Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-07-2017, 18:55   #41
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Część trzecia: W blasku Czarnego Słońca

Okrętem wytypowanym do zwiadowczej misji Hetman Tatiany był Wilk Stepowy.
[media]http://img04.deviantart.net/9bf6/i/2013/305/b/2/paladin_battleship_by_vattalus-d6smnk2.jpg[/media]
Jego dowódca, komandor Artur Vogel, po nieudanej szkieletyzacji został nieodwracalnie sparaliżowany, stracił wzrok, słuch i gdyby nie egzoszkielet nie mógłby w ogóle funkcjonować. Po prostu idealny kandydat na dowódcę okrętu.
Vogel był rzeczowy, ale mało rozmowny i to nie dlatego, że z modulatorem głosu było coś nie tak. Komandor po prostu zawsze skupiał się na swoich obowiązkach i tylko na tym, okręt był jego ciałem, mężczyzna był niemal jak okrętowe SI - Wilk, któremu zresztą poświęcał najwięcej czasu.
Sawantem, który wyruszył w misję Tatiany, był Roland. Chłopak wyglądał jakby za chwilę miał zasnąć jednak w rzeczywistości cierpiał od urodzenia na insomnię i jeszcze nigdy w życiu nie spał. Jednak w tych momentach kiedy oczy nie odpływały chłopakowi do tyłu, jego mózg funkcjonował szybciej niż jakikolwiek syntetyczny procesor.
I tworzył muzykę.
Roland za pośrednictwem kanałów łączności potrafił prowadzić dyskusję z wieloma odbiorcami na raz, lub pisać na klawiaturze różne teksty każdą z dłoni czy stóp.
Nie można go było jednak nigdy zostawiać samego, dostawał wtedy epileptycznego ataku.
Szczęśliwie, jego sztab naukowy był zawsze w pobliżu.
Tatianie przydzielono doświadczonych w boju juggernautów, których pamiętała jeszcze z walki w rezerwacie. Jeśli chodzi o zmiennokształtnych, brujaszka wybrała Ulva i Milly. Ten pierwszy aż rwał się do zwiadu i lepiej było mieć go na oku. Milly natomiast miała być w razie potrzeby głosem rozsądku “brata”. Toteż w czasie podróży Wilkiem Stepowym, chłopak nieustannie popisywał się przed pewną juggernautką, która jednak , czy to z powodu chemii, czy zwykłego babskiego focha, za nic miała sobie amory młodego likantropa.
Po kilkunastu tygodniach, widok ze statku zdominowała całkowicie Proxima Centauri.
[media]http://i.ytimg.com/vi/hBIyAS0dJNM/maxresdefault.jpg[/media]
Tatiana zaczęła zastanawiać się nad pewną rzeczą: Skoro dla planety do której się zbliżali, Proxima była “słońcem” jaki efekt gwiazda będzie miała na wampira? Gwiazdy na nocnym niebie nie kłopotały większości spokrewnionych jednak słońce było zabójcze. Jak to tak naprawdę działało? Przecież wampirzyca wiedziała już, że przynajmniej na jednej półkuli planety zawsze jest dzień…
Dobrze, że był egzoszkielet.

Zbliżając się do Proximy na odległość kilkunastu dni, sensory Wilka Stepowego uchwyciły pewien obiekt.
[media]http://cdn1.eveonline.com/community/devblog/2014/ArtOfRubicon/Wreck_Old_03.jpg[/media]
Roland potrzebował dwudziestu sekund by stwierdzić, że technologia konstrukcji jest zbieżna z tą, którą znaleziono po Legionie w jaskiniach rezerwatu.
- Rozumiem, że na wywoływanie radiowe obiekt nie odpowiada? - upewniła się pani hetman, tym razem odziana od stóp do głów w egzo. Było dokładnie tak jak przypuszczała.
- Szykujcie się. Zrobimy rozpoznanie na pokładzie i od razu przećwiczymy procedury zwiadu. Kto da ciała, ten będzie szorował kible na całym statku przez tydzień. - zarządziła.
Tatiana odebrała potwierdzenia od grupy rozpoznania. Jej obietnica była na tyle złowieszcza, że w toaletach nie było grawitacji…

Grupa zwiadu wyruszyła ku obcemu statkowi (bo uważano że to statek) w egzoszkieletach, korzystając z rac odrzutowych jako napędu. Znów, Tatiana zdała sobie sprawę, że zamiast używać rac, może płynąć przez przestrzeń mocą potencji. Tak długo jak skupia się na tym. Podróż trwała kilkadziesiąt minut, gdy zwiadowcy znaleźli się we wnętrzu pierwsza odezwała się kapral Cholewczyńska, jedna z trzech juggernautów.
- To wrak.
[media]http://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRyKhWfh87EKmwYZxRw5PcCc8GSbx4Ok SJGszL9UKZ3AEvhmV8m[/media]
- Skąd wiesz? - odezwał się Ulv, który do kapral czuł miętę.
- Skup się. - skarciła go Milly - to po prostu się czuje.
- My zaś, pozbawieni kobiecej intuicji czy jajników mężczyźni, w oparciu o aseksualną aparaturę, meldujemy brak aktywności organicznej w promieniu dwustu metrów. -
wtrącił kapral Raukins, stojący obok kaprala Stafforda.
Tatiana skinęła głową. Myślami wciąż była przy mężu, który choć nic nie powiedział, kolejny raz dał jej odczuć jak bardzo jest niezadowolony z powodu jej decyzji. A konkretnie tego, że zostawiła go na statku. Doprawdy będzie musiała wymyślić jakiś specjalny sposób na obłaskawienie go, a po 20-stu latach małżeństwa to nie było już takie proste i oczywiste “jak”.
- Idziemy dalej dwójkami, odstęp kilku kroków między parami. Pełna gotowość bojowa. - rozkazała.
Grupa milcząco potwierdziła. Wszyscy poza Tatianą oczywiście, posiadali elektromagnetyczne buty, które pozwalały im chodzić, mimo braku grawitacji.
Korytarze były rozległe, zaś zakręty raczej nie były ostre. Brujaszce szybko przyszło do głowy skojarzenie, że to nie tyle przejścia przeznaczone dla humanoidów, co tunele, dla czegoś bardziej dziwacznego.
I większego.
W centralnej części kosmicznej instalacji, tunele ustępowały miejsca otwartej przestrzeni.
[media]http://stickskills.com/wp-content/uploads/2013/06/concept-art-ryan-church-dead-space-integration.jpg[/media]
- Ktoś ma jakiś pomysł, co to jest? - zagadał kapral Stafford przesuwając ręką ze skanerem to w górę to w dół.
- Cokolwiek to jest, zajmuje ponad czterdzieści procent wraku. - odparła Cholewczyńska.
- Ciągle nie wiemy nawet czy to wrak. - zauważył Ulv.
- Napęd… - wtrąciła Milly. - to musiało mieć jakiś napęd.
- Czyli, że co? że to jakiś reaktor? jest? był?- dopytywał się Stafford.
- Nie wiem, ale to coś nie zawisło w kosmosie samo z siebie, a my nie znaleźliśmy jeszcze żadnej działającej czy też nie technologii.
- To co? wchodzimy tam? - zapytał Ulv wskazując strukturę.
- Owszem. Jeśli to tym przyleciał Legion, może powie nam to coś więcej o jego naturze. Tylko zachowajcie ostrożność. - przestrzegła.
Grupa dwójkami nurkowała ku dołowi “rozpadliny”. Skanowanie zajęło niemal pół godziny zanim udało się uzyskać jakieś sensowne dane. Wyglądało na to, że cała ta przestrzeń, była w przeszłości wypełniona ogromną masą substancji organicznej. Pozostający w łączności z grupą Tatiany, Roland, zasugerował, że cały “statek”, jest niczym innym, jak gigantycznym egzoszkieletem dla kosmicznego olbrzyma, “czerwia” sądząc po kształcie lokacji.
Tylko, że po lokatorze nie pozostało za wiele.
Było jednak coś innego…
[media]http://vignette2.wikia.nocookie.net/new-monster/images/7/74/Nexus_Concept.jpg[/media]

MIało przynajmniej osiem metrów wzrostu.
Cokolwiek to było, według skanerów, nie posiadało krztyny życia.
Choć oczywiście Tatiana wiedziała iż to jeszcze nie świadczyło o tym, że jest martwe…
Stało nieruchomo, niczym posąg.
- Wszyscy stop, sama do tego podejdę. - powiedziała wampirzyca, spokojnie idąc w stronę szkieletu... czy co to było za dziadostwo.
Maszkara nie poruszała się ale… czy to naprawdę mogło Tatianę dziwić? nic tu nie działało, nie było tu nic do jedzenia…
już…
Jeśli w paplanińie Legionu było choć trochę prawdy, jeśli wampiry były faktycznie w mniejszym czy większym stopniu z nim spokrewnione, dzieliły podobne zalety i słabości, to brujaszka mogła przypuszczać, że to tutaj monstrum z braku krwi zapadło w letarg.
- To coś może być żywe. W takim sensie, w jakim ja byłam, gdy mnie znaleźliście. - poprawiła się Tatiana, nie spuszczając oczu z potwora i bębniąc palcami po jego pancerzu - Nie zbliżajcie się. To coś mogło zarezerwować dość energii, by wyssać krew z ofiary.
Wampirzyca obeszła znalezisko, po czym odruchowo sięgnęła do nietypowej zawieszki na uchu, którą podarowali jej kiedyś Ren i Yul. Teraz też gest był połączony z jej pragnieniem skontaktowania się z mężem.
- Yul? Zamierzam to rozwalić. Bo to nie wygląda na potencjalnego sojusznika. Chyba, że macie inny pomysł?
- Jasne - po kilku sekundach technicznego opóźnienia odezwał się Yul. Makara znajdowała się już dość daleko - może rozwal to tak, żeby dało się coś pozbierać do analiz? - zasugerował.
- O ile się nie rozsypie. - powiedziała, po czym dodała - Postaram się. Uwaga, wszyscy gotowość bojowa. W razie czego jednak macie tylko otworzyć ogień, nikt nie podchodzi bez mojego rozkazu. - zakomunikowała pozostałym, dobywając broni. Następnie wykorzystując wampirzą potencję, ruszyła w kierunku poczwary z zamiarem pokrojenia jej na kawałeczki. Jedyną częścią, którą chciała odzyskać w całości była głowa stwora, a konkretnie jego mózg.
Wampirzyca szybko zrozumiała, że szatkowanie czegoś przy braku grawitacji nabiera więcej wyrazu. W jednej chwili Tatiana znajdowała się już wewnątrz zawiesiny pyłu i kawałków istoty, która okazała się sucha na wiór.
- I jak? - odezwał się po jakimś czasie Yul gdy brujaszka wciąż starała się ręką odgarnąć okruchy z przed oczu - zniknął mi przekaz wideo. - wyjaśniał mąż.
- Wygląda na trupa, ale na wszelki wypadek trzymałabym go w osobnych workach. - odparła, po czym dodała - Wcześniej też traciłeś przekaz? Myślisz, że to przypadek?
- Co u was? - zapytała reszty drużyny.
- Dzieli nas mniej więcej dystans jak między Ziemią a Marsem - odpowiedział Yul - i nie ma tu lokalnej sieci jak w naszej przestrzeni, to nic nadzwyczajnego. - w międzyczasie głos Cholewczyńskiej odezwał się w słuchawce Tatiany:
- Pani Hetman, czy mam to wciągnąć odkurzaczem? - “odkurzacz” był potoczną nazwą Wielozadaniowego Cylindra Probierczego WCP, w który wyekwipowano ich grupę zwiadu. W ogóle zespół Rolanda sprawił iż żołnierze i zmiennokształtni targali całkiem sporo sprzętu, tylko Tatianie się upiekło.
- Tylko nie trzymajcie tego razem. Mózg osobno i żeby nawet zapachu krwi przy tym nie było. - rozkazała.
Cholewczyńska kiwnęła głową i zasalutowała, zaczęła energicznie skanować “obcą chmurę” by w końcu powiedzieć.
- Melduję, że… nie bardzo wiem gdzie jest mózg… - powiedziała, zanim tuba odkurzacza, zaczęła zasysać pozostałości.

Dalsze oględziny wraku, przyniosły więcej znalezisk.
Więcej obcych.
Zasuszone istoty, były powykręcane w nienaturalnych pozach, dziesiątkami zawalały podobne tunelom, korytarze okrętu.

Jeszcze dalej, Tatiana i jej ludzie, natrafili na szczątki istot znacznie mniejszych i o humadoidalmym kształcie. Te przypominały mieszkańców planety, jednak dłonie i stopy miały zdeformowane, zakończone długimi szponami, a z ust wystawały ogromne, nieproporcjonalne kły.
Wampirzyca kazała zassać do odkurzacza jeden taki egzemplarz, po czym stwierdziła, że w sumie mogą się zbierać.
- Korci mnie, żeby rozwalić to dziadostwo. Co o tym myślicie? - zapytała swoich dowódców.
Odpowiedź przyszła z pewnym opóźnieniem i znów trudno było stwierdzić, czy to z powodu odległości, czy może jej podkomendni naradzali się między sobą.
- Ekhem… jako szef twojego sztabu, wasza miłość - zaczął Yul tłumiąc śmiech - [/i]chciałbym zameldować iż twoi oficerowie doradzają skonfiskowanie i zabezpieczenie całego obiektu wraz z… “wyposażeniem”
- W porządku. Niech tak będzie. - powiedziała nieco rozczarowanym tonem, po czym dodała na prywatnym kanale - A o tę miłość to się upomnę jak wrócę. Waszą, naszą, ichnią... Proszę więc przygotować sztab i postawić go w gotowość.
Mimowolnie uśmiechnęła się, by jednak szybko wrócić myślami do kosmitów. Nie chciała mieć konia trojańskiego na pokładzie, toteż planowała wszystkie ciała dokładnie rozczłonkować i zadbać by ich części były w różnych “workach”.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 18-07-2017 o 18:59.
Amon jest offline  
Stary 17-08-2017, 14:22   #42
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Podróż ku Makarze przebiegała bez większych zakłóceń. Ulv był niepocieszony faktem, że obiekt jego westchnień nie odpowiedział nigdy na zew jego miłości. No ale tak to już było z juggernautami - na służbie chemia nie pozwalała im myśleć o amorach.

***

Na Makarze wszystkie “próbki” zostały odesłane na pokład naukowy. Proch pozostawał tylko bezwładną zbitką molekuł do momentu gdy wystawiono go na działanie jednego grama płynnej tkanki łącznej - krwi.
[MEDIA]https://3.bp.blogspot.com/-rYaz1GLsA6I/WXMk8k7FBpI/AAAAAAAAiLw/atACGu0lazAm51vpXR6HhjbYRnABSPJrgCLcBGAs/s1600/vamp-goo.jpg[/MEDIA]

- Ciemna energia… - pracujący przy doświadczeniu sawant, wypowiedział znaną już Tatianie “mantrę” gdy wszystkie czytniki oszalały.

W czasie gdy Tatiana była na misji zwiadowczej, reszta floty nie próżnowała. Na orbicie planety oraz w jej bliskiej odległości znajdowała się cała flota okrętów, które prawdopodobnie należały do legionu. Wiele z nich przypominało odwiedzoną przez brujaszkę konstrukcję, ale były i inne.

[MEDIA]http://img06.deviantart.net/b90a/i/2009/327/f/d/the_cylon_invasion_fleet_by_tar_minastir.jpg[/MEDIA]

Flota Legionu nie była chyba jednak tak całkowicie “wysuszona” jak rozpoznany wcześniej wrak i obce maszyny powoli zmieniały kurs by wyjść na spotkanie ludzkim przybyszom.

[MEDIA]https://i.ytimg.com/vi/FcKdjWJdQAs/maxresdefault.jpg[/MEDIA]

Jednak Pierwsza Ekspedycyjna Flota Ziemian opuściła już doki macierzystej Makary i była gotowa.

[MEDIA]http://guide.battlefleetgothic-armada.com/img/home/home.jpg[/MEDIA]

Oto dwie (chyba) cywilizacje stały naprzeciw siebie na jedynym znanym i akceptowanym przez prawa przyrody placu - placu boju.

Tatiana obserwowała wszystko z mostku Makary.
- Są szybkie - zauważyła Sulejman.
- Co sprawia, że znajdą się w zasięgu naszej broni szybciej - zauważył Sztefan
- A my ich - odbiła kobieta.
- Nie chcą nas na powierzchni - wtrąciła się dziwnie cicha do tej pory generał piechoty - tam prawdopodobnie wciąż toczy się walka i nie chcą by obrońcy otrzymali jakąkolwiek pomoc.
- No i szybko nie dostaną jeśli ta szarańcza ogranicza nam do nich dostęp
. - westchnęła Sulejman.
- Szarańcza… - uśmiechnęła się Klarysa - Ale ci Marsjanie teraz oczytani…
- Skończ Fuix
- upomniał ją Sztefan - czy myślisz o tym samym co ja?
- Tego nie wiem Sztefan, ale wiem, że desant z orbity jest jak najbardziej możliwy.
- na te słowa Aysha przewróciła oczami - Pani generał, przecież tam na pewno jest jakiś system obrony przeciwlotniczej, nawet jak pańskie juggernautskie konserwy nie usmażą się wchodząc w atmosferę, zostaną wystrzelone jak… te no… gołębie! - Fuix odwróciła się w stronę ekranów po czym przeniosła wzrok na Tatianę.
- Pani Hetman, nie wierzę, by obrona przeciwlotnicza, leżała w naturze Legionu. Ta horda jest pokrętna w wyglądzie, ale prosta w myśleniu, liczy się tylko żer na wszystkim co żywe, nie patrzą się na to co za nimi, nie osłaniają swoich pleców. - po czym spojrzała na Sulejman - to nie Lunarni czy Marsjańscy powstańcy, którzy walczą za sprawę, za rodziny.
Tatiana zmarszczyła czoło.
- Taaak...
- powiedziała z ociąganiem. Stała na mostku w swoim egzoszkielecie dostojnie wyprostowana, nawet nie mając świadomości jak te dwadzieścia lat dodało jej stylowi bycia nie tylko ogłady ale i swoistego dostojeństwa. Wtedy była hetmanem z przypadku, dziś... dziś nikt inny nie mógłby jej zastąpić wizerunkowo. Nawet Yul.

- Taaaak - powtórzyła - Przynajmniej na Ziemi tak się wydawało, że strategicznie Legion nie grzeszy kunsztem, jednak musimy pamiętać, że ma on zwyczaj absorbować nie tylko ciała ofiar ale także ich umysły. Niebianie mogli rozszerzyć więc jego horyzonty. Plan uważam za dobry, ale musimy mieć coś w odwecie. Czy jesteśmy w stanie chociaż mały statek wysłać na planetę tak, żeby nas nie zauważyli?

Dowódcy spojrzeli na ekrany pokazujące przemieszczanie się wrogich jednostek, odległości liczone w dziesiątkach tysięcy kilometrów… ale już nie setkach. Z punktu widzenia żeglugi kosmicznej, dwie floty już “stały” naprzeciw siebie.

Sztab Tatiany był pogrążony w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie sformułowane przez swoją wódz. Wampirzyca świadoma przepływu informacji między swoimi oficerami a inżynierami czy sawantami, widziała zarys malującej się odpowiedzi jeszcze nim znajdujący się na mostku dowódcy mogli ją ubrać we własne słowa. Krótko mówiąc za cholerę nie było wiadomo jaką techniką obserwacji dysponują pojazdy Legionu. Czy jest to radar? Teleskop?...Medium? Nikt nie potrafił podać jednoznacznej odpowiedzi nawet na te pytania. W pewnym momencie Tatiana wychwyciła jeden z czatów który pochodził nie od inżyniera czy sawanta ale… lidera.
A w zasadzie liderki, tej młodej białej którą brujaszka słyszała już wcześniej, Zafra 6258 miała na imię. Liderka czatowała z panią Generał, chwilę później Klarysa zwróciła się do Tatiany i reszty sztabu.

- Na co Legion zwraca uwagę?prawdopodobnie na żywe organizmy które można by było wyeksploatować, lub inne źródło energii. Zbadany wrak nie posiadał żadnego zasilania a nawet jego śladu.
- mówiła Klarysa a przebieg danych sugerował iż 6258 filtruje teraz dla niej info od inżynierów. - Można by było zdetonować kilka większych ładunków by popchnąć jakiś mniejszy okręt liniowy w stronę planety. Impuls prawdopodobnie zniszczy większość systemów ale pozwoli dotrzeć maszynie w pole grawitacji, Na pokładzie moglibyśmy mieć kilkudziesięcioosobowy oddział w suspencji - technicznie martwi, dopiero przy opadaniu w atmosferę wybudzono by…
- Kto by wybudził, skoro impuls wybuchu atomowego uszkodzi systemy statku?
- wtrącił się komandor - kto to w ogóle wymyślił Fuix? Jakiś kadet czy inny ama...? - zamilkł gdy uświadomił sobie sens wywodu, wszystkie oczy skierowały się na Tatianę.
- To by miało sens tylko jeśli to Pani byłaby wtedy na pokładzie, Pani Hetman. - wyjaśniła Klarysa.
- To dobry plan. - pokiwała głową z namysłem - Musimy się jednak zastanowić nad ryzykiem. Z jednej strony jeśli statek zostanie jakoś rozpoznany czy coś pójdzie nie tak - stracimy kilkadziesiąt ludzi - pewnie tych najlepszych w walce w starciu. Z drugiej strony, zaliczając się do tej grupy, sama muszę przyznać, że tutaj w walce floty moje... umiejętności nie są wykorzystywane i można powiedzieć, że się marnują. To samo ze zmiennokształtnymi. Dlatego, jeśli udałoby nam się dostać na planetę, nasz potencjał wzrósłby pewnie z kilkukrotnie. Ja bym poleciała, ale nie jestem tu sama, dlatego chcę znać wasze zdanie zanim podejmę ostateczną decyzję. - powiodła wzrokiem po zebranych w pokoju narad.

Teraz to Sulejman się krzywo uśmiechnęła.
- Kilkudziesięciu, czy nawet kilkuset “nadludzi”, “kwiatów Ziemi” z piechoty, odpłynie w przestrzeń za każdym razem gdy flota straci okręt. - spojrzała na Klarysę - jako ostatni zamarzną w swoich pancerzach, obserwując jak ci mniej dorodni przedstawiciele ludzkiego gatunku oraz załogi starają się ratować okręt. Jednak na pewno, odejdą z honorem… - Fuix pokiwała głową wydając się nie wyłapywać jakiegokolwiek fałszu czy dwuznaczności w wypowiedzi komandor.
- Dokładnie, lecz jeśli sąsiednie jednostki pozbierają ich w czas, z pewnością pomszczą swoich pracowitych towarzyszy. - powiedziała z patosem.
- Plan jest ryzykowny - zaczął Kuhmeise - ale wszystko co tutaj robimy jest nowe i eksperymentalne. - cała trójka dowódców pokiwała głowami, zaś Yul... Yul stojąc z założonymi rękoma tylko westchnął.

Tatiana spojrzała na męża i uśmiechnęła się ze smutkiem. Po chwili jednak wróciła do roli hetmańskiej. Oparła się na kokpicie i potoczyła wzrokiem po zebranych.
- Zatem postanowione. Ogłoście otwarcie oddziałom, co chcemy zrobić. W pierwszej kolejności przyjmiemy ochotników. Jeśli będzie ich wielu - wybierzcie tych najlepszych w walce, jeśli zaś mało kto się zgłosi... spróbuję ich zmotywować przemówieniem czy coś... w ostateczności zastosuję rozkaz. Pogadam też ze zmiennokształtnymi. Statek i stanowiska hibernacyjne można już teraz zacząć przygotowywać.Nie ma z tym co zwlekać. Pod moją nieobecność dowództwo nad flotą przejmie Yul. Jakieś pytania?

Nikt nie miał, zaś długie wstążki rozkazów, formularzy i wzorów przewijały się na soczewkach Tatiany oraz na oczach jej oficerów. Współcześnie, może poza złotoustymi liderami, nikt nie starał się specjalnie dobierać swoich słów. Skoro maszyny mogły przetłumaczyć wszystkie języki, mogły też przełożyć “oficerski żargon” na “służbowy kanon”.

Ochotnicy zgłosili się w przeciągu następnych kilku minut i jeszcze zanim Tatiana opuściła mostek skład jej oddziału był kompletny.

Tak jak dowódcy swoich oddziałów byli zobowiązani, by opowiedzieć coś więcej swoim żołnierzom i przygotować ich na misję, tak Tatiana czuła się zobowiązana wobec zmiennokształtnych. Zresztą może nawet czuła ten obowiązek bardziej, bo choć wciąz starała się myśleć o tych nadnaturalnych istotach jako o “broni”, byli oni też jej dziećmi. Może nie byli zżyci w takim stopniu jak Yul i jego oddział dorosłych już dzieciaków, ale jednak tworzyli dziwną, niezwykle groźną rodzinkę. Toteż wampirzyca zwołała ich przy okazji najbliższego posiłku, aby porozmawiać o sytuacji.
- Znacie już moje zdanie - zaczęła mówić, gdy byli w komplecie - uważam, że my z naszymi dodatkowymi zdolnościami zrobimy więcej na planecie niż w kosmosie. Tu wystarczą ludzkie umysły, by ogarnąć tę całą maszynerię. Jednakże... nie chcę was do niczego zmuszać. Jeśli ktoś z was uważa, że tu przyda się bardziej i powinien zostać, jestem otwarta na wasze argumenty.
Co prawda Are zrobił wymowną minę na wzmiankę o “ludzkich umysłach” ale ostatecznie głos zabrała tylko Milly.
Za wszystkich. Co zdarzało się dość często.
- Ja i Bort - zerknęła na olbrzymiego czarnoskórego za sobą. - miewamy wizje. W tych wizjach stąpamy po planecie, wspinamy się po skałach, oddychamy. Polujemy.
- To dobra wizja.
- skinęła jej głową Tatiana - Dobrze, gdyby udało się ją spełnić. I... musimy w to wierzyć.

***

Ryba była jednym z dwunastu najnowszych okrętów jakie włączono w skład floty. Przygotowywanie liniowca w dziewiczy i ostatni zarazem rejs ku nieznanej planecie zajęło ekipom technicznym niemal godzinę. Kiedy załadunek suspensowanej załogi był na ukończeniu, między flotą a legionem doszło do kontaktu, Tatiana mogła śledzić nie tylko obrazy autentycznego ruchu okrętów ale i komunikację swoich oddziałów.
- Wróg w zasięgu - zameldowała załoga jednego z pancerników - Changzhou gotowy do ataku.
- Varyag gotowy do ataku
- zgłosił się kolejny. W prawym górnym rogu soczewek wampirzycy pojawiła się mapka taktyczna.

[MEDIA]https://cdn.ageofascent.net/assets/2014/04/BattlelinesGravidar-1024x576.jpg[/MEDIA]

Setki statków były gotowe do ataku.
- Atak - padła krótka lakoniczna odpowiedź Yula, po czym na prywatnym kanale ten sam głos zwrócił się do Tatiany. - To raczej złowi ich uwagę na jakiś czas. - wyjaśnił.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/bb/83/ef/bb83efb2fe0a3822c625b4f06b559c81--space-battles-enders-game.jpg[/MEDIA]

- Spotkamy się na powierzchni… nawet nie myśl o tym żeby mnie zostawiać - dodał.
Tatiana podeszła do niego i oparła głowę na ramieniu mężczyzny.
- Miałam nadzieję, że uda nam się znaleźć jeszcze trochę czasu dla siebie... - westchnęła - W tej sytuacji faktycznie nie pozostaje mi nic innego jak złożyć ci kilka niemoralnych obietnic. - uśmiechnęła się lekko, choć wiedziała, że żadnemu z nich nie jest do śmiechu w tej chwili.

Mężczyzna zaciągnął się zapachem włosów swojej żony. Następnie objął ją w pasie i obrócił do siebie, spojrzał głęboko w oczy wampirzycy.
- Jesteś moim światem, kiedy słyszę twój głos, czuję że żyję, kiedy znikasz z pola widzenia czuję głód bliskości. - odchrząknął - wiem wiem, że twoja krew, czarna energia i to wszystko ale to co do ciebie czuję jest prawdziwe. Jest prawdziwe dla mnie. - przycisnął kobietę mocniej do własnego ciała.
- Nieważne ile ich tu leci, będziemy “zaraz” za tobą. Ja będę zaraz za tobą, choćby trzeba było podpalić każdy centymetr kosmosu.

Brujaszka podniosła wzrok na męża. Żadne z nich nie należało do klubu romantyków, oboje byli ludźmi... istotami czynu. To była jednak najbardziej romantyczna rzecz, jaką Yul jej powiedział.

Nie mieli czasu, by się rozkoszować tę chwilą, jednak nie bacząc na wybuchy, ścieżki rozkazów i raporty, Tatiana objęła mężczyznę, kładąc dłonie na jego pośladkach. Dmuchnięciem pozbyła się kosmyka włosów, który spadał jej na oczy.
- Tylko zostaw trochę tego ognia na mój powrót. Pewnie będzie trzeba mnie porządnie rozgrzać. - powiedziała cicho i pocałowała go w usta delikatnie... czule... by po chwili stracić nieco opanowania i wpić się w jego wargi drapieżnie. Nie pozostawał jej dłużny.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 05-09-2017, 10:45   #43
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

***

Wampirzyca była jedyną przytomną osobą na pokładzie Ryby. Nawet świadomość okrętu została wyłączona. Z racji biologicznych komponentów zachodziła szansa, że zostanie rozpoznana przez Legion jako “życie”. Statek parł przed siebie na jonowych rakietach do miejsca, które inżynierowie określili jako odpowiednie dla detonacji ogromnej bomby. Tatiana uświadomiła sobie, że oto pierwszy raz od lat jest zupełnie, ale to zupełnie sama. Dryfowała w zimnej metalowej trumnie przez ciemną otchłań, tylko po to by... doświadczyć atomowej eksplozji.
Dejavu…?
Dla śmiertelnych, nawet dla Yula była po prostu wampirzycą, tak jakby to słowo było równoznaczne z jej imieniem. Mimo iż przecież gdzieś tam na Ziemi było jeszcze przynajmniej kilku spokrewnionych.
Ale przecież nie była jakimś tam wampirem, była Brujah i jej bestia zawsze pozostawała blisko… Szczególnie w stresujących sytuacjach. Przez lata kobieta przyzwyczaiła się do bycia bogiem. Jednak teraz gdzieś pod skórą zaczynał odzywać się uśpiony przez długi czas demon. Pobudzał go niepokój.
Co jeśli wybuch ją tym razem zabije? W Alabamie niemal zginęła, czy powinna kusić los? Owszem miała statek, egzoszkielet, ale przecież i ładunek był tysiące razy potężniejszy.
Wampirzyca czuła jak na jej duszy rozlewa się dawno niewidziany cień bestii oraz cień jej własnej matki. Matki którą pożarła. Czy Uma całkowicie umarła? Czy może przyczaiła się gdzieś w zakątkach podświadomości i tylko czeka by przejąć kontrolę nad swoją córką? W chwili słabości? W chwili takiej jak teraz.
Tatianę z rozterek wyrwała eksplozja.
[MEDIA]https://i.ytimg.com/vi/3uXlSPVa2Ts/maxresdefault.jpg[/MEDIA]
Wampirzycą rzuciło do przodu, przeleciała przez jedną stalową ścianę i zatrzymała się wgniatając inną. Wszystkie światła zgasły, wszystkie obrazy na jej soczewkach też. Samej Tatianie chyba nic się nie stało, poza tym że kompletnie nic nie widziała.
Oraz tym, że bestia była już bardzo blisko.
Usiadła na swoim fotelu i spiąwszy się pasami, zamknęła oczy. Musiała przeczekać. Nic się nie stało. Musiała przeczekać, by przejść do kolejnego etapu misji. Oni liczyli na nią. Ci walczący i ci na pokładzie. Liczyli, że... Nie. To nie pomagało. Tatiana skrzywiła się. Jej bestia w dupie miała mesjańskie pobudki, w dupie miała dobro ludzkiej rasy. Chciała wolności. Altruizm nie był dla niej ważny. Ani dla niej, ani dla Tatiany. Czemu więc robiła to, co robiła?
Jakie były jej własne pobudki?

Przed oczami wyobraźni zobaczyła twarz męża. Wyraz jego oczu gdy stracił część wychowanków... czuła wtedy wręcz namacalnie jego ból. I nie chciała, by tak cierpiał. Nigdy więcej.

Poczuła się silniejsza. Tak, Yul był kotwicą jej człowieczeństwa. Ten człowiek, który w swej prostocie charakteru przekraczał granice ludzkich uprzedzeń i ograniczeń, który jakimś cudem pokochał ją taką, jaką była - trochę dziką, trochę drapieżną, trochę... niezrównoważoną.
Tatiana uśmiechnęła się do swoich myśli, przywołując w pamięci obraz tych chwil, które potem połączyły ich, uczyniły małżeństwem. Ten czas, gdy zrekonstruowała własne ciało... gdy wdzięczyła się przed nim, chcąc po prostu się podroczyć. I ten naturalny, pozbawiony seksualnego napięcia podziw, który jej wtedy okazał...

Brujaszka namacała pierścionek na swoim palcu, wspominając ich pierwsze zbliżenie. W sumie to wtedy go zaczęła poznawać i traktować jako osobę - gdy pierwszy raz zdjął przy niej egzo. Choć planowała tylko się z nim zabawić, jakimś cudem towarzystwo śmiertelnika intrygowało ją niemal tak, jak ona intrygowała jego. Tego nawet nie dało się wytłumaczyć, po prostu... dobrze się ze sobą czuli. On nie bał się jej, ona... nie chciała go skrzywdzić - ale nie wbrew sobie, naprawdę nie chciała. To on wyciągał jej wampirzą naturę, kusił krwią, gwałtownością doznań. Czasem kochali się naprawdę ostro, brutalnie... wyładowując w ten sposób swoje frustracje. Innym razem zaś rozsmakowywali się w sobie, bawili, kusili godzinami... Yul stał się w tym mistrzem z czasem. Jak i we wszystkim. Przy nim nawet jako bogini, czuła się zmotywowana, by stawać się jeszcze lepszą. Znów uśmiechnęła się do swoich myśli, planując zbereźności, jakie zrobi mężowi, gdy znów będą razem. Były to na tyle niegrzeczne pomysły, że niemal zapomniała o Bestii i jej lękach. Nie mogła za to doczekać się końca tego... co dopiero miało się zacząć.
Pomoglo, naprawde pomoglo. Bestia oczywiscie gdzies tam była, przyczajona, przyprawiona Umą, ale nie miała wpływu na działania Tatiany. Nie miała kontroli.
Lampy w hełmie brujaszki zapalily sie rozświetlając jej horyzont halogenowym światłem. Wszystko w pomieszczeniu było powywracane, popękane. Statek nie odpowiadał, był martwy. A załoga? Chip Tatiany łączył się ze swoimi odpowiednikami w komorach suspensji juggernautów. Wybudzanie zostało zainicjowane, soczewki wampirzycy wypelnily sie słupkami danych, ikonkami. 66 sekund do gotowości bojowej, 65, 64...
Hetman przeniosła uwagę na zmiennych. Chip podał szacunkowe prawdopodobieństwo przemiany spowodowanej stresem: 98.986% - wynik zaokrąglony. Chwile pozniej Tatiana odebrała raport o braku odpowiedzi z chipów “dzieciaków”. W czasie ich transformacji, elektronika na i w zmiennych lubiła “znikać”... Zmienni byli gdzieś tam, w zrujnowanej Rybie, jeśli szybko nie założą masek tlenowych zwyczajnie się uduszą. No ale chyba nie są głupi.
Prawda?
58 sekund.
Trzeba było ręcznie otworzyć śluzę w martwym statku kosmicznym. To tak jak na Ziemi wypchnąć osiemnaście ton. Tatiana mogła spróbować sama lub poszukać zmiennych. Taki Bort by sie przydal.
Tylko czy będzie teraz w stanie współpracować? To wciąż były tylko dzieciaki... Wampirzyca spięła się w sobie, przywołując całą moc potencji, którą władała. Dodatkowo wyekwipowana w egzoszkielet powinna posiadać przerażającą siłę, niczym bóg zaklęty w maszynie. Wampirzyca kroczyła pewnie poprzez pokład wirującego wokół własnej osi okrętu wchodzącego właśnie w atmosferę planety. Wszystko wirowało, przewracało się niczym kolorowe szkiełka kalejdoskopie. I tylko Tatiana była wyznacznikiem kierunku, gdzie kiedyś znajdowała się podłoga. Oderwane elementy wyposażenia Ryby co raz uderzały o jej pancerz, ale ogromne ekrany, czy krzesła były dla wampirzycy niczym wzburzone wiatrem liście, które odbijały się od jej czarnej zbroi. Brujaszka kątem oka wychwytywała jakieś strzępy informacji na swoim wyświetlaczu. Dziesiątki juggernautów budziło się ze snu, pierwszy raz od wyruszenia z orbity Księżyca. Dokładnie tak jak przewidywali dowódcy, żołnierze zrzucani byli w wir niebezpieczeństwa dosłownie z miejsca. Mimo całego zaawansowania technicznego nie uniknięto wypadków: wiele suspenserów zostało uszkodzonych, niektórzy juggernauci nie budzili się wcale, inni z oberwanymi ramionami czy nogami. Jeszcze inni, mimo iż cali, posiadali uszkodzone egzoszkielety, umrą z braku tlenu czy wychłodzenia w przeciągu najbliższych minut. Ale to były jedynie procenty. Nieistotne straty.
Prawda?
[MEDIA]https://ak8.picdn.net/shutterstock/videos/520855/thumb/1.jpg[/MEDIA]
Wampirzyca musiała włożyć naprawdę dużo siły by odpowiednio chwycić niemal pozbawioną szczelin powierzchnię śluzy. Nigdy jeszcze nie próbowała użyć tak wielkiej mocy, Tatiana widziała wyraźnie, jak jej palce zapadają się w stal niczym w mokry piasek. Naprawdę niesamowite było to, że jej grafenowe rękawice nie doznawały przy tym żadnego uszkodzenia. Brujaszka parła nieprzerwanie, posiłkując się krwią i wreszcie, wreszcie nawet poszycie statku kosmicznego musiało ustąpić jej sile!
A kiedy śluza wreszcie puściła... wampirzycę wyssało na zewnątrz.
[MEDIA]https://k61.kn3.net/taringa/6/D/5/D/8/6/manuel871/269.jpg[/MEDIA]
Czerwony Karzeł “Czarne Słońce” wychylało się zza krzywizny globu a jego promienie padały na pancerz wampirzycy. Tatiana nie czuła żadnych fizycznych efektów. Jednak słońce wschodziło dokładnie na nią i nie było nic co mogłaby z tym zrobić.
Tatiana przymknęła powieki, bo go nie widzieć. Ludzie na statku... ludzie na Makarze... i na innych statkach walczyli dzielnie. Ona też musiała być dzielna.
- Czy ktoś mnie słyszy? Powtarzam, czy ktoś mnie słyszy? Jestem poza pokładem. Powtarzam, jestem poza pokładem. - uśmiechnęła się smutno - Przydałaby się podwózka.
Ale nikt nie odpowiadał. W słuchawkach szumiały dziwaczne dźwięki, niektóre przypominały nieco “muzykę” z przekazów obcych. A może tylko się tak Tatianie wydawało? Niedługo i tak wszystko zamilkło. Żadne nadajniki nie działały a egzoszkielet doskonale tłumił wszelkie zakłócenia, wampirzyca zaś sama nie produkowała żadnego dźwięku.
Po pewnym czasie, przed oczami brujaszki pojawiło się okienko pokazujące odległość do powierzchni planety. Oraz kilka innych, między innymi pokazujące temperaturę na powierzchni egzoszkieletu. Gdy setki kilometrów nieubłaganie zbliżały się ku dziesiątkom, z temperaturą było odwrotnie: Tatiana musiała jawić się obserwatorom z dołu jako “spadająca gwiazdka”.

Uderzenie!

Wampirzyca nic nie usłyszała, nic nie zobaczyła. Ale wiedziała.
Wiedziała, że każda kość w jej ciele zamieniła się przynajmniej na moment miejscem ze swoją najbliższą sąsiadką. Wiedziała, że tkanka z przodu, spotkała tkankę z tyłu. Wiedziała, że jedynie grafenowy egzoszkielet trzymał materię składającą się na jej ciało. Że gdyby nie ten “worek” zostałaby mokrą plamą.
Paliła krew, ogromne ilości by móc się w ogóle poruszyć, by zmusić swoje ciało do odzyskania wzroku. Gdy w końcu udało jej się przejrzeć na oczy, zrozumiała, że znajduje się na dnie krateru, o zboczu może ośmiu metrów. Mijały minuty nim wampirzyca wyleczyła rany na tyle by wygramolić się do góry.
[MEDIA]https://wallpaper.wiki/wp-content/uploads/2017/04/wallpaper.wiki-Enders-Game-Alien-Planet-Wallpaper-PIC-WPD005951.jpg[/MEDIA]
Przed nią malował się nieznany świat.
I dawno nie doświadczany, ogromny głód.
- Czy ktoś mnie słyszy? - odezwała się jeszcze ludzkim głosem. jeszcze, bo zaraz potem jej głos przeszedł w powarkiwanie. Musiała coś upolować, znaleźć krew! Bez względu na wszystko potrzebowała krwi! Wyszła z krateru i pospiesznie ruszyła w kierunku przeciwnym niż Czarne Słońce.
Zwierzęca natura nocnego drapieżnika zaczynała wychodzić na powierzchnię: może jeśli otworzy hełm będzie lepiej wychwytywać zapachy? no przecież się nie udusi… Z drugiej strony było to słońce… przecież było to słońce prawda?
Resztki rozumu nakazały się powstrzymać. Wszak nie miała jak spalić krwi, gdyby ją poparzyło. Za to ruszyła teraz biegiem, rozglądając się po okolicy za ofiarą.
Rozum też podpowiadał, że przecież nie spadła sama…
Okolica wydawała się tak obca jak i pusta. Tatiana dostrzegała ruch powietrza, były wiatry, chmury. Tylko gdzie wszystko inne? Gdzie rośliny? Zwierzęta? Miasta? Kosmici? Gdzie w końcu był Legion?
Czuły słuch nieumarłej, zwielokrotniony jeszcze filtrami hełmu wychwycił niepasujący do otoczenia hałas. Brujaszka pognała tam susami.
To był jeden ze swoich! Jedna, jeśli chodzi o ścisłość. Juggernautka wygrzebywała się z popiołów. Jej hełm był roztrzaskany, ze skroni ściekała krew. Tatiana wyraźnie czuła zapach każdej kolejnej kropli. Żołnierka oddychała ciężko ale oddychała - problem “czy można tu oddychać” został właśnie empirycznie rozwiązany.
Brawo armia.
Kobieta wyglądała mizernie, jej egzo było porządnie sfatygowane, jednak wydawało się, że da radę.
Albo… dałaby.
Tatiana mogła pewnie wyszukać imię juggernautki ale jej głodny umysł zaprzątały teraz inne myśli: zastanawiała się bowiem, czy marnować czas na oswobodzenie szyi kobiety, czy po prostu urwać jej głowę i nadstawić usta na fontannę bryzgającej krwi.
- “To mógłby być Yul” - próbowała sama sobie przemówić do rozsądku. Jednak imię męża brzmiał teraz tak dziwnie obco, on sam był przecież daleko…
Ale w pewien sposób to nawet pomagało! przecież Yul sam zawsze powtarzał żeby go zabić jeśli… coś tam… w ogóle, ludzie pragnęli by ich zabijała, używała, robiła co jej się żywnie podoba.
Prawda?
Nie dając juggernautce nawet chwili na ogarnięcie sytuacji, Tatiana napadła na nią.
Nigdy wcześniej tego nie robiła, i gdyby nie pilność jaką odczuwała, może i wychwyciła by drobne niuanse. Otóż juggernackie CCI posiadało coś takiego jak skrypty bezwarunkowych odruchów obrony i ataku. Nawet gdy wyraz twarzy żołnierki wskazywał iż zaraz straci przytomność, w momencie gdy kończyny wampirzycy wysunęły się w jej kierunku, ramiona egzoszkieletu przyjęły defensywną postawę. To mogłoby pomóc na Tatianę kiedyś.
Ale już nie.
Nieumarła swoimi własnymi, mocarnymi rękami zablokowała mechanicznie wspomagane ramiona juggernatki. Rozszarpała jej egzoszkielet w okolicy szyi, nie bacząc przy tym na wyrywane z ciała kable. Z lubością wpiła się w szyję ofiary, chłonąc życiodajną vitaę.
Lepiej… czuła się lepiej z każdym łykiem. Wiedziała, że powinna się oderwać... wiedziała też jednak, że juggernautka nie była w pełni sprawna... o ile w ogóle mogła odzyskać sprawność po tym, co jej zrobiła Tatiana, a ta potrzebowała każdej kropli krwi ziemskiej wojowniczki, by być w pełni sił na walkę z Legionem... I wcale nie dlatego, że ta krew tak cholernie dobrze smakowała!
- Wybacz mi. - szepnęła, po czym wgryzła się jeszcze bardziej żarłocznie przegryzając rdzeń kręgowy ofiary… niemal łamiąc sobie przy tym zęba. Tatiana w całym tym głodzie krwi niemal zapomniała o tytanowych szkieletach jakie juggernauci mieli w sobie. Oczywiście metal nie chronił już żył śmiertelniczki przed pocałunkiem wampirzycy. Brujaszka czuła, jak zabiera życie żołnierki. Im więcej głodu zaspokajała, im więcej krwi przeznaczała na własne leczenie, tym więcej do niej dochodziło. Ktoś się zbliżał.
Lub coś. Nie wypuszczając ofiary z rąk przyklękła na ziemi, przylegając do jakiejś niewielkiej formacji skalnej za którą mogła się schować. Wysysając ostatnie krople krwi z ciała Ziemianki, obserwowała okolicę uważnie.
- Kurwa, kurwa… kurwa! - “antyczne” słowo doleciało jej uszu gdy w odległości dwudziestu ośmiu i pół metra (według obliczeń KO ) zobaczyła trzymającą się za hełm i ewidentnie idącą na oślep juggernatkę. Kobieta szła mniej więcej w kierunku wampirzycy i jej ofiary.
Dla Tatiany jej pojawienie było jak kubeł zimnej wody. Spojrzała na martwą kobietę w swoich ramionach. Nie chciała by tak ją zobaczono, a co dopiero zapamiętano. To mogłoby całkiem zniszczyć morale. Wampirzyca przyczaiła się więc z zamiarem przeczekania aż juggernautka przejdzie obok.
Faktycznie, kobieta minęła ją, wyglądało jakby naprawdę była ślepa. Nie mogła się wywrócić, CCI na to nie pozwalał, ale kierunek jej marszu wydawał się całkowicie przypadkowy.
Gdyby Tatiana oddychała, teraz westchnęłaby z ulgą. Nie zamierzała jednak poświęcać drugiej wojowniczki.
- Wybacz mi - szepnęła jeszcze raz do martwej kobiety w swych ramionach, kładąc ją na zupełnie obcej, nieprzyjaznej ziemi. Nie było wszak czasu bawić się w pochówki, a poza tym... Brujaszka nie przywiązywała do tego uwagi. Wychodziła z założenia, że żywi są ważniejsi. Toteż pobiegła teraz za ślepą juggernautką.
- Hej, to ja, Tatiana... znaczy hetman. Jesteś ranna? - zawołała, zbliżając się do niej.
Ociemniała żołnierz obróciła się gwałtownie.
- Piechur Woronowa melduje, że… nie mogę otworzyć hełmu i… przegrzanie mam… - wyjaśniła wyraźnie zdenerwowana kobieta, której stopień odpowiadał szeregowemu.
- Mogę ci pomóc go zdjąć, ale nie wiem czy nie rozwalę. - odparła Bujaszka, podchodząc do niej - Powiedz mi, co robić żebym ciebie nie uszkodziła. Siłą się nie przejmuj. Mam jej dość.
- Wyje… znaczy otworzyć, jakoś szybko… proszę. - kobieta mówiła coraz bardziej nerwowym głosem - kurwa, pali!
Tatiana zmarszczyła brwi. Mogła spróbować wykręcić hełm albo rozwalić go wyrywając przednią szybę. W obu przypadkach mogła uszkodzić kobietę, ale jakby na to nie spojrzeć przy drugim raczej nie ryzykowała skręceniem jej karku. A każdą ranę można było przecież zaleczyć dzięki wampirzej krwi.
- Zaprzyj się. - powiedziała, podprowadzając juggernautkę do rzeźby skalnej, przypominającej głaz. Gdy kobieta złapała się jej, Tatiana bez ostrzeżenia szarpnęła za peryskopy hełmu, chcąc go rozerwać na pół.
- Aaaa! - wrzasnęła żołnierka, gdy na jej głowie pękła stal. Tatiana poczuła woń pieczonego mięsa i palonej gumy. z dziury w hełmie juggernautki zakopciło się czarnym dymem, sama kobieta upadła na kolana krztusząc się.
- Ja jebie… - wydukała przewracając się na plecy i łapiąc żarłocznie powietrze. Cera żołnierz miast blada, jak to u zaklętych w pancerze przez większość życia juggernautów, była teraz czerwona jak burak. Jednak tylko nieznacznie poparzona. Tatiana wiedziała, że żołnierze mają skórę pokrytą pewną warstwą tworzywa, kilka chwil temu czuła ją przecież na kłach…
Wampirzycy udało się nie pozbawić Magdy Woronowej, lat 26 (jak wyświetlało się Tatianie) twarzy, jednak ułamane łączenia egzo i endoszkieletu wystawały teraz z czoła i policzków juggernatki niczym srebrne rogi.
- Dzięki - kobieta powiedziała krótko powoli podnosząc się do pozycji stojącej - Piechur Woronowa melduje krytyczny stan egzoszkieletu, jednak podstawowa sprawność bojowa została zachowana. - Tatiana wiedziała, że pod formułą “podstawowa sprawność bojowa” kryło się tyle iż żołnierz może chodzić, Woronowej siadła niemal cała elektronika. Jednak brujaszka pamiętała, że Ultrix bez żadnego egzoszkieletu potrafiła przeżyć cios Umy i móc o tym opowiedzieć.
Wampirzyca zdjęła rękawicę i paznokciem rozorała nadgarstek, aż pojawiła się krew.
- Napij się. Wyleczysz rany. - powiedziała, po czym dodała - Musimy znaleźć jak najwięcej ocalałych.
Na czerwonej twarzy Magdy mogło malować się zdziwienie lub zakłopotanie, jednak ból musiał je skutecznie maskować. A może juggernauci po prostu nie kwestionowali rozkazów?
- Tak jest, Pani Hetman… - powiedziała kobieta przybliżając usta do nadgarstka wampirzycy - tak je… - żołnierz zaniemówiła, jedyne co mogła mieć w ustach to krew brujaszki. Tatiana oczywiście wiedziała co się dzieje, co zawsze się działo. Ostatecznie hetman oczywiście musiała siłą oderwać swoją dłoń od ust Woronowej.
- Tak jest. - Magdzie trochę zacięła się płyta, ale zaczęła już powoli otrząsać się z szoku. Możliwe, że właśnie za sprawą wampirzej krwi. - jesteśmy szkoleni do orbitalnego desantu, wątpię by ktoś miał takiego pecha jak ja - niechętnie wyznała Magda.
- W takim razie rozejrzyjmy się. - powiedziała Tatiana i celowo wybrała kierunek przeciwny niż ten, gdzie zostawiła ciało wyssane z posoki.
- Zrozumiano. - zakomunikowała Magda i obie kobiety ruszyły przed siebie.

***


 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 15-09-2017, 08:31   #44
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://pre07.deviantart.net/9c1d/th/pre/i/2013/306/9/a/fantasy_landscape__mountains_by_doppingqnk-d6sq6ee.jpg[/MEDIA]

- Normalnie jak w Ameryce. - zauważyła Woronowa, przerywając wszechogarniającą ciszę.

Kobiety wędrowały ponad godzinę (73 minuty dwadzieścia 22 sekundy), nie spotkały żadnych rozbitków, żadnych tubylców, żadnego legionu, żadnego stworzenia. Krajobraz faktycznie przypominał zaś dzisiejszą Amerykę. W tym cichym świecie odgłos zderzającego się metalu był nawet bardziej alarmujący niż zwykle. Dochodził zza najbliższej formacji skalnej, jakieś osiemset… osiemset dwadzieścia pięć metrów.

Tatiana czuła narastającą irytację z powodu towarzystwa człowieka, który ją spowalniał. Teraz nie wytrzymała.
- Pobiegnę tam i sprawdzę, co to, ty spróbuj do mnie dołączyć jak najszybciej... ale zachowując na tyle sił, by w razie czego wdać się w walkę. Mamy kontakt radiowy? - spróbowała nadać komunikat.
- Tak jest! - odpowiedziała juggernautka, biegnąc za Tatianą. Łączności wciąż nie było, w eterze panowała całkowita cisza. Wampirzyca znalazła się za pagórkiem w kilkunastu susach.

“Elfy” faktycznie były niskie, sięgały Tatianie jakoś do piersi. Nawet miejscowe maszkary legionu wydawały się mniejsze, za to znacznie bardziej gibkie. Walka czterech drobnych rudzielców z dwoma wielorękimi potworami przypominała taniec. Elfy miały długie włosy i troje z nich nosiło coś, co przywodziło na myśl nauszniki bądź ogromne słuchawki. Trudno też było jednoznacznie określić ich płeć, wedle ludzkich standardów wyglądały młodzieńczo, mogły to być dziewczyny, mogli to też być delikatni chłopcy. Walka była cicha i jedynymi dźwiękami były metaliczne zgrzyty dzierżonych przez czwórkę ostrzy o hakowate szpony pary legionistów. Nagłe pojawienie się Tatiany spowodowało pewną konsternację. Chwila nieuwagi kosztowała jednego z potworów ramię. Jednego elfa zaś kosztowała głowę…

Uśmiechnęła się szeroko. Wreszcie coś, na czym się znała, dzięki czemu mogła zapomnieć o moralnym dylemacie, którego doświadczyła niedawno.
Z nadludzką szybkością (akceleracja) wampirzyca rzuciła się na tego potwora, który wciąż był cały, mając w zamiarze po prostu wywrócić go i roztrzaskać mu łeb. Bez finezji, bez gadania - czysty akt brutalności.
Niemal jej uciekł! Tutejszych legionistów ludzie w rezerwacie nie mogliby nawet dotknąć. Jednak niemal uciec wampirzycy to nie to samo co jej uciec. Potwór nie miał żadnych szans, wciąż brujaszka była zwyczajnie zbyt potężna, jej brutalna siła pozbawiła stwora środkowej części ciała. Nagłe wtargnięcie Ziemianki wprowadziło konsternację, dwójka ocalałych “elfów” w “nausznikach” złapało się nagle za głowy, co niemal kosztowało ich życie, jedynie trzeci tubylec zachował postawę bojową. Ta jednak nie miała teraz głowy, by stosunki dyplomatyczne nawiązywać. Z uśmiechem perwersyjnej przyjemności na ustach wbiła dłonie w czaszkę potwora, starając się roztrzaskać ją na kawałki, rozmemłać jak rozbitą dynię. Prawdziwie już martwy kawał mięsa zwalił się na ziemię, Jego towarzysz przy pomocy trzech wciąż posiadanych ramion poszatkował jednego z “elfów” w “nausznikach”. Tubylców pozostało już tylko dwóch. Kiedy wampirzyca skończyła z jedną poczwarą, rzuciła się na drugą, tym razem celując w nogi, by przewrócić przeciwnika i rozszarpać go już w “parterze”.

Bydle zdążyło podnieść jedną stopę jednak wampirzyca swoim kopniakiem trafiła drugie kolano w czas, posyłając legionistę na ziemię. Tatiana wyrywała stworowi kończynę za kończyną, by ostatecznie zakończyć jego istnienie poprzez rozdeptanie głowy. Gdzieś z oddali, do jej uszu doleciało głośne, ziemskie.

- Hahaha! - triumfalne wręcz.

Tymczasem odrzucając na boki wciąż trzymane w dłoniach ramiona legionisty, wampirzyca zrozumiała iż ma przed sobą tylko jedną obcą istotę która wciąż stoi na własnych nogach.

[MEDIA]http://www.giantfreakinrobot.com/wp-content/uploads/2013/10/Sikozu.png[/MEDIA]

Jej towarzyszka w nausznikach wydawała się nieprzytomna, choć Tatiana nie potrafiła sobie przypomnieć by obca oberwała. Ruda “elfka” poruszała zaś ustami, jednak brujaszka musiała wytężać swoje nadnaturalne zmysły by wychwycić jakiekolwiek dźwięki. No coś tam obca artykułowała. Oczywiście nic to Tatianie nie mówiło.

Przyjrzała się uważnie obcej, marszcząc brwi. Dźwięk. Dźwięk był chyba ich problemem. Wydawało się, że funkcjonują w niższych częstotliwościach i to, co robiła Tatiana, jak krzyczała, rozszarpując legionistę, mogło im sprawiać faktyczny ból... jeśli dobrze oceniała sytuację.

- Nie słyszę cię. - szepnęła cicho, kręcąc przy tym przecząco głową.

Ostatni przytomny “elf” przekrzywiał głowę to w prawo to w lewo i nieustannie mrugał oczami. Można by uznać jego zachowanie za “nerwowe” jeśli oczywiście język niewerbalny tubylców był choć trochę zbliżony do ludzkiego. Tatiana nie miała żadnych pobudek by przynajmniej teraz uważać inaczej. Z drugiej strony… z drugiej strony psy i koty były bardzo do siebie podobne, ot czworonogi, a przecież ich gesty były wręcz przeciwne!
- cię? - wydukał obcy przykładając całą dłoń na wysokości klatki piersiowej. Mówił to dwa razy głośniej niż to co mamrotał wcześniej, czyli teraz wedle ludzkich standardów niemal szeptał. Jego głos był strasznie wysoki, wręcz wibrujący, może to faktycznie była kobieta? “Elf” przygarbił się i zerknął na formację skalną z za której niedawno wyskoczyła wampirzyca. Teraz brujaszka dokładnie słyszała kroki Woronowej, kobieta chyba ciągnęła coś za sobą po żwirze. Gdy Tatiana spojrzała ponownie w stronę obcego, ten miał już w dłoniach szpikulce połyskujące na zielono, które były jakiegoś rodzaju bronią. Trudno było ocenić jej możliwości, jednak z uwagi na małą masę obcych, oraz to jak gładko ostrze odcięło ramie jednego z legionistów, zielona broń musiała być niezwykle ostra.

- Ona-jest-ze-mną-wyluzuj - powiedziała, powoli i cicho artykułując słowa, wiedziała jednak, że nie ma szans się porozumieć. Liczyła jednak, że elfica zrozumie jej gestykulację “uspokajacza” i uśmiech.
Tatiana za to spojrzała na drugiego elfa.
- Pomóc-jakoś? - wskazała dziwną istotę.

Wzrok obcego biegał od ust Tatiany, przez jej ręce po skały zza których, jak brujaszka doskonale wiedziała, zaraz wytoczy się Woronowa. Wtedy też wampirzyca zauważyła, że “elfie”uszy tubylca również się poruszają.

- Ooo! - wyraziła swoje emocje juggernatka gdy wreszcie znalazła się w polu widzenia swojej hetman i vice versa. Ziemianka wyglądała na jeszcze bardziej poturbowaną, jej egzo było teraz dodatkowo pęknięte na piersi. Całą twarz zaś Woronowa miała umazaną w czarnej, śmierdzącej krwi legionisty… którego martwe ciało piechur ciągnęła za sobą.
- Piechur Woronowa melduje kontakt… - zawahała się obserwując martwe stwory oraz “elfy” - choć już nie pierwszy. Tubylec natomiast opuścił zielone szpikulce.
- wyyyluzuj?
- powiedział niepewnie, tym samym tonem co ostatnio. Tatianę naszła myśl, że może “elf” właśnie krzyczy.
- Właśnie, wyluzuj - powtórzyła Tatiana cicho, nawet nie trudząc się tym, że pewnie nie jest zrozumiana.
- Jestem Tatiana z Ziemi - wskazała palcem najpierw siebie a potem w górę, bo skąd miała na bogów wiedzieć, gdzie teraz jest jej rodzinna planeta. Potem wskazała zbliżającą się żołnierkę - A to jest Woronowa. Ja Tatiana, ona Woronowa. Z Ziemi.
Spojrzała na Woronową, mówiąc nieco tylko głośniej, by juggernautka w ogóle ją usłyszała.
- Dobra robota. Tubylcy mają chyba inną skalę dźwięków. Staraj się nie drzeć mordy. - poinstruowała, po czym przyklęknęła przy nieprzytomnym/martwym elfie.

Chciała sprawdzić jego funkcje życiowe, rozważając podanie mu swojej krwi, ale patrzyła przy tym uważnie na jego towarzyszkę. Jeśli ta wykona jakiś ruch, zabraniający dostępu, wampirzyca jej posłucha. Najpierw wszak musieli sobie w miarę zaufać.

Obcy wydawał się uważnie nasłuchiwać każdego wypowiedzianego przez Tatianę słowa oraz badać relacje między tym co wampirzyca mówi a tym jak porusza się jej ciało.
Woronowa przytomnie, zamiast rzucić regulaminowe “Tak jest!” kiwnęła jedynie głową, ten gest również nie uszedł uwadze “elfa”.

- Jestem… gesztugla, z... ur? - Obcy wskazał palcem swoją głowę a następnie przykląkł i tym samym palcem dotknął podłoża.

Potem wskazał jeszcze raz na siebie a następnie na poległych oraz nieprzytomnego towarzysza - A to jest… sag, ja sag, ona sag. Jego palec przeskakiwał wskazując w kółko siebie oraz innych obcych. Przerwał i wskazał na legionistę. - muszhusz, ona muszhusz, a to jest muszhusz.

Tatiana potrafiła rozpoznać trupa nawet na innej planecie, w końcu sama nim była. O ile dwóch obcych było pozbawionych kończyn i ewidentnie martwych, sądząc po wylewającym się z nich dość czerwonym płynie, ten jeden przy którym przyklękła wciąż poruszał klatką piersiową. Jeden przytomny “elf” poprawił “nauszniki” na jego głowie.

- wyluzuj, ona sag, a ja jestem… - uniósł dłonie i przyłożył do własnych, nie okrytych niczym spiczastych uszu, następnie przesunął palce również na oczy, tak że nic nie widział. - jestem gesztugla.

Tatiana pokiwała głową na znak, że rozumie... lub wydaje jej się, że rozumie, jednocześnie w myślach mówiąc do siebie: “O ja pierdolę”. Zresztą juggernautka wydawała się prowadzić podobny monolog.
- Gesztugla, Woronowa, Tatiana - wskazała po kolei każdego, po czym wskazała na dwa potwory - Legion.
- muszhusz. -
zgodził się obcy, powtarzając własny zwrot przy wskazaniu na legionistów.

Następnie wampirzyca ostrożnie wzięła nieprzytomnego elfa na ręce, co wprawiło chyba elfa w podenerwowanie zważywszy na mowę jego ciała. Obcy szybko przybliżył dłonie i objął nauszniki nieprzytomnego towarzysza, jakby bał się, że te spadną.
- Gdzie go zanieść? - zapytała i spojrzała pytająco na obcą istotę, którą teraz nazywała Gesztuglą, ta zatrzepotała rzęsami, po czym wyciągnęła zza paska przedmiot, który to z nadnaturalną dla ludzi szybkością przyłożyła do szyi trzymanej przez Tatianę istoty.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/736x/eb/18/eb/eb18eb3e054a959ff0911adf2bc2a248--steampunk-outfits-steampunk-costume.jpg[/MEDIA]

Wampirzyca poczuła woń… krwi legionisty. Chwilę później trzymane przez nią ciało poruszyło się nieznacznie.
Tatiana zamarła, obserwując efekty.

Spoczywający na jej ramionach obcy, czy też obca, skręcił się w nagłym spazmie po czym otworzył oczy. Te niemal natychmiast rozszerzyły się gdy tylko elf zorientował się w swoim położeniu. Usta “Gesztugli” nieustannie się poruszały, mimo iż Tatiany nie dochodziły prawie żadne dźwięki.
W międzyczasie Marta zbliżyła się do ciał mniej szczęśliwych “elfów”.

- Nie są tu przypadkowo. - powiedziała szeptem, mimo wszystko powodując wzdrygnięcie u obu obcych.

Wampirzyca odstawiła ostrożnie elfa, zastanawiając się krew Legionu działa tak samo jak wampirza.

- Zaczekajmy, zobaczymy co te dwa zrobią - powiedziała cicho wampirzyca - jeśli jednak będą chcieli ich zostawić, zetniemy tym martwym łby. Na wszelki wypadek.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 19-09-2017, 11:16   #45
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Obcy najwyraźniej mówił coś do “Gesztugl”, gdyż poruszał ustami odsuwając się od Ziemian. “Elfy” wyciągnęły ze schowków w ubraniu coś co wyglądało na fiolki i wylały z nich czerwony płyn na ciała swoich poległych. W przeciągu kilku chwil wszystko co organiczne rozpuściło się, pozostawiając mokre od brunatnej mazi kombinezony.
- Oż kurwa, superkwas - zauważyła Marta. Elf nausznikach niemal podskoczył w reakcji na głos kobiety, jednak nie zaprzestał procesu, “Gesztugla” wyraźnie lepiej znosiła “hałasy” mimo braku ochrony na uszach.
- Miarkujcie się żołnierzu - zauważyła cicho Tatiana, również przyglądając się poczynaniom tuziemców i kiwając głową z uznaniem. Czekała co dalej, zastanawiając się czy elfy uznają ich faktycznie za sojuszników i zabiorą do swojej bazy.
W pewnym momencie, obcy w nausznikach przykucnął i dotknął dłonią ziemi, chwilę później już biegł przed siebie, szybko.
- muszhusz. - powiedział do Tatiany “Gesztugla” jednak nim ruszył za towarzyszem, podniósł z ziemi przyrząd, który leżał pod ciałem jednego z poległych “elfów”, podobny do tego, jakim obcy wcześniej potraktował swojego nieprzytomnego druha. To urządzenie było jednak znacznie większe i “elf” zbliżył je do jednego z legionistów dwurącz. Kiedy “lufa” zetknęła się ze skórą, Tatiana wychwyciła charakterystyczny dźwięk zasysania. Proces trwał może dwie, trzy sekundy, “Gesztugla” przerzucił urządzenie przez ramię, zerknął jeszcze na wampirzycę.
- Nie wyluzuj. - po czym popędził za kompanem.
- Woronowa, lecimy za nimi, będziemy ich osłaniać. W razie czego ja biorę starcie bezpośrednie, ty dajesz mi osłonę z ostrzału, jasne? - powiedziała do juggernautki wampirzyca, również zbierając się do ucieczki. Przy czym jej tempo było dostosowane do elfów tak, aby osłaniać ich od tyłu.
Elfy biegły strasznie szybko jak na żywe istoty, toteż nawet Tatiana słyszała głośne sapanie Woronowej. Mimo wszystko juggernautka wciąż dawała radę być zaledwie kilka metrów w tyle. Dopiero po dobrej minucie, wampirzyca zobaczyła na godzinie trzeciej wylewającą się zza pagórków rzekę ciemnych ciał
[MEDIA]https://vignette.wikia.nocookie.net/callofduty/images/0/0c/Seekers_Extinction_CoDG.png[/MEDIA]

Tatiana nie chciała się zastanawiać ile ich było, KO robił to za nią: 1498. Mniejsze stwory były w zasadzie ludzkiego wzrostu, ale przynajmniej połowa mogła mieć wielkość hipopotama. Tubylców i Ziemian dzieliło od legionistów niemal sto metrów, do tego wszystko wskazywało na to, że bestie nie biegną wcale za żywymi i towarzyszącej im wampirzycy. “Elfom” chodziło chyba po prostu o zejście pochodowi potworów z drogi.
Wampirzyca nie zamierzała więc im przeszkadzać, przyglądając się na razie przeciwnikowi i podążając za elfami. Zastanawiała się jak w ogóle da radę się z tym zmierzyć. To już nie były “tylko” wilki i niedźwiedzie. To były prawdziwe potwory i tylko potwory, wciąż nie zobaczyła żadnego śladu życia na tej planecie (poza “Elfami” oczywiście) żadnej rośliny, żadnego zwierzęcia na lądzie czy w powietrzu. Nic.
- Ciekawe gdzie tak biegną - rzuciła w przerwie między łapczywie łapanymi oddechami Marta. Trudno było powiedzieć, czy juggernautka ma na myśli potwory, czy tubylców. Para tych ostatnich nieoczekiwanie zniknęła Tatianie z widoku. Tylko na chwilę jednak, naprzeciw bowiem grunt urywał się w miejscu, dając początek ogromnemu kanionowi.

[MEDIA]http://images.fineartamerica.com/images-medium-large/5-fantasy-canyon-larry-gohl.jpg[/MEDIA]

Obcy z gracją zaczeli zsuwać się po stromych, często po prostu pionowych krawędziach rozpadliny, do której podłoża było zgodnie z obliczeniami KO 452 metry. Marta… w mniej lub bardziej niezamierzony sposób postanowiła chyba znaleźć się na dnie pierwsza… gdyż jej “kontrolowane spadanie” było tylko trochę “kontrolowane” jugernautka co raz odbijała się od jakiejś skały, kląć okrutnie. Tatiana westchnęła ciężko, po czym sama zaczęła schodzić odbijając się niby kozica między półkami skalnymi.

Dwóch tubylców rozglądało się za czymś, nagle Tatiana zauważyła iż coś rzuca na nią cień.
[MEDIA]http://www.igorstshirts.com/blog/conceptships/2015/plug/plug_02.jpg[/MEDIA]

Pojazd o długości sześciu metrów bezdźwięcznie wisiał nad jej głową. Podwozie zaczęło się otwierać, po czym z wnętrza pojazdu wyskoczyła postać.
[MEDIA]https://i.pinimg.com/736x/bc/bb/6a/bcbb6a96a07e53dccae443aa7b0e8297--cartoon-tv-cosplay-characters.jpg[/MEDIA]



Istota pasowała do opisu drugiej z rdzennych ras zamieszkujących planetę. Ten tubylec nie nosił nauszników, jednak niemal natychmiast po wylądowaniu na podłożu nałożył na nos okulary o nieprzenikalnych, białych szkłach. “Ciemny elf” przynajmniej wizualnie przypominał kobietę, jego kształty były lepiej zarysowane, ale wzrostem ustępował nawet swoim rudym “kuzynom”
- Saggtaba? - Ciemny powiedział do rudych na tyle głośno, że Tatiana mogła to usłyszeć nawet bez wytężania wampirzych zmysłów. Głos tubylca był niski, w najlepszym wypadku kontralt. Rudzi odpowiedzieli mową dłoni.
W międzyczasie wampirzyca wychowywała jakieś szumy w radiu, czyżby jej armia była gdzieś w pobliżu?
- Ty, lala, są tu gdzieś tacy jak my? - wskazała siebie i juggernautkę, po czym rozłożyła ramiona w pytającym geście - Czaisz? Ludzie z Ziemi. Gdzieś tu są?
“Lala” nie przejawiała jednak supermocy w uczeniu się kosmicznych języków jak jej ruda krajanka, a jeśli nawet to tego nie okazywała. Okularnica potrząsnęła tylko głową i… pofrunęła z powrotem ku wiszącemu nad głową pojazdowi. Jakby tego było mało, moment później to samo uczynił “elf”, czy “elfka” w nausznikach. Para ziemian została sama z “Gesztuglą”. Ruda przyglądała się uważnie wampirzycy, w końcu powiedziała:
- Są. - “Gesztugla” wyciągnęła dłoń w stronę Tatiany, a oczami zerknęła na Woronową. KO brujaszki dawał odczyty silnych wahań pola elektromagnetycznego, w pionie pod pojazdem.
- Stój spokojnie. - poinstruowała juggernautkę, samej zachowując stoicką postawę. Wpierw wyciągnęła rękę do Woronowej, dopiero później chwyciła delikatną dłoń elfki. Miała nadzieję, że to promień, który ją wciągnie na pokład jak na filmach o Star Treku, a nie zdezintegruje jej cząsteczki.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 18-10-2017, 18:35   #46
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Zgodnie z nadziejami Tatiany, siła elektromagnesu poderwała ją i Woronową ku górze, miast rozerwać na strzępy. Kobiety znalazły się na pokładzie fruwającego pojazdu obcych.
[MEDIA]https://3.bp.blogspot.com/-IDkJEZZTVSc/Wc1dMPsmaLI/AAAAAAAAiUo/JjEJZnU7odQen18rzMCyI_1Q-RwbTO11gCLcBGAs/s1600/samolot.jpg[/MEDIA]

Wnętrze, biorąc pod uwagę fakt, iż znajdowały się w odległej części wszechświata, nie wyglądało jakoś specjalnie “dziwnie”, przynajmniej nie dla Tatiany, wampirzycy, która przespała pół milenium, by później przez ćwierć wieku podróżować w kosmosie...

Poszycie ścian miało przyjemną fakturę przywodzącą na myśl drewno, choć oczywiście brujaszka nie widziała do tej pory na tym świecie żadnych drzew. Tubylcy przemieszczali się po pokładzie dość swobodnie, jednak dla większych Ziemian, ubranych w egzoszkielety, było zwyczajnie ciasno. Woronowa ograniczała ruchy jakby bała się, że coś uszkodzi, faktycznie zahaczyła wystającymi z głowy niczym rogi łączeniami endoszkieletu kilkakrotnie o sufit.

“Ciemny” tubylec usiadł za kokpitem pojazdu “Rudy elf” w nausznikach zajął miejsce obok. “Gesztugla” zaś trzymał się na uboczu, czyli najbliżej Ziemian.
Tatiana podeszła do niej... lub niego i zaczęła mówić powoli, gestykulując przy tym.
- Nas jest więcej. Tutaj na powierzchni i tam, w kosmosie. Walczymy dla was. Walczymy z Legionem. Musimy połączyć siły, współpracować - zacieśniała uścisk palców znacząco - Rozumiesz?
Obcy zamrugał oczami.
- Rozumie… m. - kosmici najwyraźniej zwyczajnie mieli “ucho” do języków. Po czym zwróciła się w stronę towarzyszy, wciąż szeptem, lecz wyraźnie głośniej niż wcześniej - czyżby “ciemny” nie miał aż tak czułego słuchu?
- Kag bad arrtu! - odpowiedział “pilot” po czym maszyna przechyliła się wykonując skręt.

Po dosłownie kilkunastu sekundach lotu, na otwartej przestrzeni skalistego płaskowyżu oczom Tatiany ukazał się obraz jej wojska. Kilkudziesięciu juggernautów, ale był tam też Bort i Ulv w swoich bojowych formach, walczyli dzielnie i zajadle…

Otoczeni legionem potworów, którym wampirzyca, Marta i tubylcy umknęli z drogi wcześniej. Tatiana słyszała kołatanie serca w piersi Woronowej. Prawdopodobnie przynajmniej “Rudzi” też je słyszeli. Juggernautka rozglądała się nerwowo jakby szukała sposobu na wyskoczenie ze statku.
- Wypuśćcie nas. - z ledwością udało jej się mówić cicho, by nie ranić uszu “elfów” - Pomożemy im. Tylko nas wypuśćcie. - mówiąc, gestykulowała, wskazując właz, a potem walczących na dole.

“Gesztugla” przyglądał się Ziemianom przez chwilę, po czym znów wymienił kilka “słów” z “ciemnym” - ten sprawiał wrażenie niezadowolonego, jednak wkrótce Marta musiała zmrużyć oczy od nagłego podmuchu powietrza - w podłodze pojazdu pojawiła się dziura wystarczająco duża, by przez nią przejść. Oczywiście do powierzchni było dobre osiemdziesiąt metrów, ale ani dla wampirzycy, ani nawet dla Woronowej, to nie powinien być problem.
Tatiana uśmiechnęła się łobuzersko.
- Wyluzuj. Niedługo wracamy. - powiedziała do elfa i z rozbiegu wyskoczyła ze statku… by po chwili znaleźć się na plecach jakiegoś ogromnego potwora, trzymającego w każdej z dwóch łap juggernautę i wściekle młócącego jednym o drugiego. Wrzask, okrzyki, dźwięki mieczy łańcuchowych, karabinów oraz po prostu łamanych kości zapewne przyprawiłyby “elfy” o zawał.

Serca, głowy czy czego tam trzeba. Wampirzyca była więc w swoim żywiole, zaczynając od poderżnięcia gardła potworowi, na którym wylądowała.
Chyba dopiero wtedy bestia zorientowała się, że ma brujaszkę na karku. Krew, czarna czy inna, bynajmniej nie buchnęła z ciała potwora, ciekła jednak nie wylewała się jakoś specjalnie obficie. Stwór z wielkim kutasem rzucił za siebie jednego z trzymanych żołnierzy i uwolnioną łapą starał się sięgnąć wampirzycy. Ta jednak uchyliła się dzięki mocy akceleracji, po czym kończąc z subtelnościami po prostu walnęła z dwóch stron rękami w czaszkę potwora, mając zamiar zmiażdżyć ją dzięki swojej brutalniej sile. Tym razem posoka chlusnęła wampirzycy prosto w twarz tak, że Tatiana pożałowała braku wycieraczek na swoim hełmie. Ciało na którym utrzymywała się hetman, zaczęło powoli oddawać się we władanie sile grawitacji. A ona wykorzystała je jeszcze jako punkt odbicia, by skoczyć z gracją akrobatki na grzbiet kolejnej poczwary i potraktować ją podobnie. W przelocie wampirzyca mogła zobaczyć nieco pola bitwy dokoła. Jej wojsko dobrze radziło sobie ze stworami swoich rozmiarów. Juggernauci mieli broń, pancerze, przygotowanie bojowe i zacięcie do walki które ograniczyć mogło tylko zatrzymanie pulsu. Jednak nawet gdyby jedynie humanoidalni przeciwnicy byli problemem Ziemian, wciąż było ich niemal dziesięciokrotnie więcej.
Ale były jeszcze te wielgaśne monstra, co najmniej kilkadziesiąt w zasięgu kamer na hełmie Tatiany. Z nimi tylko Bort i Ulv mieli szansę, no i oczywiście Pani Hetman. Gdzieś w tym całym zamieszaniu wampirzyca wychwyciła jeszcze coś: Legioniści kłębili się nie tylko wokół walczących Ziemian ale równie zajadle mocowali się z pancerzami tych nieprzytomnych. A kiedy któryś z egzoszkieletów udało się otworzyć… rozpoczynał się żer.
- Skurwiele - mruknęła do siebie.
Rozwaliła kolejnego stwora... i kolejnego, lecz wciąż to była tylko kropla w morzu krwi, jakim spływało jej wojsko. Gdy wylądowała na barkach nowego potwora, wrzasnęła:
- Legion, wróciłam po ciebie! - choć po prawdzie nie miała pewności czy to wciąż ta sama świadomość rządziła przeciwną frakcją, czy raczej jakiś jej bliźniaczy odłam.
Wciąż jednak jej wojsko pozostawało tą samą frakcją i kiedy Tatiana wydała z siebie okrzyk, uświadomiła sobie, że jej kanał komunikacyjny jest a - sprawny, b - otwarty. Wszyscy walczący Ziemianie zrozumieli natychmiast, że wódz jest z nimi. W broniących się ze wszystkich stron ludzi wstąpił nowy zapał, ktoś w zasięgu wzroku Tatiany postanowił nawet odpłacić się Legionistom pięknym za nadobne i…
- Jak marsjańskie racje… - wykrzyczała Woronowa całkowicie już czarna od kosmicznej krwi, wylewającej się również z jej ust.

Wampirzyca tymczasem roztrzaskała łeb kolejnego stwora.
- LEGIOOOOOONN! - wydarła się na całe gardło, mając nadzieję choć na chwilę skupić na sobie uwagę bestii i potraktować je majestatem. Ich odmienność jednak musiała chronić je przed sztuką, którą “krewni” Tatiany stworzyli u zarania dziejów w celu kontroli żyjących. Wampirzyca nie miała za to żadnego problemu by chwycić nowego przeciwnika - nikt nie miał, zwarcie było totalne, trochę jak ścisk w autobusie z tą różnicą, że każdy stara się zabić osobę obok, a potem jeszcze zjeść. Skupiła się więc na szybkim, doraźnym działaniu, wybierając te największe bestie, które dla żołnierzy mogłyby by być większym zagrożeniem. Większym niż doraźna krwawa młócka.

Przeciskając się między ciałami, z których niektóre miały nawet macki, Tatianie znów przemknęła przed oczyma sczerniała facjata Woronowej. Piechur musiała być farciarzem do kwadratu, pobłogosławionym przez tajemne moce szczęścia, wielu towarzyszy Marty miało całkowicie sprawne egzo a i tak padali pod naporem sił wroga. Pancerza Woronowej bardziej ubywało niż przybywało, zasilania też tam nie było, jednak to nie przeszkadzało kobiecie brania aktywnego udziału w walce. Czyżby krew Tatiany aż tyle jej pomagała?

Zaczęła żałować, że nie ma jak spróbować nakarmić innych. Oczywiście, mogła ratować żołnierzy swoją krwią, ale wtedy kto zamiast niej będzie zabijał największe poczwary? Zdecydowanie potrzebny był czas, by się przegrupować, a to mogli osiągnąć tylko poprzez stawienie zdecydowanego oporu i skłonienie przeciwnika do odwrotu. Tylko czy mogli na to liczyć? Tatiana myślała gorączkowo. Chwyciła teraz łańcuchowy karabin i ruszyła biegiem pomiędzy Legiończyków, wywijając straszliwym ostrzem na prawo i lewo.
- Cz...łowieku? - strasznie cichy głos, jakby dziecka rozbrzmiał w słuchawkach wampirzycy poprzedzony nieprzyjemnym zgrzytem przypominającym szuranie ostrzem po szkle. - musisz zu gub
- Gesztugla?
- zapytała Tatiana, wsłuchując się w głos i odpiłowując jakiemuś potworowi łapę ze szponami - Co muszę?
- Głucha jest tu… za mną… nie, ze mną
- poprawił się głos - musisz… materię przemieniać. musisz teraz. Wszyscy muszą. Żeby zigal
- Żeby rzygał? - zdziwiła się wampirzyca.
- w słuchawce wampirzycy zaczęły rozbrzmiewać dziesiątki słów wypowiedzianych w różnej intonacji i z różnym tempem: pobierać, branie, próbował, dobro, chcieć, upolowany, picie…

Zrozumiała.

Na wszystkich kanałach krzyknęła do swoich żołnierzy.
- Pijcie ich krew. Działa jak moja. Nie bójcie się, nie brzydźcie się. To was wzmocni i wyleczy. Niech te pasożyty zobaczą jak to jest, gdy ktoś na nich żeruje!
Nie przyniosło to natychmiastowych skutków. Po pierwsze większość juggernautów musiała najpierw otworzyć swoje hełmy, po drugie, mimo iż wróg był “pod ręką” to gryzienie z zamiarem picia przeszkadzało w walce. Wielu żołnierzy przypłaciło więc próbę wzbogacenia swojej palety o obce smaki, śmiercią.
Jednak…
Jednak ta część Ziemian, która rozkosztowała się w krwi swoich nieprzyjaciół walczyła zwyczajnie lepiej. Tatiana rozpoznawała wpływ akceleracji i potencji.
“jeszcze”, “ha!”, “więcej” - wampirzyca słyszała w słuchawkach zdyszane głosy swoich żołnierzy, poprzecinane dźwiękami przełykania, mlaskania. Oczywiście wrzaski konających też tam były. Najważniejsze jednak było, że Ulv i Bort też zaczęli już się posilać, co dodało nowego wigoru dość poważnie poranionym zmiennym (tył głowy Borta zdawał się łysą, niedźwiedzią szaszką, zaś Ulv nie miał chyba już nawet nie tyle sierści, co skóry, na swoich ramionach. “Dzieci” Tatiany przestały jednak zrzucać z siebie obgryzających każdą kończynę legionistów, przeciwnie, przesuwały je teraz pod swoje szczęki z zamiarem pożarcia.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 12-11-2017, 13:22   #47
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Minuty zmieniły się już chyba w godzinę. Juggernautów zostało dwudziestu czterech, czyli taki sobie “pluton”, do tego Ulv, Bort i sama Pani hetman. A wokoło Legion. Już nie tysiąc, daleko było do tego, jednak wciąż ponad dwustu, wciąż dziesięć ogromnych czerwi przypominających połączenie gigantycznej stonogi ze szczurem… lub po prostu nie przypominające niczego co mogłoby się pozytywnie kojarzyć.
Dla Tatiany stało się jasne, że wróg nie ma zamiaru odpuścić, straty nie miały znaczenia. Ciała poległych znikały z pola walki, Legioniści nie pozwalali by jakiekolwiek się “zmarnowało”.
- Niech ktoś zobaczy gdzie zabierają ciała. - poleciła w ferworze walki i sama wbiła kły w kark poczwary, której zaraz ten kark złamała.
- Do gęby… znaczy melduję, że do gęby, Pani hetman. - odpowiedział zdyszany głos jakiegoś mężczyzny, Tatiana nie zwróciła uwagi na rozmazane info z podskakującego wyświetlacza. Faktycznie, miejscowy Legion nie był chyba przynajmniej na razie jakoś specjalnie zainteresowany zwiększaniem swoich szeregów o pokonanych Ziemian. Jałowy świat, bez żadnych zwierząt, roślin, liczyło się tylko jedzenie. Nad głowami walczących ludzi zawisł pojazd przywodzący na myśl latające spodki z filmów S-F lat czterdziestych i pięćdziesiątych dwudziestego wieku. UFO miało za to bardzo gustowny szafirowy kolor. Wampirzyca zauważyła, że juggernauci znajdujący się bezpośrednio pod centralną częścią pojazdu zaczynają lekko podrywać się od ziemi.
- To nasze wsparcie, nie bójcie się, nie atakujcie tuziemców. - poleciła, mając nadzieję, że się nie myli.
- Gesztugla! Ewakuujecie nas? - spróbowała w komunikatorze wywołać znajomego “elfa”.
Znów nieprzyjemne zgrzyty i szumy sprawiły iż wampirzyca na moment straciła łączność z resztą oddziału.
- W sytuacji ewakuacji proszę podążać schodami w górę. - głos, nieco niższy, pasujący bardziej do “ciemnego” rozbrzmiał pod hełmem hetman.
- Ewakuują nas, wytrwajcie, bierzcie rannych. - powiedziała do swoich, wypatrując teraz dwóch Zmiennokształtnych.
- Bort, Ulv, do mnie! Musicie się zmienić! -
zamiast starać się zatłuc jak najwięcej wrogów, starała się teraz asekurować podopiecznych, by umożliwić im przemianę do formy ludzkiej.
Łączność, którą Tatiana miała ze swoimi żołnierzami, pozwalała na rzeczywistą komunikację w nawet najbardziej makabrycznym, bitewnym zgiełku…
takim właśnie jak w chwili obecnej chociażby.
Jednak sam fakt, wydania jakiejkolwiek komendy, nie oznaczał, iż może ona zostać bezproblemowo wykonana. O ile legioniści machali wszystkimi swoimi kończynami, to niestety nie po to by z ziemianami się pożegnać, lecz by ich pożegnać z życiem. Jedno było pewne, każdy juggernauta, z pierwszej linii, w momencie próby odwrotu dostawał się w szpony, kły czy co tam jeszcze potwory legionu miały. Dlatego żaden z żołnierzy o odwrocie nawet nie myślał, zewnętrzny krąg nieustannie starał się przeć do przodu.
Tak jak i para zwierzokształtnych. Na wezwanie wampirzycy, większy Bort zamrugał nawet inteligentnie oczami (zanim jakieś legionowe bydle nie rzuciło mu się w chwili tej nieuwagi na pysk) jednak Ulv pozostawał całkowicie pogrążony w ślepej furii rozrywania i pożerania przeciwników. Tatiana doskoczyła w ich pobliże, by odciążyć wychowanków w boju. I choć mówiła sobie, że to nie kwestia sentymentu a ich wartości bojowej, z uwagą obserwowała ich poczynania, nie przerywając przy tym łamania karków i rozrywania ciał przeciwników.
O ile pancerze juggernautów, rzucały kłom i pazurom wyzwanie (choć w odróżnieniu od grafenowej garderoby pani hetman, nie były “niezniszczalne”) to futro i skóra zmiennych nie. Bort i Ulv posiadali niemożliwą szybkość i siłę, którą mogły przyćmić tylko wyczyny samej Tatiany. Jednak ich ciała, były wciąż żywe i śmiertelne. Oczywiście możliwości regeneracji, wspomagane jeszcze płynącą strumieniami juchą legionistów, ta dwójka miała ogromne, wciąż jednak każda minuta tej konfrontacji dodawała im ran. Należało sobie postawić pytanie: czy kiedy “emocje” opadną, pozostanie w nich wystarczająco dużo “czegoś” na czym mogłby się utrzymać płomyczek życia?
- Gesztugla, słyszysz mnie? Tych dwóch musicie zabrać teraz - niedźwiedź i wilk. - przypuszczalnie obcy nie znali nazw ziemskich zwierząt, jednak obskakująca dwóch zmiennokształtnych Tatiana raczej wyraźnie wskazywała o kogo chodzi.
- Tylko musicie uważać. Na początku będą groźni.
Po sekundach, które w tej sytuacji zdawały się niesamowicie długim czasem głos odpowiedział:
- niebezpieczne za. - potem jeszcze - jak?
- Wciągnijcie też mnie. Ja nad nimi zapanuję. - zadeklarowała wampirzyca, bezceremonialnie chwytając za ogon jednego z potworów, który właśnie zamierzał skoczyć na plecy Ulva i odrzucając bestię jak najdalej.
Znowu dłużące się sekundy.
- Niedługo - padło zapewnienie, jednak czas dłużył się niemiłosiernie i kiedy w końcu Tatiana poczuła, że jej własne stopy odrywają się od gruntu, gdy rozejrzała się dookoła, zdała sobie sprawę, iż poza Bortem i Ulvem na placu boju nie ma już żadnego innego ziemianina. Może zabrano ich już do góry?
A może… zabrano ich wszystkich do dołu?

***

Promień grawitacyjny (określenie które zaproponował K.O wampirzycy) utrzymywał Tatianę i jej zmienne “dzieciaki” dobre trzydzieści metrów nad ziemią, ale wciąż ponad osiem metrów od włazu do “latającego spodka”. UFO ciągnęło więc trójkę na niewidzialnym holu. Bort jęczał coś po “niedźwiedziemu” a po wyrazie pyska można było przysiąść, że zaraz zapadnie w sen co najmniej zimowy. Ulv jeszcze coś tam wściekle machał łapami w powietrzu ale jego ruchy robiły się coraz bardziej ślamazarne, Tatiana obserwowała ich ze swojej perspektywy. Cokolwiek elfy wymyśliły, to było sensowne, więc nie wyrywała się. Spojrzała w kierunku pola bitwy. Tak wielu poległo... zastanawiała się też jak Legion przyjmie ich odwrót. Wampirzyca widziała jeszcze, jak potwory Legionu mucują się z rozszarpywaniem juggernauckich egzoszkieletów, które wciąż chroniły ciała wielu poległych… bądź po prostu nieprzytomnych Ziemian. Ku swojej uldze Tatiana zauważyła również, że przeciwnik nie dysponował jednostkami powietrznymi.
Przynajmniej tu i teraz.

Spodek poruszał się z dużą prędkością brujaszce przelatywały przed oczyma obrazy tej “cichej” planety, mnóstwo skał, żadnych wód, żadnych drzew, żadnego życia. “Dzieci” Tatiany zaczęły powoli osuwać się w sen i jednocześnie wracać do swoich ludzkich form. Wtedy wampirzyca poczuła jak ich ciała unoszą się wyżej, ku pojazdowi obcych.

***

Trzynastu - tylu Ziemian, prócz wampirzycy i zmiennych przetrwało potyczkę z Legionem. Sześciu mężczyzn i siedem kobiet, w tym Woronowa! Juggernatuka albo miała tyle szczęścia, albo była taka dobra.
Albo obie te rzeczy na raz.
Ponieważ egzo Marty było najbardziej sfatygowane (najmniej go było) Tatiana mogła bez podpowiedzi KO łatwo rozeznać się w stanie swoich ludzi…
Oczy Woronowej zdawały się zupełnie czarne, kobieta nerwowo drapała nieosłoniętą już egzoszkieletem prawą dłoń, z której teraz wystawały niczym szpony stalowe gwinty na kostkach. Piechur miast dumnego żołnierza, przypominał teraz zdziczałego ćpuna, który gotowy jest zrobić wszystko za kolejną działkę. Reszta juggernautów nosiła znacznie mniej uszkodzone pancerze, które zapewne wciąż pozostawały sprawne, jednak z kilku rozbitych hełmów, brujaszka dostrzegła ten sam niespokojny wzrok.
Samo wnętrze “spodka” nie wpływało jakoś specjalnie kojąco.
[MEDIA]http://atomhawk.com/images/1699_270_270_custom-crop.jpg[/MEDIA]
W odróżnieniu do poprzedniego pojazdu tu było niezwykle ciemno. Tatiana musiała używać świateł w swoim własnym hełmie by być w stanie dobrze widzieć. Dookoła samej hetman, jak i wszystkich jej ludzi kłębiły się malutkie istotki przypominające ćmy.
- Niegroźne. - wyjaśnił głos za plecami wampirzycy. Kiedy Tatiana odwróciła się, zobaczyła przed sobą niskiego, ale miarkując wedle ziemskich standardów proporcji, mężczyznę, o dość szerokich ramionach. Obcy wydawał się przedstawicielem tej samej rasy co “czarny”... czy raczej “czarna”.
[MEDIA]https://pre00.deviantart.net/843e/th/pre/i/2014/211/1/d/thor_2_fan_art__dark_elf_by_rlandvatter-d7sw6ge.jpg[/MEDIA]

Tatiana przyjrzała mu się, po czym kiwnęła głową.
- Dzięki, że nas zabraliście. - powiedziała powoli, ciekawa jak ten obcy radzi sobie z ich mową.
Obcy powiódł wzrokiem za “ćmą” fruwającą między jego a Tatiany twarzą.
- My i ja Azig...owie - wyraźnie zastanawiał się nad dobraniem końcówki. - brak naturalna zdolność adaptacja język - powiedział bardzo poprawnie lecz zupełnie jak automat - tak mają i są Sag. Sagowie. My i ja Azigowie alternatywa rozumieć… - obcy znów się zastanawiał - maszyna. Wasz i ty dane, my i ja rozumieć czterdzieści pięć sześćdziesiątych… - Obcy powiódł wzrokiem za inną ćmą. - siedemdziesiąt pięć procent. My i wy i ja i ty podróżujemy nasz i mój dom.
- Rozumiem. Na waszej orbicie jest więcej naszych, musimy ich sprowadzić.
- powiedziała tatiana, myśląc o Yulu. Miała nadzieję, że jest jeszcze kogo “sprowadzać”.
Kosmita przyglądał się chwilę wampirzycy.
- Teraz, tu, niemożliwe. Później. - powiedział po czym odszedł. Ciemny twierdził, iż jego zdolności językowe pozostawiają do życzenia, mimo iż z ludzkiego punktu widzenia, bierne rozumienie obcego gatunku wydawało się czymś niewyobrażalnym. Tym bardziej, że kosmici mieli styczność z Ziemianami właściwie ile? kilkadziesiąt minut? “Ciemny” przecież nie tylko rozumiał, ale i potrafił mówić. Fakt, większość jego dialogów musiała być formułkami z Ziemskiego oprogramowania egzoszkieletów, ale… jak oni potrafili je tak szybko rozpracować? Z drugiej strony, przecież Rada Ziemian powiedziała Tatianie, że mieszkańcy tej planety byli już kiedyś na Ziemi. Mogli wiedzieć o ludziach znacznie więcej niż ci drudzy o nich.
Obcy miał coś w swoich ruchach: nie mówiąc nic, dawał Tatianie do zrozumienia, by ta za nim podążyła. Oboje stanęli przed oknem… lub może ekranem, podobnym do tych na okrętach floty.
[MEDIA]http://atomhawk.com/images/1694_1600_835_auto.jpg[/MEDIA]
- Dom. - powiedział wskazując strukturę przed nimi.
- Bezpieczny? - zapytała Tatiana przyglądając się z uwagą konstrukcji.
Kosmita pokiwał głową. Pojazd zdawał się powoli wyhamowywać, gdyż wampirzyca wyczuwała zmianę ciśnienia i nachylenia. Konstrukcja musiała być ogromna. Coś w stylu Wieży, w której brujaszka obudziła się po swoim wielosetletnim letargu. Znów naszła ją refleksja: na ile pomysły współczesnych ludzi były ich własnymi wynalazkami, a na ile sugestiami dawnych przybyszy?
Gdzieś z wnętrza pojazdu Tatiana posłyszała głosy swoich ocalałych żołnierzy. Obcy spojrzał w tamtym kierunku.
- Wy głośność, duża. - powiedział i wampirzycy wydawało się, że mężczyzna nieznacznie się uśmiechnął. Nie nosił “nauszników” podobnie jak spotkana wcześniej przez Hetman inna ciemna. Chyba ta odmiana nazywała siebie Azigami.
Tatiana odważyła się ściągnąć własny hełm, skoro nie musiała już walczyć. Posłała uśmiech kosmicie.
- Tak - powiedziała, kiwając potakująco głową, po czym wydała rozkaz żołnierzom, by starali się tonować emocje w głosie i mówić ciszej w trosce o narządy słuchu ich gospodarzy.
Trudno było powiedzieć, jak bardzo wnikliwie może przypatrywać jej się obcy. Ta odmiana tubylców była chyba wyspecjalizowana w niewerbalnej komunikacji, toteż jeśli mężczyzna chciał coś ukryć w swoim zachowaniu, na pewno potrafił. Tatiana za to poczuła na policzku muśnięcie skrzydełka ćmy, ale tylko raz. Małe istotki, czy próbniki, drony, czy czym w ogóle owe “ćmy” w istocie były, więcej nie zbliżały się tak blisko do ciała wampirzycy.

Pojazd wylądował pionowo na jednym z tarasów “miasta” - bo to raczej było miasto. Kosmita ruszył przed siebie ciemnym (cały spodek taki był) korytarzem pełnym małych latających istotek.
- Wyjść, my i ja i wy i ty.
Nie zamierzała protestować. W końcu przymierze wymagało bezpośredniej współpracy. Zatrzymała się jednak na chwilę.
- A co z tymi śpiochami? - wskazała uśpionych zmiennokształtnych.
W odpowiedzi tubylec sugestywnie wzruszył ramionami.
- Śpiochami śpią. - odparł.

Z pojazdu nie trzeba było bynajmniej wyskakiwać. Istniały dość spore drzwi, przez które swobodnie mógłby przejechać średniej wielkości pojazd, choćby dwudziestowieczny samochód. Nie było schodów, ale była wysuwana rampa - znów zupełnie jak w latających spodkach ze starych, amerykańskich filmów. Czyżby to właśnie te, najbardziej cukierkowe, naiwne fantazje na temat pozaziemskich cywilizacji okazały się najbardziej trafne? Cóż, dodatkowym argumentem był wymarsz tubylczej załogi: większość ciemnych Azigów miała naciągnięte na głowy siwe maski, całkowicie zakrywające twarz. Jedynie oczy odznaczały się ogromnymi czarnymi soczewkami. Tatiana chyba właśnie rozwiązała zagadkę “szarych ufoludków”.
Przy małych drobnych kosmitach, Ziemianie wyglądali jak olbrzymy, bogowie, albo demony.
Nieprzytomnego Borta trzymała jedna z żołnierek, Ulva inny z “trzynastki”
Juggernauci wychodzili w szeregu dwójkami za swoją hetman. Ocalał jeden oficer w stopniu chorążego: Arpad Gergely, z przebiegu służby wynikało, że był obecny w czasie pierwszego kontaktu z Legionem w amerykańskim rezerwacie.

Mimo iż Ziemianie starali się chodzić cicho, to w tym bezgłośnym mieście, ich kroki wydawały się uderzeniami młotów.
Mieszkańcy trzymali się dość daleko od pojazdu a większość tych których widziała Tatiana, było Azigami i chyba mężczyznami. Z kolej nieliczni Sagowie szczelnie przytykający nauszniki wydawali się kobietami.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 22-11-2017, 12:29   #48
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Ziemianie nie musieli jednak długo czekać ma komitet powitalny, naprzeciw wychodziła już para obcych. Tym razem dość łatwo było domyślić się płci kosmitów, oboje nosili jedynie przepaski na biodrach. Trudno było się temu dziwić, egzo wampirzycy wskazywało, że temperatura powietrza wynosi trzydzieści sześć stopni celsjusza. Zatrzymująca się przed Ziemianami Azig, była dopiero drugą kobietą swojego rodzaju jaką Tatiana widziała, znów jak większość ciemnych nosiła nieprzenikliwe okulary. Jej towarzysz z kolei musiał być Sagiem, choć hetman nie dostrzegała jego twarzy, nie nosił bowiem typowych nauszników, lecz coś w rodzaju ceremonialnego hełmu. Jedynie usta elfa były odsłonięte.

- Witajcie na Ur, wy którzy nazywacie siebie Ziemianami, ty która jesteś wampirem - powiedział może nie głośno, w taki sposób, jakby całe życie spędził na Ziemi.
- Cześć - powiedziała Tatiana, oglądając obcych od stóp do głów. Gdy podeszła bliżej, dodała - Po prawdzie ja też nazywam się Ziemienką. No ale niuanse. Przybywamy ze wsparciem, jak chcieliście.
W normalnych warunkach może by coś dodała, może rzuciła żarcik na rozluźnienie dotyczący wyjściowych ubrań kosmitów, jednak nawet przywykłej do śmierci Tatianie nie było dziś do śmiechu. Straciła wielu żołnierzy w starciu z Legionem - zbyt wielu, choć w sumie było to rozpoznanie i zapewne wielu błędów nie powtórzą, ale jednak czuła, że każda śmierć obciąża jej własne, pokryte z leksza kurzem sumienie.
Okularnica uśmiechnęła się pokazując równiutkie białe zęby. Tatiana zauważyła (z pomocą KO i kontrolowanych przez urządzenie kamer) że gest powtórzyła większość tubylców. Wszyscy Uryci musieli też oczywiście doskonale słyszeć wymianę zdań.
W końcu również i zamaskowany sagowy mężczyzna wykrzywił swoje drobne usta w uśmiechu i pokazał białe zęby.

Wedle ludzkich miar, gest mienił się uprzejmym, choć na samej Ziemi, był takim jedynie wśród ludzi i to nawet nie wszystkich. Dla większości zwierząt zaś była to oznaka agresji.
Na Ur nie było jednak zwierząt, jedynie dwie rasy drobnych, ślicznych “elfów”, które otaczając Ziemian z każdej strony lśniły teraz swoimi równiutkimi ząbkami.

Brujaszka zauważyła jeszcze coś. Azigowie ruszali się bardzo podobnie do ludzi, wykonywali podobne… - te same gesty i pozy co żołnierze Tatiany. Po kilku minutach kontaktu z Ziemianami, miejscowi “ciemni” przypominali bardziej “obcych” z oryginalnej serii Star Treka, niż przedstawicieli obcej cywilizacji. Azigowie, niczym ciekawe dzieci zbliżali się też coraz bliżej sfatygowanych juggernautów. Niektórzy zdejmowali okulary i mrużyli ogromne oczy przyglądając się ciekawie ludziom. Sagowie (czy częściej Sagianki) byli mniej odważni. pewnie “hałasy” skutecznie ich odstraszały. Wyjątkiem była Gesztugla, którą KO wyłapał w tłumie dzięki skryptowi rozpoznawania twarzy. Sagianka zbliżała się właśnie do Woronowej, która sama wpatrywała się właśnie w dwóch znajdujących się już blisko Azigów. Tatiana przypomniała sobie nagle pewną rzecz: Dla juggernautów wszystko co nie było zakute w egzo było nagie… Jeden spojrzenie na wyniki przeszukiwania KO utwierdziły wampirzycę: wszyscy żołnierze którzy mogli, mieli dość rozbiegany wzrok.

Zamaskowany Sag zaś kiwnął Tatianie głową.
- Tak, słyszymy was wyraźnie - wskazał na niebo. - Muszhusz nie wytrzymają długo, głodują tam od dawna. - powiedział, po czym przeniósł na moment uwagę na swoją ciemną towarzyszkę. Azigianka wykonała dłonią kilka gestów. Mężczyzna poruszył ustami i Tatiana coś tam usłyszała, ale nic nie zrozumiała, póki Sag nie zwrócił się znów bezpośrednio do niej:
- Sami musicie być głodni, twoi organiczni towarzysze ciekną życiem. Czy chcecie się pożywić? opuścić... formę bojową? kilka na pewno jest uszkodzonych.
Tatiana zdjęła hełm i przeczesała palcami swoje długie, blond włosy.
- Moi towarzysze nie lubią czuć się bezbronni. - wyjaśniła, otwierając kanał komunikacyjny, by słyszeli ją właśni żołnierze - Chętnie jednak pożywimy się i odpoczniemy. Jeśli moglibyście pomóc nam w naprawach ciał i sprzętu - wskazała odpowiednio nagą skórę, a potem egzoszkielet na najbliższym juggernaucie - Będziemy wdzięczni. Ja sama chciałabym jak najszybciej skontaktować się z tymi, którzy zostali na niebie. - wyjaśniła Brujaszka. Była zmęczona, lecz nie na tyle, by nie oprzeć się jeszcze letargowi. Wpierw musiała zadbać o swoich ludzi, a i czekała na jakieś wieści o Yulu.
Sag kiwnął swoją rogatą głową.
- To zostanie zorganizowane. Pójdź z nami. - powiedział, zaś jego ciemna towarzyszka wykonała zapraszający gest. Nim jednak wampirzyca miała okazję skierować się we wskazanym przez tubylców kierunku, jej zmysły zwęszyły charakterystyczną woń legionowej krwi. Z powoli lecz jednak powiększającego się tłumu miejscowych gapiów wyłoniła się grupa Sagów trzymających jakiegoś rodzaju kanistry. Chwilę później Ziemianom zaoferowano już rurki ociekające czarną, mazistą cieczą.
- Chodź z nami. - Tatiana posłyszała dzięki nadajnikom egzo szept Gesztugli skierowany do Woronowej. Faktycznie, wyglądało na to iż miejscowi starają się skłonić Ziemian do udania się w jakimś konkretnym kierunku.
- Możemy was nakarmić szybko, ale możemy też to zrobić lepiej. - Rogaty Sag zwrócił się bezpośrednio do wampirzycy.
- Co masz na myśli? - Tatiana przyglądała się poczynaniom obcych, marszcząc przy tym brwi.
- Picie nie jest najlepszą formą odżywiania się. Jeśli pozwolicie naszym siostrom otworzyć ciała twoich głośnych towarzyszy, ich organy będą mogły zregenerować się znacznie szybciej. - Powiedział, zaś stojąca obok Azig uniosła swoje okulary wpatrując się w coś intensywnie. Po chwili KO Tatiany poinformował ją o tym iż część jej floty wchodzi w atmosferę.
Za szybko.
- Musimy się chronić. - powiedział rogaty wykonując jakiś gest w kierunku ciemnej. Brujaszka zaś słyszała teraz w uszach desperacką wymianę informacji między dwoma okrętami jej floty które najwyraźniej spadały ku powierzchni planety - Ur.

Tam był Yul, a to znaczyło tyle, że wampirzyca nie będzie się bawić w subtelności. Nagle cała jej ogłada i dyplomacja poszły w las. Tatiana złapała stojącego obok Aziga i niemal boleśnie ściskając jego ramię, spojrzała mu z determinacją w oczy.
- Musicie im pomóc! Jeśli chcecie jakiegokolwiek sojuszu MUSICIE im pomóc wyjść z tego cało! - prawie wykrzyczała mu w twarz, nagle zapominając o wszystkich innych kwestiach.
Legion, żołnierze, cała planeta... wszystko to zupełnie przestało mieć znaczenie. Byleby ocalić Yula.

Tatiana znów złapała się na tym, że miejscowi strasznie mało ważą, mężczyzna załopotał w dłoni wampirzycy trochę jak pusta poszewka. Ciemna z kolei wykonała zapobiegliwy unik nieco wcześniej niż Brujaszka wyciągnęła nawet rękę. Jednocześnie wszystkie, wszystkie obecne na miejscu Sagianki wbiły wzrok w rozgrywającą się sytuację.
- Musimy więc iść. - wyszeptał trzymany przez wampirzycę mężczyzna.
Puściła go od razu, jednak wciąż pochylała się groźnie w jego kierunku, obserwując każdy ruch, jakby na najmniejsze podejrzenie, że kosmita nie dotrzyma słowa była gotowa wypruć mu flaki, co w sumie było całkiem słusznym wrażeniem.
Tym sposobem wampirzyca pozwoliła czarno-białej parze poprowadzić się w kierunku największego budynku. Trzeba było miejscowym przyznać, poruszali się szybko.
 
Mira jest offline  
Stary 29-11-2017, 00:18   #49
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

***

Architektura tubylców obfitowała w bardzo przestronne wnętrza. Ktoś mógłby powiedzieć, że dostosowane dla kogoś znacznie większego niż przedstawiciel ras zamieszkujących planetę. Ale mógł być to też po prostu element tutejszej sztuki.
[MEDIA]https://arch5541.files.wordpress.com/2012/09/1306408507-columns61.jpg[/MEDIA]
- Słyszymy was - tłumaczył mężczyzna nie przerywając pochodu. - możemy też pomóc ci się z nimi skontaktować - wyjaśnił zatrzymując się na środku okrągłej sali.
Sag stanął blisko środka, dokładnie tam gdzie padało nań światło z ogromnego otwarcia w suficie dokładnie w centralnej części. Powoli ściągnął rękawice okrywające jego dłonie. Wampirzycy zdawały się one w jakiś sposób chore, pomarszczone, pokryte bliznami i zwyczajnie nie pasujące do “elfiego” image’u.
Mężczyzna wyciągnął coś co było niczym innym niż małym sztyletem. Z namaszczeniem i precyzją poprzecinał nim skórę na swoich nagich dłoniach. Wampirzyca czuła wyraźnie, jak krew wypływa z ciała mężczyzny, żadna jednak kropla nie dotknęła posadzki. Ciecz, czerwona choć znacznie ciemniejsza niż u ludzi, zdawała się parować w zetknięciu z powietrzem, zamieniając się w brunatne smugi dymu unoszące się ku górze.
Brujaszka obserwowała to w napięciu. Nie rozumiała do czego ten zabieg prowadzi, lecz na razie jeszcze wykazywała cierpliwość.
- Mogę im więc powiedzieć, gdzie mają kierować statki żeby uniknąć zniszczeń, ale i tak... to wydaje się za mało, by ocalić załogę. Macie coś jeszcze, by ich ratować?
Mężczyzna wydawał się całkowicie pogrążony w… medytacji? z jego luźno opuszczonych po sobie dłoni unosił się nieustannie krwawy dym. Kobieta zaś wykonała serię gestów, po której pomieszczenie a w szczególności przestrzeń okupowana przez Tatianę i parę tubylców zaroiła się od widzianych już wcześniej na statku “ciem” Malutkie skrzydełka co raz muskały pancerz wampirzycy, wtedy brujaszka usłyszała komunikację między swoją flotą - setki rozmów, krzyków, nawoływań. To było coś niezwykłego! Jednak wampirzyca nie miała teraz czasu na zachwyty. Skupiła się, by wyłowić ten jeden, najważniejszy dla niej głos.
I znalazła. Czy to za sprawą tubylców, własnym czułym zmysłom, asyście KO lub innemu jeszcze przywiązaniu do tego konkretnego człowieka, Tatiana złowiła głos swojego męża.
- Nie możemy pozwolić im wylądować na planecie, nieważne jakim kosztem. - mówił właśnie do kogoś. Tatiana poczuła dotyk smukłych palców półnagiej Aziganki na swojej skroni, kobieta najwyraźniej chciała zwrócić jej uwagę. Ciemna uniosła wolną dłoń ku własnej krtani w geście który nie mógł być niczym innym jak zachętą do odezwania się.
- Yul? Yul słyszysz mnie? - zapytała niepewnie.
- Tatiana? to naprawdę ty? - mężczyzna odezwał się natychmiast.
- Tak,nawiązałam kontakt z gospodarzami planety. Widzimy okręty, które za szybko wchodzą w atmosferę. Chcemy wam pomóc. - Powiedziała szybko, by nie trwonić czasu.
- Wyostrzyć! mamy kontakt z planetą, to Hetman! - Yul zwrócił się oczywiście do kogoś ze swojego otoczenia, po czym przeszedł na bardziej spoufały, choć równie podekscytowany ton - One spadają, te maszyny nigdy nie miały lądować na powierzchni planet o takiej grawitacji. Walka przeniosła się na orbitę… jak się czujesz?
- Nic mi nie jest, choć część oddziału... nie żyje. Spotkaliśmy Legion. - Odpowiedziała, po czym zwróciłą się do tuziemców - Wiecie co możemy zrobić z tymi okrętami? Macie jakieś zbiorniki wodne, gdzie można by je skierować?
Rój ciem był już tak gęsty, że Tatianie, poza parą tubylców trudno było w zasadzie dostrzec cokolwiek innego. Spowity oparami własnej krwi Sag pozostawał pogrążony w transie, toteż jedyną osobą jaka mogła odpowiedzieć wampirzycy była kobieta Azigów. Jej ogromne oczy wpatrywały się w brujaszkę jeszcze chwilę, nim pozostawiająca do tej pory rozmowę mężczyźnie ciemna, postanowiła się odezwać:
- Nie, jest was za dużo. - powiedziała lepiej niż pilot czy pilotka, ale nie tak dobrze jak rogaty.
- Cholera...a czy Legion ma jakieś bazy? By tam zesłać te okręty z najmniejszą ilością załogi? - zapytała znów, po czym zwróciła się do męża - Nie wiem co robić... jak wam pomóc…
- Chroń miejscowych i przede wszystkim nie daj się zabić -
Tatiana usłyszała nieznoszący sprzeciwu głos męża. - Legion wycofuje się w stronę planety, robimy co możemy by mu to uniemożliwić, bitwa jest wygrana, ale to nie jest przeciwnik, który kiedykolwiek się podda. Będą walczyć do ostatniego plugastwa starając się zabrać ze sobą tak wielu z nas, jak to tylko możliwe. Udało im się nawet zaatakować Makarę, walki toczyły się na kilku pokładach. - tłumaczył. Ciemna kobieta wzdrygnęła się w geście irytacji.
- Muszhusz tylko się pożywia. Przybądźcie a przyjdzie.
- Yul, ich krwią można się żywić. Działa jak moja. -
Powiedziała, po czym dodała - Prześlę ci pozycje, gdzie najlepiej kierować spadające statki.
- Dajcie mi namiary na obszary niezamieszkałe i zbiorniki wodne.
- Powiedziała do “elfów” - Możecie jakoś wesprzeć naszych ludzi w tworzeniu tego ochronnego pierścienia?
- Niezamieszkałe, wszystko co nie tu… -
powiedziała ciemna zanim podłoga lekko zadrżała. Tatiana nie słyszała żadnego dźwięku jednak szybko skojarzyła fakty: W okolicy coś dużego właśnie uderzyło o ziemię. Ciekawe co...
- Zajmę się Legionem na planecie, póki jest odcięty od oddziałów na niebie. - Rzekła, nie mogąc znieść własnej bezsilności.
- Można inaczej - Azigianka była wyraźnie sfrustrowana, całe jej ciało falowało w irytacji - on tu jest, idź do niego.
Tatiana zacisnęła wargi na moment i spojrzała gdzieś w przestrzeń. Zacisnęła pięść i trafiła na obrączkę na swojej dłoni.
- Muszę iść, Yul. - Powiedziała, po czym dodała - Jeśli chcesz bym ich broniła... bym miała o co walczyć... musisz przeżyć. Tylko ty odgradzasz mnie od bestii. Rozumiesz?
- Dobrze wiedzieć, że po tych wszystkich latach razem, wciąż tak wiele nas łączy, na przykład poglądy: umieranie jest bee… -
Yul, który w pewnym momencie podróży zrobił się całkiem wyszczekany zdobył się na żart. - Nie zostawię cię samej - dodał już poważnie.

Azigianka prowadziła Tatianę za rękę długimi korytarzami. Dwie kobiety otaczała nieustannie chmara czarnych ciem. Wampirzyca musiała przyznać, że dała się zaskoczyć, gdy elfka zwyczajnie skoczyła ku bezdennej przepaści pociągając hetman z sobą...
[MEDIA]http://wac.450f.edgecastcdn.net/80450F/comicsalliance.com/files/2013/05/rise.jpg[/MEDIA]
Lot trwał dobrą minutę, ale i dlatego, że ćmy spowalniały opadanie kobiet. Tym sposobem lądowanie na kamiennej posadzce okazało się dość gładkie.
Pomieszczenie było ciemne, lecz temperatura powietrza całkiem wysoka. Tatiana oczywiście nigdy tu wcześniej nie była, jednak będąc wampirem od ponad pół tysiąca lat po prostu wiedziała…. że znajduje się w grobowcu.
Rozglądała się ciekawie.
- Co teraz będzie? - zapytała cicho “elfki”.
Znów, podobnie jak w okrągłej sali na górze, do pomieszczenia wpadało światło przez dziurę w suficie (tunel którym Tatiana i jej gospodarz sfrunęły). Oczywiście było go znacznie mniej, gdyż nad nimi nie było nieba, lecz dopiero wnętrze budowli.
[MEDIA]https://i.pinimg.com/236x/80/c9/2a/80c92adcf1121f9619ac860b76536cf6--fantasy-fiction-fantasy-books.jpg[/MEDIA]
- Nie wiem - odpowiedziała Azigianka. - On tu jest, ty możesz go… obudzić. - podprowadziła Tatianę do skrzyni, w której można by schować konia.
Lub olbrzyma.
Ciemna przejechała dłonią po kanalikach pokrywających powierzchnię “trumny”.
- Śpi od zawsze. Przybył z waszej skały. Przepowiedział…
- Wszystko - rogaty Sag wreszcie dołączył, stępując z sufitu i zajmując miejsce obok kobiet. - My nie możemy już wejść z nim w kontakt, ale ty tak.
“Kain” - pomyślała odruchowo Tatiana, pamiętając legendy o tym skąd wywodził się jej gatunek. Brzmiało to jednak zbyt abstrakcyjnie, nawet w jej głowie. Wampirzyca pochyliła się nad trumną i powoli przejechała palcami po całej jej powierzchni, która nie była wcale tak gładka jak mogłoby się wydawać. Krawędzie były po prostu tak ostre i cienkie, że nie sposób było ich zauważyć. Posiadający normalne czucie człowiek nawet nie poczułby jak jego dłoń zamieniłaby się w krwawą plamę. Oczywiście wampirzyca ani nie była człowiekiem, ani nie dotykała “trumny” gołą dłonią.
- Co dokładnie przepowiedział? - Zapytała. - I skąd wiecie, że stanie po waszej stronie?
Aziganka popatrzyła po Sagu, zanim ten odpowiedział.
- Mo’het jest jednym z tych, którzy rozsiali po wszechświecie życie. - Sag przekrzywił głowę - Dziś nazywacie ich Niebianami, kiedyś Bogami. Kiedy Niebianie zetknęli się z Niematerią, Mo’het poświęcił samego siebie, umarł by zrozumieć. Przybył tutaj ze zwierzętami z waszej planety. To z nich stworzył Sagów i Azigów, oraz wszystkie inne stworzenia które dawniej zamieszkiwały Ur. - Ciemna uniosła brew, wyraźnie czekając aż jej towarzysz dokończy myśl. - Jednak żadne z nas nie mogło być nigdy przemienione, tak jak ty, Mo’het stworzył nas zbyt odmiennych od człowieka. Kiedy muszhusz nas znalazły, próbowaliśmy go obudzić, lecz jego sen jest zbyt mocny, nie sposób rozbudzić go krwią naszą czy nawet muszhusz. Mo’het wiedział jednak, że z czasem, wampiry Ziemi pożrą się wzajemnie, aż ich własna krew stanie się na tyle silna by zwrócić jego uwagę.
Tatiana patrzyła na powierzchnię trumny, zastanawiając się nad sytacją i wydając w międzyczacie rozkazy.
- Żołnierze... od was zależy czy pozwolicie obcym na ingerencję większą niż napojenie was krwią Legionu. Mówią, że w ten sposób mogą was szybciej wyleczyć i ja im wierzę, lecz was nie zmuszam. Każdy z osobna ma prawo decyzji. Proszę was tylko o jedno. Gdy znów odzyskacie zdolności bojowe, skupcie się na ratowaniu waszych braci, których okręty mogą niedługo rozbijać się na powierzchni planety. Bez odbioru.
Wyłączyła szerokie pasma komunikacyjne, po czym zwróciła się do towarzyszących jej elfów.
- A co jeśli odmówię?
Gospodarze nie wydawali się w żaden sposób zdziwieni: Połowa twarzy mężczyzny była zasłonięta maską, kobieta zaś… kobieta pewnie potrafiła nie tylko kontrolować swoją mimikę ale i puls. Ot trafiła się para pokerowców.
- Mo’het mówił, że wasz rodzaj ciężko przyjmuje autorytety i tak jest właśnie dzięki niemu. Uczynił sobie śmiertelne ciało i w nim pozwolił by muszhusz go dosięgło. Mo’het zachował swoją świadomość, studiował zachowanie i działanie Niematerii. Zabrał jej dary dla siebie. Jeśli przybyłaś by zrobić to samo, żadne z nas nie stanie ci na drodze. Nie jesteśmy jego strażnikami, lecz tworami. Dziećmi i niewolnikami. Jednak tylko za sprawą jego wiedzy możemy uwolnić się od muszhusz.
Tatiana słuchała, zastanawiając się nad sytuacją. Czy nie było tu analogii do obudzenia Umy - potężniejszej od siebie istoty? Tam matka próbowała ją zmusić, tutaj miała wolny wybór, ale czy nie były to tylko pozory, aby “lepiej” reagowała?
Wampirzyca przeszła się wolnym krokiem na około trumny.
- Przybyliśmy wam pomóc. To dzięki wam u nas na planecie ludzie sami się nie pozabijali. Przetrwali i zmądrzeli. I poczuli się dość silni, by przylecieć tutaj. W pewnym sensie... zaufali mi.
Westchnęła, choć ostatni oddech opuścił jej pierś setki lat temu.
- Zgoda. Wystarczy, że rozetnę dłonie o powierzchnię czy macie jakiś inny patent na te całe budzenie śpiocha?
Sag pierwszy raz od dłuższego czasu przeniósł wzrok na swoją ciemną towarzyszkę. Ta wykonała doń sygnał który można było tylko określić jako “słodka minka”.
- Tutaj, Mo’het wie o każdej kropli krwi. wystarczy, że ją przelejesz… - Azigianka dotknęła dłoni swojego towarzysza - jeśli chcesz go obudzić a nie pożreć oczywiście. - dodał.
- Powiedzmy, że w ciągu ostatnich dwudziestu paru lat zaczęłam wierzyć, że można inaczej niż... pochłaniając.
To rzekłszy Tatiana zdjęła rękawice i położyła nagie dłonie na powierzchnię trumny. Nacisnęła, by ostre krawędzie przebiły jej skórę.
Tak jak brujaszka przypuszczała. Przy tak cienkich ostrzach i krawędziach nie czuć było żadnego bólu. To tak jak zaciąć się źdźbłem trawy czy kartką papieru. Oczywiście wampirzyca była nadnaturalnie świadoma każdej kropli krwi stojącej w jej żyłach, toteż wiedziała, że ta powoli i w niewielkiej ilości, ale jednak wypłynęła na powierzchnię “trumny”.
Wieko sarkofagu jednak nie uniosło się z dramatycznym zgrzytem, nie rozlegał się żaden obłąkańczo-diaboliczny śmiech. W zasadzie nic się nie działo.
Tak przynajmniej z początku wydawało się spokrewnionej, na której nikt od wieków nie używał “darów Lilith”. Tatiana rozejrzała się. Obok Saga i Aziganki stał Marcus Braun, Uma oraz… dwóch Yuli! jeden wyglądał dokładnie jak jej mąż, drugi… drugi ładniej, bardziej dziko.
I martwo.
Tatiana przekrzywiła głowę, lecz nie zabrała dłoni, pozwalając krwi wciąż wypływać ze swojego ciała.
- Robi się ciekawie... - powiedziała, przyglądając się ze szczególną uwagą postaciom byłego i obecnego męża... w aż dwóch odsłonach.
Uma wykonała niecierpliwy gest dłonią.
- Wystarczy, wiem już wszystko, możesz zabrać rękę. - W tym czasie tubylcy stali jak zaklęci, Tatiana zrozumiała, że w ogóle nie oddychają. Marcus uśmiechnął się, tak jak tylko on umiał:
- Oszukujemy trochę czas. Jedna z wielu rzeczy jakie możesz.
- I co, będziecie moimi duchami świąt bożego narodzenia? -
zapytała z uśmiechem, choć czuła się zaniepokojona tą projekcją, która wydawała się dziwnie realna. Powoli cofnęła ręce i zaleczyła rany.
- Po co tu jesteście?
Yul-wampir przewrócił oczami.
- Tak, wierzenia Ziemian są zabawne dla kogoś takiego jak ja, czy ty, na pewno zabawne dla Urytów. - w słowo wszedł mu Yul-żywy:
- Nie ma żadnych “nas” to tylko ja, wybrałem najbardziej odpowiedni sposób by rozmawiać. - Znów odezwał się Marcus:
- Zwróciłaś moją uwagę, dokonasz teraz wyboru.
Tatiana machnęła kilka razy dłonią w geście “do rzeczy, do rzeczy”. Jej wzrok raz za razem wracał do Yula wampira, choć gdy przyglądała się mu, czuła wyrzuty względem Yula-człowieka i szybko uciekała spojrzeniem na kolejne widziadło.
- Wszechświat, cała materia, wszystko co jest, ma swoją własną świadomość. Kiedy ta świadomość chce doświadczyć samej siebie, umniejsza się na tyle by zaistnieć sama w sobie. Tym właśnie są Niebianie. Są absolutem nazwanym, zamkniętym w ramach materii którą są, umniejszeni. Taka jest konieczność. Jako niebianie tworzyliśmy życie. Ale nie tylko takie organiczne o którym myślą ludzie. Sol, jeden z nas postanowił zostać gwiazdą. Wszystko co wokół niego istnieje jest z niego zrodzone. Nie tylko ludzie, ale i Ziemia, księżyce, wszystkie inne tamtejsze planety. Znowu ja, ja stałem się jednym z ludzi, widzisz czas czy miejsce nie ma tutaj znaczenia, dla Niebian wszystko “jest” nie ma wczoraj albo jutro. Niektórzy z nas czuli smutek, pozwoliliśmy sobie na to żyjąc jako proste istoty. Tak wiele naszych dzieci we wszystkich zakątkach wszechświata nie miało nigdy szans na poznanie się, spojrzenie na siebie z innej perspektywy. Oddzielała je przestrzeń i czas. Dla nich, dla was, to coś nieprzekraczalnego. Ale czy jest coś, czego nie wiedzą Niebianie? czy jest coś czego nie zna Wszechświat? Oczywiście! - to co jest poza nim. To czego nie ma. Niemateria wypełnia wszystko, czy może nie wypełnia niczego. - Marcus rozejrzał się - w tej formie nie da się tego nawet powiedzieć. Poprzez Niematerię jednak, nawet śmiertelni mogą oszukać czas i przestrzeń. Mogą znaleźć się bliżej siebie. Niestety, jest to zabójcze. To co nazywa siebie Legionem jest tam. A czego może chcieć Niemateria od materii? oczywiście zniszczenia tej ostatniej. Potrzebowałem kogoś, kto będzie w stanie kontrolować moce tamtej strony, nie stając się jej sługą. Kogoś kto będzie mógł nawigować pojazdy poruszające się przez Niematerię. To dlatego umarłem, wymyśliłem wampiry. - Marcus uśmiechnął się. - teraz, kiedy świat śmiertelnych stoi na krawędzi, kiedy Legion wie już o Ur, Ziemi oraz wielu innych miejscach gdzie żyją nasze dzieci, kiedy mogą się tam przemieszczać na okrętach stworzonych przez śmiertelnych, powiedz, co może być jeszcze gorsze? - temat podjął Yul-człowiek:
- Mogą znaleźć mnie. Dowiedzieć się o wszystkich światach żywych, o technologii umożliwiającej dostanie się tam w niezwykle krótkim czasie. I teraz pytanie do ciebie - czy chcesz stać się kimś innym niż teraz jesteś? moim heroldem? moim zabójcą? a może chcesz znów stać się śmiertelna?
- To jest ten moment, kiedy powinnam z bólem serca porzucić marzenia o byciu śmiertelniczką i odegrać jakąś dramatyczną scenę, nie? -
Tatiana uśmiechnęła się krzywo.
- Niestety, dawno już odrzuciłam mrzonki o domku na prerii i stadku gówniaków, będących następstwem współżycia z moim mężem-drwalem. Jak sam dałeś mi to odczuć, jestem tylko małą istotą, jedną z tych małych istot, które stworzyłeś, która nie ogarnia wielkich dylematów. - Rozłożyła ręce w geście bezradności. - Przybyłam tu żeby zniszczyć Legion. Wiem już, że sama tego nie zrobię, więc jeśli mam stać się twoim heroldem, zabójcą czy lachociągiem, żeby tego dokonać... tak się stanie. Bo cel jest jeden. Jestem kim jestem i nie chcę się cofać, dlatego wybór jest prosty. Bardziej mnie zastanawia... dlaczego w swojej projekcji rozdzieliłeś Yula?
Yul-wampir uniósł brew.
- Doprawdy? Podczas mojego czasu na Ziemi, byłem świadkiem niezliczonych przykładów przywiązania dzieci Sola do światła i życia. Wszystkie wampiry które stworzyłem prędzej czy później traktowały swój stan jak jakąś klątwę. Uczyniłem tych ludzi czymś więcej, jedyną ceną było unikanie Sola. I ta jedna rzecz, ta jedna jedyna rzecz doprowadza was do obłędu… przynajmniej tą część z was która nie jest uszkodzona w inny sposób. Zaprawdę zgładziłem znacznie więcej wampirów niż stworzyłem.
- Jak ci się podoba Aszme? Czarne Słońce? -
podjęła Uma - nie zastanawiałaś się jeszcze, czemu jej światło cię nie rani? to dość proste, widzisz, nie każda gwiazda jest Solem. Tak jak ja, stałem się mniej więcej jednym człowiekiem, a nie wszystkimi, tak i mój brat stał się pewnymi gwiazdami, a resztą nie. Aszme to po prostu gwiazda, dlatego jej promienie nie mają niszczycielskiego wpływu na byty Niematerii, jak ty czy Legion.
Tatiana uśmiechnęła się krzywo.
- Widzę, że doskwiera ci fakt iż zamiast interesować się wielką gwiazda, bardziej skupiam się na losie śmiertelnika. I to mimo wszystkiego co przeżyłam, ile bytów ludzkich przetrwałam... wciąż patrzę na jednostkę a nie na ogół, jak mówi się, że powinni patrzeć bogowie…
Yul-człowiek uśmiechnął się wcale nie krzywo.
- Gdybym chciał, żebyście byli bezmyślnymi dronami, zostawiłbym Legion takim jakim jest. Twój Yul mógłby być drwalem, wygląda na zdrowego mężczyznę. Ty zaś naprawdę mogłabyś stać się śmiertelną kobietą. Co prawda nie wiem, co byś tutaj robiła, ale dla mnie to nie jest niemożliwe. Nie ma czegoś takiego jak dusza, mogę cię odtworzyć dokładnie taką samą, mogę zrobić was tysiące, ludzkie ciało, myśli, wspomnienia, uczucia, wszystko składa się z materii i wszystko można skopiować.
- Dlaczego Yuli jest dwóch? -
znów mówił Marcus - Mężczyzna jest dla ciebie ważny. Trzymasz go przy sobie, wiesz jak może się to skończyć. Trochę tego nie chcesz, a trochę chcesz. Kiedy zobaczyliśmy jak działają byty Niematerii, moje rodzeństwo zgodziło się, że jakiekolwiek próby kontrolowania tych stworzeń muszą zostać zaniechane. Ja byłem innego zdania. W Niematerii nie istniał indywidualizm, postanowiłem więc go nadać. Dlatego się zabiłem, połączyłem. Zachowałem oczywiście swoją wolę. Nauczyłem się infekować ludzi tak, by oni też ją zachowywali. Mówię ci to, bo chcę żebyś wiedziała: to wy decydujecie kim jesteście, niezależnie od tego czy oddychacie czy nie. - wywód Marcusa przerwało klaskanie Umy:
- Podoba mi się twoja odpowiedź Pumo, chodź do mnie… - projekcje znikły a twarz Aziganki wykrzywiła się w autentycznym przerażeniu. Szczęka Saga zaś opadła. Tatiana rozmawiając z projekcjami miała sarkofag zaraz za plecami. Już po zachowaniu tubylców, wiedziała, że coś musiało wypełznąć z niego.
[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/86/fd/f6/86fdf6802a45341dd51222bb5a6d494f.jpg[/MEDIA]
Wampirzyca sięgała mu do bioder, doskonale wiedziała jak działa prezencja, ale cóż… Mo’het był “naj” we wszystkim.
Poczuła jak dreszcz przechodzi jej martwe ciało. Dreszcz strachu? A może bardziej ekscytacji? Wreszcie bowiem i ona natrafiła na byt doskonalszy od siebie.
Ruszyła posłusznie ku niemu, zastanawiając się czy można zagubić się w owej doskonałości.
- Mówisz, że to myśmy nadali wampiryzmowi wymiar klątwy... - rzekła, stając naprzeciwko niezwykłej istoty - Ale to też tylko twoje słowa. Twoja wersja, twoja interpretacja. To samo dotyczy Legionu. Może to on jest dobry, a my jesteśmy źli? Czym wszak jest dobro, jeśli nie niwelowaniem cierpienia, które postrzegamy jako zło? Legion zabierając indywidualizm, zabiera ból decyzji, ból niespełnionych marzeń. Na mojej planecie ktoś kiedyś powiedział, że być prawdziwie wolnym, to porzucić jakiekolwiek pragnienia i oczekiwania. - Podniosła spojrzenie na Mo’heta, choć nie była w stanie spojrzeć mu w twarz, bo Niebianin jej nie miał. - Nie chcę być więc wolna. I nie chcę być dobra. Chcę zabić Legion i chcę ocalić tego, którego nazywam moim mężczyzną. Chcę by był ze mnie zadowolony. Reszta... to tylko dym i lustra.
Mo’het nic już nie powiedział (w sumie może i lepiej, zważywszy na jego anatomię…) chwycił Tatianę w jedno ramię i uniósł ku kłębowisku swoich macek. Te ocierały się chwilę ciekawie po pancerzu wampirzycy. Czyżby był przeszkodą nawet dla Mo’heta? Niestety, kobieta miała się już nigdy tego nie dowiedzieć, gdyż “bóg” nie musiał jej rozbierać - twarz wampirzycy była przecież odsłonięta. Oczy zaszły Brujaszce mackami, które wślizgiwały się jednocześnie do ust i uszu Pani hetman. Nie było to jakoś niemiłe, po prostu… dziwne. Gdyby nie moc prezencji, ktoś z uznawanym za “zdrowy” zmysłem estetyki uznałby to pewnie za obrzydliwe. Jednak teraz dla Tatiany to było super!
Dopiero kiedy Mo’het zaczął ją wysysać zrobiło się nieprzyjemnie i przerażająco. W gasnącej świadomości wampirzycy wizualizowała się scena z jakiegoś filmu: W ekskluzywnej restauracji siedziała piękna kobieta. Ta wspaniała istota nie tylko cudownie wyglądała, miała śliczne ubranie, ale i jej gesty i pozy były iście dostojne. Kobieta przybliżyła do swoich idealnych ust ślimaka, po czym głośno wyssała go ze skorupy. Gdy odrzuciła chitynę na talerz, Tatiana usłyszała brzęk egzoszkieletu uderzającego o ziemię.

***


 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 06-12-2017, 10:41   #50
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Oczy strasznie ją piekły, odruchowo starała się je trzymać zamknięte, zwyczajnie nie mogła się przemóc by je otworzyć. Wymacała je dłońmi. skóra całkowicie je pokrywała. Zaczęła badać resztę swojego ciała. Już z “dłońmi” było coś nie tak, z tego co czuła, nie miała palców. musiało to trochę wyglądać jak te zimowe rękawiczki, ot kciuk i “płetwa”. Reszta jej ciała zachowywała proporcje kobiety jaką była, choć wydawała się niedokończoną glinianą, która już nie jest bryłą ale jeszcze nie jest skończonym dziełem. Pod koniec tych egzaminacji poczuła, że na jednej z dłoni zdążył wykształcić się jej mały palec. Ciało nie marnowało czasu.

Podobnie jak umysł. W głowie wirowało od myśli, wspomnień. Większość z nich pamiętała, ale były i inne, znacznie starsze, choć nowe. Pierwszą refleksją było to, że skoro istniała konieczność spokrewniania śmiertelnych już w zamierzchłych czasach, Tatiana nie mogła pokonać Legionu sama. Nawet Mo’het tego nie potrafił. Ilość Niematerii nie była skończona. Konflikt można było albo kontynuować, albo przegrać. Wygrywać można było jedynie bitwy: kolejny dzień, kolejne stulecie, kolejne tysiąc lat.

Mo’het zabrał ze sobą z Ziemi kilkanaście wczesnych gatunków człekokształtnych. Selektywnie wybierał w nich cechy najbardziej obce naturze dzieci Sola. Podawał im swoją krew w zabójczej formie, tak jak jad skorpiona, tak by z czasem stały się odporne na jej wpływ. Sagów i Azigów nie dało się związać krwią, a próba spokrewnienia skończyłaby się dla nich śmiercią. Mo’het jednak zrozumiał, że ci śmiertelni nigdy nie będą w stanie opiekować się innymi rasami dzieci Niebian, czy nawet im przewodzić. Były idealnymi drapieżnikami i niczym więcej. Tylko Ziemskie wampiry mogły wypełnić zadanie jakie przewidział im ich ojciec. Owszem, grać od czasu do czasu swoje małe gierki ale koniec końców dbać o masy śmiertelnych, którymi kiedyś byli. Dbanie było tu oczywiście pojęciem względnym, ale Mo’heta niewiele to obchodziło. Były jakieś dalsze plany, odłożone w czasie o miliony lat i wirujący umysł Tatiany nie był w stanie ich ogarnąć.
Była też wiedza czysto praktyczna: Tatiana rozpoznawała dyscypliny które już znała ale i poznawała nowe. O niektórych nawet nie miała pojęcia, że istnieją. Szczególnie jedna z nich, wyraźnie wypływała na powierzchnię myśli wampirzycy. To była sztuka, która w pewnym sensie zdawała się podobna do tremerskiej technomancji (o której Tatiana dowiedziała się dosłownie chwilę wcześniej). Pozwalała ona wampirowi nawigować pojazd kosmiczny poprzez Niematerię. Pojazd którego jeszcze nie było.

To był ten moment kiedy Tatiana otworzyła w końcu oczy. Cały widok przesłonięty był jakąś ciemną błoną. Wampirzyca czuła dotyk podłoża na swoich dłoniach oraz kolanach. Klęczała na ziemi. Uniosła się i przetarła oczy.
Całe jej ciało, włosy było oblepione krwią. Gdy oblizała palec zrozumiała, że to jej własna krew. Jednak nie czuła się w żaden sposób tym faktem osłabiona. Przeciwnie - czuła się bardziej najedzona niż kiedykolwiek. Jej nagie ciało, w żaden sposób nie wydawało się inne od tego jakie zapamiętała. Naprzeciw leżał jej egzoszkielet, kompletny, pusty, złożony. Bezpośrenio za plecami Tatiany stał otwarty sarkofag. Wewnątrz przy samym dnie, unosiła się cieniutka warstwa złotej cieczy. Tatiana odruchowo wiedziała, że to Mo’het. Był teraz całkowicie bezbronny. To od wampirzycy zależało, czy zamknie wieko (nagle wiedziała jak to zrobić), wypije złoty płyn, czy może go tak zostawi…

Wampirzyca rozejrzała się, Nieopodal leżały ciała Saga i Aziganki. Nie zabił ich jednak żaden wampir. Twarze umarłych zastygłe były w grymasach złości i bólu. Maska Saga została zdjęta ostrze wykuło jego oczy. Z ciał wypłynęło już większość krwi a układ podłogi wskazywał iż spłynęła ona w stronę sarkofagu.
Dalej, za ciałami, stała grupka dwunastu tubylców. Siedem Sagianek i pięciu Azigów. Ich stroje zdawały się krzyczeć “wojna” a ich ostrza wciąż ociekały krwią leżących na ziemi ofiar. wszyscy nosili ślady zadrapań na własnych twarzach co oznaczało iż zakuta para wciąż potrafiła stawiać zacięty opór dwunastu przeciwnikom. Kiedy zabójcy poczuli na sobie uwagę wampirzycy, schowali broń i rozłożyli szeroko ręce w poddańczym geście.
Jedna z kobiet stanęła naprzeciw.
- Mieszkańcy Ur są na twoje rozkazy.

Nagle ich mowa stała się dla niej zrozumiała. Naga Tatiana wstała i przeciągnęła się. Dłońmi przeciągnęła po swoim zmysłowym ciele, by zatrzymać je na krągłych biodrach. Zawsze była piękna, a teraz czuła się jeszcze piękniejsza, jeszcze potężniejsza. Miała ochotę przetestować to nowe-stare ciało. W pobliżu jednak nie było odpowiedniego kandydata.
- Dlaczego oni nie żyją? - Wskazała palcem dwa trupy.

Kobieta potrząsnęła głową, jakby starając się się przyzwyczaić do hałasu.
- Patriarcha i Matriarchini przewodzili nam od czasów jeszcze przed najazdem Muszhusz. Wzięli na siebie obowiązek zabezpieczenia naszego przetrwania. Przez ten czas nie narodziło się, żadne nowe dziecko, a my jedliśmy tylko krew naszych najeźdźców. Przestaliśmy rozwijać technologię, zamiast tego zaczerpnęliśmy w mocach Niematerii, do tego stopnia, że starsi zaczęli uważać inwazję Muszhusz za coś korzystnego. “Po co wam jedzenie, skoro macie ich krew, po co wam dzieci, skoro możecie żyć wiecznie”. Powiedziane było też, że nim Mo’het ześle nam Sahmasztu - Gniew, Uryci będą musieli oddać ostatnią ofiarę... - Sagianka wykrzywiła usta w uśmiechu.
- Dołożyliśmy tylko starań, by ten zaszczyt przypadł naszym zasłużonym i… wysłużonym starszym.

Doprawdy kosmici wiele nie różnili się od ludzi - tak łatwo dopisywali ideologię do wszystkiego, co ich otaczało, jakby przyjęcie do wiadomości, że coś było przypadkiem, zbiegiem okoliczności wprawiało ich w największe przerażenie.
Tatiana potrząsnęła głową. Coś się w niej zmieniło, choć była wciąż taka sama...

Wampirzyca przesunęła wieko trumny, pozwalając swojemu nowemu ojcu spać dalej snem wiecznym. Co powinna teraz zrobić? Zamknęła na moment oczy i bez trudu odtworzyła w pamięci spotkanie z Mo’hetem. To był jej nowy dar (lub też przekleństwo) - pamięć ejdetyczna - zapamiętanie wszystkiego i umiejętność powrotu do wspomnień w sposób tak szczegółowy, jakby faktycznie przenosiła się w czasie. Była to wszakże pamięć nie tylko dotycząca tego, co wampirzyca rejestrowała na poziomie świadomości, ale także niżej - każdy zapach, każdy odblask światła, każdy powiew powietrza, który w danej chwili odczuła, w momencie odtwarzania sceny z pamięci wracał do niej.

- Czego więc ode mnie chcecie? - zapytała stojące przed sobą elfy.
- Wypuść nas stąd - powiedziała kobieta. Nasz Świat stał się naszym więzieniem, otoczeni ze wszystkich stron przez Muszhusz, wegetujemy tu, bez szans na rozwój. Pochodzisz z Ziemi tak jak nasi genetyczni przodkowie. Z tego co już zauważyliśmy, mimo zastoju wiedza Urytów wciąż w wielu dziedzinach może tylko wzbogacić Dih - nasze siostry i braci z Ziemi. Budowaliśmy już miasta, których wieże sięgały nieba gwiazd, nawigowaliśmy i tworzyliśmy okręty, które mknęły poprzez przestrzeń. A co może najważniejsze szczególnie teraz, walczymy z Muszhusz od bardzo dawna. Pozwól nam połączyć się z Dih. Znajdziesz w nas wiernych wyznawców.
Tatiana skrzywiła się na gadkę o wyznawcach.
- Wytłumaczmy coś sobie, mogę was stąd wyciągnąć, ale nie mogę obiecać wam azylu na Ziemi. Ja najwyżej mogę powiedzieć tym w domu, że jesteście cacy i nie zasikacie im wycieraczki. - Powiedziała, choć żart zrozumiała chyba tylko jedna osoba - ona sama. To wiedziała na pewno, pięciu Azigów nie ukrywało swoich emocji tak dobrze jak Matriarchini, którą przed momentem zaszlachtowali. Wyraz ich twarzy był w pewnym sensie bezcenny. Sagianki zaś pokręciły głowami.
- Trzy okręty rozbiły się niedaleko, jeden był wasz. Twoi Ziemianie starają się opuścić osiedle i udać się w tamtym kierunku. - odezwała się kobieta.
- I tak zrobimy. Może statek jest do odratowania, więc powinniście iść z nami... przynajmniej część z was, która może się na coś przydać, jeśli dojdzie do walki.
Kobieta uśmiechnęła się.
- Wśród Sagów wojna jest domeną kobiet, u Azigów mężczyzn. Tych grup jest też najwięcej. Teraz, kiedy władza starszych jest już przeszłością, my… spojrzała przelotnie na swoich jedenastu towarzyszy. - możemy rzucić przeciw Muszhusz wszystko, a nasze wszystko to coś, czego Ziemianie jeszcze nie widzieli.
Wampirzyca skinęła głową, spoglądając tęsknie na swój wypasiony egzoszkielet, którego nie potrafiła teraz założyć, bo została z niego wyssana - i to dosłownie!
- Brzmi nieźle, choć na razie chciałabym tylko obejrzeć ten nasz statek. Chyba, że nasz kolega Muszhusz też już tam pomyka?
- Muszhusz chcę tylko jeść, jeśli jest jakieś życie, przybędzie. Życie jest… głośne, usłyszy.

Skinęła głową na znak, że rozumie.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 06-12-2017 o 10:45.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172