Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2017, 22:04   #2
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację


Powieki opadły, głowa oparła się na dłoni.
Obudź się!
Gdy rozum śpi, budzą się potwory.
Gówno prawda. Potwory budzą się gdy ludzkie umysły pracują na pełnych obrotach, zdolne do wymyślenia i usprawiedliwienia największych okropieństw w imię władzy i chciwości.

- Duch pyszny poprzedza upadek – rzekł do holograficznych ekranów. - Gwałt i przemoc sprawiają, że ginie bogactwo, tak dom pysznego zostanie zniszczony.

W hoteliku państwa Cheng wielu ludzi z braku towarzystwa mówiło do siebie. Większość lokatorów prawie nie wychodziła z sieci, leżąc dniami i nocami w hełmach do VR lub podłączona przez bioporty. Pracowali przez sieć i bawili się w sieci. Nie pili, nie ćpali, nie przyprowadzali dziwek – z punktu widzenia państwa Cheng byli idealnymi lokatorami dziesięciometrowych klitek.
Pan Nikt też więcej czasu spędzał w sieci niż w niezbyt ciekawej rzeczywistości, ale robił tam trochę inne rzeczy. Rzeczy, które innym mogły wydać się niepokojące. Gdyby tylko byli w stanie go wyśledzić.
Ale nie był jak te nieświadome miliony królików doświadczalnych, których każdy krok, w sieci i poza nią, kontrolowały rządy i korporacje. Skrypty i AI analizowały każdy ruch, kliknięcie i każdego wydanego dolara, pod kątem badań rynku oraz tak zwanego publicznego bezpieczeństwa, po czym zapisywały w przepastnych bazach danych. Wszystko co zrobisz, co powiesz i o czym pomyślisz, może być użyte przeciwko tobie. W najmniej spodziewanym momencie.

Na niego jednak nie mieli nic.
Dlatego, że nie istniał.
Był duchem.

W jego dawnym domu wszyscy już spali. Mikrofon milczał, kamery – ta ukryta w salonie, te w holofonach Helen i Bree oraz monitoring budynku - pokazywały ciemność. Zlecił kontynuowanie obserwacji botom wyposażonym w skrypty rozpoznawania twarzy i otworzył wiadomość od Pierrota.

Gość był dupkiem i owszem. Ale też samokrytyka z ust niekoronowanego księcia zony 6 była czymś niecodziennym i niespodziewanym. Może nie użył słowa „przepraszam”, ale jednak…
Ostatnio z typową dla laików ignorancją przyjebał się, że robota wykonana przez Pana Nikt była nie całkiem tym czego oczekiwał i przelał tylko pół ustalonej sumy. Potem pewnie znalazł jakiegoś nowego fachmana, jednego z tych genialnych cyber-dzieciaków, które zeszły na złą drogę. Były dobre, odważne do granic brawury, ale brakło im doświadczenia i dyscypliny. Kiedyś miał nieszczęście pracować z takim jednym, co musiał przerwać robotę, bo umówił się na rajd w grze. Co najważniejsze, brakło im cierpliwości. Tylko na durnych filmach hakerzy walili w klawiatury jakby mieli padaczkę, w minutę łamiąc zabezbieczenia banków. Naprawdę oznaczało to ostrożny phishing, żmudną obserwację oraz godziny, a nawet dni ślęczenia nad liniami kodu.
Mr Nobody zastanawiał się teraz co się wydarzyło, że Pierrot znów prosi o pomoc i niemal się przymila. Któryś z dzieciaków musiał coś spierdolić, albo sprawy naprawdę wymknęły się spod kontroli.
Zanurkował w Infooceanie w poszukiwaniu niusów o Jokerach. Portale informacyjne, raporty policyjne, lokalne fora… Jokerzy zbierali ostry wpierdol i nawet nie wiedzieli od kogo. To było ciekawe, ale nie na tyle, żeby Mr Nobody się skusił. Wolał się nie mieszać w wojny gangów.

Jednak Pierrot był sprytniejszy niż wyglądał i wiedział jak go podejść. Ile naprawdę wiedział? Może nic i tylko ściemniał, próbując podstępem wydobyć jakieś informacje. „Proszę Panów” – wielu myślało, że pod pseudonimem Mr Nobody kryje się więcej niż jedna osoba, coś w stylu kooperatywy. Nic dziwnego, bo za każdym razem gdy spotykał się z Pierrotem, Pan Nikt wyglądał zupełnie inaczej. Chaos w głowie? Gówno wiesz, w dupie byłeś. Myśli Pana Nikt były jasne i podporządkowane Celowi jak nigdy.
Olałby propozycję i nawet nie odpisał, gdyby nie ostatnie zdanie listu. Każdy chciał wiedzieć „co w rosie piszczy” a najbardziej Mr Nobody. Czy Pierrot wie coś nowych o planach korporacji? Czy to tylko przynęta? Jeśli nawet, to warto wybrać się do siedziby Jokerów i sprawdzić.

Mr Nobody sprawdził monitoring hotelu, który shakował pierwszego dnia pobytu i przygasił ekrany. Odlał się do składanego sedesu i położył do łóżka. Zanotował, by jutro kupić od Wietnamczyków z dołu naturalną pastę do zębów, którą wyrabiali z wodorostów i mięty.
Hologram na ścianie ustawił na „Sielski Poranek” z pianiem koguta, na godzinę ósmą.

***

Światło dnia wślizgnęło się przez rozchylone palcami żaluzje. Na ulicy poniżej przechodnie zręcznie wymijali sterty śmieci, klikając jednocześnie w holoekrany e-glasów. Podzielność uwagi była najważniejszą umiejętnością tych czasów. Do straganu Diblera ustawiła się już kolejka po świeże szczury.
Helen była już w pracy, jak zwykle pół godziny przed czasem, walcząc w wyścigu szczurów – kamerka przy bramie do zony 1 uchwyciła ją o 7:21. Nowy motherfucker podwiózł Bree do szkoły. Chociaż tyle z niego pożytku. Pan Nikt wiedział o nim już prawie wszystko i denerwował go fakt, że póki co nie miał na niego haka.
Sprawdził monitoring i wziął szybki prysznic w tubie, zużywając dzienny przydział słodkiej wody. Na śniadanie pasztet z królika, które pan Chang hodował na balkonach i dachu. Na myśl o nafaszerowanym chemią mięsie, które nigdy nie miało nóg ani oczu, wyhodowanym w laboratoriach z komórek macierzystych, dostawał mdłości. Lepszy już Grimporcki szczur z rożna.

Winda nie działała od dawna – w jej szybie urządzono dodatkowe mieszkania dla najuboższych, dwa na półtora metra. Pan Nikt zszedł z psem na parter tej Wieży Babel, gdzie mieszkały rodziny nielegalnych imigrantów z nielicencjonowanymi dziećmi. Przedarł się przez gwar we wszystkich językach świata i wyszedł na podwórko.
Po chwili brama otworzyła się i na ulicę wyjechała odrapana furgonetka.

Kilka mil dalej wyszedł z niej inny mężczyzna.
Biały, koło pięćdziesiątki, ze staromodną fryzurą i wąsem. Ostatnią przecznicę pod siedzibę Jokerów przeszedł pieszo.
Pozornie wyglądał zupełnie niegroźnie i właśnie fakt, że ktoś taki spaceruje po tej okolicy swobodnie jak po centrum handlowym dawał do myślenia. Może coś w sposobie jaki trzymał ręce w kieszeniach długiego płaszcza lub coś w jego oczach sprawiło, że stojący na rogu gangerzy nie zaczepili go. Mijając ich poprawił holokulary a chwilę potem wkroczył do klubu Jokerów.
 
Bounty jest offline