Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2017, 10:42   #38
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Aila pogładziła czoło Giselle, wsłuchując się w jej płytki oddech. Była wykończona po nocy pełnej wampirzych uciech, lecz wyrzuty sumienia nie pozwalały jej spać.
I sire, i Theresa postanowili potraktować czarnowłosą dziewkę jak butelkę wina - pijąc z niej na przemian w trakcie wieczoru pełnego wspominków.

Co prawda Aila nic nie rozumiała z ich rozmów, prowadzonych w dziwnym, skrzypiącym języku, jednak nie miała odwagi, by spytać czy wolno jej odejść. Nie miała odwagi, by... przypomnieć o swoim istnieniu i być może skończyć tak jak biedna Giselle. O ile dwójka pozostałych ghuli po prostu wstała i poszła sobie, ona siedziała, czekając aż sire sam ją odeśle.

Zmarszczyła brwi. Wciąż dręczyło ją poczucie, że może wampir wcale nie jest tak okrutny, jak opisywał jej to Alex? Może wziął ją na spotkanie z Theresą, bo traktuje ją jak swoją ukochaną? Może... może w ten sposób chciał jej pokazać, że jest dla niego ważna. A że się nudziła... no, cóż, zdarza się.

- Panienko?

Poderwała głowę. Do pomieszczenia, gdzie spało kilkoro służących - w tym Giselle - weszła Maria. Zatroskana starowinka spojrzała na swoją panią niczego nie rozumiejąc. Toć to nie tajemnica, że czarnowłosa dziewka za skrybą latała i pewnie się z nim pokładała. Dlaczego więc Aila tak się o nią martwiła, gdy ta zachorzała?
Niby sama ją znalazła i pewno dlatego była bardziej przejęta jej losem, ale trzeba mieć w tym jakiś umiar.

- Panienko, zostawcie już ją. Ja popilnuję, jak panienka chce. Tylko niech sama panienka pójdzie coś zjeść, przespać się... wygląda panienka, jakby nic dzisiaj nie spała. - rzekła stara Maria.

Aila powoli podniosła się z krzesła. Nie mówiła dawnej piastunce, że naprawdę nic nie spała. Nie było sensu ani martwić jej, ani narażać się na pytania.

- Dobrze, pójdę... bo do ślubu trzeba mi jeszcze przygotowania czynić. Ale jakby coś... coś się pogorszyło, nie wahaj się po cyrulika wołać. Kosztami się nie martw, byleby ona do zdrowia wróciła.

Na te słowa panienki, Maria spojrzała na nią podejrzanie, lecz nic nie rzekła. Znała upór Aili, toteż w pewnych sytuacjach odpuszczała sobie z nią dyskusje. Po chwili skinęła głową na znak akceptacji, byleby tylko dziewczyna poszła coś zjeść.

Czas mijał, a Aila praktycznie nie miała czasu usiąść, biegając głównie pomiędzy kuchnią, szwalnią, salą balową a kaplicą. Na szczęście Hansel nie przeszkadzał jej w tym, a nawet pomagał na swój dyskretny, jakby wystraszony sposób. I tylko ten jego wzrok wciąż niepokoił młodą szlachciankę. Zresztą nie tylko jego. Od czasu do czasu Aila czuła na sobie spojrzenie drapieżnika. Wtedy to zwykle okazywało się, że gdzieś w pobliżu jest Patricia. Co gorsza, kasztelanka zaczynała już rozumieć naturę tego wzroku, szczególnie po tym jak służba zaczęła plotkować na temat jednej młodej praczki, co ją “kuzynka” pani przydybała nad rzeką i... różne cuda z nią robiła. Sama dziewczyna co prawda niczego nie potwierdziła, ale skądś przecież otarcia na jej udach musiały się wziąć.

O dziwo, najlepiej Aila czuła się w towarzystwie Rodericka. Mężczyzna co prawda trzymał się na uboczu, ale gdy przyuważył jak pachołkowie męczą się ze stawianiem słupów pod girlandy, sam im nie tylko pomógł, ale i system pokazał, dzięki któremu robota szła łatwiej i dużo szybciej.

- Dziękuję - rzekła mu Aila, przecierając rękami zmęczone lica.
- Nie ma za co - odparł pogodnie jej “wuj”, po czym dodał - To przyszły małżonek winien wszystkiego doglądać, a nie na polowania jeździć. Źle to świadczy na przyszłość...

Na tę uwagę kasztelanka spuściła wzrok i uśmiechnęła się lekko, jakby przepraszająco. Nie chciała jednak tłumaczyć obcemu dlaczego Alexander zdecydował się na tę podróż. Roderick też szybko pomiarkował się.
- Wybacz, Ailo, nie chciałem cię zasmucać. Po prostu wyraziłem swoje zdanie - rzekł wyjmując z jej włosów jakiś niewielki listek - Jesień idzie, ale wciąż jest ciepło. Dobry czas na świętowanie sobie wybraliście - pochwalił.
- To raczej nie nasz wybór był...
- No tak, śmierć Torina - Roderick westchnął i znów sięgnął do jej włosów. Tym razem jednak delikatnie pogłaskał dziewczynę po nich - Nie znałem go, ale wiele dobrego słyszałem. Podobno wuj twój raz sam na czterech poszedł i dał im radę?
Aila zaśmiała się. To była jedna z ulubionych opowieści wuja o czasach jego młodości.
- Tak, tak było. Choć się wuj raz przyznał, że poszedł na nich, bo był tak pijany, że dwóch początkowo nie dostrzegł. No ale że krzepki był wtedy i posturą wielki...
Roderick cofnął dłoń i również się uśmiechnął.
- Ano, tężyzna u męża ważna. A skoro przy tym jesteśmy... Skoro pana na zamku nie ma, a tu tyle roboty, kieruj Ailo, gdzie ci mogę pomóc - rzekł rozpinając opończę i zdejmując ją z siebie wraz z kubrakiem.
Szlachcianka patrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Ależ nie mogłabym prosić... - zaczęła protestować, patrząc jak rozchełstuje koszulę pod szyją.
- Ciiii - uciszył ją kładąc palec na jej wargach na moment - Rodzina jest przecie po to, by sobie pomagać. - mrugnął do niej zawadiacko. Nie mogła się nie uśmiechnąć.
- W takim razie... wuju... tam przy studni pale trzeba wbijać pod namiot. Tylko trzeba by wolnych pachołków znaleźć, a oni już chyba się przede mną chowają. - wyznała.
Mężczyzna skinął jej na to głową.
- To już traktuj zatem jako zrobione. - powiedział, po czym skłonił się i odszedł dumnym krokiem.
Aila zaś w nieco pogodniejszym nastroju wróciła do swoich obowiązków.

W końcu jednak i dla ambitnej dziewczyny noc bez snu, dzień pełen wyzwań oraz nieustanny stres - to było za wiele. Kryzys przyszedł oczywiście w najmniej oczekiwanym momencie. Panienka de Barr właśnie objeżdżała dziedziniec, siedząc bez siodła na swej ulubionej klaczy i doglądała pracy pachołków, którzy kończyli właśnie aleję, którą państwo młodzi i goście mieli przejść od kaplicy do namiotu, gdzie przygotowany pierwszy poczęstunek nim nowopoślubieni zostaną pochwyceni w ciąg weselnych zabaw, obyczajów i wróżb na przyszłe życie. Na dworze zmrok już zapadał, toteż niewielu zauważyło, jak oczy szlachcianki nagle wywracają się, a ona sama zsuwa się z konia. Na szczęście jednak ktoś zauważył. Roderick błyskawicznie odrzucił trzymany w ręku młot i przyskoczył do klaczki, by w ostatniej chwili dosłownie złapać spadającą dziewczynę. Aila jęknęła, zamroczona.
- Alexander? - szepnęła cichutko, po czym całkiem straciła świadomość.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline