Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2017, 22:04   #57
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Praca zbiorowa

Scena 3 - Miasto Umarłych



Słońce już dawno zaszło, kiedy dotarli do spowitego we mgle miasta, dotychczas nie napotykając żadnych wrogów na swej drodze. Przewodził im Wolfgang, który za pomocą przywołanych świateł i płomieni oświetlał najbliższe otoczenie. Miasto Umarłych, którego prawdziwa nazwa została już dawno zapomniana, było wielką świątynną metropolią, w której, zgodnie z jej aktualną nazwą, nie było ani jednej żywej duszy. Olbrzymie, sięgające chmur piramidy zostały przemienione przez Luthora Harkona w koszmarne zigguraty, które za jego nie-życia pełne były niespokojnych dusz. Splądrowanie każdego z nich mogłoby zająć całą wieczność, dlatego też baron zaproponował najemnikom skupić się jedynie na największym z nich, który musiał być siedzibą wampirzego lorda.

- Proponuję najpierw zejść do podziemi tej piramidy, a później zajmiemy się szukaniem statku. Podobno Luthor Harkon miał pod swoją komendą prawdziwą armię nieumarłych żeglarzy, którzy napadali na płynące do Lustrii statki i dostarczali mu nowe duszyczki do swej kolekcji - powiedział, kiedy stanęli przed największa z dawnych świątyń jaszczuroludzi, która teraz stała wypaczona, będąc obrazą dla ich potężnych bogów.

- Armia nieumarłych żeglarzy… - Powtórzył Wolfgang. - Jak trafimy krypę z trupich paznokci to Cassini pomyśli żeśmy zza grobu wrócili żeby go dopaść. I dobrze. - Pokiwał głową. - W podziemiach trzymajmy się blisko. Cholera wie co tu mogło się przypałętać za wampirem.

Albrecht Kratenborg skinął głową na słowa maga. - Może miał jakiś wspólników... Pochodzę z północnych rubieży Talabeklandu. Było tam pewne zamczycho, w którym straszyło i starszyzna okolicznych wiosek zabraniała komukolwiek się tam zbliżać. Jak się później okazało, domownikami były wampiry, którym przewodził najpotężniejszy z nich… - Tłumaczył baron, nie spuszczając z oczu piramidy.
- Wydaje mi się, że jakkolwiek ożywieńcy są nieodłącznym elementem wampirów, to te lubią trzymać się wśród istot, do których można otworzyć gębę i spodziewać się w miarę inteligentnej odpowiedzi.

- I takich, których krwią mogą się pożywić.
- Dodał Dorgundsson. - Na nieszczęście żywych wąpierze nie chcą żreć swoich ożywionych sług. Ciekawe dlaczego? Może nie lubią, jak im zgnilizną z mordy jedzie… har har - Zarechotał.
- Pomiędzy krainą niziołków a górami jest takie miejsce, Sylvanią zwane, gdzie tego uzębionego tałatajstwa jest pełno. Rzec by można, że gdzie byś nie rzucił kamieniem, to zaraz jakiegoś wąpierza albo innego zdechlaka w oko pizgniesz, heheh. - Krasnolud znowu parsknął śmiechem. - Mimo tego mieszkają tam umgi, chociaż ponure jak nigdzie indziej i do tego nigdy nie wiesz, czy to jeszcze człek, czy już nieumarły. A najgorsze w tym, że nie masz tam co liczyć na jakąkolwiek pomoc - w najlepszym wypadku nie wpuszczą cię pod dach i nie pobiegną zawiadomić swojego nieumarłego pana, a w najgorszym - przyniosą mu ciebie w prezencie. - Po wesołości khazada nie było już śladu.
- Dawi z twierdzy Zhufbar oraz innych posterunków co jakiś czas, jak zgniłki zaczynają za bardzo dokazywać zbierają klany i schodzą w doliny paląc wszystko do gołej ziemi. Nie oszczędzają wtedy nikogo i niczego… może to nie jest najlepsze rozwiązanie, ale niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa naszym siedzibom. W dawnych czasach ekspedycja karna zatrzymałaby się dopiero po tym, jak wszystkie paskudy spłonęłyby jak ten tutaj… - zakończył wzruszając ramionami.

- W środku będzie ciemno, jak w zadku urka - przygotujcie zawczasu pochodnie i lampy. - Skinął głową w kierunku pogrążonego w gęstym mroku wejścia do piramidy, samemu szykując lampę olejową w wytrzymałej osłonie.

- Sporo prawdy jest w Twoich słowach Borriddimie. - Mistrz Run postanowił poprzeć rodaka.
- Najlepiej poradzimy sobie w półmroku, dlatego też pójdziemy przodem. – kontynuował.
- Na pohybel umarlakom i reszcie całego plugastwa, która mogła tam się zagnieździć.

Berthold spojrzał z uznaniem na krasnoludy i wypowiedział zaklęcie, które poznał jeszcze jako uczniak, lata temu i jego kostur niczym latarnia zaczął jarzyć się szmaragdowym światłem.
-Ano na pohybel, dobrze mówisz. Pewnie jak ich Pana zmieniliśmy w kupę popiołu, to jego sługusy które przetrwały będą kryć się po kątach jak szczury…- stwierdził buńczucznie, chociaż ponura aura otaczająca piramidę budziła w nim pewien niepokój, wędrówka po dżungli, gdzie co chwila napotykali nieznane w Starym Świecie stworzenia, zdecydowanie bardziej mu pasowała.
-Ale na pułapki lepiej uważać...

- Wierzę, że z tym mogę trochę pomóc
- Aureolus skomentował słowa Bertholda wyjmując i zapalając swoją latarnię sztormową.
- Nigdy co prawda nie byłem zwiadowcą, ale za dawnych, studenckich lat byłem całkiem niezły w znajdowaniu różnych rzeczy i odnajdywaniu “tajnych” przejść z terenów uczelni na miasto. Wiecie, wyprawy z kolegami na wino, kobiety i śpiew… Z wyjątkiem dwóch ostatnich. Może i pułapki zauważę. A dłonie mam dosyć zręczne i przyzwyczajone do precyzyjnych ruchów. - na te słowa Lexa parsknęła krótkim, acz wyrazistym śmiechem. - Lexa świadkiem. - dokończył.
- Starał się jak mógł - rzuciła w odpowiedzi teatralnie rozkładając ręce.
- A jednak regularnie o nie prosisz… - odparł.
- Nie powiedziałam przecież, że są złe - uśmiechnęła się półgębkiem blondynka - Wręcz będę ich jeszcze potrzebować. Niedługo i na osobności - rzuciła medykowi krótkie spojrzenie, po chwili ponownie skupiając się na zwiedzaniu. Dalej czuła setki wbijanych w ciało ostrzy, choć pewnie to było tylko złe wspomnienie.
- Dla Ciebie zawsze znajdą czas - zakończył Aureolus, wzbudzając tym samym łagodny uśmiech na twarzy Lexy.
Medyk ustawił się w szyku tuż za krasnoludami. Od razu wyjął też lusterko i przymocował je klejem do kijka:
- W ten sposób zobaczymy co jest za załomem muru czy za zakrętem korytarza nie wystawiając od razu głowy na cel. - wyjaśnił.

- Gotowi? - Dorgundsson zadudnił z wnętrza swojego hełmu. W lewej ręce trzymał latarnię, a w prawej jeden z toporów. - Harkon zapraszał nas na służbę - ja zanim się zdecyduję wolę obejrzeć miejsce pracy, har har - Khazad wydawał się rozbawiony, ale nie przestawał przy tym uważnie lustrować okolicy i, co było oczywiste, ciemnego otworu wejścia.

Erwin słuchał i zerkał na Aureolusa i Lexę. Coś tam sugerowali, ale inżynier skupił się na oglądaniu budowli.
- Wampirzy władca wielką dziedziną władał. Coś mi mówi, że nie sam. W Sylwanii następców władców może nie ma zbyt wielu, ale się znajdą. Tu także podejrzewam. Raczej w takiej samotności przez tyle lat by nie usiedział. Z resztą nie tylko martwi służyli krwiopijcom. Z tego co czytałem na swoje skinienie mieli też ludzkich pomagierów i zarazem żywicieli. No ale obym się mylił.- Dodał przed wejściem do budowli wyciągając latarnię i podpalając ją. Z rapierem w prawicy, a lampą w lewej wszedł jako jeden z kolejnych.


Wejście do wnętrza piramidy znajdowało się mniej więcej w połowie jej wysokości. Najemnicy ostrożnie weszli do środka, mijając po drodze ogromne wrota wykonane z jakiegoś bliżej nieokreślonego stopu metali. Znaleźli się w niewielkiej, idealnie kwadratowej sali, gdzie panował niespotykany chłód, który mocno kontrastował z temperaturą na zewnątrz piramidy. Na dobrze utrzymanej podłodze znajdowała się mozaika przedstawiająca jakieś humanoidy, o dziwnych proporcjach ciała, które nie wyglądały jak istoty z tego świata. Strop natomiast udekorowany był gwiazdami, które idealnie odwzorowywały nocne niebo na zewnątrz piramidy.
Po przeciwległych stronach pomieszczenia znajdowały się cztery ogromne posągi, które przedstawiały saurusów w zbrojach gwardii honorowej. Statuy były w zdumiewająco dobrym stanie, a jedynym dodatkiem pozostawionym przez nowego pana tego miejsca, były dziwne symbole namalowane na ich podestach. Naprzeciw głównego wejścia znajdowały się schody prowadzące w dół do kolejnej komnaty.

- Jaszczury mogą być wdzięczni za oczyszczenie tego miejsca z martwego śmiecia. Dzięki nam odzyskają tą wyspę.- Mówił dość spokojnie rozglądając się uważnie.
- Baronie. Może by tak jeszcze raz z nimi porozmawiać? Lepiej by wiedzieli czyja to zasługa. Może się odwdzięczą i powiadomią tych z lądu? - Zaproponował dowódcy wyprawy i spojrzał w przejście do niższej komnaty.
Powąchał powietrze szukając zapachu, który może nakierować co mogą tam znaleźć.

- Możemy spróbować, chociaż nie wiem na ile okażą nam swą wdzięczność. Niezbyt wiele wiem o tej rasie, więc być może samo oszczędzenie nas będzie dla nich wystarczającą nagrodą - odparł niezbyt przekonany do tego pomysłu Albrecht Kratenborg. - Ale nie dowiemy się jeśli nie spróbujemy…

- Nie podobają mi się te symbole -
rzekł Aureolus - ani trochę mi się nie podobają. Czytałem kiedyś o różnych mechanicznych i magicznych strażnikach. Bertholdzie? Wolfgangu? Brokk? Co sądzicie? - zapytał, rozglądając się po komnacie, starając się dostrzec dziwne lub niepasujące elementy.

Posągi nie podobały się też Borriddimowi. Postawił lampę przy ścianie w pobliżu wejścia i po prostu czekał, gotowy by sięgnąć po młot. Topór wydał mu się niezbyt odpowiednią bronią do walki z czymś takim.
- Jak sądzicie - ożyją jak tylko ktoś wejdzie na środek? - Rzucił.

- Jaszczury pewnie już wiedzą że pokonaliśmy Harkona jeżeli obserwują sytuację na wyspie a jeżeli chodzi o te symbole... zostały niedawno dopisane, więc uważajmy -
Berthold pociągnął nosem niczym pies szukający tropu po czym, oświetlając drogę światłem bijącym z jego laski zbliżył się ostrożnie do posągów, wyostrzając swoje mistyczne zmysły w poszukiwaniu magicznych aur. W drugiej kolejności miał zamiar przyjrzeć się znajdującej na podłodze mozaice, był ciekaw jakie istoty zostały na niej przedstawione.

Mistrz Run przez krótką chwilę przyglądał się bramie. Spróbował ją zarysować, pośpiesznie szukał śladów korozji czy choćby lekko ostukał, poruszył na zawiasach. Szukał podobieństwa do innych stopów metali, takich jak żelazo, miedź, brązy, cyna, ołów, czy choćby cynk. Metal z całą pewnością był wyjątkowo odporny, być może nawet twardszy od gromrilu.
- Już sama brama była nietypowa. Nad wyraz dokładnie wykonano te posągi, na tych symbolach się jednak nie znam medyku.

- Hmm...
- Wolfgang przyświecił swoim jarzącym się na pomarańczowo kosturem i przyjrzał się napisom. Wytężył swoje zmysły i skupił na otoczeniu.

Na wzmiankę o mechanizmach i posągach i Erwin się zainteresował posągami. Przyglądał się uważnie i zastanawiał się czy mogą działać jak jeden z Imperialnych wynalazków w postaci mechanicznego konia.

Sylvain nie znał się ani trochę na mechanice, więc postanowił zostawić wszystko w rękach bardziej doświadczonych towarzyszy.
- Wiem, że zaraz uznacie, że marudzę… - Przerwał milczenie - Ale nie sądzę, żeby te podziemia były projektowane z myślą o żywych - raczej o takich, którzy jeśli już żyją, to raczej nie na długo - i wolałbym, żebyście nie uruchomili przypadkiem jakiegoś ustrojstwa… Więc bądźcie ostrożni...


Zbliżając się do jednego z kamiennych posągów, Berthold zauważył przed sobą ruchomą płytę, pod którą najprawdopodobniej kryła się jakaś zapadnia czy inna pułapka. Zaalarmował resztę towarzyszy i ostrożnie obszedł owe miejsce. Słaba magiczna energia biła od statuy, przed którą stanął. Nie był jednak w stanie określić natury zaklęcia, albowiem było zbyt słabo wyczuwalne. Doszedł do wniosku, że albo był to prosty czar, albo niegdyś było tu użyte potężne zaklęcie i z czasem mocno straciło na mocy. Cokolwiek kryło ono w sobie, Berthold wolał nie dotykać posągu, tak na wszelki wypadek…

Aureolus podszedł do Bertholda i pokazał mu kredę w kolorze najbardziej odcinającym się od podłogi. Odłamawszy i wręczywszy mu kawałek zapytał:
- Może warto byłoby wyraźnie oznaczyć pułapki, by nikt w nie nie wlazł przypadkiem.
Spoglądając pod nogi zbliżył się do innego posągu by sprawdzić, czy przy nim też jest taka niespodzianka dla gości.
Erwin zatrzymał się jak skamieniały na wzmiankę o pułapce. Dopiero ruszył się gdy okazało się, że póki co jest bezpiecznie. Sam podszedł do wskazanego miejsca i przyglądał się uważnie. W duszy interesowało go w jaki sposób mieszkańcy robili pułapki i na czym polegały. Ta wiedza mogłaby pomóc przy następnych problematycznych sytuacjach.
- Zastanawiam się czy to pułapka nieumarlaków czy jaszczurów? - Powiedział na głos i zaczął wyliczać i oceniać pułapki.
- Nie wiemy jak ona działa, ale Aureolus mądrze mówi. Wartoby oznaczyć takie miejsce, aby później uniknąć nieprzyjemności - odezwał się Weddien.
- Berthold prawie wpadł w nią, kiedy zbliżał się do posągu, aby zidentyfikować symbole, więc może te runy były czymś w rodzaju przynęty… - dodał po chwili, jakby olśniony, a następnie zmienił temat:
- Cholernie tu zimno. Lepiej szybko zbadajmy to miejsce i wynośmy się stąd. Ktoś chętny by nam przewodzić?
- Jak działa ja wiem. Wystarczy Baronie przysiąść nad tym.
- Zwrócił się do organizatora wycieczki.
- Naciśnięcie tych płyt skutkuje uaktywnieniem czegoś w następnej komorze. Martwi mnie jedno: runy są nowe, a pułapka stara - Podniósł się z klęczek i popatrzył po podłodze jakby mogły biec sznury. Lexa słuchała zainteresowana, choć stała w bezpiecznej odległości. Nie chciała psuć innym badań, bo wiedziała, że jest jak taran na grube wrota i tutaj się nie przyda. Z uwagą rozglądała się po suficie i słuchała dalszych słów Erwina.
- Obawiam się, że tam jest nieumarłych pułapka działająca na te runy i na te posągi. Te schodząc uruchamiają pułapkę jaszczurek. - Wyznał swoje obawy reszcie.
- W każdym razie nieumarli musieli bazować na magii bo raczej wampir nie kopał sam niespodzianek.- Popatrzył na obecnych magów sądząc, że rozumieją, że mają teraz być czujniejsi niż do tej chwili.

- Nie sądzę, aby zdechlaki mogły zrobić cokolwiek poza bezmyślnym atakiem na wszystko co żywe, a już z pewnością nic, co wymagałoby jakiejkolwiek precyzji. Harkon zapewne nie konstruowałby niczego mechanicznego, ale już plugawą magią mógł się posłużyć. - Rzekł Borriddim. - Myślę, że to tutaj to dzieło jaszczurów, jak i cała piramida, a Harkon przejął miejsce po wybiciu miejscowych. Pułapek nie ruszał, bo i po co - wiedział którędy łazić, albo i zmieniał w gacka i fruu…
- Tak naprawdę nie ma znaczenia, kto uszykował niespodzianki, bo te zadziałają na wszystkich jednakowo, wliczając tych, którzy je zakładali. Bądźmy ostrożni, żeby wąpierz nie dostał nikogo po swojej śmierci… tej prawdziwej… chyba.
- Zakończył zastanawiając się, czy rzeczywiście fizyczne zniszczenie wampira zabija go na dobre, czy jednak bestia potrafi odrodzić się w jakiś sposób.

- Bystry jesteś.- Zakpił Erwin - To oczywiste, że to miasto jaszczuroludzi. Harkon przejął miasto to też oczywiste.- Wzruszył ramionami.
- Wampir nie był głupcem i jestem pewny, że wykorzystał pułapki jaszczurek do swoich celów pomagając im magią.- Inżynier zaczął się rozglądać bystro po komnacie.
- Ja bym przez chwilę tu pozostał i czekał aż jakiś zwiadowca zbada następną komnatę. Lepiej w tej obszernej się potykać niż w ciasnych korytarzach.

- Miło, że się ze mną zgadzasz. Zatem jesteś równie bystry jak ja. Brawo. -
Odparł krasnolud. - Jeszcze jakieś złośliwości, czy przestaniesz powtarzać po mnie i zrobisz coś pożytecznego? - Dodał, ale nie czekając na odpowiedź odszedł kilka kroków poświęcając swoją uwagę podłodze i ścianom.
Inżynier odprowadził khazad wzrokiem. Nie przepadał za sprzeczkami to i nie próbował zaczepki.
- Erwin po prostu stwierdził, że przekazujesz nam oczywiste fakty, próbując grać mądrego. Ale jak dla mnie to nie każdy z obecnych musi posiadać taką wiedzę, krasnoludzie, więc nawet oczywistości mogą pomóc - stwierdziła Lexa znudzonym tonem głosu, stojąc gdzieś z tyłu i nie przeszkadzając.
- Oznaczmy te odkryte pułapki jak już było mówione i po prostu chodźmy dalej. Znajdźmy te cudowne rzeczy i wynośmy się stąd. Niech bystrzejsi prowadzą badania. - norsmenka wtopiła w innych gniewne spojrzenie, którym próbowała wymusić na pozostałych jakiś ruch. Męczyło ją to podniecanie się pułapkami, zamiast parcie dalej.
Von Geissbach odwrócił się w kierunku Lexy zaskoczony jej wtrąceniem się do rozmowy. Szybka sugestia norsmenki o wędrówce w dalszą drogę jednak ostudziła przemyślenia Erwina.
- Jeśli tak to idźmy. Potem nie mówcie, że nie uprzedzałem.- Podniósł lampę i uważając na inne pułapki ruszył za innymi do drugiej komnaty.

- Tutaj jest coś jeszcze! - Borriddim oznajmił wszystkim wskazując na otwory w przejściu do kolejnego pomieszczenia. - Nie widzę mechanizmu zwalniającego, ale pewnie gdzieś tu jest. - Dodał, rozglądając się i przyświecając latarnią.
Inżynier podszedł ostrożnie do miejsca, które wskazał Borriddim. Kucnął i przyjrzał się otworowi. Szukał możliwości zabezpieczenia pułapki, oraz możliwości jej uruchomienia. Czy może tamte liny prowadziły w to miejsce? Może coś spadnie im na głowę?
Erwin spojrzał w górę szukając jakiś śladów po reszcie pułapki. szukał luźniejszych płytek czy linek zawieszonych na wysokości ciała. Zastanowił się też co przez te dziury może wyjść. Gaz? włócznia?

- Ostrożność nie zawadzi, to chyba kolejna pułapka, ale tak czy inaczej trzeba przeć do przodu. Mogę sprawdzić co jest po drugiej stronie.- Berthold spojrzał z lekkim rozbawieniem na znudzoną Lexę i po raz kolejny przybrał kruczą postać, by sprawdzić co jest po drugiej stronie. Liczył, że małe latające spojrzenie nie aktywuje pułapek przeznaczonych dla człowieka.
Gdy towarzysze zajęli się rozszyfrowaniem działania pułapki, Khazad wracał myślami do bramy. To nie był mały przypadkowy przedmiot, gdzieś musi być tu nieznanych na starym świecie ruda lub Jaszczury opracowały jakiś nowy sposób ich obróbki. Nowy nieznany jego rodakom stop metalu, postęp w dziedzinie metalurgii to odkrycie którego potrzebował jeśli miał zostać Arcymistrzem Run w przyszłości. Warto było eksplorować dalej tą świątynie, może uda się natrafić na bardziej poręczny przedmiot wykonany z tego materiału. Khazad więc czekał na konkretne dalsze decyzje.

- Może kliny wbić w te otwory i cokolwiek tam jest zostanie na miejscu? - Dorgundsson zastanawiał się na głos.


Widząc otwory w przejściu, najemnicy posłużyli się długą tyczką, aby wybadać przestrzeń przed sobą. Nic czego by nie dotknęli nie aktywowało pułapki, a więc wielce możliwym było, że jej mechanizm został rozmontowany. Weddien zgłosił się na ochotnika i ostrożnie przeszedł wąskim przejściem, a następnie schodami w dół. Reszta najemników podążyła jego śladem i w ten sposób dotarli do długiego korytarza, który prowadził do następnej komnaty. Ta była zdecydowanie większa od poprzedniej i skryta w kompletnych ciemnościach, więc aby móc się jej dokładnie przyjrzeć musieli posłużyć się światłem z kostura Bertholda. W owym pomieszczeniu znajdowało się sześć wielkich sarkofagów, które z całą pewnością nie pochodziły z Lustrii, albowiem namalowane były na nich nehekharskie hieroglify. W samym centrum komnaty znajdował się ołtarz, a po przeciwległej stronie stały wielkie wrota, które mogły prowadzić do sali tronowej.


Aureolus rozejrzał się po komnacie, ze szczególnym uwzględnieniem podłogi i otworów. Jeśli nic nie znalazł, zatrzymał się i zastanowił, czy w trakcie swoich podróży lub w czytanych książkach natknął się na coś takiego. Na razie jedynym skojarzeniem z sarkofagami były wampiry. Przypomnianymi Khemriańskimi zwyczajami o straży honorowej pilnującej głównej komnaty podzielił się z innymi.

- Trzeba sprawdzić te sarkofagi zanim dalej pójdziemy, może przeznaczone były dla wampirzych sług Harkona, a plugawi krwiopijcy, w przeciwieństwie do pomniejszych pozbawionych woli nieumarłych, mogli przeżyć jego zniszczenie. - Bursztynowy mag warknął, zbliżając się do jednego z sarkofagów z zamiarem zbadania co jest w środku. Jego zmysły wciąż były wyczulone na przepływy mistycznych mocy.

- Też się tego obawiam - zgodził się medyk oglądając najbliższy sarkofag. Szukał sposobu otworzenia go w bezpieczny sposób, sprawdzał czy nie ma pułapek. Z samym otwarcie czekał jednak na wojowników, by w razie czego miał kto przebić nieumarłego. Kiedy tylko się obejrzał, zauważył, że łazi za nim Lexa, której się nudziło. Prawdopodobnie liczyła na to że coś wyskoczy z pudełka-niespodzianki.
- Przynajmniej ich obecność oznacza, że niedługo natrafimy na najważniejszą komnatę. - dodał jeszcze.
- Ja tam nie wiem czy to powód do radości - Wzruszył ramionami Sylvain - Ale wolałbym, żeby nic nie wyszło z nich, kiedy pójdziemy dalej - Ostrożnie zbliżył się i przyjrzał się ołtarzowi na środku sali.

- Gotów spalić każdego nieumarłego obkurwieńca, który choćby spróbuje ruszyć zeschłym paluchem.
- Zakomunikował Wolfgang. - Jeno otwierajcie je pojedynczo żeby nas nie oblazły.

- Pojedynczo? - zamarudziła Lexa, która wyraźnie liczyła na coś lepszego. - Jeśli otwarcie uruchomi pułapki, to może i pojedynczo - wzruszyła ramionami. Z zasadzkami w końcu nie mogła walczyć, więc akurat to by jej nie ucieszyło. Pozostało jej więc łazić za Aureolusem, jak kiedyś za gospodarzem w karczmie i pilnować, aby nic go nie uszkodziło.

Zbliżając się do sarkofagów, Berthold wyczuł bijącą z ich wnętrz magię, lecz nie to zwróciło jego uwagę, a nagłe poruszenie w zaciemnionym kącie pomieszczenia. Jakiś człowiek lub coś na jego kształt zbliżało się chwiejnym krokiem w jego stronę, dziwnie powłócząc nogami. Po pokonaniu kilku metrów istota ta głośno zawyła, niespodziewanie przyśpieszyła i z rozpędem rzuciła się na sarkofag, jakby chciała go staranować, lecz jedyne co osiągnęła to strąciła wieko ozdobnej trumny.
Tak jak przewidział to Berthold, z wnętrza wyjrzała blada twarz przebudzonego wampira, którego oczy niebezpiecznie się zwęziły, kiedy nawiązał kontakt wzrokowy z dzikim magiem. Z nadludzką zręcznością i szybkością krwiopijca wystrzelił do góry, lądując na prostych nogach, po czym sięgnął po upięty do pasa miecz, aby w następnych chwilach rzucić się na intruza i posiekać go na drobne kawałeczki.

Gdy tylko nieumarłe paskudztwo wynurzyło się z cienia i wypuściło na zewnątrz kolejnego wampira, Wolfgang zaczął splatać eter wokół siebie, po czym wspomagając się małą bryłką siarki, splótł zaklęcie ognistej kuli. Tego dnia już upiekł jednego parszywca i miał ochotę na więcej.

Sylvain zaklął pod nosem i wycelował w stronę kroczącego powoli humanoida - wiedział doskonale, że przy szybkości wampira miał minimalne szanse na trafienie, chyba, że skakałby bezpośrednio na niego.
- Sądzę, że w tych sarkofagach czai się ich znacznie więcej! - Krzyknął do reszty i wystrzelił w stronę stwora. Wolał na razie zostać przy ołtarzu i nie ryzykować wpadnięcia na resztę towarzyszy.

- Aleś ty, kurwa, mądry! - prychnęła sarkastycznie Lexa na zasłyszaną rewelację. No już chyba bardziej oczywistej rzeczy nie dało się przekazać. I pomyśleć, że kiedyś miała go za mądrzejszego od samej siebie! O bogowie, jak to człowiek może się łatwo pomylić, gdy nie docenia własnej inteligencji. Nie planowała jednak czekać na oklaski i okrzyki rodem z areny, ruszyła na wampira, zanim on ruszy na tych, których musiała chronić.
 

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 09-09-2017 o 14:12.
hen_cerbin jest offline