Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2017, 10:45   #43
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

***

Wampirzyca była jedyną przytomną osobą na pokładzie Ryby. Nawet świadomość okrętu została wyłączona. Z racji biologicznych komponentów zachodziła szansa, że zostanie rozpoznana przez Legion jako “życie”. Statek parł przed siebie na jonowych rakietach do miejsca, które inżynierowie określili jako odpowiednie dla detonacji ogromnej bomby. Tatiana uświadomiła sobie, że oto pierwszy raz od lat jest zupełnie, ale to zupełnie sama. Dryfowała w zimnej metalowej trumnie przez ciemną otchłań, tylko po to by... doświadczyć atomowej eksplozji.
Dejavu…?
Dla śmiertelnych, nawet dla Yula była po prostu wampirzycą, tak jakby to słowo było równoznaczne z jej imieniem. Mimo iż przecież gdzieś tam na Ziemi było jeszcze przynajmniej kilku spokrewnionych.
Ale przecież nie była jakimś tam wampirem, była Brujah i jej bestia zawsze pozostawała blisko… Szczególnie w stresujących sytuacjach. Przez lata kobieta przyzwyczaiła się do bycia bogiem. Jednak teraz gdzieś pod skórą zaczynał odzywać się uśpiony przez długi czas demon. Pobudzał go niepokój.
Co jeśli wybuch ją tym razem zabije? W Alabamie niemal zginęła, czy powinna kusić los? Owszem miała statek, egzoszkielet, ale przecież i ładunek był tysiące razy potężniejszy.
Wampirzyca czuła jak na jej duszy rozlewa się dawno niewidziany cień bestii oraz cień jej własnej matki. Matki którą pożarła. Czy Uma całkowicie umarła? Czy może przyczaiła się gdzieś w zakątkach podświadomości i tylko czeka by przejąć kontrolę nad swoją córką? W chwili słabości? W chwili takiej jak teraz.
Tatianę z rozterek wyrwała eksplozja.
[MEDIA]https://i.ytimg.com/vi/3uXlSPVa2Ts/maxresdefault.jpg[/MEDIA]
Wampirzycą rzuciło do przodu, przeleciała przez jedną stalową ścianę i zatrzymała się wgniatając inną. Wszystkie światła zgasły, wszystkie obrazy na jej soczewkach też. Samej Tatianie chyba nic się nie stało, poza tym że kompletnie nic nie widziała.
Oraz tym, że bestia była już bardzo blisko.
Usiadła na swoim fotelu i spiąwszy się pasami, zamknęła oczy. Musiała przeczekać. Nic się nie stało. Musiała przeczekać, by przejść do kolejnego etapu misji. Oni liczyli na nią. Ci walczący i ci na pokładzie. Liczyli, że... Nie. To nie pomagało. Tatiana skrzywiła się. Jej bestia w dupie miała mesjańskie pobudki, w dupie miała dobro ludzkiej rasy. Chciała wolności. Altruizm nie był dla niej ważny. Ani dla niej, ani dla Tatiany. Czemu więc robiła to, co robiła?
Jakie były jej własne pobudki?

Przed oczami wyobraźni zobaczyła twarz męża. Wyraz jego oczu gdy stracił część wychowanków... czuła wtedy wręcz namacalnie jego ból. I nie chciała, by tak cierpiał. Nigdy więcej.

Poczuła się silniejsza. Tak, Yul był kotwicą jej człowieczeństwa. Ten człowiek, który w swej prostocie charakteru przekraczał granice ludzkich uprzedzeń i ograniczeń, który jakimś cudem pokochał ją taką, jaką była - trochę dziką, trochę drapieżną, trochę... niezrównoważoną.
Tatiana uśmiechnęła się do swoich myśli, przywołując w pamięci obraz tych chwil, które potem połączyły ich, uczyniły małżeństwem. Ten czas, gdy zrekonstruowała własne ciało... gdy wdzięczyła się przed nim, chcąc po prostu się podroczyć. I ten naturalny, pozbawiony seksualnego napięcia podziw, który jej wtedy okazał...

Brujaszka namacała pierścionek na swoim palcu, wspominając ich pierwsze zbliżenie. W sumie to wtedy go zaczęła poznawać i traktować jako osobę - gdy pierwszy raz zdjął przy niej egzo. Choć planowała tylko się z nim zabawić, jakimś cudem towarzystwo śmiertelnika intrygowało ją niemal tak, jak ona intrygowała jego. Tego nawet nie dało się wytłumaczyć, po prostu... dobrze się ze sobą czuli. On nie bał się jej, ona... nie chciała go skrzywdzić - ale nie wbrew sobie, naprawdę nie chciała. To on wyciągał jej wampirzą naturę, kusił krwią, gwałtownością doznań. Czasem kochali się naprawdę ostro, brutalnie... wyładowując w ten sposób swoje frustracje. Innym razem zaś rozsmakowywali się w sobie, bawili, kusili godzinami... Yul stał się w tym mistrzem z czasem. Jak i we wszystkim. Przy nim nawet jako bogini, czuła się zmotywowana, by stawać się jeszcze lepszą. Znów uśmiechnęła się do swoich myśli, planując zbereźności, jakie zrobi mężowi, gdy znów będą razem. Były to na tyle niegrzeczne pomysły, że niemal zapomniała o Bestii i jej lękach. Nie mogła za to doczekać się końca tego... co dopiero miało się zacząć.
Pomoglo, naprawde pomoglo. Bestia oczywiscie gdzies tam była, przyczajona, przyprawiona Umą, ale nie miała wpływu na działania Tatiany. Nie miała kontroli.
Lampy w hełmie brujaszki zapalily sie rozświetlając jej horyzont halogenowym światłem. Wszystko w pomieszczeniu było powywracane, popękane. Statek nie odpowiadał, był martwy. A załoga? Chip Tatiany łączył się ze swoimi odpowiednikami w komorach suspensji juggernautów. Wybudzanie zostało zainicjowane, soczewki wampirzycy wypelnily sie słupkami danych, ikonkami. 66 sekund do gotowości bojowej, 65, 64...
Hetman przeniosła uwagę na zmiennych. Chip podał szacunkowe prawdopodobieństwo przemiany spowodowanej stresem: 98.986% - wynik zaokrąglony. Chwile pozniej Tatiana odebrała raport o braku odpowiedzi z chipów “dzieciaków”. W czasie ich transformacji, elektronika na i w zmiennych lubiła “znikać”... Zmienni byli gdzieś tam, w zrujnowanej Rybie, jeśli szybko nie założą masek tlenowych zwyczajnie się uduszą. No ale chyba nie są głupi.
Prawda?
58 sekund.
Trzeba było ręcznie otworzyć śluzę w martwym statku kosmicznym. To tak jak na Ziemi wypchnąć osiemnaście ton. Tatiana mogła spróbować sama lub poszukać zmiennych. Taki Bort by sie przydal.
Tylko czy będzie teraz w stanie współpracować? To wciąż były tylko dzieciaki... Wampirzyca spięła się w sobie, przywołując całą moc potencji, którą władała. Dodatkowo wyekwipowana w egzoszkielet powinna posiadać przerażającą siłę, niczym bóg zaklęty w maszynie. Wampirzyca kroczyła pewnie poprzez pokład wirującego wokół własnej osi okrętu wchodzącego właśnie w atmosferę planety. Wszystko wirowało, przewracało się niczym kolorowe szkiełka kalejdoskopie. I tylko Tatiana była wyznacznikiem kierunku, gdzie kiedyś znajdowała się podłoga. Oderwane elementy wyposażenia Ryby co raz uderzały o jej pancerz, ale ogromne ekrany, czy krzesła były dla wampirzycy niczym wzburzone wiatrem liście, które odbijały się od jej czarnej zbroi. Brujaszka kątem oka wychwytywała jakieś strzępy informacji na swoim wyświetlaczu. Dziesiątki juggernautów budziło się ze snu, pierwszy raz od wyruszenia z orbity Księżyca. Dokładnie tak jak przewidywali dowódcy, żołnierze zrzucani byli w wir niebezpieczeństwa dosłownie z miejsca. Mimo całego zaawansowania technicznego nie uniknięto wypadków: wiele suspenserów zostało uszkodzonych, niektórzy juggernauci nie budzili się wcale, inni z oberwanymi ramionami czy nogami. Jeszcze inni, mimo iż cali, posiadali uszkodzone egzoszkielety, umrą z braku tlenu czy wychłodzenia w przeciągu najbliższych minut. Ale to były jedynie procenty. Nieistotne straty.
Prawda?
[MEDIA]https://ak8.picdn.net/shutterstock/videos/520855/thumb/1.jpg[/MEDIA]
Wampirzyca musiała włożyć naprawdę dużo siły by odpowiednio chwycić niemal pozbawioną szczelin powierzchnię śluzy. Nigdy jeszcze nie próbowała użyć tak wielkiej mocy, Tatiana widziała wyraźnie, jak jej palce zapadają się w stal niczym w mokry piasek. Naprawdę niesamowite było to, że jej grafenowe rękawice nie doznawały przy tym żadnego uszkodzenia. Brujaszka parła nieprzerwanie, posiłkując się krwią i wreszcie, wreszcie nawet poszycie statku kosmicznego musiało ustąpić jej sile!
A kiedy śluza wreszcie puściła... wampirzycę wyssało na zewnątrz.
[MEDIA]https://k61.kn3.net/taringa/6/D/5/D/8/6/manuel871/269.jpg[/MEDIA]
Czerwony Karzeł “Czarne Słońce” wychylało się zza krzywizny globu a jego promienie padały na pancerz wampirzycy. Tatiana nie czuła żadnych fizycznych efektów. Jednak słońce wschodziło dokładnie na nią i nie było nic co mogłaby z tym zrobić.
Tatiana przymknęła powieki, bo go nie widzieć. Ludzie na statku... ludzie na Makarze... i na innych statkach walczyli dzielnie. Ona też musiała być dzielna.
- Czy ktoś mnie słyszy? Powtarzam, czy ktoś mnie słyszy? Jestem poza pokładem. Powtarzam, jestem poza pokładem. - uśmiechnęła się smutno - Przydałaby się podwózka.
Ale nikt nie odpowiadał. W słuchawkach szumiały dziwaczne dźwięki, niektóre przypominały nieco “muzykę” z przekazów obcych. A może tylko się tak Tatianie wydawało? Niedługo i tak wszystko zamilkło. Żadne nadajniki nie działały a egzoszkielet doskonale tłumił wszelkie zakłócenia, wampirzyca zaś sama nie produkowała żadnego dźwięku.
Po pewnym czasie, przed oczami brujaszki pojawiło się okienko pokazujące odległość do powierzchni planety. Oraz kilka innych, między innymi pokazujące temperaturę na powierzchni egzoszkieletu. Gdy setki kilometrów nieubłaganie zbliżały się ku dziesiątkom, z temperaturą było odwrotnie: Tatiana musiała jawić się obserwatorom z dołu jako “spadająca gwiazdka”.

Uderzenie!

Wampirzyca nic nie usłyszała, nic nie zobaczyła. Ale wiedziała.
Wiedziała, że każda kość w jej ciele zamieniła się przynajmniej na moment miejscem ze swoją najbliższą sąsiadką. Wiedziała, że tkanka z przodu, spotkała tkankę z tyłu. Wiedziała, że jedynie grafenowy egzoszkielet trzymał materię składającą się na jej ciało. Że gdyby nie ten “worek” zostałaby mokrą plamą.
Paliła krew, ogromne ilości by móc się w ogóle poruszyć, by zmusić swoje ciało do odzyskania wzroku. Gdy w końcu udało jej się przejrzeć na oczy, zrozumiała, że znajduje się na dnie krateru, o zboczu może ośmiu metrów. Mijały minuty nim wampirzyca wyleczyła rany na tyle by wygramolić się do góry.
[MEDIA]https://wallpaper.wiki/wp-content/uploads/2017/04/wallpaper.wiki-Enders-Game-Alien-Planet-Wallpaper-PIC-WPD005951.jpg[/MEDIA]
Przed nią malował się nieznany świat.
I dawno nie doświadczany, ogromny głód.
- Czy ktoś mnie słyszy? - odezwała się jeszcze ludzkim głosem. jeszcze, bo zaraz potem jej głos przeszedł w powarkiwanie. Musiała coś upolować, znaleźć krew! Bez względu na wszystko potrzebowała krwi! Wyszła z krateru i pospiesznie ruszyła w kierunku przeciwnym niż Czarne Słońce.
Zwierzęca natura nocnego drapieżnika zaczynała wychodzić na powierzchnię: może jeśli otworzy hełm będzie lepiej wychwytywać zapachy? no przecież się nie udusi… Z drugiej strony było to słońce… przecież było to słońce prawda?
Resztki rozumu nakazały się powstrzymać. Wszak nie miała jak spalić krwi, gdyby ją poparzyło. Za to ruszyła teraz biegiem, rozglądając się po okolicy za ofiarą.
Rozum też podpowiadał, że przecież nie spadła sama…
Okolica wydawała się tak obca jak i pusta. Tatiana dostrzegała ruch powietrza, były wiatry, chmury. Tylko gdzie wszystko inne? Gdzie rośliny? Zwierzęta? Miasta? Kosmici? Gdzie w końcu był Legion?
Czuły słuch nieumarłej, zwielokrotniony jeszcze filtrami hełmu wychwycił niepasujący do otoczenia hałas. Brujaszka pognała tam susami.
To był jeden ze swoich! Jedna, jeśli chodzi o ścisłość. Juggernautka wygrzebywała się z popiołów. Jej hełm był roztrzaskany, ze skroni ściekała krew. Tatiana wyraźnie czuła zapach każdej kolejnej kropli. Żołnierka oddychała ciężko ale oddychała - problem “czy można tu oddychać” został właśnie empirycznie rozwiązany.
Brawo armia.
Kobieta wyglądała mizernie, jej egzo było porządnie sfatygowane, jednak wydawało się, że da radę.
Albo… dałaby.
Tatiana mogła pewnie wyszukać imię juggernautki ale jej głodny umysł zaprzątały teraz inne myśli: zastanawiała się bowiem, czy marnować czas na oswobodzenie szyi kobiety, czy po prostu urwać jej głowę i nadstawić usta na fontannę bryzgającej krwi.
- “To mógłby być Yul” - próbowała sama sobie przemówić do rozsądku. Jednak imię męża brzmiał teraz tak dziwnie obco, on sam był przecież daleko…
Ale w pewien sposób to nawet pomagało! przecież Yul sam zawsze powtarzał żeby go zabić jeśli… coś tam… w ogóle, ludzie pragnęli by ich zabijała, używała, robiła co jej się żywnie podoba.
Prawda?
Nie dając juggernautce nawet chwili na ogarnięcie sytuacji, Tatiana napadła na nią.
Nigdy wcześniej tego nie robiła, i gdyby nie pilność jaką odczuwała, może i wychwyciła by drobne niuanse. Otóż juggernackie CCI posiadało coś takiego jak skrypty bezwarunkowych odruchów obrony i ataku. Nawet gdy wyraz twarzy żołnierki wskazywał iż zaraz straci przytomność, w momencie gdy kończyny wampirzycy wysunęły się w jej kierunku, ramiona egzoszkieletu przyjęły defensywną postawę. To mogłoby pomóc na Tatianę kiedyś.
Ale już nie.
Nieumarła swoimi własnymi, mocarnymi rękami zablokowała mechanicznie wspomagane ramiona juggernatki. Rozszarpała jej egzoszkielet w okolicy szyi, nie bacząc przy tym na wyrywane z ciała kable. Z lubością wpiła się w szyję ofiary, chłonąc życiodajną vitaę.
Lepiej… czuła się lepiej z każdym łykiem. Wiedziała, że powinna się oderwać... wiedziała też jednak, że juggernautka nie była w pełni sprawna... o ile w ogóle mogła odzyskać sprawność po tym, co jej zrobiła Tatiana, a ta potrzebowała każdej kropli krwi ziemskiej wojowniczki, by być w pełni sił na walkę z Legionem... I wcale nie dlatego, że ta krew tak cholernie dobrze smakowała!
- Wybacz mi. - szepnęła, po czym wgryzła się jeszcze bardziej żarłocznie przegryzając rdzeń kręgowy ofiary… niemal łamiąc sobie przy tym zęba. Tatiana w całym tym głodzie krwi niemal zapomniała o tytanowych szkieletach jakie juggernauci mieli w sobie. Oczywiście metal nie chronił już żył śmiertelniczki przed pocałunkiem wampirzycy. Brujaszka czuła, jak zabiera życie żołnierki. Im więcej głodu zaspokajała, im więcej krwi przeznaczała na własne leczenie, tym więcej do niej dochodziło. Ktoś się zbliżał.
Lub coś. Nie wypuszczając ofiary z rąk przyklękła na ziemi, przylegając do jakiejś niewielkiej formacji skalnej za którą mogła się schować. Wysysając ostatnie krople krwi z ciała Ziemianki, obserwowała okolicę uważnie.
- Kurwa, kurwa… kurwa! - “antyczne” słowo doleciało jej uszu gdy w odległości dwudziestu ośmiu i pół metra (według obliczeń KO ) zobaczyła trzymającą się za hełm i ewidentnie idącą na oślep juggernatkę. Kobieta szła mniej więcej w kierunku wampirzycy i jej ofiary.
Dla Tatiany jej pojawienie było jak kubeł zimnej wody. Spojrzała na martwą kobietę w swoich ramionach. Nie chciała by tak ją zobaczono, a co dopiero zapamiętano. To mogłoby całkiem zniszczyć morale. Wampirzyca przyczaiła się więc z zamiarem przeczekania aż juggernautka przejdzie obok.
Faktycznie, kobieta minęła ją, wyglądało jakby naprawdę była ślepa. Nie mogła się wywrócić, CCI na to nie pozwalał, ale kierunek jej marszu wydawał się całkowicie przypadkowy.
Gdyby Tatiana oddychała, teraz westchnęłaby z ulgą. Nie zamierzała jednak poświęcać drugiej wojowniczki.
- Wybacz mi - szepnęła jeszcze raz do martwej kobiety w swych ramionach, kładąc ją na zupełnie obcej, nieprzyjaznej ziemi. Nie było wszak czasu bawić się w pochówki, a poza tym... Brujaszka nie przywiązywała do tego uwagi. Wychodziła z założenia, że żywi są ważniejsi. Toteż pobiegła teraz za ślepą juggernautką.
- Hej, to ja, Tatiana... znaczy hetman. Jesteś ranna? - zawołała, zbliżając się do niej.
Ociemniała żołnierz obróciła się gwałtownie.
- Piechur Woronowa melduje, że… nie mogę otworzyć hełmu i… przegrzanie mam… - wyjaśniła wyraźnie zdenerwowana kobieta, której stopień odpowiadał szeregowemu.
- Mogę ci pomóc go zdjąć, ale nie wiem czy nie rozwalę. - odparła Bujaszka, podchodząc do niej - Powiedz mi, co robić żebym ciebie nie uszkodziła. Siłą się nie przejmuj. Mam jej dość.
- Wyje… znaczy otworzyć, jakoś szybko… proszę. - kobieta mówiła coraz bardziej nerwowym głosem - kurwa, pali!
Tatiana zmarszczyła brwi. Mogła spróbować wykręcić hełm albo rozwalić go wyrywając przednią szybę. W obu przypadkach mogła uszkodzić kobietę, ale jakby na to nie spojrzeć przy drugim raczej nie ryzykowała skręceniem jej karku. A każdą ranę można było przecież zaleczyć dzięki wampirzej krwi.
- Zaprzyj się. - powiedziała, podprowadzając juggernautkę do rzeźby skalnej, przypominającej głaz. Gdy kobieta złapała się jej, Tatiana bez ostrzeżenia szarpnęła za peryskopy hełmu, chcąc go rozerwać na pół.
- Aaaa! - wrzasnęła żołnierka, gdy na jej głowie pękła stal. Tatiana poczuła woń pieczonego mięsa i palonej gumy. z dziury w hełmie juggernautki zakopciło się czarnym dymem, sama kobieta upadła na kolana krztusząc się.
- Ja jebie… - wydukała przewracając się na plecy i łapiąc żarłocznie powietrze. Cera żołnierz miast blada, jak to u zaklętych w pancerze przez większość życia juggernautów, była teraz czerwona jak burak. Jednak tylko nieznacznie poparzona. Tatiana wiedziała, że żołnierze mają skórę pokrytą pewną warstwą tworzywa, kilka chwil temu czuła ją przecież na kłach…
Wampirzycy udało się nie pozbawić Magdy Woronowej, lat 26 (jak wyświetlało się Tatianie) twarzy, jednak ułamane łączenia egzo i endoszkieletu wystawały teraz z czoła i policzków juggernatki niczym srebrne rogi.
- Dzięki - kobieta powiedziała krótko powoli podnosząc się do pozycji stojącej - Piechur Woronowa melduje krytyczny stan egzoszkieletu, jednak podstawowa sprawność bojowa została zachowana. - Tatiana wiedziała, że pod formułą “podstawowa sprawność bojowa” kryło się tyle iż żołnierz może chodzić, Woronowej siadła niemal cała elektronika. Jednak brujaszka pamiętała, że Ultrix bez żadnego egzoszkieletu potrafiła przeżyć cios Umy i móc o tym opowiedzieć.
Wampirzyca zdjęła rękawicę i paznokciem rozorała nadgarstek, aż pojawiła się krew.
- Napij się. Wyleczysz rany. - powiedziała, po czym dodała - Musimy znaleźć jak najwięcej ocalałych.
Na czerwonej twarzy Magdy mogło malować się zdziwienie lub zakłopotanie, jednak ból musiał je skutecznie maskować. A może juggernauci po prostu nie kwestionowali rozkazów?
- Tak jest, Pani Hetman… - powiedziała kobieta przybliżając usta do nadgarstka wampirzycy - tak je… - żołnierz zaniemówiła, jedyne co mogła mieć w ustach to krew brujaszki. Tatiana oczywiście wiedziała co się dzieje, co zawsze się działo. Ostatecznie hetman oczywiście musiała siłą oderwać swoją dłoń od ust Woronowej.
- Tak jest. - Magdzie trochę zacięła się płyta, ale zaczęła już powoli otrząsać się z szoku. Możliwe, że właśnie za sprawą wampirzej krwi. - jesteśmy szkoleni do orbitalnego desantu, wątpię by ktoś miał takiego pecha jak ja - niechętnie wyznała Magda.
- W takim razie rozejrzyjmy się. - powiedziała Tatiana i celowo wybrała kierunek przeciwny niż ten, gdzie zostawiła ciało wyssane z posoki.
- Zrozumiano. - zakomunikowała Magda i obie kobiety ruszyły przed siebie.

***


 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline