Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2017, 09:50   #303
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Kiedy już znikam, to zawsze wracam cały…- odparł i dopiero teraz spojrzał na towarzyszkę.
- Ja jak gdzieś sama pójdę to zwykle robię sobie krzywdę - odparła lekko się do niego uśmiechając. - Jeśli jestem wybrańcem to mój bóg już pewnie żałuje swojego wyboru, biorą pod uwagę jak często musi interweniować w mojej sprawie - bezsilnie wzruszyła ramionami.
-No zauważyłem…- jaszczur pokręcił łbem.
- Najpierw prawie dwa ghule mnie zjadły, później smoczydło kwasem chciało mnie spalić... Prawie zabił mnie zły druid jak w opuszczonej twierdzy odłączyłam się od Albrechta i Ricka - zaczęła wymieniać. - Ah i ten demon w katakumbach, który jako pierwszy mnie faktycznie zabił - wspomniała z ironią. - Tak myślałam o tym co mówiłeś, z kim do tej pory podróżowałeś... To by wydawało się dziwne, gdybyś teraz miał tracić czas podróżując ze zwykłą niepokorną paladynką. Nie sądzisz? - zauważyła.
-Ustalcie szyk jeśli taki macie. Wracamy do labiryntu- elf przerwał rozmowę Venory i Balthazaara. Srebrny Sokół zeskoczył z niesłychaną gracją w dół, lecz kilkanaście metrów dalej znajdował się na tyle lekki spad, że konie mogły bezpiecznie zejść w dół.


Marsz trwał praktycznie do wieczora, a każda przerwa została redukowana do minimum potrzebnego na to czasu. Druid nie był zadowolony z faktu, że ta wyprawa tyle czasu już trwa. Na szczęście jego podróż dobiegła końca, kiedy w końcu trafili na miejsce, gdzie kończył się labirynt.
-Stąd droga w góry jest bardzo prosta i łagodna, ale zdecydowanie bardziej niebezpieczna. Wystarczy, że pójdziecie na wschód, aż w końcu dotrzecie do wzgórz. Już w oddali będzie się dało zauważyć bliźniacze szczyty, nazywane “Wampirzymi kłami”. Ścieżka na zachodnią stronę gór biegnie na południe od tych szczytów. Wystarczy, że pójdziecie wzdłuż gór na południe aż natraficie po swojej lewej stronie spory kanion. To właśnie tam zaczyna się szlak przez góry.- wytłumaczył, z niepokojem zerkając na zachodzące słońce.
- Bardzo dziękujemy za pomoc - odparła Venora. - I przepraszam za cały kłopot jaki tobie sprawiliśmy swoją obecnością - dodała z pokorą. Nie mogła jednak przejść obojętnie widząc minę elfa, powiodła wzrokiem za jego spojrzeniem. - Czy coś cię trapi? - zapytała druida bez skrępowania.

-Nie, po prostu byłem pewien, że uda nam się szybciej tu dotrzeć- odrzekł i spojrzał na nią -Podziękuj mojemu przyjacielowi. To on mnie nakłonił bym wam pomógł- dodał.
- Wiem, już mu podziękowałam - skinęła głową elfowi. - Mam nadzieję, że nie potwierdzą się doniesienia o nekromancie - spojrzała na swoich towarzyszy. - Chodźmy, może jeszcze kilka mil zrobimy przed zmierzchem - ponagliła wszystkich i skinęła na Balthazaara by prowadził. Smoczydło buchnęło parą z nosa i ruszyło w przód zostawiając Venorę z Srebrnym Sokołem.
-Oby wam się udało- rzekł, choć jego ton był chłodny -Żegnaj-
- Tak, też mam nadzieję, że nie tracimy tylko czasu tą podróżą - westchnęła rycerka. - Żegnaj - po tych słowach ruszyła za smoczydłem.
Drużyna skierowała się zgodnie ze wskazówkami jakie dał im druid. Chcąc jak najwięcej drogi jeszcze pokonać, wszyscy skupieni byli na trasie, pokonując ją w milczeniu. Jedynie Balthazaar raz na jakiś czas zatrzymywał się by upewnić się co do obranej ścieżki.
Słońce zaszło za górami i wraz z ostatnimi jego promieniami Venora i jej towarzysze zatrzymali się na postój w upatrzonym przez smoczydło miejscu.


Ludzie Dzika szybko rozbili obóz i rozpalili ognisko. Krasnolud rozporządzał podwładnymi, a przed zmrokiem do ogniska wrócił Balthazaar niosąc przewieszoną przez ramię upolowaną sarnę. Venora chwilę się zastanawiała jak tego dokonał, skoro nie dysponuje bronią strzelecką. Dopiero, kiedy zrzucił zwierzynę na ziemię rycerka ujrzała cztery głębokie bruzdy po pazurach na żebrach.
-Dzisiaj zjemy świeże mięso- skomentował.
- Wspaniale - odparła Venora i uśmiechnęła się. Coś jej podpowiadało, że smoczydło w ten sposób chciało podkreślić swoją niezależność, zdolność obycia się od pomocy druida, o którą to ona sama tak bardzo zabiegała. Choć panna Oakenfold nie musiała jeść to z grzeczności postanowiła skosztować choćby kawałek sarniny.
Po rozsiodłaniu wierzchowca rycerka przygotowała sobie posłanie, na którym usiadła, wpatrując się jak Balthazaar za pomocą myśliwskiego noża wprawnie ćwiartuje upolowane zwierzę. Venora była w stanie ocenić jego umiejętności, bo za dziecka nie raz przyglądała się jak jej ojciec, a później bracia zajmują się oprawianiem tusz, szykując je do obiadu. Lecz gdy spojrzenie czarnowłosej skierowało się na ziemię, gdzie posoka sarny mocno ufarbowała podłoże, Venorze wspomniał się paskudny koszmar, gdzie krew rozsmarowana była na deskach jej rodzinnego domu.

Panna Oakenfold poczuła zimny dreszcz na plecach i aż skuliła się, przymykając oczy. Ale to nie pomogło, a jedynie przed oczami stanął jej widok smoczydła, które rozszarpało gardło jej brata, a następnie szło ku niej i jej bratanków. Venora wstała nagle, obejmując się rękami jakby jej było zimno. Koszmary, w których krzywda bezpośrednio dotykała jej najbliższych, bolały ją najbardziej i z nimi najbardziej nie była w stanie sobie poradzić. Szczególnie po tym jak już miała przedsmak rodzinnej tragedii na jawie, gdy porwano Netira i Ergona. Paladynka pokręciła się chwilę bez celu po obozowisku, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. W końcu podeszła do Balthazaara, zatrzymując się w pewnej odległości od niego. Przez chwilę przyglądała się przez jego ramię, temu co robił.
- Czy znasz jakieś chromatyczne smoczydła? - zapytała nagle, przysiadając się obok niego. - Takie co ma błękitne łuski, niebieskie szaty i nosi przy sobie kostur - nim zdążyła zastanowić czy to dobry pomysł wspominać mu o oprawcy z koszmaru, to zdążyła Balthazaarowi bardzo dokładnie go opisać. Zdając sobie z tego sprawę poczuła się głupio, bo przecież to owszem był makabryczny koszmar, to wciąż tylko sen. Ale mimo to, nadal wpatrywała się w towarzysza wyczekująco.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline