zaczesując luźne kosmyki włosów za uszy.
- Czuję się... inaczej. Byłam zdecydowana i... choć czułam, że to wszystko kłamstwo, sądziłam, że warto w imię uczucia do sire’a. Teraz... teraz nie jestem już tego pewna. Teraz czuję, że... to za wiele.
- Że za wiele to, jako pierwszemu mężczyźnie… oddać się zimnemu martwemu ciału, co posiąść cię chce dla swej zabawy, czyjejś krzywdy i Twego poniżenia?
- Na jego twarzy pokazała się niepewność, bo nie wiedział czy o tym Aila mówiła. - Jeżeli o tym rzeczesz, to wiń mnie za to, co powiedziałem. Bo inaczej niż złym, występnym i obrzydliwym tego nie nazwę. Czarna magia krwi sztuczną, ale i najsilniejszą miłością okrywa jak kurtyną to co on czyni. Jam zajrzał za tę kurtynę przez moją nienawiść. Jeżeli jestem tym, co twoją kurtynę odkrywa… Jestem winny, ale nie wstyd mi tego Ailo.
Dziewczyna przyglądała mu się badawczo, po czym prychnęła.
- Wszyscyście po jednemu. Mówisz, że chcesz mej wolności, a bardziej dbasz o to z kim wianek stracę niźli o moje dobro.
- To o czem rzeczesz? Czym jest “sądziłam, że warto w imię uczucia do niego, ale teraz to za wiele”
- Alexander wyglądał jakby nie rozumiał.
- Nie wiem właśnie - strapiła się - Tak jakbym była gotowa znieść to wszystko, a po rozmowie z tobą nagle tych wyrzutów sumienia było za wiele. Sądziłam, że... więcej znieść mogę - rzekła, nieświadoma działania mocy demencji.
- Widziałem rycerzy, co nieustraszeni byli. W pogardzie mieli śmierć - wzruszył ramionami. - I jedna mała rzecz sprawiała, że przestali. Ot tak czasem - skryba strzelił palcami - po prostu. Jedno słowo, jeden list… Bo mieli po co żyć. Chodźmy Ailo. - Alexander wstał podając jej dłoń.
Zawahała się, czy ją przyjąć, co zauważył, jednak po tym momencie chwyciła lekko jego prawicę i wstała. Nie odezwała się już, dając tym samym znać, że dla niej temat jest skończony.

O dziwo, Alexander nie poprowadził jej ani do koni, ani w stronę miecza leżącego na trawie, gdzie go zostawiła gdy zasugerował przerwę. Wziął jej pelerynę i pociągnął lekko dziewczynę w kierunku skały za którą coś cicho grzmiało. Zdziwiona, dała się poprowadzić tam, gdzie chciał. W końcu był teraz jej nauczycielem. Dziewczyna starała się więc stopować swoją szlachecką skłonność do rozkazywania, choć przyznać trzeba, że łypała na Alexa trochę nieufnie.

Potok wypływający zza skały piętrzacej się nad ich polaną poprowadził ich ku niewielkiemu zbiornikowi wodnemu jaki utworzył się pod niewielkim wodospadem.

[media]http://s3.flog.pl/media/foto/5408105_wodospad-kamienczyk--szklarska-poreba-.jpg[/media]
- Spocona jesteś jakbyś nie wiem co czyniła, a i ubiór - wskazał na jej odzienie, które nosiło ślady upadków, które zaliczyła zanim zaczęło jej dobrze iść - jakbyś się tarzała po trawie. Zobaczą cię tak, to jedno jeno pomyślą.
- Ale... ta woda przecież jest lodowata!
- zaprotestowała - No i co zrobię, odzienie mam wyprać? Zresztą... - zawstydziła się - Nie wiem nawet jak.
- Ja wiem jak, swoje się w życiu naprałem po ucieczce z klasztoru jako dzieciak
- uśmiechnął się lekko - i jest zimna, ale nie aż tak. Słońce praży, a tam wyżej już bez drzew, strumień płynie tu leniwie ogrzewany słońcem.
Spojrzała na niego nieufnie.
- No dobrze... odwróć się. - powiedziała z nutą niepewności w głosie.
Posłusznie stanął tyłem, choć nader korciło go by choć nieznacznie głowę odwrócić.

Słyszał jak Aila rozwiązuje kubrak i zrzuca go na ziemię. Potem to samo uczyniła z koszulą. Na koniec jednak musiała stoczyć długą walkę z dopasowanymi skórzanymi spodniami, które trza było wiązać nie tylko z przodu, ale na każdej nogawce osobny. Spocone ciało nie pomagało w tej czynności. Wreszcie jednak udało się dziewczynie uwolnić bo wkrótce potem Alexander usłyszał plusk i zarazem jej pisk, gdy zanurzała się do wody i przekonała się, że wodzie jednak bliżej do lodowatej niż zimnej.
Alexander wtedy już nie zdzierzył i odwrócił się, nawet nie tyle by zerknąć, jeno cały, przodem do wodospadu. Akurat by zobaczyć nagie plecy dziewczyny, gdy ta z kolejnym piskiem zanurzyła się po szyję. Wtedy też odwróciła się i krzyknęła do niego:
- Chędożony kłamca!
- Nie kłamałem, słońce naprawdę ogrzewa strumień
- wyszczerzył się w uśmiechu - jeno ten płynąc ogrzać się nie zdąży… - Rozłożył ręce, a w oczach miał figlarne błyski. Wyglądał zupełnie inaczej niż kilka minut temu gdy leżeli na kocu. Pochylił się zbierając części ubioru szlachcianki. - Ale jeślim kłamca, to ta okrutna zbrodnia czyni mnie niecnotą. Takowi zaś chłopcy-niecnoty, często zakradali się nad strumienie gdzie panny się kąpały, zabierali szaty i czmychali precz…
- Nie odważysz się!
- w uniesieniu postąpiła kilka kroków do przodu, gdzie woda sięgała zaledwie połowy jej piersi.
- Czego, nie odważę się zrobić? - spytał wrzucając jej szaty do wody. Zaczął rozwiązywać sznur związujący mu habit, ewidentnie w celu pozbycia się ubioru.
- No... - zmieszała się - Czmychnąć... z moimi rzeczami... nie jesteś już młokosem... no i ja... nie jestem zwykłą dziewką. - przyglądała mu się, jednocześnie pocierając, ramiona, by zetrzeć z nich brud oraz rozgrzać się choć odrobinę.
- Mhm… - zgodził się ściągając habit i zabierając się za bieliznę, Aila odwróciła się szybko. - Oboje dorośli, nawet zaręczeni. - Odrzuciwszy resztkę skrywającego go odzienia zbliżył się by wejść do niej do wody.
- Co... co ty robisz?! - krzyknęła, stojąc teraz do niego plecami. Czyła jak mimo lodowatej wody policzki jej płoną - Czy ty już całkiem wstydu nie masz?!
- Widziałaś mnie już nago. Gdym.. UUUAA!
- urwał wchodząc do wody. - Boże, jakaż zimna… Gdym na dziedziniec wyskoczył. Mam że się tedy czego wstydzić? - Plusk wody gdy ochlapywał ciało aby przyzwyczaić je do jej temperatury, wskazywał, że powoli sunie w jej kierunku.
Ani drgnęła, sparaliżowana.
- To... to nie powód jeszcze, by całkiem obyczajność odrzucać! - protestowała nadal - I... i... nie zbliżaj się!
- Czasem można odrzucić
- usłyszała blisko, stał za nią może ze dwie stopy. - Bezkarnie, bez oceny innych. Nie zbliżę… Poczuła lekkie muśnięcie jego dłoni na ramieniu.
Dreszcz przeszedł jej ciało. Spojrzała na mężczyznę przez ramię takim wzrokiem jaki musi mieć mysz zanim zostanie pożarta przez kocura.
Przeciągnął powoli dłonią po jej ramieniu, aż do tafli wody, i nabrał jej trochę… po czym spłukał skórę dziewczyny. Stojąc na wyciągnięcie ramienia najzwyczajnej w świecie zaczął ją myć.
Już miała zaprotestować, powiedzieć, że miał przecież wyczyścić jej ubranie a nie ją, ale... to było całkiem przyjemne. I rozgrzewające. Aila westchnęła, znów odwracając glowę i przymykając oczy.
- Próbujesz mnie uwieść? - zapytała wprost.
- Nie... - odpowiedział miękko. - Nie jestem w tym biegły. Po prostu… - mimowolnie się zbliżył, ale bardzo nieznacznie. Jego dłoń z ramienia przeszła na łopatkę i zmywając pot gładziła plecy. - Po prostu… zawsze tego chciałem. Nie wiem jak to opisać… - Chyba faktycznie nie wiedział. Woda nabrana przez niego w dłoń popłynęła po jej obojczyku, w chwilę przed dotykiem.

Aila otworzyła oczy. W jej głowie zrodził się pewien psikus. Zastanawiała się jednak czy starczy jej śmiałości. Rozłożyła ręce wzdłuż tułowia, a gdy znów polał jej ramiona wodą, uniosła do góry, tak że jej palce splotły się ponad głową, a on... jeśli by się nieco nachylił, mógł dokładnie ujrzeć zarys jej piersi.
- Zawsze tego chciałeś... w ogóle. Czy zawsze tego chciałeś ze mną? - spytała, cicho śmiejąc się pod nosem.
- A jak Ci się wydaje? - w jego głosie było wyczuwalne lekkie drżenie i Aili coś mówiło, że to raczej nie przez temperaturę wody. Była w tym tonie też pewna doza wesołości… jakby i on planował psikus. Nabrana w obie dłonie woda spłynęła jej po piersiach w chwilę przed tym nim poczuła na nich jego dłonie.
Aż zaparło jej dech, po czym... pisnęła równie przeraźliwie, co po zetknięciu z zimną wodą.

Ręce skryby zaczęły “myć” jej dorodne półkule, ale jak po prostu ściśnięcie i delikatne miętoszenie miało się do mycia… ciężko było odgadnąć.
- Mam przestać? - Pochylił się do jej ucha. W głosie miał wręcz straszne napięcie, jakby protest szlachcianki wystarczył komuś takiemu kim był, albo raczej za jakiego się uważał.
Przełkęła ślinę, milcząc przez chwilę. Zbyt długą chwilę.
- Po... powinieneś. - wyjąkała.
- Wiem - jakby wciąż się wahał - wiem… Ale chcę. - Poczuła usta w łuku między ramieniem i szyją.
Woda plusnęła, gdy kasztelanka nagle obróciła się do niego przodem. Jej oczy spojrzały w jego.
- Czego chcesz? - zapytała cicho, przyglądając mu się badawczo i... wyzywająco? Jakby sama chciała sprawić, że jakiekolwiek marzenia spełniał wcześniej mężczyzna, teraz... będą dotyczyły już tylko jej. W końcu która dziewka mogła się z nią równać urodą?
- Chcę… - Jego ręce oderwane od pełnych jędrnych piersi powróciły do jej ciała po jej obrocie. Uchwycił ją lekko ni to za talię nie to za górę bioder, a właściwie to nawet nie uchwycił… położył ręce.

[MEDIA]http://i.imgur.com/dVFOyDi.png[/MEDIA]

- Chcę ciebie, ale nie uczynię nic, czego byś… - Urwał. Jego dłoń powędrowała na jej pierś a on zbliżył się jeszcze bardziej. Poczuła lekkie muśnięcie na udzie, pod wodą. - A nawet jak to za wcześnie, to chcę patrzeć, czuć - Jego dłoń lekko zacisnęła się na jej biodrze.
Przekrzywiła lekko głowę, przyglądając mu się. Jego dotyk budził pożądanie, lecz świadomość, że wie przecież co zrobił jej sire, a teraz właściwie powtarza to, oziębiała jej myśli.
- Więc... jedno “tak” wystarczyło, byś dał sobie prawo, do mego ciała? - zapytała cicho.
- Nie - Uśmiechnął się. - Na honor jaki mam, przyrzekam, że jakżeś tu przyszła, tak i wyjdziesz stąd dziewicą. Ale… - zawahał się. - Twoje tak…- Przeniósł ręce obejmując ją. - Dało mi…. dotknąć. Objąć, poczuć. - Jego usta spoczęły na jej policzku. Czuła na swym łonie naprężoną męskość. I widziała w jego oczach, co chciałby zrobić, ale hamował się.
Jeszcze?


 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 05-09-2017 o 08:18.
Mira jest offline