Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2017, 19:25   #144
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Lightbulb

Do not strike until you are ready to crush the enemy utterly, and then attack without mercy, destroy every vestige of resistance, leave no-one to work against you.
- Tactica Imperialis


Konsekwencje

Siódmy tydzień po deklaracji Exterminatus był wybitnie intensywny. Oto bowiem, dzięki wsparciu ze strony niespodziewanych posiłków, Imperium mogło rozpocząć ofensywę. Ostatnią w tej wojnie.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=0Yovl9HvpPU[/MEDIA]



Na pierwszy ogień, z racji położenia i prędkości, poszła bitwa na orbicie Farcast. Okazała się być niezwykle krwawa. FAS-F, mimo braku (a może właśnie dlatego) głównodowodzących, dało bardzo poważny odpór siłom Rogue Traders i Bractwa Najemników. Desperackie starcie przedłużało się. Wprawdzie kanonierki i łodzie floty systemowej nie stanowiły żadnego wyzwania dla okrętów RT i zostały szybko zdmuchnięte, to sama stacja, z racji swej solidności, wielkiej załogi (znacząco wzmocnionej w ostatnich tygodniach z prikazu Rathbone) była twardym orzechem do zgryzienia. Za twardym, biorąc pod uwagę fakt, że należało ją zdobyć zamiast zniszczyć. Taki był kontrakt z rządem. Trup ścielił się gęsto po obydwu stronach. Padło wielu oficerów, dowódców, nawet niektórzy członkowie RT-owych entourages. Ostatecznie jednak, dzięki poświęceniu tychże, doborowej klasie napastników i szybkim myśleniu Durrana Morgensterna, stacja wreszcie została zdobyta. Pozostałe okręty systemowe próbowały jeszcze ją odbić oraz kontratakować, jednak kontrola nad makrobronią stacji plus dwa uszkodzone, acz wciąż solidne okręty RT wystarczyły, by zmasakrować pozostałości FAS-F. Resztki flotylli nie zdołały czmychnąć.
Parę dni po zakończeniu batalii, lojaliści przeprowadzili punktowy ostrzał orbitalny pozycji buntowników na powierzchni planety, z paskudnym skutkiem dla nieprzygotowanych zdrajców.

Mniej więcej w tym samym czasie w favelas Imperialnego Miasta doszło do ostrej strzelaniny. W wyniku współpracy Kaarela Cotanta i Anny Roverti narodziła się możliwość oszukania Istvanian i podrzucenia im walizki z fałszywym fragmentem kodu. Heretycy połknęli haczyk. Sprawą zajął się Mordax Lestourgeon przebywający akuratnie w ImpCity. Szybko zorganizował drużyny doborowych Arbitratorów z jednostek egzekucyjnych i wykonał swój ruch. Efekt przekroczył oczekiwania Kadry. Po walizę przybył sam Ann "Pistol", kadrowy heretek Rathbone. W dodatku dał pretekst siłom rządowym do potężnego crackdown, przekupując praktycznie wszystkie pozostałe, liczące się gangi z favelas. Obława, mimo pewnych strat pośród Arbites oraz znacznie większych pośród cywilów i Carabinieri, zakończyła się pełnym sukcesem. Dwulicowy boss półświatka, Valer Cantano, nie żył. Ann "Pistol" została ukarana przez Mordaxa ostateczną sankcją. Ładnych paru gangerów, w tym ważniaków, padło łupem Arbites. Anna Roverti przetrwała i przejęła stery nad tym, co pozostało z "biura" Zimnej Gildii na Farcast.
W późniejszych dniach Arbitratorzy i Carabinieri, wspierani przez kontyngent wojskowy z MP-F, wprowadzili do favelas stan wojenny i systematycznie wysprzątali cały cholerny burdel, kasując praktycznie wszystkie gangi (i nie tylko). Brutalność policji sięgnęła zenitu, jednakże wszyscy przymknęli na to oko. Kto nie był w stanie uciec bądź dobrze ukryć się, tracił życie bądź trafiał na ciężkie lata do naprędce powstających "Rehabilitacyjnych Obozów Patriotycznych". Rządowych łagrów.
Jednakże, rząd i Arbitratorzy nie osiągnęliby takiego sukcesu w kasacji pozostałego niezależnego półświatka, gdyby nie zakulisowa pomoc Kasballiki. Ludzie Barona Kazika, z racji stażu i powiązań z planetarnymi płotkami, byli w stanie przekazać władzy mnóstwo donosów. Co Kasballica dostała w zamian? O to należało się spytać El Kanga bądź Kazika.

W następnych dniach doszło do kolejnych operacji lojalistów, od dawna już przewidywanych i planowanych. Zdrada lojalistów przez kartel Ortega została ukarana nadzwyczaj surowo. Obława i szturm sił rządowych pod nadzorem Christophera Blaine'a. Nikt z ważniaków bądź ludzi opatrzonych nazwiskiem Ortega, w tym padre Eusebio, nie uszedł z życiem. Sadyba, magazyny, zasoby, kryjówki kartelu zostały zrównane z ziemią za konszachty z Istvami. Pojmani członkowie nawet nie trafili do łagrów, tylko na szafot, w pokazowych egzekucjach. Akcja została przeprowadzona szybko, profesjonalnie i dokładnie. Nie było komu uciekać bądź mścić się. Po przejściu Inkwizycji pozostały jedynie śmierć i strach.
Kasacja kartelu Ortega, zmiecenie kartelu Istvanian, wykorzenienie Amarantowego Syndykatu z Paramos de Vaquero, utrata Familii Rodriguez i czystka w stołecznych favelas sprawiły, że jedyną formą przestępczości zorganizowanej na planecie została Kasballica, co z pewnością podobało się jej Baronowi...

Podczas gdy Blackhole mścił się na Ortegach, Kaarel Cotant i Cortez Abaroa prowadzili zgoła inną obławę w głębi Okręgu Centralnego, w prowincji Interior. Starcia o wioskę Rosa w głębi dżungli, korzystając z miszmaszu słabych, lokalnych sił policyjno-milicyjnych oraz wsparcia ze strony najemników były intensywne i krwawe, acz jednostronne. Dobre plany i jeszcze lepsza egzekucja, oraz poprawne reagowanie na poczynania przeciwników poskutkowały osaczeniem i wycięciem w pień pozostałych na Farcast komórek Amarantynowego Syndykatu i Postrzępionego Zapytania. Gdyby te dwie organizacje połączyły siły, choćby tymczasowo, byłyby w stanie zgładzić ofensywę lojalistów... ale tak nie zrobiły. Zgubiły ich bratobójcze walki i zbytni upór przy próbie zdobycia kolejnej walizki z kodem (co tylko potwierdzało, że obydwie heretyckie organizacje znały sprawę Mechanizmów Hyades). Cotant ledwo uszedł z życiem z potyczki ze swoim nemezis, Bodagiem Keynem od Pytajników, ale dał radę wyrwać walizę z jego łap, podczas gdy Abaroa doprowadził anihilację przeciwników do słusznego zakończenia. Niestety, Keynowi udało się - po raz kolejny - uciec i dosłownie rozpłynąć się. Wszelkie próby poszukiwań spełzły na niczym. Ani chybi miał zamiar opuścić planetę (bądź już to zrobił).

W końcowych dniach tygodnia, Imperium przeprowadziło walną ofensywę na pozostałe siły zdrajców, FAP-owców od generała Bandery. Tutaj, dzięki eliminacji ostatnich ognisk oporu na tyłach, zawieszeniu broni z EP, odzyskaniu kontroli nad orbitą, intensywnym ostrzale artyleryjskim i powolnym, dokładnym, bezlitosnym oczyszczaniu kolejnych połaci terenu z wrogów, poszło podobnie. Ludzie Bandery byli twardzi, nie mieli nic do stracenia, byli najlepszymi trepami z PDF. Bronili się długo i zażarcie. Mimo to, sporo z nich poddawało się, wątpiąc w jakikolwiek sens walki. Trafiali do wspomnianych już ROP-ów, rządowych łagrów, gdzie czekali już na nich koledzy z FAS-F, gangerzy i inni frajerzy. Ich los tamże był przesądzony. Ludzie Bandery zasłynęli z okrucieństw na cały Subsektor Malfiański. Niewielu wytrzymało w ROP-ach więcej jak pięć lat, a żaden nie doczekał końca "rehabilitacji".
W wyniku dobrego strategicznego myślenia ze strony Inkwizytora Sejana oraz jeszcze lepszego operacyjnego ze strony Przesłuchującego Matuzalema, generał FAP-F, Juan Antonio Bandera, poległ wraz ze swoim sztabem podczas swego last stand w trzewiach podziemnego bunkra dowodzenia. Pozbawieni efektywnego dowództwa i moralnego spoiwa, zdrajcy rozpadają się na mniejsze grupki i w ciągu następnych kilku dni padają ofiarą sił rządowych.

Ze spraw wywiadowczych: Matuzalem w ostatnich dniach wykrył silny przekaz astropatyczny, dobrze zakodowany, który został wysłany przez Chór z Pałacu Gubernatorskiego. Przyjrzenie się tematowi poskutkowało stwierdzeniem, że został on wysłany kierunkowo, priorytetowo i całkiem daleko, bo na planetę Solomon, ważny świat kopców w subsektorze Marchii Markayn. Był bardzo dobrze zaszyfrowany i długi. Dużo informacji. Ważnych informacji. Cały pakiet danych. Matuzalem, wspólnie z Mordaxem, Durranem i Zordonem mógł go rozszyfrować, jeśli mieliby na to czas i chęci...
Drugim była ekstrapolacja Zordona, iż z zebranych fragmentów kodu wciąż brakowało jednego. Zordon przewidywał z 96% prawdopodobieństwem, że ostatni fragment kodu był w rękach Kadry Rathbone. Z 98% prawdopodobieństwem zaś mógł stwierdzić, że koordynaty wskazywały na... Kantan, znany również jako Facrast IV, czwartą planetę tego systemu gwiezdnego. Gazowego giganta, typ Jowisz. Brak ostatniego fragmentu, jednak, nie pozwalał na dokładne określenie koordynatów. Było wiadomo, że znajdowały się gdzieś w warstwie mezosfery.

Podsumowując, siódmy tydzień od momentu ogłoszenia Exterminatus okazał się być decydującym. Imperium raz jeszcze zwyciężyło nad renegatami, dając odpór ich wściekłym atakom, przechodząc do udanej kontrofensywy i oczyszczając planetę ze zdrajców.

Inkwizytor Olianthe Rathbone utraciła wszystko, co przez ostatnie dziesięciolecia pieczołowicie skonstruowała na Farcast. Nie miała już armii, floty, siatki wywiadowczej, kryjówek i pieniędzy. Jedyne, co jej pozostało, to garść lojalnych agentów, gwardzistów i jeden obiekt wojskowy.

Operacja Starscream weszła w końcową fazę.



+++ Koniec Rozdziału Drugiego +++






Rozdział III

Pericula In Mora

13 Iunius, rok 833.M41
Kryjówka Operacji Starscream, dżungla prowincji Interior, Okręg Centralny
11:17 czasu lokalnego
Farcast, System Facrast, Subsektor Malfiański
Sektor Calixis, Segmentum Obscurus

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=gr9zPyA6qjk[/MEDIA]



Od zgładzenia armii zdrajców, przestępczych karteli i grup heretyków minęło raptem kilka dni. Sytuacja na Farcast znacznie się uspokoiła, aczkolwiek planeta wciąż była w ryzach stanu wojennego, a wojna z Istvaanianami wciąż formalnie trwała.

Ostatnie niedobitki tych czy innych grup próbowały stawiać opór w Okręgu Centralnym bądź uciekać. Niektórzy dotarli na subkontynent Kwarantanny. Wszędzie spotkała ich śmierć. W Okręgu i gdzie indziej z rąk lojalistów. Na Kwarantannie... z rąk Dzikich Orków.

Okazało się, że przez ostatnie miesiące totalnego zaniedbania tematu, ekosystem Orkoidów rozwinął się do wystarczającego poziomu. Na subkontynencie kręciły się pokaźne bandy prymitywnych orczych barbarzyńców, którym asystowały stada różnego rodzaju Squigów a także całe rzesze Snotlingów i Gretchinów. Pojawiały się też pierwsze, "oswojone", wielkie bestie zwane Squiggothami. Dzikusy nie "uaktywniły" jeszcze pamięci genetycznej dającej im dostęp do "Orky Tek", niemniej jednak była to kwestia czasu, tym bardziej, że z rąk zmasakrowanych uciekinierów pozyskali całkiem sporo zdobycznej broni. Dość, by zaczęli samemu kombinować nad własną - obecnie jedynie orkowymi, klasycznymi pistoletami typu Slugga.

Zagrożenie ze strony Orków było jak na razie nieduże, acz nieakceptowalne. Pozostawieni samym sobie mogli doprowadzić do zagłady ludzkiej populacji na Farcast i sięgnąć ku gwiazdom. To było niedopuszczalne, toteż Farcastańczycy i pozaświatowcy raz jeszcze zjednoczyli siły, uderzając na walczące ze sobą plemiona Xenos.

Z niebios lał się deszcz kilotonowych makropocisków, wielkich rakiet, głowic typu Atomic, strumień lanc energetycznych i makrolaserów. Stacja orbitalna i okręty Rogue Traders pakowały co miały. Wtórowały im naloty guncutterów, ostrzeliwujące co bardziej nieuchwytne cele i zrzucające im na łby tony bomb, choćby improwizowanych.
Lądem zaś szły pokaźne siły. Całe pozostałe FAP-F, dwieście tysięcy żołnierzy wszystkich branż i służb, ze wsparciem artyleryjskim, rakietowym i pancernym. Wsparte przez rezerwy z MP-F oraz oddziały ochotników z EP. Całą operacją osobiście dowodził Esteban Kang Durante, z wydatnym wsparciem ze strony Corteza Abaroy i Dietera Diesela.
Wróg był twardy i liczny, szybko też się rozwijał i uzupełniał straty, niemniej jednak był podzielony bratobójczymi walkami, głupi i technologicznie zacofany (co było wręcz niedomówieniem - poza "elitarnymi" drużynami wyposażonymi w co paskudniejsze Squigi, Squiggothy, broń zdobyczną i Sluggi, nie był w stanie zadać strat siłom Imperium w sytuacji innej niż zasadzka bądź miażdżąca przewaga liczebna). Kolejna czystka Orkoidów na Farcast była kwestią czasu.

W międzyczasie, siły rządowe i rebelianckie próbowały rozpoznania bojem na terenach okalających starą bazę wojskową, zawłaszczoną przez ostatnich Istvanian w Sektorze Calixis. Nie dawali rady. Straty drużyn zwiadowczych i oddziałów szturmowych sięgały 90%. Wróg korzystał z artylerii, w tym rakietowej, mnóstwa pól minowych, pułapek, topografii terenu, sieci podziemnych tuneli, całej rzeszy zautomatyzowanych działek obronnych oraz bitewnych serwitorów, miał też świetny system multispektralnych sensorów i serwoczaszek zwiadowczych. A za tym stała Rathbone, jej Kadra i pozostali Gwardziści, którzy nie byli w ciemię bici. Powoli tracili te zasoby, warstwy obrony, jednak zajmowało to zdecydowanie zbyt długo, a straty były zbyt wysokie.

Kadra Sejana dysponowała planami bazy, i to aktualnymi. I ze zgryzotą zdawali sobie sprawę, że była to istna cytadela. Automatyczne systemy obronne wysokiej klasy multiplikowały siłę ognia i obsadę garnizonu. System tuneli był zabezpieczony pułapkami oraz solidnymi grodziami. Nie było też tak naprawdę pieszego wejścia do środka - jedynie otwarty (acz zamykany płytą z adamantium i tarczą próżniową) hangar w ścianie góry typu mesa, zaopatrzony w windę, którą łatwo można było uszkodzić bądź odciąć. Hangar oczywiście roił się od wieżyczek i serwitorów. Było jeszcze wyjście na szczyt mesy, gdzie były baterie artyleryjskie, rakietowe i przeciwlotnicze. Wszystko zautomatyzowane. Cała twierdza zaopatrywała się w energię geotermalną, miała też zapasowe generatory na pręty izotopowe. Zapasy amunicji, części zamiennych, żywności i środków medycznych były zbierane, uzupełniane i wymieniane na świeże przez lata i starczyły na równie długo.

Oczywiście, można było próbować ofensywy. Inkwizycja miała do dyspozycji setki tysięcy Milicjantów z MP-F na wojskowym poziomie, dziesiątki tysięcy partyzantów z EP, paroma plutonami Arbitratorów, dwoma batalionami najlepszych najmitów w Sektorze, pozostałościami sił Rogue Traders (aczkolwiek tych to trzeba byłoby przekonywać). Mogli nawet odciągnąć dowolne ilości dział, rakiet, czołgów i lotnictwa od eksterminacji Orkoidów (na czym na pewno by ta czystka ucierpiała). Istvanianie, nawet tak dobrze okopani, nie daliby rady. Byłaby to jednak bardzo kosztowna operacja, tak w sprzęcie, jak i żywotach ludzkich.

Twierdza miała też jedną słabość - brak ogólnej tarczy próżniowej ani makrobroni. Nie była w stanie odeprzeć bombardowania z orbity. Ba, Pax Behemoth mógłby nawet zejść na niską orbitę czy w termosferę/mezosferę i zbombardować mesę całkiem precyzyjnie bez żadnych obaw. Mógłby nawet zrzucić Atomika czy dwa. Ale... pytanie, czy o taki koniec chodziło Sejanowi i jego Kadrze. Anihilując mesę, nie mieliby możliwości dostępu do cogitatorów, zapisków, techu, ostatniego fragmentu kodu czy wreszcie samych ciał zabitych Istv. Paranoiczne umysły członków Inkwizycji podrzucały im wizję, w której Kadra Rathbone, bądź sama Inkwizytorka, uciekłaby z mesy pod osłoną zagłady za pomocą jakiegoś promu, tunelu, pokoju przetrwania czy nawet cholernego Teleportarium.

Jednocześnie, próba ukradkowego podejścia do twierdzy była niezwykle ryzykowna. Systemy i ich właściciele mieli przewagę na każdym stopniu, a startowali z poziomu im równego.

Jakikolwiek plan wydawał się mieć więcej wad, niż zalet. Niemniej jednak... to była sprawa honoru, i nie tylko. Istvanianie musieli zostać zgładzeni. Mechanizm Hyades musiał zostać odnaleziony. Jakikolwiek inny wynik misji byłby porażką, która niosłaby ze sobą surowe konsekwencje nie tylko dla umęczonego Sektora, ale także dla samego Sejana i jego ludzi.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 06-09-2017 o 19:27. Powód: Lokalizacja
Micas jest offline