Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2017, 17:17   #37
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Całe szczęście nie padało ostatnio.
Jesienne deszcze potrafiły zrobić z ardeńskich traktów prawdziwy czyściec i drogę przez rękę. Gdzieniegdzie całe rozlewiska błota blokowały przejazd, gdzie indziej błoto pokrywające wierzchnią część drogi prowadzącej w górę jakiegoś zbocza dawała lekcje pokory i wielokrotne ześlizgiwanie się w dół, upadki. Czy ludzie, czy konie, czy wozy.
Po ulewach trasa przez góry była istną mordęgą.
To dlatego większość miasteczek, lub po prostu większych wsi w tych rejonach mieściła się wzdłuż Mozeli, transport towarów rzeką był wielokroć tańszy i prostszy, ale Alexander musiał jechać traktem bo spieszył się jak diabeł do grzesznej duszy.


Grudy ziemi strzelały spod kopyt na wszystkie strony. Skryba nie był wybitnym jeźdźcem, swe umiejętności zamykając w wykorzystywaniu wierzchowców do walki, lub turniejów. Pewne trzymanie się w kulbace, kierowanie uściskiem nóg w boju gdy ręce zajęte. Wykorzystywanie wielkiej siły konia w szarży. Tak, w tym był dobry… Brakowało mu jednak do mistrzów sztuki jeździeckiej, którzy potrafili wyciskać z rumaków ile się da. Gońców, albo i nawet weteranów lekkiej jazdy.
- Panie!!! - darł się Noel starający się nie zostać z tyłu. - Konie zajeździm! Panie! Konie padną!
Alexander nie zareagował.
Wspomniał tę wymianę zdań w gospodzie, którą usłyszał pijąc piwo smakujące dla niego jak dziegieć.

  • - Uuuu, no popatrzcie kogo ja tu widzę. Niech na mym własnym powrozie mnie powieszą, jak to nie nasz przyszły pan!
    - Cichaj Gaspard i siadaj. Alexandre w kłopocie jest.
    - A zali wpadł do twojej karczmy kiedy, nie mając w głowie kłopotów?
    - Bywało, teraz ma większy. Wilka musi złapać.
    - A co to za problem, wnyki zastawić i się jaki złapie przed zimą.
    - W dwa dni! I musi być wielki strasznie!
    - Co? No nieeee… W dupęż chędożona mać! Prezent ślubny? Tej pannicy to się w cipie już całkiem poprzewracało, bo wszak w głowie nasrane miała i ma jak wszystkie szlachcianki.
    - Alexander! Alexander!!! No uspokój się, nie wsta…
    - Alexander, jaaaam tak jeno palnął… Na Bogą, weźże usiądź!!
    - Gorze mi… Nie znajdę w dwa dni. Gorze…
    - Tu trzeba łapaczy zawodowych. Pamiętasz Johan jak kiedyś kilku takich srogich liny moje mocne kupowali? Zwierzołapy. Wilk? Niedźwiedź? Dla obwoźnych cyrkowników, albo i na dwór szlachecki? Bierzesz zwierzołapa. Fachowcy.
    - Nie ma tu takich…
    - Wilk i zwierzołapy? Och, Alexander?
    - Witaj Herman siadaj. Alexander w kłopocie jest.
    - Jak zawsze, znów przez tą wywłokę z zam…
    - ... wilka musi zła… siedź!!
    - Alexander!!! Zostaw!!!
    - Na litość boską, upił się i zbiesił!!!
    - Pomiłuj…!! Aaaargh… aahleee… jaaam… hrkh… łapacze...hhhh… fhiiilhhhkk…
    - Jaki wilk. Mów bo ubiję.
    - Hhhh… Matko przenajświętrza… hhhhkhh.. Jakąż ty masz łapę zdążyłem zapomnieć. Dajcie piwa, bo mnie przecie tu prawie zadusił. W kuźni mej goniec był od jakiego księcia z Rzeszy co we Francjii gości, z listami do zarządcy jego włości. Podkowa mu się obluzowała… znaczy gońcowi, nie księciu… znaczy co ja gadam, koniu gońca. No i jak żem podkuwał to pogadalim. Bo wiecie, ten książe żenić się ma. Jakiś Burgundczyków to stronnik, ślub ma być na dworze Filipa w Brugii. Wybranka jego z ojcem, z Francji jechała i w Reims się jakoś spotkali. Zdecydowali że odpoczną nieopodal Rethel, polowaniem się ucieszyć nim dalej do Flandrii i Brugii pociągną na dwór Filipa Dobrego, aby tam swój ślub odprawić Podobno…
    - Jak mi Bóg miły, gadaj o wilku, bo zmroku nie dożyjesz!
    - No, już, już. Puszczaj. Święta panienko, co w niego wstąpiło. No jak jechał tu z Rethel do tego niemieckiego księstewka, to łapaczy mijał. Mówił, że w klatce na wozie to w pierwszej chwili niewielkiego niedźwiedzia jakby zobaczył, tak bestia wielka. Ale wilk to był. Po tamtej stronie pasma Siedmiu Sióstr podobno takie zniszczenia czynił, że biada oj biada była, a i na ludzi się rzucał i kilku rozszarpał. Uzbierano na fachowców, a i pan tamtejszy od siebie dołożył. Złapali i tak sobie uwidzili, że za takiego to szczere złoto wydębią od kogo w Reims, albo i samym Paryżu! Na Reims właśnie jechali, drogą ku Rethel wiodącą.
    - Alexander!!! Gdzie ty…? Alexander!!
    - Oszalał, mówię wam. Oszalał. A niech gna i kark se złamie…


Łapaczy dopadł jeszcze sporo przed Rethel.
Zasadniczo sam nie wiedział jak chciał z nimi się ugodzić, bo w szale nadziei prysnął przecież z karczmy na trakt. Za późno zorientował się, że mógł na zamek wrócić po pieniądz na wykupienie wilka. Teraz nie miał takiej sumy, jaką fachowcy pewnie umyślili sobie za wielkiego basiora.
Okazało się to najmniejszym problemem…

Przegapiłby ich, bo żadnego wozu nie mieli. Tylko obładowany koń juczny z różnym sprzętem, w tym zwiniętą siecią, tknął skrybę by spytać czy to nie oni.
A jakże.
Opowiedzieli mu, jak orszak możny szlachty spotkali, co na polowanie się udawał i z hrabią, który temu orszakowi przewodził, godnie się ułożyli świetną cenę dostając za swój żywy łup wraz z wozem i starym koniem pociagowym.
Łapacze wspominali, jakoby wielki basior miał być uciechą dla szlachty.
Spuszczony, szczuty psami, zaganiany, kłuty przez uczestników polowania. Podobno jeden z rycerzy sugerował aby córka hrabiego dostąpiła zaszczytu śmiertelnego strzału z łowieckiej kuszy. Na dobrą wróżbę jej ożenku z księciem.

O ile z łapaczami skryba miał jeszcze szansę negocjować w kwestii oddania lub odsprzedania mu wilka, to nie z możnymi. O ile łapaczy mógł przemocą zmusić do tego, a w razie co wyrżnąć… to nie z orszakami niemieckiego księcia i jakowegoś hrabiego.
Ale czy mógł odpuścić?


Wszystko szło dobrze do pewnego momentu.
W dworku drewnianym czyniącym za łowiecki wygasły już wszelkie oznaki wieczerzy, a i przed namiotami mało kto siedział lub się kręcił.
Obozowisko nawet w mroku nocy wydawało się spore, na nie mniej niż dwa tuzinynamiotów, z których kilka było sporych rozmiarów na wiele osób, dla służby lub zbrojnych. Największy, imponujący i ozdobiony złoto-czerwonym herbem (nieznanym skrybie kompletnie) stał na uboczu i dzielił go od dworku cały obóz. Mocno zbudowany książę z Rzeszy też już w nim spoczął, wedle obyczajności mając między sobą, a narzeczoną (z pewnością śpiąca w zabudowaniach), zbrojnych i dworzan z dwóch orszaków.
Gdzieniegdzie widać było na szatach inne herby, zapewne ojca tego dziewczęcia wydawanego za Niemca i ten herb Alexandrowi coś już mówił, ale zaaferowany skryba nie mógł skojarzyć co. Wszak szlachetnie urodzonym nie będąc, na heraldyce nie znał się prawie wcale. Złote lilie na niebieskim polu sugerowały pokrewieństwo po mieczu z rodem królewskim. Jakaś boczna linia?
Skryba uśmiechnął się do siebie gorzko.
Bardzo dalecy krewni.


W końcu załapał…
To biało czerwone blankowanie skojarzył z herbu Burgundczyków. Filip III Dobry wszak dokładał do swojego herbu kolejne barwy wielu swych włości, ale te rodowe, oznajmiające wywodzenie się jego linii od rodu Kapetyngów zawsze zajmowały pół czterodzielnej tarczy
Zajmować się tym kto to może być czasu nie miał, czekał wszak na Noela.
Pomagier stajennego z Kocich Łbów świetnie znał się na koniach i sam w czasie obserwacji zauważył, że najcenniejsze, rycerskie rumaki i wierzchowce zgromadzono w złym miejscu, tuż przy szopie z sianem, a i za blisko zagrody klaczy. Zwierzęta były poddenerwowane, bo raz że bliskość paszy, a dwa, że kilka niewywałaszonych ogierów czując zapach samic tylko potęgowało poruszenie. Wysokie wozy taborowe hrabiego oddzielały prowizoryczne ‘stajnie pod gołym niebem’ od dworku i namiotów, przez co mało kogo interesowało co się tam dzieje, poza trójką strażników pełniących warty raczej pro forma.

Tylko jeden z koników stał poza zagrodami. Przeznaczona pewnie na zarżnięcie nad ranem, stara, chuda szkapa z filozoficznym spokojem stała blisko bryczki z klatką z wilczurem. Leżąca pod drzewem uprząż z chomątem dopełniała szans na realizację planu.
Gdy Noel podpalił składzik z sianem, poddenerwowane konie oszalały i stratowały prowizoryczne ogrodzenie czmychając z dala od ognia. W obozowisku zaczął się istny armageddon, gdy część ludzi wylatywała z namiotów starając się zorientować co się dzieje, a druga część rzuciła łapać konie.

Alexander dopadł do uprzęży i zaczął ją zakładać na starego konia pociągowego, aby zaprząc do wozu z wilkiem, który obudził się na harmider i gniewnie warczał. Zaiste był wielki, ale czasu na podziwianie basiora nie było.
Skryba zakładał, że w czasie pandemonium jakie rozpętało się w obozie, zdąży szybko zaprząc konia do bryczki i odjechać, nikt nie pilnował stojącego na uboczu groźnego zwierza, bo któż byłby tak głupim, aby zdecydować się na kradzież w takim obozowisku i to właśnie wilczura.

Zamysł był zaiste szalony, ale Alex nie miał lepszego. Nad ranem zwierze zabiją, a szanse na to że bogaty hrabia po prostu odda łup za który płacił złotem komuś takiemu jak Alex, były żadne.
Gdy stara szkapa posłusznie dała się zaprząc, a w obozie wciąż trwał harmider i łapanie koni, skrybie zaświtała nadzieja.


Obejmując drzewo czuł jak skuwają mu dłonie kajdanami.
Wtedy właśnie ta nadzieja ostatecznie upadła…
Powrozy mógłby zerwać gdy pójdą spać, dzięki mocy krwi Elijahy. Jak wtedy, na polanie bandytów.
Ale nie łańcuchy.

Stracił cały dzień.
Mijała noc.
Nad ranem hrabia miał zdecydować czy go powiesić, czy uciąć prawą dłoń i z wypalonym na czole stygmatem złodzieja wypuścić. To drugie byłoby pewnie aktem wyjątkowej łaski. Czekał go sznur i dobrze o tym wiedział… Zresztą nawet gdyby go wypuścili okaleczonego i napiętnowanego, to co miałby uczynić?
Jeżeli miałby zdążyć przed następnym świtem do Kocich Łbów wioząc wilka na wozie, musiałby wyruszyć chyba przed świtem.

Ból bata, którym biczował go pachołek był niczym wobec bólu jaki Alexander czuł w głębi.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 06-09-2017 o 17:27.
Leoncoeur jest offline