To by było na tyle jeśli chodzi o Sub Zero.
Gdy upiór zabrał lodowego ninję do Otchłani Tong był pierwszym, który zaczął gwizdać. Ostatecznie zebrali się tu by oglądać walki, a wyglądało na to, że Skorpion należał do mścicieli cichych i dyskretnych. Żenada.
Przynajmniej walka z Lin Kuei miała jakieś walory estetyczne. Zwłaszcza dla Tonga. Może John Doe był cichym zabójcą, ale Tong był gladiatorem walczącym dla uciechy widzów. I doceniał dobrą bijatykę.
Gdy było już po wszystkim widzowie zaczęli się rozchodzić.
- Słuchaj, John... - Bestia zwrócił się do kolegi, ale ten już znikał w tłustych cieniach ścielących się wokół placu boju. Parędziesiąt metrów dalej mignął Tongowi Piękny Baraka. Taj nie poruszył się i po chwili ci dwaj zniknęli jak i inni widzowie.
Tong został sam, jeśli nie liczyć cichego służącego, który z profesjonalnym spokojem zmywał z podłoża ślady krwi i spalenizny.
Zmęczenie, jeszcze niedawno mroczące oczy Taja, pod wpływem adrenaliny spadło z jego ramion jak znoszony płaszcz. Mięśnie Tonga drgały jakby miały zaraz wybuchnąć, nerwy grały symfonię siły choć usta milczały.
- "Cholera - myślał - I tak teraz nie zasnę. Może trochę potrenować? Czemu nie, ale najpierw trochę pozwiedzamy..."
Rozejrzawszy się po placu zauważył kilka wyjść prowadzących do wnętrza pałacu. A przecież do tej pory Taj nie miał okazji poważnie się rozejrzeć. A, biorąc pod uwagę, że zostaną tu na dłużej, warto było się zapoznać z planem topograficznym budynku i okolic.
Pogwizdując Tong ruszył na wycieczkę po pałacu starannie notując w pamięci wyjścia, wejścia, okna, klatki schodowe i inne szczegóły.
Miał szczery zamiar poświęcić kilka godzin na zapoznanie się z obiektem, a potem spuścić trochę pary w tutejszym dojo. Nie wątpił , że takie się znajdzie. A może przyuważy jakichś wojowników Shanga podczas ćwiczeń? Wiedza, potężna broń... |