Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2017, 19:17   #3
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Cisza i spokój zawsze były tak okrutnie ulotnymi zaletami życia w samotności. Co najgorsze nie były darmowe. Ba! Kosztowały biednego Yugo spore pieniądze. Zazwyczaj większość wypłat. Głównie wynikało to z tego, że gdy się napił, był bardziej asertywny i mniej ludzi chciało go zaczepiać, więc spokój przychodził sam. Cisza zaś... w sumie to może i nigdy nie miał okazji jej zasmakować ostatnimi czasy. Grimport był tak cholernie głośnym miastem. Aż mu troche było szkoda, że pozbył się problemu ze słuchem, który mu się narodził po pewnym nieszczęśliwym wybuchu.
Spojrzał na swoją lewą, mechaniczną rękę, targnięty nagłym, bolesnym wspomnieniem. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, co?
Prawą ręką wyłączył telefon i schował go do kieszeni. Dotknął metalowej kończyny by poczuć jej zimno i twardość. Z jakiegoś powodu czucie swojej metalicznej ręki za pomocą tej drugiej go uspokajało. Czasem po prostu czuł się z lewą zbyt naturalnie, ale i nieswobodnie jednocześnie... Jess kiedyś mu powiedział, że może to wynikać z tego na co cierpi wiele osób, które straciły kończyny. W pewnym momenciu budzą się w nocy, albo i normalnie w ciągu dnia, w pracy czy podczas spaceru, odnoszą nagle wrażenie jakby ich kończyna dalej tu była i potrzebują dokładnie wymacać miejsce gdzie była, by się upewnić, że dalej są jej pozbawieni. Jako, że Yugo posiadał zastępstwo, ręka widmo napotykała przeszkodę i mieszała mu w głowie. Zdarzała mu się to jednak tylko wtedy, gdy był trzeźwy. Westchnął ciężko i podniósł kościsty tyłek z ławki.


Ruszył w miasto w poszukiwaniu uspokajaczy. Zdjął chustę z nosa, odsłaniając mechaniczną dolną szczękę. Kilka osób rzuciło mu spojrzenia, nie było to typowe miejsce na zamianę ciała na metal, ale nie zrobił tego z własnej woli. Na wystające mu z lewej strony głowy, dwa wszczepy nikt raczej nie zwracał uwagi, ale wymieniona dolna szczęka? Tylko najgorszy idiota mógł z własnej woli zrobić coś takiego.
Niestety Yugo nie zrobił tego świadomie i była to część siebie, której czasem się zwyczajnie... wstydził. Niestety nie dało się palić z bandaną zasłaniającą usta i nos. Wyciągnął z papierośnicy ostatniego Marlboro, z piersiówki pociągnął ostatni łyk taniej whiskey, zaciągnął się dymem głęboko, by poczuć szczypanie w gardle, musiał się upewnić, że chociaż to ma jeszcze swoje.
Gdy spalił znalazł w pobliżu bankomat i sprawdził jak się sprawy mają.
...
Miały się źle. Cholera Jess miała świętą rację i niech jej ktoś tam wyżej błogosławi, że mu wcisnęła tę robotę. Stał w ciemnej uliczce, oświetlonej tylko przez niebieskie światło depresyjnego bankomatu i rozpaczał w duszy nad swoim losem. Czy naprawdę wszystko już przepuścił? Kiedy w zasadzie miał ostatnią robotę? Na czym w ogóle polegała?
Niech to szlag jak tak pomyśleć, to ostatnie dwa tygodnie spędził w "lekkim" amoku alkoholowym. Zawsze gdy sobie to uświadamiał zaczynał się obawiać, czy czegoś nie sprzedał. Opcji nie było wiele, albo motocykl, albo mieszkanie, albo ręka. Cholera znając siebie kiedyś mógłby sprzedać swoją głowę łowcom tychże części ciała, o ile daliby mu za to flachę.
Albo i nawet kielona.
W najgorszym wypadku zawsze mógł też sprzedać rękę, ze szczęką gorzej bo wtedy by się nie napił.
Sprawdził po kieszeniach. Jest, coś jeszcze jest. Stara dobra gotówka. Kilka zgniecionych, zawinietych jak kulki kurzu banknotów wpadło mu do ręki. Zaczął je ostrożnie rozwijać i liczyć.
- Hej koleś! Korzystarz kurwa z tego czy jak? - warknął mu ktoś znad ramienia.
Yugo mruknął coś w odpowiedzi, skupiając się na liczeniu. Ledwo co widział w tym świetle.
- Głuchy jesteś?!
Słuch w zasadzie miał całkiem niezły po naprawach jakie poczynili na nim doktorzy. Nieznajomy trochę to nadużył i nieprzyjemnie zakuł Yugo swoim nagłym wybuchem. Nie pozostawało nic innego jak mu odpowiedzieć w podobnym tonie. Lewa ręka poszła w ruch, metalowe palce zwinęły się w pięść, która wbiła się w podbrzusze natręta.
Facet, najwyraźniej grubo po czterdziestce zwinął się w kłębek i padł na ziemię. Yugo skończył liczyć swoje banknoty, nie było z nimi dobrze. Przeszukał kieszenie powalonego na ziemię, gotówki nie znalazł, ostatecznie gość chciał skorzystać z bankomatu, ale zabrał mu paczkę szlugów. Po namyśle uderzył go jeszcze kilka razy i wymusił kod do karty. Nie zabrał mu wszystkiego, tylko tyle by dożyć do jutra.

A żeby to zrobić trzeba było znaleźć bar.




***

Z obawy przed zaspaniem Yugo wprowadził w życie inny plan. Miał zamiar nie spać. Poszło mu w sumie całkiem nieźle, wysiedział w barze do czwartej aż w końcu padł zmęczony na blacie. Barman obudził go dopiero gdy skończył sprzątać wszędzie indziej. Gdy Yugo się podniósł, nalał mu jeszcze setkę czystej na klina, wymył z blatu jego ślinę i grzecznie poprowadził go do wyjścia. Była szósta rano, do spotkania daleko, ale i droga była nieciekawie spora.
Yugo westchnął ciężko i przełknął coś co próbowało mu wyjść przez przełyk i zdecydowanie nie smakowało jak ślina. Miał czas żeby zajść do mieszkania wziąć prysznic, strzelić klina bo jeszcze chyba nie pił, albo tak mu się przynajmniej wydawało, dla pewności lepiej walnąć, a potem... potem na motocykl i do Jokerów. Chyba pamiętał jak tam dojechać. Broń musiał jakąś wziąć, ale na kałacha by mu nie pozwolili. Wystarczyłby nóż i rewolwer. Dawno z niego nie korzystał bo miał być niby awaryjny do mieszkania, ale swój poprzedni, do noszenia na mieście, gdzieś zapodział...

 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline