Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2017, 10:46   #39
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Jan z Nevers był wściekły.
Pomysł polowania przypadł do gustu zarówno jego córce, młodziutkiej Elżbiecie, co i księciu Kliwii Johanowi de La Mark, jej narzeczonemu, a wybujały intrygant bardzo chciał na tym skorzystać.
Blisko dwadzieścia lat starszy od córki Neversa niemiecki możny był ważnym elementem mozaiki burgundzkiej polityki. Filip III, bliski krewny Jana z Nevers, z pewnością oddałby na ten ożenek własną córkę… ale takowej nie miał. Przynajmniej z prawego łoża. Tak to padło na Jana i jego Elżbietkę. Ten nie bronił się, wszak wiedział, że coś mu za to skapnie, a nadzieje na to miał spore. Stary wuj Karol z Eu, brat Bonny, matki Jana, kurczowo trzymał się życia, a starszy brat zaś trzymał rodowe posiadłości: Nevers i Rethel. Wprawdzie dziedzica nie miał, ale był w sile wieku i też na tamten świat się nie wybierał.
Jan nie miał ani włości, ani tytułów, poza tym nominalnym, hrabiowskim wynikającym raczej z pozycji rodu, oraz hrabstwa dzierżonego przez jego ojca, a teraz brata.
Miał zamiar wynegocjować od księcia Kliwii, przyszłego zięcia coś dla siebie, poza tym co wydębi od Filipa III. Był już na dobrej drodze do zawarcia pewnego układu w ramach stronnictw dworskich, gdy nocny armageddon utrudnił to wszystko.
Elżbieta przestraszona pandemonium pożaru siana i szału koni, chciała jak najprędzej jechać już do Brugii, a jej przyszły małżonek po rycersku ją wsparł w tej prośbie.
Z dalszych negocjacji wyszły nici i nie było pewne, czy po drodze uda się doprowadzić sprawy do końca.

Wokół pospiesznie pakowano wozy, lecz ruszyć zamierzano dopiero przed południem. Nad ranem miano jeszcze poczynić ostatni akord polowania ubijając potwornego wilka, a wedle sugestii księcia Kliwii ostatni śmiertelny strzał miała poczynić, ambiwalentnie do tego podchodząca, jego przyszła małżonka.

Zachmurzony podszedł na skraj obozu prowadzony przez sługę, do obwiesia, który był odpowiedzialny za nocne wydarzenia i chciał ukraść konia z wozem. Szerokie bary poznaczone uderzeniami bata nie zrobiły na hrabim specjalnego wrażenia.
Ale gdy spojrzał na twarz złoczyńcy…
- Skryba Alexander… - Wnet przypomniał sobie człowieka przysłanego mu od tajemniczego dobroczyńcy kontrolującego linię dziedziczenia Eu. Miał przed sobą jedynego człowieka, który wiedział iż maczał palce w kwestii Eu i Kocich Łbów.
W swojej mocy.
- … Nevers… - wypowiedział Alexander spierzchniętymi wargami. Przed chwilą uważał, że gorzej być nie może. No ale los lubił zaskakiwać…
- Dobrze cię widzieć... w zdrowiu - rzekł Jan uśmiechając się sardonicznie. - Co cię sprowadza do mnie, jeśli mogę spytać.
- Nic związanego z… - Alex odchylił nieco głowę by znacząco spojrzeć na pachołka, który stał dosyć blisko i przyglądał się wielkiemu wilkowi, który leżał w klatce osowiały i jakby zrezygnowany walką z prętami toczoną od kilku dni.
- Nie powiesz po dobroci, to inaczej się dowiem. Wiesz o tym, prawda? - Jan zdjął bat, co go zawieszono niedaleko na wozie.
- Spytać, czy Eu wystarczy, czy powtórzyć gdzieś robótkę.
Jan zmrużył oczy jakby go Alex czym ugodził.
- Mów czego chcesz! - wysyczał wściekle.
- Wilka.
Mężczyzna spojrzał na niego ze zdziwieniem. Wydawało mu się, że na wszystko jest przygotowany i w razie czego po prostu skryby po cichu się pozbędzie, ale to...?
- A po co ci ten wilk? - zapytał, by zyskać na czasie.
- Nauczę go żonglować i założę trupę cyrkową - odpowiedział skryba ze wściekłością w głosie.

Jego aktualna sytuacja, pozycja jego rozmówcy, oraz fakt iż Jan z pewnością rozważał choćby powieszenie go, aby wyeliminować świadka kombinacji w scriptorium księcia Filipa… znamionowały jego słowa jako samobójcze szaleństwo. Nawet nieświadomy tego ostatniego pachołek aż rozdziawił japę słysząc taką bezczelność.
Ale Alex był wściekły i zrozpaczony już praktycznie pewną porażką. Wiedział co zastanie wracając na Kocie Łby. I miał przed sobą człowieka przez którego wszystko się zaczęło, nawet gdy był on wtedy jeszcze nieświadomy, iż stanie się pionkiem na szachownicy wampira.
Paradoksalnie…
Cioteczny brat...

Nevers słysząc jego odpowiedź wpierw tak się wściekł, że zrobił się na licu cały czerwony i jakby nadął. Po chwili jednak uśmiechnął się parszywie.
- W porządku. Chce wilka, będzie miał wilka. - Skinieniem przywołał pachołka - Zwierza dziś nie karmiliście, prawda? Zakneblujcie go i do klatki mu wrzućcie. Niech się poznają - rozkazał włodarz.
Alex zaczął się śmiać.
- Że zabić mnie? Tego żem się domyślał, ale w taki sposób? - Odwrócił głowę ku hrabiemu. - Skorom robił com robił z kimś na dworze księcia Filipa i nie pozbyto się mnie, jestem dla pana mego ważny. Zabij mnie, to się zemści. Wiesz jak? - Na twarzy Alexandra wykwitła nienawiść. - Twój brat pierwszy w kolejce do Eu po mym ojcu, a jednak tyś tak pewny tej schedy. To ty czujesz się dziedzicem Eu. Zastanawiałem się czemu i w końcu pojąłem. Ileż to lat brat twój potomka doczekać się nie może? Karol nie był jedynym skazanym na bezpotomną śmierć, prawda? Gdy twój brat umrze: Nevers i Rethel twoje, Karol z Eu umrze: Eu Twoje. A powiedz ty mi Janie... A co będzie jak mój pan za moją śmierć i ciebie czym z zemsty doświadczy? Gdym pięć lat temu przybył do ciebie z polecenia mego pana, wciąż w żałobie byłeś po synu. Udało się przez te pięć spłodzić następcę by ród przetrwał? Chcesz doświadczyć tego co mój ojciec? Śmierci, ze świadomością, żeś wykończył linię rodu?

Gestem Jan wstrzymał pachołka. Słychać było niemal jak zgrzyta zębami, wpatrując się w Alexandra. Ich spojrzenia spotkały się, a Alex w jego oczach zobaczył narastającą obawę, strach. De Nevers może i był intrygancką gnidą celującą we własne bogactwo, potęgę, pozycję, ale jak każdy z możnych wybiegał w przód. Wysoka szlachta planowała posunięcia na pokolenia celując w chwałę rodu. Pozycja potomków, ich rozległe włości i tytuły, wpływy… im wyższa tym bardziej nieśmiertelni byli twórcy rodowej potęgi. Jak choćby dziad Neversa Filip II Śmiały, twórca potęgi burgundczyków. Brak potomstwa, perspektywa wymarcia linii była gorsza niż śmierć.
Alexander uczepił się tego uczucia narastającego w Janie niczym fala. Hrabia miał doskonałą świadomość, że kimkolwiek jest pan skryby jest w mocy sprawić iż ktoś nie doczeka się syna mogącego przejąć włości i tytuły. Alex pchnał ku możnemu moc krwi, dar sire, podbił ten strach w dwójnasób. I wtedy nagle oczy szlachcica rozszerzyły się jakby z przerażenia.


- Puszczę cię. I dam ci tego cholernego wilka, jeśli faktycznie chcesz. Wypatroszyć ci go nawet każę, ale... nie chcę cię już nigdy widzieć, rozumiesz? A twój pan... niech... niech trzyma się z dala od nas! - wykrzyczał ostatnie słowa podniesionym tonem, jakby w autentycznej panice, co było absurdalne zważywszy na to, że to Alexander został skuty i wybatożony.
Skryba z ulgą skinął głową.
Może jeszcze zdąży…
- Nein - usłyszał gdzieś spoza zasięgu swego wzroku.

Książę Kliwii wraz z dwoma przybocznymi podszedł do hrabiego Jana, a wraz z nim ciekawie patrząca to na wielkiego wilka leżącego w klatce, to na poznaczonego razami bata mężczyznę przykutego do drzewa. Była również z kilkoma dwórkami, aby zadość czynić obyczajności podczas pokazywania się z narzeczonym.
- Wilk obiecany - rzekł De La Mark z ciężkim niemieckim akcentem - Elżbiecie. - Wpatrywał się w hrabiego jakby próbując zrozumieć czemu przyszły teść chce w iście szalonym i nie zrozumiałym odruchu uwolnić złodzieja bez kary i dać zwierze zakupione za niemałą ilość pieniędzy. Najwidoczniej, na szczęście dla Neversa, nie słyszał wcześniejszej rozmowy.
Młoda szlachcianka zarumieniła się gdy stała się obiektem dyskusji i wciąż przypatrywała to wilkowi, to skrybie. Z jednej strony obiecany udział w “polowaniu” i możliwość zabicia potwora, budził w niej podniecajacą ekscytację, z drugiej sama wizja zadania śmierci żywej istocie porażała delikatne dziewczę.
- Aaaa… - odezwała się nieśmiało - czemu mu tak na tym wilku zależy ojcze? - spytała.
Nevers spojrzał na córkę, a zaraz przeniósł wzrok na Alexandra. Johann de La Mark i Elżbieta de Nevers, oraz ich towarzysze też wpatrywali się w półnagiego mężczyznę przykutego do drzewa, jakby w oczekiwaniu, że odpowie.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 07-09-2017 o 13:03.
Leoncoeur jest offline